NEWSY I WIDEO

Ranking najlepiej zarabiających piłkarzy wg „Forbes”. Cristiano Ronaldo zdeklasował konkurencję

Magazyn „Forbes” przygotował ranking najlepiej zarabiających piłkarzy na świecie. Cristiano Ronaldo okazał się zdecydowanym zwycięzcą.

Ranking stworzony przez magazyn „Forbes” ukazuje 10 najlepiej zarabiających piłkarzy na świecie. Zestawienie obejmuje zarobki za sezon 2025/2026. Uwzględnione są zarówno zarobki „z boiska” jak i „spoza boiska”. Pierwsza kategoria to przede wszystkim wynagrodzenie uzyskane od klubu z tytułu kontraktu. Natomiast druga kategoria dotyczy przede wszystkim aktywności sponsorskich.




Na szczycie rankingu znalazł się Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zdeklasował konkurencję. Jego szacowane zarobki wyniosły 280 milionów dolarów. Z czego 230 milionów to zarobki „z boiska” a pozostałe 50 to wpływy „pozaboiskowe”.

Drugie miejsce przypadło Leo Messiemu. Jego szacunkowe wpływy wyniosły 130 milionów dolarów, co jest ponad 2 razy mniejszą sumą niż w przypadku Cristiano Ronaldo. Co ciekawe, większą część zarobków Argentyńczyka stanowią wpływy pozaboiskowe (70 milionów dolarów) i jest to jedyny taki przypadek w całym zestawieniu.

Podium uzupełnił Karim Benzema. Obecność Francuza na 3. miejscu w zestawieniu może wiele osób zadziwić. Jego łączne zarobki są szacowane na 104 miliony dolarów. Składa się na to 100 milionów z tytułu kontraktu oraz 4 miliony z aktywności pozaboiskowej.

Najlepiej zarabiający piłkarze wg „Forbes”:

  1. Cristiano Ronaldo – 280 milionów dolarów (230 mln „z boiska” + 50 mln „spoza boiska”)
  2. Leo Messi – 130 mln (60 mln + 70 mln)
  3. Karim Benzema – 104 mln (100 mln + 4 mln)
  4. Kylian Mbappe – 95 mln (70 mln + 25 mln)
  5. Erling Haaland – 80 mln (60 mln + 20 mln)
  6. Vinicius Jr – 60 mln (40 mln + 20 mln)
  7. Mohamed Salah – 55 mln (35 mln + 20 mln)
  8. Sadio Mane – 54 mln (50 mln + 4 mln)
  9. Jude Bellingham – 44 mln (29 mln + 15 mln)
  10. Lamine Yamal – 43 mln (33 mln + 10 mln)





źródło: Forbes

Siedem milionów za Jakuba Kamińskiego? Zamieszanie wokół przyszłości reprezentanta Polski

Wypożyczenie do FC Koeln okazuje się na razie strzałem w „dziesiątkę” dla Jakuba Kamińskiego. Możliwe, że po sezonie Polak zostanie nawet wykupiony z Wolfsburga. „Wolfsburger Allgemeine Zeitung” podaje, że kwota może oscylować w okolicach siedmiu milionów euro.




Początek sezonu 2025/26 jest zdecydowanie najlepszym w karierze Kamińskiego, od kiedy zdecydował się na wyjazd z Lecha Poznań. Rozegrał już sześć meczów dla FC Koeln, w których strzelił trzy gole. Stał się także pierwszym wyborem Jana Urbana w reprezentacji Polski.

Siedem milionów?

Kamiński gra na tyle dobrze, że już rozkochał w sobie kibiców Koeln. Niewykluczone, że po sezonie klub zdecyduje się go nawet wykupić. Zresztą w umowie między stronami miała być zawarta taka opcja.

Nie do końca jasna wydaje się jednak kwota. „Wolfsburger Allgemeine Zeitung” podaje, że Kamiński miałby trafić na stałe do Kolonii za siedem milionów euro. Informację potwierdzał także wcześniej „Bild”.




Z kolei portal geissblog.koeln twierdzi, że kwota jest niższa. Mowa konkretnie o trzech milionach. Jeśli przygoda Kamińskiego w Koeln będzie dalej przebiegać w ten sposób, kwota transferu definitywnego nie będzie jednak grać wielkiej roli.

