Dušan Tadić odrzucił Crveną zvezdę. Serbski gwiazdor nie zagra z Lechem

Ku rozczarowaniu kibiców w ojczyźnie Dušan Tadić powiedział „nie” Crvenej zvezdzie i obrał kierunek na Zjednoczone Emiraty Arabskie. 36-letni skrzydłowy w najbliższych dniach podpisze lukratywny kontrakt z Al-Wahda.

Miliony zamiast powrotu do domu

Po dwóch udanych sezonach w barwach Fenerbahçe Dušan Tadić opuszcza turecką Süper Lig. Doświadczony reprezentant Serbii, mimo upływu lat, utrzymał w Stambule imponującą formę, dlatego nie brakowało klubów chętnych do jego zakontraktowania. Wśród nich znalazła się Crvena zvezda, która marzyła o sprowadzeniu swojego wychowanka z powrotem na Marakanę.

Serbscy kibice liczyli, że ulubieniec trybun zakończy piłkarską karierę w ojczyźnie. Jednak Tadić podjął inną decyzję, odrzucając ofertę mistrza kraju. W efekcie na doświadczonego skrzydłowego spadła fala krytyki w serbskich mediach i internecie.

Jak donosi portal nogomania.com, przełom nastąpił w ostatniej chwili, gdy do Tadicia wpłynęła propozycja ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Al-Wahda zaoferowała kontrakt wart dziesięć milionów euro, obowiązujący do czerwca przyszłego roku z opcją przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy. Taka oferta okazała się zbyt kusząca, by z niej zrezygnować.

Al-Wahda, która zakończyła miniony sezon na trzecim miejscu w emirackiej ekstraklasie, buduje zespół z ambicjami walki o tytuł. W jej składzie są już m.in. Gerónimo Rivera, Lucas Vera, Jadsom czy Rúben Amaral, jednak to Tadić ma pełnić rolę lidera i największej gwiazdy drużyny.

Źródło: nogomania.com., transfery.info

Poważny wypadek na Tour de Pologne. Rafał Majka uczestnikiem kraksy [WIDEO]

Trzeci etap Tour de Pologne przyniósł dramatyczne sceny. W wyniku groźnego wypadku z rywalizacji odpadł Filippo Baroncini, który doznał poważnych obrażeń. Uczestnikiem kraksy był także Rafał Majka.

Upadek na zakręcie

Tegoroczna edycja Tour de Pologne dostarcza emocji nie tylko sportowych, ale niestety również dramatycznych. Trzeci etap kolarskiego wyścigu zakończył się bardzo niebezpiecznym wypadkiem, w którym udział brało kilku zawodników, w tym Rafał Majka oraz Filippo Baroncini.

Na jednym z zakrętów, tuż przed końcem etapu, z trasy wypadli m.in. Majka, Paul Lapeira i Baroncini. Najbardziej ucierpiał Włoch, który spadł do przydrożnego rowu i stracił przytomność. Natychmiastową pomoc zapewniły mu służby medyczne obecne na miejscu.

Jak przekazał Czesław Lang, Baroncini został przetransportowany do szpitala. Niestety, kilka godzin później zespół UAE Team Emirates poinformował o poważnych obrażeniach, jakich doznał ich kolarz.

– Niestety, Filippo Baroncini został poważnie ranny w wypadku na trzecim etapie Tour de Pologne. Doznał licznych obrażeń twarzy, łącznie ze złamaniem kręgu szyjnego, złamaniami kości twarzy i obojczyka. Jest teraz pod opieką w szpitalu – czytamy w oświadczeniu.

Wypadek oznacza koniec udziału Baronciniego w tegorocznym wyścigu. 24-latek w najbliższych dniach będzie przebywać w szpitalu, gdzie rozpocznie proces powrotu do zdrowia.

Rafał Majka kontynuuje rywalizację i po czterech etapach plasuje się na dziewiątej pozycji w klasyfikacji generalnej. Do lidera wyścigu, Paula Lapeiry, traci obecnie 14 sekund.

