Peszko chciał Podolskiego w Wieczystej. „Niewiele brakowało. Pieniądze nie były problemem”

Przed rozpoczęciem sezonu 2021/22 w Ekstraklasie, Lukas Podolski podpisał z Górnikiem Zabrze roczny kontrakt. Tym samym 36-latek dotrzymał złożonej przed laty obietnicy, według której miał wrócić do swojego ukochanego klubu. Nie wszystko było jednak takie proste. Sławomir Peszko w rozmowie ze „Studio Ekstraklasa” zdradził, jak przebiegały rozmowy między Wieczystą Kraków a Podolskim oraz co ostatecznie zawiodło. 

Przed oficjalnym potwierdzeniem transferu Podolskiego do Górnika pojawiła się plotka o kuszeniu piłkarza przez Wieczystą Kraków. Klub, któremu udało się awansować do IV ligi znany jest z przeprowadzania nieoczywistych transferów. W swoich szeregach skupili już kilku zawodnik z przeszłością w Ekstraklasie lub 1. Lidze, z Peszką na czele.

„Wraca, bo obiecał”

Nic więc dziwnego, że działacze krakowskiego klubu zawiesili oko na Niemcu. Podolskiemu wszak skończył się kontrakt z Antalyasporem, więc wymogiem było tylko zapewnienie mu dogodnego wynagrodzenia. Sławomir Peszko zdradził natomiast, że sprawa nie była taka prosta.

– Niewiele brakowało, a byłby naszym kolegą w drużynie. Kontaktowałem się z Lukasem, był temat, ale nie aż tak głęboki, żeby przyszedł tu i podpisał kontrakt – przyznał Peszko w rozmowie ze „Studio Ekstraklasa”.

Pieniądze nie były problemem. Lukas patrzył głównie na to, że wraca do Górnika, bo tam coś obiecał. Chce stworzyć tam akademię i zakończyć karierę – zaznaczył.

Krychowiak vs Lokomotiv. Polak wymusił transfer?

W poniedziałek Grzegorz Krychowiak został oficjalnie zaprezentowany jako nowy piłkarz FK Krasnodar. Potwierdziły się tym samym plotki o planowanych przenosinach Polaka do nowego klubu. Do mediów wyciekły z kolei kulisy odejścia 31-latka z Lokomotivu. 

Krychowiak był jednym z najważniejszych zawodników „Kolejarzy” w ostatnim czasie. Dlatego też zadziwiające było pojawienie się informacji o wystawieniu Polaka na sprzedaż.

Pierwotnie chodziło o pomysł Ralfa Rangnica na budowanie swojej drużyny w Moskwie. Na pomyśle dyrektora sportowego ucierpieć mieli kluczowi piłkarze Lokomotivu, na czele z Krychowiakiem właśnie, Miranczukiem czy Smołowem. Na jaw wyszły jednak nowe fakty.

Brak porozumienia

Według relacji Igora Rabiniera ze „Sport-Express” 31-latek spotkał się kilka dni temu z Rangnickiem oraz Tomasem Zornem, nowym dyrektorem technicznym Lokomotivu. Tam z kolei usłyszał, że jego umowa z klubem nie będzie przedłużona, wobec czego pozostają mu dwie opcje do wyboru.

W myśl pierwszemu rozwiązaniu Krychowiak mógł pozostać w Moskwie do końca kontraktu, po czym znalazłby sobie nowego pracodawcę jako wolny zawodnik. Druga ścieżka polegała natomiast na rozpoczęciu poszukiwań już teraz.

Właśnie drugie rozwiązanie postanowił zastosować Polak. Przy pomocy aktualnych szefów Krychowiaka przedstawiono Krasnodarowi oraz Rubinowi Kazań. Początkowo to właśnie do tego drugiego zespołu miał trafić pomocnik, w ramach wymiany za Denisa Makarowa. Problem polegał jednak na tym, że… nie poinformowano go o tym.