UEFA nadal nie ukarała Maccabi za skandal w meczu z Rakowem. I na razie się to nie zmieni. Jest komunikat od federacji

Już ponad dwa miesiące minęły od skandalu, jaki wydarzył się podczas meczu Rakowa Częstochowa z Maccabi Hajfa. UEFA nadal nie wydała żadnego komunikatu w kwestii kary dla Izraelczyków. I nie zapowiada się, żeby miała to zrobić w najbliższym czasie.




Raków grał z Maccabi w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Spotkanie rozgrywano w Węgrzech, na neutralnym terenie. Na trybunach wywieszono wówczas skandaliczny transparent, który oskarżał Polaków o mordowanie Żydów w czasie II Wojny Światowej.

Nic się nie zmienia…

Przedstawiciele Rakowa zgłosili oficjalny protest do UEFA krótko po meczu. Federacja wciąż nie ukarała jednak Maccabi w żaden sposób. O rozwój tej prawy postanowił zapytać „Kanał Sportowy”.




– Komisja Kontroli, Etyki i Dyscypliny UEFA wyda decyzję w tej sprawie w stosownym czasie, jednak dokładna data nie została jeszcze ustalona. W tym momencie nie mamy żadnych nowych informacji – przekazano za pośrednictwem KS.

Wciąż zatem nie wiemy, czy i kiedy Maccabi otrzyma karę od UEFA. Federacja najwidoczniej nie zamierza się śpieszyć z podjęciem decyzji.

Szewczenko zapytany o Lewandowskiego w Milanie. Postawił jeden warunek. „Słowo klucz”

Andrij Szewczenko zostały zapytany o ewentualne przenosiny Roberta Lewandowskiego do AC Milan. Ukrainiec jest na „tak”, pod jednym warunkiem.

Od 2022 roku Robert Lewandowski jest piłkarzem FC Barcelony. Wraz z końcem tego sezonu wygasa jego kontrakt. Możliwe jest przedłużenie współpracy między obiema stronami, jednak w ostatnim czasie robi się to coraz mniej prawdopodobne. Głównie z uwagi na bardzo wysokie zarobki Polaka, a przy tym coraz wyższy jego wiek. W ostatnim czasie napiętrzają się równiej kontuje u 37-latka.




Gdzie zagra Robert Lewandowski, jeśli nie przedłuży kontraktu z FC Barceloną? W ostatnim czasie w mediach pojawił się temat ewentualnych przenosin do Włoch. A konkretnie pojawiła się informacja o AC Milan. Czy Robert poradziłby sobie w tym zespole? Głos w tej sprawie zabrał Andrij Szewczenko w rozmowie z „goal.pl”. Zdaniem Ukraińca, głównym warunkiem jest motywacja polskiego piłkarza.

– To jest przede wszystkim kwestia motywacji. Dla mnie w tym przypadku to słowo klucz. Motywacja – stwierdził Andrij Szewczenko.

W rozmowie z „goal.pl” Szewczenko został zapytany, czy głównym warunkiem nie powinna być kwestia zdolności fizycznych. Zdaniem 49-latka zdecydowanie tak nie jest. Podał przykład Luki Modricia, który jest o 3 lata starszy od Roberta, a radzi sobie w Milanie bardzo dobrze.

– Nie. Bo wszyscy znamy Roberta. Wiemy jak dba o ten aspekt, jak jest przygotowany, jak pilnuje swojego odżywiania. Wzór. Słowem, od lat robi wszystko, aby jego organizm był przygotowany do dużego wysiłku, na najwyższym poziomie. Oczywiście, urazy będą się zdarzały, ale myślę, że o aspekt fizyczny nie ma się co obawiać. Zresztą, spójrz na Lukę Modricia. On doskonale pokazuje, że można. A przecież jest starszy od Roberta – ocenił Szeweczenko.

– Wspomniany Modrić pokazał, że można dalej grać w Europie, na najwyższym poziomie. Jak mówię, w kwestii Robert i AC Milan chodzi przede wszystkim o kwestie motywacyjne – zaznaczył Ukrainiec.





źródło: goal.pl

Zbigniew Boniek ujawnił kulisy słynnego tweeta. „Jak go zobaczyłem, mówię: Ćwiąkała, młody Ćwiąkała”

Minęło 10 lat od słynnego wpisu Zbigniewa Bońka na Twitterze. Na antenie Kanału Sportowego Boniek ujawnił kulisy całego wydarzenia.