Źródło: Eurosport, meczyki.pl

Lewandowski zrezygnował ze zgrupowania dla premii w Barcelonie? Nurtujące doniesienia hiszpańskich mediów

Interesujące plotki pojawiły się ostatnio w hiszpańskich mediach. Na ich podstawie możemy wysnuć wniosek, że Robert Lewandowski zagrał w ostatniej kolejce minionego sezonu LaLiga tylko po to, aby powalczyć o swoją premię.




Pod koniec poprzedniego sezonu Robert Lewandowski nabawił się delikatnej kontuzji. Z tego powodu ominął kilka meczów FC Barcelony. Polak wrócił jednak na 3 ostatnie kolejki sezonu LaLiga i zagrał nawet w ostatniej kolejce, kiedy Barca była już pewna mistrzostwa Hiszpanii. Z perspektywy polskiego kibica była to o tyle szokująca sytuacja, gdyż Lewandowski postanowił nie przyjeżdżać na czerwcowe zgrupowanie reprezentacji Polski, tłumacząc to trudami długiego sezonu.

Medialne domysły

Dziś Michał Gajdek przytacza informację, która pojawiła się ostatnio w hiszpańskich mediach. Według tych informacji, jeden z zawodników FC Barcelony miał zgarnąć premię za zdobycie gola w ostatniej kolejce LaLiga ostatniego sezonu. W owym meczu Barca wygrała 3-0 z Athletikiem Bilbao, a 2 bramki strzelił Robert Lewandowski, a 1 dołożył Dani Olmo. Jeśli doniesienia są prawdziwe, to premię zdobył albo Lewandowski albo Olmo.




Wszystkie powyższe informacje należy traktować jedynie w ramach domysłów. Jednak jeśli okazałoby się to prawdą, to polscy kibice mogliby dojść do wniosku, że Lewandowski wolał zagrać dla FC Barcelony i powalczyć o premię niż przyjechać na zgrupowanie reprezentacji Polski.

Lech Poznań gotowy na Crveną zvezdę. „Względem początku sezonu poprawiliśmy się w niemal każdym aspekcie”

Lech Poznań już dziś zmierzy się z Crveną zvezdą w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Mistrz Polski nie uchodzi za faworyta tego starcia, ale trener Niels Frederiksen zapewnia, że jego zespół jest gotowy na każde rozwiązanie taktyczne rywala.

Czas na mecz sezonu?

Starcie Lecha z mistrzem Serbii to bez wątpienia jedno z najtrudniejszych wyzwań Kolejorza w ostatnich latach. Przed pierwszym gwizdkiem trener Niels Frederiksen przyznał, że rywal ma atuty, ale nie jest zespołem bez słabości.

– To bardzo silna drużyna, mają wielu dobrych zawodników, szczególnie ofensywnych, z dużą indywidualną jakością. Myślę jednak, że mamy możliwość, aby ich zranić, bo mają swoje słabe strony. Jest to mocny i doświadczony zespół, obyty w europejskich rozgrywkach, dlatego też spodziewamy się, że mecz będzie bardziej polegał na kontroli i nie będzie to szczególnie szalone spotkanie – zaznaczył szkoleniowiec Lecha.

Frederiksen odniósł się także do potencjalnej strategii Crvenej zvezdy. W ostatnich meczach Ekstraklasy drużyny rywalizujące z Kolejorzem często decydowały się na intensywny pressing. Trener z Danii nie ma jednak pewności, że Serbowie obiorą tę samą taktykę.

– Są plusy i minusy tego, że rywal gra wysokim pressingiem. Niektóre drużyny stosowały go przeciwko nam w tym sezonie i wolimy, żeby tak było, bo wówczas łatwiej się przebić z atakiem niż wtedy, kiedy rywal broni nisko. Jeśli zespoły, z którymi graliśmy były tak zadowolone z pressingu, dlaczego nie kontynuowały go w drugich połowach? Możliwe, że nie starczyło im sił, by robić to przez cały mecz. Nie jestem jednak przekonany, że Crvena zvezda zagra wysokim pressingiem. Mogą liczyć na remis przed meczem na własnym stadionie. Tak czy inaczej, będziemy przygotowani – zapewnił.

