NEWSY I WIDEO

Zbigniew Boniek wrócił do kompromitacji z Mołdawią. Wskazał przyczyny wstydliwej porażki

Nie milkną echa ostatniej, kompromitującej porażki reprezentacji Polski. Ponownie do meczu z Mołdawią wrócił Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN wskazał przyczyny klęski w Kiszyniowie. 

„Biało-Czerwoni” znacząco skomplikowali sobie sytuację w grupie eliminacyjnej Euro 2024. Podczas czerwcowego zgrupowania przegrali z Mołdawią i mają tylko trzy punkty po trzech spotkaniach. Oprócz kompromitującej porażki z Mołdawią, przegrali jeszcze z Czechami. Wygrali jedynie z Albanią.

Rozkojarzenie?

Zbigniew Boniek postanowił po kilku dniach wrócić do feralnego meczu w Kiszyniowie. Były prezes PZPN na łamach „Przeglądu Sportowego Onet” wskazał przyczyny beznadziejnej drugiej połowy w wykonaniu reprezentacji Polski. Za głównego winowajcę uważa ich rozkojarzenie.

– Przecież Jakub Kamiński z Sebastianem Szymańskim mieli akcję na 3:1. Ja nie wiem, jak Sebastian tego nie strzelił. Widzę kilka przyczyn porażki: samozadowolenie po wygranym meczu towarzyskim z Niemcami, pełna dominacja nad Mołdawią w pierwszej połowie, wysokie i – wydawało się – bezpieczne prowadzenie do przerwy. To spowodowało, że w szatni ci chłopcy byli już myślami na egzotycznych wakacjach. Jeszcze 45 minut i wolne – myśleli – stwierdził Boniek.

– Widać, że brakuje kogoś z charyzmą, która mogłaby oddziaływać na cały zespół, kiedy coś się nie układa. Ta porażka może mieć szalone konsekwencje dla dalszej sytuacji w grupie. Niebywałe. Ciężko mi było zebrać myśli – zaznaczył.

Boniek wrócił także do kompromitacji, która miała miejsce za czasów jego kadencji. Wówczas Polacy niespodziewanie przegrali 0-1 z Łotwą. Działacz uważa jednak, że klęski z Mołdawią nie da się porównać z jego wpadką.

– Łotwa pojechała wtedy na turniej, wygrywając baraż z Turcją, a w finałach zremisowała z Niemcami. To nie ta skala – Łotwa miała wówczas kilku niezłych piłkarzy. Jeśli już coś mi to przypomina, to raczej przegraną 0:1 z Armenią w Erywaniu za czasów Leo Beenhakkera. Ale wtedy awansowaliśmy do EURO 2008. Generalnie jednak tego, co wydarzyło się w Kiszyniowie, nie da się zestawić z niczym. Przecież my prowadziliśmy 2:0! W pełni dominowaliśmy i nagle wszystko pękło, rozsypało się. Popełniliśmy trzy błędy indywidualne – Piotr Zieliński, Tomasz Kędziora i Wojciech Szczęsny, które wykorzystali rywale. Czasem w piłce dzieją się rzeczy, które trudno racjonalnie wytłumaczyć. Czegoś takiego nie widziałem i nie pamiętam, żebyśmy przegrali z tak nisko notowanym zespołem, prowadząc 2:0 – przyznał.

– Sami skomplikowaliśmy sobie sytuację, ale w tej chwili to już nie jest mój problem. Oceniam jako osoba będąca z boku, która na wszystko patrzy ze spokojem. Brak mi słów do rozluźnienia i nonszalancji, które zobaczyłem w Mołdawii – podsumował.

Jakub Kiwior opowiedział o początkach w Arsenalu. „Byłem zaskoczony wszystkim”

Jakub Kiwior spędził ostatnie miesiące w Arsenalu, gdzie zyskiwał coraz większe zaufanie Mikela Artety. Na antenie meczyki.pl obrońca reprezentacji Polski wyznał, co najbardziej zaskoczyło go po transferze do Londynu. 

W styczniu 2023 roku Kiwior zdecydował się na opuszczenie Spezii. Polaka z Włoch wykupił Arsenal, w którym początkowo trudno było mu przebić się do składu i zbierać minuty na poziomie Premier League. Pod koniec sezonu Arteta zaufał jednak 23-latkowi, a ten odpłacił mu się kilkoma niezłymi występami. Łącznie uzbierał osiem meczów, w którym strzelił nawet debiutanckiego gola.

