Zbigniew Boniek krytykuje Legię ws Kovacevica. „Nerwowy, zły, niepotrzebny ruch”

Zbigniew Boniek krytykuje Legię za ściągnięcie Vladana Kovacevica. Według byłego prezesa PZPN, w tym ruchu było zbyt dużo nerwowości.




Legia Warszawa wyeliminowała w czwartek Molde i awansowała do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Cały mecz w bramce „Wojskowych” rozegrał Kacper Tobiasz, który ostatni raz na boisko wybiegł w styczniu, w sparingu z Górnikiem Łęczna.

„Zupełnie niepotrzebny ruch”

W ostatnim czasie między słupkami Legii stał Vladan Kovacevic, który trafił do Warszawy zimą. Od początku swojej przygody z Łazienkowską, Bośniak nie wyglądał jak ten sam zawodnik, który dopiero co odchodził z Rakowa. Przydarzała mu się masa błędów.




Dlatego właśnie Goncalo Feio w rewanżu z Molde postawił na Tobiasza. Polak szansę wykorzystał i Legia powalczy z Chelsea o awans do ćwierćfinału LKE.

Zbigniew Boniek uważa, że ściągnięcie Kovacevica było zupełnie niepotrzebne. Dużo lepszym rozwiązaniem według byłego prezesa PZPN, byłoby rozwijanie dalej Tobiasza.

– Wiadomo, że sprowadzenie Kovacevicia to był nerwowy, zły, zupełnie niepotrzebny ruch. W ogóle tego nie rozumiem. Mówiłem to od samego początku jasno i klarownie – zaznaczył w rozmowie z polsatsport.pl.

– Uważam, że inwestowanie w młodego, dobrze rozwijającego się zawodnika, jakim jest Tobiasz, to jest program złożony. To się nie robi tak, że po jednym czy dwóch meczach mniej udanych odsuwa się go z bramki. Tobiasz w bramce Legii podoba mi się trzy razy bardziej niż Kovacević, chociaż trzeba przyznać, że wczoraj Legia miała troszkę szczęścia, ale ono jest również ważnym elementem w piłce nożnej – dodał Boniek.

Legia i Jagiellonia zarobiły krocie w LKE! Już teraz mówimy o ogromnych kwotach

Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa awansowały do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. Jest to zdecydowanie historyczny moment dla polskiej piłki. Dla klubów także, ale nie tylko pod względem sportowym.




W sezonie 2022/23 Lech Poznań dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji jako pierwszy polski klub w historii. Obecnie udało się to powtórzyć, ale nie jednemu, a aż dwóm drużynom. Najpierw Jagiellonia wygrała dwumecz z Cercle Brugge 3-2, a następnie Legia wyeliminowała po rzutach karnych Molde (3-3 w dwumeczu).

Potężny zastrzyk

Awans dwóch polskich klubów do ćwierćfinału europejskich rozgrywek to ogromny sukces. Poza aspektami sportowymi, Legia i Jagiellonią mają także inny powód do radości. UEFA sam awans od 1/4 wyceniała na 1,3 mln euro.




To jednak zaledwie część kwoty, którą udało się już teraz zapewnić naszym reprezentantom w Lidze Konferencji. Jagiellonia w sumie zarobiła 6,736 mln euro. Legia nieco więcej, bo 6,87 mln.

Warto jednak zaznaczyć, że wciąż kwoty mogą wzrosnąć. Awans do półfinału oznacza dodatkową premię w wysokości 2,5 mln euro.

Kylian Mbappe od razu zauważył błąd Alvareza. Momentalnie podszedł do sędziów [WIDEO]

Real Madryt awansował w środę do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W derbach z Atletico nie brakowało kontrowersji. Największa dotyczyła rzutu karnego Juliana Alvareza, przy którym swojej interwencji próbował Kylian Mbappe.




Atletico mocno weszło w mecz z Realem. Już w 1. minucie odrobili straty z pierwszego spotkania i wyszli na prowadzenie. Wynik nie uległ zmianie ani podczas regulaminowego czasu, ani podczas dogrywki. Decydujące okazały się dopiero rzuty karne.

Interwencja Mbappe

W konkursie lepsi okazali się „Królewscy”. Decydującym momentem okazał się anulowany strzał Juliana Alvareza. Argentyńczyk przed uderzeniem piłki dotknął ją, przez co analiza VAR unieważniła trafienie.




Co ciekawe, kamery uchwyciły, że przed interwencją sędziów, nieprawidłowości dopatrzył się Kylian Mbappe. Francuz momentalnie ruszył do Adama Kupsika, asystenta Szymona Marciniaka. Wyciągnął przy tym dwa palce, na znak dwóch kontaktów Alvareza z piłką.

