Od rozgromienia Realu do porażki z Cadiz. Jak doszło do kryzysu w FC Barcelonie?

Pierwsze miesiące pracy Xaviego w roli trenera FC Barcelony napawały ogromnym optymizmem. Niestety, w końcu musiał nadejść gorszy okres, który można już śmiało nazwać mianem kryzysu. Jak to się stało, że najpierw Xavi zdołał rozgromić Real Madryt 4:0, by następnie doznać kilku kompromitujących wpadek? W niniejszym tekście postaramy się przedstawić genezę kryzysu FC Barcelony.

Xavi Hernandez z przytupem zakończył swoją przygodę w FC Barcelonie w roli piłkarza. W sezonie 2014/2015 z Blaugraną sięgnął po zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Mając 35 lat na karku, postanowił odejść do katarskiego Al-Sadd, gdzie spędził ostatnie lata swojej piłkarskiej kariery. W 2019 roku definitywnie pożegnał się z graniem w piłkę. Od razu po zakończeniu zawodniczej kariery, podjął się pracy w roli trenera. Jego pierwszym klubem w nowej roli był właśnie Al-Sadd. W katarskim klubie jako trener pracował przez nieco ponad 2 lata. Na jesieni 2021 roku z propozycją powrotu na Camp Nou pojawił się prezydent FC Barcelony, Joan Laporta.

Kłopoty FC Barcelony

Przełom 2020 i 2021 roku nie zwiastował niczego dobrego dla kibiców FC Barcelony. Na światło dzienne zaczęły wychodzić kolejne problemy finansowe klubu. Pod naciskiem niezadowolonych kibiców w październiku 2020 roku Josep Maria Bartomeu, ówczesny prezydent klubu, podał się do dymisji. W marcu 2021 roku nowym-starym prezydentem Barçy został Joan Laporta. 59-latek rozpoczął etap odbudowy klubu przede wszystkim w aspekcie finansowym. W związku z kłopotami na tle finansowym przed sezonem 2021/2022 klub musiał opuścić Leo Messi, co było jednoznaczne z rozpoczęciem przebudowy pierwszego zespołu. To zadanie zostało powierzone Ronaldowi Koemanowi.

Zwolnienie Koemana

Sezon 2021/2022 FC Barcelona rozpoczęła z Ronaldem Koemanem na ławce trenerskiej. W związku z licznymi wychodzącymi transferami, kibice nie mieli zbyt wygórowanych oczekiwań co do wyników w tym sezonie. Głównym celem klubu było zajęcie w LaLiga miejsca gwarantującego udział w kolejnym sezonie Ligi Mistrzów. Jeśli chodzi o wspomnianą Champions League, to podstawowym celem było wyjście z grupy. Zmagania na obu polach nie zmierzały nawet w kierunku osiągnięcia celu minimum. 28 października 2021 roku, dzień po porażce z Rayo Vallecano, Ronald Koeman został zwolniony. Holenderski szkoleniowiec opuścił zespół na 9. miejscu w LaLiga, a także z niewielkimi szansami na awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Ogłoszenie Xaviego

Kiedy Xavi opuszczał Barcelonę w 2015 roku jako zawodnik, to było wiadomo, że prędzej, czy później wróci on na Camp Nou w roli trenera. Wszyscy zastanawiali się jedynie, kiedy to nastąpi. Długo oczekiwany powrót Xaviego do Barçy nastąpił 6 listopada, kiedy został ogłoszony nowym trenerem Blaugrany.

– Jestem bardzo szczęśliwy. To największe wyzwanie w mojej karierze, wracam do domu i jestem bardzo zadowolony. Jestem wdzięczny za zaufanie ze strony klubu – mówił Xavi w jednym z pierwszych wywiadów jako trener FC Barcelony.

– Na początku chcę porozmawiać z zawodnikami. Ja też miałem w swojej karierze trudne momenty, teraz sytuacja klubu nie jest najlepsza, dlatego chcę przedstawić im mój pomysł na zmiany. A potem zabieramy się do pracy, do tworzenia drużyny. Mam duże nadzieje – zapowiedział nowy trener FC Barcelony.

Początek pracy Xaviego

Xavi szybko wziął się do pracy w roli trenera FC Barcelony. Na sam początek Hiszpan postanowił zrobić małe porządki. Nowy trener Barçy zadecydował, że dokona kilku zmian w sztabie pierwszego zespołu. I tak ze swoją pracą pożegnali się: trener od przygotowania fizycznego, szef fizjoterapeutów oraz analityk. Zmiany dotknęły także zasady dotyczące funkcjonowania piłkarzy w klubie. Po pierwsze, znacznie ograniczono możliwość korzystania z telefonów. Po drugie, każdy piłkarz miał otrzymać indywidualną dietę oraz plan treningowy na siłowni. Ponadto wprowadzono kontrolę osobistych podróży piłkarzy.