Był zaskoczony

Po pół roku spędzonym w Londynie Kiwior postanowił przybliżyć kibicom, jak wyglądało jego wdrażanie do drużyny. W rozmowie z portalem meczyki.pl nie ukrywał, że Arteta zaskoczył go swoimi pomysłami.

– Byłem zaskoczony wszystkim. Nie mówię już o treningach, ale też podejściem trenera Artety. Próbuje przygotować nas przed meczem nie gadaniem, a pomysłem. Zawsze nas czymś zaskoczy. Często przychodzimy do szatni i zastanawiamy się: ciekawe co teraz? – opowiedział Kiwior. 

– Przed wyjazdowym meczem z Manchesterem City mieliśmy odprawę w hotelu, a tam boisko rozrysowane na podłodze… tejpami. Do tego monitory. I mieliśmy się ustawiać adekwatnie do sytuacji. To mnie zaskoczyło, pierwszy raz się z czymś takim spotkałem, ale to było super. Wiedziałeś wszystko co i jak – kontynuował. 

– W drużynie panuje świetna atmosfera. Przed przyjściem nie wyobrażałem sobie aż takiej. Wszystko mnie w tym klubie zaskoczyło. Już nie mówię o szatni, ale otoczka, stadion… Jak się wychodzi na mecz, to jest coś pięknego – dodał.

– Byłem zaskoczony tym, ile kibiców jest na naszych meczach wyjazdowych. Zbierają się ci najwierniejsi. Zrobiło na mnie wrażenie to, że fani Arsenalu przekrzykują innych kibiców – podsumował.

Cała rozmowa:

Arjen Robben odwiedził piłkarki Holandii przed mundialem. Były piłkarz Bayernu przekazał im nietypową radę

 

Arjen Robben odwiedził reprezentantki Holandii przed mistrzostwami świata. Były piłkarz Bayernu Monachium opowiedział im, jak zachować się w finale. 39-latek miał również nietypową radę dla piłkarek Oranje.

Rady od Robbena

Już 20 lipca rozpoczną się Mistrzostwa Świata kobiet w piłce nożnej. Turniej odbędzie się w Australii i Nowej Zelandii. Reprezentantki Holandii zmierzą się w swojej grupie ze Stanami Zjednoczonymi, Wietnamem oraz Portugalią. Arjen Robben odwiedził piłkarki podczas przygotowań do mundialu. Były piłkarz Bayernu Monachium podzielił się z koleżankami swoim doświadczeniem z boiska. 39-latek miał również jedną nietypową radę.

Wojciech Szczęsny opowiedział o swoich ostatnich problemach zdrowotnych. „Myślałem, że umieram” [CZYTAJ]

– Jak reagujecie na presję wielkiego finału? Jak sobie z nią radzicie? Patrzycie na to w negatywny czy pozytywny sposób? Ja doświadczyłem tego przed finałem Ligi Mistrzów w 2013 roku. Wtedy już miałem na koncie dwa przegrane finały – w 2010 i 2012 roku. Do tego porażka z Hiszpanią na mundialu w 2010 roku. Gdybym przegrał finał jeszcze raz, stałbym się tą osobą, która zawsze przegrywa. Ale ja miałem tylko jedną myśl: „Cokolwiek się stanie, dziś wygramy”. To jest najważniejsze. Jeśli myślisz „do diabła, finał Mistrzostw Świata, może już nigdy więcej tego nie doświadczę” to już popełniasz błąd – powiedział Arjen Robben.

– Wiesz, co musisz zrobić, wiesz, na co cię stać. Jeśli jesteś tak daleko, wiesz, co czyni cię silnym. Więc zrób to. Musisz myśleć: „Tak, dziś zagwarantujemy sobie wygraną w Mistrzostwach Świata”. To definiuje najlepszych z najlepszych – dodał Holender.

– Jeśli w tym roku awansujecie do finału to tym razem nie obs***cie gaci – podsumował.

Źródło: meczyki.pl, Daily Star

Jakub Rzeźniczak zareagował na zamieszanie wokół swojej osoby. Piłkarz podziękował za wsparcie

 

Jakub Rzeźniczak podziękował swoim fanom za wsparcie we wpisie na Instagramie. Obrońca Kotwicy Kołobrzeg odniósł się w ten sposób do wywiadu u Żurnalisty, gdzie stwierdził, iż matka jego dziecka była „dziewczyną na telefon”.

