Nicola Zalewski może zmienić klub na finiszu zimowego okna. Wielki klub wciąż walczy

Zimowe okno transferowe zamyka się już 3. lutego. Do tego czasu gorąco może być wokół Nicoli Zalewskiego. Przyszłość Polaka wciąż nie jest pewna, a plotek o zmianie przez niego klubu nie brakuje.




W kontekście Zalewskiego, dyskusja toczy się już od kilku miesięcy. Kontrakt wahadłowego z AS Romą wygasa w czerwcu bieżącego roku. Wiadomo już, że nie zostanie on przedłużony. Nie wiadomo natomiast, kiedy zdecyduje się na odejście.

Zimą do Francji?

Scenariusze są tak na dobrą sprawę dwa – odejście zimą lub odejście latem. 22-latek gra w Romie bardzo mało, wobec czego najlepsza wydaje się jak najszybsza ucieczka ze stolicy Włoch. Od początku grudnia Zalewski uzbierał zaledwie 23 minuty na murawie.

Już od jakiegoś czasu wokół zawodnika ma krążyć Olympique Marsylia. Według Gianluki Di Marzio, Francuzi intensywnie pracują nad tym transferem. Do tej pory nie zdołali jednak przekonać ani Romy, ani samego piłkarza.




Jak podaje natomiast serwis tuttoasroma.it, wszystko może rozegrać się jeszcze w ostatnich dniach okna transferowego. Te trwać będzie do 3. lutego. Według wspomnianego portalu, jeżeli Marsylia złoży zadowalającą ofertę, Roma wypuści Zalewskiego do Ligue 1.

Marsylczycy nie zabiegają jednak tylko o Polaka. Na radarze klubu ma się znajdować również inny zawodnik z Serie A. Mowa konkretnie o 23-letnim Nicolo Fagiolim z Juventusu.

Z Serie A do Jagiellonii? Niedawno kosztował 4 miliony euro, a zaraz może grać w Ekstraklasie

Jagiellonia może wkrótce przeprowadzić sensacyjny transfer. Włoskie media przekonują, że do drużyny Adriana Siemieńca dołączy Enzo Ebosse z Udinese.




Duma Podlasia szykuje się do rundy wiosennej Ekstraklasy. Na razie ze zgrupowania w Turcji docierają jednak niezbyt dobre informacje. Adrian Dieguez doznał poważnej kontuzji, przez którą będzie musiał pauzować około trzech miesięcy.

Potężny ruch?

Jagiellonia musi się sprężyć i czy prędzej znaleźć sobie dodatkowego stopera. Wiosną czeka ją bowiem rywalizacja aż na trzech frontach. Sam Adrian Siemieniec tego nie ukrywał i wydaje się, że już niebawem do drużyny trafi interesujący grajek.

Tuttomercatoweb.com twierdzi, że do Jagiellonii trafi Enzo Ebosse z Udinese. Kameruńczyk od 2022 roku zaliczył 26 występów dla włoskiego klubu, który zapłacił za niego wtedy 4 mln euro. Kosta Runjaić nieszczególnie stawia na doświadczonego stopera, wobec czego ma być otwarty na jego odejście zimą.




Transfer 25-latka nie jest jeszcze sformalizowany. Temat ma być jednak otwarty, a rozmowy – prowadzone. Według włoskich mediów, w grę miałoby wchodzić wypożyczenie.

Quebonafide vs Mata już w niedzielę! Wielki rewanż w szczytnym celu

W najbliższą niedzielę dojdzie do wielkiego rewanżu. Na stadionie w Radzyminie staną naprzeciwko siebie drużyny raperów: Quebonafide (Mazur) i Maty (LKS Tajfun). Spotkanie odbędzie się w ramach wsparcia WOŚP.




Jakub Grabowski (Quebonafide), jak i Michał Matczak (Mata), to jedni z najpopularniejszych raperów w Polsce. Poza muzyką, obaj parają także sportem. Pierwszy gra w Mazurze Radzymin, zaś drugi – w LKS Tajfun Ostrów Lubelski.

