Gigantyczne kontrowersje w meczu Śląsk – Widzew. Gromy nad PZPNem. Piłkarze reagują

Do gigantycznych kontrowersji doszło w meczu Śląska Wrocław z Widzewem Łódź. Po ostatnim gwizdku rozpętała się istna burza odnośnie sędziowania w Ekstraklasie oraz w Pucharze Polski. Teraz łódzki klub bezpośrednio atakuje PZPN.

 


W zaledwie kilka dni Widzew stracił bardzo wiele. Najpierw odpadł z Pucharu Polski po dogrywce z Wisłą Kraków, a teraz w kontrowersyjnych okolicznościach przegrał ze Śląskiem Wrocław (1-2).

„Czegoś tu nie rozumiem”

Odnośnie meczu z Wisłą Widzew złożył protest do PZPN, ale nie minęło dużo czasu, a nasiliły się kolejne kontrowersje. W meczu ze Śląskiem oba gole dla wrocławian strzelił Nahuel Leiva, które uznano dopiero po długich analizach VAR-u. Pierwsza z nich dotyczyła rzutu karnego podyktowanego po faulu Rafała Gikiewicza na Aleksie Petkowie.

Bramkarz zabrał nawet głos po ostatnim gwizdku. Nie zaprzeczył, że kontakt z rywalem był, jednak główną winą obarczył sędziów oraz PZPN.




Przegraliśmy, zrobiłem błąd przy tym karnym… Ten kontakt taki minimalny, on trafia piłkę głową i mi w przedramię, ale gwizdnął… Nie chcę dyskutować, tak nawiążę do meczu pucharowego. Jak piłkarz, bramkarz, robi błąd, od razu przegrywasz lub nie pomagasz, jak sędziowie robią błędy w pucharze to się nic nie dzieje, więc wyciągnijmy z tego wnioski wszyscy –grzmiał Gikiewicz przed kamerami „Canal+ Sport”.




Kibiców, dziennikarzy, ale i piłkarzy najbardziej zbulwersowała jednak kolejna sytuacja, w której uznano drugie trafienie Leivy. W 78. minucie meczu Hiszpan ponownie pokonał Gikiewicza, ale początkowo Paulina Baranowska podniosła chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. Analiza VAR znowu przyniosła jednak korzystną decyzję dla Śląska, dzięki czemu trafienie uznano.

„Znowu VAR się zaj**ał?”

Najmocniej po meczu wybuchł jednak Barłomiej Pawłowski. Piłkarz Widzewa wrzucił w media społecznościowe bezlitosny wpis, uderzający bezpośrednio w PZPN.

Hej PZPN, znowu var zaj**al? Oglądam powtórkę waszej linii spalonego i rzutu karnego i wygląda, że w trzy dni okradziono nas z PP i punktów we Wrocławiu. Na cholerę ten cały var? napisał.




Panowie, okradliście nas z awansu w Pucharze Polski i z punktów w Ekstraklasie. Macie dostęp do technologii i masę powtórek. Doradzają Wam w wozie Var, a na koniec i tak przypominają się sceny z Piłkarski Poker dzięki Waszej pracy. Dość przymykania oka na Waszą nieudolność – dodał w kolejnym wpisie. 

Przegenialny gol Łukasza Piszczka. Były reprezentant z trafieniem z 40 metrów [WIDEO]

Łukasz Piszczek nie zatracił swojego zmysłu. Były reprezentant Polski strzelił kapitalnego gola w LKS-ie Goczałkowice-Zdrój. Co więcej, zaważyła ona na wyniku meczu. 

„Piszczu” wraz z końcem sezonu 2020/21 odszedł z Borussii Dortmund, w której spędził 11 lat. Nie był to jednak koniec kariery dla prawego obrońcy. Polak dołączył do swojego macierzystego klubu LKS Goczałkowice-Zdrój, w którym gra do dzisiaj. W ubiegłym roku został mianowany grającym trenerem drużyny.

