Selekcjoner Danii zaniepokojony sytuacją Eriksena. „Bez rytmu meczowego nikt nie może grać na odpowiednim poziomie”

Ciężkie miesiące w Interze Mediolan przeżywa duński pomocnik Christian Eriksen. Szkoleniowiec Nerazzurrich nie stawia na byłego piłkarza Tottenhamu. To nie podoba się selekcjonerowi reprezentacji Danii, Kasperowi Hjulmandowi.

Niewypał transferowy

Inter chce się pozbyć Eriksena po tym, jak jego transfer okazał się nietrafionym ruchem. Szkoleniowiec reprezentacji Danii nie widzi szans na poprawę i nie rozumie decyzji Antonio Conte.

Christian zagrał zdecydowanie zbyt mało meczów w 2020 roku. To jest marnowanie jego jakości. Widzę, co on może zrobić na boisku. Mam nadzieję i wierzę w to, że w tym roku dostanie zdecydowanie więcej czasu na grę – mówi.

Jestem przekonany, iż podejmie właściwe decyzje, które przyniosą korzyści zarówno jego karierze, jak i reprezentacji. Jego brak gry jest dla mnie bardzo niepokojący. Ani Christian, ani żaden inny piłkarz nie może grać na odpowiednim poziomie, jeżeli nie ma odpowiedniego rytmu – cytuje selekcjonera Danii portal meczyki.pl.

Kiepska forma

Bilans Christiana Eriksena w Interze to 39 występów, 4 bramki i 3 asysty. Portal transfermarkt.de wycenia Duńczyka na 35 mln euro.

Nici z transferu Arka Milika do Atletico. Polak musi obrać inny kierunek

Wszystko wskazuje na to, że to koniec szans na transfer Arkadiusza Milika do Atletico Madryt. Jak donoszą zagraniczni dziennikarze, w najbliższych dniach klub z Madrytu ma zasilić Moussa Dembele.

Coraz trudniejsza sytuacja Milika

O zainteresowaniu Milikiem ze strony Atletico mówiło się jeszcze w letnim okienku transferowym. Jednakże ani wtedy, ani teraz włodarze „Rojiblancos” oraz Napoli nie doszli do porozumienia. Przed kilkoma dniami mówiło się nawet, że madrytczycy złożyli propozycję za Milika opiewającą na ok. 6-7 milionów euro. Napoli bez wahania odrzuciło ofertę, dając tym samym do zrozumienia, że nie zejdą poniżej oczekiwanej kwoty 15 milionów euro.

Dembele zamiast Milika

Podana wyżej kwota 15 milionów euro najwidoczniej odstraszyła madrytczyków, którzy postanowili rozejrzeć się na rynku transferowym. Nie musieli wcale aż tak daleko szukać, ponieważ wystarczyło jedynie zajrzeć do sąsiadującej Francji, gdzie znaleźli Moussę Dembele. 24-latek do tej pory reprezentował barwy Olympique Lyon, w którym występował od 2018 roku.

– Moussa [Dembele] przyszedł do mnie i zakomunikował, że nadszedł właściwy moment na zmianę otoczenia, bo stracił u nas już trochę motywacji. Bardzo go lubię, ale trzymanie go na siłę przez następne pięć miesięcy nie miałoby sensu. Prowadzimy rozmowy z Atlético Madryt i myślę, że sam Moussa ma już z nimi ustalone warunki kontraktu – stwierdził obecny dyrektor sportowy Lyonu – Juninho.

Czas na Premier League?

Transfer Dembele do drużyny Simeone może oznaczać dla Milika tylko jedno – Polak musi zmienić kierunek możliwego transferu. Jak informowaliśmy prędzej, usługami Polaka zainteresowany jest West Ham United. Więcej o tym przeczytacie tutaj.

ZOBACZ: Zima nie zaskoczyła piłkarzy Atletico Madryt. Na trening dotarli… Fiatem! [WIDEO]

Po pieniądze za Jakuba Modera zgłosiły się… dwie Warty Poznań

Jakub Moder został sprzedany przez Lecha do Brighton za 11 milionów euro. Warta Poznań oddając pomocnika do „Kolejorza” zapewniła sobie bonus od kolejnego transferu 21-latka. Problem w tym… „Że zgłosiły się dwie” – informuje Radosław Nawrot.

