Tak wyglądał Pau Cubarsi po meczu z Crveną Zvezdą. Hiszpanowi założono dziesięć szwów

Pau Cubarsi opuścił murawę podczas meczu z Crveną Zvezdą w Lidze Mistrzów (5-2) w 67. minucie. Stoper Barcelony doznał rozcięcia policzka. Jak się okazało, Hiszpanowi trzeba było założyć dziesięć szwów i nie wiadomo, czy będzie mógł zagrać w kolejnym spotkaniu.




W obliczu plagi kontuzji w FC Barcelonie, Hansi Flick od początku swojej pracy w Blaugranie stawia na duet stoperów w postaci Pau Cubarsi i Inigo Martinez. Obaj doskonale się uzupełniają i zachwycają swoją grą. Kibice nie rozpaczają tym samym po Ronaldzie Araujo i Andreasie Christensenie.

Dziesięć szwów

Flick najprawdopodobniej będzie musiał jednak dokonać zmiany w swoim podstawowym duecie. Nie wiadomo, czy Pau Cubarsi będzie w stanie zagrać przeciwko Realowi Sociedad. Wszystko przez starcie z rywalem podczas ostatniego spotkania z Crveną Zvezdą (5-2) w Lidze Mistrzów.




Po jednym z pojedynków Hiszpan padł na murawę i nie podnosił się przez kilka minut. Szybko udzielono mu pomocy medycznej, a w miejsce 17-latka wszedł Sergio Dominguez. Jak się okazało, Cubarsiemu trzeba było założyć dziesięć szwów przez rozcięcie policzka.

To, czy Cubarsi będzie dostępny na niedzielny mecz, okaże się w najbliższych godzinach. Według hiszpańskich mediów, Hansi Flick nie chciałby jednak ryzykować rozejścia się szwów i ponownego otwarcia rany.

„Zacząłem krzyczeć w centrum handlowym”. Niesamowita reakcja Oyedele

Maximilian Oyedele podzielił się z mediami okolicznościami, w jakich dowiedział się o powołaniu do reprezentacji Polski. Zdradził, jak zareagował na odzew ze strony Michała Probierza.




20-latek podpisał w tym sezonie trzyletni kontrakt z Legią Warszawa. Choć rozegrał w niej dopiero sześć meczów, to wszedł przebojem do pierwszej drużyny. Zdążył już zagrać na poziomie Ligi Konferencji, a nawet zadebiutował w reprezentacji Polski. Na listopadowe zgrupowanie jednak nie pojedzie, bo nabawił się drobnej kontuzji.

„Zacząłem krzyczeć”

Oyedele niebawem przejdzie zabieg, po którym czeka go kilka tygodni rekonwalescencji. Mając trochę wolnego czasu, pomocnik udzielił wywiadu portalowi „Sport Bible”. Opisał w nim swoje wrażenia z pobytu w Legii.

– Pamiętam, jak patrzyłem na kibiców i myślałem: „O mój Boże! Nie mogę się doczekać, żeby zagrać przed tymi ludźmi”. To wszystko, o czym myślałem. Wybuchały race, kibice byli tak głośni. Szczerze mówiąc, to nigdy czegoś takiego nie widziałem. Kibice tutaj są niesamowici – stwierdził Oyedele.

20-latek zdradził także, w jakich okolicznościach dowiedział się o powołaniu do reprezentacji Polski. Jak się okazało, był wtedy w centrum handlowym. Po zobaczeniu listy na Instagramie, nie zamierzał kryć swojej radości.




– Byłem w centrum handlowym i kupowałem coś nieistotnego. Otworzyłem Instagrama i pierwsze, co mi się wyświetliło, to lista reprezentacji Polski. Zobaczyłem swoje nazwisko i zacząłem krzyczeć. Wszyscy musieli się zastanawiać: „Dlaczego ten facet krzyczy?”. Zacząłem dzwonić do wszystkich, ale nikt nie odbierał. Ani moi rodzice, ani mój agent nie odebrali. A potem zadzwoniłem do znajomych. Kobbiego i Hannibala [Mainoo i Mejbriego – przyp. red.]. Obaj powiedzieli: „Nie ma mowy!” – wyznał.

