Były piłkarz Barcelony został brutalnie podsumowany. „On nie jest piłkarzem”

Malcom, delikatnie mówiąc, nie był najlepszym transferem w historii FC Barcelony. Aktualnie Brazylijczyk występuje w Zenicie Sankt Petersburg, jednak tam także jego gra pozostawia wiele do życzenia. Na temat jego sytuacji wypowiedział się Denis Ugarow, były piłkarz mistrzów Rosji.

Kiedy w 2018 roku Barcelona sięgnęła po Malcoma, pokładano w nim duże nadzieje. Blaugrana wydała na transfer aż 41 mln euro, żeby wyciągnąć go z Bordeaux. Brazylijczyk nie poradził sobie jednak na Camp Nou i za 40 mln został oddany do Zenita.

Równie duża kwota wydana przez Rosjan na skrzydłowego nakazywała sądzić, że zostanie gwiazdą drużyny. Tak się natomiast nie stało, a 24-latek znowu zaczął zawodzić.

„Malcom nie jest piłkarzem”

O sytuacji zawodnika wypowiedział się były gracz Zenita, Denis Ugarow. W rozmowie z mediami niemal zrównał Malcoma z ziemią.

– Malcom nie jest piłkarzem. Za pieniądze, które wyłożył na niego klub, powinien kierować działaniami ofensywnymi i pomagać w obronie. A on ogranicza się do snucia się po boisku i machania rękami – stwierdził ostro Ugarow.

– To najgorszy transfer w całej historii Zenita. Musimy pozbyć się tego zbędnego balastu – podsumował.

W tym sezonie Malcom dla Zenita rozegrał 20 spotkań, w których zdobył tylko jednego gola. Zaliczył także dwie asysty, jednak na tym kończy się jego dorobek. Kontrakt 24-latka z rosyjskim zespołem wygasa dopiero w czerwcu 2024 roku.

Sergio Ramos z żalem wrócił do rozstania z Sevillą. „Wszystko zostało zmanipulowane”

Sergio Ramos już od wielu lat jest związany z Realem Madryt. Do stolicy Hiszpanii trafił jednak z Sevilli. Kapitan „Królewskich” opowiedział o przebiegu swojego odejścia z Andaluzji i nie ukrywa, że nadal ma żal do władz byłego klubu.

35-latek jest wychowankiem Sevilli. To w jej akademii stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Nic więc dziwnego, że kiedy w 2005 roku ogłoszono jego odejście do Realu Madryt, kibice nie byli zadowoleni.

Rodzina oberwała rykoszetem

Reakcja fanów andaluzyjskiego zespołu okazała się bolesna dla samego Ramosa. Wówczas mocno „dostało się” najbliższym piłkarza. 35-latek wspomina, że jego rodzice oraz dziadkowie nie mogli normalnie pójść na stadion Sevilli.

– Wszystko zostało zmanipulowane. To było bolesne nie tylko dla mnie, ale też dla mojej rodziny. Nigdy nie wybaczę bólu, który zadano moim dziadkom i rodzicom. Nie mogli później chodzić na stadion. Z tego powodu przeciwko Sevilli grałem z wściekłością – wyjaśnił Ramos.

Kibice Sevilli wciąż nie wybaczyli Ramosowi odejścia do Madrytu. 35-latek wielokrotnie spotykał się z gwiazdami na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Mimo wszystko zapewnia, że nie żałuje podjętej decyzji. Dodaje także, że gdyby miał jeszcze raz podjąć decyzję – zrobiłby dokładnie to samo.

– Podjąłbym tę decyzję jeszcze tysiąc razy. Nigdy nie pozwoliłbym jednak opowiadać ludziom różnych bzdur. Nie wyjaśniłem tego – to był jeden z największych błędów w moim życiu. Dzisiaj mogę powiedzieć, że byłem i będę piłkarzem Sevilli aż do śmierci. Ale też z dumą mówię o sobie, że jestem kapitanem Realu i reprezentacji Hiszpanii – zapewnił piłkarz, który wypracował sobie status legendy „Królewskich”.

