„Ole” zadrwiło z „El Mundo”. Gazeta zareagowała na opublikowanie zarobków Messiego

Kilka dni temu „El Mundo” opublikowało szczegóły z kontraktu Leo Messiego. Dziennikarze wyliczyli, ile dokładnie FC Barcelona wydała na pensję Argentyńczyka. W poniedziałek doczekaliśmy się świetnej odpowiedzi na ten ruch ze strony innej gazety – „Ole”.

Z przedstawionych przez „El Mundo” informacji wynikało, że Messi mógł inkasować nawet 138 mln euro za sezon gry. Wyciek takich szczegółów spowodował, że 33-latek chciał wytoczyć gazecie sprawę sądową, jednak temat nieco przycichł.

Szczegóły sprawy możecie poznać klikając w poniższy link:

Wyciekł OGROMNY kontrakt Leo Messiego! Argentyńczyk chce pozwać gazetę

Prasowe przepychanki

Messi w niedzielę strzelił pięknego gola z rzutu wolnego w meczu przeciwko Athletic Bilbao. Dla Argentyńczyka było to 650. trafienie w barwach „Blaugrany”. Na osiągnięciu Argentyńczyka skorzystała inna hiszpańska gazeta – „Ole”. Oczywiście w ich gestii było odnotowanie wyczynu skrzydłowego, jednak przy okazji wbili szpilkę „El Mundo”.

– 650 goli. 260 asyst. 755 meczów. Chcecie znać liczby Messiego? Tu je macie. Wyciek kontraktu był zdradą, na którą Leo odpowiedział kolejnym golazo – Napisano na froncie wydania.

Co dalej wyniknie z tej afery? Na tę chwilę wiadomo tylko, że Messi chce pozwać „El Mundo”, a także osobę, która miała dostęp do szczegółów jego umowy. Kiedy jednak to nastąpi? Na nowe informacje w tej sprawie najpewniej będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Piłkarza w zmaganiach prawnych przeciwko gazecie zamierza wspierać również sama FC Barcelona.

Gennaro Gattuso rozczarowany postawą właściciela Napoli. „Mówię, co myślę”

Nie od dziś wiadomo, że Napoli jest specyficznym klubem. Ciężko znaleźć inny zespół, z tak autorytarnym właścicielem, jakim jest Aurelio de Laurentiis. Do grona niezadowolonych z ruchów Włocha doszedł teraz także Gennaro Gattuso.

W ostatnim czasie mówiło się sporo o zmianie trenera SSC Napoli. Drużyna spód Wezuwiusza każdy świetny występ przeplata z głupią wpadką, czym sfrustrowani są już zarówno oni, jak i kibice oraz zarząd. Z tego powodu narastały plotki o możliwym zwolnieniu Gattuso.

Rozczarowanie

Szkoleniowiec Napoli nie ukrywa, że nie podoba mu się aktualna sytuacja. Nie pomógł także fakt, że De Laurentiis miał kontaktować się z Rafą Benitezem w celu zmiany trenera zespołu. Gattuo odniósł się do tych plotek i skomentował zachowanie swojego pracodawcy.

– Relacje z graczami są w porządku. Pod tym względem jest dobrze. Atmosfera w Neapolu nie jest jednak przyjemna – Skomentował Włoch.

– Dotychczas dogadywaliśmy się z prezydentem klubu. Mam duży szacunek do niego. Nigdy nie sprawił, że czegoś mi brakowało. To ja jestem jego pracownikiem. Poprosiłem go o Bakayoko, a on go ściągnął – Dodał.

– Nie mogę jednak zaprzeczyć, że po ostatnich 20 dniach jestem nieco rozczarowany tym, co się stało. Nie jestem hipokrytą, po prostu mówię to, co myślę. Uważam, że sytuacja jest źle zarządzana. Nie czuję wsparcia. Jeśli kontaktowano się z innymi trenerami, to jest to nieuczciwe. Ja nie rozmawiałem z innymi zespołami. Dzwoniono do mnie, ale nie podejmuję rozmów – Podsumował Gattuso.

Napoli zajmuje 5. miejsce w tabeli Serie A. W ostatnim czasie doznali porażek między innymi z Hellasem Verona, Juventusem czy Spezią. Jeszcze wcześniej musieli uznać wyższość Lazio, Torino i Interu.

Neymar rozwiał wszystkie wątpliwości! Wiadomo, gdzie będzie grać Brazylijczyk

Na temat przyszłości Neymara od dawna krąży wiele plotek. W jego sprawie wielokrotnie odżywał temat powrotu na Camp Nou i chęci ponownej gry z Leo Messim. Brazylijczyk rozwiał jednak wątpliwości w ostatnim wywiadzie.