Legia idzie na wojnę z Komisją Ligi. Klub wskazał dowody na niewinność Goncalo Feio [WIDEO]

Legia Warszawa odwołała się od żółtych kartek Goncalo Feio i Bartosza Kapustki. Komisja Ligi nie zgodziła się jednak z zażaleniami klubu i odrzucili wniosek. „Wojskowi” opublikowali w tym temacie oświadczenie.




Legia Warszawa wygrała hitowe starcie z Widzewem Łódź (2-1). Przypłacili je jednak żółtymi kartkami dla trenera, Goncalo Feio i kluczowego piłkarza – Bartosza Kapustki. Portugalczyk będzie musiał tym samym opuścić swoją drużynę w najbliższym meczu z Lechem Poznań.

Niesprawiedliwa decyzja?

„Wojskowi” zdążyli się już odwołać od wspomnianych kar, jednak Komisja Ligi okazała się nieubłagana. Kartki zostały zatem podtrzymane, ale Legia nie chce tak zostawić tej sprawy. Opublikowali specjalne oświadczenie, do którego dołączono nagranie, sugerujące, że Feio został ukarany niesłusznie.




– Legia Warszawa nie zgadza się z dzisiejszym werdyktem Komisji Ligi, dotyczącym podtrzymania żółtych kartek dla trenera Goncalo Feio i Bartosza Kapustki, którymi zostali ukarani podczas meczu z Widzewem Łódź – napisano na Twitterze.

– Klub przedstawił Komisji Ligi jednoznaczne materiały świadczące o tym, że obie żółte kartki zostały pokazane niesłusznie. Uważamy, że podjęta decyzja jest niesprawiedliwa z perspektywy klubu, szkoleniowca oraz zawodnika, szczególnie w kontekście jednoczesnego anulowania kary dla piłkarza Lecha Poznań Michała Gurgula – dodano.

Superpuchar Polski w… Miami?! Pojawiły się kulisy szalonego pomysłu PZPN

Nadal nie rozegrano Superpucharu Polski. Wisła Kraków i Jagiellonia Białystok nadal czekają na wyznaczenie nowego terminu. Portal meczyki.pl podaje natomiast nowe informacje odnośnie pomysłu, zorganizowania spotkania w… Miami.




W środę, dość niespodziewanie, Roman Kołtoń poinformował, że był pomysł zorganizowania Superpucharu Polski w Stanach Zjednoczonych. Dziennikarz zaznaczył co prawda, że temat upadł, ale sama taka idea wywołała spore zamieszanie.

Nowa data

Do sprawy odniósł się także portal meczyki.pl. Redakcja zaznacza, że faktycznie temat nie jest już aktualny, a same jego negocjacje nie były szczególnie zaawansowane. Zabraknąć miało ponoć rozmów o kwestiach finansowych.




– Co dalej z Superpucharem? Tutaj znów wypada powołać się na Kołtonia. Na ten moment najbardziej aktualnym terminem pozostaje 7 grudnia 2024. Jednocześnie jest to data problematyczna – czytamy.

– Według aktualnego harmonogramu Wisła Kraków ma wtedy zmierzyć się z Polonią Warszawa, zaś Jagiellonia 8 grudnia powinna zagrać z Puszczą Niepołomice. Oba spotkania należałoby więc przełożyć – napisały „Meczyki”.

Co za klasa Rubena Amorima! Nowy trener United z pokorą o Guardioli. „Jest lepszy”

Sporting Lizbona dokonał we wtorek ogromnej sensacji. Portugalczycy niespodziewanie rozbili na własnym stadionie Manchester City aż 4-1. Po meczu Ruben Amorim pokazał klasę, względem Pepa Guardioli.




Amorim już w przyszłym tygodniu rozpocznie nowy rozdział swojej kariery. Portugalczyk dogadał się z Manchesterem United, gdzie ma zastąpić Erika ten Haga. Na pożegnanie ze Sportingiem rozbił w Lidze Mistrzów Manchester City (4-1).