Szkoleniowiec nie ukrywa, że drużyna wciąż szuka optymalnej formy. Mimo tego widzi wyraźny postęp.

– Myślę, że względem początku sezonu poprawiliśmy się w niemal każdym aspekcie, ale szczerze mówiąc, nie jesteśmy jeszcze na poziomie, na którym oczekuję, że będziemy za miesiąc lub dwa. Wkomponowaliśmy w zespół wielu nowych zawodników. Widzimy, że zostało jeszcze kilka kroków, by być tam, gdzie chcielibyśmy być. Z meczu na mecz widzę jednak postęp. Fizycznie też nie prezentujemy się jeszcze tak, jak byśmy chcieli, ale też wygląda to coraz lepiej. Nie jesteśmy jeszcze gotowi na sto procent, ale mam nadzieję, że jutro uda nam się tak zagrać – ocenił Frederiksen.

Początek spotkania Lech Poznań – Crvena zvezda zaplanowano na dziś, godz. 20:30. Na stadionie w stolicy Wielkopolski przewidziano komplet widzów.

Źródło: Lech Poznań

Jan Urban o powrocie Wojciecha Szczęsnego. Jasne stanowisko selekcjonera

Po objęciu stanowiska selekcjonera przez Jana Urbana pojawiły się spekulacje o możliwym powrocie Wojciecha Szczęsnego do kadry. Szkoleniowiec w rozmowie z Gazetą Wyborczą rozwiał wszelkie wątpliwości. Temat powrotu bramkarza Barcelony wygląda więc na zamknięty.

Żadnego namawiania nie będzie

Gdy Kamil Grosicki zadeklarował gotowość powrotu do kadry, wielu kibiców zaczęło się zastanawiać, czy podobny scenariusz nie czeka także Wojciecha Szczęsnego, który zakończył reprezentacyjną karierę po Euro 2024.

Nowy selekcjoner początkowo nie wykluczał niczego. W rozmowie z Przeglądem Sportowym pozwolił sobie nawet na lekką ironię.

– O, widzi pan! Życie pisze różne scenariusze i na wszystko bądźmy przygotowani [śmiech] – skomentował zapytany o ewentualny powrót Szczęsnego.

Jednak teraz, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, selekcjoner mówi już całkiem serio i bardzo jasno.

– Nie. Wydaje mi się, że decyzja Wojtka o rozstaniu z drużyną narodową została dobrze przemyślana i uzasadniona. On w tej kadrze już zrobił, co miał zrobić, czuje się spełniony. O miejsce po nim walczy kilku wysokiej klasy bramkarzy, którzy nie mają kłopotów z pozycją numer jeden w swoich klubach – podkreślił Urban.

Trener podkreślił, że na pozycji bramkarza ma do dyspozycji wielu kandydatów. W przeciwieństwie do niektórych innych formacji, gdzie konkurencja jest ograniczona.

– Różnie jest z kandydatami do kadry na poszczególnych pozycjach, gdzieś konkurencja jest większa, a gdzieś mniejsza, ale akurat na brak dobrych bramkarzy nie narzekamy, więc nie widzę potrzeby, żeby namawiać Wojtka do zmiany decyzji – dodał.

Wypowiedź Urbana kończy więc dyskusję nt. potencjalnego powrotu. Bramkarz Barcelony zakończył reprezentacyjną karierę z 84 występami na koncie.

Źródło: Gazeta Wyborcza, Przegląd Sportowy Onet

Urban szykuje niespodzianki na wrzesień. Dwaj zawodnicy wracają do gry

Jan Urban pracuje nad pierwszymi powołaniami jako selekcjoner reprezentacji Polski. Według doniesień Przeglądu Sportowego Onet, kibice mogą spodziewać się kilku zaskakujących nazwisk. Najwięcej mówi się o powrocie Kamila Grabary, który za kadencji Michała Probierza był systematycznie pomijany.

Nowe rozdanie i nowa hierarchia bramkarzy?