– Moje przejście z Sevilli do Madrytu było uzgodnione między klubami. Nie odszedłem po aktywowaniu klauzuli, jak mówiono – dodał.

Afera po tym, jak sędzia poprosił Haalanda o autograf. „To jest niedopuszczalne”

Po ostatnim meczu Manchesteru City z Borussią Dortmund (2-1) w Lidze Mistrzów, jeden z arbitrów-asystentów poprosił o autograf Erlinga Haalanda. Sytuację zarejestrowały kamery, zaś zachowanie sędziego ostro skomentował Roberto Rosetti, głównoprowadzący tamtejsze starcie.

Rumuński arbiter liniowy, Octavian Sovre po ostatnim gwizdku w pierwszym meczu „Obywateli” z BVB w tunelu poprosił Haalanda o podpis. Norweg miał mu go złożyć na żółtej oraz czerwonej kartce.

Gniew głównego sędziego

Roberto Rosetti pełnił w tamtym meczu rolę głównego arbitra. Odnosząc się bezpośrednio do zachowania asystenta napisał maila do innych arbitrów. Skrytykował postawę Sovre oraz nawoływał do zachowania profesjonalizmu podczas spotkań.

– Temu mamy pomóc, wyglądając i zachowując się jak stanowczy i profesjonalni atleci. Jeśli chcemy być szanowani tak samo, jak piłkarze, to dlaczego mamy ich prosić o autograf czy koszulkę? Czy oni mają takie same prośby wobec nas? To jest po prostu niedopuszczalne. To także kwestia godności. I pamiętajcie o liczbie kamer na meczach UEFA – one wyłapują dosłownie wszystko – miał napisać Rosetti. Do maila dotarła telewizja „Sky Sport”.

Rumuńskie media twierdzą z kolei, że Sovre chciał autografu Haalandu na cel charytatywny. Sędzia liniowy zamierza wesprzeć zbiórkę na rzecz ośrodka pomagającego chorym na autyzm.

Co dalej z Michałem Karbownikiem? Trener Brighton wyjaśnił jego sytuację

Graham Potter na przedmeczowej konferencji poprzedzające spotkanie Brighton z Everton wyjaśnił, czemu Michał Karbownik wciąż czeka na debiut w Premier League. Do tej pory 20-latek rozegrał zaledwie jeden mecz w barwach „Mew”. Szkoleniowiec uspokoił jednak zaniepokojone nastroje.

Razem z Karbownikiem na Wyspy wyleciał Jakub Moder. Póki co to były zawodnik Lecha Poznań lepiej radzi sobie w angielskim otoczeniu. Powoli wyrabia on sobie w Anglii renomę, czego nie można powiedzieć o lewym obrońcy.

„Potrzebuje więcej czasu”

Graham Potter, trener Brighton wyjaśnił, czemu Karbownik nie dostaje swoich szans. Jednocześnie zapowiedział, że 20-latek wystąpi w najbliższy weekend w spotkaniu rezerw „Mew”. Wszystko po to, aby zaczął wchodzić w rytm meczowy.

– Michał miał lekką kontuzję, kiedy tu przyjechał. Zajęło trochę czasu, zanim doszedł do pełni zdrowia. Jest młodym zawodnikiem, który skorzystał na treningach z nami i przebywaniu w grupie – uspokoił Potter na konferencji przed meczem z Evertonem.

– Potrzebuje więcej czasu. Minuty na boisku dadzą mu korzyści, ale rozwija się dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że jest w nowym środowisku – dodał.

– W najbliższych dniach wystąpi w drużynie U-23, aby kontynuować proces adaptacji do brytyjskiego futbolu. Znalazł na ławce rezerwowych na Old Trafford i doświadczył bycia z drużyną. To dobrze, ale musi nadal pracować – podsumował trener „Mew”.