Zamieszanie z udziałem Rzeźniczaka

Jakub Rzeźniczak w rozmowie z Żurnalistą wypowiedział się na temat relacji z Eweliną Taraszkiewicz. Były obrońca Wisły Płock nazwał kobietę, która jest matką jego dziecka – „dziewczyną na telefon”.

Po wypowiedzi piłkarza wielu kibiców wyraziło swoje obrzydzenie w stosunku do jego słów. Na przekaz zawodnika zareagowała również sama zainteresowana. Ewelina Taraszkiewicz zapowiedziała, że rozważa wkroczenie na drogę sądową.

Rzeźniczak o swojej byłej partnerce: „Za to spotkanie zapłaciłem chyba 1500 złotych za dwie, trzy godziny” [CZYTAJ]

Co na to Rzeźniczak? Były piłkarz Legii Warszawa postanowił podziękować za wsparcie.

– Chcielibyśmy wam bardzo podziękować za tysiące wiadomości, które dziś otrzymaliśmy. Wasze wsparcie, słowa, które czytamy pokazują nam, że warto się nie poddawać – napisał w relacji na Instagramie.

Źródło: Instagram

Wojciech Szczęsny opowiedział o swoich ostatnich problemach zdrowotnych. „Myślałem, że umieram”

Wojciech Szczęsny opowiedział o swoich niedawnych problemach ze zdrowiem. Podczas jednego ze spotkań Juventusu polski piłkarz nagle poczuł się gorzej i potrzebna była interwencja lekarzy.

13 kwietnia tego roku Juventus Turyn mierzył się ze Sportingiem Lizbona w ramach Ligi Konferencji Europy. W wyjściowym składzie Starej Damy na to spotkanie wyszedł Wojciech Szczęsny. Polski bramkarz jednak nie zdołał dokończyć tego meczu. Opuścił boisko jeszcze w pierwszej połowie, trzymając się za klatkę piersiową.

Tuż po tym meczu Wojciech Szczęsny przeszedł szczegółowe badania. Na całe szczęście wykluczyły one problemy zdrowotne. Tydzień później polski bramkarz wrócił już na boisko. W kolejnych tygodniach problemy u Wojtka się nie nawróciły.

O kulisach całej sytuacji Wojciech Szczęsny opowiedział w jednym z odcinków FootTrucka. 33-latek przyznał, że wystąpił u niego atak paniki. Po kilku minutach poczuł się na tyle źle, że zrobiło mu się „biało przed oczami”. Koledzy z zespołu zawołali klubowych lekarzy.

– Ja do dzisiaj nie bardzo wiem (co się stało – przyp. red.). Ale w taki najprostszy sposób mogę to opisać, że ja myślałem, że umieram na boisku. Tak czułem – rozpoczął Wojciech Szczęsny.

– Poczułem bardzo mocne bicie serca. Nie szybkie, nie czułem jakiejś arytmii, ale czułem po prostu bardzo mocne bicie. I to trwało parę minut. Trochę się tym martwiłem, ale pomyślałem, że poczekam do przerwy i wtedy powiem to doktorowi – opowiedział 33-latek.

– I potem chyba zrobiłem sprint poza pole karne i to serce zaczęło szybciej bić. Kiedy zaczęło bić szybko i naprawdę mocno, bo ja to naprawdę czułem, jakby to mi miało przejść przez klatkę piersiową. No to się bardzo przestraszyłem, miałem atak paniki, nie mogłem wziąć oddechu i potem już tylko czekałem, aż piłka wyjdzie z boiska, żeby komuś dać znać – dodał.

– Był rzut rożny ze dwie minuty wcześniej, kiedy ja jeszcze nie miałem ataku paniki. Ja powiedziałem Arkowi: „Arek, zawołaj mi doktora, bo mi jest coś z sercem”. Arek się na mnie spojrzał i oni w tym momencie wykonali rzut rożny. No i potem minęły ze 3-4 minuty i piłka znowu wyszła na rzut rożny, ale ja już wtedy byłem zupełnie… biało przed oczami i chyba Locatelliemu powiedziałem, że potrzebuję doktora. On to od razu widział, bo powiedział, że jak spojrzał na mnie, to ja już miałem łzy w oczach – uzupełnił polski bramkarz.