W 2015 roku Zbigniew Boniek zamieścił wpis, który przeszedł do historii polskiej społeczności Twittera. W owym wpisie ówczesny prezes PZPN załączył swoje zdjęcie z dzieckiem łudząco podobnym do Tomasza Ćwiąkały. Do zdjęcia dodał również opis: „Mówili, że mój przyjaciel Ćwiąkała nie przyjedzie, mylili się”.

Od wpisu Zbigniewa Bońka minęła już ponad dekada. Kulisy powstania tego tweeta poznaliśmy w środowy wieczór. Boniek pojawił się na antenie Kanału Sportowego, którego gościem był również Tomasz Ćwiąkała, i wyjaśnił, jak doszło do całego zamieszania.

– Przede wszystkim była fajna, sympatyczna atmosfera, bo to było wesele jednego z naszych wspólnych znajomych. Zostałem zaproszony, byłem na weselu naszego wspólnego znajomego – rozpoczął Zbigniew Boniek.

– No i w pewnym momencie idę, widzę tego dzieciaka i, jak Boga kocham, jak go zobaczyłem, mówię: „Ćwiąkała, młody Ćwiąkała” – powiedział były prezes PZPN.

– Spytałem się rodziców: „Przepraszam, mam taką sprawę. Czy mogę sobie zrobić z waszym dzieciakiem zdjęcie, bo mam przyjaciela, mam znajomego, który absolutnie jest do tego chłopaka podobny”. Oczywiście powiedzieli: „Nie ma sprawy panie Zbyszku” i tak dalej – podsumował Boniek.




Miał trafić do Lecha za grube miliony. Teraz przeniesie się do ligi TOP 5

Ibrahim Diabate najprawdopodobniej pożegna się wkrótce ze szwedzkim GAIS. Napastnik, który latem znalazł się na liście życzeń Lecha Poznań, przyznał w rozmowie z portalem topmercato.com, że jego celem są przenosiny do Ligue 1.

Lech miał go na radarze

Lech Poznań przez wiele miesięcy poszukiwał napastnika, który mógłby zagwarantować drużynie regularne bramki. Ostatecznie klub sięgnął po Yannicka Agnero z Halmstads BK, bijąc przy tym rekord transferowy. Pozyskanie Iworyjczyka kosztowało 2,3 miliona euro, jednak jego występy do tej pory nie zachwycają. 22-latek zagrał w niebiesko-białych barwach sześć razy i nie wyróżnił się niczym szczególnym.

Tymczasem w tej samej lidze błyszczy inny zawodnik z Wybrzeża Kości Słoniowej. Ibrahim Diabate w barwach GAIS zdobył w trwającym sezonie już 17 bramek i stał się jednym z najgorętszych nazwisk na skandynawskim rynku.

Jak ujawnił sam piłkarz, jego przygoda w Szwecji dobiega końca. W rozmowie z topmercato.com zdradził, że był bliski przeprowadzki już latem, gdy interesowały się nim kluby z Ligue 1.

– Rozmawiałem nawet z zarządem Le Havre. Miało się udać, ale ostatecznie się nie udało. Taka jest piłka nożna. Kontynuowałem pracę, pojawiły się inne możliwości i tyle. Auxerre ze swojej strony było w bezpośrednim kontakcie z klubem – tłumaczył snajper.

Zawodnik przyznał też, że francuski kierunek kusi go nie tylko sportowo, ale i językowo.

– Poza tym mówię po francusku. Miałbym wiele atutów w adaptacji; tak, bardzo by mi się to podobało. Nie ma konkretnego klubu; interesuje mnie liga. To bardzo dobra liga. Mam lekką preferencję do Francji, ze względu na język, który ułatwiłby mi adaptację. Zobaczymy też, jakie projekty sportowe zostaną zaprezentowane. To dla mnie bardzo ważne. […] Do okna transferowego jeszcze sporo czasu. Zobaczymy, co się wydarzy – dodał.

Lech odpuścił przez cenę

W letnim oknie transferowym Lech faktycznie rozważał sprowadzenie Diabate, jednak temat szybko upadł. GAIS oczekiwał za swojego napastnika około 2,5 miliona euro, co w Poznaniu uznano za zbyt wysoką kwotę.

Źródło: topmercato.com, transfery.info

„Najgorszy trener, z jakim współpracowałem”. Były zawodnik Cracovii przejechał się po Probierzu

Mathias Hebo Rasmussen ostro wypowiedział się o Michale Probierzu. W rozmowie z duńskim Viaplay były piłkarz Cracovii przyznał, że współpraca z polskim szkoleniowcem była dla niego wyjątkowo trudna i rozczarowująca.

