NEWSY I WIDEO

Górnik komentuje karę dla Lukasa Podolskiego. „Kocha wszystkie zwierzęta”

Komisja Ligi podjęła decyzję w sprawie Lukasa Podolskiego. Niemiec został ukarany za swoje zachowanie podczas meczu z Piastem Gliwice. Werdykt wzbudził spore zaskoczenie w przestrzeni internetowej.

W derbowym meczu Górnika Zabrze z Piastem Gliwice, Podolskiemu puściły nerwy. Mimo kilku brutalnych ataków nie wyleciał z boiska. Mecz kończył ostatecznie tylko z żółtą kartką.




Jeszcze w trakcie rywalizacji pokazywał „gest Kozakiewicza”, a po ostatnim gwizdku sytuacja ciągnęła się dalej. W social mediach pokłócił się z Gerardem Badią, który w emocjonalnym wpisie wypunktował Niemca.

Zaskakująca kara

Pewne było, że Komisja Ligi przyjrzy się wybrykom Podolskiego i zdecyduje, jak ukarze go na niestosowne zachowanie. Ja się jednak okazało – upiekło mu się. „Poldi” nie został zawieszony. Zamiast tego musi zapłacić tylko karę finansową w wysokości 15 tysięcy złotych.




– Komisja Ligi nałożyła na zawodnika Górnika Zabrze – Lukasa Podolskiego karę pieniężną w wysokości 15 tysięcy złotych. Zawodnik podczas meczu 16. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Górnik Zabrze – Piast Gliwice wykonał dwukrotnie „gest Kozakiewicza” w stosunku do zawodnika drużyny przeciwnej, zaś po meczu dopuścił się naruszenia norm moralno-etycznych obowiązujących w piłce nożnej poprzez zamieszczenie w serwisie społecznościowym „X” szeregu wpisów noszących pogardliwe i prowokacyjne znamiona – czytamy w komunikacie.

– Komisja Ligi w toku posiedzenia przeanalizowała także sytuację z 86. minuty meczu pod kątem możliwości zastosowania art. 49 Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN. Stanowi on: „Organ dyscyplinarny może orzec karę za przewinienie związane z grą w przypadku, jeżeli zawodnik dopuścił się szczególnie ciężkiego czynu podlegającego karze wykluczenia (czerwona kartka), który nie został dostrzeżony przez sędziego”. Jednakże w opinii Kolegium Sędziów PZPN, zarówno sędzia główny jak i sędziowie VAR dostrzegli zwykły faul Lukasa Podolskiego na zawodniku Piasta Gliwice – Damianie Kędziorze (rzut wolny bezpośredni), co oznacza że Komisji Ligi nie przysługuje prawo orzeczenia kary dyskwalifikacji dla zawodnika – uzasadniono brak zawieszenia.

Komisja Ligi poinformowała jednocześnie, że na trzy mecze został zawieszony zawodnik Piasta Gliwice, Jakub Czerwiński. Obrońca został wyrzucony z boiska po uderzeniu Erika Janży i ukaraniu czerwoną kartką.

Odpowiedź Górnika

Górnik Zabrze zdążył już zapowiedzieć, że klub odwoła się od kary dla Podolskiego. Zrobiono to, zamieszczając przy okazji wymowny wpis ze zdjęciem 39-latka w towarzystwie psiaka. Wpis okraszono: „Mimo kary od Komisji Ligi wiemy, że Podolski kocha wszystkie zwierzęta”.




Bohaterski czyn piłkarza. Uratował swoją rodzinę z płonącego domu!

Anel Ahmedhodzić to prawdziwy bohater. Żona bośniackiego piłkarza wyjawiła, że w lipcu uratował ją i ich syna z pożaru.




Ahmedhodzić występuje na co dzień w Championship. 25-latek jest piłkarzem lidera ligi, Sheffield United. W bieżącym sezonie wystąpił w 15 meczach i jest jednym z ważniejszych zawodników swojej drużyny.

