Robert Lewandowski szczerze o grze reprezentacji. „Zawsze było mniej sytuacji”

Robert Lewandowski wielokrotnie powtarzał, że gra w klubie jest czymś zupełnie innym, niż gra w reprezentacji. W rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna” ponownie zaznaczył, czym się to różni. „Zawsze było mniej sytuacji” – mówił kapitan.




Już od wielu lat Lewandowski pełni funkcję kapitana reprezentacji Polski. W narodowych barwach wielokrotnie strzelał ważne gole. Niestety 2024 rok był trudno dla całej kadry, nie oszczędzając także 36-latka.

„Zawsze było mniej sytuacji”

Napastnik FC Barcelony nigdy nie ukrywał, że gra w reprezentacji to dla niego wyzwanie. W każdym swoim klubie grał zupełnie inaczej, niż w biało-czerwonych barwach. Podczas rozmowy z „Piłką Nożną” wskazał największe różnice.




– Dla mnie zawsze był wyzwaniem przyjazd z klubu na kadrę. W reprezentacji zawsze było mniej sytuacji, mniej okazji do zdobywania bramek – przyznał.

– Nauczyłem się jednak tego. Nigdy nie oczekiwałem, że ta rzeczywistość będzie identyczna. Staram się pomagać drużynie narodowej tak czy inaczej, ale niewątpliwie jest to segment, który można poprawić, by być w polu karnym rywala częściej, by stwarzać sytuację napastnikowi – dodał „Lewy”.

– Choć mówiąc uczciwie, to w drugim meczu ze Szkotami, w Warszawie, te okazje już były. Jeśli ja, jako napastnik, mam sytuacje, to jest już super. Nawet jeśli się nie trafi, to trudno. Wolę mecz, w którym nie wykorzystam klarownej sytuacji, niż taki, w którym nie mam żadnej sytuacji – podsumował.




Reprezentacja Polski w 2024 roku spadła z dywizji A Ligi Narodów. Już w marcu rozpocznie jednak zmagania w eliminacjach mistrzostw świata. Na start „Biało-Czerwoni” zagrają z Maltą i Litwą. Oba mecze odbędą się w Warszawie.

Alex Haditaghi chce przejąć inny klub z Ekstraklasy! Potwierdził zainteresowanie

Alex Haditaghi był łączony z przejęciem Pogoni Szczecin. Ostatecznie do transakcji nie doszło, co nie oznacza jednak, że Kanadyjczyk zamierza odejść z polskiego rynku. Biznesmen potwierdził, że jest zainteresowany Śląskiem Wrocław.




Saga związana ze sprzedażą Pogoni Szczecin trwa od kilku tygodni. Jakiś czas temu bardzo głośno było o Alexie Haditaghim. Kanadyjczyk miał być już niemal w pełni dogadany w sprawie przejęcia „Portowców”, ale ostatecznie temat upadł. Problemem okazało się zadłużenie klubu i brak porozumienia z wierzycielami.

„Mamy potencjał”

Fiasko negocjacji z Pogonią nie oznacza, że Kanadyjczyk wycofa się z polskiego rynku. W rozmowie z Bartłomiejem Czetowiczem, Haditaghi przyznał, że interesuje go przejęcie Śląska Wrocław.




– Moje zainteresowanie Śląskiem Wrocław wynika z wiary w siłę dobrego zarządzania i podejmowania strategicznych decyzji zarówno na boisku, jak i poza nim oraz w ogromny potencjał, jaki oferuje ten zespół i miasto. Dzięki naszej jasnej wizji i naszemu czystemu wsparciu finansowemu jestem pewien, że mamy potencjał do zbudowania zwycięskiego zespołu, z którego miasto i kibice mogą być dumni – stwierdził biznesmen.

– Chociaż nie nawiązaliśmy jeszcze bezpośredniego kontaktu z prezydentem miasta, urzędnikami i innymi zainteresowanymi stronami w sprawie naszych zamiarów, nasze podejście jest przejrzyste i koncentruje się na długoterminowych korzyściach społecznych i gospodarczych. Nie mogę się doczekać możliwości wniesienia wkładu w dziedzictwo Śląska Wrocław i odkrywania szerszych możliwości we Wrocławiu i poza nim – dodał.

Wieczysta znowu zaszokuje? Na celowniku były piłkarz Legii Warszawa

Wieczysta Kraków zamierza dokonać kolejnego głośnego transferu. Portal meczyki.pl podaje, że klub prowadzi rozmowy z byłym graczem Legii Warszawa.




Wieczysta znana jest z przeprowadzania głośnych transferów, na które nie mogą pozwolić sobie innego drużyny z 2. Ligi. Klub należący do Wojciecha Kwietnia może pochwalić się kilkoma zawodnikami z przeszłością w Ekstraklasie i nie tylko. Krakowiacy wciąż nie powiedzieli ostatniego słowa.

