Grzegorz Krychowiak odchodzi z FK Krasnodar! Zagra w klubie spoza TOP 5 lig Europy

Stało się to, na co zapowiadało się od dłuższego czasu. Grzegorz Krychowiak opuszcza FK Krasnodar i trwający sezon dokończy w innym klubie. Po reprezentanta Polski zgłosił się klub spoza TOP 5 europejskich lig.

O odejściu Grzegorza Krychowiaka z FK Krasnodar mówiło się od niemal samego początku wojny na Ukrainie. Po kilku dniach od ataku Rosjan na naszych wschodnich sąsiadów w mediach pojawiła się informacja o tym, że reprezentant Polski chce rozwiązać umowę ze swoim klubem. Ponadto Polak miał nawoływać innych obcokrajowców ze swojej drużyny, by ci także postarali się o zerwanie kontraktów. Do tego ostatecznie jednak nie doszło.

Krychowiak opuszcza Rosję

Przed kilkoma dniami FIFA podjęła ważną decyzję w tej sprawie. W związku z atakiem Rosji na Ukrainę piłkarze grający w lidze rosyjskiej mogą związać się umową z innymi klubami. Jedynym warunkiem jest powrót do obecnego klubu do 30 czerwca. Z takiej możliwości postanowił skorzystać Grzegorz Krychowiak, który nie wyobrażał sobie dalszej gry w Rosji.

Krychowiak zagra w Grecji

Zdaniem portalu „WP Sportowe Fakty” kolejnym klubem Grzegorza Krychowiaka będzie AEK Ateny. Reprezentant Polski w Grecji dokończy trwający sezon, a następnie wróci do FK Krasnodar. Niewykluczone jednak, że w letnim okienku transferowym Polak definitywnie pożegna się z rosyjskim klubem.


źródło: wp sportowe fakty

Kuriozalny rzut karny w meczu Ekstraligi kobiet. Czegoś takiego jeszcze nie było [WIDEO]

W sobotnim meczu 13. kolejki polskiej Ekstraligi kobiet Medyk Konin podejmował na własnym boisku Śląsk Wrocław. Pierwsza bramka tego spotkania padła po kuriozalnym rzucie karnym.

Totalne kuriozum

Całe zajście miało miejsce już na samym początku starcia. Piłkarki Medyka Konin przeprowadziły akcję, po której piłka trafiła w ręce bramkarki Śląska Wrocław. Następnie chciała ona kontynuować akcję od wykopu, jednak jej koleżanka miała inne plany. Aleksandra Dudziak z jakiegoś powodu myślała, że gra musi rozpocząć się od „piątki”, po czym dotknęła futbolówki dłonią w celu jej ustawienia.

Po chwili zamieszania sędzina odgwizdała rzut karny dla Medyka. Do jedenastki podeszła Aleksandra Sałata i pewnym strzałem dała swojej drużynie prowadzenie.

Dramatyczna sytuacja Chelsea. Kluczowi piłkarze szukają opcji odejścia z klubu

Chelsea znajduje się w poważnych tarapatach. Sankcje nałożone na Romana Abramowicza uderzają bezpośrednio w klub, który nie może między innymi przeprowadzać żadnych transferów. „The Telegraph” informuje, że piłkarze „The Blues” badają opcje na opuszczenie Londynu. 

Aktywa Abramowicza w Wielkiej Brytanii zostały zamrożone. Z tego powodu cierpi Chelsea, która musiała zamknąć sklep z klubowymi gadżetami i zakazano jej sprzedaży biletów na mecze. Co więcej, nałożono na nią zakaz transferowy, a kolejni sponsorzy ucinają współpracę z nią współprace.

Dodatkowo zablokowano konta bankowe klubu, więc do dyspozycji zostały jedynie rezerwy finansowe w postaci 17 mln funtów. Ta kwota nie wystarczy nawet na pokrycie pensji pracowników. Według mediów Chelsea miesięcznie wydaje aż 28 mln funtów.

Ucieczka z Londynu

Na tym nie kończą się problemy „The Blues”. Z powodu krytycznej sytuacji klubu, kluczowi piłkarze badają możliwość opuszczenia Stamford Bridge. Kilku z nich konsultowało się już z prawnikami w tej sprawie. Jedną z ich opcji jest po prostu rozwiązanie kontraktów, jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie.

