Krytyka w stronę Lewandowskiego. „Ustalał skład. Dlatego grał Krychowiak”

Kolejne słowa krytyki spadły na Roberta Lewandowskiego. Tym razem 34-latek został zaatakowany przez Henryka Wawrowskiego, byłego reprezentanta Polski. Kadrowicz z lat 70. zarzuca obecnemu kapitanowi wpływ na ustalanie składu. 

Emocje po mistrzostwach świata w Katarze opadły. Reprezentacja Polski najbliższe spotkanie rozegra w marcu, kiedy spotka się z Czechami w eliminacjach mistrzostw Europy 2024. Będzie to także debiut Fernando Santosa w roli selekcjonera „Biało-Czerwonych”.

Lewandowski problemem?

Na niespełna dwa miesiące przed startem eliminacji „TVP Sport” przeprowadziło rozmowę z byłym Henrykiem Wawrowskim. Były reprezentant Polski z lat 70. nie ukrywa, że wolałby, aby selekcjonerem został Polak. Ma jednak nadzieję, że Santos dotrze do Roberta Lewandowskiego.

– W Santosie podoba mi się to, że nie ma u niego świętych krów. Tak zapowiada i to jest właściwe podejście. Nowy selekcjoner musi dotrzeć do Lewandowskiego i przekonać go do tego, że jako lider musi dać z siebie więcej – stwierdził Wawrowski.

– Lewandowski czasami obraża się za to, że ktoś na niego nie gra. Dzisiaj jest taki futbol, że nie możesz stać i czekać aż ktoś poda ci do pustej bramki. Jeżeli lider wychodzi i łaskę robi, że zagra to nie tędy droga – kontynuował.

Głośno było do niedawna o licznych konfliktach i podziałach w kadrze. Według Wawrowskiego szatnia wciąż nie jest jednolita, co stanowi spory problem.

– Nie dostrzegam czegoś takiego, że panuje w niej przekonanie – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Coś mi podpowiada, że w niektórych przypadkach jest tak, że jedni czyhają na to, że komuś coś nie wyjdzie. Na pewno nie jest tak, że wszyscy poszliby za sobą w ogień. I tutaj kapitan powinien odegrać istotną rolę. Jeżeli ktoś jest w słabej formie to nie powinien grać. Podejrzewam też, że to właśnie Lewandowski w dużej mierze ustalał skład. Dlatego grał Krychowiak – stwierdził były reprezentant Polski. 

Burza w Bayernie Monachium. Oliver Kahn uderza w Neuera. „Porozmawiamy z nim”

Gorąca atmosfera panuje w Bayernie Monachium. Oliver Kahn udzielił zdecydowanego komentarza na niedawną wypowiedź Manuela Neuera. Naruszono wartości klubu?

Przez wiele lat trenerem bramkarzy „Die Roten” był Toni Tapalović. Bayern rozstał się z nim jednak pod koniec stycznia. Sprawa wywołała spore poruszenie w strukturach klubu. Gorzko wypowiedział się o niej między innymi Manuel Neuer, który stwierdził, że była to najbrutalniejsza rzecz, jaka spotkała go w trakcie kariery.

Uderzono w wartości?

Takie słowa kapitana Bayernu nie spodobały się działaczom Bawarczyków. Oliver Kahn postanowił jasno zająć stanowisko i skomentował wypowiedź Neuera.

– To, co Manuel powiedział na temat zwolnienia Tapalovicia, nie licuje z rolą kapitana i wartościami Bayernu. Ponadto jego wypowiedzi pojawiły się w nieodpowiednim czasie, bo mamy przed sobą bardzo ważne mecze – oznajmił.

– Neuer jest osobiście dotknięty. Musimy to zrozumieć. Byliśmy jednak świadomi, że decyzja – choć nie była łatwa – była w tamtym momencie najlepsza dla Bayernu – dodał.

