Michał Skóraś na wylocie z Club Brugge. „To jego ostatnie miesiące”

Michał Skóraś nie podbił Belgii. Wiele wskazuje na to, że wkrótce odejdzie z Club Brugge. Media są o tym wręcz przekonane.




W bieżącym sezonie Skóraś gra dość regularnie, ale nie są to pełne występy. Na 27 rozegranych meczów, zaledwie 5 razy wychodził na boisko w podstawowym składzie. Co gorsza, pominięto go nawet w kadrze meczowej na ostatnie dwa spotkania – z Atalantą w Lidze Mistrzów i z St. Truiden w lidze.

Niechciany?

Sytuacja Skórasia jest o tyle skomplikowana, że często chwali się go za pracowitość na murawie. Kibice także nie ukrywają, że mają do niego sympatię. Problemem jest jednak to, że nie wykorzystuje szans, które dostaje.




Gdy Andreas Skov Olsen odchodził do Wolfsburga, Polak typowany był na jego naturalnego następcę. Do tej pory nie wywalczył sobie jednak wystarczającej pozycji. A ta z tygodnia na tydzień ma coraz bardziej słabnąć.

– Nie sądzę, żeby Skóraś prezentował odpowiednio wysoki poziom – uważa legenda belgijskiej piłki, Franky van der Elst.

– Wygląda na to, że to jego ostatnie miesiące w Club Brugge. To rozdział, którego nie można uznać za sukces – napisał po meczu z OH Leuven „Het Laatste Nieuws”.

Paweł Dawidowicz oceniony za mecz z Milanem. „Wie, że nie jest szybki”, „Nie radził sobie z piłką”

Paweł Dawidowicz rozegrał pełne 90 minut jako kapitan Hellasu Verona w meczu z Milanem (0-1). Włoskie media nie są w pełni zgodne, co do oceny Polaka.




Ostatnio Dawidowicz za wiele nie grał. Przeciwko Venezii (1-1) musiał pauzować za żółte kartki, zaś przeciwko Monzie (1-0) i Atalancie (0-5) uzbierał łącznie 37 minut na murawie. Do składu, w dodatku jako kapitan, powrócił jednak w weekend na mecz z Milanem (0-1).

„Nie radził sobie z piłką”

Dawidowicz w tym spotkaniu rozegrał pełne 90 minut. Oceny, jakie przyznały mu włoskie media, są jednak mocno rozbieżne. Z jednej strony, „La Gazzetta dello Sport” przyznała mu najwyższą notę w drużynie – „6,5”. Z drugiej natomiast, tuttomercatoweb.com oceniło go na „5,5”, co było… najniższą w zespole.




– Wie, że nie jest szybki i uważa na swoją pozycję, aby nigdy nie dać się zaskoczyć. Stylistycznie nie jest bez zarzutu, ale jest konkretny. Przeciwko Leao cierpi znacznie bardziej – tłumaczy „LGdS”.

– W pierwszej połowie wyróżniał się tym, że nie radził sobie z piłką i za bardzo wahał się przy wykonywaniu rzutu z autu, co kosztowało jego drużynę kontratak – argumentuje tuttomercatoweb.com.

Jakub Kosecki ostro o Legii Warszawa. „Słaba jest. Do du*y”

W ostatnim czasie wokół Legii Warszawa zrobiło się dość gorąco. Jakub Kosecki w programie „To jest Sport.pl” odniósł się do kondycji swojego byłego klubu. Podsumował ją w ostrych słowach.




Legia Warszawa pokonała wczoraj Puszczę Niepołomicę (2-0) i wykorzystała porażkę Lecha z Rakowem (0-1). Obecnie „Wojskowi” tracą dwa punkty do 3. Jagiellonii Białystok oraz kolejno: 4 i 5 do „Medalików” i „Kolejorza”.

„Do dupy”

W najnowszym programie „To jest Sport.pl” o sytuację Legii zapytano Jakuba Koseckiego. Były piłkarz stołecznego klubu nie owijał w bawełnę. Ostro ocenił ogólną pozycję i kondycję ekipy Goncalo Feio.




– Słaba jest. Do dupy jest Legia Warszawa. Niestety, muszę to powiedzieć jako wielki miłośnik, kibic Legii Warszawa. Fatalne transfery. Zawodnicy, który mi się wydaje, że nie są w stanie unieść tej presji bycia graczem Legii. Bycie graczem Legii to inna sprawa niż bycie graczem Lechii Gdańsk, Cracovii, nawet Rakowa Częstochowa – podsumował.