Duńczyk nie gryzł się w język

Michał Probierz od kilku miesięcy pozostaje bez pracy po rozstaniu z reprezentacją Polski. Media nie dają jednak o nim zapomnieć. Tym razem za sprawą wypowiedzi byłego podopiecznego. Mathias Hebo Rasmussen, który współpracował z Probierzem w Cracovii w sezonie 2021/2022, w wywiadzie dla Viaplay nie zostawił na nim suchej nitki.

– Mówiąc wprost, to prawdopodobnie najgorszy trener, jakiego kiedykolwiek miałem pod względem taktycznym. Jego zarządzanie drużyną również było beznadziejne. Nie dogadywałem się z nim dobrze. To staroświecki trener – przyznał 30-letni pomocnik, cytowany przez „Przegląd Sportowy”.

Wypowiedź Duńczyka odbiła się szerokim echem, ponieważ dotyczy szkoleniowca, który jeszcze niedawno prowadził reprezentację Polski. Rasmussen nie krył zdziwienia, gdy usłyszał o jego nominacji na selekcjonera.

– Kiedy ja i Otar Kakabadze, który jest jedyną osobą, która pozostała z moich czasów, zobaczyliśmy, że został trenerem reprezentacji Polski, poważnie myśleliśmy, że to ukryta kamera – wspomniał zawodnik Lyngby.

Rasmussen trafił do Cracovii latem 2021 roku i spędził pod wodzą Probierza zaledwie kilka miesięcy. Ich współpraca zakończyła się jeszcze w rundzie jesiennej tamtego sezonu.

W barwach „Pasów” Rasmussen rozegrał 41 spotkań, w których zdobył trzy bramki i zanotował dwie asysty. Po odejściu z Polski wrócił do ojczyzny, gdzie z czasem został kapitanem Lyngby.

Źródło: Viaplay, PS Onet

Widzew szokuje! Czubak zwolniony, nowy trener błyskawicznie ogłoszony

Widzew Łódź ogłosił zatrudnienie nowego trenera. Dwuletni kontrakt z klubem podpisał Igor Jovicević.




Pod koniec sierpnia Patryk Czubak zastąpił w Widzewie zwolnionego Zeljko Sopicia. Do tej pory poprowadził drużynę w pięciu meczach Ekstraklasy, notując dwa zwycięstwa i trzy porażki. Tego bilansu już jednak nie poprawi.

Z zaskoczenia

Nie będzie mieć ku temu okazji, bo Widzew ogłosił, że Czubak został zastąpiony przez Igora Jovicevicia. 51-latek w przeszłości pracował w Dinamie Zagrzeb czy Łudogorcu. W poprzednim sezonie wygrał zresztą mistrzostwo, puchar i superpuchar Bułgarii.

Fot. Wojciech Czarnociński / widzew.com

Brzęczek wystawił laurkę jednemu z młodzieżowców. „Jest zawodnikiem, który moim zdaniem ma duży potencjał”

Młodzieżowa reprezentacja Polski rozbiła w miniony wtorek rówieśników ze Szwecji aż 6-0. Po ostatnim gwizdku, Jerzy Brzęczek słał pochwały pod adresem Tomasza Pieńki. Zwrócił również uwagę na nadchodzące starcie z Włochami.




„Biało-Czerwoni” pod wodzą byłego selekcjonera dorosłej kadry spisują się znakomicie. W czterech meczach eliminacji mistrzostw Europy, kadra U21 zaliczyła komplet zwycięstw i zajmuje 1. miejsce w grupie ex aequo z Włochami. We wtorek Polacy rozbili Szwecję aż 6-0, a Tomasz Pieńko popisał się hat-trickiem.

„Ma duży potencjał”

Kapitan młodzieżówki otrzymał zresztą po spotkaniu masę komplementów od Jerzego Brzęczka. Selekcjoner podkreślił, że Pieńko ma duży potencjał.




– Jest kapitanem i zawodnikiem, który moim zdaniem ma duży potencjał. Ma szczęście albo pecha, że mieszka w Częstochowie. Od czasu do czasu rozmawiamy, spotykamy się i analizujemy pewne rzeczy. Na dzień dzisiejszy duży plus dla niego, bo zdobył trzy bramki, z czego ostatnia była wyjątkowa. Ale, jak powiedziałem, to efekt pracy całego zespołu – zaznaczył Brzęczek.