Powrót Lukaku do Interu stanie się faktem? Pomóc mogą mu… problemy Chelsea

Chelsea ma szansę na wyjście z kryzysu, jeśli rząd Wielkiej Brytanii pozwoli Abramowiczowi na sprzedanie klubu. Wraz z nałożonymi sankcjami zatrzymano bowiem ten proces. Aby go wznowiono Rosjanin musiałby zrzec się pieniędzy, jakie otrzymałby od nowego właściciela. „Daily Mail” podaje, że rząd bacznie monitoruje sprawę i cały dochód ze sprzedaży chciałby przekazać na rzecz ofiar wojny na Ukrainie.

Rafał Gikiewicz budzi zainteresowanie na rynku transferowym. 2 kluby z Bundesligi są zainteresowane

Po kilku latach gry w Bundeslidze Rafał Gikiewicz stał się uznaną marką wśród bramkarzy na tamtejszym ranku. Nie dziwi więc, że wiele klubów bacznie go obserwuje. Ostatnio w mediach pojawiła się informacja o zainteresowaniu dwóch klubów z niemieckiej ekstraklasy.

Rafał Gikiewicz trafił do Niemiec w 2014 roku, wówczas podpisał kontrakt z drugoligowym Eintrachtem Brunszwik. Na zapleczu niemieckiej ekstraklasy spędził dwa sezony, po czym związał się z pierwszoligowym SC Freiburg. Przygody w tym klubie Polak jednak nie może zaliczyć do udanych, bo przez 2 lata rozegrał zaledwie 4 oficjalne spotkania. W 2018 roku powrócił na boiska 2. Bundesligi, gdyż związał się z Unionem Berlin, z którym już w pierwszym sezonie wywalczył awans. Od sezonu 2020/2021  reprezentuje barwy FC Augsburg.

Wyrobiona marka

Przez ostatnie lata gry w Bundeslidze Gikiewicz zdołał wyrobić sobie markę. Mimo że zespoły, w których ostatnich występował Polak, raczej okupowały dolne rejony tabeli, to nie przeszkodziło mu to w staniu się jedną z najbardziej wyróżniających się postaci. Pamiętamy, jak w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu Bundesligi robił, co mógł, by powstrzymać Roberta Lewandowskiego od pobicia rekordu Gerda Muellera.

Zainteresowanie 2 klubów

Dobra dyspozycja na przestrzeni ostatnich lat wzbudziła zainteresowanie innych klubów. Portal „WP Sportowe Fakty” przekazał, że polskim bramkarzem poważnie interesują się dwa kluby z Bundesligi.

Pierwszym z nich jest Bayer 04 Leverkusen. W tym przypadku Polak byłby raczej jedynie rezerwowym bramkarzem, co zmniejsza szanse na powodzenie tego transferu. „Giki” wielokrotnie powtarzał, że dla niego istotne jest regularne granie.

Innym zainteresowanym klubem jest Hertha Berlin, która w ostatnich sezonach miała ogromne problemy z grą defensywną. W 25 kolejkach tego sezonu Hertha straciła 58 bramek. Tylko Greuther Fürth straciło ich więcej.

W obu przypadkach do potencjalnego transferu doszłoby dopiero latem. Przypomnijmy, że obecny kontrakt Rafała Gikiewicza z FC Augsburg obowiązuje do końca czerwca 2023 roku.


źródło: wp sportowe fakty

Poznaliśmy powody reformy Złotej Piłki. „Nie zrobiliśmy tych zmian dla Lewandowskiego”

W piątek zostały ogłoszone zmiany w plebiscycie „Złotej Piłki”. Niedługo po publikacji listy zmian wywiadu udzielił redaktor naczelny „France Football”, który ujawnił powody podjętej decyzji.

