Będziemy mieli polskie Kings League! W projekcie ma wziąć udział legenda włoskiej piłki

Jakiś czas temu Gerard Pique stworzył Kings League, które okazało się strzałem w „dziesiątkę”. Okazuje się, że wkrótce podobne przedsięwzięcie ma powstać również w Polsce. Nieco szczegółów zdradził Łukasz Gikiewicz w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.




Przypomnijmy na początku, czym w ogóle wspomniane Kings League jest. To projekt piłkarski stworzony przez Gerarda Pique oraz streamera – Ibaia Llanosa. W jej ramach rozgrywane są dynamiczne, 20-minutowe mecze, które urozmaicają różne aktywności, jak supermoce. Za ich pomocą można np. usunąć zawodnika rywali na dwie minuty z boiska czy strzelić gola liczonego razy dwa. W meczach Kings League udział biorą celebryci i influencerzy, ale również byli piłkarze.

Polski odpowiednik

Co ciekawe, wkrótce w naszym kraju ma powstać podobny projekt. Tak przynajmniej twierdzi Łukasz Gikiewicz, który gościł niedawno na kanale Tomasza Ćwiąkały. 36-latek zdradził również, że jest zaangażowany w temat.

– Może niedługo to ruszy. Liga takich gwiazd, zawodnicy z zagranicy. Jestem w to trochę zaangażowany. To będzie coś podobnego do Kings League – przyznał. 

– Jak wracasz po pracy i musisz obejrzeć mecz Warty z Radomiakiem, to w 60. minucie wyłączasz. Powiesz, że nie chcesz tego dziadostwa oglądać. Wydaje mi się, że jak dwa razy piętnaście czy dwadzieścia minut, gdzie zobaczysz byłych reprezentantów, zagraniczne gwiazdy plus ludzi, których dodamy, to będzie ciekawsze. Myślę, że to się przyjmie w Polsce – dodał. 




Gikiewicz stwierdził też, że projekt zdaje się być blisko finalnej realizacji. Wskazał również legendarnego piłkarza, który ma wziąć w nim udział.

– Chcieliśmy ruszyć w kwietniu, ale telewizja zdecyduje. Mecze będą rozgrywane w hali, najprawdopodobniej w Warszawie. Będzie terminarz. Będziesz wiedział, że bierzesz córkę, syna i przyjeżdżasz oglądać Del Piero. Telewizja wyraziła zainteresowanie. Mamy dwóch głównych sponsorów. Myślę, że jest bliżej niż dalej – zdradził. 

TOP 10 najdroższych piłkarzy Ekstraklasy! Lech i Raków podbili ranking

Grupa CIES Football Observatory opublikowała najnowsze wyceny najdroższych zawodników Ekstraklasy. TOP10 zdecydowanie okupują zawodnicy Lecha i Rakowa, który zajęli po 3 pozycje. W rankingu znajdują się jednak również inne drużyny. 




W ostatnich latach do Ekstraklasy wpływały spore pieniądze ze względu na transfery wychodzące zawodników. Najświeższym tego przykładem jest Ernest Muci, który opuścił Legię Warszawa za 10 mln euro. Przed Albańczykiem można wyliczyć też Jakuba Modera, Kacpra Kozłowskiego czy Jakuba Kamińskiego.

Najwartościowszy w Polsce

Każdy tego typu transfer rzutuje na opinię o naszej lidze na światowym podwórku. Widać to choćby w najnowszym rankingu grupy CIES Football Observatory, w którym wyselekcjonowano dziesięciu najwartościowszych piłkarzy grających obecnie w Ekstraklasie.

Najwięcej miejsc przypadło Lechowi Poznań i Rakowowi Częstochowa (po 3). Dwie pozycji okupują piłkarze Legii Warszawa, a po jednej otrzymała Jagiellonia Białystok i Górnik Zabrze.