– Mamy młodych zawodników i mam nadzieję, że lodu nad głowami zarówno u nich, jak i u całego sztabu nie zabraknie. Musimy być świadomi tego, co nas czeka za miesiąc. Oczywiście trzeba się z tego cieszyć, bo razem ze sztabem mamy niesamowitą satysfakcję. Dziękuję sztabowi trenerskiemu i medycznemu oraz wszystkim zaangażowanym osobom za wykonaną pracę, która przynosi efekty – dodał.

Podczas listopadowego zgrupowania, Polacy zmierzą się z Włochami, z którymi współdzielą pozycję lidera grupy. Obie drużyny wygrały wszystkie dotychczasowe mecze w eliminacjach. Zapowiada się emocjonujący mecz, ale Brzęczek wierzy w zwycięstwo swoich podopiecznych.




– Oczywiście, w każdym meczu wychodzimy, żeby wygrać. Nie będziemy jednak traktować tego spotkania, jakby to był najważniejszy mecz. To nasze piąte spotkanie i w tym meczu liczą się trzy punkty. Takie jest nasze nastawienie – podkreślił.

– Nie możemy dać się zwariować, ani myśleć, że będzie to dla nas decydujące spotkanie. Włosi to bardzo dobra, solidna drużyna, ale będziemy starali się zaprezentować dobrze pod względem taktycznym, fizycznym, by osiągnąć zwycięstwo – zapewnił, podsumowując.

Adrian Siemieniec szczerze o trudnych początkach kariery. „Musieliśmy prosić babcię o kredyt”

Adrian Siemieniec w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą opowiedział o kulisach swojej drogi do sukcesu. W szczerym wywiadzie ujawnił, że zanim zdobył z Jagiellonią historyczne mistrzostwo Polski, żył w nieustannej niepewności, przenosił się z rodziną z miasta do miasta i musiał ratować się kredytami.

Od dzieciństwa bez ojca do spełnionego trenera

Zanim wzniósł puchar za mistrzostwo Polski, Siemieniec musiał zmierzyć się z trudnym dzieciństwem i dorastaniem bez ojca.

– Wychowywałem się w rodzinie, w której był ojciec, a później już nie. Rodzice się rozwiedli, byłem wychowywany przez dwa domy. To też nie było tak, że ojciec miał bardzo duży wpływ na mnie jako człowieka. Miałem 18 czy 19 lat, gdy straciłem już połowę swojej rodziny: tatę i dziadków od jego strony. Oni umarli. Musiałem bardzo szybko dorosnąć. Mama wychowywała mnie i brata – zdradził w rozmowie na kanale Tomasza Ćwiąkały.

To właśnie dzięki matce i własnej determinacji zdołał utrzymać kurs na marzenia. Jego dzieciństwo to nie treningi w akademiach, lecz podwórkowe mecze i codzienna walka o lepsze jutro. Początek pracy w zawodzie trenera nie miał nic wspólnego z piłkarskim splendorem. Siemieniec przez lata funkcjonował jako asystent, często zmieniając miejsce zamieszkania.

– Czekałem na to, co się z nami wydarzy. W tej historii jako rodzina w ciągu półtora roku trzy razy zmieniliśmy miejsce zamieszkania oraz szkoły i przedszkola. Nie mieliśmy swojego lokum aż do sezonu mistrzowskiego [2023/24]. Przez wszystkie te lata z żoną i rodziną funkcjonowaliśmy w oparciu o wynajmowanie mieszkań. Jeśli zmienialiśmy pracę, cały swój dorobek pakowaliśmy do samochodu i zmienialiśmy całe swoje życie. Zaczynaliśmy wszystko od nowa – wspominał szkoleniowiec Jagiellonii.

Pożyczka od babci

Przyznaje, że wielokrotnie musiał ratować się pożyczkami.

– Gdyby na pewnym etapie żona nas nie wsparła, to byłby problem z organizacją świąt i takich rzeczy. Był też taki moment, kiedy musieliśmy się zwrócić o pomoc do babci, która wzięła dla nas kredyt gotówkowy, żebyśmy mogli pospłacać pewne rzeczy. Wszystko, co musieliśmy kupić do wynajmowanego mieszkania – ujawnił.

Zdarzało się, że każdy nowy początek wiązał się z dodatkowymi kosztami.

