Hansi Flick wstawia się za Wojciechem Szczęsnym. „Który piłkarz nie popełnia błędów?”

Po meczu z Benfiką Hansi Flick został zapytany o postawę Wojciecha Szczęsnego. Niemiecki szkoleniowiec wziął w obronę polskiego golkipera. Dodatkowo Flick przekazał kibicom, w jaki sposób będzie wybierał bramkarza na kolejne mecze.

Co to był za mecz! FC Barcelona dokonała remontady i pokonała Benfikę 5:4, choć jeszcze na kwadrans przed końcem meczu przegrywała 2:4. Znaczny udział w zwycięstwie Barcy miał Robert Lewandowski. Polski snajper strzelił 2 bramki, obie z rzutów karnych.




W meczu z Benfiką udział wziął nie tylko Robert Lewandowski, ale także Wojciech Szczęsny. Niestety, polski bramkarz po raz kolejny nie spisał się najlepiej. Najpierw minął się z piłką, pozwalając rywalom strzelić bramkę, nieomal kontuzjując przy tym Alejandro Balde. Następnie sprokurował rzut karny, faulując jednego z rywali. W końcówce meczu zdołał przynajmniej po części odkupić winy, broniąc strzał Angela Di Marii w sytuacji niemal sam na sam.

Jeszcze w trakcie meczu na Szczęsnego wylała się ogromna fala krytyki ze strony kibiców oraz dziennikarzy, zarówno tych z Polski jak i z zagranicy. W mediach pojawiło się mnóstwo memów szydzących z polskiego bramkarza. Pomimo dwóch poważnych błędów prowadzących do utraty bramki w obronę Szczęsnego wziął Hansi Flick. Niemiec podkreślił, że cała drużyna razem wygrywa i razem przegrywa.

– Który piłkarz nie popełnia błędów? Razem wygrywamy i razem przegrywamy – skomentował Hansi Flick.




Po meczu z Benfiką Hansi Flick został także zapytany o wybór pierwszego bramkarza na kolejne mecze. Niemiec przekazał, że wybory będzie dokonywał przed każdym następnym meczem.

– Przed każdym meczem będziemy podejmować decyzję ws. wyboru bramkarza – skomentował Hansi Flick.

@superbetpl

Barcelona wygrywa SZALONY mecz w Lizbonie! Dramatyczny występ Szczęsnego i dwa gole Lewego! @Mateusz Swiecicki #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

Jakub Polkowski opowiedział o odejściu z TVP. „Miałbym problemy spojrzeć w lustro”

Jakub Polkowski pierwszy raz wypowiedział się szerzej o swoim rozstaniu z „TVP Sport”. W ramach programu Q&A na kanale „Foot Truck” potwierdził, że powodem odejścia była afera z Przemysławem Babiarzem.




Latem w Paryżu odbiły się Igrzyska Olimpijskie. Ceremonię otwarcia komentował Przemysław Babiarz, który określił piosenkę Johna Lennona „Imagine” mianem „wizji komunizmu”. Spowodowało to odsunięcie go od komentowania dalszej części imprezy. Finalnie jednak został przywrócony. Miało to miejsce dopiero po ogromie krytyki, jaki spadł na „TVP Sport” i Jakuba Kwiatkowskiego.

„List nie trafił na poziom dyrekcji”

W tamtym okresie wielu dziennikarzy Telewizji Polskiej podpisało się pod listem wspierającym zawieszonego kolegę. Zbiegło się to także ze zwolnieniem Jakub Polkowskiego, który niewiele wcześniej został zastępcą Kwiatkowskiego.

Jak się okazuje, Polkowski wrócił teraz do „Foot Trucka”, z którym rozstał się na rzecz pracy w TVP. W ostatnim odcinku Q&A na kanale opowiedział, jak sytuacja wygląda z jego strony.




– Oczywiście obowiązują mnie trzy lata zakazu wypowiadania się. To nie jest żadną tajemnicą, że każdy potrafi połączyć sobie kropki i wie, w jakich okolicznościach odchodziłem i czym to było spowodowane – rozpoczął.