Wokół transferu Polaka do Brighton zrobiło się sporo chaosu. Piłkarz dopiero w poniedziałek dotarł do Anglii. Wcześniej musiał wypełnić wszelkie należności i zrobić w Polsce badania na obecność koronawirusa. Jak się okazuje, były klub Modera również ma teraz sporo na głowie.

Dwie Warty Poznań — o co chodzi?

Obecnie w Ekstraklasie występuje Warta SA. Ona zajmuje się prowadzeniem drużyny oraz zarządzaniem sekcją piłkarską. Sęk w tym, że oprócz niej istnieje także wielosekcyjna KS Warta. Oba podmioty rozdzieliły się już jakiś czas temu.

Jakub Moder występował w Warcie w latach 2011-14. Wówczas władztwo nad sekcją piłkarską sprawiała tam KS Warta.

Komu zapłacić?

Lech jest winny byłemu klubowi 21-latka około pół miliona euro. Jak poinformował Radosław Nawrot, Warcie należy się ekwiwalent za wytrenowanie piłkarza. Co więcej, kiedy w 2014 roku Moder przechodził do „Kolejorza” w umowie zapisano procent od kolejnego transferu pomocnika.

Taka kwota byłaby dla Warty Poznań nieocenionym zastrzykiem gotówki. Problemem jednak pojawił się, kiedy po pieniądze zgłosiły się dwa podmioty.

„Potwierdzam, że KS Warta z siedzibą w Poznaniu wystąpił z roszczeniem o wypłatę dodatkowej części wynagrodzenia umownego należnego z tytułu dalszego transferu zawodnika Jakuba Modera. Należy podkreślić, że Jakub Moder opuścił Klub Sportowy „Warta” jako junior w 2014 roku, tj. kilka lat przed przejęcia sekcji piłkarskiej przez Warta Poznań S.A.” – Poinformował mecenas Łukasz Jaśkowiak, pełnomocnik KS Warta

Lech Poznań został postawiony w bardzo nieciekawej sytuacji. Klub nie wie, komu powinien wypłacić pieniądze za transfer Modera do Brighton.

„Na razie nie wiemy, komu mamy zapłacić ekwiwalent za Jakuba Modera. Jasne, że Warcie Poznań, ale nie ma jasności, której. Mamy bowiem de facto dwie Warty i obie się po te pieniądze do nas zgłosiły. Dlatego zwróciliśmy się do PZPN z prośbą o wyjaśnienie. Sami nie chcemy być sędzią w tej sprawie” – Mówił Maciej Henszel, rzecznik prasowy „Kolejorza”

Bałagan

Warta SA nie ma zamiaru dać za wygraną. Ekstraklasowicz stwierdza, że kwota od transferu należy się im, ze względu na przejęcie wszelkich spraw związanych z piłką nożną.

„Nasze stanowisko jest tu jasne: mamy dwie umowy, na mocy której Warta Poznań SA jest spadkobiercą piłkarskiej sekcji klubu. W 2018 roku podpisaliśmy umowę o przejęciu przez spółkę akcyjną od poprzednich właścicieli prawa do drużyny seniorów i dwóch najstarszych grup juniorskich. W styczniu 2020 roku natomiast przejęliśmy całość piłki nożnej w Warcie, wraz z jej aktywami i pasywami. Uważamy, że w tej sytuacji jesteśmy dla Lecha Poznań stroną w rozmowach o rozliczeniach za transfer Jakuba Modera” – Stwierdził Piotr Leśniowski, rzecznik prasowy Warty.

Portal „Interia” podaje nieoficjalnie, że w czwartek ma dojść do spotkania prezesów poznańskich klubów z przedstawicielami PZPN-u. Wówczas ma zapaść porozumienie między zwaśnionymi stronami.

Zima nie zaskoczyła piłkarzy Atletico Madryt. Na trening dotarli… Fiatem! [WIDEO]

Sobotni mecz Atletico Madryt został odwołany z powodu nadmiernych opadów śniegu. Piłkarze „Materacy” wykorzystali wolny czas na integrację, a na ostatni trening dojechali Fiatem Pandą.