Neymar trafił do PSG w 2017 roku. Paryżanie zapłacili za niego aż 222 mln euro, przez co dzierży tytuł najdroższego piłkarza w historii mistrzów Francji. Po czasie wiele medialnych doniesień sugerowało, że 28-latek żałuje przenosin do Ligue 1 i chciałby wrócić do FC Barcelony.

„Jestem tutaj bardzo szczęśliwy”

Finalnie Neymar wciąż jest na Parc des Princes. Od momentu swojego przyjścia wyrósł na lidera zespołu i jednego z kluczowych zawodników drużyny. Co więcej, Brazylijczyk nie ukrywa, że kolejne lata swojej kariery chciałby spędzić reprezentując barwy PSG.

– Jestem tutaj bardzo szczęśliwy. Wiele się zmieniło, nie potrafię dokładnie wyjaśnić dlaczego i czy jest to zmiana we mnie, czy coś innego się zmieniło. Czuję się dobrze, jestem spokojniejszy. Chcę zostać w Paris Saint-Germain – Wyjaśnił w rozmowie z „TF1”.

Oprócz swojej przyszłości 28-latek odniósł się także do spekulacji na temat Kyliana Mbappe. Młodszy kolega jest dla niego idealnym partnerem do gry. Neymar nie ukrywa, że chciałby w dalszym ciągu mieć Francuza u swojego boku.

– Mam nadzieję, że on też tu zostanie. Oczywiście takie jest życzenie każdego kibica PSG. Chcemy, aby to był wspaniały klub. Dla mnie najważniejsze jest to, bym kontynuował to, co robię w Paryżu: gram w piłkę i jestem szczęśliwy. Mamy braterską więź. Naprawdę lubimy grać razem, chcę wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Nazywam go „Złotym Chłopcem”, ponieważ jest naprawdę złoty. Ma wielkie serce. Każdy wie, ile jest wart jako piłkarz. Ale poza boiskiem też jest niesamowity. Uśmiechnięty, szczęśliwy, lubi się bawić – Podsumował Neymar.

To się znowu dzieje! Kamil Grosicki z kolejny transferem „Last minute”?

Kamil Grosicki przyzwyczaił nas do zwlekania z transferami do ostatniej chwili. Wydaje się, że tym razem nie będzie inaczej. Piłkarz (jeszcze) West Bromwich Albion dodał na relację na Instagrama tajemniczy wpis.

Reprezentant Polski w WBA nie ma przyszłości. Grosicki jest regularnie pomijany, nawet jeśli chodzi o kadrę meczową, nie mówiąc o rezerwowych. W ostatnim czasie sporo mówiło się o kilku możliwych kierunkach, jakie może obrać skrzydłowy.

Grecja i Championship

Najczęściej w kontekście „Grosika” pojawiał się Olympiacos Pireus. Grecki klub chciał ściągnąć Polaka już kilka dni temu, jednak temat nieco przycichł.

Pod uwagę brano również pozostanie na Wyspach. Skrzydłowy mógł trafić do Nottingham Forest. Ostatecznie Grosicki postanowił odmówić klubowi z Championship i wybrał pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej Anglii.

– Mógł trafić do Nottingham Forest, ale odmówił. Powiedziano mu już, że jeśli nadarzy się odpowiednia okazja, może odejść, ponieważ to oznacza większe środki finansowe dla nas, aby przyciągnąć kolejnych piłkarzy przed końcem okienka – Mówił kilka dni temu Allardyce, cytowany przez serwis NottinghamshireLive.

Tajemniczy wpis

Na instagramowym koncie Kamila Grosickiego w niedzielę wieczorem pojawił się tajemniczy wpis. Początkowo piłkarz dodał dwa „stories”, w których wspomina podpisane kontrakty (pierwszy z Hull City sprzed czterech lat, a drugi sprzed roku, kiedy trafił do WBA).

Na koniec „Grosik” dodał jeszcze jeden slajd. Tym razem nie było to żadne zdjęcie, ale dwie emotki. Czy w ten sposób 32-latek zapowiada, że niedziela będzie się nam dłużyć i znowu będziemy świadkami jego transferu „Last minute”? Być może, tym bardziej że doskonale znamy jego upodobania do zwlekania z finalizacją zmian klubów.