 

Mbappe pozamiatał Bayern i pobił kolejne rekordy. 1,82 sekundy i 11 kontaktów z piłką

Kylian Mbappe znowu zaimponował. 22-latek w meczu z Bayernem ustrzelił dublet, zaś jego drugie trafienie było szczególnej urody. „Sky Sport” wyliczył, że Francuz w 1,82 sekundy zaliczył aż 11 kontaktów z piłką.

W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów między Bayernem a PSG obrońcy tytuły ulegli przyjezdnym (2-3). Paryżanie odbili sobie porażkę z zeszłorocznego finału. Głównym architektem zwycięstwa na Allianz Arenie był Kylian Mbappe. Swoje dołożył także Neymar, który zanotował dwie asysty oraz Keylor Navas, który bronił wprost niesamowicie.

1,82 sekundy

Po spotkaniu największe zachwyty pojawiły się jednak nad Mbappe. 22-latek przy bramce na 3-2 niemal w pojedynkę rozmontował defensywę rywali. W 68. minucie Francuz ustrzelił dublet, jednak przed zdobyciem gola zrobił aż 11 kroków z piłką przy nodze.

Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie czas, w jakim tego dokonał. „Sky Sport” wyliczył, że zajęło mu to zaledwie 1,82 sekundy! Co więcej, kiedy Mbappe stawiał kolejne kroki wokół niego wciąż byli obrońcy Bayernu. On jednak nic sobie z tego nie robił i jak gdyby nigdy nic po chwili umieścił piłkę w siatce Manuela Neuera.

– Przecież to są cuda. Geniusz – zachwycano sie nad 22-latkiem w internecie.

Pobite rekordy

Mbappe zachwycił w meczu z Bayernem, ale oprócz tego znowu zapisał się w historii. Francuz stał się pierwszym piłkarzem w historii Ligi Mistrzów, który strzelił pięć goli w wyjazdowych meczach ćwierćfinałowych, a wcześniej w 1/8 finału (hat-trick przeciwko FC Barcelonie).

Ponadto, 22-latek ma już na koncie 13 bramek w fazie pucharowej Champions League. Dzięki temu pobił rekord Thierry’ego Henry’ego. Legenda francuskiej piłki i rodak Mbappe strzelił ich w przeszłości 12.

Legenda Bayernu grzmi po porażce z PSG. „Ta drużyna nie ma już jakości”

Bayern Monachium przegrał pierwszy mecz ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów z PSG (3-2). Bawarczycy mieli multum sytuacji na odwrócenie wyników spotkania, jednak to paryżanie wrócili do Francji z korzystnym wynikiem. W gorzkich słowach o grze podopiecznych Hansiego Flicka wypowiedział się Lothar Matthaus.

PSG na prowadzenie na Allianz Arenie wyszło już w 3. minucie. Dwójkową akcję przeprowadzili Neymar i Kylian Mbappe, po czym ten drugi pokonał Manuela Neuera. Jeszcze przed przerwą Brazylijczyk dodał drugą asystę, tym razem przy trafieniu Marqiniosa.

Zanim strony zeszły do szatni kontaktowego gola dołożył Choupo-Moting. W drugiej połowie Bayern wyrównał po bramce Thomasa Mullera, jednak do głosu doszedł jeszcze raz Mbappe. Francuz ustrzelił dublet w ostatnich minutach meczu i ustalił wynik.

„Nie ma jakości, jak rok temu”

Krytycznie o grze Bayernu wypowiedział się Lothar Matthaus. Legendarny piłkarz stwierdził, że „Die Roten” brakuje jakości, którą mieli w zeszłorocznych rozgrywkach. Były stoper skrytykował politykę transferową Bawarczyków.

– Sarr, Roca i Costa to nie są zawodnicy pokroju Bayernu Monachium. Ta drużyna nie ma już takiej jakości, jaką miała w zeszłym roku – stwierdził Matthaus na antenie „Sky”.