Przeszłość w Legii

Nie tak dawno w kontekście Wieczystej mówiło się o Carlitosie. Hiszpan jednak nie trafi do Krakowa, ale możliwe, że zrobi to jego rodak i to inny, z którym kiedyś grał w Legii. Mowa konkretnie o Rafie Lopesie.

W przeszłości napastnik grał przy Łazienkowskiej, a także w stolicy Małopolski. Jednak w przeciwieństwie do Carlitosa, nie reprezentował on „Białej Gwiazdy”, a Cracovię. Obecnie 33-latek występuje natomiast w cypryjskim Anorthosisu Famagusta, dla którego strzelił 12 goli. Jest ponadto liderem strzelców całej ligi.




Według portalu meczyki.pl, Wieczysta próbuje skusić Lopesa na powrót do Polski. Trwać mają obecnie negocjacje między klubami.

Mateusz Borek widzi Kamila Grosickiego ponownie w reprezentacji. „Kładzie na du*ę 20-latków i się nimi bawi”

Reprezentacja Polski niebawem wróci do gry. W marcu „Biało-Czerwoni” rozpoczną zmagania w eliminacjach mistrzostw świata. Mateusz Borek jest zdania, że do kadry powinien wrócić Kamil Grosicki.

2024 rok nie był najlepszy w wykonaniu reprezentacji Polski. Kadra Michała Probierza pozostawiła po sobie głównie negatywne emocje. W ciągu ostatnich pięciu meczów, „Biało-Czerwoni” ani razu nie wygrywali. Ba, zaledwie raz udało się im zremisować. Na domiar złego spadliśmy z dywizji A Ligi Narodów.

Powrót weterana?

W marcu Michała Probierza czeka nowe rozdanie. Reprezentacja Polski rozpocznie grę w eliminacjach mistrzostw świata. Selekcjoner dał się poznać już z tego, że lubi powoływać nieoczywistych piłkarzy. Trudno zatem przewidzieć, kogo tym razem zobaczymy na zgrupowaniu.

Sporo mówiło się przede wszystkim o odmładzaniu kadry i o tym, że powoli powinniśmy wprowadzać nowych, obiecujących zawodników. Mateusz Borek jest jednak innego zdania. Dziennikarz uważa, że do reprezentacji powinien wrócić Kamil Grosicki.

– Na czym polega odmładzanie? Że bierzemy 34-letniego Tarasa Romanczuka i na Mistrzostwach Europy wystawiliśmy 34-letniego Salamona? To my tak odmładzamy. Rezygnujemy z gości, którzy zagrali na kilku turniejach, mają po 100 meczów w reprezentacji, a odmładzamy, że bierzemy dwóch, którzy nie mają praktycznie żadnego doświadczenia w reprezentacji, ale są dwa lata młodsi. Ja jako Polska chcę jechać na Mistrzostwa Świata. Jeśli dzisiaj Kamil Grosicki miałby mi pomóc w czterech meczach eliminacyjnych, to ja i tak Grosickiego biorę. Ja dzisiaj włączam Pogoń Szczecin dla Kamila Grosickiego – mówił w „Kanale Sportowym”.

– Nie dlatego, że się znamy prywatnie. Dlatego, bo mam przyjemność. Widzę inny dotyk piłki, że widzę kreatywność, widzę gościa, co ma ciąg na bramkę, widzę gościa, co kładzie na du*ę 20-latków i się nimi bawi. Jestem przekonany, że gdyby grał w Legii Warszawa albo Lechu Poznań, to grałby jeszcze lepiej. On cały czas jest lepszy od tych Fornalczyków i innych – uzupełnił.

„Nie trzeba dotknąć piłki, żeby spalić”. Były sędzia analizuje kontrowersyjnego gola Lechii

Nie milkną kontrowersje po zwycięstwie Lechii nad Lechem. Adam Lyczmański na antenie „Canal+” stwierdził, że gol Bobcka nie powinien zostać uznany.




Lech niespodziewanie przegrał w niedzielę z Lechią (0-1). Jedynego gola dla gospodarzy strzelił Tomas Bobcek. Sporo osób uważa jednak, że trafienie Słowaka nie powinno zostać uznane.

„Nie trzeba dotknąć piłki, żeby spalić”

Przypomnijmy, że gdy Bobcek oddawał strzał, na linii piłki między zawodnikiem a Mrozkiem, znalazł się Tomasz Neugebauer. Utrudnił on bramkarzowi Lecha obronę futbolówki. Według Adama Lyczmańskiego, sędziowie nie powinni uznać tego trafienia.