Fenomenalne trafienie

Minionej soboty LKS zainaugurował rundę wiosenną w trzeciej grupie III ligi, meczem z Wartą Gorzów na swoim stadionie. Łukasz Piszczek w 82. minucie podszedł do rzutu wolnego na 40. metrze i postanowił… przelobować bramkarza. Byłemu kadrowiczowi wyszło to idealnie, a dodatkowo – gol okazał się nieoceniony i dał jego drużynie zwycięstwo.

 Dla Piszczka było to w sumie drugie trafienie dla LKS-u od powrotu do klubu oraz pierwsze w tym sezonie. Dzięki pokonaniu Warty zespół awansował na 7. miejsce.

Cudowna oprawa przed meczem Legia – Pogoń. Piękna akcja stołecznego klubu [WIDEO]

Piękną oprawę przygotowano przed meczem Legii Warszawa z Pogonią Szczecin. Zorganizowano kapitalny pokaz świateł. 

Do hitu Ekstraklasy przystępuje drużyny z dwóch innych biegunów. Legia weszła niezbyt dobrze w rundę wiosenną, zdobywając w lidze pięć punktów w trzech meczach. „Wojskowi” dodatkowo przegrali aż 2-6 dwumecz z Molde w 1/16 Ligi Konferencji Europy.

Pogoń z kolei nie mogła sobie chyba wymarzyć lepszego początku po zimowej przerwie. „Portowcy” prezentują znakomitą formę i zdobyli komplet punktów. Tym samym wspięli się na 3. miejsce w tabeli Ekstraklasy, a dodatkowo, dzięki wygranej z Lechem Poznań (1-0), awansowali do półfinału Pucharu Polski.

Przed ich bezpośrednim starciem na Łazienkowskiej zadbano o piękne przywitanie. Legia przygotowała pokaz świateł, jako przedmeczową oprawę. Trzeba przyznać, że widowisko zrobiło duże wrażenie.

Przykre wyznanie Jakuba Wawrzyniaka. „Byłem totalnie sam, kibice się odwrócili”

Jakub Wawrzyniak powrócił do swojej sprawy dopingowej sprzed wielu lat. Były reprezentant Polski nie ukrywa, że poczuł się w tamtym czasie potraktowany niesprawiedliwie. „Jeszcze kibice się ode mnie odwrócili”.




„Wawrzyn” ma za sobą świetną karierę. Przez lata miał pewne miejsce na lewej stronie defensywy Legii Warszawa, Lechii Gdańsk czy reprezentacji Polski. Nie była to jednak przygoda nieskazitelna. Były zawodnik miał również nieprzyjemne epizody.

„Byłem sam”

Jednym z nich było wykrycie w jego organizmie niedozwolonych substancji w czasie, gdy grał dla Panathinaikosu w 2009 roku. Choć Wawrzyniak udowodnił, że specyfiki przyjmował nieświadomie, chcąc zredukować tkankę tłuszczową, to był zawieszony przez aż dziewięć miesięcy. Dopiero w 2010 roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie uniewinnił Polaka.




Do tych bardzo nieprzyjemnych wydarzeń 40-latek powrócił w programie „Mój pierwszy raz” na antenie Kanału Sportowego. Wyznał w nim, że był rozczarowany postawą kibiców, którzy nie chcieli wierzyć w jego wersję wydarzeń.

– Miałem duży problem, aby całą tę sytuację emocjonalnie opanować, ponieważ zawsze grałem fair i nie chciałem nikogo oszukiwać. Zrobiłem wszystko, aby nigdy nie mieć problemów z dopingiem – przyznał Wawrzyniak.




– Konsultowałem to z lekarzami i osobami odpowiedzialnymi za odżywki w klubie. Wszyscy dali mi zielone światło. W międzyczasie zmieniły się przepisy. W sytuacji, gdy byłem totalnie sam, jeszcze kibice się ode mnie odwrócili. Krytykowano mnie, to było przykre – dodał. 