– Odszedłem ze względu na aferę z Przemysławem Babiarzem, tutaj nie ma tajemnicy. Była to trudna decyzja dla mnie, bo wiedziałem od razu, jakie konsekwencje mnie czekają, ale gdzieś kręgosłup moralny nie pozwalał się zachować inaczej. Mogłem siedzieć cicho i sobie tam spokojnie pracować, ale miałbym pewnie problem spojrzeć w lustro, ale też rozumiem decyzję moich przełożonych, którzy zdecydowali, że w związku z moim oświadczeniem, że nie są w stanie kontynuować współpracy i to uszanowałem, więc nie mam też do nich jakichś pretensji – podkreślił.

– Sytuacja była trudna, uważam, że ta decyzja była zła i źle wpłynęła na redakcję, ale cóż, byłem świadom, na co się piszę i konsekwencje musiałem ponieść, dlatego teraz finalnie jestem w Foot Trucku. Dużo osób mi zarzucało, czemu nie podpisywałem tego listu z całą redakcją dla poparcia Babiarza. Ten list nie trafił na poziom dyrekcji. Kiedy został opublikowany, byłem w samolocie do Paryża – podsumował Polkowski.

Jakub Moder z deszczu pod rynnę? Są wątpliwości, co do transferu do Feyenoordu

Jakub Moderski jest już oficjalnie piłkarzem Feyenoordu Rotterdam. Dobrych prognoz nie ma dla niego jednak Robert Maaskant. Były trener Wisły Kraków uważa, że Polak będzie w Holandii jedynie rezerwowym.




O transferze Modera mówiło się już od dawna. Po powrocie po kontuzji 25-latek stanowił jedynie głębokie rezerwy w Brighton. Żeby mógł się dalej rozwijać, musiał poszukać sobie nowego klubu.

Z deszczu pod rynnę?

Polak zdecydował się finalnie na przenosiny do Feyenoordu. Holendrzy wydali na niego 1,5 miliona euro. Niestety, Robert Maaskant uważa, że niewiele to pomoże w sytuacji zawodnika. Zdaniem byłego trenera Wisły Kraków, Moder w Rotterdamie będzie jedynie rezerwowym.

– Jeśli Timber i Hwang będą zdrowi, to myślę, że Moder będzie zmiennikiem. Może grać dopóki Koreańczyk jest kontuzjowany. W przyszłości zwolni się miejsce, gdy Timber zostanie sprzedany. Na pozycji Modera gra jeszcze Ramiz Zerrouki, ale on też ma odejść, bo nie jest wystarczająco dobry na Feyenoord – ocenił dla tvpsport.pl.




– Uważam, że Moder jest bardzo utalentowany, ale to opinia na podstawie jego poziomu gry przed kontuzją, gdy był w stu procentach gotowy fizycznie. Tak trafił kiedyś do Brightonu. Czas rozstrzygnie, ale Feyenoord to fantastyczny klub i przed Moderem wielka szansa, żeby chociaż spróbować odbudować swoją karierę. Gra dla Feyenoordu jest czymś wyjątkowym – na tym stadionie i przed tymi kibicami. Uważam, że to dla Modera dobry ruch – dodał.

Szczęsny zagra w meczu Ligi Mistrzów? Hiszpańskie media podzielone

Hiszpańskie media debatują na temat obsady bramki FC Barcelony przed starciem z Benficą w Lidze Mistrzów, które odbędzie się we wtorek o godzinie 21:00. Trener Hansi Flick nie zdradził jeszcze, czy w bramce zobaczymy Inakiego Peñę czy Wojciecha Szczęsnego. Według znaczącej większości prasy na boisku zobaczymy raczej Hiszpana.