Zestawienie CIES Football Observatory:

  1. Kristoffer Velde (Lech Poznań) – 6,5 miliona euro
  2. Filip Marchwiński (Lech Poznań) – 5 milionów
  3. Ante Crnac (Raków Częstochowa) – 4,8
  4. Kacper Tobiasz (Legia Warszawa) – 4,6
  5. Dawid Drachal (Raków Częstochowa) – 3,3
  6. Adrián Kaprálik (Górnik Zabrze) – 3,2
  7. Filip Szymczak (Lech Poznań) – 3,1
  8. Juergen Elitim (Legia Warszawa) – 3
  9. Bartłomiej Wdowik (Jagiellonia Białystok) – 2,8
  10. Bogdan Racovițan (Raków Częstochowa) – 2,7

Probierz rozbawił na konferencji. „Mówiłem panu w barze. Rozmawialiśmy tam bez niczego”

Michał Probierz był obecny podczas ostatniej konferencji prasowej przed meczem z Estonią. Selekcjoner reprezentacji Polski odpowiedział na kilka pytań, między innymi o skład. Nie zabrakło przy okazji żartów. 

„Biało-Czerwoni” w czwartkowy wieczór na PGE Narodowym zmierzą się z Estonią w półfinale baraży Euro 2024. Jeśli uda się wygrać nadchodzące starcie, to w finale o awans na turniej w Niemczech Polacy zagrają z Walią lub Finlandią.

„Rozmawialiśmy bez niczego”

Przedmeczową konferencję Michał Probierz rozpoczął od wyrazów wdzięczności dla ekipy PGE Narodowego. Skierował w ich strony podziękowania za przygotowania i udogodnienia dla drużyny.




– Zanim odpowiem na jakiekolwiek pytanie, chciałbym podziękować ekipie ze Stadionu Narodowego, która zapewniła nam tutaj idealne warunki. Doceniamy to bardzo – zaznaczył selekcjoner. 

Później szkoleniowiec odpowiadał już na pytania dziennikarzy. Kilka z nich dotyczyło Kamila Grosickiego, którego sporo osób typuje jako kandydata do gry w podstawowej „jedenastce”. Probierz jednak pozostał do końca nieugięty i nie odpowiedział jednoznacznie, czy od początku postawi na weterana Pogoni Szczecin.

– Kamil może znaleźć się w podstawowym składzie. Już odpowiadałem panu w barze – mówił Probierz, po czym od razu dodał – też może od razu dopowiem, że rozmawialiśmy tam bez niczego, by później nie było niedomówień – zażartował.

Pamiętajmy, że w półfinale baraży mogą czekać nas rzuty karne. Michał Probierz przyznał na konferencji, że jest świadom takiej możliwości i przygotował zespół pod tym kątem. Selekcjoner ma jednak nadzieję i wierzy w to, że uda się wygrać w regulaminowym czasie.




– Czy trenowaliśmy rzuty karne? Tak, przed każdym meczem barażowym uważam, że trzeba to robić, choć wierzę, że do nich nie doprowadzimy. Wiemy, że to zespół, który ma stabilną defensywę. Też wysokich piłkarzy, którzy starają się płynnie przechodzić do kontrataków. Ale my chcemy patrzeć na siebie – podsumował selekcjoner. 

Polsat ma stracić prawa do Ligi Mistrzów! Kto przejmie transmisje? Kibice mogą się ucieszyć

Portal meczyki.pl twierdzi, że niebawem możemy być świadkami zmiany posiadacza praw do transmitowania Ligi Mistrzów w naszym kraju. Z ich informacji wynika, że Polsat może wkrótce stracić taką możliwość. Walkę o prawa do LM mają ponoć trafić do Canal+.




Polsat posiada prawa do transmitowania Ligi Mistrzów od 2021 roku. To na tej stacji możemy oglądać obecną edycję najbardziej prestiżowych rozgrywek Starego Kontynentu. Wkrótce może się to jednak zmienić.

Powrót?

Według portalu meczyki.pl, Polsat od przyszłego sezonu nie będzie już transmitować w Polsce Ligi Mistrzów. Jak czytamy, prawa ma nabyć ponownie Canal+, które realizowało transmisje z LM w latach 2013-2018. Nowa umowa zdaniem „Meczyków” miałaby obowiązywać na kolejne trzy sezony.




Portal zaznacza jednak, że nie oznacza to całkowitego rozbratu Polsatu z europejskimi rozgrywkami. Stacja może nabyć prawa do transmisji Ligi Europy i Ligi Konferencji, które obecnie należą do Viaplay.