– Spotkałem się z podobną sytuacją w reprezentacji Niemiec w 2004 roku. Nasz trener bramkarzy, Sepp Maier, został źle potraktowany przez DFB. Jego drogi ze związkiem się rozeszły. Pracowałem z Seppem przez lata. Mieliśmy przyjazne, pełne zaufania relacje. Byłem zły na DFB, ale wspólne cele były dla mnie na pierwszym planie, były ważniejsze od moich uczuć. Dlatego zdecydowałem, że publicznie nie będę nic mówił. Manuel zrobił coś zupełnie innego. Porozmawiamy z nim o tym – zapewnił podsumowując Kahn. 

Neuer obecnie leczy kontuzję, której dostał podczas przerwy reprezentacyjnej na mistrzostwa świata. Na murawę wróci dopiero w przyszłym sezonie. Nie pomoże więc Bayernowi w nadchodzącym dwumeczu z PSG w 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Mikel Arteta zachwycony Jakubem Kiwiorem. „Talent z niesamowitym potencjałem”

Mikel Arteta nie kryje swoich zachwytów nad Jakubem Kiwiorem. Hiszpan nie szczędził pochwał pod adresem nowego obrońcy Arsenalu na ostatniej konferencji. 

Pod koniec zimowego okna transferowego doszło do prawdziwej bomby. Arsenal oficjalnie poinformował o pozyskaniu Jakuba Kiwiora ze Spezii. Stoper reprezentacji Polski, który ma za sobą kapitalne miesiące, został wykupiony za 25 mln euro, dzięki czemu wskoczył do grona najdrożej wytransferowanych zawodników z naszego kraju.

Niesamowity potencjał

Kiwior obecnie nie doczekał się jeszcze debiutu w barwach „Kanonierów”. 22-latek bryluje natomiast na treningach. Ostatnio pobił między innymi rekord w sprincie, który należał dotychczas do Saki. Mikel Arteta nie ukrywa, że jest zachwycony pozyskaniem polskiego stopera.

– Jakub Kiwior jest młodym talentem z niesamowitym potencjałem. To na pewno odpowiedni piłkarz do naszego stylu gry. Poza tym przez cały poprzedni sezon nie mieliśmy rezerwowego stopera – powiedział Hiszpan na ostatniej konferencji prasowej.

Zbigniew Boniek wieszczy rekordowy transfer polskiego piłkarza

Na ten moment nie wiadomo, czy Piotr Zieliński będzie kontynuować swoją karierę w Napoli. Zbigniew Boniek uważa, że jeśli Polak zdecyduje się na zmianę klubu, to z łatwością ustanowi nowy rekord transferowy naszego kraju. 

Kontrakt Zielińskiego z Napoli obowiązuje do czerwca przyszłego roku. W ciągu kolejnych tygodni mają ruszyć rozmowy w sprawie przedłużenia umowy. Według włoskich mediów klub chce jednak obniżyć pensję zawodnika. Nie wiadomo więc, czy negocjacje zakończą się pomyślnie.

Najdroższy w historii?

Gdyby tak się stało, to Zieliński z pewnością trafi na listę transferową. Zbigniew Boniek uważa, że gdyby taki scenariusz się sprawdził, to 28-latek zostałby najdroższym polskim piłkarzem w historii.

Obecnie rekord należy do Roberta Lewandowskiego, który minionego lata trafił do FC Barcelony za 45 mln euro. W „Prawdzie Futbolu” były prezes PZPN stwierdził, że Zieliński może przebić tę kwotę.

– Umówmy się. Gdyby Zieliński latem odszedł z Neapolu, byłby na pierwszym miejscu w tym rankingu – powiedział Boniek. 

Przy okazji działacz odniósł się także do sprzeczki słownej między Zielińskim a Nicolą Zalewskim. Sprawa została ostatnio wyjaśniona przez wspomnianą dwójkę, ale wywołała spory szum w mediach. Boniek nie widzi w niej nic nadzwyczajnego.