Prawdziwy bohater

Bośniak jest nominalnie środkowym obrońcą. Jak się okazuje, zimną krwią i walecznością wykazuje się nie tylko na boisku. Żona Ahmedhodzicia wyznała, że w lipcu bieżącego roku 25-latek uratował zarówno ją, jak i ich 18-miesięcznego syna.

– Przeżyliśmy doświadczenie bliskie śmierci. W lipcu w naszym domu wybuchł pożar. Spałam, tak samo, jak nasz syn Isak. Na szczęście Anel nie spał. Wyczuł dym i wyprowadził nas, zanim sytuacja się pogorszyła. Straciliśmy wszystkie nasze rzeczy. Widzieć pokój naszego syna w całkowitej ciemności po pożarze było straszne – wyznała kobieta.

– Pierwszy raz o tym mówię. Myślę, że najtrudniejszą rzeczą była utrata wszystkich rzeczy naszego syna, jego dziecięcych ubranek i ulubionego kocyka. Jesteśmy szczęśliwi i wdzięczni, że to przeżyliśmy. To zdecydowanie nie był dla nas najlepszy rok. Ludzie powinni wiedzieć, że nasze życie nie jest idealne – dodała.

Portugalczycy ocenili jubileusz Marciniaka. Słodko-gorzki występ Polaka

We wtorek Szymon Marciniak poprowadził swój 50. mecz w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jubileuszowym spotkaniem było starcie Sportingu z Arsenalem, zakończone wynikiem 5:1 na korzyść londyńskiego zespołu. Mimo wyraźnego zwycięstwa Kanonierów, portugalskie media dokładnie przeanalizowały decyzje Marciniaka i zwróciły uwagę na kilka błędów w jego pracy.

Kontrowersje wokół decyzji polskiego arbitra

Portal abola.pt podkreśla, że potencjalne błędy Marciniaka nie miały wpływu na końcowy wynik meczu, ponieważ Arsenal dominował nad Sportingiem. Jednakże wskazano kilka sytuacji, które mogłyby wpłynąć na przebieg gry.

Według portugalskich dziennikarzy, Polak nie podyktował rzutu wolnego dla Arsenalu za faul Mority na Bukayo Sace, a chwilę później odgwizdał spalonego, przerywając akcję Londyńczyków. Miało to miejsce w 32. minucie. Z kolei w 50. minucie Kai Havertz, przyjmując piłkę, miał pomóc sobie prawą ręką.

Choć Arsenal stworzył w tej sytuacji okazję bramkową, nie zakończyła się ona golem, co umniejsza znaczenie błędu. Najwięcej kontrowersji wzbudziły sytuacje z udziałem zawodnika Sportingu, Diomande. Marciniak podyktował rzut karny dla Arsenalu za faul Diomande na Martinie Odegaardzie.

Dziennikarze z abola.pt twierdzą, że zawodnik Sportingu w 62. minucie powinien otrzymać drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, czego arbiter nie zdecydował się zrobić.

Według analizy dziennikarzy, kilka minut później Diomande ponownie zasłużył na drugą żółtą kartkę, gdy w mało widoczny sposób uderzył Havertza w polu karnym.

Sędzia nie tylko nie ukarał zawodnika indywidualnie, ale również nie podyktował rzutu karnego dla Arsenalu, co wzbudziło krytykę dziennikarzy. Mimo wytykanych błędów, Szymon Marciniak otrzymał również pochwały.

Dziennikarze podkreślili, że w kilku kluczowych momentach, szczególnie przy zdobytych bramkach, arbiter podjął słuszne decyzje. Powtórki potwierdziły, że jego ocena sytuacji „na żywo” była prawidłowa.

Źródło: Abola, Przegląd Sportowy Onet

Lewandowski doceniony w Hiszpanii. Wielkie słowa o Polaku

Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najlepszych piłkarzy w historii. W meczu FC Barcelony przeciwko Brestowi (3:0) zdobył dwie bramki. Były one jego setnym i sto pierwszym trafieniem w Lidze Mistrzów. Dzięki temu osiągnięciu Lewandowski dołączył do elitarnego grona strzelców, w którym znajdują się tylko Leo Messi i Cristiano Ronaldo.