Robert Lewandowski skomentował pytanie o Julię Żugaj. Tak zareagowała reszta kadry [WIDEO]

Na poniedziałkowej konferencji prasowej Robert Lewandowski został zapytany przez jednego z dziennikarzy o spotkanie z Julią Żugaj, znaną polską influencerką. Sytuacja odbiła się szerokim echem, wzbudzając sporo śmiechu wśród kibiców, ale również wśród zawodników. „Lewy” odniósł się do niej w najnowszym vlogu na kanale Łączy Nas Piłka. 




Reprezentacja Polski przebywa obecnie w Warszawie na zgrupowaniu. Kadra przygotowuje się do meczu barażowego z Estonią. Jeśli uda się przejść w czwartek najbliższych rywali, to kilka dni później zmierzymy się o awans z Finlandią lub Walią.

„Serio…?”

W poniedziałek odbyła się konferencja prasowa z udziałem Roberta Lewandowskiego i Michała Probierza, w związku ze startem zgrupowania. Kapitan „Biało-Czerwonych” usłyszał nietypowe pytanie od jednego z dziennikarzy. Chodziło o spotkanie z Julią Żugaj, znaną polską influencerką. Wówczas „Lewy” się tylko zaśmiał, a pytanie ominięto, ale odniósł się do niego w najnowszym vlogu na kanale Łączy Nas Piłka.




– To pytanie było poniżej pasa. Spotkałem się ostatnio z Żugaj, to taka influencerka, była w Barcelonie. Dziennikarz na konferencji zadaje mi pytanie, czy wpłynęło to na moją formę i czy jestem żugajką. Serio…? – mówił rozbawiony Lewandowski.

Co ciekawe, według Przemysława Langiera ze goal.pl, wspomniane pytanie miało pozytywnie wpłynąć na atmosferę w drużynie. Kadrowicze mają się podśmiechiwać z poniedziałkowej konferencji.

– Z tego, co słyszę, po poniedziałkowej konferencji temat żugajek wywołał całkiem sporą beczkę wśród kadrowiczów i generalnie stał się tematem przewodnim. I czego tu się spinać na jedno pytanie odbiegające od tej sztywnej pompki, gdy pytanie z kosmosu robi w drużynie atmosferę – napisał dziennikarz. 

Łukasz Gikiewicz został oszukany przez swojego agenta? Mocne oskarżenia w stronę byłego kadrowicza

Łukasz Gikiewicz udzielił wywiadu Tomaszowi Ćwiąkale na jego kanale. Bramkarz podzielił się w rozmowie niemiłą sytuacją z czasów, gdy jego interesy reprezentował Marek Citko. 36-latek twierdzi, że został przez niego oszukany. 




Gikiewicz gra obecnie w KTS Weszło, ale jego CV jest bardzo bogate. W samej Polsce występował między innymi w ŁKS-ie Łódź, Śląsku Wrocław czy Polonii Bytom. Od 2013 roku grał natomiast w Omonii Nikozja, po której zaliczył mnóstwo egzotycznych lig. Swoich sił próbował w Bułgarii czy Rumunii, ale grał również w Tajlandii, Arabii Saudyjskiej, Katarze czy w Indiach.

Oszukany przez byłego kadrowicza?

36-latek udzielił ostatnio wywiadu Tomaszowi Ćwiąkale na jego kanale w serwisie YouTube. Napastnik w rozmowie wrócił do początków swojej kariery i wspomniał o współpracy z Markiem Citką, który reprezentował wówczas jego interesy. Gikiewicz otwarcie przyznał, że czuje się przez niego oszukany.

– No on powie, że mnie nie oszukał, ja powiem, że on mnie oszukał. Podpisałem papier in blanco. Dlaczego? Bo miałem 19 lat w ŁKS-ie, 20. Byłem głupi, zaufałem. Bo otwierał bagażnik i dawał buty Nike’a, tak działają agenci. Niestety, za głupotę się płaci i zapłaciłem – powiedział Gikiewicz.




