Bartman nie krył wzruszenia po słowach Grbicia o Kurku. „Przepraszam, głos mi się łamie” [WIDEO]

Awans reprezentacji Polski w siatkówce do półfinału Igrzysk Olimpijskich wywołał ogromne emocje. Po meczu w pięknych słowach o Bartoszu Kurku wypowiadał się Nikola Grbić. Emocjonalnie zareagował na nie Zbigniew Bartman. 




44 długie lata czekała Polska na zakwalifikowanie się do strefy medalowej w siatkówce na Igrzyskach Olimpijskich. Ta sztuka udała się „Biało-Czerwonym” w poniedziałek po kapitalnym meczu ze Słowenią. Jednym a niekwestionowanych architektów tego sukcesu był Bartosz Kurek, o którym pięknie wypowiedział się zresztą Nikola Grbić.

– On jest liderem. Każdy ma do niego szacunek, patrzy na niego. Dla mnie nie jest ważne, ile ma procent w ataku. Wie, jak grać w siatkówkę. Jeśli jest spokojny, to dla mnie jest jednym z najlepszym zawodników na świecie – mówił selekcjoner naszej reprezentacji. 

„Mnie to wzrusza”

Słowa Grbicia odbiły się szerokim echem. Po meczu zareagował na nie Zbigniew Bartman, który pełni na Igrzyskach rolę eksperta TVP Sport. Były reprezentant Polski nie krył wielkiego wzruszenia i szacunku, jakim darzy Kurka.

– Wielokrotnie powtarzałem, że jest najlepszym zawodnikiem w historii tego sportu w Polsce. To bez dwóch zdań. Jest najlepszym siatkarzem w historii Polski – mówił Bartman. 




– Jak słyszę, że trener Grbić tak o nim mówi, to przepraszam, głos mi się łamie, ale mnie to wzrusza – dodał, łamiącym się głosem. 

Luquinhas w ogniu krytyki po bezczelnej symulce. Kuriozalnie to wyglądało [WIDEO]

Piast Gliwice, dość niespodziewanie, pokonał przy Łazienkowskiej Legię (2-1). Więcej niż o samym wyniku, mówi się jednak o zachowaniu Luquinhasa. Brazylijczyk w dość perfidny i wyraźny sposób próbował wymusić faul. 




Legia Warszawa udanie weszła w nowy sezon. „Wojskowi” wygrali oba mecze w Ekstraklasie (2-0 z Zagłębiem Lubin i 1-0 z Koroną Kielce) oraz awansowali do III rundy el. Ligi Konferencji (11-0 w dwumeczu z Caernarfon Town). Po dobrych wynikach drużyna Goncalo Feio doznała jednak pierwszej porażki. Minionej niedzieli lepszy okazał się Piast Gliwice, który ograł Legię na jej stadionie.

Brzydkie zachowanie

Stołecznej drużynie wyraźnie brakowało na murawie lidera. Takim w poprzednich meczach okazywał się Luquinhas, który zarówno przeciwko Zagłębiu, jak i Koronie, strzelał bramki. Tym razem zaprezentował się natomiast zdecydowanie poniżej swojego poziomu.




Mało tego, o Brazylijczyku zrobiło się głośno, ze względu na jego niepotrzebne zachowanie. Chodzi konkretnie o próbę wymuszenia faulu po… klepnięciu w plecy przez Grzegorza Tomasiewicza. Wyglądało to, co najmniej, kuriozalnie.

W związku z zachowaniem Luquinhasa nie brakuje negatywnych komentarzy w social mediach. Gorzko o zawodniku Legii wypowiadają się przede wszystkim kibice, ale dziennikarze także go nie oszczędzają.

– Takich piłkarzy jak Luquinhas sędziowie muszą szczególnie chronić. Tylko po co… sam zawodnik urządza takie teatrzyki jak ten przed chwilą? Nie pomaga tym sobie budować zaufanie po stronie arbitra. Zawsze będzie dylemat – znowu ktoś go sfaulował czy może jednak symulka? – ocenił między innymi Błażej Łukaszewicz z portalu meczyk.pl.