Po wprowadzeniu pierwszych zmian, Xavi wraz ze swoimi asystentami wzięli się za proces odbudowy zespołu. Hiszpański szkoleniowiec zadebiutował w derbowym meczu z Espanyolem na Camp Nou. Co prawda 42-latkowi nie udało się natychmiast odbudować gry zespołu, jednak zdołał on poprowadzić swoich podopiecznych do skromnego zwycięstwa 1:0, tym samym rozpoczynając pogoń za czołówką ligi. Niestety, Xaviemu nie udało się uratować sytuacji w Lidze Mistrzów i Barça musiała pożegnać się z tymi rozgrywkami już podczas fazy grupowej. W międzyczasie Duma Katalonii odpadła z Pucharu Króla po porażce z Athletikiem Bilbao. Kolejne miesiące przyniosły marsz podopiecznych Xaviego w górę tabeli LaLiga. W lutym przystąpili do zmagań w Lidze Europy, gdzie najpierw wyeliminowali SSC Napoli, a następnie Galatasaray. 20 marca Barça rozgromiła Real Madryt 4:0 na Santiago Bernabeu.

Zwycięstwo z Realem

Data 20 marca 2022 roku z pewnością przez długie lata będzie pozytywnie wspominana przez Culés. Tego dnia FC Barcelona wyjechała do Madrytu na mecz z Realem. Przed rozpoczęciem El Clásico niewiele osób wskazywało Katalończyków w roli faworytów. Mimo to Xavi stanął na wysokości zadania i wręcz perfekcyjnie przygotował swój zespół. Duma Katalonii rozbiła Real Madryt 4:0 na Santiago Bernabeu. O tym, jak bardzo Barcelona zdominowała Real najlepiej świadczy fakt, że po meczu wielu kibiców Barçy miało niedosyt, gdyż mogło paść jeszcze więcej bramek.

– Kontrolowaliśmy mecz, naciskaliśmy wysoko, wiedzieliśmy, jak grać pomiędzy liniami, odzyskaliśmy wiele piłek na połowie rywala, w ataku graliśmy tak, jak trenowaliśmy… To był kompletny mecz. Byliśmy dużo lepsi niż Real – mówił po meczu Xavi.

Hurraoptymizm

Po zwycięstwie nad Realem FC Barcelona zajmowała 3. miejsce w ligowej tabeli. Liderem ligi byli Królewscy, do których Katalończycy tracili 12 punktów i mieli jeden mecz zaległy. Do końca sezonu pozostawało wówczas 9 kolejek, więc 12-punktowa strata – patrząc realnie – wydawała się trudna do odrobienia. Jednak po zwycięstwie z Realem Culés popadli w hurraoptymizm. Na forach można było się naczytać, że wraca wielka FC Barcelona, która jeszcze w tym sezonie powalczy o mistrzostwo Hiszpanii i zwycięstwo w Lidze Europy. Co oczywiste, z sukcesów należy się cieszyć, jednak siła pozytywnej energii chyba przerosła faktyczne dokonania i aktualnie panujące realia. Z drugiej jednak strony ciężko było się dziwić kibicom Barcelony, gdyż sami piłkarze powtarzali, że ich celem jest walka o mistrzostwo Hiszpanii. Jeszcze przed kilkoma dniami dziennikarze „Sportu” pisali, że szatnia Blaugrany jest przekonana co do wygrania mistrzostwa w przypadku wygrania wszystkich pozostałych spotkań. Kilka dni później Barcelona doznała kompromitującej porażki na Camp Nou z Cadiz.

– To mecz roku, naszym celem jest wygrana, by dalej walczyć o mistrzostwo. El Clásico to mecz z bezpośrednim rywalem, który naznaczy resztę sezonu ligowego – zapowiadał przed meczem Jordi Alba.

– Jestem przekonany, że możemy zdobyć mistrzostwo. Nawet więcej, zdobędziemy je! Moje argumenty są proste – w końcówce sezonu jesteśmy bardzo silni, z drużyną w formie i trenerem z jasnymi pomysłami, który sprawia, że gramy naszym prawdziwym stylem. Odzyskaliśmy esencję i musimy z optymizmem i chęciami walczyć o mistrzostwo – mówił na początku kwietnia Joan Laporta.

Opadnięcie z Ligi Europy

Po zwycięstwie nad Realem wydawało się, że Katalończycy nabiorą wiatru w żagle i wskoczą na półkę wyżej. Na początku kwietnia Barça pokonała Sevillę 1:0, czym znacznie poprawiła swoją sytuację w LaLiga w kontekście walki o TOP4. Tydzień później Barcelona potwornie męczyła się z walczącym o utrzymanie Levante, z którym wygrała 3:2. Już wtedy można było zaobserwować, że zespół Xaviego wygląda nieco gorzej niż dotychczas. W międzyczasie Barça wróciła do zmagań w Lidze Europy. W pierwszym meczu 1/4 finału tych rozgrywek Hiszpanie zremisowali na wyjeździe z Eintrachtem Frankfurt 1:1. Z przebiegu spotkania śmiało można stwierdzić, że Barça powinna się cieszyć z tego remisu, gdyż to Niemcy byli stroną przeważającą. Tydzień później doszło do rewanżu na Camp Nou, w którym gospodarze polegli 2:3. W pewnym momencie Katalończycy przegrywali z Eintrachtem już 0:3, dopiero w doliczonym czasie gry zdołali strzelić dwie bramki. Tym samym Barcelona pożegnała się z Ligą Europy na etapie 1/4 finału, choć po zwycięstwie z Realem wielu Culés zakładało, że ich ulubieńcy powalczą o wygranie tych rozgrywek.