Flick ma twardy orzech do zgryzienia

Wojciech Szczęsny swoimi dobrymi występami na początku roku sprawił, że Hansi Flick ma nie lada dylemat. Polak prezentował się solidnie, co według wielu ekspertów mogło dać mu szansę na występ w ostatnim ligowym meczu Barcelony przeciwko Getafe (1:1). Mimo to, decyzja trenera była inna, a w mediach pojawiły się spekulacje, że Flick planuje wystawić Szczęsnego w starciu Ligi Mistrzów.

Przedmeczowa konferencja prasowa Flicka dolała oliwy do ognia. Zapytany o decyzję dotyczącą bramkarza, Niemiec odpowiedział tajemniczo:

– Zarządzanie bramkarzami? Rozmawialiśmy, ale sytuacja bardzo się zmienia – stwierdził.

Hiszpańskie media, takie jak Sport, Marca i L’Esportiu, sugerują, że we wtorkowym meczu między słupkami stanie Inaki Peña. Z kolei dziennik AS jako jedyny przewiduje, że to Szczęsny może otrzymać szansę gry.

Informacje od polskiego dziennikarza

Łukasz Wiśniowski na antenie Meczyki.pl przytoczył informacje od hiszpańskiego dziennikarza Toniego Juanmartiego. Wspomniany redaktor uważa, że Polak ma duże szanse na występ. Według polskiego dziennikarza można zaufać tej informacji.

– Toni Juanmarti poinformował, że Wojtek Szczęsny zagra dziś z Benfiką. Zaryzykuję tezę, że jeżeli nic się nie stanie w kontekście np. spóźnienia się na odprawę, to Wojtek dzisiaj zagra w podstawowym składzie Barcelony. Toni Juanmarti to jest osoba, której można ufać i ja mu ufam – powiedział Wiśniowski.

W odróżnieniu od sytuacji w bramce, pozycja Roberta Lewandowskiego wydaje się niezagrożona. Spotkanie Benfica – FC Barcelona zaplanowano na wtorek, 21 stycznia, o godzinie 21:00.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet, Meczyki.pl

Adriel Ba Loua wściekły na kibica. „Teraz rozumiecie, dlaczego nie chcemy wam dać koszulek”

Jeden z kibiców Lecha Poznań wystawił na sprzedaż koszulkę swojego klubu. To mocno nie spodobało się Adrielowi Ba Loui, który zabrał w tej sprawie głos.

Wielu kibiców piłki nożnej kolekcjonuje piłkarskie gadżety. Wśród nich są m.in. koszulki piłkarskie. Są one jeszcze cenniejsze, jeśli znajdują się na nich autografy piłkarzy. To właśnie dlatego kibice bardzo często wyczekują swoich ulubieńców czy to przed ośrodkami treningowymi, czy też przed stadionami. Często można też na stadionach zauważyć transparenty z prośbą o koszulkę.

Proszenie o koszulki piłkarzy zaczęło się spotykać z coraz większą krytyką w ostatnim czasie. A to dlatego, że kibice bardzo często wykorzystywali to jako formę zarobku. Koszulki te bardzo często lądują na różnorakich aukcjach.

Ostatnio swoje niezadowolenie w tej sprawie wyraził Adriel Ba Loua. Iworyjczyk znalazł na jednej z platform sprzedażowych koszulkę Lecha Poznań z własnym nazwiskiem oraz autografem. W relacji na Instagramie zamieścił komentarz: „Teraz rozumiecie, dlaczego nie chcemy wam dać koszulek…”.

Ba Loua w klubie Mbappe? Szokujące doniesienia ws. Iworyjczyka

To informacja, która może z pewnością zaciekawić kibiców Lecha Poznań. Francuski klub SM Caen wyraził zainteresowanie Adrielem Ba Louą. To zespół, którego współwłaścicielem jest Kylian Mbappe.

Zainteresowanie Caen

Według doniesień Afrik-Foot SM Caen poważnie interesuje się pozyskaniem piłkarza Lecha Poznań. Adriel Ba Loua jest znany we Francji z wcześniejszych występów w Lille.

Ba Loua to drugi najdroższy transfer w historii Lecha. Iworyjczyk od 2021 roku próbuje udowodnić swoją wartość, jednak jego występy rzadko przekładały się na korzyść zespołu.