Jan Urban objął stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski trzy tygodnie temu i od tego czasu intensywnie pracuje ze swoim sztabem nad zestawieniem kadry na wrześniowe mecze eliminacji mistrzostw świata 2026. Przed „Biało-Czerwonymi” starcia z Holandią (4 września) i Finlandią (7 września), które zadecydują o wejściu w nowy etap walki o mundial w USA, Kanadzie i Meksyku.

Jak donoszą dziennikarze Przeglądu Sportowego Onet, pierwsze powołania mogą zawierać kilka niespodzianek. Najgłośniejszym nazwiskiem w tym kontekście jest Kamil Grabara, bramkarz Wolfsburga, który od dłuższego czasu był poza radarami kadry, mimo dobrej formy klubowej.

– Jak się dowiedzieliśmy, Jan Urban planuje namieszać w hierarchii bramkarzy. Nadzieje Grabary na to, że wreszcie wróci do reprezentacji, na nowo więc odżyły – informuje portal.

26-letni golkiper ma na koncie tylko jeden występ w seniorskiej kadrze. W czerwcu 2022 roku przeciwko Walii w Lidze Narodów. Selekcjonerem był wówczas Czesław Michniewicz. Grabara był też trzecim bramkarzem na mundialu w Katarze, jednak za kadencji Michała Probierza nie otrzymał ani jednego powołania. Sam były selekcjoner nie tłumaczył tej decyzji szczegółowo, zasłaniając się ustaloną hierarchią.

Po zakończeniu reprezentacyjnej kariery przez Wojciecha Szczęsnego numerem jeden został Łukasz Skorupski, a jego zmiennikiem Marcin Bułka. Ten ostatni niedawno zdecydował się na kontrowersyjny transfer do saudyjskiego Neom SC, co niekoniecznie jest najlepszą decyzją w kontekście gry w kadrze.

Powrót Skórasia?

Ale Grabara to nie jedyny możliwy „come-back”. Według Przeglądu Sportowego Onet, kolejnym graczem, który ma duże szanse na powrót do kadry, jest Michał Skóraś. Skrzydłowy FC Brugge ostatni raz zagrał w reprezentacji podczas Euro 2024. Po słabszych występach klubowych został pominięty w kolejnych powołaniach, ale teraz może ponownie zyskać szansę.

W ostatnim czasie Jacek Magiera oglądał jego mecz na żywo z trybun. Jak wynika z doniesień, Skóraś zaprezentował się na tyle dobrze, że może trafić na wrześniową listę powołanych.

Oczywiście najwięcej emocji wzbudza pytanie o przyszłość Roberta Lewandowskiego w kadrze. Napastnik FC Barcelony zakończył reprezentacyjną karierę po odebraniu mu opaski kapitańskiej przez Michała Probierza. Jan Urban w kilku wywiadach przyznał, że zamierza porozmawiać z Lewandowskim na temat możliwego powrotu. Jednak na razie nie padły żadne konkrety.

Wybór zawodników na wrześniowe zgrupowanie może rzucić pierwsze światło na to, jakim selekcjonerem będzie Urban.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Alarm w Belgradzie przed meczem z Lechem. Prezydent Serbii zwołuje specjalne spotkanie

Sytuacja społeczno-polityczna w Serbii nie wygląda najlepiej. Władze więc przygotowują się na przyjazd kibiców Lecha Poznań. Prezydent Aleksandar Vučić zwołał pilne spotkanie z udziałem ministra spraw zagranicznych.

Stolicę Serbii czeka test bezpieczeństwa

Mecz Crvenej zvezdy z Lechem Poznań w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów odbędzie się dopiero za kilka dni, ale już teraz wywołuje ogromne poruszenie w Serbii. Jak donoszą lokalne media, władze w Belgradzie traktują przyjazd polskich kibiców jako poważne wyzwanie dla służb bezpieczeństwa.

W związku z narastającymi protestami społecznymi, prezydent Aleksandar Vučić wezwał ministra spraw. Władze mają omówić działania prewencyjne i organizacyjne związane z obecnością kibiców Lecha w stolicy Serbii.

— Każdy z nas widzi, w jakim kryzysie pogrąża się ten kraj — mówił w jednym z publicznych wystąpień Vladan Dokić, rektor Uniwersytetu Belgradzkiego, odnosząc się do społecznego chaosu i masowych demonstracji na ulicach.