– Uważam, że problem był czysto sportowy. Myślę, że kontrolowaliśmy mecz w kwestii posiadania piłki, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać. To nasze błędy i jest to dla nas nauczka. Mimo wszystko uważam, że taka jest nasza droga. Trzeba rywalizować, ale czasem przydarzy się takie spotkanie jak dzisiaj – mówił Xavi po rewanżowym meczu z Eintrachtem.

Porażka z Cadiz

Po odpadnięciu z Ligi Europy jedynymi rozgrywkami, w których pozostało grać Barcelonie w tym sezonie pozostała liga hiszpańska. Wydawało się, że po porażce z Eintrachtem kolejny mecz z Cadiz jest idealną okazją do poprawienia nastrojów w szatni. Mimo że Cadiz okupuje dolne rejony tabeli, to w tym sezonie już kilkukrotnie pokazał, że potrafi napsuć krwi swoim rywalom przede wszystkim za sprawą murowania dostępu do własnej bramki. Tak też i było w meczu z Barceloną. Pomimo dominacji Blaugrany przez większość spotkania, Cadiz zdołał zachować czyste konto. W 48. minucie bramkę na wagę zwycięstwa dla Cadiz zdobył Lucas Perez.

– Jesteśmy bardzo wkurzeni. Zmarnowaliśmy świetną szansę, aby uciec rywalom i powalczyć jeszcze o mistrzostwo. Dziś prawie pożegnaliśmy się szansą na tytuł. Jestem rozczarowany i wkurzony. Musimy być bardziej zdeterminowani i autokrytyczni. To jest Barça – musimy zrobić więcej. Rywale bronią nisko, a to wymaga od nas zaprezentowania talentu i podejmowania odpowiednich decyzji. Musimy lepiej wchodzić w pole karne. Trenowaliśmy to. Dzisiaj wygrała wiara, a nam jej brakowało. Uważam siebie za najbardziej odpowiedzialnego za ten wynik – mówił Xavi po porażce z Cadiz.

Kibice

W kontekście rewanżowego meczu z Eintrachtem bardzo dużo mówiło się nie tylko o wydarzeniach boiskowych, ale także o sytuacji na trybunach Camp Nou. Na stadionie zjawiło się w sumie ponad 79 tysięcy kibiców. Niektóre źródła podawały, że wśród nich było ponad 30 tysięcy kibiców Eintrachtu. Wynikało to z tego, że znaczna część kibiców i socios FC Barcelony sprzedała swoje wejściówki przybyszom z Niemiec. Prezydent klubu zapowiedział, że w niedalekiej przyszłości zostaną wprowadzone zmiany w systemie dystrybucji biletów. Jedną z nich ma być wprowadzenie imiennych wejściówek. Po tym incydencie na kolejnym meczu przeciwko Cadiz zjawiło się zaledwie 57495 kibiców.

– To, co się stało na trybunach, jest bardzo niepokojące. To wstyd, co widzieliśmy, takie rzeczy nie mogą się powtórzyć. Mamy dużą część informacji na ten temat, potrzebujemy czasu, aby je przetworzyć i podjąć odpowiednie środki. To, co się stało, było oburzające i zawstydzające – mówił po meczu z Eintrachtem Joan Laporta.

– Wiemy, ilu socios kupiło wejściówki, aby sprzedać je Niemcom, było ich około 7400, ale nie znamy danych odnośnie posiadaczy karnetów, którzy to zrobili. Mamy listę i będziemy działać na tyle, na ile pozwala nam statut. […] Powiedziałbym, że gości było około 30 tysięcy, a cules 50 tysięcy – dodał Laporta.

– Już teraz mogę ogłosić, że w rozgrywkach międzynarodowych bilety będą imienne. Jest to środek, którego nie chcieliśmy podejmować, ponieważ jest on uciążliwy dla socios, którzy mają normalne i zwyczajne podejście, czyli dla zdecydowanej większości, ale teraz nie mamy wyboru. Nie chcemy, aby to, co wydarzyło się wczoraj na stadionie, kiedykolwiek się powtórzyło – zapowiedział prezydent FC Barcelony.

Kryzys Barcelony

Od pamiętnego zwycięstwa w El Clasico FC Barcelona zanotowała ogromny spadek formy. Słabsza dyspozycja dotyczy w szczególności gry w defensywie. W ostatnich czterech meczach drużyna Xaviego straciła siedem bramek, co daje 1,75 bramki traconego na mecz. We wcześniejszych 26 meczach pod wodzą Xaviego Barça traciła średnio 1,08 gola na mecz. Regres w tym aspekcie można by było zrzucić na kontuzję Gerarda Pique, który nie zagrał w trzech ostatnich meczach, jednak chyba nie o to w tym wszystkim chodzi.

Co ciekawe, do tej pory za kadencji Xaviego Barcelona zdobywa średnio 1,87 punktu na mecz. Tym samym można by było stwierdzić, że Hiszpan jest najgorszym trenerem FC Barcelony od czasu Radomira Anticia, który w 2003 roku zdobywał 1,83 punktu na spotkanie. Należy jednak pamiętać, w jak trudnym momencie Xavi obejmował Barcelonę i jak wiele dobrego wniósł do zespołu. To głównie dzięki niemu Barça ma ogromne szanse na awans do kolejnego sezonu Ligi Mistrzów, co jeszcze za kadencji Ronalda Koemana nie było aż takie pewne.