Otwarty konflikt

Krychowiak po dowiedzeniu się o możliwości przejścia do Kazania kategorycznie odmówił. Dał tym samym do zrozumienia, że chce trafić wyłącznie do Krasnodaru. Gdy Lokomotiv uznał, że potencjalni kupcy oferują za mało, oznajmił Polakowi, iż cała operacja może się nie udać.

Wówczas pomocnik wszczął bunt, odmówił przyjazdu na trening, za co wykreślono go z kadry meczowej na spotkanie z CSKA Moskwa (2-1 dla Lokomotivu).

Choć teraz transfer został już dopięty, to Rabinier podkreśla, że sytuacja mocno odbiła się na relacjach Krychowiaka z byłym już klubem. Dziennikarz zaznaczył, że Polak opuszcza Moskwę skonfliktowany z nowym zarządem „Kolejarzy”.

Finalnie Lokomotiv otrzymał za pomocnika 2,5 mln euro. Do tego trzeba także doliczyć bonusy, jednak to i tak mniej, niż chcieli Moskwianie. Pierwotnie za transfer Polaka żądano dwa razy więcej, a więc 5 mln euro.

Wielki Buffon! 43-latek udowodnił, że nadal pozostaje w wielkiej formie [WIDEO]

Choć Parma przegrała z Sassuolo (0-3), to Gianluigi Buffon ponownie zachwycił kibiców. 43-latek popisał się kilkoma znakomitymi interwencjami, przypominając o swojej gigantycznej klasie. 

1995 roku Buffon zadebiutował w Parmie, kiedy dopiero wchodził do dorosłej piłki. Po 20 latach golkiper zdecydował się na powrót tam, gdzie wszystko się zaczęło. Pomimo upływu lat doświadczony bramkarz nadal udowadnia, jak dobry był i jest w swoim fachu.

Klasa zostaje

Włoch stanął ostatnio między słupkami Parmy w sparingu z Sassuolo. Choć to „Neroverdi” wyszli z pojedynku zwycięsko i pokonali gospodarzy aż 3-0 (dwa gole Djuricicia i jeden Manzariego), to Buffon popisał się kapitalnymi interwencjami.

43-latek spędził na boisku 63 minuty, w których trakcie zdążył obronić „sam na sam”. Ponad to miał kilka innych imponujących sytuacji.

https://twitter.com/Muhannadh2021/status/1421914240873598981

Warto zaznaczyć, że Parma to spadkowicz z minionego sezonu Serie A. Teraz 43-letni Buffon po tym, jak wrócił do swojej piłkarskiej kolebki — postara się pomóc klubowi w powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Pochettino skomentował porażkę w Superpucharze Francji. „Gratulacje dla Lille”

Lille potwierdziło dobrą formę z poprzedniego sezonu i zdobyło Superpuchar Francji w meczu z PSG (1-0). Mauricio Pochettino po spotkaniu stwierdził, że jego podopieczni nie potrafili wykorzystać boiskowej przewagi. 

W Ligue 1 doszło do zmiany mistrzowskiej warty. Kilkuletnią dominację Paris Saint-Germain przerwało w końcu OSC Lille, które świętowało zdobycie tytułu. Dobra passa Mastif trwa nadal. W niedzielę PSG ponownie uległo rywalom, tym razem w meczu o Superpuchar Francji. Wieloletni mistrzowie Francji w ubiegłych rozgrywkach w obu spotkaniach z Lille zdobyli zaledwie jeden punkt.

Dominacja to nie wszystko

Choć w składzie PSG na mecz o Superpuchar brakowało między innymi Neymara czy Mbappe, to nadal uznawano ich za faworyta. Trofeum ostatecznie zgarnęło jednak Lille, czym udowodniło, że w tym sezonie również postraszą Paryżan.

Mauricio Pochettino po spotkaniu stwierdził, że jego podopieczni zdecydowanie przeważali na boisku. Nie potrafili natomiast tego wykorzystać, przez co musieli uznać wyższość rywali.