Trzeba jednak pamiętać, że Flick miał sporo problemów przed meczem z PSG. Trener Bayernu nie mógł skorzystać między innymi z Roberta Lewandowskiego czy Serge’a Gnabry’ego. Na ławce w środę usiadło raptem siedmiu rezerwowych zawodników. Wśród nich byli też Douglas Costa czy Marc Roca.

– Praktycznie nie odgrywają żadnej roli w zespole Flicka – powiedział legendarny piłkarz o wspomnianej dwójce.

Nic nie zostało przyklepane

Matthaus jednocześnie zaznacza, że sprawa awansu wciąż pozostaje otwarta. Według niego PSG miało na Allianz sporo szczęścia, którego zabraknie w rewanżu. Zdaniem Niemca rywalom z Francji pomogło „żałosne i frywolne marnowanie okazji” przez piłkarzy Bayernu.

Drugie spotkanie ćwierćfinałowe „Die Roten” z paryżanami zaplanowano na 13 kwietnia. Tym razem obie ekipy spotkają się na Parc des Princes.

Oficjalnie: Robert Lewandowski rozwiał wątpliwości ws. powrotu na rewanż z PSG

Spełnia się najczarniejszy scenariusz kontuzji Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik potwierdził, że nie zdąży się wykurować na rewanż Bayernu Monachium z PSG w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.

O urazie kolana Lewandowskiego powiedziano już chyba wszystko. Początkowo 32-latek miał wrócić do gry zaledwie po 5-10 dniach, jednak szybko zweryfikowane nadzieje kibiców. Diagnoza z Monachium mówiła jasno: powrót najwcześniej za dwa tygodnie. Najpóźniej – za cztery. W najgorszym przypadku zagrożone Euro.

Kylian Mbappe o przerwie Roberta Lewandowskiego. „Nie lubię się cieszyć kontuzjami innych, ale dla nas to dobra wiadomość”

Najczarniejszy scenariusz

W ostatnim czasie znowu zaczęły płynąć dobre wieści w sprawie kapitana reprezentacji Polski. Według niemieckich mediów Lewandowski mógłby wrócić nawet na rewanż z PSG w Lidze Mistrzów, który zaplanowano na 13 kwietnia.

Niestety, zdementował to sam zawodnik. 32-latek na antenie „Sky Sports” przed pierwszym spotkaniem Bayernu z paryżanami przyznał, że nie zdąży wyleczyć kontuzji. Tym samym Bawarczycy będą musieli sobie poradzić w całym dwumeczu bez swojego najlepszego napastnika.

– To nie jest fajne uczucie – stwierdził Lewandowski przed kamerami telewizji.

 

Sławomir Peszko ocenił Paulo Sousę. „Zarzuciłbym mu bajerowanie”

Sławomir Peszko był ostatnio gościem u Kuby Wojewódzkiego w jego programie na antenie „TVN”. Piłkarz Wieczystej Kraków wypowiedział się na temat ostatnich meczów reprezentacji Polski i pierwszym wrażeniu, jakie zrobił na nim Paulo Sousa.

Polacy mają już za sobą pierwsze zgrupowanie pod wodzą nowego selekcjonera. „Biało-Czerwoni” zremisowali na start eliminacji mistrzostw świata z Węgrami (3-3), a następnie pokonali Andorę (3-0). W ostatnim marcowym meczu kadra Sousy przegrała z Anglią (2-1).

Póki co ciężko oceniać Portugalczyka. Widać na pewno, że stara się wprowadzić pewne zmiany i zaszczepić swoją filozofię zawodnikom.

Peszko nie kupuje „bajerowania”

W dziennikarskim środowisku pojawiło się sporo krytycznych głosów po debiutanckim zgrupowaniu Paulo Sousy. W gronie malkontentów znalazł się także Sławomir Peszko. Piłkarz Wieczystej nie ukrywa, że Portugalczyk nie porwał go swoimi wypowiedziami i charyzmą.