– Po prostu język szatni, język pomiędzy dwoma młodymi chłopakami czasami jest fajny, ostry, ale to o niczym nie świadczy. Najbardziej mnie dziwi, że poważni ludzie zaczęli to komentować, umoralniając Zalewskiego, co troszeczkę mnie zaskoczyło. Kiedy nikt cię nie widzi, nikt cię nie słyszy, to normalna rzecz, która się może zdarzyć. Nie ma w tym żadnej złośliwości, tylko trochę szpanu – przyznał.

Wymowna wiadomość Lewandowskiego. Znowu wykonał gest, za który został zawieszony

Robert Lewandowski ponownie dał wczoraj o sobie znać działaczom La Ligi. Po bramce przeciwko Betisowi Polak wykonał gest, za który został ostatnio zawieszony. Fotoreporterzy uchwycili napastnika w wymownej pozie. 

Ostatnie ligowe spotkanie Robert Lewandowski rozegrał pod koniec grudnia. Jeszcze przed mistrzostwami świata Polak został zawieszony za ostry faul w meczu z Osasuną. Działacze dopatrzyli się także gestu, skierowanego w stronę sędziego tamtego spotkania, za co zawieszenie zostało przedłużone.

Znowu to zrobił

Instancje zajmujące się sprawą Lewandowskiego zdecydowały, że 34-latek chciał w ten sposób obrazić arbitra. Polak tłumaczył, że gest był skierowany do Xaviego i nawiązywał do ich rozmowy. Niestety działacze byli nieugięci i podtrzymali karę.

Wczoraj kapitan reprezentacji Polski wrócił w końcu do gry. Barcelona wygrała 2-1 z Betisem, a „Lewy” strzelił swoją 14. bramkę w tym sezonie. Po pokonaniu bramkarza ponownie wykonał gest, za który został wcześniej zawieszony.

Choć Lewandowski nie mógł zagrać w trzech meczach ligowych, to dalej jest liderem klasyfikacji strzelców. Drugi w tabeli Joselu traci snajpera Blaugrany trzy bramki.

Gol Roberta Lewandowskiego przeciwko Betisowi [WIDEO]

Karol Świderski może wrócić do Europy! Interesuje się nim duży klub z Serie A

Według portalu meczyki.pl Karol Świderski znalazł się na celowniku Lazio. Rzymski klub może ściągnąć do siebie napastnika Charlotte FC już najbliższego lata. 

Świderski zameldował się w Stanach Zjednoczonych w styczniu ubiegłego roku. Polak zmienił wówczas grecki PAOK na Charlotte FC, w którego barwach w pierwszym sezonie rozegrał 30 meczów. 10 razy umieszczał piłkę w siatce. Stał się szybko ważną postacią swojego zespołu.

Powrót do Europy?

Okazuje się, że wyjazd za ocean może się okazać dla Świderskiego strzałem w „dziesiątkę”. Napastnikiem zainteresowały ponoć mocniejsze zespoły ze Starego Kontynentu. Według Radosława Przybysza z „Meczyków” latem 26-latek może trafić do Lazio.

– Tajemne meczykowe źródła informują o pewnej plotce. Być może latem do Lazio Rzym trafi Karol Świderski – mówił Przybysz w programie „Okno Transferowe Extra” na kanale „Meczyków”.

Obecnie nieprzerwanie głównym snajperem Lazio jest Ciro Immobile. Świderski miałby zatem arcytrudnego rywala do walki o skład. Na korzyść reprezentanta Polski działa jednak fakt, że Włoch nie ma swojego nominalnego zastępcy.

– Problemy z Lazio Rzym są dwa. Jest Ciro Immobile, które oczywiście ma absolutne pierwszeństwo w grze. A drugim problemem jest to, że nie ma „wiceImmobile”. Pytanie, jaka byłaby tutaj rola Karola Świderskiego – mówił w tym samym programie Dominik Guzik z „Eleven Sports”.

– Problemem może być też cena, bo Lazio dużo nie wydaje dużo na piłkarzy. Myślę, że będzie to kwota maksymalnie 5-6 milionów – dodał Piotr Dumanowski, także dziennikarz „Eleven Sports”.