– To rozczarowanie. Ogólnie byliśmy dobrzy, ale pomimo naszej dominacji w drugiej połowie nie mogliśmy wygrać. Gratulacje dla Lille. W tym sezonie mamy jeszcze większe rzeczy do zrobienia – cytuje Argentyńczyka „L’Equipe”.

Rozczarowania nie kryli również piłkarze PSG. Julian Draxler, podobnie jak Pochettino uznał, że to jego drużyna prowadziła grę. Zabrakło jednak najważniejszego.

– Straciliśmy bramkę. Mieliśmy szanse, ale nie udało nam się strzelić… Ciężko pogodzić się z przegraną w finale, ale nie graliśmy źle, chociaż brakowało nam wielu zawodników. Nie było idealnie, jednak w drugiej połowie byliśmy lepsi. Jesteśmy smutni i rozczarowani razem z naszymi kibicami, daliśmy z siebie wszystko. Będziemy gotowi na Ligue 1 zapewnił Niemiec.

Hyballa znowu dał o sobie znać. Zawodnicy Esbjerg fB żalą się na trenera w liście otwartym

Peter Hyballa kontratakuje! Piłkarze Esbjerg fB, który prowadzi Niemiec wystosowali list otwarty, w którym piętnują metody szkoleniowe 45-latka. Napięta atmosfera wokół byłego trenera Wisły Kraków jeszcze bardziej się zagęszcza. 

Jeszcze podczas pracy Hyballi w Polsce do mediów docierały informacje o zajeżdżaniu piłkarzy na treningach. Ostatecznie kulisy rozstania Niemca z Wisłą okazały się nieco inne. Przede wszystkim szkoleniowiec jest dość problematyczną osobą, niekoniecznie chętną do ustępstw i porozumień.

Powrót

Od jakiegoś czasu Hyballa prowadzi duński Esbjerg fB. Sposób pracy szkoleniowca nie uległ jednak zmianie mimo wcześniejszych problemów w Wiśle, co potwierdzają nowe fakty. Piłkarze, których prowadzi Niemiec wystosowali list otwarty do władz klubu, opisujący to, jak traktowani są na treningach.

Według relacji zawodników bestialskie metody Hyballi odbiły się na ich zdrowiu tak fizycznym, jak i psychicznym. W zespole pojawiło się wiele kontuzji, zaś piłkarze mieli wysłuchiwać obelg, skierowanych w ich stronę. Na portalu ekstrabladet.dk, gdzie opublikowano cały list napisano również, że sztab robił nagie zdjęcia zawodnikom. Piłkarze o niczym nie wiedzieli. Dodatkowo wciąż nie wiadomo, w jakim celu posłużyły fotografie.

Obrona

Sam Hyballa zdążył się już ustosunkować do listu swoich podopiecznych. W rozmowie z „Ekstra Bladet” odniósł się do zarzutów, padających w jego stronę. Trenerowi zadano pytanie między innymi o seksistowskie obelgi, rzucane w kierunku zawodników. Jednemu z nich miał nawet powiedzieć: „Masz większe cycki, niż twoja dziewczyna”.

– Powiedziałem tak, ale to był żart. Dla mnie to język piłki nożnej. Rozmawiałem z tym graczem i zapytałem, czy to było dla niego złe. Powiedział, że nie i na pewno nie narzekał – bronił się Niemiec.

– Jestem bardzo inteligentny. Nie jestem głupi. Jeśli będę musiał dostosować się do duńskiej kultury, to zrobię to. Jeśli poklepywanie po plecach jest karą w duńskiej kulturze, to przestanę to robić – zapewnił.

– Były nieporozumienia, co do mojego stylu trenerskiego. naturalnie. Być może w duńskiej kulturze będę odbierany jako agresywny. Ja uważam, że jestem po prostu emocjonalny – dodał.

– Byłem zszokowany. A potem nadeszły kolejne artykuły prasowe. Następnie niemieckie media. Potem pojawiło się jeszcze więcej artykułów. W końcu zadzwoniła moja mama, a ja nie potrafiłem wytłumaczyć, co się stało. Dla mnie to nic poważnego – podsumował Hyballa.

