Piłkarze Bayernu musieli spać w samolocie. Szef Bayernu: „Nie wiedzą, co zrobiły naszej drużynie”

Sytuacja Bayernu Monachium w związku z Klubowymi Mistrzostwami Świata zrobiła się bardzo napięta. Bawarczycy tuż po meczu z Herthą mieli wylecieć do Kataru. W poniedziałek czekał ich tam mecz półfinałowy turnieju, jednak wszystko mocno się skomplikowało. Piłkarze mistrza Niemiec musieli czekać aż dziewięć godzin na odlot, przez złe warunki atmosferyczne.

Zarząd Bayernu od początku dbał o jak najkorzystniejsze warunki i godzinę przelotu do Kataru. W tym celu poproszono władze ligi o rozpoczęcie meczu z Herthą pół godziny wcześniej. Szybsze zakończenie spotkania miało ułatwić Bawarczykom podróż, ale nie wszystko poszło po ich myśli.

Ze względu na śnieg i lód start odlot został przełożony. Finalnie odroczono go o dziewięć godzin. W ten sposób Lewandowski i spółka byli zmuszeni do… spania na pokładzie samolotu, który stał na pasie startowym.

30 sekund za późno

W Berlinie, z którego drużyna Bawarczyków miała wylecieć do Kataru, panuje zakaz lotów od północy. Wszystko mogłoby się udać, jednak samolot był gotowy do startu o 30 sekund za późno. Następne półtorej godziny piłkarze czekali jeszcze na ostateczną decyzję. Zgody jednak nie otrzymano.

– Czujemy się całkowicie oszukani przez odpowiedzialne władze polityczne w Brandenburgii. Te osoby nie wiedzą nawet, co zrobiły naszej drużynie – skomentował Karl-Heinz Rummenigge na łamach „Bilda”.

Finalnie piłkarze „Die Roten” wylecieli ze stolicy przed siódmą. Kierunkiem nie był jednak jeszcze Katar, a… Monachium. Stamtąd odlot odbył się o 9:15. Lądowanie w Dausze przewidywane jest na godzinę 16:00.