W ciągu trzech lat rozegrał 91 spotkań, zdobywając zaledwie sześć bramek i siedem asyst. Często był obiektem krytyki z powodu swoich nieudanych zagrań.

W sezonie 2023/24 Ba Loua zaliczył krótki okres dobrej formy, kiedy strzelił 4 gole w lidze. Sezon później jego pozycja w zespole osłabła, a rok 2024 zakończył poza kadrą meczową.

Lech Poznań chętnie pozbyłby się zawodnika, którego kontrakt wygasa za pół roku. Kolejorz nie zabrał go nawet na zgrupowanie w Turcji. Iworyjczyk ostatnio zagrał w meczu rezerw, gdzie strzelił dwie bramki przeciwko Stilonowi Gorzów.

Potencjalny transfer do Caen byłby dla Ba Louy szansą na nowy start. Trenerem francuskiego zespołu jest Bruno Baltazar, były szkoleniowiec Radomiaka Radom.

Źródło: Afrik-Foot

Hansi Flick posłał lurkę Wojciechowi Szczęsnemu. „Jeden z najlepszych transferów”

Hansi Flick zabrał głos w sprawie Wojciecha Szczęsnego. Niemiec przed meczem z Benficą podkreślił wpływ, jaki doświadczony bramkarz wywiera na resztę drużyny. Nie szczędził pochwał pod adresem Polaka.




FC Barcelona w najbliższy wtorek zmierzy się z Benficą w Lidze Mistrzów. Blaugrana przystępuje do tego spotkania z pozycji zdecydowanego faworyta. Katalończycy zajmują 2. miejsce w tabeli ligowej LM, tracąc trzy punkty do Liverpoolu.

„Jeden z najlepszych transferów”

W ostatnim czasie w hiszpańskich mediach zaczęła dominować narracja, że w Lidze Mistrzów do bramki FC Barcelony ma wskoczyć Wojciech Szczęsny. Inaki Pena natomiast bronić ma na co dzień w La Lidze. Dla Niemca miałby to być złoty środek w kontekście rywalizacji obu bramkarzy.




Na poniedziałkowej konferencji przed meczem z Benficą dziennikarze poprosili szkoleniowca o potwierdzenie tych informacji. Flick nie chciał tego jednak zrobić. Zamiast tego posłał laurkę w stronę Szczęsnego.

– Myślę, że to jeden z najlepszych transferów, jakich dokonaliśmy. Nie tylko ze względu na jego sposób gry, ale także ze względu na jego wsparcie dla zawodników – rozpływał się Flick.

– Wspaniale jest go widzieć i wspaniały jest sposób, w jaki przekazuje swoje doświadczenie młodym piłkarzom – dodał.

Rywale Polski już wiedzą, co ze Stadionem Narodowym. PZPN podjął decyzję

Zdaje się, że końca dobiega saga związana z domowym stadionem reprezentacji Polski. Według sport.pl, najbliżsi rywale „Biało-Czerwonych” poznali miejsce marcowych rywalizacji.




Już od kilku dobrych dni toczy się dyskusja na temat nowego stadionu reprezentacji Polski. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl poinformował jako pierwszy, że PZPN nie dogadał się z PGE Narodowym. Efektem miało być wyniesienie się kadry z Warszawy.

Wstępnie mówiło się o przyklepaniu umowy ze Stadionem Śląskim. To właśnie w Chorzowie „Biało-Czerwoni” mieli rozgrywać mecze domowe w ramach eliminacji mistrzostw świata.

Rywale poinformowani

Sytuacja jest jednak dynamiczna. Relatywnie niedawno pojawiły się kolejne informacje, które sugerowały odnalezienie złotego środka i dogadanie się PZPNu ze Stadionem Narodowym. Sport.pl natomiast ustalił, że sprawa została znacznie przyspieszona.

