Sagi związanej z wyborem selekcjonera reprezentacji Polski ciąg dalszy. Według ukraińskiego dziennikarza Igora Cyganika, Andrij Szewczenko nie dogadał się z Genoą w sprawie rozwiązania kontraktu.
To miał być kandydat ostateczny. Miał być, ale najprawdopodobniej nie będzie. Od kilku dni media wymieniały Szewczenkę w roli murowanego faworyta do zastąpienia Paulo Sousy. Jedyną przeszkodę stanowiła umowa łącząca legendarnego napastnika z Genoą. I okazało się, że jest to przeszkoda nie do przejścia.
45-latek w połowie stycznia został odsunięty od pełnienia funkcji pierwszego trenera włoskiej drużyny, jednak jego kontrakt z „Rossoblu” obowiązuje do końca sezonu 2023/2024. Na jego mocy Szewczenko zarabia 2,5 miliona euro rocznie.
Sprawa polska
Zdobywca Złotej Piłki z 2004 roku zażądał od Polskiego Związku Piłki Nożnej pensji w wysokości około 2,5 miliona euro za rok pracy. Federacja miałaby problem z zagwarantowaniem mu takich zarobków, jednak na horyzoncie pojawiła się alternatywna opcja.
Aby Szewczenko mógł zostać selekcjonerem reprezentacji Polski Genoa musiałaby wypłacić mu za zerwanie umowy około 3 miliony euro, czyli połowę pieniędzy, jakie Ukrainiec dostanie w przypadku wypełnienia kontraktu. Wtedy „Szewa” zmniejszyłby swoje wymagania co do PZPN-u.
Jak poinformował ukraiński dziennikarz Igor Cyganik negocjacje nie powiodły się i Szewczenko najprawdopodobniej nie obejmie biało-czerwonych. W tym momencie w gronie faworytów do przejęcia naszej kadry wymienia się Adama Nawałkę, Jana Urbana i Michała Probierza. Jedną z ostatnich opcji zagranicznych jest Claudio Ranieri, który wysłał Cezaremu Kuleszy swoje CV.