Szykują się kolejne kłopoty Lechii Gdańsk? Odszkodowania od polskiego klubu domaga się Ruch Lwów. Ukraińcy nagłaśniają nierozliczenie transferu.
Na oficjalnej stronie ukraińskiego Ruchu Lwów ukazał się wywiad z dyrektorem sportowym klubu, Wołodymyrem Łapickim. Właśnie na jego łamach zdradził szczegóły na temat konfliktu z Lechią Gdańsk.
Kłopoty?
Latem do polskiego klubu z Ruchu trafił Witalij Roman. Lechia dogadała się z Ukraińcami na 350 tysięcy euro opłaty za wypożyczenie oraz kolejne 350 tys. za wykup. Umowa między stronami została zawarta, ale transfer miał wejść w życie dopiero po wpłaceniu przez Lechię pierwszej transzy.
No i właśnie tu pojawia się zgrzyt. Termin wpłaty minął, a Lechia jej nie uregulowała. Ruch nadal nie otrzymał uzgodnionej kwoty.
– Gdyby płatność została dokonana, Ruch natychmiast przekazałby Lechii wszystkie niezbędne dokumenty do rejestracji zawodnika. Lechia jednak z tej możliwości nie skorzystała, w związku z czym kontrakt zawodnika z polskim klubem zostanie rozwiązany. Teraz, aby całkowicie rozwiązać umowę, Lechia musi zapłacić karę. Zgodnie z warunkami umowy transferowej, ostatecznym terminem płatności przez Lechię był 8 września – data zamknięcia okna transferowego w Polsce – podaje Ruch.
Według zapisów dokumentach, kara, jaką miałaby zapłacić Lechia, to 100 tysięcy euro. Ruch był przygotowany na taką ewentualność.
– Byliśmy na to przygotowani. Ostrzegano nas, że Lechia ma złą reputację i może nie wywiązać się z warunków kontraktu, dlatego zawarliśmy w nim klauzulę dotyczącą kar – mówi Łapicki, dyrektor klubu.
Piotr Potępa z portalu igol.pl poinformował, że Lechia nie zamierza wydawać w tej sprawie żadnego komunikatu. Gdańszczanie uważają, że postąpili zgodnie z zapisami umowy i nie złamali żadnych przepisów.
– Z tego co udało mi się dowiedzieć wynika, że w klubie nie planują wydawać oficjalnych komunikatów, bo uważają, że postąpili zgodnie z prawem wynikającym z umowy – poinformował.
Fot. Kacper Polaczyk