W marcu reprezentacji Polski zmierzy się z Litwą (21.03) i Maltą (24.03). I to właśnie obaj nasi najbliższy przeciwnicy mieli się już dowiedzieć, gdzie zostaną rozegrane spotkania.




– Wygląda na to, że wszystko jasne było już pod koniec zeszłego tygodnia. Nawet jeśli umowa nie została podpisana, to strony — czyli PZPN i zarządca PGE Narodowego — podały sobie ręce – przekonuje portal.

– W niedzielę potwierdzono nam informację o lokalizacji meczu w Warszawie – zapewnia przedstawiciel litewskiej federacji, cytowany przez sport.pl.

Przypomnijmy, że poza Litwą i Maltą, reprezentacja Polski zmierzy się w eliminacjach z Finlandią i przegranym meczu Hiszpania – Holandia. Wiadomo, że czerwcowy mecz Finami na pewno nie odbędzie się na Stadionie Narodowym, ze względu na planowaną w tym okresie inną imprezę.

Piłkarz FC Porto opuścił mecz i grał w CS’a. Kibice są na niego wściekli

Dość niecodzienna afera pojawiła się w Portugalii. Napastnik FC Porto, Pepe, opuścił ostatni mecz, bo wolał grać w Counter Strike’a. Pod adresem 27-latka pojawiła się masa krytyki.




FC Porto sensacyjnie przegrało niedzielne spotkanie z Gil Vicente 1-3. Kolejna kompromitacja doprowadziła do trzęsienia w klubie. Andre Villas-Boas zdecydował się na drastyczne środki i o 3 w nocy zwolnił dotychczasowego szkoleniowca – Vitora Bruno.

CS > praca

Obecnie w Porto dzieje się zdecydowanie nie najlepiej. Dodatkowo w mediach społecznościowych wybuchła afera, związana z napastnikiem „Smoków” – Pepe. 27-latka zabrakło w meczu z Gil Vicente.

Choć nie wiadomo dokładnie, czym podyktowana była nieobecność zawodnika, kibice ustalili, co robił w czasie meczu. Jak się okazało – grał w Counter Strike’a. W historii meczów FACEIT widać, że jedna z rozgrywek zakończyła się o 22:37. Rozpoczął ją zatem dużo wcześniej, a Porto swój mecz rozpoczynało o 21:30.

Żeby jednak było jeszcze zabawniej – Pepe postanowił szybko odnieść się do krytyki. Zamieścił w swoich mediach społecznościowych, że to nie on grał. Szybko tego pożałował, bo kibice zaczęli zgłaszać go za udostępnianie swojego konta. Piłkarz błyskawicznie usunął wpis.




Kilka godzin po porażce w Porto nastąpiło trzęsienie ziemi. Zwolniono trenera, w związku z czym zawodnicy zostali wezwani do klubu około 1 w nocy. Kibice ponownie przyłapali 27-latka na graniu. Czekał wtedy w kolejce do „Inferno” [jedna z map w grze – przyp. red.].

Adam Małysz krytycznie o polskich skoczkach. „Muszą się temu poświęcić”

Polska reprezentacja skoków narciarskich zmaga się z trudnościami, które szczególnie uwidoczniły się podczas ostatnich zawodów w Zakopanem. W czołówce rywalizacji wciąż potrafi walczyć jedynie Paweł Wąsek. Pozostali zawodnicy osiągają jedynie wyniki pozwalające na awans do drugiej serii. Jeszcze większe zaniepokojenie budzi jednak brak rozwoju młodych talentów. W związku z tym Adam Małysz przedstawił swoje krytyczne spojrzenie na aktualną sytuację polskich skoczków.

Legenda niezadowolona z osiągnięć Polaków

Prezes Polskiego Związku Narciarskiego nie kryje swojego niezadowolenia z pracy młodych zawodników. Jak sam przyznaje, w wielu przypadkach ich zaangażowanie pozostawia wiele do życzenia.

