Pietuszewski na oku dużego klubu. Grałby w lidze TOP 5

Oskar Pietuszewski od jakiegoś czasu imponuje formą, co przekłada się na potencjalny transfer. Według francuskich mediów młody piłkarz Jagiellonii Białystok znalazł się w orbicie zainteresowań klubu z Ligue 1.

Świetny początek sezonu

Nastolatek ma za sobą znakomite miesiące w barwach Jagiellonii Białystok. W jednym z czołowych zespołów PKO BP Ekstraklasy odgrywa coraz ważniejszą rolę. Dobrą formę potwierdził również w reprezentacji Polski U-21 w spotkaniu ze Szwecją.

Dziennikarze i eksperci są zgodni, że powołanie do seniorskiej kadry to tylko kwestia czasu. Coraz bardziej realny staje się też transfer za granicę. Według doniesień sprzedaż zawodnika może nastąpić latem przyszłego roku.

Zainteresowanie z Francji

Jak informuje francuski portal sport.fr, Oskarem Pietuszewskim interesuje się FC Nantes. Klub należący do Waldemara Kity zamierza w najbliższym czasie powalczyć o utalentowanego pomocnika.

Co ciekawe, francuski zespół obserwuje nie tylko zawodnika Jagiellonii. Na radarze klubu znajduje się również Tomasz Pieńko, inny młody piłkarz z PKO BP Ekstraklasy.

Jagiellonia spokojna

Agent zawodnika, Mariusz Piekarski, niedawno podkreślił, że zimowy transfer nie wchodzi w grę. Jego zdaniem Pietuszewski powinien dokończyć sezon w Polsce i dopiero latem rozważyć zmianę otoczenia.

Zainteresowanie ze strony Francuzów jednak nie słabnie. Jeśli Jagiellonia zdecyduje się na sprzedaż, może liczyć na znaczący zarobek.

Pietuszewski w obecnym sezonie rozegrał 18 oficjalnych meczów w barwach Jagiellonii. Zdobył dwie bramki i zaliczył dwie asysty. Według danych Transfermarkt, jego wartość rynkowa wynosi obecnie osiem milionów euro.

Źródło: Sport.fr

Iordanescu odwołał dzisiejszy trening? Jest reakcja klubu

Zawirowania w Legii Warszawa związane z osobą Edwarda Iordanescu trwają w najlepsze. Według doniesień „Legia.Net”, wtorkowe zajęcia pierwszej drużyny Legii zostały odwołane. Klub ustosunkował się do tych informacji.




W gabinetach Legii Warszawa jest obecnie z pewnością gorąco. Wszystko za sprawą nie tylko ostatnich porażek pierwszego zespołu, ale również działań i zachowania Edwarda Iordanescu. W poniedziałek media poinformowały, jakoby rumuński szkoleniowiec chciał podać się do dymisji, na co nie zgodziły się władze klubu. W tej sprawie miało dojść do spotkania na szczycie władz klubu.

Medialne doniesienia

Kolejne wieści w sprawie sytuacji Edwarda Iordanescu pojawiły się w poniedziałkowy poranek. Na łamach „Legia.Net” pojawił się artykuł, z którego dowiadujemy się, że zaplanowany na wtorek trening został odwołany, a piłkarze otrzymali czas wolny. Następnie zarządzono, że dla wybranych zawodników odbędzie się trening indywidualny. Dodatkowo czytamy, że Iordanescu miał poinformować piłkarzy o swojej gotowości do rezygnacji z pracy.

Reakcja klubu

Do powyższych doniesień portalu „Legia.Net” ustosunkował się rzecznik prasowy Legii Warszawa, który zaprzeczył przedstawionym informacjom. Rzekomo już wcześniej zaplanowano, że wtorek będzie dniem wolnym. Dodatkowo, Iordanescu nie miał nic mówić drużynie o swoim odejściu. Podkreślił również, że nie było żadnej dymisji.





źródło: Legia.Net

Edward Iordanescu chce odejść z Legii! Co na to władze klubu?

Według medialnych doniesień, Edward Iordanescu miał zgłosić władzom Legii swoją chęć zakończenia pracy w stołecznym klubie. Jaka czeka go przyszłość?