W piątkowe popołudnie dziennikarze francuskiego dziennika „L’Équipe” ujawnili zmiany w przyznawaniu „Złotej Piłki” dla najlepszego piłkarza świata. Największą zmianą wydaje się być to, że teraz nagroda będzie przyznawana za sezon, a nie za rok kalendarzowy. Od najbliższej edycji prawo głosu będą mieli tylko przedstawiciele krajów z pierwszej „100” rankingu FIFA. Zmiany zahaczyły także o kryteria wyboru najlepszego piłkarza. Od teraz najważniejsza ma być postawa indywidualna danego piłkarza, a na dalszy plan zeszły osiągnięcia drużynowe oraz postawa fair-play. Więcej o modyfikacjach przeczytacie TUTAJ.

Komentarz redaktora naczelnego

Zmiany ogłoszone przez Francuzów wywołały masę dyskusji. Zdania w społeczeństwie wydają się być raczej podzielone. O powodach reformy „Złotej Piłki” opowiedział redaktor naczelny „France Football”, Pascal Ferre. Zdaniem Francuza najważniejszą zmianą jest przyznawanie nagrody za dany sezon.

– Nie użyłbym słowa „rewolucja”. Raczej solidna ewolucja. Plebiscyt ma 65 lat, a tych zmian aż tak wiele nie było – rozpoczął Pascal Ferre.

– Według mnie przejście z roku kalendarzowego na dany sezon (jest najważniejsze – przyp. red.). Wprawdzie to nie tak, że wybieranie za rok kalendarzowy to było coś złego, z powodzeniem robiliśmy to przez ponad 60 edycji, ale jednak wydaje się, że zmiana na sezon ma sens. Teraz będzie bardziej naturalnie, bo właśnie tak się toczy piłkarski rytm, od sezonu do sezonu – skomentował redaktor naczelny „France Football”.

– Jedno jest pewne: nie zrobiliśmy tych zmian dla Roberta Lewandowskiego. Ani nie dla niego, ani dla żadnego innego piłkarza. Usiedliśmy, porozmawialiśmy. Wiadomo przecież, że zawsze można coś poprawić, udoskonalić. I to staraliśmy się zrobić – podkreślił Francuz.

W ostatnich latach bardzo wiele kontrowersji budziły głosy dziennikarzy z „egzotycznych” krajów. Dla przykładu w poprzednim roku zdarzało się, że część dziennikarzy nie widziała miejsca w TOP dla zwycięzcy – Leo Messiego. Takie zdarzenia nie umknęły uwadze organizatorów, którzy zdecydowali się ograniczyć liczbę osób zdolnych do głosowania.

– Nie ma co ukrywać: zdarzały się głosy dziwne, jakby oderwane od rzeczywistości, ocierające się o fantastykę. I można się z nich było pośmiać, żartować sobie z tego czy innego wyboru, ale… Ale tak naprawdę nie chodzi o to, żeby się śmiać. Bo mamy do czynienia z plebiscytem poważnym. A prawdą jest, że nie we wszystkich krajach kultura piłkarska jest na wysokim poziomie, nie wszyscy mają dostęp do meczów, które trzeba obejrzeć, aby móc rzetelnie zagłosować. Niech więc głosują ci, którzy są z futbolem na bieżąco – ocenił Pascal Ferre.


źródło: wp sportowe fakty

Bereszyński potwierdził plotki transferowe. Zdradził, z którym klubem rozmawiał

Bartosz Bereszyński od kilku lat jest piłkarzem Sampdorii Genua. We włoskiej prasie często pojawiały się plotki o zainteresowaniu reprezentantem Polski ze strony innych klubów Serie A. Sam zawodnik potwierdził, że jedna z nich rzeczywiście była prawdziwa. 

29-latek trafił do Sampdorii w styczniu 2017 roku z Legii Warszawa. Łącznie w Genui rozegrał 161 występów, w których zanotował osiem asyst i dołożył jedno trafienie. Dzięki regularności i dobrej grze w Serie A wypracował sobie stałe powołania do reprezentacji Polski.

Był temat transferu

Częstotliwość występów w Sampdorii przełożyła się także na zainteresowanie ze strony innych klubów Serie A. W kontekście Bereszyńskiego mówiło się przede wszystkim o Interze Mediolan. Sam zawodnik przyznał w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, że było zainteresowanie AS Romy.