@superbetpl

Karny Alvareza to ŻADNA kontrowersja! @Mateusz Swiecicki po meczu Atletico – Real Madryt! #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

Diego Simeone wściekł się na Szymona Marciniaka. Przejechał się po sędziach na konferencji prasowej [WIDEO]

Real Madryt wyeliminował Atletico z Ligi Mistrzów po rzutach karnych. W derbach nie zabrakło kontrowersji. Diego Simeone był wściekły na Szymona Marciniaka.




Atletico wygrało z Realem Madryt w regulaminowym czasie gry 1-0. Tym samym w dwumeczu mieliśmy wynik 2-2, co doprowadziło do dogrywki. Ta także nie przyniosła rozstrzygnięcia, wobec czego zadecydowano o konkursie rzutów karnych.

„Nikt nie podnosi ręki!”

Wtedy doszło do bardzo dużej kontrowersji. Julian Alvarez przy swojej próbie, przed oddaniem strzału dotknął piłki lewą stopą, po czym oddał strzał. Potrzebna była analiza VAR, po której anulowano trafienie Argentyńczyka.




Diego Simeone nie mógł się pogodzić z decyzją Szymona Marciniaka. Na konferencji prasowej kontynuował swój sprzeciw. Zwrócił się bezpośrednio do dziennikarzy, zebranych w sali.

– Do wszystkich tutaj: podnieście rękę, jeśli widzieliście, że Julian dwa razy dotknął piłki przy rzucie karnym. No dalej! I? Gotowi? Nikt nie podnosi ręki! – grzmiał.

– Proszę kolejne pytanie. Nigdy nie widziałem, żeby VAR interweniował przy rzucie karnym w trakcie konkursu „jedenastek” – dodał.

@superbetpl

Karny Alvareza to ŻADNA kontrowersja! @Mateusz Swiecicki po meczu Atletico – Real Madryt! #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

Wojciech Szczęsny talizmanem FC Barcelony. Katalońskie media nadal zachwycone

Wojciech Szczęsny ma za sobą kolejny udany występ w FC Barcelonie. Polak śrubuje swoja kapitalną serię meczów bez porażki w Blaugranie. Katalońskie media nazywają go „talizmanem”.




FC Barcelona dopięła wczoraj formalności i wygrała z Benficą 3-1 w rewanżowym meczu 1/8 Ligi Mistrzów. Dwumecz zakończył się w sumie wynikiem 4-1 dla „Dumy Katalonii”.

Talizman

Przeciwko Portugalczykom kolejne spotkanie zaliczył Wojciech Szczęsny. 34-latek dalej śrubuje swoją kapitalną serię. Od kiedy wskoczył do bramki Barcelony, Katalończycy nie przegrali ani jednego z piętnastu meczów. Nic dziwnego, że hiszpańskie media nazywają go „talizmanem”.




– Jego przyjazd wywołał kontrowersje, gdyż Polak latem zdecydował się odwiesić rękawiczki i przeszedł na emeryturę w Marbelli. Lewandowski polecił ten transfer, Barca skontaktowała się ze Szczęsnym, a on nie mógł odmówić. Tydzień po kontuzji ter Stegena, Szczęsny podpisał kontrakt. Pena pozostał numerem jeden, Polak ciężko trenował, aż w końcu uzyskał utracony rytm – pisze „Sport”.

– Flick uznał, że poziom Polaka jest wyższy od tego, co pokazywał Pena w poprzednich miesiącach. Szczęsny stał się talizmanem Barcelony. Od momentu debiutu 4 stycznia Barca nie zanotowała żadnej porażki. Polak ma na koncie 15 meczów: 13 zwycięstw i dwa remisy, do tego 14 straconych bramek i osiem czystych kont (57% meczów, w których brał udział) – dodał z kolei Adria Fernandez.

Łukasz Piszczek został… „Pingwinem”. Taki pseudonim nadano mu w Chinach [WIDEO]

Łukasz Piszczek zyskał nowy pseudonim. Kibic reprezentacji Polski z Chin nazwał go… „Pingwinem”.

Przez lata Piszczek wiódł prym na prawej stronie obrony w reprezentacji Polski. Na długo zdominował także tę stronę w Borussii Dortmund. To właśnie w tym klubie, wraz z Robertem Lewandowski i Jakubem Błaszczykowskim, stanowili biało-czerwone trio w Bundeslidze.