RB Lipsk wbiło szpilkę Unionowi. Kapitalna odpowiedź klubu z Berlina

Na Twitterze doszło do „wymiany uprzejmości” między adminami konta RB Lipsk a Unionu Berlin. Wpisy wywołały poruszenie w mediach społecznościowych. Szczególnie odpowiedź klubu ze stolicy Niemiec. 

We wtorek Union Berlin mierzył się z Wolfsburgiem. Mecz w Pucharze Niemiec zakończył się wygraną gospodarzy (2-1). Przed spotkaniem doszło do zabawnej wymiany wpisów na Twitterze.

„Isco?”, „Tradycja?”

Przed spotkaniem z „Wilkami” na koncie Unionu pojawiła się grafika ze składem. Nie pojawił się w niej Isco, który przez kilka ostatnich dni był łączony ze wzmocnieniem ekipy z Berlina. Do transferu oczywiście nie doszło, co skomentował admin RB Lipsk, zamieszczając wymowne pytanie pod wpisem.

– Isco? – pytał retorycznie. 

Union, a raczej administrator oficjalnego konta, nie pozostawił komentarza bez odpowiedzi. W mig zamieszczono wpis, który odbił się szerokim echem wśród kibiców.

– Tradycja? – odpowiedział admin konta Unionu. 

Odpowiedź była pstryczkiem w stronę RB związanym z ubogą historią klubu z Lipska. W niemieckiej ekstraklasie kluby często w ten sposób atakują wspomnianą ekipę, wypominając, że klub powstał niedawno, a swoje miejsce zawdzięcza bogatym inwestorom. Borussia Dortmund przykładowo notorycznie usuwa herb RB ze swoich grafik.

Szokujący plan rządu Arabii Saudyjskiej. Politycy chcą ściągnąć legendy Realu Madryt

Zaskakujące doniesienia z Arabii Saudyjskiej. Tamtejszy rząd złożył propozycje Luce Modriciowi i Karimowi Benzemie. Obaj zawodnicy mieliby trafić na Bliski Wschód na nieoczekiwanych warunkach. 

Transfer Cristiano Ronaldo do Al-Nassr odbił się szerokim echem w piłkarskim świecie. Na atrakcyjności zyskała tym samym piłka nożna w Arabii Saudyjskiej. Tamtejsi działacze nie zamierzają na tym poprzestać.

Bajońskie oferty

Według „El Mundo” oferty kontraktów dostali Luka Modrić i Karim Benzema. Obecne umowy obu zawodników Realu Madryt wygasają w czerwcu bieżącego roku, więc do Arabii mieliby trafić po zakończeniu trwającego sezonu.

Co jednak istotne, oferty nie złożył żaden klub. Na pomysł wpadli politycy, którzy chcą ściągnąć legendy „Królewskich”, a następnie pozwolić im na samodzielne wybranie drużyny, do której dołączą. Byłby to pierwszy tak przypadek w historii. Obaj za swoje kontrakty mieliby inkasować około 30 mln euro rocznie.

Kilka miesięcy temu pojawiły się informacje, że Luka Modrić jest na dobrej drodze do przedłużenia umowy z Realem. Od tamtej pory jednak brakuje jakichkolwiek konkretów w sprawie Chorwata. W przypadku Karima Benzemy również nie pojawiają się żadne nowe wieści.

ŁKS wkrótce zmieni właściciela! Amerykański milioner potwierdził finalizację rozmów

ŁKS wkrótce ma przejąć potężny właściciel. Philip Platek, amerykański milioner polskiego pochodzenia potwierdził, że jest blisko objęcia sterów w łódzkim klubie. Zaznaczył, że celem jest awans do Ekstraklasy. 

Od kilku tygodni pojawiają się informacje, że Philip Platek, który jest właścicielem włoskiej Spezii, chce przejąć Łódzki Klub Sportowy. Saga powoli zaczyna dobiegać końca. Amerykański milioner polskiego pochodzenia potwierdził, że jest blisko sfinalizowania rozmów.