– Sousa nie do końca mnie zauroczył tymi słowami, wywiadami… Okej, jest odważny – wystawia napastników, są nowe twarze w kadrze… Ale też nie wiem, czy to odwaga, czy desperacja jak z Węgrami. Zarzuciłbym mu bajerowanie. Dziwię się dziennikarzom sportowym, że dają się nabrać na taką bajerkę. Że on z systemu 3-5-2 przejdzie na 4-4-2, płynnie w dodatku… Do mnie to jakoś nie trafia tak szczególnie – stwierdził w programie Kuby Wojewódzkiego.

– Dobrze wygląda w garniturze, dobrze się wypowiada, fajnie to wygląda. Ale brakowało przełożenia tych wywiadów na boisko. Żeby to przełożyć na mecz od pierwszej minuty, a nie gdy jest już nóż na gardle – dodał.

– Widać było nieobecność Roberta Lewandowskiego, który potrafi utrzymać piłkę z przodu, dać wsparcie innym piłkarzom i szansę, by podeszli wyżej – podkreślił także Peszko.

Nie tylko Puchacz. Kolejny piłkarz Lecha na celowniku klubów z Bundesligi

Tymoteusz Puchacz nie jest jedynym zawodnikiem Lecha, który znalazł się na celowniku niemieckich klubów. Tomasz Włodarczyk z „meczyki.pl” podaje, że do zarządu wpłynęły zapytania o Mikaela Ishaka.

We wtorek pojawiły się pierwsze informacje o ofercie za Puchacza. Według dziennikarza Lech otrzymał konkretną propozycję od Unionu Berlin. To właśnie klub ze stolicy naszych zachodnich sąsiadów ma być liderem wyścigu o zakontraktowanie 22-letniego wychowanka „Kolejorza”.

Ishak na celowniku

Poza lewym obrońcą Lech niebawem może stracić również napastnika. Zdaniem Tomasza Włodarczyka wspomniany już Union Berlin i Mainz zabiegają o wykupienie Mikaela Ishaka.

Snajper po transferze do Polski pokazał się z bardzo dobrej strony. Jego prawdziwą wizytówką stały się jednak występy w Lidze Europy, gdzie, mimo krótkiej przygody, zdołał strzelić pięć bramek. Dwukrotnie pokonywał bramkarza Benfiki, zaś trzykrotnie – Standardu Liege.

Mimo dużego zainteresowania klubów z Bundesligi sam 28-latek ponoć nie chce odchodzić z Poznania. Włodarczyk dodaje przy okazji, że sam Lech również nie jest skory do pozbywania się napastnika. Jednocześnie dziennikarz podkreśla, że wiele może się zmienić po zakończeniu bieżącego sezonu, jeśli Lech nie awansuje do europejskich pucharów.

Szwed w tym sezonie zanotował 28 występów. Licząc wszystkie rozgrywki ma na koncie także 17 trafień i jedną asystę.

Świetne wieści przed Euro! Kibice wrócą na trybuny w meczu Hiszpania – Polska

Kibice wejdą na stadion San Mames w Bilbao, gdzie odbędzie się mecz Polski z Hiszpanią! Władze obiektu dostały pozwolenie na zapewnienie 25 proc. pojemności dla widzów. Tym samym na trybunach zasiądzie aż 13 tysięcy osób!

Wielkimi krokami zbliża się inauguracja mistrzostw Europy 2020.prezę przełożono z czerwca zeszłego roku po wybuchu pandemii koronawirusa. Do dziś nie wiadomo, jak obecna sytuacja przełoży się na najważniejszy turniej Starego Kontynentu, w kontekście kibiców. Pojawił się jednak promyk nadziei.

Fani wrócą na trybuny

Dobre wieści przekazało w środę hiszpańskie radio COPE. Z ich informacji wynika, że na stadion San Mames w Bilbao wpuszczone zostanie 13 tysięcy kibiców. Zapełnią oni 25 proc. pojemności obiektu. Informacja nie jest na razie oficjalna, ale UEFA jeszcze dzisiaj ma otrzymać pełną dokumentację w tej sprawie.