W hiszpańskich mediach panuje teoria, że po ostatnich kilku gorszych meczach mocno popsuły się nastroje w szatni zespołu. Wiele osób uważa także, że ostatnie gorsze wyniki są spowodowane gorszym nastawieniem mentalnym. Na jednym z ostatnich treningów Xavi miał odbyć rozmowę z piłkarzami. Hiszpan miał zwrócić uwagę na liczne błędy indywidualne i momenty dekoncentracji.

Ostatnie dwa mecze FC Barcelony to dwie porażki kolejno z Eintrachtem Frankfukt i Cadiz. Oba te mecze zostały rozegrane na Camp Nou. Jest to pierwsza tego typu sytuacja (by Barça przegrała dwa mecze z rzędu na własnym obiekcie) od 2003 roku. Wówczas Blaugrana przegrała z Juventusem oraz Deportivo La Coruna. Ponadto dwa ostatnie sezony były najgorsze w ostatniej dekadzie pod względem liczby porażek na własnym obiekcie w trakcie jednej kampanii.

Pozostała walka o TOP4

FC Barcelona szybko pożegnała się z Pucharem Hiszpanii oraz Ligą Mistrzów, a ostatnio odpadła także z Ligi Europy. W związku z ostatnią porażką z Cadiz Barça pożegnała się z i tak niewielkimi już szansami na mistrzostwo Hiszpanii. Do końca sezonu LaLiga Barcelonie do rozegrania zostało siedem kolejek. Cel pozostał już tylko jeden – zająć miejsce w czołowej czwórce, co zapewni udział w przyszłym sezonie Ligi Mistrzów.


fot. fcbarcelona.com

źródło wypowiedzi: fcbarca.com

Kolejorz prowadzi z Górnikiem Łęczna. Piękna asysta Pereiry [WIDEO]

Lech Poznań prowadzi z Górnikiem Łęczna w środowym meczu PKO BP Ekstraklasy. Trafienie w 4. minucie spotkania zaliczył Joao Amaral. Piękną asystę przy trafieniu Portugalczyka zanotował jego rodak – Joel Pereira.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1516813978533511178

https://twitter.com/LechPoznan/status/1516810186949906437

Eriksen wróci do Tottenhamu? „Koguty” zainteresowane Duńczykiem

Christian Eriksen obecnie występuje w barwach Brentford. Duńczyk spisuje się świetnie w Premier League, od czasu swojego powrotu. Według Fabrizio Romano wkrótce może czekać do transfer do lepszego klubu. O pomocnika ma zabiegać jego były pracodawca – Tottenham. 

Podczas ostatnich mistrzostw Europy Christian Eriksen miał atak serca. Na szczęście piłkarz wyszedł z całej sytuacji obronną ręką i mógł wrócić do gry z wszczepionym kardiowerter-defibrylator. Wówczas Duńczyk grał dla Interu Mediolan, ale zasady Serie A zabraniały występować zawodnikom z takimi urządzeniami.

Zimą Eriksen związał się więc z Brentford, występującym w Premier League. Z klubem związał się kontraktem tylko do końca sezonu, ale wiele wskazuje, że zostanie w lidze na dłużej. Świetne występy pomocnika zwróciły bowiem uwagę silniejszych klubów.

Powrót?

W tym gronie miał się znaleźć Tottenham. Fabrizio Romano podaje jednak, że władze „Spurs” nie podjęły jeszcze konkretnych działań ws. Eriksena. Po zakończeniu sezonu najpierw dojdzie do spotkania agenta zawodnika z przedstawicielami Brentford.

Warto przypomnieć, że w Tottenhamie Eriksen rozegrał większą część swojej kariery. Łącznie dla „Kogutów” zanotował aż 305 występów, strzelając przy tym 69 goli i notując 90 asyst.

Czesław Michniewicz o spotkaniu z Gabrielem Sloniną: „Był bardzo wzruszony”

Czesław Michniewicz odwiedził w Stanach Zjednoczonych Gabriela Sloninę. Młody bramkarz Chicago Fire może wkrótce zadebiutować w reprezentacji Polski. Selekcjoner opowiedział kulisy rozmowy na antenie „Radia ZET”. 

17-latek cieszy się opinią ogromnego talentu. W obecnym sezonie w siedmiu występach zachował aż pięć czystych kont, broniąc dostępu do bramki Chicago Fire. Łącznie puścił tylko dwie bramki. Media w Ameryce uważają, że niebawem Slonina może opuścić MLS.

Rozdarcie

Na razie jednak bardziej skupia się uwagę na przyszłości reprezentacyjnej młodego bramkarza. Słonina ma bowiem zarówno amerykańskie, jak i polskie obywatelstwo. W przeszłości otrzymał już co prawda powołanie do dorosłej kadry USA, ale w niej nie zadebiutował. To daje szansę na przekonanie go do gry dla „Biało-Czerwonych”.