Wielki rewanż dla WOŚP

W najbliższą niedzielę odbędzie się charytatywne spotkanie obu wspomnianych drużyn. Mazur z Quebonafide w składzie zmierzy się w Radzyminie z Tajfunem, w którym gra Mata. Wszystko zorganizowane zostanie w ramach wsparcia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Celem będzie zebranie środków na cele charytatywne.




Nie będzie to pierwsza tego typu inicjatywa. Podobny mecz mogliśmy oglądać także w grudniu 2023 roku. Wówczas spotkanie Radzymina z Tajfunem skończyło się remisem (1-1). Miejmy nadzieję, że tym razem goli padnie więcej. Bukmacher Superbet zobowiązał się do wpłaty 5 tysięcy złotych na WOŚP za każdą bramkę Quebo lub Maty.

Mecz będzie można oglądać za pośrednictwem kanału portalu meczyki.pl na YouTube. To również jest istotne. Środki podczas transmisji będą zbierane do wirtualnej puszki. Spotkanie zaplanowano na 26 stycznia, na godzinę 16:00.

https://www.instagram.com/p/DFNoF6jN9xh/?igsh=MWdheHl0cXZpNTd2Zg==

15-latkowie zagrali z seniorską reprezentacją kobiet. Wynik nie pozostawił złudzeń

Seniorska reprezentacja Chin kobiet zaliczyła wstydliwą porażkę. Panie przegrały z drużyną złożoną z 15-latków.




Kobieca reprezentacja Chin rozegrała kilka dni temu mecz towarzyski z chłopcami z Evergrande Academy. Sparing wydawał się być banalny dla pań. Chinki są obecnymi mistrzyniami Azji. Po tytuł sięgnęły w 2022 roku.

Wstydliwa porażka

Dość niespodziewanie, mecz jednak przegrały. Drużyna złożona z 15-letnich chłopców wygrała aż 5-2.

Choć Chinki są mistrzyniami Azji, to dużo gorzej radzą sobie w rozgrywkach międzykontynentalnych. Z ostatnimi mistrzostwami świata pożegnały się już po fazie grupowej. Na Igrzyska Olimpijskie natomiast w ogóle nie awansowały.

Pogoń Szczecin przejmie brazylijska kancelaria? Nowe informacje o sprzedaży klubu

Sprawa z przejęciem Pogoni Szczecin zdaje się powoli zbliżać do szczęśliwego zakończenia. Sam Jarosław Mroczek potwierdził ostatnio na konferencji, że wkrótce klub zmieni właściciela. Portal „Weszło” ustalił, kto ma zostać inwestorem.




Saga ze sprzedażą Pogoni ciągnie się od kilku tygodni. „Portowcy” mierzą się ze sporymi problemami finansowymi. Wybawieniem miał okazać się inwestor, który zdecyduje się na przejęcie klubu.

Brazylijska kancelaria

Jeszcze niedawno wydawało się, że Pogoń zostanie przejęta przez Alexa Haditeghiego. Obie strony nie doszły jednak do porozumienia, ku niezadowoleniu biznesmena. Kanadyjczyk od momentu fiaska negocjacji, krytycznie wypowiada się o „Portowcach”. To właśnie to miało pomóc portalowi „Weszło” w ustaleniu nowej grupy, która jest ponoć o krok od wykupienia klubu.

 – Mając informacje o zagranicznym funduszu powiązanym z Brazylią i Portugalią rozpuściliśmy wieści w środowisku. Pomocne okazały się wskazówki… Aleksa Haditaghiego. Niedoszły właściciel Portowców znów wylał żale w mediach, tym razem społecznościowych, rzucając strzępki informacji o swoim konkurencie w walce o względy szczecińskiego klubu. Najważniejszą z nich była ta o brazylijskiej kancelarii prawniczej powiązanej z rynkiem angielskim – czytamy.