Przygoda Edwarda Iordanescu w Legii Warszawa od samego początku nie wygląda zbyt kolorowo. O ile jeszcze na początku udało mu się zrealizować cel, jakim był awans do fazy ligowej europejskich pucharów, o tyle ostatnie tygodnie w wykonaniu Legii są fatalne. Zespół prowadzony przez Rumuna przegrał 3 ostatnie mecze. Poza słabymi wynikami Iordanescu podpadł kibicom swoimi kilkoma nie przemyślanymi decyzjami, jak chociażby wystawienie rezerw na mecz Ligi Konferencji przeciwko Samsunsporowi.




Już od dłuższego czasu w mediach zaczęto spekulować, czy Legia nie powinna pożegnać się z Iordanescu. Doniesienia z ostatnich godzin sugerują, że wkrótce Rumun może zakończyć swoją pracę w Warszawie. Piotr Kamieniecki z „TVP Sport” pisze, że Iordanescu miał zadeklarować gotowość odejścia z klubu, podając się tym samym do dymisji. Co ciekawe, z Kamieniecki pisze, że Legia nie przystała na propozycję swojego szkoleniowca.

– Iordanescu był i jest gotów pożegnać się z pracą w Legii. Klub na razie nie przystał na ofertę szkoleniowca. W tej chwili Rumun ma normalnie pracować, choć nie jest wykluczone, że do czwartkowego meczu z Szachtarem w Lidze Konferencji coś się jeszcze zmieni – pisze Piotr Kamieniecki.

– My także słyszymy, że Iordanescu nie zamierza na siłę trzymać się roli trenera w stołecznym klubie. Rumun jest gotowy na odejście, choć przy Łazienkowskiej wciąż jest pewna wiara w szkoleniowca – dodał dziennikarz.

Nieco wcześniej podobną informację przekazał Piotr Koźmiński z „goal.pl”. To każe nam sugerować, że faktycznie coś może być na rzeczy. W swoim artykule Koźmiński pisze, że Iordanescu zgłosił gotowość rozwiązania kontraktu, argumentując to dobrem drużyny.





źródło: TVP Sport
źródło: goal.pl

Deco o Szczęsnym: „Został z nami za to, co dał Barcelonie”

Dyrektor sportowy FC Barcelony wyjaśnił, dlaczego Wojciech Szczęsny pozostał w drużynie mistrzów Hiszpanii. Portugalczyk przyznał, że Polak zasłużył na nowy kontrakt nie tylko dobrą grą, lecz także postawą w szatni.

Szczęsny po kolejnym udanym meczu

Wojciech Szczęsny rozegrał kolejny bardzo dobry mecz w barwach FC Barcelony. Zespół mistrza Hiszpanii wygrał przed własną publicznością z Gironą 2:1 po golu Ronalda Araujo w 93. minucie.

– Zagraliśmy poniżej naszego poziomu. Ostatni mecz z Sevillą był tragiczny, dziś też zagraliśmy poniżej naszego poziomu – powiedział po spotkaniu były reprezentant Polski.

Deco zdradził kulisy decyzji

W ostatnich dniach na temat Wojciecha Szczęsnego wypowiedział się dyrektor sportowy FC Barcelony, Deco.

– Przedłużyliśmy kontrakt z Wojciechem Szczęsnym za to, co dał nam w poprzednim sezonie, oraz za jego wpływ na szatnię i codzienną dynamikę zespołu. Dlatego został na kolejny rok z opcją przedłużenia na kolejny sezon – przyznał działacz.

Portugalczyk odniósł się też do sytuacji bramkarzy w klubie i decyzji o wypożyczeniu Inakiego Peny.

– Mając czterech bramkarzy, jeden musiał odejść, by grać. Inaki Pena jest młody i mamy do niego duże zaufanie, podobnie jak do Andera Astralagi – dodał Deco.

Dyrektor sportowy Barcelony zdradził również kulisy pozyskania Joana Garcii, który stał się numerem jeden między słupkami po kontuzji Marca-André ter Stegena.

– W tym momencie mamy bramkarzy na światowym poziomie. Od urazu Ter Stegena zaczęliśmy obserwować młodych bramkarzy mogących być teraźniejszością lub przyszłością. Kontuzja Marca sprawiła, że musieliśmy przyspieszyć nasze działania. To uruchomiło alarm. Garcię obserwowaliśmy od dwóch lat. Nie lubię mówić o „okazjach rynkowych”, bardziej chodzi o to, że w odpowiednim momencie jego wola przyjścia do Barcelony była kluczowa. Przychodził przecież z klubu rywalizującego w tym samym mieście, więc decyzja wymagała wielkiej osobowości – podkreślił Deco, cytowany przez fcbarca.com.