Odwołany mecz Atletico Madryt – Athletico Bilbao

Ostatnie dni są niezwykle mroźne dla mieszkańców Hiszpanii. To właśnie z powodu nasilających się opadów śniegu został odwołany sobotni mecz Atletico Madryt z Athletikiem Bilbao. Stolicę Hiszpanii przykryła sześćdziesięciocentymetrowa warstwa śniegu, a stadion Rojiblancos nie nadawał się do gry. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.

W rolach głównych poniższego nagrania znaleźli się: Thomas Lemar, Sime Vrsaljiko, Yannick Carrasco, a także Mario Hermoso. Jak widać na filmie, humor piłkarzom dopisuje, a zima im niestraszna.

Piłkarze Atletico w spokoju dotarli na trening uroczym Fiatem. Nieco mniej szczęścia mieli piłkarze Getafe, którzy na dzisiejszy mecz mieli dotrzeć uberami. Niestety, ich zima zaskoczyła i musieli oni pomagać swoim kierowcom w wypychaniu aut ze śniegu. Więcej o tym tutaj.

Robert Lewandowski o trudnych początkach kariery. „Niektórzy ludzie w Legii nie wierzyli, że kiedykolwiek wrócę do formy”

Robert Lewandowski stawiał pierwsze kroki w swojej karierze broniąc barw Legii Warszawa. Napastnika nie doceniono w Warszawie, ten jednak żmudną pracą wywalczył sobie pozycję w światowej piłce. O rozstaniu z Legią opowiedział na łamach portalu The Players’ Tribune.

Trudne początki

Lewandowski nie mógł przebić się w CWKSie. Po poważnej kontuzji pożegnano się z nim. „Lewy” trafił do Znicza Pruszków.

Doznałem wówczas poważnej kontuzji kolana i niektórzy ludzie w klubie nie wierzyli, że kiedykolwiek wrócę do formy. To był okropny czas, zapytałem, co zamierzają zrobić. Nawet nie zadali sobie trudu, aby wysłać trenera lub dyrektora sportowego, aby mi o tym powiedział. Przysłali sekretarza, który przyznał, że mogę odejść – wraca myślami do tego czasu Lewandowski.

Szereg emocji

To był jeden z najgorszych dni w moim życiu. Mojego taty już nie było. Moja kariera się rozpadała. Po otrzymaniu tej wiadomości wróciłem do samochodu, w którym siedziała moja mama. Od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Nic nie mogłem na to poradzić. Zacząłem płakać. Powiedziałem jej, co się stało. Była taka silna. Powiedziała: „OK, musimy pracować. Nie ma sensu myśleć o przeszłości. Musimy coś zrobić”. Skontaktowała się ze Zniczem Pruszków. To był dużo mniejszy klub, grali w tej samej lidze. Chcieli podpisać ze mną kontrakt już kilka miesięcy wcześniej – cytuje wypowiedź Polaka portal meczyki.pl.

Długotrwały proces i szczęśliwe zakończenie

Byłem szczęśliwy, że wciąż mnie chcieli. Poszedłem tam i zacząłem regenerację. Byłem w tak złym stanie, że nie mogłem nawet normalnie biegać. Jedna z moich nóg pozostawała w tyle za drugą, jakbym miał worek cementu wokół kostki. Wyglądało to komicznie. Byłem w polskiej trzeciej lidze, próbując sobie przypomnieć, jak się biega. Potrzebowałem dużo czasu na dojście do formy. Ale kiedy to zrobiłem, zacząłem seryjnie strzelać gole. Cztery lata później byłem już bombardowany ofertami z zagranicy – kończy Polak.

Po pobycie w Zniczu Pruszków Robert Lewandowski trafił do Lecha Poznań. Później przeszedł do Borussii Dortmund gdzie zaczął podbijać Bundesligę. Ostatnio został zwycięzcą plebiscytu sportowca roku w Polsce organizowanego przez Przegląd Sportowy.