Uczestnicy protestów domagają się dymisji rządu oraz rozpisania przedterminowych wyborów.

W tym samym czasie do Belgradu mają przyjechać kibice z kilku krajów. Najpierw fani szkockiego Hibernianu, a niedługo później dużo liczniejsza i znacznie bardziej wymagająca logistycznie grupa sympatyków Lecha Poznań. Według serwisu Sportsport.ba, to właśnie polscy kibice są określani przez serbskie media jako „jedni z najgroźniejszych w Europie”.

– O wiele poważniejszy sprawdzian dla policji w Belgradzie czeka nas w przyszłym tygodniu, kiedy Crvena zvezda podejmie Lecha w rewanżowym meczu III rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów – podkreślają dziennikarze z Bałkanów.

Władze nie ukrywają, że intensywność działań służb bezpieczeństwa zostanie w najbliższych dniach znacznie zwiększona. Obawy wynikają nie tylko z faktu, że Lech Poznań ma jedną z najbardziej zorganizowanych i aktywnych grup kibicowskich w Europie, ale również z napiętej sytuacji w samej Serbii.

Rewanżowy mecz Lecha z Crveną odbędzie się w przyszłym tygodniu na stadionie Rajko Mitića. Spotkanie zaplanowano na godzinę 21:00 we wtorek 12 sierpnia.

Źródło: Sportsport.ba, Przegląd Sportowy Onet

Dele Alli na skraju radykalnej decyzji. „Zastanawia się, czy nie powiedzieć dość”

Jeszcze kilka lat temu był wyceniany na 100 milionów euro, a dziś może zakończyć karierę. Dele Alli znalazł się w punkcie krytycznym. Według włoskich mediów niewykluczone, że 29-latek wkrótce powie „stop”.

Od wielkiej nadziei do treningów indywidualnych

To miał być wielki powrót. Po dwuletniej przerwie, kontuzjach i zawirowaniach pozaboiskowych Dele Alli spróbował odbudować swoją karierę we włoskim Como. Klub, który niedawno awansował do Serie A, dał szansę byłemu reprezentantowi Anglii, a jego szkoleniowiec, Cesc Fàbregas, wierzył, że znajdzie sposób na odbudowanie dawnego talentu. Dziś wszystko wskazuje na to, że była to ostatnia próba.

Jak informuje La Gazzetta dello Sport, 29-latek rozważa zakończenie kariery. Zamiast stałej obecności w pierwszym zespole, Alli trenuje indywidualnie, nie został nawet uwzględniony w kadrze Como na przedsezonowe zgrupowanie w Hiszpanii. Jak podkreślają włoscy dziennikarze, pomocnik zadaje sobie pytanie, czy nadszedł już czas, by powiedzieć „dość”.

Jeszcze sześć lat temu Alli był jedną z największych gwiazd Premier League. W wieku 22 lat błyszczał w barwach Tottenhamu, a portal Transfermarkt wyceniał go wówczas na 100 milionów euro. Anglik miał świat u stóp, regularnie występował w reprezentacji narodowej, z którą zagrał na mundialu w Rosji. Wydawało się, że jego kariera zmierza w najlepszym kierunku.

Później jednak wszystko zaczęło się sypać. Kolejne kontuzje, problemy z formą i nieudane transfery do Evertonu oraz Besiktasu sprawiły, że piłkarz popadł w zapomnienie. W całej karierze opuścił już 129 meczów z powodu urazów. Symboliczny powrót nastąpił dopiero w barwach Como. Delikatnie mówiąc, nie był on jednak idealny.

W maju, po ponad dwóch latach przerwy, Alli zadebiutował w Serie A przeciwko Milanowi. Wszedł z ławki, ale już po dziewięciu minutach zobaczył czerwoną kartkę i wyleciał z boiska. Był to zarazem jego pierwszy i jedyny występ w koszulce Como.

Obecna umowa zawodnika obowiązuje do czerwca 2026 roku, lecz biorąc pod uwagę jego marginalną rolę w zespole i brak widoków na poprawę, trudno uwierzyć, że wypełni ten kontrakt do końca.