„Pingwin”

Wszystko co dobre, kiedyś się jednak kończy. W 2019 roku Piszczek zakończył reprezentacyjną karierę, zaś dwa lata później pożegnał się z BVB. Od 2021 roku prowadził swój rodzimy LKS Goczałkowice-Zdrój jako grający trener.

W lipcu minionego roku spróbował swoich sił ponownie w Dortmundzie. Tym razem został jednak asystentem Nuriego Sahina, który przejął pierwszą drużynę Borussii. Ich wspólna przygoda potrwała krótko, bo tylko do 22 stycznia 2025 roku.

10 marca Piszczka odwiedził nietypowy gość. Do Goczałkowic przyleciał Colson Chen. Dziennikarz jest redaktorem serwisu „Polskie newsy piłkarskie po chińsku”. Z pochodzenia jest Chińczykiem, który jednak publicznie deklaruje się jako kibic Lecha Poznań oraz reprezentacji Polski.

Co ciekawe okazuje się, że w Chinach Piszczek ma swój unikalny pseudonim. Nazywają go tam „Pingwinem”. Chen tłumaczy, że wzięło się to od tłumaczenia nazwiska zawodnika na język chiński.

– W Chinach nazywamy cię pingwinem, ponieważ gdy wpisujemy twoje nazwisko po chińsku na klawiaturze pojawia się pingwin. Dlatego masz ten pseudonim w Chinach od ponad 10 lat. Wszyscy wiedzą, że twoja ksywka to „pingwin”. To trochę zabawne, trochę urocze, a przede wszystkim wynika z tego, że cię kochamy – powiedział Chen.

Dziennikarz ma już na swoim koncie spotkania z kilkoma innymi obecnymi kadrowiczami. Widział się między innymi z Robertem Lewandowskim czy Jakubem Moderem.

Syn legendarnego piłkarza w polskiej IV lidze! Trafił tam z… polskiej III ligi

Do bardzo ciekawego transferu doszło na poziomie polskiej… IV ligi. Syn legendarnego Nwankwo Kanu, Sean, zagra w barwach Dozametu Connectora Nowa Sól.




Nwankwo Kanu lata temu grał między innymi dla Ajaxu, Interu Mediolan czy Arsenalu. Nigeryjczyk w trakcie kariery wygrał Ligę Mistrzów, dwa mistrzostwa Anglii, a także trzy mistrzostwa Holandii. To jednak nie jedyne osiągnięcia byłego napastnika.

Syn legendy w Polsce

Swoich sił w piłce nożnej próbuje także jego syn, Sean. Młody piłkarz również został napastnikiem, ale na razie jego kariera nie przebiega najlepiej. Choć piłkarsko kształcił się w Watfordzie, to w październiku poprzedniego roku, niespodziewanie pojawił się w… Polsce.

Kanu został wtedy piłkarzem Górnika Polkowice. 3. Ligi jednak nie podbił. Po rundzie jesiennej jego licznik bramek wskazywał okrągłe zero, co spowodowało zakończenie przygody 19-latka na tym poziomie.




Niedawno zdecydował się na przejście szczebel niżej. Kanu został piłkarze IV-ligowego Dozametu Connectora Nowa Sól.

Źródło: X (Twitter) / @Adam_Zmudzinski

Wrócił stary Neymar? Karnawał ważniejszy od meczu Santosu. Kibice są wściekli

Santos odpadł z rozgrywek Campeonato Paulista po porażce z Corinthians w półfinale. W meczu zabrakło tym razem Neymara. Absencja Brazylijczyka wzbudza jednak sporo kontrowersji.




Neymar świetnie odnalazł się w ojczyźnie, po tym, jak wrócił do Santosu. Dotychczas rozegrał 7 meczów, w których strzelił 3 gole i zaliczył 3 asysty. Tydzień temu doznał jednak kontuzji uda, przez co opuścił mecz z Red Bullem Bragantino w ćwierćfinale Campeonato Paulista.

Karnawał

33-latek uspokajał kibiców Santosu, twierdząc, że kontuzja nie jest zbyt poważna. Wydawało się więc, że wystarczy szybka rehabilitacja, żeby wrócił na boisko. Tylko, że część czasu, który powinien poświęcić leczeniu, spożytkował na inne aktywności.

Neymar zdecydował się wziąć udział w karnawale w Rio de Janeiro. Pojawił się między innymi na jednym przyjęciu oraz razem z partnerką oglądał paradę szkół samby.




Wzbudziło to spore kontrowersje wśród kibiców, bo Santos w nocy z niedzieli na poniedziałek rozgrywał bardzo ważne spotkanie. W półfinale Campeonato Paulista mierzyli się z Corinthians.