Dalsze tropy naprowadziły portal na grupę „Bichara e Motta Advogados”. Kancelaria obsługuje prawnie nawet takie tuzy, jak Neymar czy Vinicius. Zawodnikowi Realu Madryt mają pomagać w zakupie klubu. Co ciekawe, pomagali także Jensowi Gustaffsonowi w przenosinach do Arabii Saudyjskiej.

– Ostatnio pomagali w przenosinach Vitora Reisa do Manchesteru City, ich zdjęcia pojawiają się przy okazji prezentacji Neymara. W Brazylii usłyszeliśmy, że działają przy zakupie klubu przez Viniciusa Juniora. Skoro jednak pomagali Gustafssonowi, to oznacza, że nazwa Pogoń Szczecin coś im mówi, że interesują się też mniejszymi rynkami – pisze dalej „Weszło”.

Źródło: Weszło / Szymon Janczyk.

Karol Świderski wraca do Europy! Wiadomo, w którym klubie będzie grać

Karol Świderski wraca do Grecji! Według informacji Tomasza Włodarczyka, reprezentant Polski ma zostać zawodnikiem Panathinaikosu Ateny. Transfer ma zostać dopięty pod koniec bieżącego tygodnia.




Od stycznia 2022 roku Świderski był zawodnikiem amerykańskiego Charlotte. Po dwóch latach zdecydował się na przenosiny do Hellasu Verona, ale jego włoska przygoda okazała się kompletną klapą. Obecnie dalej występuje w MLS, choć taki stan rzeczy długo się raczej nie utrzyma.

Powrót do Grecji

Napastnik nie ukrywał, że chciałby wrócić do Europy na stałe. Charlotte także było otwarte na sprzedaż swojego piłkarza. Do klubu trafił już zresztą jego zastępca – Wilfried Zaha.

Zapowiada się, że Świderski wkrótce powróci więc do Europy, a dokładnie do Grecji, w której grał dawniej dla PAOKu. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl podał, że Polak zostanie piłkarzem Panathinaikosu. W czwartek przyleci do klubu, aby dopiąć transakcję.




Jak udało się ustalić dziennikarzowi, Charlotte ma otrzymać 2 miliony euro. Na mocy kontraktu, obowiązującego do czerwca 2027 roku Świderski ma zarabiać 900 tys. euro rocznie.

Szczęsny o zderzeniu z Balde: „Timing był dobry. Po prostu nie usłyszał”

Wojciech Szczęsny miał różne momenty w meczu z Benficą. Przy dwóch sytuacjach zachował się jednak fatalnie. Po ostatnim gwizdku odniósł się do swojego występu przed kamerami „Canal+ Sport”.




Szczególnie pierwsza połowa meczu była w wykonaniu Szczęsnego bardzo słaba. Polak zaliczył fatalne wyjście z bramki, które skończyło się zderzeniem z Alejandro Balde i stratą gola na 1-2. Chwilę później sprokurował rzut karny, którego nie obronił.

„Nie usłyszał, to się zdarza”

Po spotkaniu bramkarz stanął przed kamerami „Canal+ Sport”. Zapytany został między innymi właśnie o wspomniane wyżej momenty. W kontekście rzutu karnego nie miał żadnych wątpliwości i w pełni wziął winę na siebie.

– Na boisku wydawało mi się, że nie było kontaktu, ale potem widziałem powtórkę, więc… Rzut karny – przyznał.




Inaczej natomiast Szczęsny widzi sytuację ze zderzeniem z Balde. Polak podkreślił, że timing jego wyjścia był dobry. Nieporozumienie nastąpiła jednak po stronie obrońcy, który nie usłyszał, że 34-latek wychodzi do piłki.

@superbetpl

Barcelona wygrywa SZALONY mecz w Lizbonie! Dramatyczny występ Szczęsnego i dwa gole Lewego! @Mateusz Swiecicki #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

– Timing wyjścia był dobry, tylko Balde po prostu nie usłyszał, to się zdarza. Szkoda, że nam się dzisiaj tak stało. Na szczęście jedna konsekwencja to stracona bramka, ale nie stracone punkty. Takie nieporozumienie, nieprzyjemne, bo nieprzyjemne, ale ma prawo się zdarzyć, bo obaj tak naprawdę zdążyliśmy do piłki i po prostu się nie usłyszeliśmy. Ja krzyczałem, on nie słyszał, zareagował tak jakbym ja nie wychodził i wyszło to troszkę komicznie, ale trzy punkty jadą do Barcelony – podsumował.