Grzegorz Krychowiak ocenił Igrzyska Olimpijskie. Przy okazji zapowiedział powrót do gry w piłkę

Grzegorz Krychowiak wystąpił na antenie Eurosportu. 34-latek wypowiedział się o Igrzyskach Olimpijskich z perspektywy mieszkańca Paryża. Przy okazji poruszył również temat przyszłości swojej piłkarskiej kariery. 




Krychowiak obecnie pozostaje bez klubu. Miniony sezon spędził, reprezentując barwy saudyjskiej Abha Club. Wcześniej grał również w innym arabskim klubie – Al-Shabab.

Co dalej?

Były reprezentant Polski czas wolny wykorzystał, aby wystąpić przed kamerami Eurosportu, podczas trwających Igrzysk Olimpijskich. Krychowiak miał okazję wypowiedzieć się nieco o imprezie z perspektywy mieszkańca Paryża.

– Byłem bardzo podekscytowany, że igrzyska będą tutaj, w stolicy tego kraju, bo jest to impreza wyjątkowa. Każdy stadion, każda trybuna jest pełna. To jest coś fantastycznego. Gdy przyjeżdżają tutaj sportowcy i widzą tłumy na trybunach, to inaczej się podchodzi do tego wszystkiego – przyznał 34-latek. 




– Nie wpuścili mnie do mieszkania w pewnym momencie. Chciałem zaparkować, ale nie wpuścili mnie. Musiałem zaparkować samochód trochę dalej i przyjść na piechotę. Plus taki, że mogłem oglądać triathlon za darmo – dodał.

Przy okazji Krychowiak wypowiedział się na temat swojej piłkarskiej przyszłości. Obecnie, jak wyżej pisaliśmy, pozostaje bez klubu. 100-krotny reprezentant Polski wyjawił jednak, że wkrótce jego sytuacja może ulec zmianie.

– U mnie wszystko dobrze, jestem bezrobotnym piłkarzem w Paryżu na olimpiadzie. Jestem wolnym zawodnikiem i szukam klubu. W przeciągu dwóch tygodni wszystko się wyjaśni – zapowiedział.

Marchwiński ze świetnym początkiem w Lecce. Dwa gole Polaka przeciwko Nicei [WIDEO]

Filip Marchwiński zdobył dwie bramki dla Lecce w nieoficjalnym debiucie przeciwko Nicei. Polak zanotował te trafienia przeciwko swojemu rodakowi, Marcinowi Bułce.

„Marchewa” z dobrym wejściem w nowy zespół

Filip Marchwiński niedawno dołączył do włoskiego Lecce. 22-letni pomocnik podpisał kontrakt ważny do 2028 roku. Według medialnych doniesień Lech Poznań zarobił na transferze około trzech milionów euro, a dodatkowo umowa zawiera łatwe do spełnienia bonusy.

Marchwiński zadebiutował nieoficjalnie w miniony weekend w meczu towarzyskim przeciwko francuskiej Nicei. Choć rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych, pojawił się na boisku w drugiej połowie i szybko stał się kluczowym graczem dla swojej nowej drużyny.

Dzięki jego dwóm bramkom zdobytym przeciwko Marcinowi Bułce, Lecce udało się wyrównać wynik meczu. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Nicei 3:2.

Lecce zakończyło serię sparingów z bilansem jednej wygranej i trzech porażek, wcześniej mierząc się z Werderem Brema, Galatasaray i Huddersfield.

Marchwiński będzie miał kolejną okazję do zaprezentowania swoich umiejętności 12 sierpnia, kiedy Lecce zmierzy się z Mantovą w Pucharze Włoch.

Źródło: X

Stanowski przejechał się po Śląsku Wrocław. „To jest zaburzanie rozgrywek”

Krzysztof Stanowski przejechał się po Śląsku Wrocław po tym, jak drużyna przełożyła mecz w Ekstraklasie, by pozwolić grać swoim piłkarzom w rezerwach. „To jest zaburzanie rozgrywek, zgodne z przepisami niestety. Wszyscy inni rywale Górnika dostaną już rezerwy Śląska, które da się ograć, a Górnikowi «źle się wylosowało»”.

Nadużycie ze strony Śląska?