– Wchodzisz do takiego mieszkania, musisz zapłacić kaucję. Kaucja plus wynajem to na starcie 6 tys. zł. Nie masz żadnej poduszki finansowej. Wchodzisz, a to mieszkanie jest puste. Dzieci nie mają telewizora. Musisz go kupić. Idziesz i bierzesz najtańszy, jaki jest, ale też 1000 zł musisz zapłacić. Ale nie masz tego tysiąca, bo klub zapłaci dopiero za miesiąc pierwszą wypłatę. Więc bierzesz kredyt czy pożyczkę – stwierdził.

– Masz jedną, drugą, trzecią… Jedziesz do następnego mieszkania, kredyt wisi, w tamtym mieszkaniu dawno cię nie ma, przewozisz te telewizory czy inne sprzęty. Z właścicielami też jest różnie. Czasem kaucję oddadzą, czasem połowę, czasem w ogóle, mimo że nic specjalnego się nie działo. Przecież na kurs UEFA Pro też nie mieliśmy pieniędzy – przyznał.

Siemieniec nie zrezygnował jednak z marzeń. Zdecydował się zaciągnąć kolejny kredyt. Tym razem po to, by ukończyć kluczowy kurs UEFA Pro.

– Byliśmy bardzo wdzięczni i szczęśliwi za tę całą sytuację i szansę, która przed nami stanęła, a dalsza część historii jest już znana. Potem był kredyt gotówkowy, bo pieniędzy kurs UEFA Pro nie było – wspomniał.

To właśnie dzięki tej decyzji został pierwszym trenerem Jagiellonii i doprowadził klub do największego sukcesu w jego historii.

– Na szczęście ta cała historia tak się potoczyła, że bardzo szybko było mi dane ten kredyt spłacić. Były bardzo duże odsetki i ta rata nam bardzo ciążyła. Okazuje się, że to była jedna z lepszych decyzji w naszym życiu – podsumował.

Źródło: Tomasz Ćwiąkała (YT), Przegląd Sportowy Onet

Zmiana w Kolegium Sędziów. Stanowski odpowiedział anegdotą z młodości

Dziennikarz CANAL+ Sport, Krzysztof Marciniak, poinformował w mediach społecznościowych o wyborze nowego przewodniczącego Kolegium Sędziów. Na jego wpis szybko zareagował Krzysztof Stanowski, który przy okazji podzielił się zabawną historią z młodości.

Nowy szef KS

Krzysztof Marciniak przekazał na platformie X, że nowym szefem Kolegium Sędziów został Marcin Szulc.

– Marcin Szulc nowym przewodniczącym Kolegium Sędziów. Nikomu nie trzeba mówić, że czeka go wiele wyzwań. Dużo czasu musiało minąć, by wybrać człowieka, który cały czas był na miejscu – napisał dziennikarz CANAL+ Sport.

Wpis Marciniaka wywołał reakcję Krzysztofa Stanowskiego. Właściciel Kanału Zero przypomniał historię z młodości związaną z panem Szulcem.

– Hahaha, miałem 14 lat, wytknąłem mu złe sędziowanie w meczu III ligi na lokalnych stronach Przeglądu Sportowego, a on przed następnym spotkaniem podszedł i powiedział, żebym uważał co piszę, bo dużo o mnie wie. Chyba chodziło o trójkę z biologii – napisał Stanowski.

Miejmy jednak nadzieję, że zmiana w Kolegium Sędziów spowoduje poprawę w kontekście sędziowania na polskich boiskach, a wytykanie błędów nie spotka się z syndromem oblężonej twierdzy.

Źródło: X

Bójka przed meczem Litwy z Polską. W ruch poszły stoły i krzesła [WIDEO]

Przed niedzielnym spotkaniem Litwy z Polską w eliminacjach mistrzostw świata doszło do poważnego incydentu z udziałem kibiców obu reprezentacji. Na ulicach Kowna wybuchła awantura, którą dopiero interwencja policji zdołała opanować.

Awantura przed stadionem w Kownie

Polska pokonała Litwę 2:0 po golach Sebastiana Szymańskiego i Roberta Lewandowskiego, jednak jeszcze przed rozpoczęciem meczu doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Na ulicach starli się kibice obu ekip.

Według relacji lokalnych mediów, w ruch poszły stoły, krzesła oraz kwietniki z pobliskich barów i restauracji. Całe zajście zostało zarejestrowane na nagraniu, które szybko obiegło internet.