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst „kamilgrosicki10 godz. ago 4 4 years @hullcity SportPesa Sporipeso 1904”

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst „kamilgrosicki10 2 godz. eal ideal ideal deal ideal ideal ideal ideal Ideal ideal ideal deal ideal ideal deal ideal ideal ideal a year ago @wba WEST BROMWICH ALBION”

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst „kamilgrosicki10 2 godz. z trybu tworzenia”

Ibrahimoviciowi grozi długa przerwa od gry. Chodzi o wyzwiska w stronę Lukaku

Derby są specyficznym zjawiskiem w piłce nożnej. Mecze pomiędzy odwiecznymi rywalami potrafią odbijać się szerokim echem na długo po ich zakończeniu. Nie inaczej jest w przypadku stoczonej kilka dni temu wojny o Mediolan. Konkretnie rozbija się o spięcie Romelu Lukaku ze Zlatanem Ibrahimoviciem.

Przypomnijmy, że we wtorek Inter rzutem na taśmę pokonał Milan w Pucharze Włoch. „Nerazzurrich” w samej końcówce do nieba wprowadził gol Christiana Eriksena. Duńczyk pięknie przymierzył z rzutu wolnego i zapewnił swojemu klubowi awans do półfinału rozgrywek.

Więcej niż mecz

Derby Mediolanu od lat dostarczają kibicom mnóstwa emocji. Atmosfera udziela się również piłkarzom na murawie. Nawet tak doświadczeni gracze, jak Zlatan Ibrahimović potrafią wówczas zrobić coś, czego zapewne normalnie by nie zrobili.

W kontekście Szweda wiele mówi się o jego starciu z Romelu Lukaku. Pod koniec pierwszej połowy meczu na San Siro obydwaj panowie rzucali w swoje strony ostre wyzwiska. Więcej o tym zajściu możecie przeczytać w linku poniżej:

Ostre spięcie Zlatana z Lukaku! Belg dał się sprowokować Ibrahimoviciowi [WIDEO]

Maldini zajął stanowisko

Przed meczem z Bolonią o przedstawienie swojego stanowiska w sprawie zachowania Ibrahimovicia został poproszony Paolo Maldini. Dyrektor sportowy Milanu bez zastanowienia stanął w obronie Szweda i krótko wyjaśnił swoje spojrzenie na całą sytuację.

– Zobaczymy, jak to się skończy. Jeżeli ktoś próbuje wciągnąć w to rasizm, będziemy bronić naszego zawodnika. „Ibra” nie ma nic wspólnego z rasizmem. Przeprosił drużynę za jej osłabienie. Lukaku bez powodu atakował jego kolegów z drużyny, więc stanął w ich obronie – Powiedział Maldini.

Na reakcję z obozu Interu nie trzeba było długo czekać. Giuseppe Marotta odniósł się do słów legendy Milanu i dodał swój punkt widzenia.

– Obraz tej sprawy jest dostępny dla wszystkich. Mogę jasno powiedzieć, że Lukaku nie jest agresywną osobą. Nie była to jednak pozytywna reklama dla włoskiego futbolu. Naszym obowiązkiem jako klubu jest edukowanie piłkarzy, aby nie zachowywali się w ten sposób – Odpowiedział działacz Interu.

Zlatana czeka długa przerwa?

Według włoskich mediów za swoją prowokację podczas derbów Ibrahimović może zostać zawieszony nawet na 10 meczów. Gabriele Gravina, prezes włoskiej federacji chciałby pociągnąć do odpowiedzialności także Lukaku, jednak to Szwed jest dla niego priorytetem. Wszystko przez to, że używał on rasistowskich określeń kierowanych do Belga.

Czy i jaką karę faktycznie otrzyma „Ibra” możemy tylko spekulować. Wszystko powinno się jednak wyjaśnić w najbliższych dniach. Jeśli jednak przewidywania się potwierdzą i napastnik opuści aż 10 kolejnych spotkań Milanu będziemy mówić o zaprzepaszczeniu znacznej części sezonu. Tym bardziej że 39-latek wcześniej miał już przerwę od gry z powodu kontuzji.

Są dobre informacje w sprawie kontuzji Bielika! „Nie musiał udać się do szpitala”

Sobota była tragicznym dniem dla Krystiana Bielika. Polski pomocnik został zmieniony jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy z powodu kontuzji. Znowu nie wytrzymało to samo kolano, które operowano ostatnim razem.

Bielik z Bristol City rozegrał jedynie 36 minut. W pewnym momencie upadł na murawę z bolesnym krzykiem. Co jednak najgrosze – kurczowo trzymał się za kolano. Jak pisał „The Athletic” – Jego krzyk z bólu było słychać z trybuny prasowej, która jest po drugiej stronie boiska.