Po powrocie do gry Wawrzyniak znowu prezentował dobrą formę na murawie. Ostatecznie, z własnej decyzji, pożegnał się z piłką dopiero w 2019 roku. Następnie występował na antenie różnych stacji w charakterze eksperta. Kilka miesięcy temu podpisał kontrakt z freak-fightową galą Clout MMA.

Poważne oskarżenia pod adresem Fabrizio Romano! Włoch brał łapówki od klubów?

Poważne oskarżenia padły pod adresem Fabrizio Romano. Duński dziennikarz Troels Bager Thogersen twierdzi, że Włoch był opłacany za rozpowszechnianie plotek o piłkarzach. Łapówki miały mu wręczać kluby. 

Fabrizio Romano jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy sportowych na świecie. Włoch często ogłasza transfery, których nie zdążono jeszcze oficjalnie ogłosić. Jego wpisy w mediach społecznościowych, a także transmisje live, cieszą się niezwykłą popularnością. Podobnie jest z jego hasłem „here we go!”, które jest doskonale znane kibicom.

Łapówki za plotki?

Teraz pod adresem wpływowego dziennikarza padły poważne oskarżenia. Duński żurnalista, Troels Bager Thogersen stwierdził, że Romano prowadzi nieetyczną działalność. Włoch miał rozpowszechniać plotki na temat zawodników, za które był opłacany przez kluby i agentów. Podał on za przykład Roony’ego Bardghjego z FC Kopenhagi.

– W tym konkretnym przypadku wygląda na to, że otoczenie zawodnika chce wysłać wiadomość, aby wywrzeć presję na FC Kopenhaga. Nie można tego postrzegać jako dziennikarstwo – cytuje dziennikarza WorldSoccerTalk.com.

Co ciekawe, nie jest to pierwszy przypadek oskarżania Romano o nieetyczne zachowania. Wśród kibiców często przewija się argument, że Włoch „kradnie” informacje od mniej popularnych dziennikarzy, które następnie wrzuca w swoje social media jako swoje.

Alarm w Arabii Saudyjskiej. Kolejny piłkarz chce wrócić do Europy! Giganci zainteresowani

Wiele wskazuje, że przypadek Jordana Hendersona, który szybko opuścił Saudi Pro League, nie będzie odosobniony. Niebawem jego los może podzielić Sergiej Milinković-Savić. Serb wkrótce może ponownie zagrać w Europie. 

Minionego lata do Arabii Saudyjskiej trafiło wielu uznanych zawodników. Szejkowie ściągnęli choćby takich piłkarzy Karim Benzema, Neymar czy N’Golo Kante. Transfery takich gwiazd pochłonęły wiele setek milionów euro, co miało być długofalową inwestycją. Wszystko miało na celu promowanie ligi saudyjskiej i stworzenie z niej światowej siły.

Kolejny powrót?

Nie wszystko poszło jednak z planem. Coraz częściej pojawiają się głosy, że zawodnicy nie czują się na Bliskim Wschodzie dobrze i wolą wrócić do Europy. Taką decyzję podjął już Jordan Henderson, który po ledwie kilku miesiącach wrócił na Stary Kontynent i obecnie gra w Ajaxie. Podobne myśli ma mieć również Jota.

Teraz wrócić do Europy chce także Sergiej Milinković-Savić. Portal fichajes.net twierdzi, że pomocnik jest nieszczęśliwy w Al-Hilal, mimo gwarantowanego miejsca w składzie. Były piłkarz Lazio jest chętny na ponowną grę w Serie A, zaś faworytem do jego pozyskania podaje się Juventus.

„Stara Dama” nie jest jednak jedynym klubem, który widziałby u siebie Serba. Zainteresowanie wykazuje również AC Milan, ale również kluby z Anglii jak Manchester United czy Francji, jak PSG.