W tym celu ze Sloniną spotkał się sam Czesław Michniewicz. Selekcjoner reprezentacji Polski odbył rozmowę z 17-latkiem podczas swojej podróży do Ameryki. Niewykluczone, że 17-latek dostanie powołanie do naszej kadry już na najbliższe mecze Ligi Narodów.

Michniewicz opowiedział o spotkaniu z golkiperem w rozmowie z „Radiem ZET”. Selekcjoner wydaje się być optymistą, jeżeli chodzi o przyszłość Sloniny.

– Wręczyłem mu koszulkę reprezentacji z numerem jeden i orzełkiem. Był bardzo dumny i wzruszony naszą rozmową – oznajmił szkoleniowiec.

– On jest bardzo zainteresowany grą w reprezentacji. Wiemy, że USA także go kusi, by tam grać. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby u nas grał – dodał.

Pomocnik Newcastle United wierzy w projekt Saudyjczyków. „Ten klub będzie gigantem”

Jonjo Shelvey jest podekscytowany nowymi okolicznościami w Newcastle United. Pomocnik Srok wróży wielką przyszłość swojemu klubowi. – Będzie gigantem. Mówię o skali PSG czy Manchesteru City – powiedział angielski pomocnik.

Budowa giganta

Newcastle United od kilku miesięcy ma nowego właściciela. Klub przejął Saudyjski Fundusz Inwestycyjny, który posiada ogromne środki. W bieżącym sezonie Sroki walczą o utrzymanie w Premier League, jednak z każdym kolejnym rokiem zespół ma osiągać wyższe cele.

– Ten klub będzie gigantem. Mówię o skali Paris Saint-Germain czy Manchesteru City. To zajmie trochę czasu, jesteśmy w trakcie budowy, ale Newcastle może wejść na szczyt. Wszyscy musimy być cierpliwi. Wszystko, czego chcę, to być częścią tego procesu – powiedział były piłkarz Liverpoolu.

Zachwycony trenerem

Jonjo Shelvey jest bardzo zadowolony ze współpracy z nowym szkoleniowcem Srok. Przypomnijmy, że Eddie Howe objął Newcastle United po tym, jak zwolniono Steve’a Bruce’a.

– Nigdy wcześniej nie miałem takiego trenera. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było rozdaniem nam kartek. Mieliśmy zapisać imiona żon, dzieci, daty urodzin. Chce wiedzieć o nas wszystko. Cieszę się, że na mnie stawia. Chcę zrobić wszystko, żeby mu się odwdzięczyć – podsumował.

Źródło: Goal.com

Shrewsbury Town z dobitną ripostą do kibica Manchesteru United. „My strzeliliśmy bramkę na Anfield”

Liverpool pokonał u siebie Manchester United (4:0) w derbach Anglii. Czerwone Diabły zaprezentowały się bardzo słabo na tle rozpędzonego rywala. Jeden z kibiców porównał grę ekipy z Old Trafford do Shrewsbury Town FC. Na ripostę tego klubu nie musiał czekać zbyt długo.

Porażka United na stadionie odwiecznego rywala

– Wyglądamy jak Shrewsbury Town FC na Anfield – napisał jeden z kibiców Manchesteru United, nawiązując do spotkania Liverpoolu z trzecioligowcem w ramach FA Cup.

Riposta trzecioligowca

Podczas wspomnianego meczu na Anfield padł wynik 4:1 dla Liverpoolu. Administrator konta Shrewsbury Town FC postanowił wykorzystać ten fakt i szybko zripostować kibica Czerwonych Diabłów.

– W tym sezonie strzeliliśmy bramkę na Anfield. Wy nie. Różnice – odpowiedzieli.

Zobacz również: Rangnick zapowiada wielką przebudowę w United. „Przyjdzie sześciu, siedmiu, a nawet dziesięciu nowych piłkarzy”

Manchester United zajmuje szóste miejsce w tabeli Premier League. Czerwone Diabły zebrały 54 punkty w 33 spotkaniach. Do czwartej lokaty gwarantującej udział w przyszłej edycji Ligi Mistrzów brakuje im trzech „oczek”.

Rangnick zapowiada wielką przebudowę w United. „Przyjdzie sześciu, siedmiu, a nawet dziesięciu nowych piłkarzy”

Manchester United pogrąża się w kryzysie od kilku lat. Ralf Rangnick zapowiedział, że klub czeka spora rewolucja w letnim oknie transferowym. Nowy szkoleniowiec Czerwonych Diabłów będzie mógł liczyć na wzmocnienia.

Rewolucja

Liverpool pokonał Manchester United we wtorkowym meczu Premier League aż 4:0. Obecny szkoleniowiec ekipy z Old Trafford jest pewny, że klub potrzebuje zmian. Ralf Rangnick przyznał, że latem dojdzie do sporej rewolucji.

– Ten wynik jest zawstydzający, rozczarowujący, a może nawet upokarzający. Musimy zaakceptować, że Liverpool jest teraz z sześć lat przed nami. Kiedy przyszedł tu Juergen Klopp, w klubie nadeszły zmiany. Wznieśli nie tylko drużynę, ale cały klub i miasto na nowy poziom. To się właśnie musi stać z nami w kolejnych okienkach transferowych. Będzie tu przebudowa. Przyjdzie sześciu, siedmiu, a nawet dziesięciu nowych piłkarzy – powiedział trener Manchesteru United.