– Niejednokrotnie nie byłem, nie jestem zadowolony z pracy młodych zawodników ze względu na to, że może im się wydaje, że dają sto procent, ale w dzisiejszych czasach to nie wystarcza. Trzeba dać dwieście procent. Ten sport to też ich zawód. Muszą się temu poświęcić nie tylko, jak przychodzą na treningi, ale również poza nimi – powiedział Małysz w wywiadzie dla TVP Sport.

Prezes PZN zwraca uwagę na brak inicjatywy wśród młodych skoczków. Według niego zawodnicy nie wykazują wystarczającego zainteresowania swoim rozwojem i nie szukają odpowiedzi na pytania, które mogłyby pomóc im w osiąganiu lepszych rezultatów.

– Tego mi cały czas brakuje. Żeby więcej się dowiadywali, więcej pytali, wykazywali większe zainteresowanie. Jeśli poszli w to i chcą to robić profesjonalnie, muszą być zaangażowani zdecydowanie bardziej – dodał Małysz.

Niepokojące są również problemy z techniką. Jak zauważa Małysz, wciąż są widoczne podczas treningów. Legendarny skoczek zwrócił uwagę na błędy w postawie zawodników podczas lotu.

– Byłem na treningu przed mistrzostwami Polski i zobaczyłem, jak lata większość naszych zawodników. A lata prawie z podkurczonymi nogami i rękami w powietrzu, tak jakby się bali lecieć. Na progu wydaje się, że go rozniosą, a to wręcz przeszkadza. Czasy, gdy zawodnicy chcieli rozsadzić próg, skończyły się. Dziś im bardziej zrobisz to technicznie, tym lepiej się odbijesz – przyznał Małysz.

Źródło: TVP Sport

UEFA ogłosiła obsadę sędziowską na mecze Ligi Mistrzów. Marciniak poprowadzi hitowe starcie

UEFA przedstawiła obsadę sędziowską na mecze siódmej kolejki fazy ligowej Ligi Mistrzów. Wśród wytypowanych znalazł się Szymon Marciniak. Polski arbiter poprowadzi hitowe starcie Paris Saint-Germain z Manchesterem City.

Hit dla Marciniaka

Styczeń to czas kluczowych rozstrzygnięć w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Dwie ostatnie kolejki wyłonią drużyny, które awansują do fazy pucharowej. Jednym z najbardziej wyczekiwanych meczów tej kolejki jest starcie PSG z Manchesterem City, które odbędzie się w środę. Stawka tego spotkania jest ogromna, ponieważ oba zespoły walczą o utrzymanie w rozgrywkach, czyli TOP 24.

UEFA powierzyła prowadzenie właśnie tego spotkania Szymonowi Marciniakowi. Towarzyszyć mu będą asystenci Tomasz Listkiewicz i Adam Kupsik, a funkcję sędziego technicznego pełnić będzie Damian Kos. Za obsługę systemu VAR odpowiadać będzie Tomasz Kwiatkowski wraz z Portugalczykiem Tiago Bruno Lopesem Martinsem.

Dla Szymona Marciniaka będzie to już czwarte spotkanie w bieżącej edycji Ligi Mistrzów. Wcześniej miał okazję sędziować mecze takie jak PSG – Atletico Madryt, Sporting Lizbona – Arsenal oraz Atalanta Bergamo – Real Madryt.

Paris Saint-Germain ma na swoim koncie 7 punktów w fazie ligowej Ligi Mistrzów po sześciu kolejkach. Ekipa z Paryża zanotowała w tym czasie dwa zwycięstwa, remis i trzy porażki. Ich bilans bramkowy wynosi 6:6. Drużyna ze stolicy Francji zajmuje aktualnie 25. lokatę w tabeli.

Manchester City ma z kolei punkt więcej, a ich bilans wynosi po dwie wygrane, remisy i porażki. Jeśli chodzi o bramki, to ich stosunek prezentuje się zdecydowanie lepiej, bo wynosi 13:9. Na ten moment The Citizens znajdują się na 22. miejscu tabeli fazy ligowej.