„Jest lepszy ode mnie”

Obecnie Amorim znalazł się na językach mediów i kibiców. Mimo to stara się nie popadać w samozachwyt i tonuje nastroje. Podkreśla, że praca w Manchesterze będzie czasochłonna.




– To nie oznacza niczego szczególnego. Nie możemy przenosić jednej rzeczywistości do drugiej. Manchester United nie będzie grał jak Sporting, będziemy musieli się dostosować – zaznacza.

– Wynik wprowadza w błąd, mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia. Uczucia, jakie towarzyszyły moim zawodnikom, sposób, w jaki świętowali z kibicami, to wszystko było wyjątkowe. Premier League to inny świat – podkreślił.

– W tej chwili jest o wiele lepszy ode mnie. Wierzę jednak w to, że uda się nam poprawić wszystko w nowym klubie – powiedział pod adresem Pepa Guardioli.

Łukasz Skorupski chwalony, mimo porażki Bolognii z Monaco! Wielki mecz Polaka

Bologna przegrała kolejny mecz w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Niezmiennie jednak, świetne oceny za swój występ zebrał Łukasz Skorupski. Włoskie media są zachwycone Polakiem.




We wtorkowy wieczór w Lidze Mistrzów wydarzyło się bardzo wiele. Gdy Milan ogrywał Real, a Sporting sprawiał niespodziankę pokonując Manchester City, Bologna przegrała kolejny mecz w rozgrywkach. Tym razem lepsze okazało się AS Monaco (0-1).

Tytan

Pełne 90 minut w barwach włoskiej drużyny spędził oczywiście Łukasz Skorpuski. Reprezentant Polski, mimo wpuszczenia jednej bramki, zanotował kapitalny występ. Już w pierwszej połowie popisał się kilkoma niebywałymi interwencjami. Zatrzymał między innymi w sytuacji „sam na sam” Breela Embolo, a także Aleksandra Gołowina, który uderzał z rzutu wolnego.




Cały mecz „Skorup” bronił świetnie, ale jednak w końcu skapitulował. W 87. minucie Thilo Kehrer wykorzystał zamieszanie podczas rzutu rożnego i skierował piłkę do siatki. Winy Polaka jednak na próżno szukać w tej sytuacji.

– Ratował swój zespół przez cały mecz, aż w końcu w jego polu karnym pojawił się Kehrer. Zagrał wielki mecz – podkreśla „La Gazzetta dello Sport”.

Po drugiej stronie barykady pojawił się z kolei Radosław Majecki. On jednak miał dużo mniej pracy od swojego rodaka. Popisał się natomiast jedną instynktowną interwencją, za co również został pochwalony.

– Instynktowna obrona przy strzale Beukema i bramka nieuznana przez Castro, którego chwilę wcześniej powstrzymał. Reszta interwencji z należytą i bezpieczną uwagą – podsumowano.

Skandal podczas meczu Wisły Kraków. Ktoś dosłownie ostrzelał stadion „Białej Gwiazdy”

Podczas meczu Wisły Kraków z GKS-em Tychy, dojść miało do skandalicznych wydarzeń. Jak podaje „Gazeta Krakowska”, nieznani sprawcy mieli ostrzelać stadion im. Henryka Reymana metalowymi kulami.




W poniedziałkowy wieczór doszło do rywalizacji Wisły Kraków z GKS-em Tychy. Żadna ze stron nie zdołała jednak przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Drużyny podzieliły się punktami po bezbramkowym remisie.

Ostrzał stadionu

Choć w meczu nie uświadczyliśmy „strzelaniny”, to zadbał o to ktoś inny. „Gazeta Krakowska” podaje, że w trakcie spotkania nieznani sprawy dosłownie ostrzelali stadion im. Henryka Reymana. W ramach dowodów przedstawiono zdjęcia uszkodzeń budynku. Ucierpiały między innymi okna, a także część elewacji, która została podziurawiona.

Wisła Kraków opublikowała już komunikat w tej sprawie. Choć sprawców nie udało się jeszcze ustalić, to policja od razu zajęła się zgłoszeniem. Funkcjonariusze mieli także zabezpieczyć materiał dowodowy.