Po meczu Barcelony doszło do wielkiej bójki. Piłkarzy musiała rozdzielać policja

Wtorkowy wieczór w Lidze Mistrzów kipiał od emocji. FC Barcelona w ostatniej akcji meczu, sensacyjnie wygrała z Benficą 5-4. Jak podają media, po spotkaniu doszło do bójki, którą musiała przerwać interwencja policji.




Benfica prowadziła z Barceloną już od 2. minuty. Właściwie gospodarze wygrywali aż do drugiej połowy. Kiedy czas do końca meczu wynosił około 15 minut, wynik wskazywał 4-2 dla „Orłów”.

@superbetpl

Barcelona wygrywa SZALONY mecz w Lizbonie! Dramatyczny występ Szczęsnego i dwa gole Lewego! @Mateusz Swiecicki #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

Bójka i policja

Blaugrana nie złożyła jednak broni i sensacyjnych okolicznościach wyszła spod topora. Podopieczni Hansiego Flicka najpierw doprowadzili do remisu, a następnie Raphinha, w ostatniej akcji meczu samotnym rajdem dał swojej drużynie zwycięstwo.

Nim piłka trafiła jednak do Brazylijczyka, zagotowało się w polu karnym Barcelony. Piłkarze gospodarzy byli przekonani, że należała im się „jedenastka”. Po jej nie odgwizdaniu i uznaniu gola gości, zawodnicy byli wściekli.




Według „Movistar” w tunelu prowadzącym do szatni miało dojść do ogromnej bójki między obiema drużynami. Sytuacja miała być na tyle zaogniona, że konieczna była interwencja policji. Szczególnie rozjuszony miał być Raphinha, którego służby musiały odciągać od zawodników Benfiki.

Brazylijczyk dla „Movistar” podkreślił, że cała sytuacja była niewłaściwa. Zaznaczył jednak, że zagoniły ją obelgi, jakie słyszał w swoim kierunku.

– Szanuję każdego. Kiedy schodziłem z boiska, byli ludzie, którzy mnie obrażali więc odpowiadałem obelgami, wiedząc, że nie powinienem tego robić. Wszyscy się zagotowali. Jeśli oni szanują mnie, ja szanuję ich – mówił Raphinha.

Jakub Polkowski opowiedział o odejściu z TVP. „Miałbym problemy spojrzeć w lustro”

Jakub Polkowski pierwszy raz wypowiedział się szerzej o swoim rozstaniu z „TVP Sport”. W ramach programu Q&A na kanale „Foot Truck” potwierdził, że powodem odejścia była afera z Przemysławem Babiarzem.




Latem w Paryżu odbiły się Igrzyska Olimpijskie. Ceremonię otwarcia komentował Przemysław Babiarz, który określił piosenkę Johna Lennona „Imagine” mianem „wizji komunizmu”. Spowodowało to odsunięcie go od komentowania dalszej części imprezy. Finalnie jednak został przywrócony. Miało to miejsce dopiero po ogromie krytyki, jaki spadł na „TVP Sport” i Jakuba Kwiatkowskiego.

„List nie trafił na poziom dyrekcji”

W tamtym okresie wielu dziennikarzy Telewizji Polskiej podpisało się pod listem wspierającym zawieszonego kolegę. Zbiegło się to także ze zwolnieniem Jakub Polkowskiego, który niewiele wcześniej został zastępcą Kwiatkowskiego.

Jak się okazuje, Polkowski wrócił teraz do „Foot Trucka”, z którym rozstał się na rzecz pracy w TVP. W ostatnim odcinku Q&A na kanale opowiedział, jak sytuacja wygląda z jego strony.