Źródło: PZPN

Grał pod fałszywym nazwiskiem i zadebiutował w kadrze USA. Szokująca przeszłość 23-letniego piłkarza

Matko Miljevic zadebiutował w sobotę w reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Występ był dla niego całkiem udany, zanotował asystę i strzelił bramkę, jednak uwagę zwrócił na siebie czymś innym. 23-latek ma za sobą dość burzliwą przeszłość.




USA pokonał w sobotę Wenezuelę 3-1 w meczu towarzyskim. Mauricio Pochettino zmierzył się z drugim argentyńskim selekcjonerem – Fernando Batistą. Bohaterem spotkania okazał się dość nieoczekiwanie debiutant, Matko Miljevic.

Burzliwa przeszłość

23-latek ma pochodzenie chorwackie, choć urodził się w Miami w USA. Jego rodzina mieszkała w Argentynie, z której przeniosła się do Stanów w 2001 roku. Od zawsze bliżej było mu jednak do Ameryki Południowej, gdzie zresztą zaczął stawiać swoje pierwsze piłkarskie kroki.

Miljevic rozpoczął grę w małym klubie 12 de Cubre. Finalnie udało mu się trafić do młodzieżówki Boca Juniors. Talent młodego napastnika zauważył wtedy Batista, który prowadził Argentinos Juniors w bezpośrednim meczu obu ekip. Miljevic został przez niego zaproszony do drużyny.




Kolejne lata zaprowadziły ostatecznie zawodnika do MLS. Dołączył do kanadyjskiego Montreal FC, z którym rozstał się w… dziwnych okolicznościach. Okazało się, że Miljevic grał w tym samym czasie pod fałszywym nazwiskiem amatorskiej lidze indoor soccer w Quebecu. Cały przekręt wyszedł na jaw po uderzeniu jednego z rywali w twarz.

Drugie życie

Miljevic znalazł nowy klub w lutym ubiegłego roku. Związał się wówczas z Newell’s Old Boys. Tam także nie zagrzał miejsca zbyt długo, bo po niespełna roku odszedł do Huracan.

W międzyczasie był regularnie powoływany do młodzieżowych reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Mauricio Pochettino postanowił dać szansę 23-latkowi w ostatnim meczu towarzyskim przeciwko Wenezueli.




Miljevic spędził na murawie 65 minut, przy czym już w 3. zmarnował rzut karny. Później udało mu się jednak zaliczyć całkiem niezły występ, okraszony asystą oraz golem.

Pytanie, czy mamy do czynienia ze zwrotem w życiu i karierze Miljevicia, czy jest to tylko jednorazowa poprawa sytuacji. Jedno jest pewne – Pochettino wyciągnał rękę do 23-letniego zawodnika. To, czy wykorzysta otrzymaną szansę zależy już tylko od niego.

Lech Poznań zarobi na transferze Modera do Feyenoordu. Wiadomo, o jakiej kwocie mowa

Jakub Moder ma zostać lada moment piłkarzem Feyenoordu. Na transferze swojego wychowanka zarobi także Lech Poznań. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl podał, na jaką kwotę może liczyć „Kolejorz”.




Od kilku dni ciągnie się saga związana z przyszłością Modera. Wiele wskazuje na to, że pomocnik definitywnie pożegna się z Birghton. Wybór Polaka miał paść na Feyenoord. W weekend ma udać się do Holandii, aby dopiąć formalności związane z transferem.

Kasa dla Lecha

25-latek ma kosztować Feyenoord 1,5 mln euro. Z tej kwoty część przypadnie Lechowi, z którego Moder powędrował do Anglii. „Kolejorz” zapewnia sobie 10 proc. od kolejnych transferów swoich piłkarzy. W przypadku pomocnika mówimy więc o 150 tysiącach euro.




W związku z „solidarity payment”, 5 proc. od transferu zyskają również drużyny, w których Moder grał między 12. a 23. rokiem życia. Kwota 75 tys. euro zostanie rozdzielona między: Lecha, Wartę i Fortunę Wieleń.