Są to świetne wiadomości także dla polskich kibiców. Swój mecz na San Mames rozegrają bowiem „Biało-Czerwoni”. W ramach 2. kolejki zmagań na Euro zmierzą się oni z Hiszpanią. Odbędzie się on 19 czerwca.

Najlepsi piłkarze Bayernu według trenera RB Salzburg. „Lewandowski zajmuje dopiero czwarte miejsce”

Jesse Marsch jest trenerem RB Salzburg, z którym dwukrotnie grał w tym sezonie Bayern Monachium. Bawarczycy oba spotkania wygrali (3-1 i 6-2), a trzy bramki w tych spotkaniach łącznie strzelił Robert Lewandowski. Zdaniem amerykańskiego szkoleniowca, Polak nie jest jednak w gronie najlepszych zawodników „Die Roten”.

W listopadzie RB Salzburg doznał dwóch porażek z rąk Bayernu. Jesse Marsch przyznaje, że nigdy wcześniej nie doznał takiego upokorzenia. Austriakom mimo to udało się „awansować” do Ligi Europy. Zajęli 3. miejsce w grupie A przed Lokomotivem. W 1/16 finału ulegli jednak Vilarrealowi.

Piłkarze ważniejsi od Lewandowskiego

W rozmowie ze „sport1.de” Marsch wyjawił, którzy piłkarze w układance Hansiego Flicka są jego zdaniem najważniejsi. Robert Lewandowski znalazł się w zestawieniu dopiero na czwartej pozycji. Wyżej Amerykanin ceni sobie Manuela Neuera, Thomasa Mullera i Joshuę Kimmicha.

– Chociaż Lewandowski został wybrany najlepszym piłkarzem świata, zajmuje dopiero czwarte miejsce w moim rankingu – przyznał z uśmiechem.

– Nie mam nic przeciwko Lewandowskiemu, to świetny piłkarz, ale nigdy nie widziałem takiego bramkarza jak Neuer. On wydaje rozkazy i decyduje, jak ma się układać gra Bayernu – dodał.

Arkadiusz Milik odejdzie z Marsylii po pół roku? Francuzi wymienili zainteresowane kluby

Możliwe, że saga transferowa z Arkadiuszem Milikem okaże się dłuższa, niż sam jego pobyt w Olympique Marsylii. Francuskie media są przekonane, że Polak odejdzie ze Stade Velodrome już latem. Wymieniają nawet trzy potencjalne kluby, do których może trafić napastnik.

Milik trafił do Marsylii pod koniec stycznia tego roku. Dla 27-latka było to „uwolnienie się” od Napoli, w którym ostatni mecz zagrał 28 lipca. Później pojawiły się pewne konflikty między piłkarzem a właścicielem klubu. Finalnie zawodnik skończył na trybunach i nie wpisano go nawet do kadry na sezon 2020/21.

Trudna sytuacja

Choć 27-latek świetnie odnalazł się w Marsylii, to odejść z niej może już po pół roku. Powodem takiej decyzji zawodnika ma być słaba dyspozycja klubu. Olympique gra w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Według „RMC Sport” jedynym ratunkiem dla OM i szansą na zatrzymanie Milika będzie awans do Ligi Mistrzów. W przeciwnym wypadku snajper zacznie rozpatrywać otrzymane od innych zainteresowanych propozycje. A na ich brak nie może narzekać.

Francuscy dziennikarze wymieniają trzech chętnych na podebranie snajpera Marsylii. Są to: Juventus, AC Milan i Sevilla. Na temat „Starej Damy” plotki pojawiają się od dawna, jednak temat nigdy nie został oficjalnie dopięty. Co ważne, na tę chwilę każda z tych drużyn jest na dobrej drodze do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.

Powrót Atletico

Poza wspomnianymi ekipami do gry o Polaka znowu włącza się Atletico Madryt. Podczas zimowego okienka 27-latek był już blisko przenosin do stolicy Hiszpanii, jednak ostatecznie transfer nie wypalił.