Były kadrowicz ostro o Exposito i Magierze. „Jedni mają apetyt na mistrzostwo, a inni na golonkę”

Erik Exposito po powrocie z zimowej przerwy nie bryluje na boiskach Ekstraklasy. Wiele do życzenia pozostawia między innymi sylwetka napastnika. Bez litości odniósł się do niej Radosław Kałużny. 

Hiszpan w pierwszej części sezonu należał do zdecydowanej czołówki ligi. Exposito przewodzi obecnie tabeli strzelców z 14 golami na koncie w 22 meczach.

„To jest żałosne”

W ostatnich dniach wybuchła jednak wokół niego burza. Wiąże się ona ze zdjęciami, które ostatnio obiegły internet. Widać na nich nadwagę, z jaką zmaga się 27-latek, za co teraz zbiera ogrom krytyki.

Kibice nie zostawiają na Exposito suchej nitki. W podobne tony uderzył też Radosław Kałużny. Były reprezentant Polski nie gryzł się w język, krytykując napastnika, ale nie tylko. Oberwało się również trenerowi Śląska – Jackowi Magierze.

– Najwyraźniej w Śląsku Wrocław jedni mają apetyt na mistrzostwo Polski, a drudzy, jak Exposito, na golonkę. Śmieję się, chociaż to jest żałosne i świadczy o tym, jak niektórzy traktują swoich pracodawców, kumpli, trenerów i kibiców. Mają ich w… brzuchu – grzmiał Kałużny w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”. 

– Cenię trenera Magierę, ale zastanawia mnie, czy on nie widzi, nie wie, że jego najlepszy piłkarz ma „wywalone” na profesjonalizm? Jacek Magiera na pewno ma w sztabie speców od przygotowania fizycznego, lekarzy, którzy mogliby mu zasygnalizować, że Exposito nadaje się do programu „Wyjadacze”, a nie na boisko – dodał. 

Śląsk mimo dość słabego wejścia w rundę wiosenną wciąż jest liderem Ekstraklasy. Tyle samo punktów (42), ma jednak również Jagiellonia Białystok. Podium zamyka z kolei Lech Poznań.

PZPN ponownie rozpętał burzę. Opinia publiczna wściekła. Afera o… koszulkę

Wokół PZPN-u ostatnio nie brakuje negatywnych emocji. Ostatnio federacja ponownie jest wzbudziła, tym razem akcją „Retro Kadra”. Z jej okazji zaprezentowano specjalną koszulkę, której wzór niezbyt spodobał się opinii publicznej. 




Mniej więcej od niesławnej „afery premiowej” PZPN ma bardzo nadszarpnięty wizerunek. Zaskakująco często na światło dzienne wychodzą kolejne kontrowersje związane z działalnością federacji. Ostatnie tygodnie były co prawda nieco spokojniejsze, ale teraz ponownie zawrzało.

Specjalna koszulka

Pod koniec ubiegłego roku PZPN rozpoczął akcję „Retro Kadra”. W związku z nią zaprezentowano również specjalną koszulkę z numerem „10”, na której znalazły się nazwiska wszystkich reprezentantek i reprezentantów Polski, którzy wystąpili z tą liczbą.




– ”Retro Kadra’ to świeży oddech z przeszłości, połączony z nowoczesnym stylem. To miejsce, gdzie przeszłość spotyka przyszłość, tworząc unikalne, retrospektywne wzory i kolekcje odzieży oraz inne, unikalne produkty – promowano wówczas koszulkę. 

O akcji oraz możliwości nabycia koszulki PZPN przypomniał w czwartek, wrzucając wpis na Twitterze. Dorzucono również link do strony, na której wspomniany trykot można zakupić. Należy na niego przeznaczyć 99,99 zł.

I właśnie tym wpisem PZPN rozpętał kolejną burzę. Opinia publiczna nie szczędziła słów krytyka za design koszulki, zarzucając prostotę i niewielką efektywność. Pod postem udzieliło się kilku dziennikarzy, który dali upust emocjom.