Santos odpadł po porażce 1-2, a Neymar całe spotkanie obejrzał z poziomu ławki rezerwowych. Choć próbował się tłumaczyć, kibice byli nieubłagani. W większości wytykali mu brak profesjonalizmu.

Wiadomo, co ze zdrowiem Roberta Lewandowskiego! Hiszpanie uspokajają

Robert Lewandowski nie znalazł się w kadrze meczowej na ostatni mecz FC Barcelony z Osasuną. Powodem absencji Polaka miała być drobna kontuzja. Według najnowszych informacji napastnik doszedł już jednak do siebie i zagra przeciwko Benfice w Lidze Mistrzów.




Minionej soboty miał odbyć się mecz FC Barcelony z Osasuną. Tuż przed rozpoczęciem zostało ono jednak przełożone. Jak się okazało, powodem takiej decyzji była nagła śmierć lekarza Blaugrany, Carlesa Minarro.

„Lewy” gotowy

Nim poinformowano o przełożeniu spotkania, Hansi Flick zdążył opublikować skład FC Barcelony. Zabrakło w nim Roberta Lewandowskiego. Polak nie znalazł się nawet w kadrze meczowej, co miało być spowodowane drobnym urazem.

„AS” uspokaja jednak kibiców „Dumy Katalonii”. Według hiszpańskich dziennikarzy, Lewandowski jest już w pełni zdrowy i zagra przeciwko Benfice w Lidze Mistrzów.




Rewanż między drużynami zaplanowano na wtorek. Sprawa awansu do ćwierćfinału wciąż pozostaje otwarta. Blaugrana wygrała pierwszy mecz zaledwie 1-0. Do pierwszego składu przewidywany jest także Wojciech Szczęsny.

Bruno Fernandes zaskoczył. Ogląda Ekstraklasę. „Zawsze będę kibicował Radomiakowi” [WIDEO]

Bruno Fernandes zaskoczył w rozmowie z „Viaplay”. Portugalczyk przyznał, że… ogląda Ekstraklasę. Kibicuje Radomiakowi Radom, w którym występuje jego kolega.




W niedzielę Manchester United zremisował mecz z Arsenalem (1-1). Bohaterem „Czerwonych Diabłów” okazał się Bruno Fernandes. Portugalczyk jeszcze przed zmianą stron zdobył bramkę na 1-0.

„Zawsze będę kibicował Radomiakowi”

Niedawno Fernandes udzielił wywiadu przed kamerami „Viaplay”. W trakcie rozmowy zaskoczył, przyznając, że ogląda polską Ekstraklasę. Mało tego, kibicuje Radomiakowi Radom. To oczywiście przez wzgląd na swojego przyjaciela, Francisco Ramosa, który gra w klubie z Mazowsza.




Francisco jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Nie tylko w piłce nożnej, ale ogólnie w życiu. Przeszedł bardzo trudny moment z Polsce, gdy miał kontuzję. Ostatni mecz, który widziałem, to nie ten mediów społecznościowych, ale zremisowany 1:1, gdy grali u siebie [z Widzewem – przyp. red.] przyznał Fernandes.

Gdy wychodzę na trening zawsze dzwonię do Francisco, żeby porozmawiać. Moje dzieci go uwielbiają i jego żonę Gracielę. To osoby, które darzę specjalnym uczuciem i zawsze będę kibicował Radomiakowi, ponieważ gra tam ktoś, kto jest dla mnie wyjątkowydodał Portugalczyk.

Kotwica Kołobrzeg nadal z problemami. Bramkarz musiał zagrać w polu

Kotwica Kołobrzeg zmaga się z ogromnymi problemami. Przeciwko Polonii Warszawa na ławce zasiadło zaledwie trzech rezerwowych. W pewnym momencie na murawie pojawił się bramkarz, który został oddelegowany do gry w polu.




Polonia dość niespodziewanie zremisowała z Kotwicą, która znajduje się w wielkim kryzysie. Warszawiacy wygrywali po pierwszej połowie 2-0, ale po zmianie stron Kotwicy udało się złapać kontakt. W doliczonym czasie gry udało się im natomiast doprowadzić do remisu.

Bramkarz w polu

Remis był o tyle zaskakujący, że Kotwica ma bardzo duże problemy. W meczu z Polonią na ławce kołobrzeżan zasiadło zaledwie 3 rezerwowych. Jednym z nich był bramkarz, Kacper Trzepisz.




25-latek pojawił się na murawie w 82. minucie i został posłany… do gry w polu. Co ciekawe, nie przeszkodziło to Kotwicy w wyrównaniu wyniku.