Nowy etap

Redakcja „WP Sportowe Fakty” skontaktowała się z Platkem. Milioner został zapytany, w jakim stanie są obecnie negocjacje i kiedy można spodziewać się oficjalnego przejęcia przez niego ŁKS-u.

– Myślę, że to kwestia kilku tygodni – ocenił Amerykanin. 

Platek został również zapytany o powody takiego ruchu. Jak sam zaznaczył, dużą rolę odegrały więzy rodzinne. Nie był to jednak czynnik decydujący. Platek przyznaje, że to nadarzyła się świetna okazja na przejęcie łódzkiego klubu. Zdradził również, że głównym celem jest powrót ŁKS-u do Ekstraklasy.

– Myślę, że to dobra okazja. ŁKS ma nowy stadion, zaplecze treningowe, rozwija klubową akademię. Mają dobre relacje z miastem, jest duża baza fanów. Również miasto Łódź się rozwija, jest tam wszystko, czego potrzeba. Do tego jest dobrze, centralnie położone. Oczywiście, ostatnie lata były dla klubu trudne, ale myślę, że najgorsze już za nimi, że sporo spraw już tam wyczyszczono – przyznał Platek. 

– Oczywiście, celem jest powrót do Ekstraklasy. Zespół jest teraz na pierwszym miejscu w tabeli, z dużymi szansami na awans. Celem byłoby pozostanie w Ekstraklasie, ugruntowanie swojej pozycji w niej i dalsze tworzenie solidnych fundamentów. Krok po kroku. Prowadząc klub, chcę być odpowiedzialny, a nie emocjonalny. Bo jeżeli jesteś zbyt emocjonalny w działaniach, to łatwiej o popełnienie kosztownych pomyłek. Nie można rosnąć zbyt szybko – dodał.

Platek nie chce jednak zajmować stanowiska prezesa. Zaznaczył, że nie planuje żadnej rewolucji kadrowej. Obecny zarząd wciąż ma działać w strukturach klubu.

– Plan jest taki, aby obecny management pracował dalej – podkreślił milioner. 

Dawid Kownacki dostał propozycję z Premier League. Transfer upadł z nieoczywistego powodu

Dawid Kownacki był bliski przenosin do Premier League! Według Tomasza Włodarczyka napastnikiem Fortuny zainteresował się angielski Brentford. Polak nie spełnił jednak pewnych warunków. 

25-latek bryluje formą w tym sezonie 2. Bundesligi. W 20 występach zgromadził 9 goli i 7 asyst. Ostatni mecz Fortuny z Magdeburgiem (3-2) skończył z dubletem.

Było blisko transferu

Dzięki dobrym występom na zapleczu niemieckiej ekstraklasy Kownacki zainteresował mocniejsze kluby. Tomasz Włodarczyk w programie „Okno Transferowe Extra” na youtube’owej antenie „Meczyków” wyjawił, że dostał ofertę między innymi z Premier League.

– W ostatnich dniach Dawid Kownacki otrzymał kilka propozycji, aby zmienić klub. Kwoty ok. 2,5 mln euro. Chciała go Borussia Moenchengladbach, Eintracht Frankfurt i – co ciekawe – miał też propozycję z Premier League – powiedział dziennikarz meczyki.pl.

– Pytało o niego Brentford. Kalkulator GBE [regulacje transferowe w Wielkiej Brytanii dot. pozwolenia na pracę – przyp. red.] wyliczył mu jednak 8 punktów, a żeby grać w Premier League, trzeba mieć ich 15. Musiałby wówczas udać się gdzieś na wypożyczenie – dodał.

– Fortuna zatrzymuje go do końca sezonu. Kownacki będzie walczył z tym zespołem o awans do 1. Bundesligi. Myślę, że jako wolny zawodnik z takimi statystykami będzie mógł przebierać w ofertach – podsumował Włodarczyk.

