Zanim Goncalo Feio objął stanowisko trenera Legii Warszawa, był o krok od podpisania kontraktu z bułgarskim Botewem Płowdiw. Według Artura Płatka, dyrektora sportowego tego klubu, rozmowy były bardzo zaawansowane.
Alternatywna droga przed Legią
Feio, zanim trafił do Warszawy, zbierał doświadczenie jako asystent Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa, a potem prowadził Motor Lublin. Po awansie z tym zespołem do I ligi i rozstaniu się z nim w marcu zeszłego roku szkoleniowiec miał więcej niż jedną opcję podjęcia nowej pracy.
Wkrótce po odejściu z Motoru Feio otrzymał propozycję z Bułgarii. Taką informację podawał wówczas Tomasz Włodarczyk z Meczyków. Potwierdził to Artur Płatek w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
– Zadzwoniłem do niego kilka dni po zwolnieniu z Motoru. Naszemu trenerowi Dušanowi Kerkezowi kończył się kontrakt. To nie było tak, że nie byliśmy z niego zadowoleni. Byliśmy, ale właściciel szukał alternatywy w innym sposobie grania. Goncalo był w Bułgarii, na pewno w tym momencie nie miał Legii. Rozmawialiśmy o kadrze na przyszły sezon, spotkał się z właścicielem i przekonał go do swojego pomysłu – ujawnił Płatek.
Płatek przyznał, że rozmowy dotyczyły pracy od nowego sezonu. Feio był już po słowie z Botewem. Gdy pojawiła się propozycja z Legii miał jednak dylemat.
– Rozmawialiśmy z nim w kontekście lata. (…) Z Goncalo byliśmy dogadani, od nowego sezonu miał pracować w Botewie. Był w Bułgarii, kiedy zapoznawał się z ofertą Legii. Czuł się zakłopotany wobec mnie, więc mu powiedziałem wtedy: „Leć do Polski, bo takiemu klubowi się nie odmawia” – dodał dyrektor sportowy Botewu.
Dziś Goncalo Feio ma za sobą 52 spotkania w roli trenera Legii. Jego drużyna znajduje się na piątym miejscu w Ekstraklasie, ale dotarła też do finału Pucharu Polski oraz ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, gdzie zmierzy się z Chelsea.
Źródło: Przegląd Sportowy