– O rany, polecam powiększyć i przeczytać nazwiska – pisał Krzysztof Stanowski.  

– Wygląda jak koszulka Bolka i Lolka – dodał z kolei Marek Wawrzynowski. 

Kibice również nie byli zachwyceni i nie omieszkali skrytykować trykotu. Ci byli jednak zdecydowanie dosadniejsi i potraktowali PZPN bez ogródek. Pod wpisem widać między innymi takie komentarze:




– Wygląda jak okładka kasety z disco-polo, wczesne lata 90-te.

– Wy nawet prostą koszulkę potraficie spartolić.

– Wyjątkowo nietrafiony design.

– Mega koszulka retro. Dwóch złotych czterdziestu groszy bym za nią nie dał.

Michał Probierz uderzył w Marka Papszuna. Ostre słowa selekcjonera: „Na pewne rzeczy nie pozwolę”

Michał Probierz był niedawno gościem Krzysztofa Stanowskiego na Kanale Zero. Trener zahaczył o niedawne poszukiwania nowego selekcjonera reprezentacji Polski i uderzył w Marka Papszuna. 




We wrześniu minionego roku Michał Probierz został selekcjonerem reprezentacji Polski. Szkoleniowiec wygrał rywalizację z Markiem Papszunem, który nie znalazł takiego uznania w oczach Cezarego Kuleszy. Werdykt w tej sprawie miał być jednak znany na długo, przed zakończeniem „wyborów”. Taką wersję przedstawiał przynajmniej były trener Rakowa Częstochowa.




– To nie była rywalizacja. Brałem udział w czymś, co de facto nie istniało, dlatego nie czuję się przegrany. Prezes podjął decyzję już przed spotkaniem ze mną, że selekcjonerem zostanie Michał Probierz, absolutnie takie było jego prawo – mówił w rozmowie z „Piłką Nożną”.

„Nie pozwolę”

Na słowa Papszuna postanowił zareagować Probierz. Selekcjoner reprezentacji Polski w rozmowie na Kanale Zero odniósł się do głośnej wypowiedzi swojego byłego kontrkandydata.




– Nawiązując do wywiadu Marka Papszuna, który ostatnio mówił, że był dogadany i to było wszystko sfingowane. W wielu klubach, w których pracowałem czy kandydowałem jako trener, też byłem bliski podpisania umowy. Ostatecznie wybrali kogoś innego, ale do dziś z nimi rozmawiam. Mają prawo wybrać kogoś innego. To normalna kolej rzeczy. Jeszcze raz mówię, nawet nie wiedziałem, że będę trenerem. Byłbym dalej trenerem U-21, a Papszun byłby selekcjonerem, to pomagałbym mu za wszelką cenę – stwierdził Probierz. 

Szkoleniowiec po chwili postanowił jednak udzielić nieco odważniejszej wypowiedzi. Uderzył wręcz w Papszuna, zarzucając mu granie swoim nazwiskiem.




– Na pewne rzeczy sobie nie pozwolę. Nie pozwolę, by grano moim nazwiskiem. I Markowi życzę powodzenia, niech robi karierę, ale nie moim kosztem (…). Ja się z nim spotykam, gratuluję mu i niech tak zostanie. Niech idzie swoją drogą, a nie ocenia z boku, jak to jest i jak to wybiera prezes. Sam mówił Marek, że rozmawiał z Łotwą. To co, tam też mieli poukładane wybory i go nie wybrali? – pytał z przekąsem. 




Już za kilka tygodni Michał Probierz poprowadzi reprezentację Polski w meczu barażowym o wyjazd na Euro 2024. Jeśli uda się przejść Estonię, to „Biało-Czerwoni” zagrają w finale z Walią lub Finlandią. Papszun z kolei nadal pozostaje bez nowego klubu.