– Oczywiście obowiązują mnie trzy lata zakazu wypowiadania się. To nie jest żadną tajemnicą, że każdy potrafi połączyć sobie kropki i wie, w jakich okolicznościach odchodziłem i czym to było spowodowane – rozpoczął.

– Odszedłem ze względu na aferę z Przemysławem Babiarzem, tutaj nie ma tajemnicy. Była to trudna decyzja dla mnie, bo wiedziałem od razu, jakie konsekwencje mnie czekają, ale gdzieś kręgosłup moralny nie pozwalał się zachować inaczej. Mogłem siedzieć cicho i sobie tam spokojnie pracować, ale miałbym pewnie problem spojrzeć w lustro, ale też rozumiem decyzję moich przełożonych, którzy zdecydowali, że w związku z moim oświadczeniem, że nie są w stanie kontynuować współpracy i to uszanowałem, więc nie mam też do nich jakichś pretensji – podkreślił.

– Sytuacja była trudna, uważam, że ta decyzja była zła i źle wpłynęła na redakcję, ale cóż, byłem świadom, na co się piszę i konsekwencje musiałem ponieść, dlatego teraz finalnie jestem w Foot Trucku. Dużo osób mi zarzucało, czemu nie podpisywałem tego listu z całą redakcją dla poparcia Babiarza. Ten list nie trafił na poziom dyrekcji. Kiedy został opublikowany, byłem w samolocie do Paryża – podsumował Polkowski.

Jakub Moder z deszczu pod rynnę? Są wątpliwości, co do transferu do Feyenoordu

Jakub Moderski jest już oficjalnie piłkarzem Feyenoordu Rotterdam. Dobrych prognoz nie ma dla niego jednak Robert Maaskant. Były trener Wisły Kraków uważa, że Polak będzie w Holandii jedynie rezerwowym.




O transferze Modera mówiło się już od dawna. Po powrocie po kontuzji 25-latek stanowił jedynie głębokie rezerwy w Brighton. Żeby mógł się dalej rozwijać, musiał poszukać sobie nowego klubu.

Z deszczu pod rynnę?

Polak zdecydował się finalnie na przenosiny do Feyenoordu. Holendrzy wydali na niego 1,5 miliona euro. Niestety, Robert Maaskant uważa, że niewiele to pomoże w sytuacji zawodnika. Zdaniem byłego trenera Wisły Kraków, Moder w Rotterdamie będzie jedynie rezerwowym.

– Jeśli Timber i Hwang będą zdrowi, to myślę, że Moder będzie zmiennikiem. Może grać dopóki Koreańczyk jest kontuzjowany. W przyszłości zwolni się miejsce, gdy Timber zostanie sprzedany. Na pozycji Modera gra jeszcze Ramiz Zerrouki, ale on też ma odejść, bo nie jest wystarczająco dobry na Feyenoord – ocenił dla tvpsport.pl.




– Uważam, że Moder jest bardzo utalentowany, ale to opinia na podstawie jego poziomu gry przed kontuzją, gdy był w stu procentach gotowy fizycznie. Tak trafił kiedyś do Brightonu. Czas rozstrzygnie, ale Feyenoord to fantastyczny klub i przed Moderem wielka szansa, żeby chociaż spróbować odbudować swoją karierę. Gra dla Feyenoordu jest czymś wyjątkowym – na tym stadionie i przed tymi kibicami. Uważam, że to dla Modera dobry ruch – dodał.

Hansi Flick posłał lurkę Wojciechowi Szczęsnemu. „Jeden z najlepszych transferów”

Hansi Flick zabrał głos w sprawie Wojciecha Szczęsnego. Niemiec przed meczem z Benficą podkreślił wpływ, jaki doświadczony bramkarz wywiera na resztę drużyny. Nie szczędził pochwał pod adresem Polaka.




FC Barcelona w najbliższy wtorek zmierzy się z Benficą w Lidze Mistrzów. Blaugrana przystępuje do tego spotkania z pozycji zdecydowanego faworyta. Katalończycy zajmują 2. miejsce w tabeli ligowej LM, tracąc trzy punkty do Liverpoolu.