Najlepiej zarabiający reprezentanci Polski. Kto zarabia najwięcej? [RANKING]

Robert Lewandowski jest najlepiej zarabiającym piłkarzem wśród reprezentantów Polski. Jak na tle kapitana Biało-Czerwonych wyglądają inni polscy piłkarze? Stworzyliśmy zestawienie reprezentantów Polski, którzy mogą liczyć na największe zarobki w swoich klubach.

W zestawieniu najlepiej zarabiających reprezentantów Polski uwzględniliśmy tych zawodników, którzy zostali powołani przez Fernando Santosa na czerwcowe zgrupowanie. Do utworzenia naszego zestawienia wykorzystaliśmy dane z portalu capology.com. Zarobki piłkarzy przedstawiliśmy w w milionach euro brutto. Są to wynagrodzenia roczne.

Najlepiej zarabiającym piłkarzem w swoim klubie – bez większego zaskoczenia – jest Robert Lewandowski. Podium uzupełniają Wojciech Szczęsny i Piotr Zieliński. Na najmniejsze zarobki mogą liczyć Mateusz Wieteska i Przemysław Frankowski.

Niestety, w przypadku 6 piłkarzy zarobki nie zostały ujawnione. Mowa o Tomaszu Kędziorze, Damianie Szymańskim, Benie Ledermanie, Bartoszu Sliszu, Mateuszu Łęgowskim i Michale Skórasiu. Możemy się jednak domyślać, że w czołówce naszego zestawienia ci piłkarze raczej by się nie znaleźli.

Najlepiej zarabiający reprezentanci Polski:

  1. Robert Lewandowski – 20,8 mln euro rocznie brutto
  2. Wojciech Szczęsny 12 mln euro
  3. Piotr Zieliński – 6,5 mln euro
  4. Arkadiusz Milik – 4,5 mln euro
  5. Jan Bednarek – 3,1 mln euro
  6. Jakub Kiwior – 3 mln euro
  7. Karol Linetty – 2,6 mln euro
  8. Karol Świderski – 2,2 mln euro
  9. Łukasz Skorupski 1,7 mln euro
  10. Bartłomiej Drągowski 1,3 mln euro
  11. Sebastian Szymański – 1,2 mln euro
  12. Arkadiusz Reca – 1,2 mln euro
  13. Krystian Bielik – 1 mln euro
  14. Jakub Kamiński – 1 mln euro
  15. Bartosz Bereszyński – 0,8 mln euro
  16. Nicola Zalewski – 0,6 mln euro
  17. Przemysław Wiśniewski – 0,5 mln euro
  18. Przemysław Frankowski – 0,3 mln euro
  19. Mateusz Wieteska – 0,3 mln euro
  20. Tomasz Kędziora, Damian Szymański, Ben Lederman, Bartosz Slisz, Mateusz Łęgowski, Michał Skóraś – brak danych

źródło: capology.com

Rzeźniczak o swojej byłej partnerce: „Za to spotkanie zapłaciłem chyba 1500 złotych za dwie, trzy godziny”

 

Jakub Rzeźniczak był gościem w programie Żurnalisty. Podczas rozmowy 36-latek wspomniał o swojej byłej partnerce, Ewelinie Taraszkiewicz, oraz pierwszym spotkaniu, kiedy matka jego dziecka miała być prostytutką.

W przeszłości Jakub Rzeźniczak był w związku z Eweliną Taraszkiewicz. Para doczekała się nawet dziecka, lecz ostatecznie rozstali się i to w niemiłych okolicznościach. Ostatnio znowu zrobiło się o nich głośno, a to za sprawą obecnej żony zawodnika Kotwicy Kołobrzeg. Paulina Nowicka zaatakowała w social mediach byłą partnerkę Rzeźniczaka udostępniając post o treści „Poznali się, jak była prostytutką”, jednak po chwili go usunęła. Jastrząb Post poinformował, że Ewelina Taraszkiewicz przygotowała pozew w tej sprawie, a w komentarz pod wpisem portalu użytkownicy zaczęli odnosić się do wyglądu byłej partnerki 36-latka.