Co dalej?

W tym sezonie Wojciech Szczęsny wystąpił w czterech meczach, w których wpuścił osiem bramek. Nadal czeka na pierwsze czyste konto. Łączny bilans Polaka w barwach Barcelony to 34 spotkania, 44 stracone gole i 14 meczów bez straty bramki.

We wtorek FC Barcelona zagra w Lidze Mistrzów z Olympiakosem. Początek spotkania o godz. 18:45. W niedzielę zespół Hansiego Flicka zmierzy się na wyjeździe z Realem Madryt (godz. 16:15).

Źródło: fcbarca.com, sport.pl

Anglicy zachwyceni Mattym Cashem. Jego podanie zrobiło furorę [WIDEO]

Matty Cash znalazł się w centrum uwagi po zwycięstwie Aston Villi z Tottenhamem. Reprezentant Polski popisał się kapitalnym podaniem, które rozpoczęło akcję na wagę trzech punktów. Angielski serwis The Athletic poświęcił mu osobny artykuł, pełen pochwał i… anegdot z szatni.

Z autokaru prosto na czołówki mediów

Po meczu z Tottenhamem piłkarze Aston Villi wracali do Birmingham w świetnych nastrojach. Matty Cash długo nie wychodził z autokaru, co szybko zauważył John McGinn.

– Cashy, wciąż oglądasz swoje podanie? – zażartował kapitan zespołu.

To właśnie to zagranie Polaka rozpoczęło akcję bramkową, która dała Aston Villi zwycięstwo 2:1. Takich podań nie oglądamy często, zarówno w Premier League, jak i w europejskim futbolu.

Była 77. minuta meczu Tottenham – Aston Villa, a na tablicy wyników widniało 1:1. Cash posłał z własnej połowy dalekie, mocne i idealnie wymierzone podanie do Lucasa Digne’a. Francuz od razu zagrał do Emiliano Buendíi, który trafił do siatki. Ta akcja zapewniła ekipie z Birmingham komplet punktów.

– Przykucnął nisko, pochylając głowę nad piłką i przebijając ją. Jego technika przypominała raczej półwolej niż kopnięcie w górę – opisuje The Athletic.

Krytykowali go, a teraz chwalą

Angielski serwis zwraca uwagę, że Cash nie zawsze cieszył się uznaniem wśród kibiców. Wielu sympatyków Aston Villi uważało, że klub potrzebuje prawego obrońcy o większych umiejętnościach. Jednak włodarze drużyny mają inne zdanie, ponieważ od kilku lat nie sprowadzili zawodnika na jego pozycję.

Zadowolenia z formy reprezentanta Polski nie krył też menedżer Unai Emery.

– Cash gra teraz na równym poziomie przez 90 minut. Czasami, gdy grał kilka meczów z rzędu, miał problemy fizyczne i doznawał kontuzji. Teraz utrzymuje bardzo dobrą formę i przez pełne 90 minut gra na równym poziomie. To fantastyczne – stwierdził szkoleniowiec.

Dobre wieści dla reprezentanta Polski

Według The Athletic, wkrótce Matty Cash może przedłużyć kontrakt z Aston Villą. Obecna umowa obowiązuje do czerwca 2027 roku, ale klub ma być gotowy na nowe negocjacje.

Źródło: The Athletic, Przegląd Sportowy Onet

Kibice Legii Warszawa ze specjalną przyśpiewką dla swoich piłkarzy. „Co wy robicie…” [WIDEO]

Legia Warszawa doznała kolejnej porażki. Po meczu z Zagłębiem Lubin piłkarze podeszli do kibiców i usłyszeli od nich kilka gorzkich słów.




Kluby wróciły do gry po przerwie reprezentacyjnej. Pierwszym rywalem Legii Warszawa było Zagłębie Lubin. Spotkanie rozgrywane w Lubinie zakończyło się wygraną gospodarzy wynikiem 3:1. Po tej wygranej Zagłębie wyprzedziło Legię w tabeli Ekstraklasy.

Legia wpadła w ogromny dołek. Porażka z Zagłębiem była trzecią klęską z rzędu. Po 11 meczach w Ekstraklasie Legia ma na swoim koncie tylko 15 punktów. To daje jej 9. miejsce w ligowej tabeli.