Fortuna kilka tygodni temu poinformowała, że Dawid Kownacki nie przedłuży swojego kontraktu. Umowa napastnika jest ważna tylko do czerwca bieżącego roku. Tym samym po zakończeniu sezonu zostanie wolnym zawodnikiem.

Kulesza zaprzeczył doniesieniom o zarobkach Santosa. Wbił także szpilkę Bońkowi

Pensja, jaką Fernando Santos ma pobierać za prowadzenie reprezentacji Polski budzi spore emocje w piłkarskim środowisku. Głos w tej sprawie zabrał Cezary Kulesza. Prezes PZPN zaprzeczył wysokości wynagrodzenia dla 68-latka.

Kilka dni temu oficjalnie ogłoszono, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Fernando Santos. Portugalczyk nie zamierza próżnować i od lutego ma na stałe zamieszkać w Warszawie. Za prowadzenie „Biało-Czerwonych”, według medialnych informacji, ma inkasować nawet 2,5 mln euro rocznie.

Kwota o połowę mniejsza

Zarobki 68-latka wzbudziły sporo kontrowersji. Zdaniem niektórych dziennikarzy i kibiców kwota jest za wysoka. Biorąc pod uwagę zarobki wcześniejszych selekcjonerów Santos jest zdecydowanym liderem. Cezary Kulesza postanowił odnieść się do tego tematu w rozmowie z portalem „GOL24”.

Gdy rozmawialiśmy telefonicznie umawiając się na ten wywiad, zapytałem skąd czerpane są takie informacje? Z magla, czy może ktoś coś podobnego usłyszał, stojąc w kolejce za jakimś luksusowym towarem, bo kwota 2,5 miliona euro, która obiegła media, a pan wówczas przytoczył, jest nieprawdziwa – oznajmił prezes PZPN. 

– Nie wolno mi mówić, ile konkretnie zarabia selekcjoner Santos w PZPN, bo to jest tajemnica. W kontrakcie mamy zapis, że nie będziemy ujawniać wysokości pensji, więc nawet nie powinienem tego komentować. Na pewno jednak dużo, dużo mniej niż pan wspomniał. Można określić, że nawet nie połowę – podsumował.

Szpilka w poprzedniego prezesa

Kulesza wcześniej odniósł się także do warunków, na jakich został skonstruowany kontrakt Santosa. Obecny prezes PZPN, korzystając z okazji, wbił szpilkę w swojego poprzednika – Zbigniewa Bońka, który pod koniec swojej kadencji zwolnił Jerzego Brzęczka, mimo awansu reprezentacji Polski na Euro 2020.

Jeśli trener Santos awansuje do finałów mistrzostw Europy w Niemczech, to kontrakt automatycznie przedłuży się na cykl eliminacyjny mistrzostw świata. Jeśli selekcjoner wprowadzi reprezentację Polski do Euro, to będzie po prostu dowód, że zasługuje na pracę z naszą kadrą na dłuższym dystansie – zaczął.

– To byłoby chore, gdyby awans miał dyskryminować szkoleniowca. Tak się nie robi, w każdym razie ja tak nie zrobię. Jeżeli awansujemy na mistrzostwa Europy, to dosłownie za chwilę będziemy grać eliminacje mistrzostw świata z tym samym selekcjonerem na ławce – podsumował Kulesza.

Co u rywali? Reprezentacja Wysp Owczych

Wraz z LV Bet omówiliśmy już dwóch rywali reprezentacji Polski z nadchodzących eliminacji do Euro 2024. Dziś nadszedł czas na kolejną drużynę, z którą będzie musiała się zmierzyć kadra Fernando Santosa. Zapraszamy na serię „Co u rywali?”, w której tym razem przyjrzymy się zespołowi Wysp Owczych. 

Na pierwszy rzut oka Farerowie wydają się jednym z prostszych przeciwników. W światowym rankingu FIFA zajmują dopiero 124. pozycję. Nie da się jednak ukryć, że piłka nożna stanowi bardzo ważny element w tamtejszym kraju. Mecze cieszą się dużą popularnością, a kibice są oddani, nieważne, czy drużyna wygrywa, czy przegrywa – liczą się emocje.