Kosecki grał w Legii w latach 2010-2016 (z przerwami na wypożyczenia). W swoim CV ma także Śląsk Wrocław, Cracovię czy Motor Lublin. Poza Polską grał natomiast między innymi w Sandhausen i Adanie Demirspor.

Kibice Legii uderzają w zarząd klubu. „Gdzie drużyna, na jaką zasługuje Warszawa?”

Kibice Legii Warszawa zbojkotowali mecz z Puszczą Niepołomice. Żyleta opuściła stadion przy Łazienkowskiej, a na trybunach wywieszono liczne transparenty, uderzające w zarząd klubu.




Na samym początku meczu Legii z Puszczą, Żyleta była zapełniona kibicami. Przed pierwszym gwizdkiem wywieszono jednak transparent, nawołujący do bojkotu. – „Wyjdź na 15 minut z nami, jeśli gardzisz nieudacznikami” – grzmiał napis na trybunie.

Bojkot

Rzeczywiście, po chwili kibice dotrzymali słowa i zaczęli masowo opuszczać Żyletę. Poza północną trybuną, pustoszeć zaczęły również inne sektory na stadionie. – „To są trybuny na miarę zarządu Legii” – napisano na kolejnym transparencie, gdy Żyleta była całkowicie pusta.

Na tym jednak kibice nie poprzestali. Po powrocie na trybunę wywieszono kolejne transparenty, uderzające bezpośrednio w zarząd Legii. Oberwało się trzem działaczom: Jarosławowi Jurczakowi, Arkadiuszowi Mozyrce i Dariuszowi Mioduskiemu. Najmocniej oberwał zdecydowanie ten drugi.




„Jurczak – gość od Excela. Po co za transfery się zabiera?”

„Mozyrko – dyletant, amator i leń, nie chcemy w klubie takich zer”

„Mioduski – gdzie jest dyrektor sportowy?”

Dalej do wyżej wspomnianej trójki, dołączono jeszcze dwóch działaczy – Jacka Zielińskiego i Marcina Herrę. Wszystkich umieszczono w kolejnym transparencie.

„40 milionów z biletów, 58 milionów z transferów, Mioduski, Zieliński, Mozyrko, Jurczak, Herra – Gdzie jest drużyna na jaką zasługuje Warszawa?”

Real Madryt okradziony z dwóch rzutów karnych? Skandal w meczu z Osasuną [WIDEO]

W sobotę doszło do ogromnej kontrowersji w meczu Realu Madryt. Podczas rywalizacji z Osasuną (1-1) „Królewscy” dwukrotnie domagali się rzutu karnego. Sędzia jednak ani razu nie przyznał stałego fragmentu.




Real Madryt w sobotę tylko zremisował z Osasuną mecz 24. kolejki La Liga. „Los Blancos” od początku ruszyli do ataku. Pierwszą okazję do zdobycia bramki mieli już chwilę po rozpoczęciu starcia.

Kontrowersje

W polu karnym gospodarzy znalazł się Vinicius Junior. Brazylijczyka wślizgiem powstrzymywał jednak Alejandro Catena. Gdy lider Realu wykonał zwód, przeciwnik zagarnął przypadkowo piłkę ręką.




Powtórki tylko potwierdziły, że Catena zagrał nieprzepisowo. Mimo to, sędzia nie podyktował rzutu karnego, co wywołało spore poruszenie.

Po paru minutach Vinicius ponownie domagał się podyktowania „jedenastki”. Tym razem padł w polu karnym po ewidentnym kontakcie z przeciwnikiem. Ponownie jednak arbiter nie zdecydował się na użycie gwizdka.

Kamil Grosicki o zrezygnowaniu z gry w kadrze: „Wiek nie jest problemem”

Mateusz Borek udzielił ostatnio głośnej wypowiedzi. Jasno przyznał, że chciałby powrotu Kamila Grosickiego do reprezentacji Polski. Sam zainteresowany zdecydował się odnieść do całego zamieszania na kanale „Prawda Futbolu”.




Grosicki znajduje się w świetnej formie w bieżącym sezonie. Do tej pory uzbierał po 7 goli i asyst w 22 rozegranych meczach. Po spotkaniu z Górnikiem Zabrze, kiedy „Grosik” ustrzelił dublet, Mateusz Borek w zdecydowanych słowach przyznał, że chce powrotu zawodnika do reprezentacji Polski.