– Szklana elewacja stadionu została prawdopodobnie ostrzelana. Policja natychmiast zareagowała na zgłoszenie. Przeprowadzono czynności mające na celu wyłączenie z użytkowania terenu wokół uszkodzonej fasady oraz zabezpieczono materiał dowodowy – czytamy.

– Przedstawiciele Wisły Kraków, dysponujący obiektem podczas odbywającej się imprezy masowej, złożyli zeznania oraz zwrócili się do Policji z wnioskiem o rozpoczęcie ścigania. Klub wraz z ZIS-em pracuje nad oszacowaniem szkód – dodano.

Jacek Magiera rozczarował swoim zachowaniem po porażce z Zagłębiem. Nieeleganckie zachowanie [WIDEO]

Zagłębie Lubin przejechało się w poniedziałek po Śląsku Wrocław (3-0). Nie tylko piłkarze wicemistrzów Polski słabo zaprezentowali się na murawie. Internauci zwracają również uwagę na nieładne zachowanie Jacka Magiery względem szkoleniowca „Miedziowych”.




Wrocławianie radzą sobie w bieżącym sezonie dramatycznie. Awansowali co prawda do 1/8 finału Pucharu Polski, ale w Ekstraklasie ich forma znajduje się na dnie. W tabeli zajmują ostatnie miejsce, a na 13 rozegranych spotkań wygrali tylko jedno – ze Stalą Mielec (2-1).

Nieeleganckie zachowanie

W poniedziałek Śląsk zanotował kolejną wpadkę i przegrało aż 0-3 z Zagłębiem Lubin. Szósta porażka w tym sezonie tylko namnożyła pytania o przyszłość Magiery we Wrocławiu. Oliwy do ognia dodało nagranie, które obiegło media społecznościowe.




Kamery obecnie na stadionie „Miedziowych” zarejestrowały, jak Marcin Włodarski, trener Zagłębia, chce podziękować Magierze za rywalizację. Szkoleniowiec rywali jednak błyskawicznie zniknął, co spotkało się z wymowną reakcją.

Zachowanie Magiery spotkało się ze sporym poruszeniem. Kibice wytykają szkoleniowcowi brak klasy. Uściśnięcie dłoni między trenerami jest klasycznym elementem meczu. Postawa 47-latka jest o tyle zaskakująca, że do tej pory był on raczej kojarzony z wielką klasą.

Co z kontuzją Neymara? Brazylijczyk uspokaja. „Lekarze mnie ostrzegali”

Ledwie kilka dni temu Neymar wrócił do gry, a już nabawił się kolejnej kontuzji. W meczu Azjatyckiej Ligi Mistrzów Brazylijczyk spędził na murawie niespełna 30 minut i ponownie doznał urazu.




W październiku, po 369 dniach przerwy, Neymar powrócił do gry w Al-Hilal. Od transferu do Arabii Saudyjskiej w sierpniu 2023 roku zdążył rozegrać zaledwie pięć meczów. Już podczas meczu Brazylii z Urugwajem dwa miesiące później naderwał więzadła krzyżowe.

Niezwykły pechowiec

32-latek był stopniowo wprowadzany do drużyny. Do gry powrócił 24 października, w meczu z Al Ain w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Spędził wówczas na murawie zaledwie 14 minut. Kolejne trzy mecze jednak opuścił, a ponownie na boisko wybiegł w kolejnym spotkaniu LM.




Tym razem pojawił się na murawie w 58. minucie, ale już po pół godzinie – doznał urazu. Neymar zasygnalizował sztabowi medycznemu, że ma problem mięśniowy z udem. Konieczna była zmiana. Al-Hilal mecz wygrało, jednak dużo więcej mówi się właśnie o Brazylijczyku.

Neymar po spotkaniu starał się uspokoić swoich fanów. Jak twierdził – doznał tylko skurczu. Był on jednak na tyle silny, że nie mógł dokończyć spotkania. Co więcej, lekarze ostrzegali go, że taka sytuacja może się przydarzyć.