Kolejna afera w PSG. Agent Hakimiego narzeka na matkę Mbappe [CZYTAJ]

Do dyskusji włączył się również Jakub Rzeźniczak. Dziewięciokrotny reprezentant Polski był gościem w programie Żurnalisty, gdzie poruszył temat swojej ex-partnerki. Piłkarz opowiedział o tym, w jaki sposób poznał Ewelinę Taraszkiewicz.

– Ewelinę poznałem przez kolegę, który zajmował się załatwianiem dziewczyn na telefon. Za to spotkanie zapłaciłem chyba 1500 złotych za dwie, trzy godziny. I tak to się zaczęło – zdradził Rzeźniczak.

– Pierwsze dwa spotkania były płatne, a potem spotykaliśmy się tylko i wyłącznie na seks. Ja też w rozmowach z nią mówię przecież, że nigdy z nią nie byłem w żadnym lokalu na randce. My nigdy nie wypiliśmy nawet wspólnie kawy na mieście – dodał.

Arteta podsumował sezon z Arsenalem. „Widziałem siebie wygrywającego Premier League” [CZYTAJ]

Na odpowiedź Eweliny Taraszkiewicz nie trzeba było długo czekać. Była partnerka piłkarza odniosła się do zarzutów na swoich social mediach. Taraszkiewicz zaznaczyła również, że w przeciwieństwie do Rzeźniczaka, posiada dowody oraz poinformowała, iż 36-latek ma 2 godziny na przeproszenie i odwołanie swoich słów – inaczej sprawa trafi do sądu.

Kolejna afera w PSG. Agent Hakimiego narzeka na matkę Mbappe

Matka Kyliana Mbappe ma ambicje do pozostania jedną z największych menadżerek na rynku piłkarskim. Zamiary Fayzy Lamari skomentował agent Achrafa Hakimiego, którego niedawno łączono z przejściem do „stajni” wspomnianej kobiety.

W PSG nie może być spokojnie

Fayza Lamari od dłuższego czasu reprezentuje interesy swoich synów: Kyliana i Ethana Mbappe. Ambicje kobiety są jednak zdecydowanie większe. Chciałaby zaistnieć na rynku agentów, w związku z czym tworzy własną „stajnię” piłkarzy.

Arteta podsumował sezon z Arsenalem. „Widziałem siebie wygrywającego Premier League” [CZYTAJ]

Według medialnych doniesień wśród przymierzanych zawodników wymienia się między innymi Achrafa Hakimiego. Obecny menadżer reprezentanta Maroka ostro zareagował na te pogłoski.

– Jesteśmy zaskoczeni, że matka ważnego zawodnika może tak ingerować w rynek transferowy. Fayza Lamari ma firmę, która nie ma niczego poza Kylianem Mbappe. Wszystko opiera się na relacji między matką a synem. Jej znaczenie na rynku jest praktycznie zerowe. Nie ma żadnego doświadczenia i żadnej przeprowadzonej operacji. To nie do pomyślenia, żeby ktoś taki jak Achraf, mógł z nią współpracować – powiedział Alejandro Camano.

– Mogę ją pozdrowić, okazać jej szacunek i pogratulować syna. Życzę jej długiej pracy, ale proszę o szacunek dla zawodu – dodał.

Źródło: RMC Sport

Arteta podsumował sezon z Arsenalem. „Widziałem siebie wygrywającego Premier League”

 

Mikel Arteta wypowiedział się na temat zakończonego sezonu Premier League. Hiszpański szkoleniowiec Arsenalu przyznał, że mocno wierzył w wygranie mistrzostwa Anglii.

Arteta podsumował sezon

Arsenal przez sporą część sezonu wyglądał na faworyta do zdobycia mistrzostwa Anglii. Kanonierzy ostatecznie zaprzepaścili swoją szansę i zajęli drugie miejsce w tabeli (pod Manchesterem City – przyp. red.). Taki wynik i tak jest sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę poprzednie sezony w wykonaniu londyńczyków.

Nowy prezes Bayernu o zmianach w klubie. „Nie chcemy najemników” [CZYTAJ]

Mikel Arteta w rozmowie podsumowującej sezon przyznał jednak, że wielokrotnie wyobrażał sobie siebie z trofeum za mistrzostwo Anglii. Zaprzepaszczenie tytułu wytłumaczył między innymi licznymi kontuzjami w zespole.

– W wielu momentach widziałem siebie wygrywającego Premier League. Zespół dał mi argumenty do tego – powiedział Hiszpan.