Nowy rozdział Zielińskiego w Napoli? Zmiana pozycji na boisku i tytuł lidera

W karierze Piotra Zielińskiego szykuje się duża zmiana? Według włoskich mediów Polak zmieni niebawem pozycję na boisku. Wszystko przez pomysł Luciano Spallettiego, nowego trenera Napoli. Szkoleniowiec chce uczynić z 27-latka prawdziwego lidera swojej ekipy. 

Zieliński w zeszłym sezonie udowodnił kilkukrotnie, że potrafi wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za grę drużyny. Rozgrywki Serie A zakończył z 36 występami na koncie, a także ośmioma golami i jedenastoma asystami.

Pod wrażeniem gry Polaka nie raz byli włoscy dziennikarze i eksperci. Warto również dodać, że pomocnik przodował w indywidualnych rankingach, między innymi „siatkach” zakładanych rywalom.

Lider

Nie da się ukryć, że miniony sezon był dla Zielińskiego bardzo udany. Zauważył to także Spalletti, który podkreśla, jak ważny jest 27-latek.

– Wszystko kręci się wokół klasy Zielińskiego. Podobnie jak w poprzednim sezonie, najlepszym w karierze Polaka – przyznał szkoleniowiec na łamach „La Gazzetty dello Sport”.

„LGdS” uważa, że Spalletti nieco zmieni system gry Napoli. Do tej pory ekipa spod Wezuwiusza występowała w ustawieniu 4-2-3-1. Ze względu na ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o środkowych pomocników (Włoch ma do dyspozycji tylko Zielińskiego, Lobotkę oraz Elmasa), „Azzurri” przejdą na inny system. Dziennik sugeruje, że Napoli zacznie grać w ustawieniu 4-3-3, co odbije się na miejscu Zielińskiego na murawie.

– Zamiast obracać się blisko środkowego napastnika, Zieliński wróci do pomocy, ale jego zadania nie zmienią się zbytnio. Nadal będziesz szukał przestrzeni między liniami i oddawał strzały, co potrafi robić doskonale obiema nogami – opisano w „LGdS”.

Christian Eriksen przejdzie kolejne badania. Od nich zależy dalsza kariera Duńczyka

Christian Eriksen przejdzie testy, które zadecydują o tym, czy może wznowić karierę. Lekarze chcą się upewnić, czy mogą bezpiecznie usunąć defibrylator. Według przepisów zawodnicy ze wszczepionym urządzeniem nie mogą grać na boiskach Serie A. 

Podczas jednego z pierwszych meczów grupowych Euro 2020 doszło do mrożącej krew w żyłach sytuacji. W starciu Danii z Finlandią Christian Eriksen padł na murawę bez kontaktu z rywalem. Okazało się, że pomocnik Interu miał atak serca.

Co z dalszą karierą?

Teraz Duńczyk ma się już dobrze. Spokojnie wraca do normalności po operacji wszczepienia defibrylatora. Niebawem piłkarz przejdzie także kolejne badania, które wskażą przyczynę ataku. Za kilka dni ma się również pojawić w ośrodku treningowym Interu Mediolan.

„Sky Sports Italia” zauważa, że wynik badań będzie dla Eriksena podwójnie istotny. We Włoszech piłkarze mają zakaz gry z wszczepionym defibrylatorem. Jeśli chciałby wrócić do gry w Serie A – musiałby usunąć urządzenie. W tym celu przejdzie kolejne badania, które wykażą, czy istnieje taka możliwość w jego przypadku.

– To urządzenie jest niezbędne po ataku serca i przy zaburzeniach jego rytmu pracy – uważa natomiast Martin Boesen, duński lekarz, który wykluczył usunięcie defibrylatora.

