Michniewicz niezadowolony z postawy Shabanova. „Nie potrzebujemy takiego teatru”

Legia Warszawa uległa w środę Piastowi Gliwice, tym samym stołeczny klub odpadł z Pucharu Polski. Po ostatnim gwizdku sędziego na murawie pozostał piłkarz Legii – Artem Shabanov. Z zachowania piłkarza nie był zadowolony Czesław Michniewicz. Trener Legii podzielił się swoimi odczuciami na konferencji prasowej przed niedzielnym meczem ze Śląskiem Wrocław.

Załamany Shabanov

Zacznijmy od krótkiego opisu tego, co wydarzyło się w środę, kiedy Legia Warszawa mierzyła się w ćwierćfinale Pucharu Polski z Piastem Gliwice. Zwycięsko z tego starcia wyszedł brązowy medalista poprzedniego sezonu – Piast. Przy bramce na 2:1 dla gości dużą rolę odegrał piłkarzy Legii – Artem Shabanov. Po ostatnim gwizdku sędziego Ukrainiec długo rozpamiętywał to, co wcześniej się wydarzyło i przez dłuższą chwilę sam leżał na murawie.

Godne pochwały zachowanie Gerarda Badii

Po chwili do Artema podszedł jeden z piłkarzy rywali, Gerard Badia, który starał się go pocieszyć. Film z tego wydarzenia znajdziecie tutaj.

Gest Hiszpana odbił się szerokim echem w polskich mediach. Piłkarza rywali pochwalił również Czesław Michniewicz, jednak nie był on zadowolony z postawy swojego piłkarza.

Komentarz Michniewicza

– Sytuacja z Shabanovem? Ładny gest Badii, to mi się nasuwa na myśl. Zawsze jest to dobrze odbierane, gdy zwycięzca pociesza przegranego. Nie chcę jednak okazywania takiego niezadowolenia, nawet kiedy popełniasz błąd. Będziemy na ten temat rozmawiać z Shabanovem. Nie mówię, że zrobił coś złego, ale taka sytuacja zawsze jest niezręczna. Część zawodników zeszła do szatni i nie wiedziała co się dzieje. Ja dowiedziałem się o tym idąc na konferencję. Rozumiem niezadowolenie piłkarza i po części jego kajanie się, po którym wnioskuje, że bardzo mu zależy. Na przyszłość będą rozmawiał z zawodnikami, żeby takich rzeczy nie robić. Nie potrzebujemy takiego teatru – skomentował Czesław Michniewicz.

Po Shabanovie już wcześniej było widać ogromne załamanie. Straciliśmy bramkę, zaczynamy grę od środka, a nasz obrońca nie jest gotowy do kontynuacji gry. Krzyczałem do niego z ławki, ale widać było, że strasznie to przeżył. Będziemy z nim o tym rozmawiać. Nie można w ten sposób okazywać słabości przeciwnikowi – dodał 51-latek.

źródło: Legia.com

Michał Budzich