Polak nie był w stanie o własnych siłach opuścić murawy. 23-latkowi w tym celu pomogli ratownicy. Bielika zniesiono z placu na noszach.

Wyglądało gorzej, niż faktycznie jest

Początkowe miny sztabu i lekarzy wskazywały, że powinniśmy spodziewać się najgorszego. Po zakończonym meczu głos w sprawie kontuzji pomocnika zabrał Wayne Rooney. Anglik wyraził nadzieję, że nie jest to na poważny uraz, jednak nie ukrywa, że musimy poczekać na dokładną diagnozę.

– Nie jest z nim najlepiej, ale trzeba to dokładniej ocenić w ciągu najbliższych kilku dni. Mam nadzieję, że to nie jest zbyt poważne, ponieważ będzie dla nas dużą stratą – Przyznał szkoleniowiec Derby.

Jake Barker jest prowadzącym „Not Another Derby County Podcast”. Dziennikarz jest także blisko klubu z Pride Park. Jak napisał na Twitterze – uraz Bielika wcale nie musi być bardzo poważny.

– Słyszałem od kompetentnej osoby, że Bielik w ogóle nie musiał udać się do szpitala po meczu. Wspaniała wiadomość! – Czytamy we wpisie Barkera na Twitterze.

W przypadku Bielika najważniejsze jest, aby nie naruszył po raz kolejny więzadeł krzyżowych. Przypomnijmy, że to właśnie przez ich zerwanie miał swoją ostatnią przerwę od gry w piłkę. Drugi taki sam uraz mógłby okazać się dla niego tragiczny w skutkach.

Konflikt Brzęczka z Lewandowskim był faktem. „Często mówił, że Lewy go irytuje”

Rozstanie Jerzego Brzęczka z reprezentacją Polski wciąż budzi spore emocje. Po czasie na światło dzienne wychodzą kolejne ciekawe informacje odnośnie kadencji byłego selekcjonera. Krzysztof Stanowski w „Stanie Futbolu” opowiedział co nieco o konflikcie szkoleniowca z Robertem Lewandowskim.

Chemii pomiędzy kapitanem kadry, a jej selekcjonerem nie było. To jednak nie stanowi tajemnicy. Brzęczek przez cały okres swojej pracy z reprezentacją nie umiał skutecznie ustawić „Lewego”, by ten był gwarancją bramek. Niestety, nie pomagali mu w tym także inni zawodnicy. 32-latek często musiał wracać się do środka pola i łączyć bycie napastnikiem z rolą rozgrywającego.

Lewandowski irytował

Krzysztof Stanowski podczas sobotniej emisji „Stanu Futbolu” poinformował, że konflikt był naprawdę spory. Z relacji dziennikarza wynika, że Lewandowski miał Brzęczka wręcz irytować.

– Popytałem o kulisy rozstania z Brzęczkiem i słyszałem, że jego konflikt z Lewandowskim był spory. Kiedy Brzęczek był „off the record” to często mówił, że Lewy go irytuje, nie pomaga. Nie można było wiecznie trwać w konflikcie z najlepszym piłkarzem świata – Zdradził Stanowski.

– Cały czas była jakaś złość na Roberta Lewandowskiego, więc te stosunki obustronnie były napięte. Teraz wydaje się, że Robert jest jedną z tych osób, które odetchnęły – Podsumował.

Konsekwencje po faulu Crnomarkovicia. Jego „ofiarę” czekają około 2 miesiące przerwy

Podczas piątkowego starcia Zagłębia Lubin z Wisłą Płock (0-2) doszło do groźnej sytuacji. Djordje Crnomarkovic dostał od sztabu polecenie sfaulowania rywala tak, aby dostać żółtą kartkę. Zadanie wykonał, jednak za jaką cenę…

Przypomnijmy, że w 85. minucie jedna osoba ze sztabu „Miedziowych” pokazała dosadnie Serbowi, że ma dokonać faulu na żółty kartonik. Stoper tak też zrobił i już po kilku minutach ostrym wślizgiem potraktował Piotra Pyrdoła.

Więcej informacji o tym zajściu znajdziecie TUTAJ.

Konsekwencje

Dzień po spotkaniu otrzymaliśmy informacje w sprawie stanu zdrowia piłkarza Wisły Płock. Niestety 21-latek doznał pęknięcia kości strzałkowej. W tej chwili zarząd „Nafciarzy” oczekuje na szczegółowe wyniki badań zawodnika.