Eliminacje MŚ

Spoglądając natomiast na ostatnie wyniki, trudno odnieść wrażenie, aby Wyspiarze byli w stanie realnie zagrozić „Biało-Czerwonym”. Ekipa prowadzona przez Hakana Ericsona nie zdołała awansować na mistrzostwa świata w Katarze, zajmując przedostatnie miejsce w grupie, wyprzedzając jedynie Mołdawię, z którą na starcie zremisowali na wyjeździe, a następnie pokonali u siebie. Wszystkie inne spotkania zakończyły się porażkami. Wśród nich znalazły się bolesne klęski jak: 0-4 ze Szkocją czy Izraelem lub 1-3 z Austrią i Danią.

Brak opisu.

Nie oznacza to jednak, że wszystkie spotkania wyglądały tak samo. Podczas domowego meczu z Danią pokazali charakter i (choć przegrali) zaprezentowali się dobrze, tracąc tylko jednego gola. Identycznym wynikiem zakończył się mecz ze Szkocją. Oba spotkania odbywały się w Thorshavn, czyli stolicy Wysp Owczych.

Trudne warunki

Wspomniana rywalizacja z Danią i Szkocją potwierdza, że Wyspiarze potrafią być groźni na swoim terenie. Na ich korzyść działa przede wszystkim lokalny klimat. Świetnie opisał to w rozmowie z „Faktem” Łukasz Cieślewicz, polski piłkarz, który przez lata występował na Wyspach Owczych, przyjmując także obywatelstwo tego kraju.

– (…) Cały czas gra się na sztucznych murawach. (…) Największy minus to pogoda, szczególnie dla nas Polaków. My mamy normalne lato, jesień, zimę, wiosnę. A tam jednego dnia może być i słońce i śnieg, i deszcz i sztorm. Do tego trzeba się przyzwyczaić, o ile w ogóle można – mówił w minionym roku obecnie emerytowany zawodnik.

Brak opisu.

I faktycznie takie warunki mogą sprzyjać w domowych meczach. Przekonała się o tym Litwa czy Turcja, które w Lidze narodów przegrały z Farerczykami swoje mecze wyjazdowe (oba zakończone wynikiem 2-1).

Wyspiarze z Polakami zagrają dopiero 7 września, w 4. kolejce eliminacji. Na ich niekorzyść pierwszy mecz zagramy w naszym kraju. Wcześniej Farerczycy zmierzą się więc z każdym rywalem z naszej grupy, a więc kolejno z: Mołdawią (wyjazd), Czechami (u siebie) i Albanią (u siebie). Najtrudniejsze mecze będą mieć zatem przed sobą, inaczej niż w przypadku „Biało-Czerwonych”, którzy od meczów z Czechami i Albańczykami rozpoczną eliminacje w marcu.

Gargantuiczne problemy Juventusu. Odebranie mistrzostwa Włoch wisi w powietrzu

Problemy Juventusu zdają się nie mieć końca. Według włoskiego dziennikarza „Starej Damie” może zostać odebrany tytuł mistrzowski z sezonu 2019/20. Na domiar złego wykluczenie z europejskich pucharów może zostać przedłużona aż do 2027 roku!

Kilka tygodni temu zapadł wyrok w sprawie nieprawidłowości finansowych Juventusu. Jeden z najbardziej uznanych włoskich klubów został na jego mocy ukarany odjęciem 15 punktów w Serie A. Obecnie „Bianconeri” praktycznie nie mają szans na wygranie mistrzostwa w tym sezonie i walczą o środek ligowej tabeli.