Śląsk Wrocław skorzystał z przysługującego mu prawa do przełożenia meczu ligowego z Radomiakiem Radom. Spotkanie miało odbyć się w minioną niedzielę. W związku z występami klubu w europejskich pucharach jednak postanowiono przesunąć je na późniejszy termin.

Jak wyjaśniono w oficjalnym komunikacie klubu, decyzja ta miała na celu umożliwienie zawodnikom regeneracji. Ponadto Śląskowi zależało na wyleczeniu drobnych urazów oraz lepszym przygotowanie do nadchodzącego meczu w Szwajcarii.

Mimo że głównym celem przesunięcia meczu była regeneracja piłkarzy, część zawodników z pierwszego zespołu wystąpiła w sobotę w meczu rezerw Śląska Wrocław przeciwko Górnikowi Polkowice.

Krzysztof Stanowski we wpisie na portalu X podkreślił swoje oburzenie w związku z takim obrotem spraw. Dziennikarz uważa, że decyzja o wystawieniu zawodników z Ekstraklasy w meczu trzeciej ligi może wpłynąć na wynik końcowy rozgrywek.

Podczas meczu z Górnikiem Polkowice na boisku pojawili się m.in. Aleksander Paluszek, Jehor Macenko, Tudor Băluţă oraz Patryk Klimala. Ten ostatni zdobył hat-tricka, przyczyniając się do wygranej Śląska aż 4:0.

– Śląsk Wrocław przekłada mecz w ekstraklasie, ale piłkarzy z ekstraklasy zrzuca na spotkanie w III lidze, przeciwko Górnikowi Polkowice. To jest zaburzanie rozgrywek, zgodne z przepisami niestety. Wszyscy inni rywale Górnika dostaną już rezerwy Śląska, które da się ograć, a Górnikowi „źle się wylosowało”. Na koniec takie spotkanie, rozegrane na ekstraklasowym budżecie, może zdecydować o najważniejszych rozstrzygnięciach całego sezonu – napisał Stanowski na portalu X.

Mecz St. Gallen ze Śląskiem Wrocław zaplanowano na środę 7 sierpnia. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:30.

Źródło: X

Znamy potencjalnych rywali polskich klubów w IV rundzie eliminacji. Wśród nich Chelsea

Poznaliśmy potencjalne zespoły, na które mogą trafić polskie kluby w IV rundzie eliminacji europejskich pucharów. Na najciekawszego rywala może trafić Wisła Kraków. Bowiem na jej ścieżce może stanąć Chelsea.




W tym tygodniu rozpocznie się III runda eliminacji europejskich pucharów. Na tym etapie rozgrywek w grze wciąż mamy wszystkie 4 polskie kluby. Jagiellonia Białystok zmierzy się w III rundzie el. Ligi Mistrzów z norweskim Bodo/Glimt. Z kolei w eliminacjach Ligi Konferencji Wisła Kraków zagra ze Spartakiem Trnava, Legia Warszawa z Brondby, a Śląsk Wrocław z FC Sankt Gallen.

Jagiellonia Białystok

W przypadku wygranej Jagiellonii z Bodo/Glimt, mistrzowie Polski zagrają w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Będą wtedy zaledwie o jeden dwumeczu od awansu do fazy ligowej Ligi Mistrzów. Jaga trafi wówczas na kogoś z poniższej grupy: Dinamo Zagrzeb, Crvena Zvezda, BSC Young Boys, Malmo-PAOK (zwycięzca tej pary), Midtjylland-Ferencvaros (zwycięzca tej pary).

Porażka z Bodo/Glimt nie eliminuje całkowicie Jagiellonii z gry w europejskich pucharach. Wówczas Jaga zagra w IV rundzie eliminacji Ligi Europy. Jej potencjalni rywale to: Anderlecht Bruksela, Partizan Belgrad-FC Lugano (zwycięzca pary), Panathinaikos Ateny-Ajax Amsterdam (zwycięzca pary), Qarabag Agdam-Ludogorets Razgrad (przegrany pary).