„Jeden z najlepszych transferów”

W ostatnim czasie w hiszpańskich mediach zaczęła dominować narracja, że w Lidze Mistrzów do bramki FC Barcelony ma wskoczyć Wojciech Szczęsny. Inaki Pena natomiast bronić ma na co dzień w La Lidze. Dla Niemca miałby to być złoty środek w kontekście rywalizacji obu bramkarzy.




Na poniedziałkowej konferencji przed meczem z Benficą dziennikarze poprosili szkoleniowca o potwierdzenie tych informacji. Flick nie chciał tego jednak zrobić. Zamiast tego posłał laurkę w stronę Szczęsnego.

– Myślę, że to jeden z najlepszych transferów, jakich dokonaliśmy. Nie tylko ze względu na jego sposób gry, ale także ze względu na jego wsparcie dla zawodników – rozpływał się Flick.

– Wspaniale jest go widzieć i wspaniały jest sposób, w jaki przekazuje swoje doświadczenie młodym piłkarzom – dodał.

Rywale Polski już wiedzą, co ze Stadionem Narodowym. PZPN podjął decyzję

Zdaje się, że końca dobiega saga związana z domowym stadionem reprezentacji Polski. Według sport.pl, najbliżsi rywale „Biało-Czerwonych” poznali miejsce marcowych rywalizacji.




Już od kilku dobrych dni toczy się dyskusja na temat nowego stadionu reprezentacji Polski. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl poinformował jako pierwszy, że PZPN nie dogadał się z PGE Narodowym. Efektem miało być wyniesienie się kadry z Warszawy.

Wstępnie mówiło się o przyklepaniu umowy ze Stadionem Śląskim. To właśnie w Chorzowie „Biało-Czerwoni” mieli rozgrywać mecze domowe w ramach eliminacji mistrzostw świata.

Rywale poinformowani

Sytuacja jest jednak dynamiczna. Relatywnie niedawno pojawiły się kolejne informacje, które sugerowały odnalezienie złotego środka i dogadanie się PZPNu ze Stadionem Narodowym. Sport.pl natomiast ustalił, że sprawa została znacznie przyspieszona.

W marcu reprezentacji Polski zmierzy się z Litwą (21.03) i Maltą (24.03). I to właśnie obaj nasi najbliższy przeciwnicy mieli się już dowiedzieć, gdzie zostaną rozegrane spotkania.




– Wygląda na to, że wszystko jasne było już pod koniec zeszłego tygodnia. Nawet jeśli umowa nie została podpisana, to strony — czyli PZPN i zarządca PGE Narodowego — podały sobie ręce – przekonuje portal.

– W niedzielę potwierdzono nam informację o lokalizacji meczu w Warszawie – zapewnia przedstawiciel litewskiej federacji, cytowany przez sport.pl.

Przypomnijmy, że poza Litwą i Maltą, reprezentacja Polski zmierzy się w eliminacjach z Finlandią i przegranym meczu Hiszpania – Holandia. Wiadomo, że czerwcowy mecz Finami na pewno nie odbędzie się na Stadionie Narodowym, ze względu na planowaną w tym okresie inną imprezę.

Piłkarz FC Porto opuścił mecz i grał w CS’a. Kibice są na niego wściekli

Dość niecodzienna afera pojawiła się w Portugalii. Napastnik FC Porto, Pepe, opuścił ostatni mecz, bo wolał grać w Counter Strike’a. Pod adresem 27-latka pojawiła się masa krytyki.




FC Porto sensacyjnie przegrało niedzielne spotkanie z Gil Vicente 1-3. Kolejna kompromitacja doprowadziła do trzęsienia w klubie. Andre Villas-Boas zdecydował się na drastyczne środki i o 3 w nocy zwolnił dotychczasowego szkoleniowca – Vitora Bruno.