Przestroga dla młodych zawodników

Zapewne znalazłby się klub, który wyciągnąłby do niego rękę, ale sam Alli wydaje się być na skraju poważnej decyzji o definitywnym rozstaniu z zawodową piłką.

To smutna historia o wielkim talencie, który nie potrafił poradzić sobie z ciężarem oczekiwań. Jeśli Alli faktycznie zawiesi buty na kołku, jego przypadek może stać się przestrogą dla kolejnych młodych piłkarzy.

Źródło: La Gazetta dello Sport

Kacper Urbański znów zmieni otoczenie? Dwa kluby walczą o polskiego pomocnika

Kacper Urbański wciąż nie wie, gdzie zagra w nadchodzącym sezonie. Według doniesień włoskich mediów, o 20-letniego pomocnika rywalizują dwa kluby. Bologna oczekuje za Polaka 3–4 milionów euro.

Pół roku stracone

Zimą miał być to ruch dający minuty i szansę na rozwój, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Kacper Urbański po wypożyczeniu do Monzy spędził więcej czasu na ławce niż na boisku.

Włoski klub szukał wówczas wzmocnień w walce o utrzymanie, ale styl gry drużyny okazał się kompletnie niedopasowany do atutów Polaka. W efekcie 20-letni pomocnik nie tylko zmarnował pół roku kariery, ale również wypadł z radarów selekcjonera reprezentacji Polski. Dziś jasne jest, że jego przyszłość nie jest związana z Bologną. Nowy trener Vincenzo Italiano nie widzi miejsca dla Urbańskiego w swojej koncepcji.

Teraz toczy się jednak walka o jego przyszłość. W ostatnich miesiącach łączono go z Valencią, PAOK-iem czy klubami z Belgii, ale żadna z tych opcji nie została dopięta. Teraz do gry weszli nowi gracze.

Według serwisu ilrestodelcarlino.it najbliżej transferu jest Mallorca, której działacze prowadzą aktywne rozmowy z przedstawicielami Bologny.

Włoskie źródło podaje również, że sytuację uważnie obserwuje Sampdoria. Klub z Serie B czeka na moment zawahania ze strony hiszpańskiej drużyny. Jeśli taka sytuacja nastąpi, może wkroczyć do akcji i zgarnąć zawodnika, który był już przez nich obserwowany wcześniej.

Sam Urbański preferuje grę na poziomie najwyższej ligi. To właśnie LaLiga miałaby być atrakcyjniejszym kierunkiem, również z punktu widzenia powrotu do reprezentacji. Występy w Serie B mogą nie pomóc w odzyskaniu miejsca w kadrze, dlatego decyzja nie będzie łatwa.

Według informacji ilrestodelcarlino.it, Bologna oczekuje za swojego zawodnika kwoty rzędu 3–4 milionów euro. Nie jest to zaporowa cena, ale zainteresowani muszą podjąć decyzję w najbliższych dniach.

Sezon ligowy rusza za chwilę, a Urbański z pewnością nie chce kolejnego okresu bez regularnej gry. Poprzedni sezon w wykonaniu pomocnika to łącznie 20 występów i jeden gol. Jego kontrakt z Bologną obowiązuje do 30 czerwca 2026 roku.

Źródło: ilrestodelcarlino.it, transfery.info

Zmiana w bramce Widzewa? Gikiewicz może wypaść z pierwszej jedenastki

Według Jana Piekutowskiego z portalu Meczyki.pl, Maciej Kikolski może wskoczyć do składu kosztem Rafała Gikiewicza, który nie zachwycił w Białymstoku i… miał wejść w konflikt ze sztabem.

Czas na zmianę?

Po dwóch kolejkach nowego sezonu Widzew Łódź ma na koncie trzy punkty i mieszane nastroje. Ekipa RTS-u zainaugurowała rozgrywki zwycięstwem 1:0 nad Zagłębiem Lubin, ale już tydzień później wypuściła wygraną z rąk w dramatycznych okolicznościach. Prowadząc 2:1 z Jagiellonią Białystok, Widzew stracił dwa gole w końcówce i przegrał 2:3.