Cierpliwość kibiców Legii powoli się wyczerpuje. Po niedzielnej porażce sympatycy stołecznego zespołu odśpiewali przed swoimi piłkarzami specjalną przyśpiewkę: „Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie”.




To nie był udany mecz Piątkowskiego. Samobój, sprokurowany rzut karny i czerwona kartka [WIDEO]

Legia Warszawa przegrała w Lubinie z Zagłębiem 1:3, a fatalny występ zanotował Kamil Piątkowski. Obrońca „Wojskowych” strzelił gola samobójczego, sprokurował rzut karny i obejrzał czerwoną kartkę jeszcze przed przerwą.

Katastrofalny mecz w Lubinie

Kamil Piątkowski nie będzie dobrze wspominał wyjazdowego spotkania z Zagłębiem Lubin. Legia przegrała 1:3, a 25-letni obrońca miał udział przy dwóch bramkach rywali i wyleciał z boiska po nieco ponad 40 minutach gry.

W 32. minucie Piątkowski próbował przeciąć podanie Marcela Reguły, lecz niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki. Kilka minut później jego sytuacja jeszcze się pogorszyła.

W 43. minucie zablokował ręką strzał Jakuba Dziewiatowskiego, za co sędzia podyktował rzut karny i pokazał mu czerwoną kartkę. Jedenastkę pewnie wykorzystał Leonardo Rocha, a Zagłębie prowadziło do przerwy 2:0.

Dobry początek oraz szybki upadek

Piątkowski wrócił do Polski pod koniec sierpnia. Legia zapłaciła za niego 1,5 mln euro, pozyskując go z Salzburga. Początek miał udany, ponieważ dobrze zaprezentował się w meczach z Radomiakiem i Rakowem, zbierając pozytywne opinie.

28 września nabawił się jednak kontuzji w starciu z Pogonią Szczecin. Problemy zdrowotne wykluczyły go z meczów z Samsunsporem i Górnikiem. W trakcie przerwy reprezentacyjnej defensor doszedł do pełni sił, dlatego Edward Iordanescu ponownie postawił na niego w spotkaniu z Zagłębiem.

Legia bez punktów

Legioniści po błędach Piątkowskiego nie zdołali odrobić strat. Gospodarze dołożyli trzeciego gola po przerwie i pewnie wygrali 3:1. Dla Piątkowskiego był to najtrudniejszy mecz od momentu powrotu do Ekstraklasy.

Źródło: CANAL+ SPORT

Były piłkarz Juventusu zakończył karierę w wieku 25 lat. Teraz pracuje na budowie

Jeszcze kilka lat temu trenował z Cristiano Ronaldo w Juventusie. Dziś Cendrim Kameraj ma 25 lat i nie gra już w piłkę. Były zawodnik „Starej Damy” rozpoczął pracę na budowie, a jego nagranie z nowego miejsca pracy stało się hitem internetu.

Z Juventusu na budowę

Jeszcze kilka lat temu Cendrim Kameraj trenował u boku Cristiano Ronaldo w Juventusie. Mimo wysiłku jego kariera nie potoczyła się tak, jak oczekiwano. Jako 25-latek odwiesił buty na kołku i wylądował na budowie.

Kameraj był w przeszłości uznawany za duży talent europejskiego futbolu. O jego usługi walczyły reprezentacje Szwajcarii oraz Kosowa. Jego potencjał dostrzegli także europejscy giganci.

W połowie 2017 roku skrzydłowy przeniósł się do akademii Juventusu. Spędził tam dwa lata. Próbował wspinać się po szczeblach juniorskich, jednak nigdy nie przebił się na szczyt.

Krótkie wspomnienie z Cristiano Ronaldo

Największym osiągnięciem Kameraja były treningi z pierwszym zespołem Juventusu. Trenował wtedy między innymi z Cristiano Ronaldo. Na TikToku pochwalił się wspólnym zdjęciem z portugalską gwiazdą. Kariery na jego miarę jednak nie zrobił.

Na początku 2019 roku piłkarz zmienił klub. Trafił do Lugano, ale tam również nie spełnił oczekiwań. W następnych latach grał w SC Kriens, KF Dukagjini i Zug 94.

W 2024 roku postanowił więc zakończyć karierę piłkarską. Kilka dni temu Kameraj pochwalił się zmianą zawodu. Wszystko wskazuje na to, że były piłkarz Juventusu rozpoczął pracę w budownictwie.