Olbrzymie problemy

Na tym jednak kłopoty Juventusu się nie kończą. Już jakiś czas temu w mediach przewijała się informacja, że przyszłość klubu stoi pod znakiem zapytania. „Starej Damie” groziło przede wszystkim wykluczenie z europejskich pucharów. UEFA czeka na zakończenie procesów przeciwko turyńczykom, aby wtedy podjąć decyzję. Już teraz jednak Paolo Ziliani informuje, że Juve może zostać wykluczone aż do 2027 roku.

Co więcej, działacze Serie A także nie powiedzieli ostatniego słowa w tej sprawie. Zdaniem wspomnianego dziennikarza „Starej Damie” grozi… odebranie tytułu mistrzowskiego z sezonu 2019/20. Ziliani twierdzi, że dojdzie do tego, jeśli oskarżenia o fałszowanie umów z zarobkami piłkarzy okażą się prawdziwe.

To dlatego Cancelo odchodzi do Bayernu. Piłkarz miał konflikt z Guardiolą

Na krótko przed zamknięciem okna transferowego doszło do zaskakującego transferu. Joao Cancelo został wypożyczony z opcją wykupu do Bayernu Monachium. Okazuje się, że sprawa ma podłoże w konflikcie zawodnika z Pepem Guardiolą. 

W styczniu wydarzyło się kilka ciekawych transferów. Mało który tak zdziwił piłkarskie środowisko, jak przejście Joao Cancelo do Bayernu Monachium. W poniedziałek poinformowano, że Portugalczyk dokończy sezon w Niemczech, zaś w umowie zawarto opcję wykupu za 70 mln euro.

Kulisy konfliktu

Zdaniem „Daily Mail” taki ruch był podyktowany wewnętrznymi niesnaskami między Pepe Guardiolą a Cancelo. 28-latek nie był w tym sezonie podstawowym wyborem Hiszpana, co naturalnie mu nie odpowiadało. Według angielskich dziennikarzy zawodnik podpadł trenerowi, gdy jawnie pokazał swoją frustrację za niewystawienie go na mecz FA Cup przeciwko Arsenalowi.

Od tamtej pory relacje wspomnianej dwójki miały być na tyle zepsute, że nie dało się ich naprawić. Krótko po tej sytuacji dostał ofertę wypożyczenia. Działacze Manchesteru City również szybko wyrazili zgodę na odejście Portugalczyka, gdyż Guardiola miał już więcej nie korzystać z jego usług.

Piłkarz Romy wezwał policję po najściu ultrasów… Romy

Nicolo Zaniolo spotkała ostatnia nieprzyjemna sytuacja. Jak donoszą włoskie media pod domem piłkarza AS Romy pojawili się ultrasi rzymskiego klubu. Wszystko przez… niedoszły transfer zawodnika.

Jakiś czas temu Zaniolo zamienił Romę na Bournemouth. Włoch wolał jednak odejść do Milanu, z którym miał być już po pierwszych rozmowach. Kością niezgody w negocjacjach między klubami okazała się forma transakcji. „Rossonerii” chcieli wypożyczyć zawodnika i zawrzeć w umowie klauzulę wykupu. Na takie rozwiązanie nie zgodzili się rzymianie, którzy woleli od razu sprzedać pomocnika.

Ultrasi pod domem

Sprawa transferu do Milanu została więc zawieszona. Zaniolo natomiast pojawił się na radarze Bournemouth, które dogadało się z Romą na kwotę wykupu w wysokości 30 mln euro. Problem w tym, że sam zawodnik odmówił przejścia do angielskiego zespołu, a czas do końca okna transferowego ucieka.

Sytuacja robi się coraz bardziej napięta, a calciomercato.com informuje o nieciekawym incydencie. Pod domem Zaniolo w niedzielę mieli pojawić się ultrasi Romy. W gorzkich słowach wyjaśnili mu, co o nim myślą.

– Cholera! Jeśli przegramy, to wszystko twoja wina! Odejdź! – relacjonują dziennikarze. 

Całą sprawę musiała wyjaśnić dopiero policja. Zaniolo został bowiem wygoniony z własnego domu przez wspomnianych ultrasów. Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu, udało im się rozproszyć grupę napastników.