Kuriozalna sytuacja w Ekstraklasie. Sztab Zagłębia kazał piłkarzowi faulować [WIDEO]

W piątek nareszcie wróciła Ekstraklasa. Na początek powrotu najlepszej ligi świata Wisła Płock pokonała Zagłębie Lubin 2-0. Podczas starcia doszło do kuriozalnej sytuacji z udziałem wypożyczonego z Lecha Poznań Djordje Crnomarkovicia.

„Miedziowy” odnotowali najgorszy możliwy start rundy wiosennej. „Nafciarze” z łatwością poradzili sobie z gospodarzami strzelając im dwie bramki. Jakby porażka była zbyt małym problemem dla Zagłębia, to jeszcze stracili dwóch stoperów przed meczem z Lechem Poznań.

Dominik Jończy obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę już w 23. minucie spotkania. Przeciwko „Kolejorzowi” nie zagra także Djordje Crnomarković. Serb otrzymał w końcówce meczu żółtą kartką, która była jego czwartą w tym sezonie. Tym samym nie będzie mógł wystąpić w najbliższym meczu „Miedziowych”. Tylko że… i tak by w nim nie zagrał.

„Klauzula strachu”

Przypomnijmy, że 27-latek został wypożyczony do Zagłębia właśnie z Lecha Poznań. „Kolejorz” ubezpieczył się przed ewentualnym występem Crnomarkovicia przeciwko nim i wpisał w jego umowę tzw. „klauzulę strachu”.

W 85. minucie meczu jedna osoba ze sztabu „Miedziowych” jawnie namawiała Serba do popełnienia faulu na żółtą kartkę. Po upływie kilku kolejnych minut stoper wykonał zadanie i brutalnie sfaulował rywala. Daniel Stefański nie miał wyboru i ukarał zawodnika kartonikiem.

Kara dla sztabu?

Występek Crnomarkovicia może odbić się zarówno na piłkarzu, jak i sztabie Zagłębia. Na polskich boiskach podobna sytuacja wydarzyła się z udziałem trenera Radomiaka Radom, Dariusza Banasika. Pół roku temu w meczu 1. Ligi kazał on zdjąć koszulkę schodzącemu Leandro.

Brazylijczyk, który i tak schodził z murawy w wyniku kontuzji wykonał zadanie i obejrzał czwartą żółtą kartkę w sezonie. W efekcie nie mógł wystąpić w kolejnym meczu, z którego, tak czy inaczej, wyeliminowałaby go kontuzja.

Dariusz Banasik nie uniknął kary. Komisja Dyscyplinarna PZPN wszczęła postępowanie wobec szkoleniowca i finalnie ukarała go grzywną w wysokości trzech tysięcy złotych. Leandro kary nie otrzymał.

Informacje o zakażeniu Michniewicza fałszywe? Trener Legii chce pozwać dziennikarza

W piątek wybuchła burza z udziałem Czesława Michniewicza. Trener Legii Warszawa miał wykazywać objawy koronawirusa, a także je zlekceważyć. Jak się okazało sprawa przybrała niespodziewany obrót. Mówi się nawet, że szkoleniowiec zamierza pozwać autora plotek.

Maciej Wąsowski z „Onetu” poinformował, że Michniewicz miał dolegliwości wskazujące na zarażenie koronawirusem. Podczas zgrupowania Legii w Dubaju trener miał odmówić poddania się izolacji. Dziennikarz dodał także, że niektórzy piłkarze byli wzburzeni zachowaniem szkoleniowca i odmawiali kontaktów z nim.

Zdementowanie

Marcin Szymczyk z portalu „Legia.net” opisał całe zamieszanie nieco inaczej. Dziennikarz był obecny w Dubaju wraz z drużyną ze stolicy. Jego relacja rzuca zupełnie inną optykę na sprawę.

Ze stanowiska Szymczyka wynika, że zawodnicy Legii nie mieli żadnego problemu z utrzymywaniem relacji z trenerem. Co więcej, sam Michniewicz przekonuje, że jest zdrowy. Szkoleniowiec Legii twierdzi, że w jego ciele nie ma przeciwciał. To ma być z kolei dowód na to, że nie był zarażony na początku zgrupowania drużyny.

– Trudno oprzeć się wrażeniu, że to kolejna odsłona „wojenki” Zespołu Medycznego PZPN, pod wiadomym kierownictwem, z Legią, co miało miejsce już jesienią. Parafrazując autora, to bardzo nieodpowiedzialne formułować zarzuty na postawie opowieści osób nawet nie trzecich, a piątych, będących kilka tysięcy kilometrów od Dubaju – Czytamy w opisie Szymczyka.