Awantura przerodziła się w bójkę, a sytuacja wymknęła się spod kontroli. Dopiero przyjazd policji zakończył zamieszki i rozdzielił zwaśnione grupy.

Policja interweniowała, ale obyło się bez aresztowań

Funkcjonariusze wylegitymowali uczestników incydentu i nakazali im naprawić wyrządzone szkody. Jak podają litewskie służby, tym razem obyło się bez zatrzymań. Zarówno Polacy, jak i Litwini mogą mówić więc o dużym szczęściu.

Po zakończeniu spotkania nastroje były zupełnie inne. Kibice polskiej reprezentacji pozostali na stadionie, by świętować z zawodnikami i sztabem szkoleniowym.

Litwini zajmują obecnie czwarte miejsce w grupie G z trzema punktami, natomiast Polska z dorobkiem trzynastu oczek utrzymuje się na drugiej pozycji i wciąż liczy się w walce o awans na mistrzostwa świata.

Źródło: Hooligans.cz (X)

Historyczny dzień dla Republiki Zielonego Przylądka. Awans na mundial i świętowanie do rana [WIDEO]

Republika Zielonego Przylądka po raz pierwszy w historii awansowała na mistrzostwa świata. Po wygranej 3:0 z Eswatini piłkarze i kibice eksplodowali radością, a stadion w Praii zamienił się w wielkie święto futbolu.

Zwycięstwo, które dało spełnienie marzeń

Kabowerdeńczycy przystępowali do poniedziałkowego meczu z Eswatini, wiedząc, że tylko zwycięstwo zapewni im awans. Trener i zawodnicy mieli świadomość, że każde potknięcie może otworzyć drzwi Kamerunowi. Presja była ogromna, lecz gospodarze od początku przejęli inicjatywę.

Po trafieniach Dailona Rochy Livramento, Willy’ego Semedo i Stopiry Republika Zielonego Przylądka wygrała 3:0, przypieczętowując historyczny awans. W ten sposób zespół z Atlantyku nie pozwolił Kamerunowi wyprzedzić się w tabeli i zapewnił sobie bilet na mundial.

Eksplozja radości na Estadio Nacional

Gdy sędzia odgwizdał koniec meczu, w Praii rozpoczęła się prawdziwa fiesta. Już kilka sekund wcześniej rezerwowi wbiegli na murawę, by świętować z kolegami. Arbiter musiał ich na chwilę uspokoić, lecz po ostatnim gwizdku nikt nie powstrzymał emocji.

Piłkarze płakali ze szczęścia, padali sobie w ramiona, a kibice wbiegali na boisko z flagami i szalikami. Wokół rozbłysły race, a śpiewy i tańce trwały do późnej nocy. Dla małego afrykańskiego kraju liczącego nieco ponad pół miliona mieszkańców to spełnienie futbolowego marzenia.

Kabowerdeńczycy w gronie najlepszych

Republika Zielonego Przylądka została 22. reprezentacją, która zapewniła sobie udział w mistrzostwach świata 2026. Dołączyła do takich potęg jak Brazylia, Argentyna, Japonia czy Anglia, a także do innych drużyn z Afryki, Maroka, Tunezji, Egiptu, Algierii i Ghany.

We wtorek do grona uczestników mundialu mogą dołączyć kolejne afrykańskie ekipy, w tym Senegal, Nigeria, RPA, DR Konga, Benin, Wybrzeże Kości Słoniowej i Gabon.

Źródło: MARCA, X, Meczyki.pl

Polska coraz bliżej baraży. Realna szansa na pierwszy koszyk

Reprezentacja Polski po październikowych meczach eliminacyjnych jest bardzo blisko zapewnienia sobie udziału w barażach o awans do mistrzostw świata. Choć bezpośredni awans wydaje się mało prawdopodobny, biało-czerwoni wciąż mogą powalczyć o mundial w 2026 roku.

Drugie miejsce w grupie coraz bliżej

Po rozegranych spotkaniach Polska umocniła się na pozycji wicelidera swojej grupy eliminacyjnej. Do pierwszej Holandii traci wprawdzie kilka punktów, ale przede wszystkim aż 13 goli różnicy, co praktycznie przekreśla szanse na zajęcie pierwszego miejsca. Aby odwrócić losy rywalizacji, Polacy musieliby nie tylko pokonać Holendrów, ale też liczyć na ich wpadkę z Litwą. Jest to oczywiście mało realny scenariusz.

