Michał Janota udzielił obszernego wywiadu Tomaszowi Ćwiąkale. Były piłkarz Feyenoordu opowiedział o traumatycznych przeżyciach z 2015 roku.
Tragedia piłkarza
Michał Janota swego czasu był uznawany za jeden z największych polskich talentów. Dzisiaj piłkarz ma 33-lata i poszukuje klubu po rozwiązaniu kontraktu z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Podczas przerwy od regularnej gry były piłkarz Feyenoordu był gościem w podcaście Tomasza Ćwiąkały. 33-latek wypowiedział się tam na temat zdarzeń z przeszłości. Między innymi wspominał grze w młodzieżowym zespole Feyenoordu.
W rozmowie pojawił się również czas na osobiste kwestie. Michał Janota opowiedział o tragedii rodzinnej, która dotknęła go w 2015 roku. 33-latek zdradził okoliczności śmierci jego brata, który był pracownikiem na statku.
Cała sytuacja miała miejsce niedługo po śmierci jego ojca. Wówczas Janota był piłkarzem Górnika Zabrze.
– Brat pływał na statku. Pamiętam, że trener Ojrzyński nie wziął mnie wtedy do osiemnastki meczowej. Oni pojechali, a ja rozmawiałem z bratem wieczorem. Coś przerywało, więc powiedziałem, że następnego dnia zadzwonię. Rano poszedłem do sklepu i dzwoni do mnie średni brat i mówi, że prawdopodobnie Krzysiek nie żyje. Ja blady, szybko w auto, zadzwoniłem do trenera i opowiedziałem, jaka jest sytuacja – powiedział 33-latek.
Podczas trasy piłkarz poinformował matkę oraz żonę brata o zaistniałym zdarzeniu. Dodatkowo Michał Janota musiał pojechać do Niemiec z bratem w celu identyfikacji.
– Pojechałem z bratem do Niemiec, żeby rozpoznać zwłoki. Ciało było spalone, więc nie chcieli go nam pokazać. Powiedzieli, że nie ma na to szans. Rozpoznałem brata, bo miał na sobie dres Feyenoordu. Spytali o to i powiedziałem, że to na pewno on. Potem był pogrzeb, wróciłem do Zabrza i robiłem swoje. Dla mnie piłka to była odskocznia w tamtym momencie i dużo mi pomogła. Ja też uważam, że psychicznie jestem mocny – podsumował Janota.
Źródło: Tomasz Ćwiąkała (YT)