– Za każdy zmieniony klub muszę zapłacić karę i chyba tam było za każdy klub po 20 tys. euro. I zapłaciłem chyba 80, 70, nie wiem. Tak, no przegrałem. To nie chodziło też na jak długi okres, bo ja tak często zmieniałem kluby. Gdybym nie zmienił, to bym się nie wpakował w ten problem, ale po prostu, że zmieniałem, to się wpakowałem – dodał. 

Hit transferowy z udziałem trenera w Ekstraklasie? Media informują o możliwej zmianie w Cracovii

Według portalu „WP Sportowe Fakty” Jacek Zieliński po sezonie zostanie zwolniony z Cracovii. Pojawiło się już nawet nazwisko jego potencjalnego zastępcy. Mówi się o ruchu, który byłby zostać odebrany jako hit. 




Mimo kapitalnego startu rundy wiosennej i wygranej 6-0 z Radomiakiem, Cracovia znalazła się w kryzysie. Od tamtego efektownego zwycięstwa „Pasy” nie wygrały żadnego z pięciu kolejnych meczów. W związku z tym spadła na 14. miejsce w tabeli Ekstraklasy i ma zaledwie cztery punkty przewagi nad strefą spadkową.

Trenerski hit transferowy?

Kryzys może się odbić na pozycji Jacka Zielińskiego, który pracuje w Cracovii od 2021 roku. Portal „WP Sportowe Fakty” twierdzi, że 62-latek znalazł się na wylocie z klubu. Jego kontrakt, obowiązujący do końca sezonu, najprawdopodobniej nie zostanie przedłużony, niezależnie od kolejnych wyników.

– Według informacji WP SportoweFakty, wygasająca z końcem sezonu umowa 62-latka nie zostanie przedłużona bez względu na to, czy Jacek Zieliński spełni postawione przed nim wymagania, czy nie – czytamy. 

Portal twierdzi również, że wybrano już następcę Zielińskiego. Tym miałby zostać obecny szkoleniowiec Warty Poznań – Dawid Szulczyk.




– Na następcę Zielińskiego w Cracovii wytypowano Dawida Szulczka. Według naszych informacji angaż 34-latka przy Kałuży 1 jest na ostatniej prostej – informuje „WP Sportowe Fakty”.

Jeśli taki transfer doszedłby do skutku, to mówilibyśmy o hitowym ruchu trenerskim w Ekstraklasie. Dawid Szulczyk uchodzi za jednego z najbardziej utalentowanych polskich szkoleniowców młodego pokolenia. Szczególnie pokazał to ubiegły sezon, w którym Warta długo biła się o 5. miejsce w tabeli, choć finalnie skończyła go na 8. pozycji.

Czołowy klub z Ekstraklasy zainteresowany Goncalo Feio! Portugalczyk podpisze 4-letni kontrakt?

Gonalco Feio podjął niespodziewaną decyzję po porażce ze Stalą Rzeszów. Portugalczyk postanowił podać się do dymisji i zrezygnował z prowadzenia Motoru Lublin. Równolegle pojawiły się plotki o tym, że szkoleniowcem zainteresowany jest Lech Poznań. 




Feio prowadził Motor od września 2022 roku. W ciągu tych dwóch lat zdołał zbudować sobie reputację świetnego trenera wśród kibiców w Lublinie, ale nie tylko. Wyrósł na jednego z lepszych fachowców na polskim podwórku, dodatkowo imponując znajomością języka.

Dymisja, zastępstwo i…

Ostatecznie Portugalczyk zdecydował się nie dość niespodziewany ruch. Po zaskakującej porażce ze Stalą Rzeszów, Feio poinformował, że podaje się do dymisji. TVP Sport jako pierwsze podało tę informację, dodając, że szkoleniowiec pożegnał się już ze swoimi zawodnikami.

Szybko pojawiły się spekulacje, że taki ruch był zagraniem pod wywalczenie sobie nowej umowy. Obecny kontrakt trenera obowiązywał bowiem tylko do zakończenia bieżącego sezonu. Konsekwencje były jednak zgoła inne. Motor Lublin wydał oficjalne oświadczenie, w którym potwierdził odejście Feio oraz ogłosił, że zastąpi go Mateusz Stolarski – jego dotychczasowy asystent.