Drugie miejsce oznacza jednak przepustkę do baraży, w których zagra szesnaście drużyn: dwanaście z drugich miejsc w grupach i cztery z Ligi Narodów. Uczestnicy baraży zostaną podzieleni na cztery koszyki. W półfinałach zmierzą się ze sobą reprezentacje z koszyków pierwszego i czwartego oraz drugiego i trzeciego. Od razu zostaną też wylosowane potencjalne pary finałowe. Zwycięzcy czterech finałów uzyskają awans na mistrzostwa świata.

Polska znajduje się obecnie w drugim koszyku, lecz ma realne szanse na awans do pierwszego. Strata do znajdującej się tam Walii wynosi zaledwie trzy punkty. Kluczowy dla tej rywalizacji będzie wynik meczu Wyspiarzy z Belgią.

Dlaczego pierwszy koszyk jest tak ważny

Zajęcie miejsca w pierwszym koszyku ma ogromne znaczenie. Daje nie tylko szansę na grę z teoretycznie słabszymi przeciwnikami, lecz także zapewnia prawo do rozgrywania zarówno półfinału, jak i ewentualnego finału baraży na własnym stadionie.

Na ten moment potencjalnymi rywalami Polski mogłyby być drużyny takie jak Rumunia, Słowacja, Słowenia czy Albania. Sytuacja wciąż jednak jest dynamiczna. Spadkiem do trzeciego koszyka zagrożeni są między innymi Czesi, którzy stracili punkty po porażce z Wyspami Owczymi.

Po niedzielnych meczach w pierwszym koszyku znajdują się Włochy, Turcja, Ukraina i Walia. W grze o mundial pozostają również Szkocja, Węgry, Szwecja, Macedonia Północna, Irlandia Północna i Andora. Faza grupowa eliminacji zakończy się w listopadzie, natomiast baraże zaplanowano na marzec.

Źródło: Football Meets Data

Burza w Barcelonie. Flick straci posadę przez konflikt z Yamalem?

W FC Barcelonie narasta napięcie. Hiszpańskie media donoszą, że Hansi Flick może odejść po sezonie, a powodem mają być jego napięte relacje z Lamine Yamalem. Sprawa sięgnęła najwyższych szczebli klubu i według Joana Fontesa zachwiała pozycją niemieckiego szkoleniowca.

Konflikt, który wyszedł poza szatnię

Po dwóch kolejnych porażkach Barcelona znalazła się w kryzysie nie tylko sportowym, lecz także wewnętrznym. Jak donosi Joan Fontes, źródłem zamieszania stała się sytuacja sprzed meczu z PSG. Lamine Yamal spóźnił się na jedną z sesji treningowych, a Flick konsekwentny w kwestiach dyscypliny, postanowił usunąć 18-latka z wyjściowego składu.

Decyzja trenera miała zostać odebrana z mieszanymi emocjami. Niemiec próbował tłumaczyć ją względami zdrowotnymi zawodnika, jednak jego stanowisko podważyli ludzie z otoczenia Joana Laporty. Według medialnych doniesień, Alejandro Echevarría bliski współpracownik prezydenta, miał zasugerować Deco, by przekonał Flicka do cofnięcia decyzji i przywrócenia Yamala do podstawowego składu.

Presja ze strony władz klubu przyniosła efekt. Młody piłkarz zagrał przeciwko PSG, lecz to tylko pogłębiło pęknięcie w zespole.

Utrata autorytetu i rozczarowanie w szatni

Zawodnicy Barcelony mieli odczytać działania władz jako wyraźne podważenie pozycji Flicka. W ich oczach trener stracił część autorytetu, który wcześniej budował konsekwencją i zasadami. Decyzja o występie Yamala została odebrana jako przykład nierównego traktowania.

Fontes podkreśla, że Flick rozczarowany całym zamieszaniem, miał opuścić klubowe rozmowy i udać się do ojczyzny, by „zebrać myśli” i odzyskać spokój.

Według hiszpańskich źródeł, napięcie wokół Flicka osiągnęło taki poziom, że szkoleniowiec rozważa odejście po zakończeniu sezonu. Część działaczy zaczęła już analizować potencjalne kandydatury jego następców. Na liście nazwisk, które pojawiły się w wewnętrznych rozmowach, są między innymi Sylvinho i Giovanni van Bronckhorst.

Źródło: Joan Fontes


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.