Setny gol Lewandowskiego

Kataloński dziennik Sport nie szczędził pochwał pod adresem napastnika FC Barcelony. Polak znalazł się na okładce gazety, a jego historyczne osiągnięcie zostało szczegółowo omówione w kilku artykułach.

„Polak o własnych siłach wszedł do wyselekcjonowanego grona, w którym znajdują się Leo Messi (129 goli) i Cristiano Ronaldo (140 goli)” – podkreślono. Dziennikarze wskazują również na „nienaganny sezon w Lidze Mistrzów”. Piszą też o osobistym celu Lewandowskiego, jakim było zdobycie stu bramek w tych prestiżowych rozgrywkach.

Hiszpańskie media określają teraz Lewandowskiego „warszawskim zabójcą”. „Mając 36 lat, pokazuje, że wciąż ma mnóstwo czasu przed sobą i że strzelanie goli to jego pasja” – piszą dziennikarze Sportu.

Hiszpańscy dziennikarze przewidują, że Lewandowski przez wiele lat będzie zajmował miejsce w TOP3 strzelców Ligi Mistrzów. Co więcej, twierdzą, że „przeżywa obecnie drugą młodość”. A to może pomóc mu zbliżyć się do rekordów ustanowionych przez Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.

W tym sezonie Lewandowski w 19 meczach w barwach FC Barcelony zdobył już 22 gole i zanotował dwie asysty. Kolejny mecz FC Barcelony odbędzie się 30 listopada, kiedy drużyna zmierzy się z Las Palmas w LaLiga.

Źródło: Sport, Sport.pl

San Marino chce zagrać z Manchesterem City. Drwiący wpis po porażce z Feyenoordem

Manchester City nadal znajduje się w kryzysie. We wtorek, mimo trzybramkowego prowadzenia, ostatecznie zremisował z Feyenoordem 3-3. Pod pomeczowym postem z „Obywateli” zadrwił profil San Marino.




Manchester City czeka na zwycięstwo od sześciu meczów. Od kiedy 30 października w EFL Cup przegrali z Tottenhamem (1-2), polegli w kolejnych czterech spotkaniach. Lepsze okazało się Bournemouth (1-2), Sportingiem Lizbona (1-4), Brighton (1-2) i ponownie z Tottenhamem (0-4).

„Zagrajcie z nami, proszę”

Wydawało się, że tę dramatyczną passę „Obywatele” przerwą we wtorek. Na Etihad Stadium do 75. minuty prowadzili już 3-0 z Feyenoordem. Holendrzy nie złożyli jednak broni i w ciągu zaledwie 14 minut strzelili trzy bramki.

Spotkanie zakończyło się tym samym remisem 3-3, a na City spadła kolejna fala krytyki. W internecie widać także masę szydery z różnych kierunków. Do gry wszedł nawet oficjalny profil… San Marino.




– Zagrajcie z nami, proszę – napisano z konta pod wpisem pomeczowym.

Legia szuka napastnika. Na celowniku zawodnik z LaLiga!

Władze Legii Warszawa rozpoczęły poszukiwania nowego napastnika. Jak donoszą media, na celowniku polskiego klubu znalazł się napastnik z LaLiga.




Pozycja napastnika w Legii Warszawa ewidentnie wymaga wzmocnień. Obecnie Goncalo Feio nie ma pewnego zawodnika do gry na tej pozycji. Najczęściej wykorzystywany przez Feio jest Marc Gual, jednak nie daje on tyle, ile od niego oczekiwano w chwili transferu. W odwodzie są jeszcze m.in. Nsame i Pekhart, jednak obaj są daleko od swojej optymalnej dyspozycji i nic nie wskazuje na to, by coś w ich sytuacji miało ulec poprawie.

Legia potrzebuje wzmocnień w linii ataku. Wielce prawdopodobne, że stołeczny klub pozyska nowego zawodnika już podczas zimowego okna transferowego. Do tej pory w kontekście transferu do Legii nie wymieniano żadnego piłkarza. Teraz w mediach pojawiło się pewne nazwisko, które wygląda bardzo ciekawie.