Kolejny zwrot akcji ws. Stadionu Narodowego! Osiągnięto złoty środek?

Zawirowanie związane ze Stadionem Narodowym zdaje się zmierzać do końca. Według Tomasza Włodarczyka z „Meczyków” osiągnięto konsensus odnośnie tego, gdzie swoje domowe mecze ma rozgrywać reprezentacja Polski.




W ostatnich dniach jednym z głównych tematów w polskich mediach sportowych była kwestia stadionu, na którym swoje domowe mecze w 2025 roku miała rozgrywać reprezentacja Polski. Początkowo media donosiły o opuszczeniu Stadionu Narodowego na rzecz Stadionu Śląskiego. Niedługo później pojawił się wysyp oświadczeń, chociażby ze strony PZPN, czy też operatora Stadionu Narodowego. Po kilku dniach zażartej dyskusji kibice dalej nie wiedzieli, na czym stanęło.

Seria spotkań

Teraz nowe informacje w tej sprawie opublikował Tomasz Włodarczyk z portalu „meczyki.pl”. I tak dowiadujemy się, że w środę doszło do spotkania Cezarego Kuleszy, prezesa PZPN, ze Sławomirem Nitrasem, Ministrem Sportu i Turystyki. Miejscem rozmów był Stadion Narodowy. Do tej pory Minister utrzymywał, że jego zdaniem piłkarska reprezentacja Polski powinna rozgrywać swoje mecze na Stadionie Narodowym w Warszawie. – Domem piłkarskiej reprezentacji Polski jest Stadion Narodowy i jestem głęboko przekonany, że tak pozostanie – mówił na antenie RMF FM. To jednak nie jedyne spotkanie, jakie Cezary Kulesza odbył w ostatnim czasie. Zdaniem „Meczyków” dzień później prezes PZPN pojawił się już na Stadionie Śląskim. Spotkał się tam z Wojciechem Saługą, Marszałkiem Województwa Śląskiego. W piątek Cezary Kulesza ponownie miał się spotkać ze Sławomirem Nitrasem.




Konsenus

I tak po serii spotkań osiągnięto pewne porozumienie. Według „Meczyków” reprezentacja Polski w 2025 roku rozegra 3 z 4 domowych meczów w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2026. Jedno spotkanie przypadnie Stadionowi Śląskiemu i ma to być mecz z Finlandią 7 września. Otwartą kwestią pozostają 2 mecze towarzyskie. Póki co nie wiadomo z kim zmierzą się Polacy i gdzie mają zostać zorganizowane te mecze.


źródło: Meczyki

Rafał Gikiewicz o presji u piłkarzy: „Idź do roboty, siedź na kasie w Lidlu”

Podczas wywiadu na łamach „Meczyków” Rafał Gikiewicz wypowiedział się na temat presji u zawodowych piłkarzy. Bramkarz Widzewa stwierdził, że większą presję mają standardowe osoby pracujące np. w sklepach, aniżeli zawodowi piłkarze.

W ostatnich latach coraz więcej mówi się o presji w profesjonalnym sporcie. Często mówią o tym otwarcie sami sportowcy. Czasem pojawiają się jednak głosy mówiące o tym, iż osoby zarabiające duże pieniądze, niewykonujące odpowiedzialnego zawodu nie powinny czuć presji.




Głos w temacie presji u piłkarzy zabrał ostatnio Rafał Gikiewicz. Zawodnik Widzewa stwierdził, że piłkarze nie powinni czuć presji. Dodał jednak, że większą presję czują osoby nieuprawiające zawodowo sportu – takie, które pracują chociażby w sklepach.

– Młody piłkarz nie może powiedzieć, że go coś paraliżuje, grając w Widzewie. No to nie graj w piłkę – idź do roboty, siedź na kasie w Lidlu i zobaczysz wtedy, jaką będziesz miał presję, bo będziesz miał. Nie będziesz sobie pił herbatki, tylko wodę z kranu – skomentował Rafał Gikiewicz.





źródło: meczyki