Źródło: X, Meczyki.pl

UEFA odrzuciła wniosek Eintrachtu Frankfurt. Kibice nie pojadą na mecz z Napoli

Eintracht Frankfurt nie rozegra wyjazdowego meczu Ligi Mistrzów z Napoli na neutralnym terenie. UEFA odrzuciła wniosek niemieckiego klubu, który domagał się zmiany miejsca spotkania po tym, jak lokalne władze w Neapolu zakazały wstępu kibicom gości na Stadio Diego Armando Maradony.

UEFA nie zgodziła się na zmianę miejsca meczu

Spotkanie Napoli – Eintracht Frankfurt w czwartej kolejce fazy zasadniczej Ligi Mistrzów odbędzie się 4 listopada w Neapolu. Prefekt miasta zakazał sprzedaży około 2500 biletów dla kibiców gości, powołując się na kwestie bezpieczeństwa.

W odpowiedzi niemiecki klub wystąpił do UEFA z wnioskiem o rozegranie meczu na neutralnym stadionie lub przy pustych trybunach. Argumentował to „niedociągnięciami w zakresie bezpieczeństwa i organizacji” na obiekcie włoskiego klubu.

– Podejście związków krajowych do meczów wysokiego ryzyka stało się realnym problemem dla europejskiej kultury kibicowskiej i integralności europejskich rozgrywek klubowych. To niedopuszczalne, że w większości miejsc kibice gości są mile widziani, pomimo poważnych wyzwań, podczas gdy w innych kibice gości są po prostu wykluczani przez władze pomimo identycznych okoliczności i ryzyka – przekazał członek zarządu Eintrachtu, Philipp Reschke.

Rosnąca liczba zakazów wstępu

Eintracht zwrócił uwagę, że od pierwszego zakazu udziału kibiców gości w Neapolu w 2023 roku w europejskich rozgrywkach odnotowano już 15 podobnych przypadków.

Klub podkreśla, że takie decyzje wpływają negatywnie nie tylko na atmosferę meczów, ale także na sportową rywalizację.

– Przepisy UEFA nie zapewniają jeszcze klubom, które są jednostronnie dotknięte oficjalnymi zakazami wstępu na stadiony, żadnych środków przeciwdziałania. Zmiana będzie możliwa tylko wtedy, gdy kluby będące gospodarzami będą współodpowiedzialne za oficjalne ograniczenia w przyszłości. W ten sposób dbanie o kwestie bezpieczeństwa nie będzie już jednostronnie dyskryminować kibiców i drużyny gości – zaznaczył Reschke.

UEFA poinformowała, że analizuje rosnącą liczbę podobnych przypadków i rozważa zmianę przepisów. Jednocześnie federacja przypomniała, że decyzje dotyczące bezpieczeństwa należą do władz lokalnych.

Problem nie tylko we Włoszech

Kwestia ograniczeń dla kibiców gości dotyczy coraz większej liczby klubów. W czwartek Aston Villa poinformowała, że sympatycy Maccabi Tel Awiw nie zostaną wpuszczeni na mecz Ligi Europy 6 listopada. Powodem były obawy policji o bezpieczeństwo publiczne w związku z potencjalnymi protestami.

Dzień później premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer stwierdził jednak, że kibice izraelskiej drużyny nie powinni być wykluczani. Dodał, że mecz w Birmingham powinien odbyć się z ich udziałem.

UEFA w oficjalnym komunikacie podkreśliła z kolei, że chce, aby kibice mogli podróżować i wspierać swoje drużyny. Federacja zaznaczyła także, że mecze muszą odbywać się w bezpiecznym, chronionym i przyjaznym otoczeniu. Dodała również, że „władze lokalne pozostają odpowiedzialne za decyzje dotyczące bezpieczeństwa meczów rozgrywanych na ich terytorium”.

Źródło: UEFA, PAP

Miał trafić do Lecha za grube miliony. Teraz przeniesie się do ligi TOP 5

Ibrahim Diabate najprawdopodobniej pożegna się wkrótce ze szwedzkim GAIS. Napastnik, który latem znalazł się na liście życzeń Lecha Poznań, przyznał w rozmowie z portalem topmercato.com, że jego celem są przenosiny do Ligue 1.