– Mamy tutaj przykład na sytuację, gdzie wcale nie trzeba dotknąć piłki, żeby spalić. Tutaj mamy zawodnika Lechii na pozycji spalonej, a pozycja spalona nie jest przewinieniem. Ona jest przewinieniem dopiero wtedy, kiedy zawodnik zagra piłkę albo wywrze wpływ na przeciwnika – analizował Lyczmański na antenie „Canal+”.

– I w mojej ocenie bramkarz Lecha Poznań piłki nie widzi. Zasłania mu tę piłkę zawodnik, który przebywa na pozycji spalonej. A wówczas mamy do czynienia ze spalonym, jest to wpływ na bramkarza poprzez zasłanianie. I moim zdaniem jest to na tyle blisko, że można by to uznać za przewinienie – stwierdził.

Kontrowersja w meczu Lecha Poznań! Gol Lechii nie powinien zostać uznany?

Lech Poznań sensacyjnie przegrał z Lechią Gdańsk (0-1) w ostatnim niedzielnym meczu Ekstraklasy. Pojawiło się jednak sporo wątpliwości wokół gola gospodarzy, który… nie powinien być uznany.

Czołówka Ekstraklasy w ten weekend całkowicie zawiodła. Zarówno Jagiellonia, jak i Raków oraz Legia, przegrały swoje mecze. Ich los podzielił w niedzielę również Lech Poznań, którego nieoczekiwanie ograła Lechia Gdańsk (1-0).




Niesłuszny gol?

Dla „Kolejorza” mecz od samego początku nie układał się dobrze. Już w 2. minucie żółtą kartkę otrzymał Alex Douglas. W 14. z kolei schodził już z boiska z czerwonym kartonikiem.

Na chwilę przed przerwą Lechia wykorzystała przewagę i błąd Milicia. Z ostrego kąta piłkę do siatki wpakował Tomas Bobcek. Wokół gola Słowaka pojawiła się jednak masa kontrowersji.




Na linii strzału Bobcka widać Tomasza Neugebauera, który znajduje się na pozycji spalonej. Mógł on utrudniać Bartoszowi Mrozkowi dostrzeżenie zachowania strzelca, co w konsekwencji doprowadziło do utraty bramki.

Piłkarz Śląska chciał pobić swojego kolegę. Rzucił się na niego po meczu

Śląsk Wrocław w sobotę doznał kolejnej wpadki. Tym razem wicemistrzowie Polski wypuścili z rąk zwycięstwo z Radomiakiem Radom. Na boisku piłkarzom zaczęły puszczać nerwy, czemu wyraz dał Rafał Leszczyński.




„Wojskowi” nadal muszą czekać na drugiego zwycięstwo w tym sezonie Ekstraklasy. W sobotę byli blisko dopisania trzech punktów, ale mimo prowadzenia od 10. minuty, Radomiakowi udało się uratować remis w doliczonym czasie gry.

Nerwy pusciły

Spora w tym zasługa Sylvestera Jaspera. Bułgar pojawił się na boisku 81. minucie i już po chwili zobaczył żółtą kartkę. Na domiar złego w okolicy 89. minuty zmarnował kapitalną okazję na ustalenie wyniku.

Po ostatnim gwizdku do Jaspera ruszył Rafał Leszczyński. Bramkarz Śląska miał ewidentne pretensje do kolegi. Sam później nie ukrywał, że gdyby nie szybka reakcja reszty zespołu, mogłoby dojść do rękoczynów.




– Był jedną z tych osób, która mogła zamknąć mecz. Gdyby nie trener, to mogłoby dojść między nami do mocniejszych rzeczy. W szatni się zakotłowało, powiedzieliśmy sobie kilka gorzkich słów, ale na koniec przybiliśmy sobie piątkę – przyznał Leszczyński po meczu.

Hansi Flick zdecydował. Wiadomo, co z występem Lewandowskiego z Sevillą

W Hiszpanii pojawiły się ostatnio dyskusje pod adresem Roberta Lewandowskiego. Występo Polaka stanął przed znakiem zapytania. Hansi Flick rozjaśnił sytuację i wprost powiedział, na kogo postawi w niedzielnym starciu.




Robert Lewandowski ostatni mecz Barcelony z Valencią (5-0) w Pucharze Króla, przesiedział na ławce. W jego miejscu pojawił się Ferran Torres, który godnie zastąpił snajpera. Hiszpan kończył pierwszą połowę z hat-trickiem na koncie.

Nic się nie zmienia

Naturalne więc było, że po takim występie w Hiszpanii pojawiła się dyskusja, kto powinien zagrać w niedzielę z Sevillą. Część głosów wskazywała na Polaka, zaś część – na będącego w gazie Torresa. Hansi Flick rozjaśnił sytuację na konferencji prasowej.