 

Paulo Sousa nie powoła talentu na wrześniowe mecze? Wiadomo, dlaczego

We wrześniu reprezentacja Polski rozegra trzy kolejne spotkania w ramach eliminacji mistrzostw świata 2022. Paulo Sousa rozpoczął już analizowanie zawodników pod kątem powołań na nadchodzące spotkania. Portal meczyki.pl ustalił, kogo prawdopodobnie zabraknie na liście Portugalczyka. 

Z Albanią, San Marino oraz Anglią przyjdzie zmierzyć się Polakom za lekko ponad miesiąc w eliminacjach mistrzostw świata. Przypomnijmy, że będą to już kolejne spotkania w walce o wyjazd do Kataru. Wcześniej Sousa zremisował z Węgrami (3-3) w swoim debiucie, wygrał z Andorą (3-0) oraz przegrał z Anglią (1-2).

Na kogo postawi selekcjoner?

Jakiś czas temu media podały, że Nicola Zalewski może liczyć na powołanie do reprezentacji Polski. W kontekście 19-latka jest to o tyle ważne, że poza polskim obywatelstwem, posiada on także włoski paszport. Talent piłkarza AS Romy powoli zaczyna eksplodować, co udowadnia coraz częściej w kolejnych występach.

Portal meczyki.pl ustalił teraz natomiast, z kogo Paulo Sousa zamierza zrezygnować. Według informacji Tomasza Włodarczyka Portugalczyk prawdopodobnie skreśli Kamila Piątkowskiego.

Utalentowany stoper w zeszłym sezonie wywalczył z Rakowem wicemistrzostwo Polski oraz Puchar Polski. Ponadto zapracował sobie na transfer do RB Salzburg, w którym zadebiutował w środę przeciwko Atletico Madryt w meczu towarzyskim.

Kamil Piątkowski zadebiutował w RB Salzburg. Polak zaimponował techniką [WIDEO]

Sam Sousa powołał Piątkowskiego na turniej finałowy Euro 2020. Wydawało się także, że 21-latek powalczy o miejsce w składzie, co ostatecznie się nie sprawdziło. Na mistrzostwach Europy nie rozegrał nawet minuty.

Włodarczyk dodaje jednak, że nie chodzi tu o hierarchię obrońców w dorosłej reprezentacji. Piątkowski zostanie po prostu do dyspozycji Macieja Stolarczyka w młodzieżowej kadrze. Selekcjonerzy zdążyli już ustalić między sobą całą sprawę podczas wizyty Portugalczyka w kraju.

We wrześniu kadra U21 rozegra dwa spotkania – z Łotwą oraz Izraelem. Piątkowski w młodzieżowej reprezentacji ma pełnić rolę lidera oraz ostoi defensywy.

Kamil Piątkowski zadebiutował w RB Salzburg. Polak zaimponował techniką [WIDEO]

Kamil Piątkowski w środę dostał okazję do zadebiutowania w pierwszym zespole RB Salzburg. Choć był to zaledwie mecz towarzyski, to rywal był ze zdecydowanie najwyższej półki. Mówimy w końcu o Atletico Madryt. Polak zaprezentował się z niezłej strony, a także pokazał próbkę swojego warsztatu technicznego. 

RB Salzburg zdołał nieoczekiwanie pokonać „Rojiblancos” (1-0) w przedsezonowym sparingu. W barwach Austriaków w końcu mogliśmy zobaczyć Kamila Piątkowskiego, który już od pół roku czekał na oficjalne odejście z Rakowa.

Cóż za technika

„Byki” na prowadzenie wyszły w 34. minucie, chociaż okazję ku temu mieli jeszcze wcześniej. W 13. minucie Kamil Piątkowski odważnie wprowadził piłkę na połowę Atletico i posłał cudowną piłkę za linię obrony do Adamu. Ten niestety nieczysto trafił w piłkę i finalnie nie doczekaliśmy się asysty Polaka w debiucie, jednak był to bardzo obiecujący obrazek.

Na twitterowym profilu RB Salzburg odnotowano także ciekawą statystykę. Według danych przez pierwsze 30 minut Piątkowski posłał 31 otwierających podań. Celność jego zagrań wyniosła natomiast aż 96 proc.