Zdaniem hiszpańskich mediów na celowniku Legii Warszawa znalazł się Asier Villalibre! Obecnie reprezentuje on barwy Deportivo Alaves. Poza Legią jego usługami interesują się też m.in. Eiber i Hajduk Split. Jednak sam zawodnik ma deklarować, że nie zamierza on zmieniać klubu w najbliższym czasie.

Asier Villalibre jest wychowankiem Athleticu Bilbao. Przez większość kariery występuje na pozycji napastnika. Na poziomie La Liga rozegrał w sumie 109 meczów, strzelając w nich 12 bramek i notując 5 asyst.

Latem tego roku Villalibre zamienił Athletic na Deportivo Alaves. W tym sezonie rozegrał jednak zaledwie 8 meczów. Strzelił zaledwie 1 bramkę.





(fot. Janusz Partyka/ Legia.com)

100 bramek Roberta Lewandowskiego w Lidze Mistrzów! Takiej średniej goli na mecz nie mieli nawet Messi i Ronaldo

Robert Lewandowski dopiął swego i zdobył 100. bramkę w Lidze Mistrzów. Wynik Polaka robi tym większe wrażenie, iż jego średnia zdobytych goli na mecz jest lepsza niż u Cristiano Ronaldo i Leo Messiego.




Na wtorkowy wieczór została zaplanowana rywalizacja między FC Barceloną a francuskim Stade Brestois. Polscy kibice czekali na to starcie z niecierpliwością. A do dlatego, że to właśnie w tym spotkaniu Robert Lewandowski mógł dobić do 100 goli zdobytych w rozgrywkach Ligi Mistrzów.

Robert nie trzymał kibiców w niepewności. Już w 10. minucie rywalizacji zdobył bramkę, wykorzystując rzut karny. Tym samym Polak przebił barierę 100 bramek w Lidze Mistrzów! Jest dopiero trzecim piłkarzem, który tego dokonał. Wcześniej wynik ten osiągnęli Leo Messi (129 goli) i Cristiano Ronaldo (140 goli).

Najlepsi strzelcy w historii Ligi Mistrzów:
1. Cristiano Ronaldo – 140
2. Leo Messi – 129
3. Robert Lewandowski – 100
4. Karim Benzema – 90
5. Raul Gonzalez – 71
6. Ruud van Nistelrooy – 60
7. Andriy Shevchenko – 59
8. Thomas Muller – 54
9. Thierry Henry – 51
10. Filippo Inzaghi – 50

Co ciekawe, Robert jest najlepszym piłkarzem z czołówki pod względem średniej zdobytych goli na mecz. W przypadku Polaka wynik ten wynosi 0,80 gola na mecz. Nieco gorszą średnią ma Leo Messi – 0,79. Jeszcze gorszy od Argentyńczyka jest Cristiano Ronaldo z wynikiem 0,77.




Do zdobycia 100 goli w Lidze Mistrzów Robert Lewandowski potrzebował zaledwie 451 oddanych strzałów. Leo Messi i Cristiano Ronaldo do osiągnięcia tego wyniku potrzebowali o wiele więcej prób. W przypadku Argentyńczyka było to 527 strzałów. Portugalczyk z kolei oddał aż 793 strzały, zanim zdobył setną bramkę.

Piękny gest Lechii Gdańsk. Klub uhonorował dzieci, zmarłe w karambolu na S7

W październiku na trasie S7 doszło do karambolu. Lechia Gdańsk postanowiła pięknym gestem uhonorować zmarłych w wypadku, młodych kibiców.




Po domowym meczu Lechii z Legią (0-2) 18 października, w godzinach wieczornych doszło do karambolu na obwodnicy Gdańska. W sumie brało w nim udział ponad 20 pojazdów. 15 osób zostało rannych w wyniku wypadku, zaś cztery, niestety, zmarły.