Wówczas za duża okazała się kwota, którą trzeba było za snajpera zapłacić. Aktualnie Milik ma w umowie wpisaną specjalną klauzulę. Dzięki niej można go wykupić z Marsylii za jedyne 12 mln euro. Warunek jest jeden – trzeba tego dokonać podczas najbliższego okienka, a więc latem.

Kamil Jóźwiak nie ukrywa swoich ambicji. „Mój cel jest jasny: pierwszy skład na EURO”

Kamil Jóźwiak pokazał się ze świetnej strony w marcowych meczach reprezentacji Polski. Zdaniem wielu kibiców jest on wygranym ostatniego zgrupowania, co zresztą potwierdzają jego dobre występy (choćby świetna zmiana z Węgrami i Anglią). Nikogo zatem nie dziwi to, że skrzydłowego Derby County aktualnie widzi się w pierwszym składzie podczas Euro 2020. On sam także nie ukrywa, że mierzy wysoko.

Jóźwiak ma za sobą świetne zgrupowanie. Gol z Węgrami, asysta a Andorą i przyjemna dla oka gra przeciwko Anglii. Tak naprawdę nie schodził powyżej pewnego poziomu, kiedy widzieliśmy go na murawie. Piłkarz zaimponował zarówno wielu kibicom, ekspertom, jak i zapewne samemu Paulo Sousie.

Wysokie cele

22-letni skrzydłowy nie ukrywa, że ma ambitne plany na przyszłość. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” uchylił rąbka tajemnicy. Zdradził między innymi, co sądzi o swoich marcowych występach, a także jasno zaznaczył, gdzie widzi się podczas najbliższych mistrzostw Europy.

– Jestem zadowolony z tego, co pokazałem w reprezentacji. W każdym z trzech meczów zaznaczyłem obecność na boisku. Z Węgrami gol i asysta, z Andorą asysta, a z Anglikami też nie było źle. Grałem na piłkarzy, którzy są warci 60-70 milionów funtów, ale nie miałem kompleksów. Tak naprawdę, z całego sezonu reprezentacyjnego jestem zadowolony – przyznał zadowolony Jóźwiak.

– Generalnie to, co pokazałem w zespole narodowym, było według mnie na plus, natomiast mam nadzieję, że to dopiero początek. Mój cel jest jasny: pierwszy skład na EURO – podkreślił piłkarz, który w marcu dwukrotnie pojawiał się na murawie jako rezerwowy. 

Premier League? Będzie.

Jóźwiak po dobrej przerwie reprezentacyjnej wraca do klubowej rzeczywistości. Ta, niestety, nie jest kolorowa. Derby Couny pod wodzą Wayne’a Rooneya zajmuje dopiero 19. miejsce w tabeli Championship. 22-latek nie przejmuje się jednak słabą sytuacją „Baranów”. Jak sam przyznaje, jest pewny, że prędzej czy później zagra w Premier League.

– Przychodziłem do Derby, żeby walczyć o awans do Premier League, a nie o utrzymanie. Bo takie plany miał klub w każdym z ostatnich sezonów. No, ale początek mieliśmy fatalny. 4 punkty w 13 meczach. Potem zaczęliśmy gonić, natomiast takich strat nie odrabia się łatwo. W tym sezonie trzeba się utrzymać, a w przyszłym zaatakować czołowe pozycje – podkreślił.

– Ja wiem, że prędzej czy później i tak w Premier League zagram. Wiem też, że w kadrze gram z piłkarzami, którzy na co dzień grają w bardzo mocnych klubach. Jestem przekonany, że jeszcze się spotkam z Kubą Moderem w Premier League. Tylko każdy z nas ma do niej inną drogę – stwierdził.

Najbliższy mecz Derby zagra 10 kwietnia (sobota). Ich przeciwnikiem będzie lider ligi – Norwich City. Obie drużyny dzieli aż 41 punktów.