Dziennikarz dodaje, że Michniewicz rozważa podanie Wąsowskiego do sądu. Nie jest jednak wiadome, czy zdecyduje się na taki ruch. Natomiast z pewnością niezagrożony jest niedzielny mecz Legii z Podbeskidziem.

Napięta atmosfera w Tottenhamie. Aurier rozwścieczony decyzją Jose Mourinho

W czwartek Liverpool pokonał Tottenham 3-1 w meczu 20. kolejki Premier League. Starcie przyniosło wiele emocji, jednak finalnie to „The Reds” zgarnęli pełną pulę punktów. Meczu z pewnością do udanych nie zaliczy Serge Aurier.

Podopieczni Jurgena Kloppa odnieśli przekonujące zwycięstwo i przełamali passę ostatnich słabych występów. Była to o tyle cenna wygrana, że pozwoliła Liverpoolowi utrzymać się w czubie tabeli i wciąż dmuchać na kark reszcie stawki.

Obrażony Aurier

W doliczonym czasie gry pierwszej połowy aktualny mistrz Anglii wyszedł w końcu na prowadzenie. Po wyrównanej grze bramkę strzelił Roberto Firmino, co rozwścieczyło Jose Mourinho. Portugalczyk musiał dokonać korekt taktycznych, by nawiązać walkę w drugiej połowie. Zmusił go do tego także uraz odniesiony przez Harry’ego Kane’a.

W wyniku tych niefortunnych wydarzeń na boisko w miejsce kontuzjowanego Anglika wbiegł Erik Lamela. Nie była to jedyna zmiana, którą przeprowadził Mourinho. Na murawie nie pojawił się już także Serge Aurier. Iworyjczyk był zamieszany w stratę gola i został zastąpiony przez Harry’ego Winksa.

Boczny obrońca nie mógł się pogodzić z taką decyzją trenera. Piłkarza nie widziano więcej na stadionie, ani w gronie zawodników rezerwowych, ani na trybunach Tottenham Hotspur Stadium.

Jakie będą konsekwencje?

Jose Mourinho nie odniósł się jeszcze do zachowania Auriera. Z pewnością czeka go jednak rozmowa z 28-latkiem. Co jednak jeśli nie przyniesie ona skutków? Najbliższe dni powinny dać nam odpowiedź na to pytanie.

Wiadomo, które kluby zagrają w Superlidze! Wyciekła lista uczestników

Piłkarskim światem od kilku dni trzęsą nowe informacje w sprawie powstającej Superligi. Niemal codziennie otrzymujemy kolejne puzzle do układanki i powoli klaruje nam się postać całego przedsięwzięcia. Francuscy dziennikarze dotarli do listy z klubami, które mają znaleźć się w nowych rozgrywkach.

Jakiś czas temu na jaw wyszło, że do Superligi przystąpi 20 drużyn z Europy. „The Times” opublikował przed tygodniem najważniejsze założenia i informacje odnoszące się do powstających rozgrywek. Angielski dziennik dotarł do dokumentu, który zawiera także informacje o kwocie, jaka zostanie przeznaczona dla uczestników. Kluby otrzymają do podziału około czterech miliardów euro.

Kto ma występować w Superlidze?

Na tę chwilę wiemy, że w nowych rozgrywkach niezmiennie ma występować te same 15 drużyn. Pozostała piątka ma być zapraszana do udziału w konkretnych sezonach.

Dziennikarz „Le Parisien” oraz „La Repubblica” ustalili, że najwięcej uczestników w Superlidze będzie z Premier League. Anglików bowiem reprezentować będzie tak zwana „Wielka szóstka”. W jej skład wchodzą oczywiście: Manchester United, Manchester City, Liverpool, Arsenal, Chelsea oraz Tottenham.

Z pozostałych lig pewnego miejsca mogą być spokojni na pewno kibice FC Barcelony, Realu i Atletico Madryt. Oprócz Hiszpanii także Włosi otrzymają trójkę przedstawicieli (w postaci Juventusu, Interu i Milanu).

Najmniej miejsc otrzymają natomiast Niemcy i Francja. Naszych zachodnich sąsiadów będą reprezentować Bayern Monachium wraz z Borussią Dortmund. Z kolei z Ligue 1 padło oczywiście na PSG.