– Nie wiem, co można nazwać „blisko”, ale faktycznie, znalazłem się w gronie dwóch, trzech zawodników, którymi „Giallorossi” byli zainteresowani – powiedział obrońca. 

– Były prowadzone bardzo wstępne rozmowy, ale by transfer doszedł do skutku, musi się zgrać wiele czynników – dodał.

W bieżącym sezonie Bereszyński ma na koncie 27 występów. Uzbierał w nich trzy asysty. Portal Transfermarkt wycenia go na 5 milionów euro.

Powrót Lukaku do Interu stanie się faktem? Pomóc mogą mu… problemy Chelsea

Romelu Lukaku ponownie zagra w Interze Mediolan? Włoskie źródła sugerują, że Belg chciałby wrócić do swojego byłego klubu. „La Gazzetta dello Sport” podała warunki, jakie muszą zostać spełnione, aby doszło do tego transferu. 

Lukaku odzyskał w Interze swoją dawną formę i stał się gwiazdą Serie A. W mistrzowskim sezonie „Nerazzurrich” również odegrał kluczową rolę. Łącznie podczas swojego pobytu w Mediolanie strzelił 64 gole w 95 występach.

Szybki powrót?

Przed rozpoczęciem sezonu 2021/22 28-latek zdecydował się na zmianę barw. Wybrał transfer do Chelsea, w której występował przed laty, ale nie umiał odnaleźć się na Stamford Bridge. Odszedł z klubu, ale, jak sam przyznał, zawsze marzył o powrocie do „The Blues”. Choć udało mu się tego dokonać minionego lata, to Belg do tej pory nie może się wpasować w filozofię futbolu, jaką preferuje Thomas Tuchel. W grudniu natomiast przyznał, że chciałby wrócić do Interu.

Niewykluczone, że życzenie Lukaku wkrótce stanie się rzeczywistością. Pomóc mu mogą w tym sankcje nałożone na Chelsea, a dokładniej na jej właściciela, Romana Abramowicza. Majątek rosyjskiego oligarchy został zamrożony, wobec czego klub nie ma dostępu do swoich pieniędzy. Nie może również przeprowadzać żadnych transferów – ani wychodzących, ani wchodzących.

„La Gazzetta dello Sport” podaje, że paradoksalnie na tej sytuacji może skorzystać Lukaku. Aby jednak doszło do transferu 28-latka, to najpierw Chelsea musi zmienić właściciela. Włoscy dziennikarze dodają też, że Inter preferowałby wypożyczenie Belga, gdyż nie stać go na jego wykupienie definitywne. Sam zawodnik miałby natomiast obniżyć swoje wymagania finansowe z 12 milionów euro rocznie do 7,5 mln.

 

Erling Haaland dogadał się z gigantem! Norweg przeniesie się do Premier League?

Według angielskich mediów Erling Haaland dogadał warunki kontraktu z Manchesterem City! Jeśli te doniesienia okażą się prawdą, to „Obywatele” podbiorą Norwega sprzed nosa Realowi Madryt czy FC Barcelonie. 

Przyszłość utalentowanego napastnika nadal się nie wyjaśniła. Obecnie pozostaje on piłkarzem Borussii Dortmund, ale najbliższego lata aktywuje się klauzula, która pozwoli mu opuścić Signal Iduna Park za stosunkowo niewielką kwotę. Z tego powodu oko na Haalandzie zawieszają największe kluby Europy.

Największe konkrety

Według „Daily Mail” Norweg porozumiał się z działaczami Manchesteru City. „Obywatele” mają być gotowi na pokrycie wszelkich kosztów związanych z transferem napastnika. Poza kwotą odstępnego, która wyniesie około 75 mln euro, trzeba będzie zapłacić premię Mino Raioli, agentowi zawodnika. Swój procent odbierze również ojciec Haalanda.

Brytyjscy dziennikarze dodają, że 21-latek ma zarabiać w Manchesterze aż 450 tysięcy euro tygodniowo. To oznacza, że stanie się najlepiej opłacanym piłkarzem „Obywateli”. Poza „Daily Mail” informacje o porozumieniu między klubem a piłkarzem potwierdzają również źródła niemieckie.