– Dziękujemy trenerowi Goncalo Feio za wspaniałą pracę wykonaną w Lublinie i życzymy powodzenia w dalszej karierze trenerskiej – napisano w komunikacie. 




– Motor Lublin wystąpił do Polskiego Związku Piłki Nożnej o wyrażenie zgody na prowadzenie drużyny przez trenera Mateusza Stolarskiego i taką zgodę otrzymał – dodał Motor. 

… Ekstraklasa?

Kariera Feio może jednak teraz nabrać rozpędu, a decyzja ostatecznie okazać się trafieniem w „10”. Według portalu „Ligowiec”, Portugalczykiem poważnie ma interesować się Lech Poznań. Mało tego, działacze z Wielkopolski przedstawili ponoć szkoleniowcowi ofertę czteroletniego kontraktu.

Jak na razie brak oficjalnego potwierdzenia tych informacji. Wiele wskazuje jednak na to, że niebawem Feio zobaczymy na ławce któregoś klubu z Ekstraklasy.

AKTUALIZACJA (1.)

Nowe światło na kwestię plotek o kontrakcie dla Feio w Lechu Poznań rzucił Dawid Dobrasz. Dziennikarz portalu meczyki.pl, dobrze zaznajomiony z realiami „Kolejorza” twierdzi, że nie ma tematu zatrudnienia Portugalczyka w klubie. Dodał również, że jest to podobna sytuacja do informacji, które łączyły jakiś czas temu Marka Papszuna z tym samym klubem.

AKTUALIZACJA (2.)

Do sprawy odniósł się również Maciej Henszel, rzecznik prasowy Lecha Poznań. Dodał on na Twittera wymowny wpis, którym jednocześnie zdementował doniesienia o potencjalnym zatrudnieniu Goncalo Feio. Sprawę można zatem uznać za zakończoną.

Juergen Klopp wściekły na dziennikarza po porażce w FA Cup. Niemiec przerwał wywiad [WIDEO]

Juergen Klopp nie dokończył wywiadu po porażce z Manchesterem United w FA Cup. Szkoleniowiec Liverpoolu nie wytrzymał nerwów i przerwał rozmowę z dziennikarzem. 




Starcie Liverpoolu z Manchesterem United w Pucharze Anglii opiewało w ogrom emocji. Szczególnie dużo działo się w końcówce dogrywki. Do 120 minuty utrzymywał się remis 3-3, aż piłkę do siatki wpakował Amad Diallo. Jego gol okazał się decydujący i zapewnił „Czerwonym Diabłom” awans do półfinału rozgrywek.

Upust

Juergen Klopp po porażce udzielił wywiadu dziennikarzowi ze skandynawskiego oddziału Viaplay. Rozmowa przybrała jednak niespodziewany obrót. Wszystko zaczęło się od pytania o spadek o intensywność gry „The Reds” w dogrywce.

– To nieco głupie pytanie. Nie wiem, ile dokładnie rozegraliśmy ostatnio spotkań. Nie wiem też, ile zagrało United. Taki jest sport. Jestem naprawdę rozczarowany tym pytaniem, choć ty twierdzisz pewnie, że było dobre – odparł Klopp. 

Dziennikarzowi to jednak nie wystarczyło i dociekał dalej. Próbował wyciągnąć od Kloppa więcej, dopytując, czy Liverpool rozegrał za dużo meczów w tym sezonie.




– Dajże już spokój. Wyraźnie nie jesteś w najlepszej formie. Nie mam już do ciebie cierpliwości – wybuchł niemiecki trener, po czym opuścił Mixed Zone, nie odpowiadając na pytania pozostałych dziennikarzy.

Mimo odpadnięcia z FA Cup, Liverpool wciąż ma szansę na zdobycie dwóch cennych trofeów. „The Reds” zawalczą o Ligę Europy, w której ćwierćfinale zmierzą się z Atalantą. Poza tym nadal liczą się w walce o mistrzostwo Anglii, gdzie mają tyle samo punktów co Arsenal.