„Wiek nie jest problemem”

36-latek zdecydował się odnieść do słów dziennikarza. Podczas rozmowy z Romanem Kołtoniem na kanale „Prawda Futbolu” przyznał, że po meczu z Górnikiem dostał dużo pochwał. Podkreślił również, że wiek nie jest problemem.




– W piątek, po meczu z Górnikiem, z gratulacjami zadzwonił do mnie prezes Kulesza. Wiadomo, przyjaźnimy się, znamy się bardzo dobrze i mówił mi „Kamil, czemu ty tę karierę reprezentacyjną skończyłeś, jak jesteś w takiej formie?” – tak pół serio, pół żartem, ale na drugi dzień dostałem też SMS-a od trenera Probierza z gratulacjami. Później Mati Borek dał swoją wypowiedź. […] Fajnie powiedział, tak widać, że od serca, to, co myśli, on zna się dobrze na piłce. I ja też podpisuję się pod tym, że wiek nie jest problemem w tym, żeby grać. Jak jest się zdrowym i gra na dobrym poziomie, to nie można skreślać zawodników starszych, bo oni tych młodych jeszcze pociągną do tego, żeby byli lepsi – ocenił Grosicki.

Jakub Moder wychwalany po meczu z Milanem! „Polska marka odkurzaczy”

Jakub Moder zadebiutował w środę w Lidze Mistrzów. Przeciwko Milanowi (1-0) zaliczył swoje pierwsze pełne 90 minut od meczu z Francją na Euro 2024. Za swój występ zebrał masę pochwał w holenderskich mediach i nie tylko.




Feyenoord pokonał wczoraj AC Milan (1-0) w pierwszym meczu 1/16 Ligi Mistrzów. Holendrzy, mimo gry na własnym boisku, byli raczej skazywani na porażkę. Udało im się jednak odnieść zaskakujące zwycięstwo, a cały mecz na murawie spędził Jakub Moder.

Pochwały

Dla Polaka spotkanie z Milanem było istotne z kilku powodów. Przede wszystkim był to jego debiut w Lidze Mistrzów. Ponadto, dzięki rozegraniu go od deski do deski, pierwszy raz od meczu z Francją na Euro 2024, zagrał pełne 90 minut.

Za swój występ zebrał masę pochwał. Holenderskie media nie mogą się go teraz nachwalić. Portale voetbalprimeur.nl, voetbalzone.nl oraz vi.nl przyznały Moderowi ocenę 8,5 w dziesięciostopniowej skali.




– Moder dobrze odczytywał grę i był wszędzie na boisku.

Silny fizycznie i zachowywał spokój przy piłce. Jak dotąd był to jego najlepszy występ w barwach zespołu z Rotterdamu – pisano o występie.

Zachwyceni są także kibice Feyenoordu. Wielokrotnie podczas meczu na Twitterze porównywano Polaka do Sergio Busquetsa za najlepszych czasów. Nazywano go także „odkurzaczem” czy „buldożerem”.




– Nigdy wcześniej nie słyszałem o firmie Moder, ale wydaje mi się, że to polska marka odkurzaczy – pisał jeden z kibiców.

– Moder najlepszy mecz w historii, Timber z kolei najgorszy – pisał kolejny.

Zapadł wyrok w sprawie Kewina Komara! Znamy decyzję sądu

Sąd Okręgowy w Tarnowie wydał wyrok w sprawie Kewina Komara. Bramkarz Puszczy Niepołomice został uniewinniony i oczyszczony z zarzutów.




W sierpniu 2023 roku doszło do ogromnej afery. Kewin Komar został pobity, a jako sprawców wskazał kibiców Wisły Kraków. Do incydentu doszło podczas festynu w Małym Wiśniczu.

Z czasem na jaw wyszły jednak nowe fakty, które rzuciły nowe światło na sprawę. Wówczas to Komar został oskarżony o sprowokowanie sytuacji. Bramkarz został oskarżony o pobicie, a sprawa trafiła do sądu.

Wyrok

12 lutego 2025 roku poznaliśmy zakończenie tej burzliwej historii. Sąd Okręgowy w Tarnowie uniewinnił Komara i oczyścił go z zarzutów. Kancelaria Adwokacka Cholewa & Cichy poinformowała, że piłkarz działał w obronie koniecznej.