Znalazł się nowy chętny na Milika! Kierunek: Anglia

Saga transferowa z Milikiem zdaje się nie mieć końca. Według nowych informacji zainteresowany usługami Polaka jest West Ham United.

Co dalej z Milikiem?

Arkadiusz Milik ostatnie spotkanie w barwach Napoli rozegrał 8 sierpnia 2020 roku! Polak został odsunięty od składu, ponieważ nie chciał przedłużyć kontraktu. Umowa 26-latka kończy się w czerwcu, a zimowe okienko jest ostatnią szansą dla Azzurrich aby zarobić na nim jakiekolwiek pieniądze.

Na temat możliwych kierunków transferowych Milika powstało już wiele artykułów. Polaka łączono już z m.in. Atletico Madryt, Juventusem, Tottenhamem, AS Romą czy Sevillą. Wszystkie rozmowy kończyły się fiaskiem ze względu na wygórowane oczekiwania finansowe 26-latka bądź Napoli.

Jednak Anglia?

Do gry o Milika wszedł kolejny klub. Według RAI usługami polskiego napastnika zainteresowany jest West Ham United. Włoska telewizja poinformowała, że Młoty zaproponowały 7 milionów euro za 26-latka. Narazie nie znamy stanowiska Napoli w tej sprawie.

Kiedy (i czy w ogóle) Podolski dołączy do Górnika Zabrze? „Górnik jest moim priorytetem”

Powyższe pytanie od kilku lat zadaje sobie wielu polskich kibiców. O dołączeniu Podolskiego do Górnika póki co ani widu, ani słychu, jednak 35-latek mówi, że wciąż myśli o grze dla Górnika.

Były reprezentant Niemiec jednak nie dołączy do Wieczystej

W ostatnich dniach powstała plotka dot. rzekomego transferu Lukasa Podolskiego do Wieczystej Kraków. Po kilku dniach plotka ta okazała się jednak kłamstwem. W wywiadzie dla WP Sportowe Fakty aktualny piłkarz Antalyasporu wypowiedział się nt. wspomnianej plotki.

– Na żaden sparing Wieczystej się nie wybieram, to kompletna głupota – przyznaje Podolski.

–  Sławek zachwala ten klub, Kraków, wiem, że dobrze mu się tam wiedzie. Kilka tygodni temu pytał mnie SMS-em, czy przychodzę do nich. Jak mówię, chwali miasto i projekt, ale rozmawiamy o tym raczej w żartach. Ja mu też w żartach coś odpowiedziałem na temat gry w Krakowie i tak to się toczy – dodaje 35-latek.

Kiedy Podolski dołączy do Górnika?

Od kilku lat mówi się o tym, że Lukas chciałby przed emeryturą dołączyć do Górnika Zabrze. Z roku na rok kibice powoli tracą nadzieję na to, że do transferu dojdzie. Aktualny kontrakt Niemca z polskimi korzeniami obowiązuje do końca czerwca 2021 roku. Być może po wygaśnięciu kontraktu pojawiłaby się okazja, na zakontraktowanie 35-latka.

– W Polsce priorytetem dla mnie jest Górnik Zabrze. Ja wiem, że część kibiców uważa, że tak mówię dla żartów, że to „bla bla bla”. No nie! Tylko że tu trzeba usiąść i poważnie porozmawiać. W Górniku chyba wiedzą, kiedy kończy mi się kontrakt z Antalyasporem – opowiada „Poldi”.

–  Z automatu nie skreślam nikogo. Jeśli ktoś chciałby do mnie przyjechać do Antalyi i porozmawiać, to ja porozmawiam z każdym. A na końcu zobaczę, co mam na stole i zadecyduję – dodaje.

TUTAJ NA BIEŻĄCO INFORMUJEMY O SYTUACJI KLUBOWEJ PODOLSKIEGO

Lewandowski i Mioduski spotkali się w Warszawie. Tajemnicze spotkanie zostało wyjaśnione?

W sobotę doszło do tajemniczego spotkania Roberta Lewandowskiego z Dariuszem Mioduskim. Piłkarz Bayernu wraz z właścicielem Legii rozmawiali przez około dwie godziny w jednej z warszawskich kamienic.

