Tomasz Smokowski był w przeszłości jednym z czterech współtwórców Kanału Sportowego. Otworzył go wraz z Mateuszem Borkiem, Michałem Polem i Krzysztofem Stanowskim. O swoim odejściu z projektu opowiedział na antenie „Meczyków”.
Po odejściu Stanowskiego z Kanału Sportowego, ekipa założycieli zaczęła powoli się wykruszać. W ślad za byłym kolegą poszedł we wrześniu 2024 roku Tomasz Smokowski. Dziennikarz zrobił sobie przerwę.
„Tutaj nie było inaczej”
Ostatnio widzowie mogli jednak znowu zobaczyć Smokowskiego na antenie Kanału Sportowego. Wystąpił w Hejt Parku prowadzonym przez Michała Pola, gdzie opowiedział nieco o tym, co się u niego działo. Ostatnio odwiedził z kolei „Meczyki”. Na łamach portalu opowiedział o odejściu z projektu i konflikcie ze Stanowskim.
– Jesteśmy tylko ludźmi. Czy znasz jakiegoś dziennikarza sportowego, który nie miałby ego? Myślę, że sam fakt występowania przed kamerą świadczy o jakimś ego, bo inaczej niezręcznie byłoby występować. W Canal+ miałem takich pod sobą ze stu – każdy myśli o sobie jak najlepiej i ma do tego pełne prawo. Tutaj nie było inaczej – przyznał „Smok”.
– Myślę, że tarcia zawsze są wśród ludzi. Jesteśmy z czterech różnych środowisk, co było wielkim plusem na starcie – każdy z nas przyciągnął za sobą grupę widzów, którzy poszli za nim. Każdy z naszej czwórki był szefem w pewnym momencie, teoretycznie Mati nie był, ale wiadomo, że szara eminencja Polsatu i wiele rzeczy było tak, jak Mati powie. Teraz spotykają się czterej goście, gdzie w środowiskach, w których funkcjonowali wcześniej zazwyczaj ich zdanie było zdaniem wiążącym. A teraz musieliśmy się dogadywać. Mówiliśmy o tym wcześniej: “Panowie – wyciągnijmy brudy na stół, jeszcze przed startem wszystkiego. Pogadajmy jeśli będzie dwa dwa w głosach i jakiś pomysł nie zostanie przeforsowany. Co będzie jeśli np. duża marka samochodowa będzie chciała żeby np. Mati był ich twarzą i reklamował się na antenie Kanału Sportowego, co wtedy, jak się dzielimy zyskami”. Nigdy coś takiego nie miało miejsca, ale taki pomysł mi wpadł wtedy do głowy – dodał.
– Gdzieś tam się poróżniliśmy. Bardzo źle się stało, że potem to zostało pokazane w taki sposób, że było kilka dram w internecie – to było bardzo złe i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę – dodał, zapytany o kwestie pieniężne.