Z wielką satysfakcją informujemy, że Sąd Okręgowy w Tarnowie wydanym dziś wyrokiem uwzględnił w pełnym zakresie naszą apelację i uniewinnił bramkarza ekstraklasowej MKS „Puszcza” Niepołomice Kewina Komara od zarzutów postawionych mu przez Prokuraturę Rejonową w Bochni. Sąd Okręgowy w Tarnowie podzielił argumentację apelacji obrony w szeroko opisywanej przez media sprawie wydarzeń na festynie strażackim w Wiśniczu Małym uznając, że Kevin Komar niewątpliwie działał w warunkach obrony koniecznej, odpierając bezpośredni, bezprawny zamach napastników. Wyrok jest prawomocnyprzekazała w mediach społecznościowych kancelaria, która reprezentowała Komara.

Warto podkreślić, że mimo poważnych oskarżeń i toczącej się sprawy, Puszcza nie zrezygnowała z Komara. Klub wspierał swojego zawodnika i wciąż konsekwentnie na niego stawiał. 21-latek w bieżącym sezonie rozegrał 18 meczów w Ekstraklasie.

Robert Lewandowski wskazał, z kim grało mu się najlepiej. „Wiedziałem, gdzie zagra piłkę”

Robert Lewandowski może pochwalić się bardzo bogatą karierą. W swoim CV ma grę z wieloma wybitnymi piłkarzami. Zdradził, z kim grało mu się do tej pory najlepiej.




Lewandowski obecnie gra między innymi z Lamine Yamalem, Raphinhą czy Pedrim. Gros swojej kariery spędził jednak w Bundeslidze. W Borussii Dortmund miał okazję dzielić szatnię z Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem, zaś w Bayernie z Arjenem Robbenem czy Franckiem Riberym.

„Czułem z nim specjalną więź”

Nawet sprzed telewizora widać było jednak, jak dobrze dogaduje się na boisku z Thomasem Muellerem. Lewandowski sam nie ukrywa, że to właśnie z legendą „Die Roten” grało mu się najlepiej.

– Myślę, że było wielu takich, z którymi dyskutowałem na temat futbolu, ale kimś, z kim poczułem na boisku specjalną więź do tego stopnia, że widziałem, gdzie zagra piłkę i dlaczego ją tam zagra, że szuka mnie, był Thomas Mueller. Samo to, że patrzył na mnie, sprawiało, że rosła moja gotowość. Rozumieliśmy się bardzo dobrze, bo rozumiemy piłkę nożną – przyznał dla tygodnia „Piłka Nożna”.




Obecnie jednak coraz lepiej dogaduje się z kolegami z Barcelony. „Lewy” przyznaje, że z biegiem czasu bardziej rozumie, jak grać chociażby z Yamalem, Pedrim czy Raphinhą.

– Ale przyznam szczerze, że Lamine Yamal, mimo młodego wieku, zaczyna szybko się uczyć. Porównując go z pierwszym rokiem, kiedy zaczynał grać w Barcelonie, to dużo łatwiej mi się z nim gra, dużo lepiej go rozumiem. Widzę, że on też coraz lepiej rozumie piłkę. Dużo łatwiej jest mu jakąś kwestię taktyczną wytłumaczyć. Tymczasem zdarza się, że wielu młodych zawodników w Barcelonie myśli, że to ktoś na boisku czegoś nie zrobił tak, jak powinien w określonej sytuacji, podczas gdy tak naprawdę to oni wówczas zachowali się niewłaściwie. Górę bierze gorąca głowa, a nie wiedza taktyczna. Źle patrzą, źle coś widzą. Stąd rozmowy z nimi, ponieważ czasami trzeba ich po prostu jeszcze wyprowadzać z błędu – zaznaczył.

– Lamine zaś szybko łapie pewne rzeczy. To akurat trudno wytłumaczyć, ale zdarza się takie wewnętrzne połączenie między zawodnikami, którego nie widać, ale które istnieje. I zaczynam czuć podobne z Yamalem. Zresztą nie tylko z nim, bo i choćby z Pedrim. Każdy mecz powoduje, że lepiej rozumiem się także z Raphinhą – dodał.

– On bardzo mocno dogrywa piłkę. Tak mocno, że czasami brakuje czasu na reakcję. Więc tłumaczę: Rapha, lepiej lżej, ale w punkt, bo nawet jak zagrasz super piłkę, ale mocno, to napastnikowi ciężko ją skontrować, skontrolować, nawet dopasować kroki do uderzenia. I na szczęście widzę, że od początku tego sezonu, czyli mojego trzeciego w Barcelonie, zaczynamy rozumieć się coraz lepiej – zakończył.

