Kuriozalna wpadka przed meczem Irlandia – Szwecja. Zagrali hymn jednego z największych rywali [WIDEO]

Tuż przed rozpoczęciem spotkania eliminacji do żeńskiego EURO U19 doszło do sytuacji, która wprawiła kibiców w osłupienie. Zamiast irlandzkiego hymnu organizatorzy odtworzyli „God Save The King”.

Wpadka przy hymnie

Eliminacje do mistrzostw Europy U19 ruszyły na dobre, a reprezentacja Polski znakomicie rozpoczęła rywalizację od wygranej 3:0 z Bułgarią. W drugim meczu tej samej grupy Irlandia podejmowała Szwecję. Mecz zapowiadał się ciekawie, jednak już przed pierwszym gwizdkiem uwaga fanów skupiła się na zupełnie czymś innym.

Podczas tradycyjnej prezentacji drużyn i przygotowań do odśpiewania hymnów organizatorzy zaliczyli poważną pomyłkę. Irlandzkie piłkarki stanęły do własnego hymnu, lecz z głośników popłynęła brytyjska pieśń „God Save The King”. Reakcja kibiców była natychmiastowa, a gwizdy z trybun dało się słyszeć nawet na transmisji.

Wpadka organizatorów wywołała spore zamieszanie, lecz mecz ostatecznie ruszył zgodnie z planem. Irlandia próbowała szybko zapomnieć o niecodziennym incydencie, jednak na boisku nie zdołała odwrócić losów spotkania. Szwedki wygrały 3:1 i sięgnęły po komplet punktów.

Reprezentacja Irlandii swoje kolejne spotkanie rozegra w sobotę z Polską.

Źródło: X, meczyki.pl

Kibice Rakowa odpowiedzieli Papszunowi. Popisali jego mural w Częstochowie

Po deklaracji Marka Papszuna, że chce jak najszybciej objąć Legię Warszawa, w Częstochowie zawrzało. Kibice Rakowa wyrazili swoje rozczarowanie wprost, dopisując wymowny komentarz na muralu poświęconym trenerowi.

Otwarte stanowisko Papszuna zmieniło wszystko

Jeszcze tydzień temu Marek Papszun zachowywał powściągliwość. Podkreślał, że wciąż prowadzi Raków i nie zna swojej przyszłości. W trakcie konferencji prasowej przed meczem z Rapidem Wiedeń jego ton był jednak zupełnie inny. Trener oznajmił, że on sam chce pracować w Legii, a stołeczny klub widzi w nim pierwszego kandydata na stanowisko.

Dla kibiców Rakowa deklaracja szkoleniowca była jak uderzenie w fundament wspólnej historii. Papszun to twórca największych sukcesów klubu. W 2023 roku wprowadził „Medalików” na szczyt Ekstraklasy i do fazy grupowej europejskich pucharów, dlatego fani liczyli, że zostanie przynajmniej do końca sezonu.

Sygnał wysłany przez Papszuna zaskoczył częstochowskie środowisko. Właściciel klubu Michał Świerczewski szybko zaznaczył, że nie będzie negocjować pod presją czasu. Jego wpis jasno sugerował, że rozmowy z Legią nie będą formalnością.

Kibice nie wytrzymali

Najbardziej emocjonalnie zareagowali sympatycy Rakowa. Na muralu upamiętniającym sukcesy Papszuna pojawił się napis: „Mogłem być legendą – Marek Papszun”.

Kibice czują się zwyczajnie zawiedzeni. Dla wielu z nich moment odejścia, a zwłaszcza sposób komunikacji, są nie do zaakceptowania.

Raków zagra dzisiaj u siebie z Rapidem Wiedeń w ramach Ligi Konferencji. Czas pokaże, czy Legia wyciągnie Papszuna z Częstochowy.

