Przygoda Czesława Michniewicza w roli trener saudyjskiego klubu Abha FC dobiegła końca. O kilka słów podsumowania pracy polskiego trenera pokusił się ekspert od azjatyckiego futbolu, Adam Błoński na łamach „Przeglądu Sportowego”.
Po zakończeniu pracy w reprezentacji Polski Czesław Michniewicz przez pół roku pozostawał bezrobotny. Co jakiś czas w mediach pojawiały się doniesienia o zainteresowaniu polskim trenerem ze strony zagranicznych klubów, jednak do konkretów nigdy nie doszło. Michniewicz zakończył bezrobocie w czerwcu tego roku. Były selekcjoner Biało-Czerwonych podążył tropem gwiazd światowego futbolu i trafił do Arabii Saudyjskiej. 53-latek związał się z Abha FC.
Przed kilkoma dniami władze Abhy FC poinformowały o zakończeniu współpracy z Czesławem Michniewiczem. Zespół pod dowództwem polskiego trenera nie spisywał się najlepiej. W pierwszych ośmiu kolejkach Saudi Pro League Abha zdobyła zaledwie 6 punktów. Tym samym zespół ten znajduje się w strefie spadkowej.
Pracę Czesława Michniewicza na łamach „Przeglądu Sportowego” podsumował Adam Błoński, ekspert futbolu azjatyckiego. Jego zdaniem ciężko dostrzec jakiejkolwiek pozytywy w pracy polskiego szkoleniowca.
– Trudno znaleźć jakiekolwiek pozytywy. Często mówi się, że Saudyjczycy podejmują decyzje pod wpływem impulsu. Dwa, trzy przegrane mecze i koniec. To nie ten przypadek. Nie było też tak, że Abha pod wodzą Michniewicza zgadzały się wyniki, ale nie zgadzał się styl – powiedział Adam Błoński.
– Nie było żadnych przesłanek, by zaufać mu w dalszej perspektywie. Tam się nic nie układało: ani z tyłu, ani z przodu. Na boisku nie było widać żadnej koncepcji tej drużyny – zauważył.
Słysząc o saudyjskich klubach kibice mogą mieć obecnie przed oczami ogromne możliwości finansowe. Niestety, Abha to nie jest ten sam kaliber co Al Hilal, czy Al Nassr. Celem Abhy miało być spokojne utrzymanie i walka o środek tabeli. Czesław Michniewicz pozostawił jednak zespół dopiero w strefie spadkowej.
– Czesław Michniewicz miał za zadanie ustabilizować sytuację Abhy. To miała stać się drużyna drugiej połowy tabeli, z miejsc 10-13. Dzięki polskiemu trenerowi mieli zrobić krok do przodu: zamiast walki do końca sezonu o utrzymanie, mieli powoli piąć się w tabeli – przyznał Błoński.
– Nawet kibice chcieli jego zwolnienia. To jest najbardziej bolesne. Oni początkowo byli zachwyceni, że mają — z ich perspektywy — trenera z wyższej półki – dodał.
źródło: Przegląd Sportowy