Legia nie dostała pieniędzy za transfer Muciego. Klub zgodził się na zaskakujące warunki

Legia Warszawa zimą dokonała hitowej transakcji i sprzedała Ernesta Muciego za 10 mln euro do Besiktasu. Okazuje się jednak, że Turkowie nadal nie zapłacili „Wojskowym” za Albańczyka. Na antenie „Meczyków” sytuacje wyjaśnił Paweł Gołaszewski. 




Na początku lutego Legia zaakceptowała ofertę za Muciego, który od dłuższego czasu był łączony ze zmianą klubu. Finalnie napastnik trafił do Besiktasu za zawrotną kwotę 10 mln euro. Co ciekawe, zawodnik z miejsca stał się bardzo istotnym ogniwem drużyny Fernando Santosa.

Gdzie przelew?

O ile transfer wygląda znakomicie na papierze dla obu stron, to dużo gorzej wygląda to w rzeczywistości. Paweł Gołaszewski z tygodnika „Piłka Nożna” zdradził, że Legia wciąż nie otrzymała pieniędzy wynikających z transferu Muciego.




– Legia wychodziła z kryzysu sportowego, a teraz wychodzi z kryzysu finansowego. Wszyscy pytają: „Gdzie są pieniądze za Muciego?”. Tych pieniędzy jeszcze nie ma – powiedział dziennikarz. 

Skąd takie opóźnienie w płatności? Gołaszewski twierdzi, że Legia miała zgodzić się na uregulowanie należności w ratach. Pierwsza z nich ma wpłynąć dopiero w marcu.




– One dopiero będą. Jest sześć lub siedem rat. Pierwsza wpłynie do Legii dopiero w marcu – oznajmił. 

Muci jak na razie świetnie radzi sobie w Turcji. Dla Besiktasu strzelił już nawet swojego premierowego gola. W sumie w ekipie Fernando Santosa uzbierał trzy występy.

Piłkarze Rakowa zostaną ukarani za fatalny mecz z Piastem? W Częstochowie gęstnieje atmosfera

Raków Częstochowa nie zdobędzie Pucharu Polski w tym sezonie. „Medaliki” odpadły w ćwierćfinale, po porażce z Piastem Gliwice (0-3). Media przebąkują, że konsekwencje na ten wynik może ponieść kilku zawodników. 




Piast Gliwice okazał się zdecydowanie lepszy od Rakowa w ćwierćfinale Pucharu Polski, wygrywając z mistrzami aż 3-0. Ekipie z Częstochowy słabo idzie również w rozgrywkach ligowych, gdzie powiększa się strata do lidera i coraz częściej notują wpadki. Na ten moment Raków zajmuje dopiero szóste miejsce.




Kary?

Nic dziwnego zatem, że w klubie panują coraz gorsze nastroje. Portal meczyki.pl informował, że po meczu z Piastem Michał Świerczewski zwołał spotkanie kryzysowe. Słychać również, że choć Dawid Szwarga pozostanie na razie trenerem Rakowa, to jego pozycja nie jest już tak mocna, jak była wcześniej.

Teraz portal weszlo.com podaje z kolei, że konsekwencje mogą czekać piłkarzy częstochowskiego klubu. Szefostwo miało przekazać swoje uwagi do rady drużyny, w której znajdują się Zoran Arsenić, Fran Tudor, Bartosz Nowak, Vladan Kovacević i Władysław Koczerhin. Zażalenia miały dotyczyć postawy drużyny na meczach oraz na treningach.




Portal dodaje, że wkrótce niektórzy piłkarze mogą zostać zdegradowani do trzecioligowych rezerw. Póki co nie wiadomo jednak, kogo taki los mógłby potencjalnie czekać. W klubie nie ma też tematu nałożenia na piłkarzy kar finansowych. Wiele może wyjaśnić najbliższy ligowy mecz z Lechem Poznań. Porażka z bezpośrednim rywalem w walce o podium może doprowadzić do większego trzęsienia ziemi.