Piękny gest

Ofiarami śmiertelnymi okazały się dzieci. 7-letni Nikodem, 9-letnia Eliza, 10-letni Mikołaj i 12-letni Tomasz. Wszyscy byli obecni na meczu z Legią i wracali z niego, gdy wydarzył się karambol.

Lechia upamiętniła już ofiary wypadku przed meczem z Piastem Gliwice. Nim wybrzmiał pierwszy gwizdek, piłkarze wypuścili do nieba symboliczne, białe baloniki. Kolejne spotkanie, z Cracovią, zostało natomiast poprzedzone minutą ciszy.




Klub poinformował, że krzesełka, które dzieci zajmowały podczas meczu z Legią, nie zostaną udostępnione do sprzedaży podczas meczów domowych. Zastąpiono je czarnymi siedzeniami, w celu upamiętnienia młodych kibiców.

– Wraz z Polsat Plus Arena symbolicznie upamiętniliśmy zmarłych tragicznie młodych Kibiców Lechii – czytamy.

– Miejsca, które zajmowali 18 października, zostały zastąpione krzesełkami w kolorze czarnym i nie będą one dostępne w sprzedaży na nasze mecze domowe – podkreślono.

Wojciech Szczęsny i Fermín López zadrwili z błędu wychowanka Barcelony. „Dziękujemy” [WIDEO]

Podczas spotkania Barcelony z Celtą Vigo kamery Movistar+ uchwyciły moment, w którym Wojciech Szczęsny oraz Fermín López żartowali z Óscara Minguezy. Polak i Hiszpan dziękowali byłemu zawodnikowi Dumy Katalonii za popełniony błąd.

Błąd Minguezy i bramka Lewandowskiego

Sobotni wieczór na Estadio Abanca-Balaídos zapowiadał się jako okazja dla FC Barcelony na pewne zwycięstwo i umocnienie pozycji w LaLidze.

Po pierwszej połowie goście prowadzili 1:0, a w 61. minucie Robert Lewandowski podwyższył wynik po fatalnym błędzie Óscara Minguezy. Obrońca Celty Vigo, próbując wybić piłkę w boczny sektor, popełnił gafę, którą polski napastnik wykorzystał bezbłędnie.

Óscar Mingueza od sezonu 2022/2023 reprezentuje barwy Celty Vigo. Wcześniej przez wiele lat związany był z Dumą Katalonii, gdzie przeszedł pełen proces szkolenia. Łącznie zagrał w Barcy 66 spotkań.

Po błędzie Minguezy, który doprowadził do gola Lewandowskiego, na ławce rezerwowych Barcelony doszło do zabawnej wymiany zdań między Wojciechem Szczęsnym a Fermínem Lópezem. Znany z poczucia humoru polski bramkarz nie mógł powstrzymać się od ironicznego komentarza.

Wojciech Szczęsny: Czy Mingueza grał tutaj?

Fermín López: Tak, był w Barcelonie.

WS: Cóż, dziękujemy.

FL: Jest z La Masii, jest Cule. Dziękujemy, Mingueza”.

Scenka szybko obiegła media społecznościowe. Ich ironia straciła na znaczeniu, gdy Celta Vigo zdobyła dwie bramki w drugiej połowie. Utrata punktów okazała się kosztowna – przewaga Barcelony nad Realem Madryt zmalała do czterech punktów, przy czym „Królewscy” mają jeszcze jeden mecz zaległy.

Źródło: Movistar+/BarcaInfo

Bramkarz z Belgii z trafieniem z dystansu. Gol Buteza podbija internet [WIDEO]

Belgijski bramkarz Jean Butez zaskoczył wszystkich swoim spektakularnym trafieniem w meczu trzeciej ligi belgijskiej. Akcja z 18. minuty na pewno zapisze się na długo w pamięci kibiców.

Zjawiskowy gol bramkarza

W miniony weekend w 13. kolejce trzeciej ligi belgijskiej zespół Thes Sport pokonał rezerwy Royal Antwerp wynikiem 2:1. Chociaż mecz zakończył się zwycięstwem Thes Sport, to właśnie bramkarz pokonanej drużyny, Jean Butez, stał się bohaterem wieczoru.