Wisła Kraków

Niezwykle ciekawie wyglądają potencjalni rywale Wisły Kraków w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji. A w szczególności jeden rywal, czyli Chelsea. Pełna lista potencjalnych przeciwników Wisły przedstawia się następująco: Chelsea, Iberia 1999 Tbilisi-Istanbul Basaksehir (zwycięzca pary), Mlada Boleslav-Hapoel Beer Szewa (zwycięzca pary), Ilves-Djurgarden (zwycięzca pary), Molde-Cercle Brugge (przegrany pary).

Śląsk Wrocław

Niewiele mniej ciekawie wyglądają potencjalni rywale Śląska Wrocław. Mamy tam po jednym zespole z Francji i z Niemiec. Wszyscy potencjalni rywale Śląska to: RC Lens, FC Heidenheim, FC Kopenhaga-Banik Ostrawa (zwycięzca pary), Omonia Nikozja-Fehervar (zwycięzca pary), Trabzonspor-Rapid Wiedeń (przegrany  pary).

Legia Warszawa

Na koniec mamy potencjalnych rywali Legii Warszawa. Ten zestaw wydaje się być najbardziej przyjazny. Potencjalni rywale Legii to: Botew Płowdiw-Zrinjski Mostar (zwycięzca pary), Ararat Armenia-Puskas Akademia (zwycięzca pary), St Mirren-SK Brann (zwycięzca pary), FK Auda-FC Drita, (zwycięzca pary), HNK Rijeka-Elfsborg (przegrany pary).


fot. Kacper Polaczyk/Polczyk FOTO

Kibice Korony wściekli po zwolnieniu Kamila Kuzery. „Tomczyk, rozwaliłeś własny klub!”

Gorąco zrobiło się wokół Korony Kielce. Na stadionie podczas meczu z Motorem zawisł transparent, uderzający w dyrektora sportowego, Pawła Tomczyka. „Zniszczyłeś własny klub” – pisali kibice. 




Korona Kielce zremisowała dzisiejszy mecz z Motorem Lubin (1-1), który jest tegorocznym beniaminkiem Ekstraklasy. Drużynę gości prowadził w tym meczu trener tymczasowy, którym został Mariusz Arczewski. To oczywiście pokłosie zwolnienia Kamila Kuzery, który niedawno rozstał się z żółto-czerwonymi.

„Zniszczyłeś własny klub”

Kibice w trakcie spotkania z Motorem dali do zrozumienia, że decyzja władz klubu im się nie spodobała. Na stadionie w Lublinie wywiesili nieprzychylny transparent, skierowany do dyrektora Korony, Pawła Tomczyka. Podobnych transparentów było zresztą kilka.

– Paweł Tomczyk – kapusiu, rozwaliłeś własny klub – napisano na płachcie. 

Kuzera miał mocną pozycję w Kielcach, a w przeszłości był nawet piłkarzem Korony. Jego rozstanie z klubem przebiegło w atmosferze skandalu. Korona co prawda przegrała dwa pierwsze mecze nowego sezonu, ale w kuluarach głośno mówi się o tym, że decyzja nie była podyktowana wyłącznie kwestiami sportowymi.




Szkoleniowiec miał nie dogadywać się z nowymi władzami klubu, w tym właśnie Tomczykiem, który, notabene, był jeszcze niedawno dyrektorem sportowym w Motorze. Brał udział między innymi w skandalu z Goncalo Feio i „słynną” tacką na dokumenty.

Ciekawy transfer Jagiellonii. Do Białegostoku ma trafić piłkarz Burnley

Jagiellonia Białystok może wkrótce dokonać ciekawego ruchu na rynku transferowym. Szeregi Mistrza Polski ma wkrótce zasilić zawodnik angielskiego Burnley.




W ubiegłym sezonie Jagiellonia wywalczyła mistrzostwo Polski. W trwającym oknie transferowym Jaga przeprowadziła już kilka ciekawych ruchów transferowych. Z klubu odeszło dwóch ważnych zawodników – Bartłomiej Wdowik i Zlatan Alomerovic. Do Jagi trafili z kolei Joao Moutinho, Mika Villar, Maksymilian Stryjek, Lamine Diaby-Fadiga i Maksymilian Stryjek.

Wkrótce Jaga może dokonać kolejnego wzmocnienia. Jak informują „Meczyki”, na celowniku Jagi znalazł się Darko Churlinov z angielskiego Burnley. Mistrzowie Polski dogadali się już z piłkarzem co do warunków umowy. Jaga negocjuje jeszcze z Burnley warunki wypożyczenia.