Pełna lista uczestników Superligi:

Premier League: 

  • Manchester United
  • Manchester City
  • Liverpool
  • Arsenal
  • Chelsea
  • Tottenham

La Liga:

  • FC Barcelona
  • Real Madryt
  • Atletico Madryt

Serie A:

  • Juventus
  • AC Milan
  • Inter Mediolan

Bundesliga:

  • Bayern Monachium
  • Borussia Dortmund

Ligue 1:

  • Paris Saint-Germain

Reakcja FIFA i UEFA

Kilka dni temu świat obiegła również szokująca informacja. Działacze UEFA oraz FIFA zdecydowali na całkowite odcięcie się od Superligi. Federacje poinformowały, że jeśli kluby lub zawodnik wezmą udział w nowych rozgrywkach to otrzymają zakaz uczestnictwa w imprezach organizowanych przez nie.

Co by to oznaczało dokładnie dla uczestników Superligi? Brak występów klubowych w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy, ale restrykcje dotknęłyby także gry reprezentacyjnej. Piłkarze mieliby problem z zagraniem zarówno na mistrzostwach świata, jak i Europy.

Nikolić opowiedział o Paulo Sousie. „Nawet Lewandowski może zrobić postęp”

Niedawno nowym selekcjonerem reprezentacji Polski ogłoszono Paulo Sousę. O komentarz na temat Portugalczyka poproszono dobrze znanego w naszym kraju Nemanję Nikolicia. Były napastnik Legii Warszawa współpracował ze szkoleniowcem na Węgrzech.

50-latek prowadził Videoton FC w latach 2011-2013. W tym klubie pokazał się z dobrej strony w europejskich pucharach, a współpracę z trenerem chwali sobie Nemanja Nikolić. Piłkarz z przeszłością w Ekstraklasie wypowiadał się o nowym selekcjonerze reprezentacji Polski w samych superlatywach.

Świetne relacje

Węgier potwierdził wcześniejsze informacje o stylu prowadzenia drużyny przez Sousę. Szkoleniowiec stara się utrzymywać świetne kontakty z piłkarzami, jednak jest przy tym bardzo wymagający.

– Jest prawdziwym liderem. Wie, jak motywować graczy do bycia lepszymi każdego dnia. Zrobiliśmy pod jego wodzą postęp. Odnosiliśmy wspólnie sukcesy. Zakwalifikowaliśmy się do Ligi Europy. To było ogromne osiągnięcie dla Videotonu. Nie zapominajmy, że osiem lat temu nie był tym samym zespołem, co obecnie. Wiele się od niego nauczyłem – Przyznaje Nikolić w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

– Występował w topowych klubach, jako zawodnik odnosił ogromne sukcesy, grał ze sławnymi piłkarzami, więc cieszył się w drużynie dużym szacunkiem. Wywierał jednak na nas wielką presję. Każdy musiał walczyć o miejsce w składzie. Nikt nie był go pewien. Kto nie chciał tego zaakceptować, musiał odejść. Ale piłkarze go lubili, nawet ci, którzy nie grali. Motywował ich. Zwracał uwagę na każdego zawodnika – Dodaje Węgier.

Nikolić stwierdza, że doświadczenie boiskowe Sousy, a także jego myśl taktyczna pomogą również Robertowi Lewandowskiemu. 33-latek uważa, że nawet piłkarz Bayernu nauczy się od Portugalczyka czegoś nowego.

– Wszyscy zawodnicy będą musieli walczyć o miejsce z jednym wyjątkiem – Robertem Lewandowskim, który jest najlepszym piłkarzem na świecie. Jednak nawet on może zrobić postęp pod okiem Paulo Sousy. Kiedy przyjedzie na zgrupowanie przed pierwszym meczem, będzie wiedział wszystko o swoich zawodnikach. Jestem pewien, że w najbliższych tygodniach obejrzy wszystkie ich występy i wiele meczów polskiej ekstraklasy. Będzie pracował ze swoim sztabem 24 godziny na dobę – Podsumował.

UEFA podjęła decyzję w sprawie Euro 2020. Wiadomo, jaką postać przybierze turniej

UEFA podjęła oficjalną decyzję w sprawie organizacji Euro 2020. Turniej finalnie przybierze postać taką, jak planowano na początku. Mecze odbywać się będą w 12 krajach.

Jesienią 2020 roku pojawiły się pierwsze plotki o ewentualnej zmianie kształtu przyszłego Euro. Było to pokłosie wydarzeń na świecie i trwającej pandemii koronawirusa. UEFA w środę podjęła oficjalną decyzję w sprawie imprezy. Federacja pozostanie przy pierwotnym pomyśle.