– To było jak skurcz, tylko bardzo silny! Sprawdzimy to i mam nadzieję, że nie będzie to nic poważnego – twierdził 32-latek.

– To normalne, że dzieje się tak po roku, lekarze już mnie ostrzegali, więc muszę być ostrożny i grać więcej minut – dodał.

Dramatyczne nagranie Adriano. Brazylijska legenda w opłakanym stanie [WIDEO]

Media społecznościowe obiegło niepokojące nagranie z udziałem Adriano. Brazylijska legenda spożywała alkohol i wyglądał na nietrzeźwego. Powodem może być depresją byłego zawodnika.




Adriano miał niezwykle bogatą karierę piłkarską. Grał między innymi we Flamengo, Interze Mediolan, Fiorentinie, Parmie czy AS Romie. W maju 2016 roku zdecydował się na odwieszenie butów na kołek.

Dramatyczne obrazki

Największe sukcesy Adriano osiągał w Interze, którego stał się zdecydowaną legendą. W Mediolanie niestety przeżył także swoje najgorsze momenty. Sierpień 2004 roku odznaczył się w życiu Brazylijczyka poważnym piętnem. Zaledwie w wieku 45 lat w wyniku ataku serca, zmarł ojciec zawodnika – Almir Leite Ribeiro.

42-latek od tamtej pory zmaga się z depresją. Popadł także w uzależnienia od różnych używek. Na profilu „Doble Amarilla” pojawiło się niepokojące nagranie z udziałem byłego napastnika. Adriano, w samym środku brazylijskiej faweli, spożywał alkohol, palił papierosy i sprawiał wrażenie nietrzeźwego.




Kamil Grosicki ma plan na swoje pożegnanie z reprezentacją. Symboliczne 11 minut

Wielkimi krokami zbliża się pożegnanie Kamila Grosickiego z reprezentacją Polski. 36-latek miał zostać uhonorowany podczas listopadowego zgrupowania, ale termin przesunięto. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” zdradził, jaki ma plan na to specjalne wydarzenie.

Grosicki to kapitan i podstawowy piłkarz Pogoni Szczecin. Doświadczony skrzydłowy uzbierał w tym sezonie 13 występów dla „Portowców”, które okrasił 2 golami i 5 asystami.

Przez lata był także czołową postacią w reprezentacji Polski. W sumie dla „Biało-Czerwonych” zagrał w 94 meczach. Zagrał też na pięciu wielkich turniejach – Euro 2012, 2016 i 2024, a także na mundialach w 2018 i 2022 roku.

Pożegnalne 11 minut

Wielkimi krokami zbliża się jednak dzień, kiedy „Grosik” pożegna się z reprezentacją. Początkowo miał zostać uhonorowany podobnie, jak Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny. 36-latek ma jednak inne plany na ten szczególny dzień.

Tak, rzeczywiście chciałbym w tym ostatnim moim meczu w biało-czerwonych barwach pojawić się na boisku na 11 minut. Tak, żeby kibice mieli okazję mnie dobrze pożegnać, bo mam od nich wiele dowodów sympatii, wiem, że byłem dla nich ważnym zawodnikiem kadry, często mnie wspierali, skandowali moje nazwisko, itd. Poza tym w podobny sposób żegnali się z kadrą moi starsi koledzy m.in. Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Łukasz Piszczek czy Kuba Błaszczykowski. Ja też bym chciał się rozstać z drużyną narodową w ten sposób. Z klasąprzyznał w rozmowie z „WP Sportowe Fakty”.

Przychodzi moment na pożegnanie i stanie się to niebawem. Nie wiem jeszcze, kiedy, bo to nie zostało jeszcze dopięte na ostatni guzik. Toczą się rozmowy, bo przecież najważniejsze jest dobro drużyny, która musi zdobywać punkty w Lidze Narodów, także w meczu ze Szkocją. Czekam więc na decyzję Michała Probierza i PZPN, bo być może ten mój mecz pożegnalny odbędzie się dopiero w przyszłym roku dodał.