Lech miał go na radarze

Lech Poznań przez wiele miesięcy poszukiwał napastnika, który mógłby zagwarantować drużynie regularne bramki. Ostatecznie klub sięgnął po Yannicka Agnero z Halmstads BK, bijąc przy tym rekord transferowy. Pozyskanie Iworyjczyka kosztowało 2,3 miliona euro, jednak jego występy do tej pory nie zachwycają. 22-latek zagrał w niebiesko-białych barwach sześć razy i nie wyróżnił się niczym szczególnym.

Tymczasem w tej samej lidze błyszczy inny zawodnik z Wybrzeża Kości Słoniowej. Ibrahim Diabate w barwach GAIS zdobył w trwającym sezonie już 17 bramek i stał się jednym z najgorętszych nazwisk na skandynawskim rynku.

Jak ujawnił sam piłkarz, jego przygoda w Szwecji dobiega końca. W rozmowie z topmercato.com zdradził, że był bliski przeprowadzki już latem, gdy interesowały się nim kluby z Ligue 1.

– Rozmawiałem nawet z zarządem Le Havre. Miało się udać, ale ostatecznie się nie udało. Taka jest piłka nożna. Kontynuowałem pracę, pojawiły się inne możliwości i tyle. Auxerre ze swojej strony było w bezpośrednim kontakcie z klubem – tłumaczył snajper.

Zawodnik przyznał też, że francuski kierunek kusi go nie tylko sportowo, ale i językowo.

– Poza tym mówię po francusku. Miałbym wiele atutów w adaptacji; tak, bardzo by mi się to podobało. Nie ma konkretnego klubu; interesuje mnie liga. To bardzo dobra liga. Mam lekką preferencję do Francji, ze względu na język, który ułatwiłby mi adaptację. Zobaczymy też, jakie projekty sportowe zostaną zaprezentowane. To dla mnie bardzo ważne. […] Do okna transferowego jeszcze sporo czasu. Zobaczymy, co się wydarzy – dodał.

Lech odpuścił przez cenę

W letnim oknie transferowym Lech faktycznie rozważał sprowadzenie Diabate, jednak temat szybko upadł. GAIS oczekiwał za swojego napastnika około 2,5 miliona euro, co w Poznaniu uznano za zbyt wysoką kwotę.

Źródło: topmercato.com, transfery.info

„Najgorszy trener, z jakim współpracowałem”. Były zawodnik Cracovii przejechał się po Probierzu

Mathias Hebo Rasmussen ostro wypowiedział się o Michale Probierzu. W rozmowie z duńskim Viaplay były piłkarz Cracovii przyznał, że współpraca z polskim szkoleniowcem była dla niego wyjątkowo trudna i rozczarowująca.

Duńczyk nie gryzł się w język

Michał Probierz od kilku miesięcy pozostaje bez pracy po rozstaniu z reprezentacją Polski. Media nie dają jednak o nim zapomnieć. Tym razem za sprawą wypowiedzi byłego podopiecznego. Mathias Hebo Rasmussen, który współpracował z Probierzem w Cracovii w sezonie 2021/2022, w wywiadzie dla Viaplay nie zostawił na nim suchej nitki.

– Mówiąc wprost, to prawdopodobnie najgorszy trener, jakiego kiedykolwiek miałem pod względem taktycznym. Jego zarządzanie drużyną również było beznadziejne. Nie dogadywałem się z nim dobrze. To staroświecki trener – przyznał 30-letni pomocnik, cytowany przez „Przegląd Sportowy”.

Wypowiedź Duńczyka odbiła się szerokim echem, ponieważ dotyczy szkoleniowca, który jeszcze niedawno prowadził reprezentację Polski. Rasmussen nie krył zdziwienia, gdy usłyszał o jego nominacji na selekcjonera.

– Kiedy ja i Otar Kakabadze, który jest jedyną osobą, która pozostała z moich czasów, zobaczyliśmy, że został trenerem reprezentacji Polski, poważnie myśleliśmy, że to ukryta kamera – wspomniał zawodnik Lyngby.

Rasmussen trafił do Cracovii latem 2021 roku i spędził pod wodzą Probierza zaledwie kilka miesięcy. Ich współpraca zakończyła się jeszcze w rundzie jesiennej tamtego sezonu.

W barwach „Pasów” Rasmussen rozegrał 41 spotkań, w których zdobył trzy bramki i zanotował dwie asysty. Po odejściu z Polski wrócił do ojczyzny, gdzie z czasem został kapitanem Lyngby.

Źródło: Viaplay, PS Onet

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.