Kibice czynią futbol pięknym

Za ewentualnego samodzielnego organizatora Euro 2020 była Rosja. Ostatecznie jednak pozostano przy pomyśle z rozegraniem turnieju w 12 krajach. Jak przyznaje Aleksander Ceferin, przewodniczący organizacji, kibice to jeden z najważniejszych elementów piłki nożnej.

–  UEFA zależy, aby Euro 2020 zostało przeprowadzone w dwunastu miastach jak planowano pierwotnie. Kibice są wielką częścią tego, co czyni futbol rzeczą szczególną i jest to prawdą także w kontekście mistrzostw Europy – Powiedział Słoweniec.

Organizacja postanowiła także przedłużyć termin dla miast do składania wniosków o zakwaterowanie kibiców. Potrwa on do początku kwietnia.

Przełożony turniej

Przypomnijmy, że Euro 2020 miało odbyć się w zeszłym roku. Niestety w wyniku wybuchu pandemii koronawirusa UEFA była zmuszona do zmiany terminu. Mistrzostwa Europy odbędą się nadchodzącym latem. Potrwają od 11 czerwca do 11 lipca.

Nasza reprezentacja na nadchodzącym Euro zagra w grupie E. Rywalami „Biało-Czerwonych” będzie Hiszpania Szwecja i Słowacja. Dwa mecze Polacy rozegrają w Irlandii, a jeden w Bilbao.

Był w Wiśle 11 dni i rozwiązano z nim kontrakt. Hall wyjawia, czemu odszedł

Tim Hall rozstał się z Wisłą Kraków już po jedenastu dniach od podpisania kontraktu. Media początkowo twierdziły, że Luksemburczyk nie może sprostać intensywności ćwiczeń Pettera Hyballi. Piłkarz zdradził jednak kulisy swojego odejścia w rozmowie z Przemysławem Langierem z „Goal.pl”. 

Reprezentant Luksemburga Ekstraklasy nie podbił. Nie minęły nawet dwa tygodnie od finalizacji transferu, a Wisła już rozwiązywała z nim kontrakt. Według pierwszych spekulacji na temat nowego nabytku „Białej Gwiazdy” ustalono, że nie potrafił sprostać treningom Petera Hyballi.

Więcej o tych doniesieniach pisaliśmy w linku poniżej:

Nowy piłkarz chce odejść z Wisły Kraków. W klubie jest… od tygodnia

Jak było jednak naprawdę?

Były już piłkarz „Białej Gwiazdy” postanowił udzielić wywiadu „Goal.pl”. W rozmowie z Przemysławem Langierem zdradził, jak naprawdę wyglądała jego krótka przygoda z polską ligą.

– Owszem, był problem z trenerem, ale po rozmowach w klubie zdecydowaliśmy, że pójdę na wypożyczenie. Wtedy pojawiły się publikacje zawierające bzdury, na czele z tą, że wymiotowałem po treningach, że mogłem być pijany po jakiejś imprezie. To były fake newsy, to w mojej karierze nigdy się nie zdarzyło. Media w bardzo dużym stopniu przyczyniły się do rozwiązania kontraktu – Stwierdza dosadnie Hall.

23-latek nie zrzuca jednak całej winy na media. Zdaniem Luksemburczyka Hyballa także miał swój udział w jego odejściu.

– W ostatnim czasie potrzebowałem kilku dni, by przedostać się z Portugalii do Polski, odbyłem testy medyczne i dopiero w piątek miałem trening z Wisłą. Po którym – podkreślam – nie wymiotowałem. Po trzech treningach Hyballa wykopał mnie z zajęć z drużyną na kolejnych pięć-sześć tygodni. Nie mogłem tego tak po prostu przyjąć, to jeden z ważniejszych powodów mojego odejścia – Dorzucił stoper.

– Naprawdę tego nie rozumiem, jak po pierwszym treningu można kogoś tak potraktować. Zaczął mnie błyskawicznie oceniać, mówić, że nie jestem odpowiednio przygotowany fizycznie. Po trzech dniach od tego zdarzenia było już mnóstwo dyskusji wokół mnie. Jak można w ogóle tak szybko dojść do takich wniosków? W piątek odbyłem pierwszy trening, w sobotę zabrano mnie na mecz, bym obejrzał, jak to wszystko w Wiśle funkcjonuje, bym był z drużyną, a w niedzielę oddelegowano mnie do indywidualnego treningu na 2,5-3 godziny. Naprawdę ciężkiego. Po tym wszystkim w poniedziałek trenowałem dwa razy, więc oczywiste jest, że moje nogi nie były w tym samym stanie, co w piątek – Zakończył.