Darko Churlinov jest zawodnikiem Burnley. 24-latek występuje przede wszystkim na pozycji skrzydłowego. W swojej karierze wystąpił w 25 meczach reprezentacji Macedonii Północnej. Wiosnę poprzedniego sezonu spędził na wypożyczeniu w Schalke 04. Rozegrał 10 meczów, w których strzelił 1 bramkę i zanotował 1 asystę.


źródło: meczyki.pl

fot. Jaga TV

To Flick zmotywował Lewandowskiego do pobicia rekordu Bundesligi. „Ty możesz to pobić”

Mateusz Święcicki na antenie „Meczyków” zdradził ciekawą rozmowę między Robertem Lewandowskim a Hansim Flickiem, Dziennikarz wyjawił, że to szkoleniowiec niejako zainspirował Polaka do pobicia rekordu Gerda Muellera. 




Robert Lewandowski szykuje się do swojego trzeciego sezonu w barwach FC Barcelony. Tym razem napastnik nie będzie jednak współpracować z Xavim. Miejsce Hiszpana zajął dobry znajomy Polaka z Bayernu Monachium – Hansi Flick.

„I ty możesz to zrobić”

Spora część kibiców Blaugrany ma nadzieję, że Lewandowski przy Flicku odżyje. Poprzedni sezon nie był bowiem w wykonaniu Polaka najlepszy. W Bayernie jednak, pod wodzą Niemca, wykręcał wręcz nieprawdopodobne liczby. Dość powiedzieć, że pobił wieloletni rekord Gerda Muellera i strzelił w jednej kampanii Bundesligi aż 41 goli.

Jak się okazuje, sam Lewandowski nie myślał wówczas o takim osiągnięciu. Dopiero Flick miał go uświadomić, ile faktycznie on wynosi. Co więcej, to właśnie Niemiec miał również zaszczepić w nim motywację do jego pobicia. Tak przynajmniej wynika z relacji Mateusza Święcickiego.




– Hansi Flick bardzo indywidualizował treningi napastników Bayernu. Chciał, by Lewandowski strzelał jeszcze więcej goli. Kiedyś na jednym z treningów odbył z nim rozmowę – mówił Święcicki na antenie „Meczyków”. 

– Czy wiesz, ile wynosi rekord Gerda Müllera?
– Pewnie z 40 goli.
– Tak, 40. I ty możesz to pobić – tak miała wyglądać rozmowa Flicka z Lewandowskim. 

Marek Papszun tłumaczy „wędkę” dla kuzyna Haalanda. „Trzeba się bardziej skupić i realizować zadania”

Marek Papszun na pomeczowej konferencji prasowej wytłumaczył się z „wędki” dla Jonatana Brunesa w starciu z GKS Katowice. Trener Rakowa przyznał, że decyzję tę podjął w oparciu o dobro zespołu.




Przed kilkoma dniami Raków Częstochowa ogłosił swojego nowego zawodnika. Szeregi „Medalików” zasilił Jonatan Braut Brunes. Transfer odbił się ogromnym echem w mediach społecznościowych. A wszystko to dlatego, że Jonatan jest kuzynem Erlinga Haalanda.

Jonatan Brunes ma już za sobą dwa występy w barwach Rakowa. Zadebiutował w poniedziałkowym starciu z Cracovią, kiedy otrzymał od Marka Papszuna ok. 20 minut gry. W tę sobotę Norweg rozegrał drugie spotkanie. Niestety, z pewnością nie zaliczy tego pojedynku do udanych. Jonatan pojawił się na boisku w 61. minucie gry. W 80. minucie musiał jednak opuścić boisko. Decyzję o ściągnięciu Norwega z boiska podjął Marek Papszun.

Na pomeczowej konferencji prasowej Marek Papszun wytłumaczył tę sytuację. Z wypowiedzi trenera Rakowa można wywnioskować, że Norweg jeszcze nie do końca zaadaptował się do nowego otoczenia.

– To może oznaczać jedno – że trzeba się bardziej skupić i realizować zadania – rozpoczął Marek Papszun.

