Celtic podzielił się w środę punktami z Club Brugge w Lidze Mistrzów (1-1). Kolejne spotkanie poza składem zanotował natomiast Maik Nawrocki. Były piłkarz Legii nie może zaliczyć swojego wyjazdu do Szkocji do udanych, choć początki były naprawdę obiecujące.
Nawrocki w sezonie 2022/23 stał się kluczowym zawodnikiem Legii, dla której rozegrał w sumie 25 meczów. Strzelił w nich nawet 4 bramki, a dobre występy spowodowały, że interesować się nim zaczęły kluby z zagranicy.
Dobre złego początki
Finalnie wybór obrońcy padł na Celtic Glasgow, do którego przeniósł się pod koniec lipca 2023 roku. Do pierwszego składu został włączony natychmiastowo, bo już sierpnia rozegrał 66 minut z Ross County, a następnie zagrał po 90 przeciwko Aberdeen i Kilmarnock.
Nawrocki za swoje występy był bardzo chwalony, ale na tym skończyły się pozytywy. Najpierw Polakowi przydarzyła się kontuzja, a następnie miał problemy z powrotem do regularnej gry. Dość powiedzieć, że od ostatniego meczu z Kilmarnock – 20 sierpnia, kolejne spotkanie rozegrał dopiero… 30 grudnia.
Warto jednak zaznaczył, że powrócił wówczas na hitowe derby z Rangersami i ponownie na dłużej zagościł w składzie. Zagrał bowiem w sześciu meczach z rzędu.
Naznaczony kontuzjami
Naworckiemu jednak zdecydowanie nie dopisało zdrowie. Po meczu z Hibernian przesiedział na ławce dwa kolejne spotkania. Powrócił do gry z St. Mirren, po czym znowu zaczął grać w kratkę.
W sumie więc w pierwszym sezonie w Celticu (2023/24) zanotował 14 występów. Przełożyło się to na 844 minuty, licząc wszystkie fronty. Jeśli wtedy nie było kolorowo, to co powiedzieć dzisiaj?
Obecnie jesteśmy po meczu „The Boys” z Club Brugge w Lidze Mistrzów, który Nawrocki także przeoczył. Stan na 28 listopada 2024 roku jest zatrważający. W rozgrywkach 2024/25 zagrał tylko pięć minut w oficjalnych meczach. Przeciwko Falkirk w Pucharze ligi szkockiej.