CS > praca

Obecnie w Porto dzieje się zdecydowanie nie najlepiej. Dodatkowo w mediach społecznościowych wybuchła afera, związana z napastnikiem „Smoków” – Pepe. 27-latka zabrakło w meczu z Gil Vicente.

Choć nie wiadomo dokładnie, czym podyktowana była nieobecność zawodnika, kibice ustalili, co robił w czasie meczu. Jak się okazało – grał w Counter Strike’a. W historii meczów FACEIT widać, że jedna z rozgrywek zakończyła się o 22:37. Rozpoczął ją zatem dużo wcześniej, a Porto swój mecz rozpoczynało o 21:30.

Żeby jednak było jeszcze zabawniej – Pepe postanowił szybko odnieść się do krytyki. Zamieścił w swoich mediach społecznościowych, że to nie on grał. Szybko tego pożałował, bo kibice zaczęli zgłaszać go za udostępnianie swojego konta. Piłkarz błyskawicznie usunął wpis.




Kilka godzin po porażce w Porto nastąpiło trzęsienie ziemi. Zwolniono trenera, w związku z czym zawodnicy zostali wezwani do klubu około 1 w nocy. Kibice ponownie przyłapali 27-latka na graniu. Czekał wtedy w kolejce do „Inferno” [jedna z map w grze – przyp. red.].

Grał pod fałszywym nazwiskiem i zadebiutował w kadrze USA. Szokująca przeszłość 23-letniego piłkarza

Matko Miljevic zadebiutował w sobotę w reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Występ był dla niego całkiem udany, zanotował asystę i strzelił bramkę, jednak uwagę zwrócił na siebie czymś innym. 23-latek ma za sobą dość burzliwą przeszłość.




USA pokonał w sobotę Wenezuelę 3-1 w meczu towarzyskim. Mauricio Pochettino zmierzył się z drugim argentyńskim selekcjonerem – Fernando Batistą. Bohaterem spotkania okazał się dość nieoczekiwanie debiutant, Matko Miljevic.

Burzliwa przeszłość

23-latek ma pochodzenie chorwackie, choć urodził się w Miami w USA. Jego rodzina mieszkała w Argentynie, z której przeniosła się do Stanów w 2001 roku. Od zawsze bliżej było mu jednak do Ameryki Południowej, gdzie zresztą zaczął stawiać swoje pierwsze piłkarskie kroki.

Miljevic rozpoczął grę w małym klubie 12 de Cubre. Finalnie udało mu się trafić do młodzieżówki Boca Juniors. Talent młodego napastnika zauważył wtedy Batista, który prowadził Argentinos Juniors w bezpośrednim meczu obu ekip. Miljevic został przez niego zaproszony do drużyny.




Kolejne lata zaprowadziły ostatecznie zawodnika do MLS. Dołączył do kanadyjskiego Montreal FC, z którym rozstał się w… dziwnych okolicznościach. Okazało się, że Miljevic grał w tym samym czasie pod fałszywym nazwiskiem amatorskiej lidze indoor soccer w Quebecu. Cały przekręt wyszedł na jaw po uderzeniu jednego z rywali w twarz.

Drugie życie

Miljevic znalazł nowy klub w lutym ubiegłego roku. Związał się wówczas z Newell’s Old Boys. Tam także nie zagrzał miejsca zbyt długo, bo po niespełna roku odszedł do Huracan.

W międzyczasie był regularnie powoływany do młodzieżowych reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Mauricio Pochettino postanowił dać szansę 23-latkowi w ostatnim meczu towarzyskim przeciwko Wenezueli.




Miljevic spędził na murawie 65 minut, przy czym już w 3. zmarnował rzut karny. Później udało mu się jednak zaliczyć całkiem niezły występ, okraszony asystą oraz golem.

Pytanie, czy mamy do czynienia ze zwrotem w życiu i karierze Miljevicia, czy jest to tylko jednorazowa poprawa sytuacji. Jedno jest pewne – Pochettino wyciągnał rękę do 23-letniego zawodnika. To, czy wykorzysta otrzymaną szansę zależy już tylko od niego.