Niemiec nie zamierza zmieniać hierarchii napastników. Lewandowski wciąż pozostaje numerem „1” w ataku Blaugrany. To właśnie on rozpocznie niedzielne starcie z Sevillą od pierwszej minuty.

Wojciech Szczęsny zostanie w FC Barcelonie na dłużej? To bardzo możliwy scenariusz

Wojciech Szczęsny może zostać w Barcelonie na dłużej. Toni Juanmarti ze „Sportu” przekonuje, że możliwy jest scenariusz, w którym Polak podpisuje nowy kontrakt z Blaugraną.




Szczęsny to obecnie pierwszy wybór Hansiego Flicka w obsadzeniu bramki. Polak długo musiał czekać na przebicie się do składu i wygryzienie Inakiego Peni. Kiedy już tego jednak dokonał, nie oddaje miejsca między słupkami.

Dłuższa współpraca?

34-latek podpisał latem 2024 roku kontrakt tylko na rok. W czerwcu umowa ma wygasnąć. Jednak czy aby na pewno? Niewykluczone, że Szczęsny zostanie w Barcelonie na dłużej.




Toni Juanmarti z katalońskiego „Sportu” przekonuje, że sprawa jest rozwojowa. Zarówno Szczęsny, jak i działacze Barcelony, mają być otwarci na rozmowy w kwestii przedłużenia kontraktu.

Dziennikarz przekonuje, że do bramkarza miał wrócić dawny głód gry. Choć sam początkowo zakładał powrót na kilka miesięcy, obecnie ma mieć chęć kontynuowania kariery. Wpływ ma mieć na to nie tylko jego pozycja na boisku, ale również w szatni. Wielu młodych piłkarzy Blaugrany ma patrzeć na Szczęsnego jak na mentora.

Dawniej grał w Ekstraklasie, teraz szuka go policja. Ślad po nim zaginął

Michał Bartkowiak w przeszłości grał w kilku polskich klubach. Obecnie jednak nie ma po nim śladu. Portal o2.pl podaje, że policja prowadzi jego poszukiwania po tym, jak otrzymał zarzuty.




Bartkowiak występował w Ekstraklasie w latach 2014-2016. Był wtedy graczem Śląska Wrocław, dla którego na poziomie ligowym rozegrał 12 meczów. Uznawano go nawet za spory talent, ale zupełnie go nie wykorzystał.

Poza Śląskiem w CV ma także Miedź Legnicę czy Górnik Wałbrzych. Ostatnim jego klubem było SC Polonia Hannover, z którym rozstał się latem 2023 roku.

Poszukiwany

Wtedy także ślad po Bartkowiaku zaginął. Zniknięcie natomiast pokryło się z zarzutami, które usłyszał w lipcu 2023 roku. Według portalu o2.pl, 28-latek został skazany przez sąd w Świdnicy za:




„Spowodowanie naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia trwającego nie dłużej niż 7 dni, udział w bójce lub pobiciu, w którym naraża się człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, a także posiadanie środków odurzających lub substancji psychotropowych”.

Na ten moment polska policja nic nie może jednak zrobić, bo Bartkowiak najpewniej wciąż przebywa w Niemczech. Wciąż nie wydano europejskiego nakazu aresztowania.

Robert Lewandowskie niepotrzebny Barcelonie? „Nikt nie tęskni za Polakiem”

FC Barcelona rozbiła w czwartek Valencię (5-0) w ćwierćfinale Pucharu Króla. Robert Lewandowski całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych. Ferran Torres, który zastąpił Polaka, ustrzelił przeciwko „Nietoperzom” hat-tricka i jest niezwykle chwalony w mediach.




Hansi Flick regularnie pozwala Lewandowskiemu na odpoczynek. Nie inaczej było w ćwierćfinale Pucharu Króla przeciwko Valencii (5-0). Polak całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych.

„Nikt nie tęskni”

Miejsce Lewandowskiego w składzie zajął Ferran Torres. Hiszpan spisał się znakomicie. Jeszcze w pierwszej połowie udało mu się skompletować hat-tricka.

Hiszpańskie media nie mogą się teraz nachwalić napastnika Barcelony. „Mundo Deportivo” poświęciło 24-latkowi masę czasu. Podkreślono, że Torres spisuje się znakomicie, gdy ma zastępować Lewandowskiego.




– Bogowie futbolu, zawsze tak kapryśni, chcieli, aby bohaterem wieczoru został były piłkarz Valencii, Ferran Torres, który jeszcze przed przerwą zdobył hat-tricka przeciwko drużynie swojego życia – oceniono.

– 24-latek dobrze robi, że nie celebruje tych goli. Kiedy zaczyna mecz w miejsce Lewandowskiego, nikt nie tęskni za Polakiem – zaznaczono.