Z informacji podanych przez „Super Express” wynika, że kapitan reprezentacji Polski około 13:30 podjechał Mercedesem S450 pod kamienicę. Po chwili 32-latek zniknął za jedną z bram, natomiast wyszedł dopiero po dwóch godzinach. Jak ustalili dziennikarze, piłkarz rozmawiał z Dariuszem Mioduskim. Wciąż nie wiadomo jednak, czego dotyczyło ich spotkanie.

Nie chodzi o sprzedaż Legii

Tomasz Włodarczyk z portalu „meczyki.pl” ekspresowo ustalił, że spotkanie nie dotyczyło przyszłości Legii Warszawa. Dziennikarz ustalił, że było to prywatne spotkanie. Tę wersję popiera otoczenie Dariusza Mioduskiego.

„Nie ma w tym żadnej sensacji. Po prostu panowie od dawna znają się prywatnie. Nie ma tu nic do drążenia. To było spotkanie towarzyskie. Klasyczny materiał paparazzi, żeby wzbudzić domysły typu inwestycja Roberta Lewandowskiego w Legię” – Cytuje w tekście Włodarczyk.

Spekulacje o ewentualnej sprzedaży Legii pojawiły się pod koniec listopada ubiegłego roku, jednakże właściciel Legii zdementował jednak te informacje na antenie „Ligi+Extra”. Niespodziewana wizyta Lewandowskiego w Warszawie i tajemnicze spotkanie z Mioduskim ponownie rozgrzało plotki.

Gattuso komentuje brzydką grę Napoli. „Nie można zawsze być Bradem Pittem”

Szkoleniowiec Napoli Gennaro Gattuso ocenił niedzielne spotkanie z Udinese. Neapolitańczycy pokonali Zebry 2:1. Włoski trener nie był zadowolony ze stylu, jednak stwierdził, że czasami trzeba zagrać brzydko.

Napoli chce być piękne, ale czasami bycie brzydkim to dobra rzecz. Nie możesz cały czas być Bradem Pittem, z blond włosami i niebieskimi oczami. Czasami musisz być trochę brzydki, jak ja.

Gattuso ocenił mankamenty Napoli. Legenda AC Milanu oczekuje lepszej gry pod presją. Przypomnijmy, ze ekipa Azzurrich strzeliła zwycięską bramkę dopiero w 90. minucie.

Musimy grać lepiej, kiedy jesteśmy pod presją. Możemy być lepsi niż teraz. Nie możesz mi powiedzieć, że mentalności nie można poprawić. Chcę zobaczyć zespół, który nie przestaje działać. Nie chcę, żebyśmy przegapili swoje szanse w ciągu meczu. Musimy pracować jako zespół – zakończył.

Po 16 kolejkach ligi włoskiej Napoli zajmuje szóste miejsce w tabeli. Na swoim koncie mają 31 punktów. Do liderującego Milanu tracą 9 punktów.

Radosław Majewski z ambitnym podejściem. „Awans z Wieczystą do Ekstraklasy byłby świetnym uczuciem”

Radosław Majewski udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej. Były zawodnik m.in. Lecha Poznań czy Pogoni Szczecin zdradził, że chciałby z Wieczystą dojść do Ekstraklasty.

Pomoc Tomasza Hajty

„Maja” przyznał w rozmowie z dziennikarzem, że o jego transferze do Wieczystej Kraków przesądził przypadek. Pomocnik twierdzi, że Tomasz Hajto opowiedział mu o pewnym klubie z długoterminową wizją.

W końcu o wszystkim zadecydował przypadek. Spotkałem się z Tomkiem Hajtą. Powiedział, że jak nie mam gdzie grać, to jest taki jeden klub z długoplanową wizją. Że musi tylko zadzwonić, ale powinno się udać.

Duże ambicje

Wieczysta miażdży konkurencję w swojej lidze. Ich ambicje sięgają zdecydowanie wyżej, co potwierdza Radosław Majewski. Pomocnik mówi o chęci awansowania z krakowianami do Ekstraklasy.