Ekstraklasowicz znowu z żalem do Sousy. „W sercu trochę kłuje, że mnie tam nie ma”

Rafał Pietrzak znajduje się aktualnie w dobrej formie. Piłkarz Lechii Gdańsk już jakiś czas temu nie ukrywał, że rozczarował go brak powołania do reprezentacji Polski. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” znowu wrócił do tego tematu.

W pierwszej połowie marca Pietrzak udzielił wywiadu „TVP Sport” zdradził w nim, jak zareagował na pominięcie go przez Paulo Sousę. Nie krył w nim swojego rozczarowania decyzją Portugalczyka, jednak jednocześnie zapewnił, że wciąż będzie pracować na to wyróżnienie.

Kontuzja Arkadiusza Recy! Co zrobi Paulo Sousa?

„Głęboko wierzę”

W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” 29-latek wrócił do tematu reprezentacji. Mimo dobrej formy Pietrzaka selekcjoner nie zwrócił na niego swojej uwagi, co w pewnym sensie go zabolało.

– Zmienił się selekcjoner, a wcześniej byłem na paru zgrupowaniach. Poza tym obecny sezon jest w miarę dobry w moim wykonaniu, szczególnie patrząc na liczby. Po cichu liczyłem, że będę miał okazję zaprezentować się Paulo Sousie. Niestety powołanie nie przyszło – przyznał Pietrzak.

– Cóż, trzeba walczyć dalej. Mam nadzieję, że dobrymi występami udowodnię, że na nie zasługuję. W każdym meczu wspieram ich z całego serca. Jasne, że w sercu trochę kłuje, że mnie tam nie ma, ale podchodzę do tego na spokojnie. Wcześniej ciężko pracowałem i dostałem powołanie, dlatego zamierzam robić to dalej i głęboko wierzę, że nowy selekcjoner zwróci na mnie uwagę – zapewnił.

W tym sezonie Pietrzak stanowi istotny punkt Lechii Gdańsk. Lewy obrońca zagrał w 22 spotkaniach, strzelając jedną bramkę i notując siedem asyst.

Napięta atmosfera w Chelsea. Thomas Tuchel wyrzucił piłkarza z treningu

Po początkowym ferworze i świetnej atmosferze towarzyszącej przyjściu do Chelsea Thomasa Tuchela coś zaczęło się psuć. „The Blues” doznali minionej soboty pierwszej porażki pod wodzą niemieckiego szkoleniowca. Na dodatek w zespole zaczęły pojawiać się pewne konflikty.

Ostatnia klęska Chelsea była wyjątkowo bolesna. Przede wszystkim doznali jej z rąk jednej z najsłabszych drużyn tego sezonu Premier League. Ponadto, West Bromwich zdecydowanie rozbiło, do tej pory, szczelną defensywę londyńskiego zespołu (wygrali aż 5-2). I co najważniejsze, była to pierwsza porażka Chelsea od czasu przyjścia do klubu Thomasa Tuchela.

Spięcie na treningu

Nerwy trzymały piłkarzy także długo po ostatnim gwizdku. Podczas niedzielnego treningu między Antonio Ruedigerem a Kepą Arrizabalagą doszło do ostrej sprzeczki. Niemiec ostrym wślizgiem potraktował kolegę z zespołu, co ten skomentował w ostrych słowach. Stoper odgryzł się bramkarzowi i wywiązała się kłótnia.

Doszło nawet do przepychanek, przez co Tuchel postanowił natychmiast zainterweniować. Wyrzucił z treningu Ruedigera na pięć minut przed końcem zajęć. Kepa pozostał na murawie do końca.

„The Telegraph” podaje, że po zakończonym treningu Niemiec postanowił przeprosić bramkarza za swoje zachowanie. Porozmawiał on chwilę z kolegą z drużyny i wyjaśnił całe zajście. Zdaniem dziennikarzy dzięki takiemu gestowi uniknie większej kary od klubu.