Wyznaczono następcę

Wiele wskazuje na to, iż nowym szkoleniowcem Czerwonych Diabłów zostanie Erik ten Hag. W klubie pozostanie również Ralf Rangnick, który będzie pełnił funkcję doradcy.

Źródło: Meczyki.pl

Piszczek opowiedział o początkach Lewandowskiego w Dortmundzie. „Głośno o tym nie mówił”

Łukasz Piszczek wziął udział w rozmowie na kanale „Po Gwizdku”. Były reprezentant Polski wypowiedział się m.in. na temat początków Roberta Lewandowskiego w Borussii Dortmund.

Piszczek i Lewandowski wspólnie reprezentowali barwy Borussii Dortmund w latach 2010-2014. W tamtym czasie udało im się wygrać dwa mistrzostwa Niemiec oraz krajowy puchar. Później polski napastnik odszedł do Bayernu Monachium, defensor natomiast pozostał na Signal Iduna Park na kolejnych kilka sezonów.

Piszczek jest pełen uznania dla Lewandowskiego

Piłkarz występujący aktualnie w klubie LKS Goczałkowice-Zdrój udzielił wywiadu na kanale „Po Gwizdku”. 36-latek wypowiadał się na temat Lewandowskiego w samych superlatywach, mimo że według relacji mediów rodacy za sobą nie przepadali.

– Wielka postać polskiej piłki. Fajnie, że mogłem z nim grać – powiedział Piszczek.

– Widziałem to, jak się rozwijał. Na jakim etapie byliśmy, kiedy przyszliśmy do Borussii. Jak to wszystko się potoczyło, jak przez swoją ciężką pracę doszedł do tego miejsca, gdzie jest teraz. Wtedy było po nim widać talent, ale nikt nie powiedziałby, że ten gość może w przyszłości zostać najlepszym zawodnikiem na świecie. Może sam miał takie marzenia, ale głośno o tym nie mówił – dodał.

– Dzisiaj po erze Ronaldo i Messiego to jest gość, który może się bić z Benzemą o taki tytuł – pochwalił.

Wzruszające sceny na Anfield! Kibice Liverpoolu wsparli Cristiano Ronaldo [WIDEO]

Cristiano Ronaldo wraz z Georginą Rodriguez przeżywają osobistą tragedię. We wtorek Portugalczyk poinformował, iż jedno z jego nowo narodzonych dzieci zmarło. Z tego powodu zawodnik Czerwonych Diabłów nie wystąpił w spotkaniu Liverpool FC – Manchester United. Mimo braku wzajemnej sympatii pomiędzy klubami, kibice The Reds w 7. minucie wsparli brawami pięciokrotnego zdobywcę Złotej Piłki oraz jego partnerkę, a także zadedykowali im swój hymn – You’ll Never Walk Alone.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1516495848733085697?s=20&t=9VzB26GEiJgmF8mm4Q3l4Q

https://twitter.com/mrs1nil/status/1516494348430553088?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1516494348430553088%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_c10&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.meczyki.pl%2Fnewsy%2Fporuszajace-sceny-podczas-meczu-liverpoolu-z-mu-cale-anfield-road-wspieralo-cristiano-ronaldo-wideo%2F186675-n

Nowy trener ostatnią deską ratunku Stali Mielec? Na celowniku były szkoleniowiec Wieczystej

Stal Mielec może zmienić trenera na samą końcówkę sezonu. Według TVP Sport kandydatem do zastąpienia Adama Majewskiego jest były szkoleniowiec Wieczystej Kraków – Przemysław Cecherz.

Stal Mielec, ekstraklasowy beniaminek, zaczęła sezon bardzo dobrze. Podopieczni Adama Majewskiego zakończyli 2021 rok na ósmym miejscu w tabeli, lecz ostatnie 4 miesiące mocno zweryfikowały potencjał mielczan. Stal z ostatnich dziesięciu spotkań wygrała tylko jedno, przegrała aż siedem i spadła na 13. miejsce. Obecnie beniaminek ma tylko 4 punkty przewagi nad strefą spadkową.

Zarząd Stali mocno liczy na utrzymanie, lecz uważa, że nie uda się tego osiągnąć z obecnym trenerem. Jak informuje TVP Sport działacze beniaminka rozważają zwolnienie Adama Majewskiego. 48-latek swoją przygodę w Mielcu rozpoczął przed sezonem, jest to jego pierwsza ekstraklasowa posada. Jego następcą może zostać Przemysła Cecherz, który w przeszłości prowadził m.in. Wieczystą Kraków, Chojniczankę Chojnice czy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.

Stal Mielec ma przed sobą trudną końcówkę sezonu. Na pojedynek z beniaminkiem czekają Lech Poznań, Legia Warszawa, Lechia Gdańsk, Śląsk Wrocław i Wisła Płock. Drużyna będzie musiała wspiąć się na wyżyny umiejętności, aby liczyć się w grze o utrzymanie.

Mateusz Borek podsyca atmosferę wokół Lewandowskiego. „Jest blisko, coraz bliżej”

Saga z Robertem Lewandowskim w Barcelonie trwa od dobrych kilku tygodni. W dalszym ciągu brakuje oficjalnego potwierdzenia którejkolwiek ze stron. Mateusz Borek w programie „Moc Futbolu” zdradził jednak, że coś faktycznie jest na rzeczy. 