Nie jestem w Wieczystej po to, by grać w piątej lidze, tylko awansować jak najwyżej. Gdybym dostał się z nią do ekstraklasy, to byłaby świetne uczucie. Idealna klamra – stwierdził „Maja” w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Pod względem organizacji umieściłbym Wieczystą nawet obok niektórych klubów ekstraklasy. To długofalowy projekt, więc potem, po kolejnych awansach, nie byłoby czasu na rozwijanie wielu rzeczy. Sportowo jesteśmy pewnie na poziomie drugiej, może trzeciej ligi – zakończył Majewski.

fot. Wieczysta Kraków

Robert Lewandowski zmiażdżył konkurencję. Tak głosowali kibice w plebiscycie „PS”

Robert Lewandowski został w sobotę wybrany najlepszym polskim sportowcem 2020 roku. Na Gali Mistrzów Sportów piłkarz Bayernu wyprzedził Igę Świątek i Kamila Stocha, którzy zajęli kolejno drugie i trzecie miejsce. „Przegląd Sportowy” opublikował szczegółowe wyniki głosów oddanych przez kibiców.

Przypomnijmy, że 32-latek wygrał dopiero drugie takie wyróżnienie w swojej karierze. Wcześniej „Lewy” triumfował w plebiscycie „PS” w 2015 roku. W sobotę nie miał sobie równych. Z informacji podanych przez organizatora głosowania jasno wynika, jaką przewagę miał Lewandowski.

Przepaść

Zwycięstwo napastnika Bayernu wydawało się pewne przed rozpoczęciem gali, jednak mało kto spodziewał się, że zrobi to z taką przewagą. Kapitan reprezentacji Polski zdobył ponad 221 tysięcy punktów. To prawie o sto tysięcy więcej niż zebrała Iga Świątek (126 tysięcy) oraz ponad sto tysięcy więcej niż Kamil Stoch (114 tysięcy).

Poza wspomnianą trójką barierę 100 tysięcy „oczek” przekroczyli także Kajetan Kajetanowicz, Bartosz Zmarzlik oraz Natalia Maliszewska. Kolejno zajęli oni czwarte, piąte i szóste miejsca w plebiscycie.

Szczegółowe wyniki 86. plebiscytu „Przeglądu Sportowego”

  1. Robert Lewandowski (piłka nożna) – 221 226 punktów
  2. Iga Świątek (tenis) – 126 451
  3. Kamil Stoch (skoki narciarskie) – 114 964
  4. Kajetan Kajetanowicz (rajdy samochodowe) – 113 451
  5. Bartosz Zmarzlik (żużel) – 108 610
  6. Natalia Maliszewska (short-track) – 102 356
  7. Jan Błachowicz (MMA) – 94 304
  8. Wilfredo Leon (siatkówka) – 94 130
  9. Katarzyna Niewiadoma (kolarstwo) – 81 505
  10. Dawid Kubacki (skoki narciarskie) – 80 399
  11. Katarzyna Wasick (pływanie) – 69 330
  12. Michał Kwiatkowski (kolarstwo) – 66 413
  13. Jan-Krzysztof Duda (szachy) – 45 998
  14. Justyna Święty-Ersetic (lekkoatletyka) – 23 653
  15. Magomedmurad Gadżijew (zapasy) – 13 357

Liczenie punktów

Każdy kupon wycięty z „Przeglądu Sportowego” zawierał 50 punktów do rozdania poszczególnym kandydatom. Głosowano na 10 sportowców, przy czym 1. miejsce równało się 10 pkt. Analogicznie punktacja schodziła w dół. Im niższe miejsce, tym mniejsza liczba punktów. 10. pozycja równała się zatem jednemu punktowi.

Głosować można było także przez kupon w gazecie codzienne „Fakt”. Wybranemu kandydatowi dostarczał on natomiast pięć punktów.

Z kolei głosowanie przez strony internetowe „www.przeglądsportowy.pl” oraz „www.polsatsport.pl”, a  także przez SMS miały równowartość jednego punktu.