Lewandowski szczery do bólu. Zdradził klucz do poprawy formy. „Popełniałem błędy”

Robert Lewandowski był prawdziwą gwiazdą ostatniego meczu FC Barcelony z Atletico Madryt (3-0). Polak miał udział przy każdej bramce Blaugrany, strzelając gola i zaliczając dwie asysty. Po ostatnim gwizdku udzielił krótkiego wywiadu przed kamerami „Eleven Sports”, w którym zdradził, że zaczął inaczej podchodzić do treningów. 




Barcelona z Atletico zagrała wręcz koncertowo. Mistrzowie Hiszpanii na Wanda Metropolitano pokazali pokaz gry w piłkę i praktycznie zmietli rywali. Duża w tym zasługa Roberta Lewandowskiego, który najpierw asystował przy trafieniu Joao Felixa, a później sam dołożył gola. Później Polak dołożył drugą asystę, tym razem przy bramce Fermina Lopeza.

Zmiana podejścia

Ten mecz tylko potwierdził, ze Lewandowski wrócił do formy. Nie wzięło się to jednak znikąd. Kapitan reprezentacji Polski przed kamerami „Eleven Sports” nie ukrywał, że zmienił w tym roku podejście do treningów. Według „Lewego” to ono okazało się kluczem do jego lepszej dyspozycji.

– Myślę, że wiem z czego to wynikało. W mojej karierze te momenty były krótkie i też pewnie wiele czynników na to wpłynęło. Uważam, że też było to spowodowane poczuciem fizycznym. Od tego roku zmiana treningów, zmiana podejścia indywidualnego pode mnie, czego potrzebuję, dały mi to, że czuję się pewnie fizycznie. Reszta łatwiej przychodzi. Tamten rok był ciężki. Popełniałem błędy, nauczyłem się i wyciągnąłem wnioski – przyznał Lewandowski. 




Przy okazji Lewandowski zahaczył o nadchodzące baraże o Euro 2024. Polska już w czwartek zmierzy się z Estonią w pierwszym meczu. Jeśli „Biało-Czerwoni” wygrają, to o wyjazd na niemiecki turniej powalczą z Finlandią lub Walią. 35-latek jest dobrej myśli przed zbliżającym się starciem.

– Mam takie wewnętrzne poczucie, że będzie dobrze. Mocno w to wierzę. Musimy dobrze wejść w mecz, grać to, co chcemy, nie dać przeciwnikowi zbyt wiele swobody, tylko mieć to pod kontrolą – podkreślił kapitan. 

Jacek Laskowski wziął w obronę Milika. Mocny apel do kibiców. „Odpalcie licznik i nie wyłączajcie go”

Arkadiusz Milik jest regularnie krytykowany za swoją grę w Juventusie i reprezentacji Polski. 30-latkowi nie można jednak odmówić kapitalnej kariery i gry w wielkich klubach. Jacek Laskowski stanął w obronie napastnika i zaapelował do kibiców w mocnych słowach.




Milik za kadencji Adama Nawałki tworzył niezawodny duet w ataku reprezentacji Polski z Robertem Lewandowskim. Wówczas grał również w Ajaxie Amsterdam, gdzie zapracował sobie na transfer do Napoli. Tam zresztą też radził sobie do pewnego momentu bardzo dobrze.

„Odpalcie licznik”

W pewnym momencie niestety Polak zaczął zaliczyć ciągły regres. Szczególnie widać było to w reprezentacji, gdzie kibice wyliczali mu kolejne mecze bez zdobytej bramki. Doszło nawet do tego, że przez kilka lat z rzędu Milik strzelał ledwie jednego gola w narodowej kadrze.

Krytyka nad 30-latkiem od długiego czasu zdaje się jednak być nieproporcjonalna do jego umiejętności, kariery oraz tego, co rzeczywiście prezentuje. Podobnego zdania jest zresztą Jacek Laskowski, który zwrócił uwagę na to, że Milik stał się wręcz kozłem ofiarnym dla kibiców. Zaapelował więc do nich w mocnych słowach na antenie portalu meczyki.pl.

– Od kilku lat odczuwam pewien dyskomfort, że Milik stał się takim kozłem ofiarnym reprezentacji Polski.  Polscy kibice zrobili sobie z Arka Milika „mema”, które tworzą, że tak powiem, dla beki – zaczął komentator TVP Sport. 




