Tylko czujność sędziego uchroniła Polskę od gigantycznej kompromitacji. Było blisko walkowera

Reprezentacja Polski była o krok przed przed kompromitacją na cały świat. Jak podaje Mateusz Miga z TVP Sport, tylko czujność Robertasa Valikonisa uchroniła „Biało-Czerwonych” od walkowera w meczu z Portugalią (1-5).




Choć już w poniedziałek reprezentacja Polski zmierzy się ze Szkocją, to media wciąż żyją tym, co wydarzyło się kilka dni wcześniej. W miniony piątek Portugalia rozniosła „Biało-Czerwonych”, wygrywając aż 5-1. Wynik nie musiał być jednak jedyną kompromitacją, jaka mogła się przydarzyć.

Litewska czujność

W drugiej połowie meczu Michał Probierz chciał wprowadzić na boisko Karola Świderskiego. Napastnik na murawie jednak się nie zameldował, bo jak się okazało – nie został wpisany do meczowego protokołu. Sytuacja, choć skończyła się na zażenowaniu, mogła przerodzić się w jeszcze większą kompromitację.

Jak podaje TVP Sport, gdyby Świderski wszedł na murawę, to Portugalia wygrałaby walkowerem. Oznaczałoby to anulowanie gola Dominika Marczuka i wpisanie wyniku 5-0 jako ostatecznego. Na szczęście nie pozwoliła na to czujność Robertasa Valikoniasa. To właśnie litewski sędzia zorientował się, że „Świdra” nie ma w protokole meczowym.




– Gawrjołek popełnił błąd, ale najgorsze w tej sytuacji jest to, że tego nie wyłapał. PZPN musi dokonać rewizji wewnętrznych protokołów. Zgłoszona kadra musi przechodzić przez większą liczbę par rąk. (…) Gdyby Świderski wszedł na boisko, mecz zostałby zrewidowany jako walkower na korzyść Portugalii. A to byłby już wstyd na cały świat. Takie wpadki na takim poziomie nie powinny mieć miejsca – pisze Mateusz Miga.

– A prawda jest taka, że przed wielkim wstydem uchroniła nas tylko czujność sędziego technicznego, Robertasa Valikonisa. To Litwin, jako jedyny zorientował się, że Świderskiego nie ma w protokole. Gdyby nie on, napastnik Charlotte wszedłby na boisko, a potem byłby wielki wstyd – czytamy.