Źródło: Jarosław Kłak

Fot. Jarosław Kłak

Fani BVB reagują na pomysł gry w Miami. Oberwało się władzom ligi… hiszpańskiej

Kibice Borussii Dortmund wykorzystali mecz Ligi Mistrzów z Villarrealem, by w wyjątkowo ostrych słowach zaprotestować przeciwko przenoszeniu ligowych spotkań za granicę. Transparenty na Żółtej Ścianie mierzyły zarówno w La Ligę, jak i hiszpańską federację.

Żółta Ściana z mocnym przekazem

Jeszcze kilka tygodni temu Villarreal i FC Barcelona byli o krok od rozegrania historycznego starcia ligowego w Miami. La Liga, prowadzona przez Javiera Tebasa, promowała ten pomysł jako szansę na komercyjny rozwój. Hiszpańska federacja i UEFA wyraziły zgodę, choć Aleksander Ceferin zaznaczał, że „mecze ligowe powinny odbywać się na ojczystej ziemi”.

Po fali krytyki, protestach klubów i symbolicznym opóźnianiu meczów 9. kolejki La Liga plan upadł. Organizatorzy uznali, że „niepewna sytuacja” uniemożliwia dopięcie wydarzenia w USA. Sprawa jednak odcisnęła swoje piętno na całym środowisku.

Bundesliga od lat stoi twardo na stanowisku, że nie wyjedzie z meczami za granicę. Hans-Joachim Watzke podkreślał we wrześniu, iż „dopóki stoi na czele DFL, nie będzie meczów poza Niemcami”. Kibice Borussii Dortmund przypomnieli o tym w swoim stylu.

Przed starciem z Villarrealem na trybunie Südtribüne pojawiły się trzy transparenty. Przekaz był bezkompromisowy: „Dom jest tam, gdzie twoje serce. Sprzeciw wobec meczów za granicą. Jć La Liga, jć RFEF.”

Pierwszy mecz TOP5 poza Europą już w kalendarzu

Hiszpański projekt upadł, ale futbol i tak stanie przed precedensem. W lutym Serie A rozegra pierwszy ligowy mecz poza Europą. Starcie Milanu z Como odbędzie się w Australii. Nie chodzi tym razem o względy marketingowe, lecz o kolizję terminu z ceremonią otwarcia zimowych igrzysk, których gospodarzem będzie Mediolan.

Źródło: X, Weszlo.com

Lech chce pobić rekord Ekstraklasy. To musi się stać, żeby wykupili Palmę

Luis Palma może zostać najdrożej wykupionym piłkarzem w historii Ekstraklasy. Lech Poznań zamierza uruchomić klauzulę Celticu, jednak aby sfinalizować operację wartą 4 mln euro, musi spełnić trzy kluczowe warunki.

Palma zachwyca, ale wyzwanie finansowe jest ogromne

25-letni skrzydłowy szybko stał się najjaśniejszym punktem Lecha. Sześć goli i sześć asyst to nie tylko liczby, ale też potwierdzenie, że reprezentant Hondurasu pasuje do stylu drużyny. Wypożyczenie z Celticu Glasgow wygasa latem, ale umowa zawiera opcję wykupu.

Kwota, o której informowały Goal.pl i Meczyki.pl, robi wrażenie – 4 mln euro. Jeśli Lech ją zapłaci, pobije transferowy rekord Ekstraklasy, należący obecnie do Legii Warszawa, która sprowadziła Miletę Rajovicia za około 3 mln euro.

Rekord klubu z Poznania również musiałby zostać poprawiony, ponieważ dotychczas najdroższym zakupem był Yannick Agnero (2,3 mln euro plus bonusy).

Władze Lecha nie mają jednak wątpliwości, że Palma zasługuje na inwestycję.

– Na dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że Palmę trzeba wykupić – czytamy na Meczyki.pl.

Klub widzi dwa możliwe scenariusze: pozostawienie skrzydłowego przy Bułgarskiej lub sprzedaż za duży zysk po świetnym sezonie.

Problemem pozostają finanse. Aby Lech mógł pozwolić sobie na transfer za 4 mln euro, musi wykonać trzy kroki:

  • Awans do fazy play-off Ligi Konferencji Europy i dotarcie w niej jak najdalej.
  • Zapewnienie sobie gry w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.
  • Sprzedaż jednego z wychowanków.