Rewolucja w plebiscycie Złotej Piłki! Czekają nas ogromne zmiany

Francuski dziennik „L’Équipe” ogłosił planowane zmiany w plebiscycie „Złotej Piłki”. Największą z nich wydaje się być to, że nagroda ma teraz być przyznawana nie za rok kalendarzowy, a za sezon.

Plebiscyt „Złotej Piłki” jest organizowany corocznie od 1956 roku. Organizatorem głosowania na najlepszego piłkarza świata jest francuska gazeta „France Football”. W całej historii „Złotej Piłki” dochodziło do wielu zmian. Najważniejszą jest chyba ta z 1995 roku, wówczas dopuszczono do udziału także piłkarzy spoza Europy, którzy grają w klubach ze Starego Kontynentu. Od 2007 roku w głosowaniu są brani pod uwagę wszyscy piłkarze, nie tylko ci na co dzień występujący w Europie. Warto także odnotować, że w latach 2010-2016 FIFA i France Football połączyły siły i przyznawały wspólną nagrodę pod nazwą „Złota Piłka FIFA”.

Zmiany w Złotej Piłce

W ostatnich latach wokół „Złotej Piłki” powstawało wiele kontrowersji. Największą wydaje się nieprzyznanie nagrody Robertowi Lewandowskiemu za 2020 rok. Tym samym „Złota Piłka” w oczach wielu kibiców straciła na swojej wyjątkowości i stała się nagrodą jak każda inna. By nieco poprawić swój wizerunek „France Football” planuje wprowadzić kilka zmian. „L’Équipe” przekazało, planowane modyfikacje.

  • Nagroda za sezon, a nie za rok kalendarzowy.
  • Prawo głosu dla reprezentantów krajów z czołowej „100” rankingu FIFA.
  • Najbardziej będą się liczyć występy indywidualne. Dopiero później będą brane pod uwagę osiągnięcia drużynowe i postawa fair-play.
  • Zmiany w przygotowaniu listy nominowanych do wygrania Złotej Piłki. Od teraz wyboru będą dokonywać nie tylko organizatorzy, ale także Didier Drogba (ambasador Złotej Piłki) oraz „wyborca, który w poprzedniej edycji wykazał się największą wnikliwością”.

Buffon broni Donnarummy. „We Włoszech, to byłby faul”

Gianluigi Buffon obronił swojego rodaka, Gianluigiego Donnarummę, który przez wielu został nazwany winnym porażki Paris Saint-Germain w meczu z Realem Madryt. Legendarny bramkarz uważa, że podobna sytuacja we Włoszech zakończyłaby się odgwizdaniem faulu.

Paris Saint-Germain prowadziło na Estadio Santiago Bernabeu 1:0. Wszystko się jednak posypało po błędzie Donnarummy, który upadł po ataku Benzemy. Piłka trafiła do Viniciusa, który zwrócił ją francuskiemu napastnikowi, a ten zdobył bramkę na 1:1.

We Włoszech byłby faul?

Karim Benzema dopisał później dwa trafienia, a wicemistrzowie Francji odpadli z Ligi Mistrzów. Winnym porażki okrzyknięto Gianluigiego Donnarummę. Z takimi opiniami nie zgadza się Gianluigi Buffon.

– Chcę być bardzo szczery, to byłby faul we Włoszech. Być może po sprawdzeniu VAR. Jako bramkarz byłbym wściekły. Z drugiej strony, gracze Realu oszaleliby, gdyby sędzia zagwizdał – powiedział legendarny bramkarz.

– Gdyby Gigio pozostał na ziemi, być może decyzja byłaby inna. Widzieliśmy wielu graczy, którzy to robili, ale on był uczciwy. Natychmiast wstał, przez co dał wiadomość, że kontakt z napastnikiem był nieistotny – dodał Buffon.

– Takie błędy są przydatne do dorastania, to część procesu rozwijania. Jestem pewien, że nie będzie to miało negatywnego wpływu, bo Donnarumma już udowodnił, że ma siłę, by przezwyciężyć trudne chwile. Jest zbyt solidny, żeby to wszystko miało na niego wpływ – zakończył, nazywając Donnarummę jednym z trzech najlepszych bramkarzy na świecie obok Neuera i Courtoisa.