Akcja bramkowa rozpoczęła się w 18. minucie spotkania. Jean Butez, bramkarz rezerw Royal Antwerp, otrzymał podanie kilkanaście metrów przed swoim polem karnym. Po chwili namysłu zdecydował się na niespodziewane uderzenie. Piłka, posłana długim lobem, przelobowała wysoko ustawionego bramkarza Thes Sport i wpadła do siatki.

Jean Butez nie jest nowicjuszem w świecie belgijskiej piłki. W poprzednich sezonach pełnił rolę podstawowego bramkarza pierwszej drużyny Royal Antwerp. Jednak kilka miesięcy temu stracił swoje miejsce na rzecz młodego golkipera, Senne Lammensa.

Źródło: X

Kto, jeśli nie Probierz? Mateusz Borek wskazał dwóch kandydatów

Michał Probierz najprawdopodobniej pozostanie na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Co jeśli jednak prezes Kulesza zdecydowałby się na zmianę selekcjonera? Mateusz Borek wskazał nazwiska dwóch potencjalnych kandydatów.

Na samym początku pracy w reprezentacji Polski Michał Probierz zrealizował cel minimum, jakim był awans na EURO 2024 poprzez baraże. Na turnieju rozgrywanym w Niemczech polska drużyna narodowa jednak zawiodła, nie wychodząc nawet z grupy. Jesienią zespół Probierza skompromitował się w Lidze Narodów. Polacy zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie i spadli do Dywizji B.




Jak więc widzimy, kadencja Michała Probierza nie obfituje w dużą ilość sukcesów. Mimo to najprawdopodobniej pozostanie on na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Wszak w ostatnich latach zmian trenerów mieliśmy aż nadto.

Co jeśli jednak Cezary Kulesza zdecydowałby się na zmianę selekcjonera? Wówczas zapewne postawiłby on na polskiego trenera. Na kogo? Swoje propozycje na łamach „Kanału Sportowego” przedstawił Mateusz Borek. Dziennikarz wymienił dwa nazwiska potencjalnych kandydatów.

– Po tym, co nas jednak doświadczało w ostatnich latach ze strony selekcjonerów zagranicznych, zostajemy w polskim kręgu. No to prawdopodobnie dzisiaj na tej liście jest jeden kandydat. Dwóch, powiedzmy – skomentował Mateusz Borek.

– Ja myślę, że jest tylko Jan Urban i Maciej Skorża. Ja myślę, że to jest dwóch kandydatów jedynych – ocenił dziennikarz.




Piękny gest Mikaela Ishaka. Zadedykował bramkę chorej fance [WIDEO]

W ostatnim meczu Mikael Ishak zaprezentował nietypową cieszynkę. Jak się okazało, Szwed wykonał celebrację, którą wcześniej uzgodnił z przebywającą w szpitalu fanką Kolejorza.

W miniony weekend Lech Poznań podejmował na własnym stadionie GKS Katowice. Niespodzianki nie było. Kolejorz pokonał beniaminka wynikiem 2:0. Gole dla zwycięskiej ekipy zdobyli Mikael Ishak i Ali Gholizadeh.




Kolejorz w meczu z GKS-em Katowice prowadzenie objął już w 3. minucie gry. Bramkę zdobył wówczas Mikael Ishak. Po zdobyciu gola Szwed zaprezentował nie do końca zrozumiałą cieszynkę.

Po meczu Ishak ujawnił, co oznacza jego cieszynka. Jak się okazało, Szwed zadedykował bramkę swojej chorej fance. Oboje wcześniej uzgodnili celebrację, jaką wykonał napastnik Lecha.

– Dwa dni przed meczem byliśmy z wizytą w szpitalu, by spotkać się z przebywającymi tam dziećmi. Spotkałem się tam z dziewczyną, która miała urodziny, a jednym z jej największych marzeń było spotkanie się ze mną – rozpoczął Ishak.