Wiadomo, co oznaczała cieszynka po golu Lopesa. Chodziło o zakład z Michniewiczem

Legia Warszawa we wtorek wygrała na wyjeździe z Florą Tallinn (1-0) i zapewniła sobie awans do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Zwycięstwo mistrzom Polski zapewnił w 67. minucie Rafa Lopes, po którego bramce wykonano nietypową cieszynkę. Szerzej wyjaśnił ją kibicom Dominik Piechota na Twitterze. 

Dzięki wyeliminowaniu Flory Legia weszła do kolejnej rundy el. Ligi Mistrzów. W III fazie żarty skończyły się na dobre. 4 września podopieczni Czesława Michniewicza zmierzą się bowiem z Dinamo Zagrzeb, a więc częstym bywalcem piłkarskich salonów.

Zabrane konsole

Wracając jednak do rewanżowego meczu z Florą warto zwrócić uwagę na cieszynkę, wykonaną przez piłkarzy Legii po bramce Lopesa. Portugalczyk, wraz ze swoim rodakiem Andre Martinsem oraz Luquinhasem usiedli na murawie i… udawali, że grają na konsoli.

Okazuje się, że cały obrazek ma nieco szerszą historię. Czesław Michniewicz zabronił swoim zawodnikom grania na PlayStation pomiędzy meczami. Legioniści wytargowali jednak cofnięcie zakazu w przypadku awansu do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Warunek spełniono, a cieszynka nawiązywała bezpośrednio do trenera mistrzów Polski.

Koniec złudzeń. Redaktor naczelny France Football dementuje plotki o Złotej Piłce za 2020 rok

Koniec marzeń i Złotej Piłce dla Roberta Lewandowskiego? Redaktor naczelny „France Football” oficjalnie zdementował plotki o planach przyznania nagrody za zeszły rok.

Jakiś czas temu w internecie pojawiła się informacja o niespodziewanych planach „France Football”. Według „L’Equipe” redakcja planowała jednak przyznać zaległą Złotą Piłkę za 2020 rok.

Przypomnijmy, że wtedy bezsprzecznie najlepszy na świecie był Robert Lewandowski. Polak zdobył zarówno Bundesligę, Puchar Niemiec oraz Ligę Mistrzów, a także był królem strzelców wszystkich tych rozgrywek.

Koniec złudzeń

Teraz wiadomo jednak, że informacja podawana seryjnie przez internautów oraz kolejne portale okazala się bujdą. Plotki zdementował sam redaktor naczelny „France Football”, Pascal Ferre.

– Jak mielibyśmy zorganizować głosowanie za zeszły rok? W tym roku przyznamy tylko nagrodę za 2021 r. Wiem, że Robert Lewandowski byłby w zeszłym roku faworytem, ale jedyny sposób, w jaki może sobie zrekompensować to, że wtedy nie dostał tej nagrody, to wygrać plebiscyt za 2021 r. – stwierdził dla „Onetu”.

– W tym roku nie ma faworyta, żaden zawodnik nie dominuje i nie nokautuje konkurencji. Sześciu-siedmiu piłkarzy ma to szanse, także Lewandowski. Tyle że w Lidze Mistrzów, a zwłaszcza na EURO nie zaszedł daleko, a te rozgrywki decydują o losach nagrody. Oba trofea zgarnął Jorginho, ale w 2018 r. Raphael Varane został mistrzem świata i wygrał Ligę Mistrzów, a Złotej Piłki nie otrzymał. Same trofea nie dają tej nagrody – dodał. 

Opóźniony powrót Arka Milika. Napastnik nie zagra w pierwszym meczu Olympique

Arkadiusz Milik pod koniec sezonu 2020/21 doznał urazu kolana, który finalnie wyeliminował go z mistrzostw Europy. Teraz napastnik dochodzi do siebie, jednak według informacji „WP Sportowe Fakty” – Polaka zabraknie w składzie Marsylii na inaugurację Ligue 1. 