– Jak skończy Milik grać w Juventusie, to proszę odpalcie licznik do następnego polskiego napastnika, który będzie grał w Juventusie. I błagam, nie wyłączajcie go po mojej śmierci – dodał. 

W bieżącym sezonie statystyki Milika nie są powalające. Na 28 występów w Juventusie strzelił tylko 6 bramek, z czego 3 trafił przeciwko Frosinone w Pucharze Włoch, popisując się hat-trickiem. Mimo to nie można odmówić mu udanej kariery. W jej trakcie grał przecież dla wspomnianego Ajaxu i Napoli, ale też w Olympique Marsylii czy Bayerze Leverkusen.

Vinicus najpierw wyśmiał sędziego, a później żalił się, że dostał żółtą kartkę [WIDEO]

Vinicius nie zagra w kolejnym meczu Realu Madryt. Brazylijczyk został ukarany kolejną żółtą kartką w ostatnim meczu z Osasuną (4-2). Co istotne… sam na to zapracował. 




„Królewscy” wygrali sobotni mecz z Osasuną 4-2, a Vinicius popisał się dubletem. Pozostałe trafienia dla Realu zanotowali Carvajal i Brahim Diaz.

Samowykluczenie

Niestety, mimo świetnego występu, Vinicius ponownie wywołał kontrowersje. Tym razem Brazylijczyk pod koniec pierwszej połowy wyśmiał jedną z decyzji sędziego, za co zarobił momentalnie żółtą kartkę. Sytuacja będzie mieć spore konsekwencje, bo Brazylijczyk będzie musiał odbyć zawieszenie i nie zagra w meczu z Athletikiem Bilbao po przerwie reprezentacyjnej.

Opinia publiczna była jednak zbulwersowana późniejszym zachowaniem Viniego. Gdy piłkarze schodzili na przerwę do szatni, Brazylijczyk zwrócił się do kamery, wyraźnie rozżalony otrzymaną kartką.

– W każdym meczu ten sędzia daje mi kartkę. W każdym! To niesamowite – wypalił. 

„Kibice” zaatakowali piłkarzy i ich bliskich po zakończeniu meczu. Skandal w V lidze [WIDEO]

Podczas meczu w V lidze doszło do paskudnej sytuacji. Na murawie pojawili się pseudokibice, którzy zaatakowali piłkarza oraz jego rodzinę. 




W pierwszym meczu rundy wiosennej pierwszej grupy wielkopolskiej V ligi doszło do starcia Naszej Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski ze Spartą Szamotuły. Gospodarze wygrali spotkanie 4-2, ale nie było czasu na radość. Tuż po końcowym gwizdku doszło do nieprzyjemnej sytuacji.

Skandal

Na murawę wtargnęli pseudokibice Dyskobolii, którzy zaatakowali piłkarzy gości. Mało tego, rzucili się również na rodziny zawodników. Sparta Szamotuły odniosła się do tej sytuacji na swoim profilu na Facebooku, dodatkowo zamieszczając wideo z zajścia.




Do prawdziwego skandalu doszło w doliczonym czasie gry drugiej połowy spotkania. Grupa miejscowych PSEUDOKIBICÓW Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski zaatakowała naszych kibiców. Zaznaczamy, że nie było żadnej zorganizowanej grupy kibicowskiej z Szamotuł. Głównym celem pseudokibiców były rodziny z dziećmi oraz partnerki naszych zawodników. Jesteśmy zbulwersowani tym, co się wydarzyło. Na nagraniu wideo z incydentu widać jednoznacznie jak agresywni kibice Grodziska rzucają się na rodziny z dziećmi i bliskich naszych zawodników, którzy jak zawsze wspierają nas na każdym meczu. Mamy nadzieję, że ten post wywoła oburzenie w całym piłkarskim środowisku – czytamy. 

Na filmie widać, jak dziewczyna jednego z zawodników zostaje uderzona oraz ukradziono jej szalik Sparty. Dyskobolia ma się odnieść do sprawy w niedzielę. Na ten moment klub przeprosił tylko pokrzywdzone osoby.