– Zapytała, czy mógłbym zrobić dla niej cieszynkę po golu, z takim właśnie symbolem, wyglądającym jak „Zorro”. Obiecałem jej, że to zrobię, jeśli tylko uda mi się strzelić gola. Kiedy trafiłem do siatki, od razu o niej pomyślałem i dlatego wykonałem tę cieszynkę – ujawnił Szwed.




Dostać w trąbę od Mainz, czyli jak zawalić kolejną szansę. Prezentuje Tymoteusz Puchacz

Tymoteusz Puchacz jest przykładem, jak zmarnować szansę na rozbujanie swojej kariery. Po dobrym sezonie na zapleczu Bundesligi, ponownie udowodnił, że na poważne granie chyba dla niego za wcześnie. I statystyki doskonale to odzwierciedlają.




Sezon 2023/24 popularny „Puszka” spędził w Kaiserslautern, do którego wypożyczył go Union Berlin. Roczne odejście ze stolicy Niemiec okazał się dla niego świetnym rozwiązaniem.

W 2. Bundeslidze Puchacz nastukał w sumie 36 meczów, notując w nich aż 13 asyst. Do dorobku dołożył także jedno trafienie, co poskutkowało szybkim powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Union postanowił jednak sprzedać Polaka do Holstein Kiel, tegorocznego beniaminka.

Już było dobrze…

No i niestety, Bundesliga ponownie zweryfikowała wychowanka Lecha Poznań. Puchacz do tej pory w Holstein zanotował 457 minut. Pierwsze problemy pojawiły się już w debiucie, kiedy to po rozegraniu połowy z Hoffenheim (0-2 do przerwy) został zmieniony przez trenera. Bez Polaka jego drużyna była bliska wyrwania remisu, ale ostatecznie przegrała 2-3. Nie był to jednak dobry prognostyk.

Spotkanie z Wolfsburgiem (0-2) 25-latek oglądał już z ławki, a w kolejnym… „śruba się odkręciła”. Puchacz zaczął mecz z Bayernem Monachium (1-6) jako rezerwowy. Po zmianie stron pojawił się na murawie i zanotował asystę przy bramce na 1-5. Co się stało później? Chyba sami wiecie.




Kolejne występy Puchacza w drużynie beniaminka to właściwie głównie zbieranie ogonów. Od wspomnianego meczu z Bayernem, czyli 3. kolejki Bundesligi, zagrał jeszcze z Bochum, Eintrachtem, Unionem, Stuttgartem, Heidenheim i Werderem. Uzbierał w nich łącznie 250 minut na boisku i okrągłe zero asyst.

Zawalona szansa

Obrazu Puchacza w klubie zdecydowanie nie poprawił ostatni mecz z Mainz, w którym dostał wędkę już w 33. minucie. Czy było to zasłużone? Jak najbardziej. Czy cała drużyna Holstein grała fatalnie? Jeszcze bardziej tak.

Polak wszedł natomiast fatalnie w mecz, bo już w 3. minucie, w jednej akcji stracił piłkę dwukrotnie w niedopuszczalny sposób. Mainz na jego szczęście nie wyszło wówczas na prowadzenie, ale już po chwili wynik wskazywał 0-1. I tak, zgadza się, ponownie zawinił nasz „Puszka”. Tym razem złamał linię spalonego i stracony gol spadł już na jego konto.




Na grę Puchacza nie dało się patrzeć i podobnego zdania był trener Holstein. Dostał wędkę, a Kicker ocenił go na „5”, gdzie „6” w ich skali oznacza występ poniżej krytyki.

Ignacik zawieszony za żart z kablem. Jest oficjalny komentarz dyrektora Canal+ Sport

Michał Kołodziejczyk zareagował na niesmaczny żart Bartka Ignacika. Dyrektor „Canal+ Sport” zdecydował o zawieszeniu dziennikarza.




Od wielu lat Ignacik kojarzony jest głównie z programem „TurboKozak”, emitowanym na antenie „Canal+ Sport”. Sprawdzano w nim umiejętności piłkarskie nie tylko zawodowych piłkarzy. Zapraszano również przedstawicieli innych dyscyplin.