 

Pchanie aut w ramach treningu. Kuriozalna sytuacja w Hiszpanii [WIDEO]

Do bardzo nietypowej sytuacji doszło w Hiszpanii. Zarząd La Liga po raz kolejny udowodnił, że czasami po prostu nie wie co robi. I to bardzo dosadnie.

Sytuacja pogodowa na Półwyspie Iberyjskim jest nie do pozazdroszczenia. W Hiszpanii pada tyle śniegu, że czasami ludziom jest trudno nawet wyjść z domu. Problem dotyka także piłkarzy, którzy przecież muszą dostać się na swoje treningi czy wylecieć mecz.

Świetny pomysł

W tym całym zamieszaniu mocno dostało się zawodnikom Getafe. Na poniedziałkowy wieczór zaplanowany bowiem ich wyjazdowy mecz z Elche. Wylot zaplanowano na niedzielę. Piłkarze gości zgłaszali problemy z dotarciem na lotnisko, na co zareagowały władze ligi.

Jak się wydawało, miały wspaniałomyślny pomysł. Działacze postanowili zorganizować zawodnikom transport we własnym zakresie. Plan był dobry. Podwieźć piłkarzy Getafe do hotelu obok lotnika, żeby rano mogli od razu wylecieć do Elche.

Wykonanie gorsze

Jak się okazało, nie wszystko poszło po ich myśli. Po piłkarzy przyjechały zwykłe ubery. Już po przejechaniu kilku kilometrów… zakopały się w śniegu. Zawodnicy Getafe postanowili, że pomogą się odkopać swoim kierowcom.

W ten sposób spędzili oni wieczór na popychaniu aut i wydostawaniu ich z zasp. Kilka nagrań z tej kuriozalnej sytuacji umieścili w swoich mediach społecznościowych.

Po całej akcji nie chowali jednak urazy, ani nie grali pokrzywdzonych. Co więcej, w drużynie panuje bardzo dobra atmosfera. Piłkarze żartowali nawet z trenera, że ten dał im dodatkowy trening, na którym bawili się bardzo dobrze.

Jose Mourinho ma szansę na poprowadzenie… 8-ligowego Marine FC! Wziął udział w losowaniu

Tottenham rozgromił w niedzielę ósmoligowy Marine FC w Pucharze Anglii. „Koguty” nie pozostawiły złudzeń i gładko wygrały 5-0. Dla kibiców gospodarzy spotkanie z drużyną z Premier League było nie lada gratką. Władze klubu zapewniły fanom dodatkową atrakcję.

Już po 24 minutach gry tablica wskazywała wynik korzystny dla gości. Z jednego metra piłkę do bramki Marine zapakował Carlos Vinicius. Sześć minut później dołożył jeszcze drugie trafienie, a dosłownie chwilę po nim z rzutu wolnego pięknie przymierzył Lucas Moura.

W 37. minucie znowu strzelił Carlos. Tym samym Brazylijczyk skompletował hat-tricka. Po przerwie bramkę dołożył jeszcze Alfie Devine ustalając wynik na 5-0.

Możesz poprowadzić klub w sparingu

Mimo sromotnej porażki z Tottenhamem, której oczywiście się spodziewano, władze Marine postanowiły zorganizować dla kibiców pewien konkurs. Łącznie na spotkanie z „Kogutami” sprzedano 20 tysięcy wirtualnych biletów. Każdy nabywca weźmie udział w losowaniu, którego zwycięzca otrzyma szansę poprowadzenia ósmoligowca w przedsezonowym sparingu.

Gest Mourinho

Jedną z osób, które zakupiły wirtualną wejściówkę był także Jose Mourinho! Portugalczyk powiedział o tym na pomeczowej konferencji, jednak dodał, że w przypadku wygranej niestety nie mógłby zasiąść za sterami klubu.

„Kupiłem bilet. Jeśli wygram, nie mogę tego zrobić [poprowadzić Marine — przyp. red.], ponieważ mamy też mamy okres przygotowawczy. Nie sądzę, żebym miał warunki, aby to zrobić. Ale postanowiłem w tym uczestniczyć” – Powiedział szkoleniowiec.