Feministki wściekłe na Brendana Rodgersa. Aktywistki rozjuszone wypowiedzią trenera w stronę dziennikarki

Brendan Rodgers rozwścieczył feministki swoim komentarzem w kierunku dziennikarki BBC Scotland. Choć kobieta urażona się nie poczuła, to w jej obronie stanęła ich cała masa. Obecnie na trenera Celticu spada wielka krytyka. 




„The Bhoys” pokonali w niedzielę Motherwell (3-1). Może wynik na to nie wskazuje, ale spotkanie było dramatyczne, a zwycięstwo Celtic wyszarpał dopiero w końcówce. Po ostatnim gwizdku wywiadu udzielił Brendan Rodgers, czym rozpalił całą Szkocję.

Wściekłe feministki

O co cała afera? Rodgers po meczu rozmawiał z dziennikarką BBC Scotland, Jane Lewis. Udzielił on kobiecie dość lakonicznej wypowiedzi odnośnie walki o mistrzostwo Szkocji w trwającym sezonie.

– Ta grupa napisała już historię. Ale my obecnie piszemy nową historię – odparł dziennikarce. 




Lewis taka odpowiedź się nie spodobała. Poprosiła więc szkoleniowca o jej doprecyzowanie. Ten jednak zamiast rozszerzyć swoją myśl rozpoczął ogromną burzę.

– Nie ma takiej potrzeby. Dobrze wiesz, co mam na myśli. Wystarczy. Dobra robota, dobra dziewczynka – wypalił. 




Po tej wypowiedzi na Rodgersa wylała się fala krytyki ze strony szkockich feministek. Grupa „For Women Scotland” nazwała tę sytuację „przygnębiającą” oraz dodała, że „zwykły seksizm jest wciąż obecny w sporcie”. 

– Osiągnięcia kobiet wciąż są niedoceniane i lekceważone, a ich status zawodowy podważany. Rodgers powinien przeprosić reporterkę – oznajmiła rzeczniczka prasowa grupy. 




– Myśleliśmy, że dinozaury wyginęły – skomentowała z kolei rzeczniczka innego stowarzyszenia, „The Scottish Feminist Network”.

Warto jednak podkreślić, że dziennikarka miała nie poczuć się urażona słowami szkoleniowca. Takie informacje przekazał z kolei stacja BBC News, według którego Celtic miał już się do kobiety odezwać. Na ten moment brak natomiast oficjalnego stanowiska w tej sprawie ani Lewis, ani Rodgersa.

Oszałamiająca wartość biznesów Lukasa Podolskiego! Niemiec zbudował „imperium”

Lukas Podolski jest znany przede wszystkim ze swojej wieloletniej kariery i gry w wielu znakomitych klubach. Od dłuższego czasu występuje w Górniku Zabrze, jednak poza piłką tworzy swoje kebabowe imperium. Dzięki temu biznesowi dorobił się naprawdę sporej fortuny. 




Niemiec wzbudza raczej pozytywne emocje wśród polskich kibiców. Szczególną sympatię zyskał wśród sympatyków Górnika Zabrze, którym obiecał, że zagra w ich klubie. I faktycznie tak zrobił. Od 2021 roku piłkarz dumnie reprezentuje barwy śląskiego klubu.

Majątek na kebabach

Podolski poza byciem świetnym piłkarzem, mistrzem świata z 2014 roku, ma także głowę do interesów. „Poldi” jest dumnym właścicielem sieci kebabów „Mangal Doner”, która w Niemczech ma aż 27 lokali. To jednak nie jedyny interes, jaki ma w swoim portfolio. Jest również w posiadaniu sieci lodziarni „Ice Cream United”.




Jak wyliczyli dziennikarze „The Sun”, na samych tych dwóch biznesach Podolski zarobił zawrotne kwoty. Oba gastronomiczne przedsięwzięcia mają mieć wartość 177,5 miliona funtów. Angielscy żurnaliści są pod wrażeniem zmysłu biznesowego piłkarza Górnika. Piszą wręcz o „imperium”, które zbudował 38-latek.