Skandal i zawieszenie

Podczas niedzielnego programu dziennikarz rzucił na wizji dość nieprzemyślany żart. Nagranie z tego momentu błyskawicznie rozeszło się po internecie.

– Mam same dobre informacje, a najważniejszą z nich Państwo widzą. Wrócił Mirosław, dźwiękowiec, troszkę go nie było. O co chodzi Mireczku z kablem, czy oni obniżyli Ci pensję, że Ty chcesz się powiesić? – wypalił Ignacik.

Internauci nie szczędzili gorzkich słów pod adresem dziennikarza. Sytuacja stała się na tyle głośna, że zareagować postanowił dyrektor sportowy stacji, Michał Kołodziejczyk. Zadecydował on o zawieszeniu Ignacika.




– Bartek Ignacik został zawieszony w swoich obowiązkach na wizji. Jest mi strasznie przykro i wstyd, że na naszej antenie padły słowa, które nie powinny paść nigdzie. Wspólnie pomyślimy o następnych krokach – napisał na Twitterze.

Ignacikowi nie pomogły przeprosiny, które opublikował w poniedziałkowy poranek. Dziennikarz podkreślił, że słowa, wypowiedziane na antenie były głupie i nieprzemyślane.

– Totalnie głupie, bezmyślne i idiotyczne próbowanie bycia nieśmiesznym z mojej strony, za które PRZEPRASZAM. Absolutnie nikogo nie miałem zamiaru urazić. To już się niestety nie odstanie, ale jeszcze raz WYBACZCIE… – pisał dziennikarz.

Mourinho i Ronaldo znów razem? Trener odniósł się do plotek

José Mourinho w humorystycznym tonie odniósł się do plotek o potencjalnym wznowieniu współpracy z Cristiano Ronaldo. Media spekulowały, że portugalski gwiazdor mógłby dołączyć do tureckiego Fenerbahçe.

Lider, ale bez wielkich trofeów

Cristiano Ronaldo dołączył do Al-Nassr na początku 2023 roku. W barwach tego zespołu rozegrał już 80 meczów. Zdobywał w tym czasie 69 goli i dołożył 18 asyst.

Mimo indywidualnych sukcesów, drużynie nie udało się wywalczyć prestiżowych trofeów, takich jak mistrzostwo Arabii Saudyjskiej czy Puchar Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Obecny kontrakt CR7 obowiązuje do końca czerwca, a wiele wskazuje na to, że może zostać przedłużony.

Sam Ronaldo nie zamierza kończyć kariery. Jego celem jest udział w Mistrzostwach Świata 2026, o ile zdrowie mu na to pozwoli. Nieoficjalnie wiadomo, że jednym z marzeń Ronaldo jest przekroczenie magicznej granicy 1000 goli w karierze.

Aktualnie do tego osiągnięcia brakuje mu jeszcze 89 trafień. A to motywuje go do kontynuowania gry na najwyższym poziomie.

Hiszpańska stacja Cadena SER niedawno donosiła, że José Mourinho miał zadzwonić do Cristiano Ronaldo z pytaniem o jego przyszłość i ewentualny transfer do Fenerbahçe.

Informacja ta szybko obiegła media, ale Mourinho odniósł się do niej z dużą dozą ironii podczas konferencji prasowej po meczu z Kayserisporem, który jego drużyna wygrała 6:2.

– Wiadomości o Cristiano Ronaldo w Fenerbahçe są śmieszne. Może on przyjedzie do Stambułu, żeby coś zjeść, bo to w połowie drogi między Arabią Saudyjską a Portugalią. Może ewentualnie zechce zobaczyć się z jego starym przyjacielem José. Zawsze możemy spożyć posiłek w moim hotelu – powiedział 61-letni trener, wyraźnie naigrywając się z medialnych spekulacji.

Cristiano Ronaldo i José Mourinho współpracowali w Realu Madryt w latach 2010–2013. Pod wodzą Portugalczyka, Królewscy sięgnęli po mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Hiszpanii.

Źródło: Fabrizio Romano, Cadena SER


TROLLNEWSY I MEMY