Robert Lewandowski szczerze o grze reprezentacji. „Zawsze było mniej sytuacji”

Robert Lewandowski wielokrotnie powtarzał, że gra w klubie jest czymś zupełnie innym, niż gra w reprezentacji. W rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna” ponownie zaznaczył, czym się to różni. „Zawsze było mniej sytuacji” – mówił kapitan.




Już od wielu lat Lewandowski pełni funkcję kapitana reprezentacji Polski. W narodowych barwach wielokrotnie strzelał ważne gole. Niestety 2024 rok był trudno dla całej kadry, nie oszczędzając także 36-latka.

„Zawsze było mniej sytuacji”

Napastnik FC Barcelony nigdy nie ukrywał, że gra w reprezentacji to dla niego wyzwanie. W każdym swoim klubie grał zupełnie inaczej, niż w biało-czerwonych barwach. Podczas rozmowy z „Piłką Nożną” wskazał największe różnice.




– Dla mnie zawsze był wyzwaniem przyjazd z klubu na kadrę. W reprezentacji zawsze było mniej sytuacji, mniej okazji do zdobywania bramek – przyznał.

– Nauczyłem się jednak tego. Nigdy nie oczekiwałem, że ta rzeczywistość będzie identyczna. Staram się pomagać drużynie narodowej tak czy inaczej, ale niewątpliwie jest to segment, który można poprawić, by być w polu karnym rywala częściej, by stwarzać sytuację napastnikowi – dodał „Lewy”.

– Choć mówiąc uczciwie, to w drugim meczu ze Szkotami, w Warszawie, te okazje już były. Jeśli ja, jako napastnik, mam sytuacje, to jest już super. Nawet jeśli się nie trafi, to trudno. Wolę mecz, w którym nie wykorzystam klarownej sytuacji, niż taki, w którym nie mam żadnej sytuacji – podsumował.




Reprezentacja Polski w 2024 roku spadła z dywizji A Ligi Narodów. Już w marcu rozpocznie jednak zmagania w eliminacjach mistrzostw świata. Na start „Biało-Czerwoni” zagrają z Maltą i Litwą. Oba mecze odbędą się w Warszawie.

Alex Haditaghi chce przejąć inny klub z Ekstraklasy! Potwierdził zainteresowanie

Alex Haditaghi był łączony z przejęciem Pogoni Szczecin. Ostatecznie do transakcji nie doszło, co nie oznacza jednak, że Kanadyjczyk zamierza odejść z polskiego rynku. Biznesmen potwierdził, że jest zainteresowany Śląskiem Wrocław.




Saga związana ze sprzedażą Pogoni Szczecin trwa od kilku tygodni. Jakiś czas temu bardzo głośno było o Alexie Haditaghim. Kanadyjczyk miał być już niemal w pełni dogadany w sprawie przejęcia „Portowców”, ale ostatecznie temat upadł. Problemem okazało się zadłużenie klubu i brak porozumienia z wierzycielami.

„Mamy potencjał”

Fiasko negocjacji z Pogonią nie oznacza, że Kanadyjczyk wycofa się z polskiego rynku. W rozmowie z Bartłomiejem Czetowiczem, Haditaghi przyznał, że interesuje go przejęcie Śląska Wrocław.




– Moje zainteresowanie Śląskiem Wrocław wynika z wiary w siłę dobrego zarządzania i podejmowania strategicznych decyzji zarówno na boisku, jak i poza nim oraz w ogromny potencjał, jaki oferuje ten zespół i miasto. Dzięki naszej jasnej wizji i naszemu czystemu wsparciu finansowemu jestem pewien, że mamy potencjał do zbudowania zwycięskiego zespołu, z którego miasto i kibice mogą być dumni – stwierdził biznesmen.

– Chociaż nie nawiązaliśmy jeszcze bezpośredniego kontaktu z prezydentem miasta, urzędnikami i innymi zainteresowanymi stronami w sprawie naszych zamiarów, nasze podejście jest przejrzyste i koncentruje się na długoterminowych korzyściach społecznych i gospodarczych. Nie mogę się doczekać możliwości wniesienia wkładu w dziedzictwo Śląska Wrocław i odkrywania szerszych możliwości we Wrocławiu i poza nim – dodał.