Jose Mourinho wybuchł po meczu z Trabzonsporem. Krytykuje sędziego i… swoich pracodawców [WIDEO]

Jose Mourinho nie wytrzymał na konferencji prasowej po meczu z Trabzonsporem. Portugalczyk ostro wypowiedział się o pracy sędziego. Oberwało się także… władzom Fenerbahce.




W miniony weekend Fenerbahce wygrało hit ligi tureckiej z Trabzonsporem 3-2. Gola na wagę zwycięstwa w doliczonym czasie gry strzelił Edin Dżeko. Cały mecz aż kipiał od emocji.

Kontrowersje

Oczywiście w spotkaniu nie zabrakło sytuacji, które były trudne w ocenie. Największe kontrowersje dotyczyły obu goli strzelonych przez Trabzonspor, które padły po rzutach karnych. Sędzia dwukrotnie dyktował „jedenastki” po analizie VAR. Jose Mourinho nie zostawił tego bez komentarza.

– Zawodnikiem meczu był Atilla Karaoglan. Nie widzieliśmy go, bo był sędzią VAR. Na boisku sędzią był mały chłopiec, ale w rzeczywistości sędziował Karaoglan. Z niewidzialnego człowieka stał się najważniejszą postacią meczu – wypalił Portugalczyk na pomeczowej konferencji.

– Mówię to w imieniu każdego kibica Fenerbahce: nie chcemy go więcej w naszych meczach. To brzydko pachnie. Nie wierzyłem w to, co mówiono mi, zanim podjąłem pracę w Fenerbahce. Naprawdę jest jeszcze gorzej. Mieliśmy grać z dobrym przeciwnikiem, ale w rzeczywistości rywalizowaliśmy z systemem. To najtrudniejsze. Dlatego tak świętowaliśmy. Wygraliśmy z potężnymi ludźmi – dodał.

– Mam pretensje do ludzi z Fenerbahce, bo powiedzieli mi tylko połowę prawdy. Gdyby powiedzieli całą, to bym tu nie przyjechał – grzmiał dalej.

To nie był koniec tyrady „The Special One”. Mourinho uważa, że sędzia okradł Fenerbahce z ich rzutu karnego.




– Karaoglan był czujny i zdecydował o dwóch karnych dla Trabzonsporu. Potem pił herbatę po turecku, gdy nie podyktowano ewidentnej jedenastki dla nas. Są tylko dwa możliwe wyjaśnienia: albo pił herbatę, albo spał – podsumował.

Niespodziewany powrót Paulo Sousy? Gigant w kryzysie zainteresowany Portugalczykiem

Włoskie media twierdzą, że Paulo Sousa może niebawem wrócić do pracy w Serie A. W gronie zainteresowanych Portugalczykiem miała pojawić się AS Roma. Władze ponoć odbyły już pierwsze kontakty ze szkoleniowcem.




Roma spisuje się w tym sezonie dużo poniżej oczekiwań. Zatrudnienie w roli trenera Daniele De Rossiego okazało się nie wypałem, a zamiana Włocha na Ivana Juricia nie przyniosła poprawy. W weekend doszło do kolejnej wpadki – „Giallorossi” przegrali na wyjeździe z Hellasem Verona (2-3).

Niespodziewany powrót?

Nasilają się tym samym plotki o możliwym zwolnieniu Chorwata. Dziennik „Il Messaggero” twierdzi nawet, że do takiego ruchu może dojść już w poniedziałek. Ciekawie robi się, jeśli zerkniemy na potencjalnych kandydatów do zastąpienia Juricia.

A wśród nich znajduje się znajome polskim kibicom nazwisko. Władze AS Romy miały się kontaktować z… Paulo Sousą, który pracuje obecnie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W jego kontrakcie ma się znajdować specjalna klauzula, która pozwoliłaby na przedwczesne zerwanie kontraktu.




Lista jego potencjalnych rywali w walce o zatrudnienie w Romie jest jednak spora. Roma miała się kontaktować także z Edinem Terziciem. Media mówią również o Claudio Ranierim czy Roberto Mancinim.

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.