– Tu jest na pewno wysoki poziom oczekiwań taktycznych i jeśli chodzi o intensywność gry i jej zrozumienie. To nie jest proste. Szczególnie, kiedy się wchodzi w trudnym meczu, gdzie rywal stawia twarde warunki. Mecz jest dynamiczny, wszystko się szybko dzieje (…) – wyjaśnił trener Rakowa.

– Się trzeba szybko przełączać. Jonatan z tym miał problemy. Dlatego dbając o klub, dbając o drużynę, musiałem dokonać tej zmiany. Dla mnie drużyna jest najważniejsza. I tą zmianą też to pokazałem – podsumował Papszun.




Kolega z drużyny pożegnał Jespera Karlströma. „Zasługujesz na tę szansę, bracie”

Bartosz Salamon pożegnał Jespera Karlströma. Obrońca reprezentacji Polski opublikował w mediach społecznościowych wzruszający wpis.

Salamon żegna kolegę

Szwedzki pomocnik przez kilka lat stanowił filar Lecha Poznań. Teraz przeniósł się do Udinese Calcio. Salamon we wpisie na Instagramie pożegnał kolegę w kilku ładnych słowach.

 

– Straciliśmy niesamowitego zawodnika i wielkiego lidera w szatni. Zasługujesz na tę szansę, bracie, miło było Cię gościć w naszym klubie przez tak długi czas. Teraz pokażesz swoją wartość także w wielkiej lidze, Serie A! Jest mi smutno, bo będzie nam Ciebie brakowało na boisku, ale jestem też szczęśliwy, bo jako przyjaciel życzę Ci wszystkiego najlepszego – napisał.

Jesper Karlström dołączył do Lecha Poznań w styczniu 2021 roku. Szwed rozegrał łącznie 144 spotkania. Zdobył w nich cztery bramki i zaliczył dziewięć asyst.

Jego osiągnięcia z drużyną obejmują tytuł mistrza Polski w 2022 roku oraz brązowy medal w 2023 roku. Dodatkowo, jego występy przyczyniły się do dojścia zespołu do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy w sezonie 2022/2023.

 

Według medialnych doniesień Udinese zapłaciło za Szweda około 2 miliony euro. W transakcji uwzględniono również 500 tysięcy euro bonusów.

Źródło: Instagram

Marek Papszun się nie patyczkuje. Kuzyn Haalanda z „wędką” po wejściu z ławki

Marek Papszun w meczu z GKS-em Katowice dokonał „wędki” na jednym z nowych zawodników. To nieprzyjemne zdarzenie spotkało kuzyna Erlinga Haalanda.

 

Papszun ze zdecydowaną reakcją

Marek Papszun zawitał ponownie do Rakowa Częstochowa z zamiarem wprowadzenia zespołu na szczyt Ekstraklasy. Po powrocie jego zespół zanotował dwa zwycięstwa i jedną porażkę.

W sobotę Medaliki pokonały beniaminka z Katowic. Podczas meczu doszło jednak do nietypowej sytuacji.

Znany ze swojego mocnego charakteru Marek Papszun przy korzystnym wyniku dla Rakowa postanowił wypróbować nowego zawodnika.

 

W 61. minucie meczu na boisko wszedł Jonatan Braut Brunes. To niedawno pozyskany norweski napastnik i kuzyn Erlinga Brauta Haalanda.

Choć oczekiwania wobec Brunesa były wysokie, jego występ pozostawił wiele do życzenia. Na reakcję trenera nie trzeba było długo czekać. Po zaledwie 19 minutach gry Papszun dał Norwegowi „wędkę”.

Jonatan Braut Brunes został zastąpiony przez Ericka Otieno. Dla Norwega był to drugi występ w barwach Rakowa.

Grosicki wściekły na siebie i swoich kolegów. „Musimy parę mocnych słów powiedzieć w szatni”

Kamil Grosicki był zawiedziony postawą Pogoni Szczecin w piątkowym meczu z Górnikiem Zabrze. W przerwie meczu ostro skrytykował cały swój zespół w wywiadzie przed kamerami „Canal+”.