Media już od dawna niemal dzień w dzień informują o negocjacjach Roberta Lewandowskiego z działaczami FC Barcelony. Zwolennikiem transferu Polaka do Katalonii ma być Pini Zahavi. Agent pozostaje ponoć w ciągłym kontakcie z Joanem Laportą.

Z kolei według hiszpańskich i angielskich mediów temat Lewandowskiego nieco traci na sile. Zasługa w tym zainteresowania Barcelony innym napastnikiem. Blaugrana ma bowiem być chętna na wykupienie Gabriela Jesusa z Manchesteru City. Więcej o tym piszemy TUTAJ.

Ćwierkają wróble

Ponownie do sprawy wrócił jednak Mateusz Borek. Dziennikarz w programie „Moc Futbolu” na antenie „Kanału Sportowego” zdradził, że transfer jest coraz bliżej finalizacji. Wszystko dzięki pożyczce, jaką ma niebawem otrzymać Blaugrana.

– Gdzieś tam zaczynają ćwierkać wróble, że jest blisko, coraz bliżej. Barcelona ma otrzymać jakąś „arabską pożyczkę” na 10 lat – mówił Borek.

– Powolutku nad kibicami Bundesliga zaczynają zbierać się czarne chmury. Jestem troszkę zszokowany. (…) „Kicker” pisze o 40 mln euro, które będą potrzebne do zatrudnienia Lewandowskiego Barcelonie. Ja nie uważam, że 40 mln wystarczy. Myślę, że to będzie kwota między 50 a 60 mln – dodał.

Jarmolenko dziękuje Fabiańskiemu za pomoc. Piękny gest polskiego bramkarza

Wojna w Ukrainie dotyka wszystkich, również piłkarzy. Łukasz Fabiański, występujący w West Hamie United gra w jednej drużynie z Andrijem Jarmolenko. Ukrainiec wyznał, że polski bramkarz pomógł w uratowaniu cioci jego żony. 

Już niemal dwa miesiące minęły, od kiedy rosyjskie wojska zaatakowały Ukrainę. Zbrojna inwazja dotknęła wszystkich mieszkańców tego kraju. Wojska Wladimira Putina nie skupiają się wyłącznie na strategicznych, wojskowych punktach. Cierpią także cywile, w tym kobiety czy dzieci.

Pomoc Fabiańskiego

Z Ukrainy wyjechało już ponad pięć milionów osób. Spora liczba uchodźców trafiła do Polski. Nasz kraj mocno angażuje się w pomoc dla ofiar wojny. Polacy przyjmują Ukraińców do swoich domów, lub angażują się w zbiórki odzieży czy innych potrzebnych rzeczy.

Łukasz Fabiański także przejął się losem naszych wschodnich sąsiadów. Golkiper nie chwalił się jednak swoimi czynami. Wyróżnił go natomiast Andrij Jarmolenko, jego klubowy kolega z West Hamu.

– Wielkie podziękowania należą się Łukaszowi Fabiańskiemu. Pomógł uratować ciocię mojej żony – wyznał piłkarz w rozmowie z rosyjskim, antyrządowym YouTuberem, KraSawa.

– Rosjanie zabili ojca, zgwałcili i zabili matkę, zostawili dziecko. Jak to dziecko ma teraz żyć? Wam nie jest wstyd za to? – mówił Jarmolenko, odnosząc się do zbrodni, których dopuszczają się rosyjscy żołnierze. 

– Niektórzy się śmieją, że tak z nami trzeba. Jak was tam wychowują? Jeżeli wam mówią, że walczycie z Banderą albo, że Ukraina wymyśliła Covid, albo trenuje ptaki, albo że Ukraińcy zabijają dzieci mówiące po rosyjsku, to pomyślcie, jak głupi jesteście – dodał.

https://twitter.com/Buckarobanza/status/1516099011492691979?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1516100515066753032%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es2_&ref_url=https%3A%2F%2Fsportowefakty.wp.pl%2Fpilka-nozna%2F995967%2Fpiekny-gest-fabianskiego-jego-ukrainski-kolega-zdradzil-szczegoly

PZPN zarobił setki tysięcy euro na odejściu Sousy. Portugalczyk zapłacił karę związkowi

Kilka miesięcy temu Paulo Sousa niespodziewanie opuścił reprezentację Polski. Portugalczyk przyjął ofertę z Flamengo i przedwcześnie zerwał swój kontrakt z PZPN. Oznaczało to oczywiście karę, którą szkoleniowiec musiał uiścić na rzecz związku. Sport.pl podaje, że odszkodowanie trafiło już na konto. I to znacznie większe, niż się spodziewano. 

Na trzy miesiące przed meczami barażowymi Sousa zdecydował się zerwać współpracę z reprezentacją Polski. Cezary Kulesza postawił wówczas sprawę jasno – Portugalczyk będzie musiał zapłacić karę za rezygnację z umowy. Nie do końca było jednak wiadomo, jaką kwotę obejmie rekompensata dla PZPN.