Gianluigi Donnarumma występuje w Paris Saint-Germain od lata 2021 roku. Od tego momentu zagrał 18 spotkań dla klubu, notując przy tym 8 czystych kont.

Źródło: TVP Sport, Corriere dello Sport

Ogromne zainteresowanie meczem reprezentacji Polski. Bilety sprzedane w ciągu jednej nocy

Finał baraży z udziałem reprezentacji Polski cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród kibiców. Rzecznik prasowy PZPN zdradził, że niemal wszystkie bilety rozeszły się w ciągu jednej nocy. Gdyby w Polsce był stadion mogący pomieścić 100 tysięcy kibiców, to zapewne udałoby się go zapełnić.

Wielkimi krokami zbliżają się europejskie baraże do Mistrzostw Świata 2022. Pierwotnie reprezentacja Polski miała zmierzyć się 24 marca z reprezentacją Rosji, jednak przed kilkoma dniami FIFA podjęła decyzję o zdyskwalifikowaniu Rosjan. Tym samym Biało-Czerwoni są już pewni gry w finale baraży. W nim zmierzymy się ze zwycięzcą meczu Szwecja-Czechy.

Bilety wyprzedane

Gospodarzem finału baraży będzie Polska. Mecz zostanie rozegrany 29 marca na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Minionej nocy uruchomiono sprzedaż biletów na ten mecz. Jak zdradził rzecznik prasowy PZPN, Jakub Kwiatkowski, w piątkowy poranek do nabycia pozostały tylko pojedyncze wejściówki.

– Niemal wszystkie wejściówki rozeszły się w nocy, tuż po rozpoczęciu oficjalnej sprzedaży. Dosłownie kilka sztuk dotrwało do rana – przekazał Jakub Kwiatkowski w rozmowie z portalem „sport.pl”.

– Zainteresowanie finałem barażów było i wciąż jest gigantyczne. Pewnie gdybyśmy mieli stadion na 100 tysięcy, to i tak sprzedalibyśmy wszystkie bilety – dodał.


źródło: sport.pl

PSG podejmie ostatnią próbę zatrzymania Mbappe. Kosmiczna oferta

Po zakończeniu tego sezonu, najprawdopodobniej, dojdzie do długo wyczekiwanego transferu Kyliana Mbappe do Realu Madryt. Francuz ma być już po słowie z Florentino Perezem i obecnie wyczekuje się tylko 30 czerwca, kiedy to skończy się jego kontrakt z PSG. Według „L’Equipe” paryżanie zamierzają podjąć ostatnią próbę zatrzymania zawodnika. 

Informacje o transferze Mbappe do Realu pojawiają się od dobrych kilku miesięcy, jeśli nie dłużej. Francuz ma być zainteresowany przenosinami do Madrytu, gdzie mógłby stać się „nowym Cristiano Ronaldo”. Teoretycznie gwiazdor nie podjął jeszcze decyzji odnośnie swojej przyszłości. Jego kontrakt z PSG wygasa 30 czerwca bieżącego roku i nie zapowiada się, aby miał go przedłużyć.

Ostatnia próba

Paryżanie podejmowali już negocjacje z 23-latkiem, lecz ten miał odrzucić wszelkie oferty. Ewentualną zmianę jego decyzji mogło przynieść wyeliminowanie właśnie Realu Madryt z rozgrywek Ligi Mistrzów. PSG nie dało jednak rady „Królewskim” i odpadło z rozgrywek już w 1/8 finału (dwumecz: 2-3).

„Marca” podaje, że Mbappe dogadał się już z Florentino Perezem i od przyszłego sezonu będzie grać na Santiago Bernbabeu. Agenci piłkarza mieli zaakceptować przedstawioną przez Real umowę.

PSG nie chce się pogodzić z utratą swojego kluczowego zawodnika, który obecnie jako jedyny utrzymuje wysoki poziom i ciągnie grę zespołu. „L’Equipe” podaje, że Katarczycy mają zamiar podjąć ostatnią, desperacką próbę zatrzymania Francuza. Jorge Picon, ceniony dziennikarz potwierdza te informacje oraz dodaje, że w negocjacjach ma wziąć udział sam Leonardo, dyrektor sportowy PSG.