Źródło: Meczyki.pl, Goal.pl

Brzęczek wraca do tematu zwolnienia z kadry. „Na EURO wyszlibyśmy z grupy”

Jerzy Brzęczek wrócił myślami do przeszłości i odniósł się do decyzji o swoim zwolnieniu z reprezentacji Polski. W rozmowie z TVP Sport podkreślił, że z nim u sterów kadra osiągnęłaby lepszy rezultat na EURO.

Brzęczek pewny swoich racji

Brzęczek został odsunięty od pracy z kadrą na początku 2021 roku. W jego miejsce zatrudniono Paulo Sousę, który miał pięć meczów, aby przygotować drużynę do przełożonych mistrzostw Europy.

Portugalczyk uzyskał przyzwoity bilans przed turniejem, jednak na samym EURO sytuacja wyglądała znacznie gorzej. Polska zdobyła zaledwie punkt, przegrywając ze Słowacją i Szwecją oraz remisując z Hiszpanią.

Zdaniem Brzęczka taki scenariusz nie miałby miejsca, gdyby on został u sterów kadry.

– Szczerze, gdybyśmy pojechali na mistrzostwa Europy, myślę, że wyszlibyśmy z grupy. Ale to byłoby dla mnie za mało. I tak to by nie było doceniane. Zwróćcie uwagę, że selekcjoner Paulo Sousa zdobył jeden punkt i wrócił, jakbyśmy zdobyli mistrzostwo Europy. Była narracja, że wspaniale graliśmy. Wyobraźcie sobie sytuację, że ja wracam z jednym punktem – stwierdził.

Brzęczek porównał presję pracy selekcjonera do sytuacji Kazimierza Górskiego.

– Praca selekcjonera jest specyficzna. Historia to pokazuje. Najwybitniejszy polski trener, Kazimierz Górski, który zdobywał srebrny medal w Montrealu, został zwolniony i skrytykowany. To pokazuje, jakie są emocje, jak musisz być przygotowany i jak do tego podchodzić – podsumował.

Selekcjoner U21 zdaje sobie sprawę, że jego druga szansa może nigdy nie nadejść, ale wierzy w inny scenariusz. Podkreślił, że ma nadzieję ponownie objąć pierwszą reprezentację.

Na razie jednak doskonale się spisuje w roli selekcjonera młodzieżówki, gdzie w eliminacjach uzyskał komplet wygranych, pokonując m.in. Włochów (2:1), czy Szwedów (6:0).

Źródło: TVP Sport

Dziennikarz się nie hamował ws. Papszuna. „Czułbym się podle jako kibic Rakowa”

Marek Papszun jest już po słowie z Legią Warszawa, a rozmowy między klubami trwają. Piotr Koźmiński z Goal.pl uważa, że sympatycy Rakowa mają pełne prawo czuć się rozgoryczeni zachowaniem szkoleniowca.

Legenda Rakowa może odejść

Papszun zbudował w Częstochowie projekt, który odmienił klub. Pod jego wodzą Raków sięgnął po mistrzostwo Polski, dwa Puchary Polski i dwa Superpuchary. Dlatego wielu kibiców było przekonanych, że trener zostanie w klubie na dłużej. Zwłaszcza że w ostatnich latach stał się symbolem rozwoju Medalików.

Tymczasem coraz głośniej mówi się o jego możliwych przenosinach do Legii. Według informacji Meczyki.pl strony dogadały najważniejsze warunki, a Papszun czeka jedynie na porozumienie klubów. Legia chce sfinalizować przenosiny jak najszybciej, natomiast Raków oczekuje wysokiej rekompensaty.

Koźmiński rozumie reakcję kibiców

Dla sympatyków Rakowa ta sytuacja jest szczególnie trudna. Chodzi nie tylko o stratę trenera, ale także o moment, w którym miałaby ona nastąpić.