Setki tysięcy euro dla związku

Szkoleniowiec w sprawie zerwania kontraktu kontaktował się z jedną z renomowanych portugalskich kancelarii. Pierwotnie wydawało się, że karę zapłaci Flamengo. Tak się jednak nie stało i 51-latek musiał sięgnąć do własnej kieszeni.

I to dość głęboko. Sport.pl dowiedział się, ile dokładnie Sousa musiał przelać na konto PZPN. Kwota wyniosła aż 400 tysięcy euro. Rekompensatę szkoleniowiec przelał w dwóch ratach. Ta druga zbiegła się zresztą z awansem reprezentacji na mundial po zwycięstwie ze Szwecją (2-0).

Sprawa została tym samym zamknięta raz na zawsze. PZPN wyszedł z niej obronną ręką, osiągając przy okazji dodatkowe zyski. Jako że kwota odszkodowania uzgodniona została w euro związek otrzymał większe pieniądze, niż zakładano kilka miesięcy temu. Ostatnio kurs waluty wzrósł względem tego, ile wynosił w grudniu.

 

Barcelona rezygnuje z Lewandowskiego? Inny napastnik na oku Blaugrany

W ostatnich dniach, czy nawet tygodniach, narosło wiele plotek odnośnie przyszłości Roberta Lewandowskiego. Polak był łączony z transferem do FC Barcelony, ze względu na przedłużające się rozmowy z Bayernem Monachium. Według hiszpańskich i angielskich mediów Blaugrana ma jednak inny cel transferowy. Po nowego napastnika zamierzają sięgnąć do Premier League. 

FC Barcelona zaliczyła ostatnio zniżkę formy. Katalończycy odpadli z Ligi Europy po dwumeczu z Eintrachtem Frankfurt (3-4) oraz z Pucharu Króla. W La Liga zajmują co prawda drugie miejsce, ale w poniedziałek przegrali z 18. w tabeli Cadiz. Joan Laporta chciałby dokonać wzmocnień, które pozwolą jego klubowi wrócić na odpowiednie tory.

Jednym z przyszłych transferów miał być Robert Lewandowski. Barcelona chciała wykorzystać brak porozumienia między 33-latkiem a Bayernem Monachium i skorzystać z wygasającego w przyszłym roku kontraktu. Sprawa przeciąga się już od tygodni, ale nadal brakuje oficjalnych informacji.

Opcja angielska

Angielskie oraz hiszpańskie media podają teraz, że Barca objęła na cel innego napastnika. Potencjalnym wzmocnieniem może być Gabriel Jesus, piłkarz Manchesteru City. Brazylijczyk nie może liczyć na regularne występy w ekipie Pepa Guardioli. Formacja ataku jest bardzo konkurencyjna. Jesus musi rywalizować z Riyadem Mahrezem, Philem Fodenem, Raheemem Sterlingiem oraz sprowadzonym niedawno Jackiem Grealishem.

Dodatkowo w ostatnim czasie snajperowi przydarzyła się kontuzja, a Manchester City chce sprowadzić na Eithad Stadium Erlinga Haalanda. Wszystko wskazuje więc na to, że wkrótce Brazylijczyk opuści „Obywateli”. Jednym z kandydatów do jego ściągnięcia ma być właśnie FC Barcelona.

Według „Marki” koszt wykupienia zawodnika jest bardzo atrakcyjny. W przyszłym roku wygasa jego kontrakt, więc dałoby się go wyciągnąć za około 30 milionów euro.

„Sousa nie dostanie nawet na frytki”. Kulesza o podziale pieniędzy za awans na mundial

Cezary Kulesza udzielił wywiadu Rzeczpospolitej. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej opowiedział o podziale pieniędzy za awans na mistrzostwa świata w Katarze. – Sousa nie dostanie nawet na frytki – powiedział Kulesza.

Podział kasy za awans

FIFA wypłaci polskiej federacji 10,5 mln dolarów za sukcesy związane z mundialem w Katarze. Prezes PZPN w rozmowie z Rzeczpospolitą zdradził szczegóły ws. podziału tej kwoty.

– Każdy finalista mundialu otrzymuje automatycznie 9 milionów dolarów oraz 1,5 miliona z przeznaczeniem na premie. Razem wychodzi 10,5 miliona dolarów. Z tej kwoty związek wypłaci piłkarzom i sztabowi reprezentacji premie za awans. Decyzję podejmie rada drużyny na czele z Robertem Lewandowskim. Oni mają swój wewnętrzny regulamin i zasady więc na pewno dokonają sprawiedliwego podziału – powiedział Cezary Kulesza.

Co z Paulo Sousą?

Dziennikarz gazety zapytał prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej o podział pomiędzy trenerów. Mowa o Paulo Sousie i Czesławie Michniewiczu.

– Sousa nie dostanie nawet na frytki. Kiedy postanowił opuścić reprezentację Polski i wyjechać do Brazylii zaczęły się trudne negocjacje dotyczące warunków rozwiązania umowy. Nie wyobrażałem sobie, żebyśmy w tej sytuacji jeszcze dopłacali do tego, że zostawił nas z dużym kłopotem. Nie mamy już z nim nic wspólnego, ani w sprawach prawnych, ani finansowych – zakończył.

Źródło: Rzeczpospolita