Przypomnijmy, że podczas treningów reprezentacji Polski przed Euro 2020 Milik skarżył się na ból. Ostatecznie podjęto decyzję o konieczności leczenia urazu. Pierwotnie zakładano, że potrzebna będzie operacja, jednak na szczęście udało się jej uniknąć.

Opóźniony powrót

Prezes Olympique Marsylii zapewnił, że w sierpniu Milik wróci do klubu. Działacze nie chcą natomiast przeciążąć napastnika. Według Mateusza Skwierawskiego z „WP Sportowe Fakty” snajper nie zagra w zaplanowanym na 8 sierpnia meczu z Montpellier.

– Jak udało się nam ustalić – rehabilitacja Arkadiusza Milika przebiega bez komplikacji, a piłkarz ma w przyszłym tygodniu wrócić do Francji i stopniowo dołączać do treningów Olympique Marsylia. Zawodnik nie uczestniczył w treningu piłkarskim od prawie półtora miesiąca. Koledzy reprezentanta Polski z klubu mają za sobą obóz przygotowawczy w Portugalii – napisał Skwierawski. 

Jasna deklaracja dyrektora Pogoni Szczecin. Co z transferem Kacpra Kozłowskiego?

Transfer Kacpra Kozłowskiego z Pogoni Szczecin do mocniejszego klubu prędzej czy później stanie się faktem. Póki co jednak 17-latek pozostaje zawodnikiem „Portowców”, lecz jego wartość ciągle rośnie. Młodym Polakiem interesują się wielkie kluby Europy, przez co wokół jego osoby narosło już wiele plotek i domysłów. O potencjalnej przyszłość Kozłowskiego wypowiedział się dyrektor sportowy Pogoni. 

Na temat talentu 17-latka rozwodzili się już dziennikarze i eksperci w naszym kraju, ale i kibice docenili jego potencjał. Kozłowskiego zauważył także Paulo Sousa, który stawiał na nastolatka również podczas mistrzostw Europy.

Rekord transferowy?

W związku z nieustannie rosnącą wartością piłkarza Pogoni pojawiają się głosy na temat ewentualnego rekordu transferowego Ekstraklasy. Ten obecnie należy do Jakuba Modera, która to za 11 mln euro przeniósł się z Lecha do Brighton.

Temat podjął także Dariusz Adamczuk, dyrektor sportowy „Portowców”. W rozmowie ze sport.pl skomentował plotki transferowe oraz przedstawił swoje stanowisko w tej sprawie.

– Kacper jest najmłodszym piłkarzem w historii mistrzostw Europy. Nie ma co się oszukiwać. To jest historia. Cieszymy się, że ten tytuł należy do Polaka i wychowanka Pogoni Szczecin. Na pewno dodaje to pikanterii tej sytuacji, ale nie sądzę, żeby to miało duży wpływ na to, co wydarzy się z Kacprem. On musi dalej udowadniać swoją wartość na boisku – ocenił działacz.

– Sam Kacper nie pali się do wyjazdu. Nie spieszy mu się. Ale zobaczymy. W piłce można powiedzieć i zadeklarować wszystko, ale następnego dnia wydarzy się coś nieoczekiwanego i trzeba odszczekiwać. Ale my naprawdę nie liczymy w głowie tych euro, które na nim zarobimy. Kacper ma chłodną głowę i klub też ją ma – przyznał.

– A czy to będzie rekord transferowy ekstraklasy? Nie wiem, bo o pieniądzach z żadnym klubem nie rozmawialiśmy. Ale cóż, pewnie zainteresowane kluby się domyślają – podsumował.

Martinez zdradził kulisy swojego rozwoju. Dzięki psychologowi dostaje mniej kartek

Inter Mediolan w minionym sezonie zdobył upragnione mistrzostwo Włoch. Duża w tym zasługa Romelu Lukaku, ale także Lautaro Martineza, który ma za sobą świetny okres. Argentyńczyk ostatnio bardzo się rozwinął, co, jak sam zdradził, zawdzięcza również pracy z psychologiem. 