– Gdybym był kibicem Rakowa, czułbym się podle. Nie odbierajmy tego, co zrobił dla klubu. Wiemy, że Marek Papszun jest z Warszawy i Legia prędzej czy później była mu pisana. Natomiast czas z punktu widzenia kibica Rakowa jest bardzo słaby – mocny cios dla Medalików ze strony Legii – powiedział Piotr Koźmiński na kanale Meczyki.

Raków zajmuje obecnie czwartą pozycję w tabeli. Legia natomiast znajduje się na 11. lokacie. Potencjalnym następcą Papszuna w Medalikach miałby zostać trener Tomczyk z Polonii Bytom.

Źródło: Meczyki.pl

Nowa afera w PZPN. Dziennikarz ujawnił pilnie strzeżony dokument

Umowa pomiędzy PZPN a Publicon Sport była przez lata owiana tajemnicą. Teraz została jednak ujawniona w reportażu TVN24. Z dokumentów wynika, że federacja znalazła się w niezwykle niekorzystnym położeniu, a wewnątrz związku narasta wobec tego otwarty konflikt.

Umowa, której PZPN nie może wypowiedzieć

Współpraca PZPN z Publicon Sport trwa od sierpnia 2022 roku. Spółka zajmuje się obsługą umów sponsorskich reprezentacji i związku. Jej współwłaścicielem jest Radosław Tadajewski, biznesmen kojarzony z rządem Prawa i Sprawiedliwości. Umowę podpisano na pięć lat, a szczegóły od początku były pilnie strzeżone. Ujawniono je dopiero w materiale Artura Warcholińskiego dla TVN24.

Treść dokumentu wywołała ogromne poruszenie. PZPN nie ma prawa wypowiedzieć tej umowy, co stawia federację w pozycji całkowitej zależności od pośrednika. Ponadto musi gwarantować Publiconowi co najmniej 4,4 mln zł rocznie z tytułu sprzedaży licencji i nowych produktów. Związek musi wypłacać te środki nawet wtedy, gdy realne wpływy będą o wiele mniejsze.

Kolejnym elementem, który wstrząsnął środowiskiem, jest zapis o prowizjach. Publicon otrzymuje je również od umów, przy których nie uczestniczył. Chodzi o sponsorów tak dużych jak Biedronka, Tarczyński, Fakro, Kompania Piwowarska, Maspex czy InPost.

Najbardziej kontrowersyjny jest jednak automatyczny zapis o przedłużeniu współpracy. Jeśli do 31 stycznia 2026 roku PZPN nie podejmie żadnych działań, umowa odnowi się na kolejnych pięć lat. Dopiero wówczas obowiązywałaby do 2032 roku.

Narastające napięcie i nerwowe reakcje

Informacje ujawnione przez TVN24 wywołały burzę wewnątrz federacji. Podczas posiedzeń zarządu większość jego członków była za zakończeniem współpracy, choć część działaczy opowiadała się za jej przedłużeniem.

Z relacji świadków (w weszlo.com – przyp. red.) wynika, że wyjątkowo nerwowo reagował Henryk Kula, były wiceprezes PZPN ds. organizacyjno-finansowych. To właśnie jego podpis znajduje się na umowie.

Sytuacja może przerodzić się więc w wewnętrzny konflikt na pełną skalę.

„Nikt w PZPN nie pyta już, czy dojdzie do starcia, tylko kto wyjdzie z niego w jednym kawałku” – czytamy.

Kolejne kroki

Sprawą zajmie się Komisja Rewizyjna kierowana przez Tomasza Salskiego. To ona ma ocenić charakter nieprawidłowości oraz przygotować rekomendacje. Deklarowane weto wobec przedłużenia umowy może zostać zgłoszone dopiero na styczniowym posiedzeniu zarządu PZPN.

Warto dodać, że Cezary Kulesza stracił część swoich dotychczasowych sojuszników. Mieczysław Golba i Maciej Mateńko nie dostali się do zarządu w wyniku decyzji Walnego Zgromadzenia. W związku tym prezes może mieć ograniczone pole manewru.

Źródło: TVN24, Sport.pl, Weszło

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.