W piątek Górnik Zabrze podejmował na własnym stadionie Pogoń Szczecin. Spotkanie zakończyło się wygraną gospodarzy wynikiem 1:0. Co ciekawe, bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Luka Zahovic, były zawodnik Pogoni. Po tym spotkaniu obie drużyny zrównały się liczbą punktów w ligowej tabeli – mają ich po 4.




Po pierwszej połowie wściekły na swój zespół był Kamil Grosicki. Przypomnijmy, że po pierwszej połowie był remis 0:0. Kapitan Pogoni przed kamerami „Canal+” w mocnych słowach wypowiedział się na temat postawy swojego zespołu.

– Bardzo, ale to bardzo słaba połowa w naszym wykonaniu. Gramy, jakbyśmy grali jakiś mecz pokazowy przed sezonem albo po sezonie. Wszyscy jesteśmy wolni, w ogóle energii w zespole nie widać. Zaczyna się to ode mnie i tak można wymieniać dalej – skomentował Kamil Grosicki.

– Nie wiem co się dzieje, ale na pewno musimy parę mocnych słów powiedzieć w szatni, bo to jest aż niemożliwe, żeby tydzień temu grać tak dobrze w piłkę, a dzisiaj nie potrafimy stworzyć sytuacji, wymienić kilku podań. Wszystko jest wolne i dużo jest do poprawy – podsumował.





źródło: canal+

Piotr Zieliński zdradził, jak wyglądały pierwsze dni w Interze. „Nigdy nie trenowałem tak ciężko”

Inter Mediolan przygotowuje się do startu nowego sezonu Serie A. Z drużyną mistrza Włoch trenuje już także Piotr Zieliński. Reprezentanta Polski na łamach „La Gazzetta dello Sport” przyznaje, że nigdy nie pracował tak ciężko, jak teraz. 




Zieliński trafił do Interu po wygaśnięciu kontraktu z Napoli. 30-latek ma już za sobą pierwsze występy w nowej ekipie. W przedsezonowych sparingach mierzł się z Pergolettese (2:1), Las Palmas (3:0) i Pisą (1:1). Jeśli po drodze nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to „Zielek” oficjalny debiut zaliczy już 17 sierpnia z Genoą.

Ciężkie treningi

Inter, mimo zdobycia mistrzostwa w poprzednim sezonie, nie zamierza ściągać teraz nogi z gazu. W Mediolanie cel jest prosty – obrona trofeum oraz zwycięstwo w europejskich pucharach. Pomóc ma w tym Zieliński, który jest kolejnym wzmocnieniem i tak potężnej linii pomocy drużyny Simone Inzaghiego

Zieliński ostatnio udzielił wywiadu na łamach „La Gazzetty dello Sport”. Podczas rozmowy poruszono kilka wątków. Polak zdradził między innymi, jak wyglądały jego początki w nowej drużynie oraz podzielił się wrażeniami z treningów.

Pierwsze dni były trochę trudne. Wszystko było dla mnie nowe, nie jest łatwo wszystko zmienić po ośmiu latach. Ale muszę powiedzieć, że z każdym dniem jest coraz lepiej. Przed przyjściem rozmawiałem z Marko Arnautoviciem i poprosiłem go o rady. Miał rację mówiąc, że od razu poczuję się tu dobrze – przyznał.

Dużo rozmawiam zarówno z trenerem, jak i ze sztabem. W porównaniu do przeszłości, muszę pracować inaczej, gdy nie mamy piłki, ale są to mechanizmy, których uczysz się krok po kroku. Nigdy wcześniej nie trenowałem tak ciężko, ale to dobrze. Jestem pewien, że później zobaczę tego efekty – dodał Polak. 




Zieliński nie uniknie również gry przeciwko Napoli, w którym spędził ostatnie osiem lat. Reprezentant Polski nie jest jednak zestresowany takim starciem. Wręcz przeciwnie. Wprost przyznaje, że nie może się doczekać meczu z „Niebieskimi”.

Już jestem podekscytowany. Będzie zupełnie inaczej, ale nadal pięknie. Neapolitańczycy mnie kochają, tak jak ja kocham ich. Broniłem ich barw całym sercem. Teraz muszę zrobić to samo dla nowych fanów, dlatego zrobię wszystko, aby Inter wygrał – podkreślił Zieliński.