Po meczu w Białymstoku pojawiło się sporo głosów krytyki pod adresem Rafała Gikiewicza. Doświadczony bramkarz miał nie popisać się przy pierwszym i trzecim trafieniu „Dumy Podlasia”. To według wielu obserwatorów kosztowało Widzew cenny punkt lub nawet zwycięstwo.

Jak poinformował Jan Piekutowski z portalu Meczyki.pl, w sobotnim meczu przeciwko GKS-owi Katowice możliwa jest zmiana między słupkami. W składzie Widzewa może pojawić się Maciej Kikolski, pozyskany latem z Legii Warszawa.

Według Piekutowskiego decyzja nie byłaby wyłącznie pokłosiem formy sportowej Gikiewicza. W tle ma bowiem znajdować się również domniemane nieporozumienie między 37-letnim golkiperem a sztabem szkoleniowym łódzkiego klubu. Szczegóły pozostają nieznane, ale konsekwencją ma być ławka rezerwowych dla weterana.

Kikolski to 21-letni bramkarz z dużym potencjałem. Poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Radomiaku Radom. Mecz Widzewa z GKS-em Katowice odbędzie się w sobotę. Początek o godzinie 17:30.

Źródło: Meczyki.pl

Afonso Sousa może odejść z Lecha. Gwiazda Kolejorza otrzymała gigantyczną ofertę

Afonso Sousa może nie zagrać w najbliższym meczu z Crveną Zvezdą. Jak ujawnił Mateusz Borek, kluczowy zawodnik Lecha Poznań otrzymał lukratywną propozycję z Bliskiego Wschodu. Wiele wskazuje więc na to, że jego przyszłość w klubie stoi pod dużym znakiem zapytania.

Kontuzja czy transferowe ciśnienie?

Afonso Sousa w poprzednim sezonie wyrósł na lidera Lecha Poznań. Portugalczyk był kluczową postacią w ofensywie „Kolejorza” i jednym z architektów mistrzostwa Polski. Jednak jak się okazuje, jego występ w kolejnej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów jest mocno niepewny. Zarówno z powodów zdrowotnych, jak i transferowych.

Sousa nie dokończył pierwszego meczu z Breidablikiem, a w rewanżu nie znalazł się nawet w kadrze meczowej. Oficjalnie mowa była o mikrourazie. Teraz jednak pojawiły się nowe informacje, które rzucają cień na sytuację pomocnika. W programie Kanału Sportowego dziennikarz Mateusz Borek ujawnił, że Sousa otrzymał bardzo atrakcyjną ofertę z klubów Zatoki Perskiej.

– Mam nadzieję, że Afonso Sousa pomoże drużynie w środę. Bo słyszę, że jest bardzo duże ciśnienie tego zawodnika, żeby jednak opuścić Poznań. Są propozycje znad Zatoki. Jakaś kosmiczna kwota dla Afonso Sousy. Nie chciałbym, żeby przedłużał się ten mikrouraz, którego niby doznał – powiedział komentator w Kanale Sportowym.

Dziennikarz nie kwestionował całkowicie kwestii zdrowotnej, jednak sugerował, że Sousa powinien zrobić wszystko, by być gotowym na kluczowe spotkanie z Crveną Zvezdą Belgrad.

– Apeluję, żeby ten piłkarz zagrał, bo Lech zrobił dla niego bardzo dużo. Zrobił z niego gwiazdę. Sousa potrafi grać w piłkę. Ale trzeba oddać Lechowi to, co temu chłopakowi dał. I finansowo, i jeśli chodzi o jego rozwój, i PR-owo – zaznaczył.

– Poznań był dla niego oknem wystawowym na świat. Dzięki temu, że tam grał, ma teraz szansę zarobić większe pieniądze. I to jest normalne w piłce: jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Ale myślę, że nic by się nie stało, gdyby Sousa jeszcze Lechowi pomógł – podsumował Borek.

Lech zmierzy się z Crveną Zvezdą już w środę szóstego sierpnia. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 20:30.

Źródło: Kanał Sportowy

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.