Jeśli ufać przeciekom, jakie pojawiają się w prasie, to Mbappe na mocy nowej umowy w Paryżu miałby zarabiać aż 50 milionów euro netto rocznie. To uczyniłoby go najlepiej opłacanym zawodnikiem na świecie. Real oczywiście nie jest w stanie wyrównać oferty, jaką zaproponuje PSG, ale ostatni dwumecz obu ekip, mógł pokazać Francuzowi, gdzie ma szansę na osiągnięcie większego sukcesu.

Przerwa Tymoteusza Puchacza. Polak zawieszony na dwa mecze

Tymoteusz Puchacz został ukarany zawieszeniem na dwa mecze w lidze tureckiej. Powód? Rzekome używanie obelg w trakcie meczu.

Przed rozpoczęciem sezonu 2021/2022 Tymoteusz Puchacz trafił do Unionu Berlin. Przygoda w niemieckim klubie nie zaczęła się dla niego najlepiej, więc podczas zimowego okienka transferowego zdecydował się odejść na wypożyczenie do tureckiego Trabzonsporu. W nowym klubie Polak radzi sobie całkiem obiecująco i jest pewny miejsca w wyjściowym składzie.

W zdecydowanej większości spotkań Tymoteusz Puchacz rozgrywa pełne 90 minut. Tak też było podczas ostatniego meczu z Fenerbahce. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Polski obrońca nie będzie jednak najlepiej wspominał tego spotkania. Mimo że w trakcie meczu Puchacz nie otrzymał ani żółtej, ani czerwonej kartki od arbitra, to Komisja Dyscyplinarna wlepiła mu karę zawieszenia.

Tymoteusz Puchacz został zawieszony na dwa mecze. Ponadto musi zapłacić karę finansową w wysokości 13 tysięcy lirów. Powodem są rzekome obelgi podczas meczu, choć władze ligi nie poinformowały o szczegółach. Taką samą karę otrzymał Mert Hakan z przeciwnej drużyny, więc niewykluczone, że doszło do sprzeczki między oboma panami.

https://twitter.com/FilipCieslinski/status/1501998592709566465

Lechia Gdańsk znowu z problemami finansowymi. Klub zalega piłkarzom

Lechia Gdańsk stanowczo zawodzi w bieżącym sezonie Ekstraklasie. „Biało-Zieloni” spisują się zdecydowanie poniżej oczekiwań, jednak problemy mają także poza boiskiem. „Przegląd Sportowy” wyjawił, że w klubie ponownie pojawił się kłopot z wypłacalnością.

Lechia zajmuje co prawda czwarte miejsce w tabeli Ekstraklasy, ale notorycznie gra „w kratkę”. Z do niedawna grającej efektywnie i przyjemnie dla oka drużyny zmienili się w średnią ekipę. Do trzeciego w tabeli Lecha Poznań tracą już osiem punktów.

Zaległości finansowe

Okazuje się, że boiskowe problemy to nie jedyne, z jakimi zmaga się klub. W piątkowym wydaniu „Przeglądu Sportowego” pojawił się artykuł, który opisuje sytuację finansową Lechii.

Jak się dowiedzieliśmy, gdański klub ponownie ma zaległości wobec zawodników. To sytuacja, z którą Lechia zmaga się od wielu lat, co oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla właścicieli i działaczy. Zwłaszcza że jeszcze za kadencji Piotra Stokowca przekonywano opinię publiczną o zaciśnięciu pasa i wychodzeniu na prostą. Cóż, mimo zapowiedzi, Lechia znowu znalazła się na zakręcie. Aktualne zaległości wynoszą dwa miesiące plus premie – napisano w „PS”.

To wpływa na psychikę wielu graczy. Ci, którzy są w klubie dłużej, nie panikują, bo dobrze wiedzą, że prędzej, czy później otrzymają swoje wynagrodzenia. Tak przynajmniej było dotychczas. Można powiedzieć, że zdążyli się przyzwyczaić, jakkolwiek źle to nie brzmi. Inaczej do sprawy podchodzą obcokrajowcy, dla których to nowa sytuacja – dodano.