– Kiedy jednak zaczęły nas dręczyć kontuzje, to czułem, że może nas to drogo kosztować. Jeśli chcesz wygrać z Manchesterem City, to w kwietniu-maju wszyscy najważniejsi piłkarze muszą być zdrowi i w wysokiej formie. Nam to się nie udało – dodał.

Źródło: Marca

Nowy prezes Bayernu o zmianach w klubie. „Nie chcemy najemników”

 

Jan-Christian Dreesen zabrał głos w sprawie ruchów transferowych Bayernu Monachium. Nowy prezes mistrzów Niemiec przyznał, czego od nowych zawodników oczekuje klub.

Zmiany w Bayernie

Wraz z końcem sezonu 2022/2023 z Bayernu Monachium odeszli Oliver Kahn oraz Hasan Salihamidzić. Nowym prezesem klubu został Jan-Christian Dreesen. Spore zmiany w strukturach nie spowodowały jednak, że Bawarczycy pozostają bierni na rynku transferowym.

– Thomas Tuchel i Marco Neppe przedstawiają swoje pomysły. To konieczne, by trener był zaangażowany w te decyzje. Rozmowy są kreatywne, czasem wręcz kontrowersyjne – powiedział nowy prezes Bayernu Monachium.

– Transfery Laimera i Guerreiro? Nowi piłkarze muszą identyfikować się z naszymi wartościami. Nie chcemy najemników, którzy za dwa lata przejdą do innego klubu. Potrzebujemy zawodników, którzy emanują energią i dają z siebie wszystko dla Bayernu – dodał.

Co dalej z Paulo Sousą? Właściciel Salernitany zabrał głos ws. przyszłości Portugalczyka [CZYTAJ]

Nowy prezes mistrzów Niemiec przyznał, że w strukturach klubu będą mogli pracować jedynie jego byli piłkarze. Jan-Christian Dreesen powiedział o tym w kontekście Thomasa Mullera i Manuela Neuera.

– Byłoby fantastycznie, gdybyśmy mogli zaangażować tę dwójkę. Każdy klub marzyłby o takiej konstelacji, ale decyzja należy do zarządu – podsumował.

Źródło: Sport1.de, meczyki.pl

fot. Bayern

Co dalej z Paulo Sousą? Właściciel Salernitany zabrał głos ws. przyszłości Portugalczyka

Danilo Iervolino zabrał głos w sprawie przyszłości Paulo Sousy. Prezes i właściciel Salernitany przyznał, że Portugalczyk pozostanie w klubie.

Sousa zostaje

Paulo Sousa w lutym objął stanowisko trenera Salernitany. Portugalski szkoleniowiec utrzymał Granatę w Serie A. W związku z udanym etapem byłego selekcjonera reprezentacji Polski w nowym klubie, rozpoczęły się spekulacje na temat przejścia do większego zespołu. Mówiło się między innymi o Napoli.

Ujawniono zarobki ostatnich selekcjonerów. Santos inkasuje zdecydowanie najwięcej [CZYTAJ]

Ostatecznie do mistrzów Włoch trafił Rudi Garcia (wcześniej Al Nassr – przyp. red.). Paulo Sousa postanowił więc zostać w Salernitanie, o czym poinformował właściciel klubu.

– Paulo Sousa zdecydował się pozostać w naszym klubie, jest skoncentrowany wyłącznie na tym projekcie. Jestem przekonany, że Salernitana może rozegrać kolejny dobry sezon, a Sousa jest odpowiednim trenerem, aby w tym pomóc. Jesteśmy marką, która wciąż chce rozwijać się w Serie A – przekazał Danilo Iervolino.

Źródło: Sportdelsud.it, meczyki.pl

Ujawniono zarobki ostatnich selekcjonerów. Santos inkasuje zdecydowanie najwięcej

Portal „WP Sportowe Fakty” opublikował zarobki ostatnich 5 selekcjonerów reprezentacji Polski. Bez większego zaskoczenia na największe wynagrodzenie może liczyć Fernando Santos.