Martinez stworzył w Interze świetny duet z Lukaku. Choć to o bramkach Belga mówiono najwięcej, to Argentyńczyk również mocno przyczynił się do wygrania przez klub Serie A. W 48 meczach napastnikowi udało się zdobyć 19 bramek.

Rozwój podstawą

Na konferencji, którą zorganizował pierwszy klub 23-latka – Club Athletico Liniers — piłkarz przyznał, że ostatnio bardzo się rozwinął. I nie chodzi tylko o sferę fizyczną czy samą grę, a o opanowanie na boisku.

– Jestem na bardzo ważnym etapie mojej kariery, a w tym roku poczułem coś, czego wcześniej nie znałem. Jestem szczęśliwy i zadowolony z mojej kariery, wszystko, co robię w Interze, pomaga mi w drużynie narodowej. Poprawiam się fizycznie, trenowałem ostrożnie, aby osiągnąć szczytową formę – przyznał Martinez.

Praca nad moją mentalnością była bardziej skomplikowana. Bycie ojcem pomogło mi rozwiązać wiele spraw poza boiskiem. Psycholog sprawił, że mniej protestuję i zbieram mniej żółtych kartek – dodał.

I faktycznie psychika Martineza uległa sporej poprawie. W minionym sezonie zaledwie pięciokrotnie oglądał żółte kartki. To o trzy mniej, niż w kampanii 2019/20.


Na konferencji Argentyńczyk zdradził przy okazji, że pod koniec kariery chciałby wrócić do Liniers. Marzy mu się zakończenie przygody w koszulce swojego pierwszego klubu.

– Chciałbym zakończyć karierę w Liniers, spróbuję przekonać moją żonę, byśmy tu wrócili. W futbolu trudno jest jednak składać obietnicezakończył.

Gigantyczny błąd Marciniaka w meczu Ekstraklasy. „Karny powinien zostać powtórzony”

W niedzielę Raków Częstochowa wygrał z Piastem Gliwice (3-2). Mecz opiewał mnóstwo emocji oraz zwroty akcji. Niestety, Szymon Marciniak, który prowadził spotkanie popełnił fatalny błąd. W ostatecznym rozrachunku mógł on wpłynąć na finalny wynik starcia. 

Gospodarze dobrze weszli we wspomniany mecz, bo już w 5. minucie strzelili bramkę na 1-0. Odpowiedź Częstochowian padła pod koniec pierwszej połowy za sprawą Wdowiaka. Druga odsłona była zdecydowanie bardziej emocjonująca.

W 66. minucie do bramki Rakowa trafił Sokołowski, zaś cztery minuty później podyktowano rzut karny dla Piasta. Patryk Lipski, który podszedł do piłki oddał fatalny strzał. Zaraz po tym padła bramka dająca wyrównanie, a chwilę po niej — gol, dający zwycięstwo podopiecznym Marka Papszuna. Sęk w tym, że karny powinien zostać powtórzony.

Duże niedopatrzenie

Zanim Lipski zdołał uderzyć piłkę z jedenastego metra w pole karne Piasta wbiegło kilku zawodników Rakowa. W takim przypadku Szymon Marciniak powinien zarządzić powtórzenie stałego fragmentu. Sytuację na Twitterze natychmiast wyłapali tak kibice, jak i dziennikarze.

https://twitter.com/mogiel90/status/1419306314652692483

https://twitter.com/Hubert__Michno/status/1419305370951036930

Pomyłkę Marciniaka skomentował także Waldemar Fornalik. Trener Piasta stwierdził, że jeżeli faktycznie piłkarze wbiegli w pole karne, zanim oddano strzał, to powinno się powtórzyć stały fragment.

– Jeżeli faktycznie piłkarze Rakowa wbiegli za linię, to rzut karny powinien zostać powtórzony, ponieważ są pewne przepisy, które powinny obowiązywać – powiedział szkoleniowiec.