On ZNÓW to zrobił! Genialny 14-latek wciąż niepokonany w FUT Champions

14-letni Anders Vejrgang się nie zatrzymuje! Jeden z najbardziej utalentowanych graczy FIFA na świecie wciąż jest niepokonany w trybie FUT Champions. Jego obecny bilans wynosi 390 zwycięstw oraz 0 porażek.

Znakomity bilans 14-latka w FIFA

Informowanie o kolejnym weekendzie bez porażki u 14-letniego Duńczyka powoli staje się na naszej stronie normą. No ale co zrobić, gdy Anders po raz 13. z rzędu w tej edycji gry FIFA zaliczył weekend bez porażki w trybie FUT Champions. Bilans Duńczyka robi wrażenie, a na horyzoncie nie widać, by miał on w najbliższym czasie doznać porażki.

Czym jest FUT Champions?

Tryb FUT Champions jest przeznaczony dla najlepszych graczy FIFA na świecie. Co tydzień zawodnicy biorą udział w weekendowych zmaganiach, w których mają do rozegrania w sumie 30 meczów, a ich celem jest wygranie jak najwięcej z nich. Rzadko zdarza się, że ktoś jest w stanie wygrać wszystkie 30 meczów, nie odnosząc żadnej porażki. 14-letni reprezentant RB Lipsk jest pod tym względem fenomenem, gdyż ten wyczyn powtórzył w sumie 13 razy.

To, co Duńczyk robi w grze FIFA 21, jest niezwykle zdumiewające. Niestety, ze względu na swój wiek, Anders nie może brać udziału w oficjalnych turniejach organizowanych przez EA. Mimo to należy go umieścić w ścisłej czołówce graczy na świecie.

ZOBACZ: Takim składem gra młody Duńczyk w FUT! Wygrał już 300 meczów

Pojedynek z Polakiem

W zeszłą środę Anders Vejrgang zmierzył się w jednym z turniejów z polski proplayerem – Damianem „Damie” Augustyniakiem. Mimo tego, że Polak od lat znajduje się w czołówce graczy na świecie, nie miał szans w pojedynku z 14-latkiem. Duńczyk rozgromił Polaka 6:1. Reakcja Damiana mówi wszystko:

fot. Anders Vejrgang

18-latek miał nigdy nie stanąć na nogi. W sobotę zaliczył debiut w FA Cup. Ojciec nie krył łez… [WIDEO]]

Piłka nożna zaskakuje właściwie codziennie. Czasami rozgrywają się tak nieprawdopodobne historie, że aż ciężko uwierzyć w ich autentyczność. Do jednej z nich doszło w Anglii, a jej główny bohater przebył bardzo ciężką drogę.

Declan Thompson w wieku 5 lat usłyszał tragiczną wiadomość. Chłopiec miał resztę życia spędzić na wózku. Nigdy więcej miał nie chodzić o własnych siłach, a co dopiero grać w piłkę. Lekarze zdiagnozowali u niego bardzo rzadką chorobę Perthesa, która atakuje dziecięce biodra.

Walczył, jak tylko był w stanie

5-latek nie mógł pogodzić się z wizją porzucenia swojej pasji. Przez 18 miesięcy był przyspawany do wózka inwalidzkiego. Po przejściu szeregu specjalistycznych operacji udało mu się rozpocząć treningi piłkarskie. Najpierw jeszcze na wózku, a później o kulach. Młodzian wciąż wierzył, że jeszcze nadejdzie dzień, gdy wybiegnie na murawę o własnych siłach.

W końcu latem 2020 roku jego sen zaczął się spełniać. 18-letni już Thompson podpisał profesjonalny kontrakt z Sheffield Wednesday, a w sobotę zadebiutował w zespole. Nastolatek wszedł na końcówkę meczu z Exeter w trzeciej rundzie Pucharu Anglii. Mimo że zagrał jedynie 2 minuty było to dla niego niesamowite przeżycie i spełnienie najskrytszego marzenia.

Dumny tata

Debiut Thompsona był wielką chwilą nie tylko dla niego. Na wejście 18-latka na murawę niecierpliwie czekał jego ojciec. Poniżej zamieszczamy nagranie z eksplozją radości taty Thompsona, kiedy jego syn wchodzi na boisko.