Ostatnim selekcjonerem reprezentacji Polski, który z sukcesem prowadził drużynę narodową, był Adam Nawałka. Kolejni trenerzy radzili sobie z mniejszym powodzeniem i miewali różne problemy. Jerzy Brzęczek notował przyzwoite wyniki, jednak styl gry nie rzucał na kolana. Paulo Sousa miewał różne wyniki (zaskakiwał lepszych, miał problem ze słabszymi), jednak styl gry zespołu pod jego wodzą często sprawiał kibicom przyjemność. Czesław Michniewicz osiągał stawiane przed nim cele, jednak preferowany przez niego pomysł na grę wołał o pomstę do nieba, a w dodatku wokół reprezentacji wybuchła afera premiowa. Obecnym selekcjonerem jest Fernando Santos, który dopiero co rozpoczął pracę z polskimi piłkarzami.

Spośród wymienionych pięciu selekcjonerów na największe zarobki może liczyć Fernando Santos. Nie ma się co temu dziwić, gdyż CV portugalskiego trenera mówi samo za siebie. Prowadził on w przeszłości reprezentacje Grecji i Portugalii. Ze swoim krajem wygrał EURO 2016. Według „WP Sportowe Fakty” roczne zarobki 68-latka wynoszą 8,4 miliona złotych.

Poprzedni selekcjonerzy zarabiali zdecydowanie mniej od Fernando Santosa. Michniewicz mógł liczyć na 2,4 miliona złotych rocznie. Paulo Sousa miał zapisane w kontrakcie roczne wynagrodzenie na poziomie 3,78 mln złotych. Jerzy Brzęczek zarabiał 1,92 mln złotych w skali roku. Z kolei Adam Nawałka zarabiał najmniej, bo 1,18 mln złotych rocznie.

Dziennikarze „WP Sportowe Fakty” przeliczyli także, ile średnio „kosztował” jeden zdobyty punkt za danego selekcjonera. Najkorzystniej pod tym względem wypada Paulo Sousa, któremu za każdy jeden zdobyty punkt płacono średnio 55 tysięcy złotych. Pod tym względem najdroższy w utrzymaniu jest Fernando Santos, który za jeden punkt inkasuje 1,16 mln złotych. W dłuższej perspektywie statystyka to może jednak ulec znacznej zmianie.


źródło: wp sportowe fakty

Chłodne relacje Fernando Santosa z piłkarzami. „Za wiele chemii tam nie ma”

Nie milkną echa po ostatniej kompromitującej porażce reprezentacji Polski z Mołdawią. O kulisach opowiedział na łamach „WP Sportowe Fakty” dziennikarz Piotr Koźmiński.

We wtorek reprezentacja Polski skompromitowała się w meczu z reprezentacją Mołdawii. Spotkanie zakończyło się porażką Biało-Czerwonych 2:3. Choć do przerwy nic na to nie wskazywało, bo w pierwszych 45 minutach Polacy prezentowali się bardzo solidnie i zakończyli tę część gry wynikiem 2:0. W drugiej połowie gra Polaków kompletnie się posypała. Pierwsza stracona bramka nie pobudziła Polaków do działania. Efektem były stracone dwie kolejne.

Po meczu na reprezentantów Polski wylała się ogromna fala krytyki. Nie ma się co dziwić, gdyż większość negatywnych komentarzy była w pełni uzasadniona. Najczęściej polskim piłkarzom zarzucano brak zaangażowania i nadmierne rozluźnienie w drugiej połowie. Oliwy do ognia dolał swoim pomeczowym komentarzem Jan Bednarek, który stwierdził, że zespół grał, jakby myślami był już na wakacjach.

O kulisach ostatniej klęski reprezentacji Polski więcej opowiedział Piotr Koźmiński. Dziennikarz ujawnił rąbka tajemnicy na temat relacji Fernando Santosa z reprezentantami Polski. Z przekazanych przez niego informacji wynika, że nie ma zbyt dużej chemii między selekcjonerem a piłkarzami.

– Jak słyszymy nieoficjalnie, relacje między szkoleniowcem a piłkarzami „są takie sobie”, a ujmując sprawę wprost: za wiele chemii tam nie ma. Nie jest wprawdzie tak, że Portugalczyk ma w drużynie wrogów, ale stosunki z piłkarzami są dość zdystansowane – relacjonuje Piotr Koźmiński.

Kolejnym aspektem poruszonym przez Koźmińskiego jest pozycja Fernando Santosa. Dziennikarz przekazał w tej sprawie szokujące informacje. Według jego informacji, część tzw. baronów domaga się… odejścia Fernando Santosa! Takie głosy wydają się być kuriozalne. Co jednak oczywiste, prezes Cezary Kulesza nie zamierza kończyć współpracy z portugalskim szkoleniowcem, co zostało omówione podczas ostatniego spotkania między panami.

– I choć ostatecznie prezes PZPN Cezary Kulesza po spotkaniu z selekcjonerem uspokoił nastroje, a sama rozmowa – jak słyszymy – nie była nerwowa, to, według różnych głosów, Santos nie ma w polskim środowisku piłkarskim zbyt wielu zwolenników. Na przykład niektórzy „baronowie” związku, gdyby to tylko od nich zależało, chętnie „ścięliby” Portugalczyka już teraz, gdy do kolejnych spotkań jest jeszcze sporo czasu – czytamy.


źródło: wp sportowe fakty

Tak Szymon Marciniak przygotowywał się do finału Ligi Mistrzów. Ćwiczył pokazywanie kartek [WIDEO]

W jednym z zakulisowych materiałów wokół finału Ligi Mistrzów pojawił się Szymon Marciniak. Polski arbiter tuż przed spotkaniem ćwiczył pokazywanie kartek, co zdziwiło wielu kibiców.

Miniony sezon był znakomity dla Szymona Marciniaka oraz jego asystentów. Polacy w grudniu 2022 roku poprowadzili finał Mistrzostw Świata pomiędzy Argentyną i Francją. Z kolei w czerwcu tego roku Marciniak i spółka byli rozjemcami finału Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem City a Interem Mediolan. W obu tych spotkaniach polscy sędziowie byli niemal bezbłędni.

Przed kilkoma dniami Manchester City opublikował film z zakulisowymi scenami wokół finału Ligi Mistrzów. W pewnym momencie ukazany został przygotowujący się do meczu Szymon Marciniak. Polak ćwiczył… pokazywanie kartek. Ostatecznie w meczu pokazał sześć żółtych kartoników.

Dziekanowski wskazał problem reprezentacji Polski. „Są wręcz statystami”

 

Dariusz Dziekanowski skomentował sytuację reprezentacji Polski. Były piłkarz uważa, że problemem kadry Biało-Czerwonych może być ich mentalność.

Trudna sytuacja

Reprezentacja Polski utrudniła swoją sytuację w grupie. Biało-Czerwoni przegrali z Mołdawią (2:3) i teraz mają mało miejsca na błąd. Wielu ekspertów po spotkaniu krytykowało meczową postawę Roberta Lewandowskiego. Część z nich uważa, że napastnik FC Barcelony nie nadaje się na lidera kadry. Dariusz Dziekanowski twierdzi z kolei, że problem jest zakorzeniony znacznie głębiej.

– Smutne jest też to, że nie znalazł się nikt inny, kto przejąłby rolę lidera, siły napędowej zespołu. Wielokrotnie pisałem, że młodsi piłkarze muszą zacząć wychodzić zza jego pleców. Wyglądamy kogoś, kto ma przywódcze cechy i stanie się jednym z liderów już teraz, a gdy Robert zakończy karierę, będzie jego naturalnym następcą. Pod tym względem mamy ogromną posuchę – stwierdził „Dziekan”.

Były reprezentant Polski przejechał się po Lewandowskim. „Reprezentacja od dawna nie ma lidera. Teraz też umył rączki” [CZYTAJ]

– Jan Bednarek miał odwagę pójść do kibiców, podyskutować, oddać koszulkę i stanąć przed kamerami, ale to były tanie chwyty i wymówki. Piotr Zieliński niezmiennie w takich momentach wzbudza co najwyżej żal i współczucie, pokazuje słabość charakteru. Liderem mentalnym nigdy nie był, nie jest i nie będzie. Ciągle nie wiadomo, czy w meczu kadry mistrz Włoch z Napoli zrobi coś pożytecznego dla drużyny narodowej, czy jej zaszkodzi – dodał.

– Symptomatyczne jest, że nasi kadrowicze, owszem, grają w wielkich europejskich firmach, ale też nie jest przypadkiem, że poza Lewandowskim nie są silnymi postaciami pod względem charakteru. Oceniając ich charyzmę, można pokusić się o stwierdzenie, że nie pełnią nawet ról drugoplanowych, tylko są wręcz statystami. Niektórzy nigdy nie dorosną, by zmienić swój status – podsumował.

Źródło: Przegląd Sportowy


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.