Zaskakujące doniesienia dochodzą do nas z hiszpańskich mediów. Z najnowszych wiadomości wynika, że FC Barcelona zapłaciła niemała sumę, by mieć prawo pierwokupu pewnego zawodnika Atletico Madryt. Koniec końców piłkarz nie trafił na Camp Nou.
Zaskakujące informacje przekazali ostatnio dziennikarze katalońskiego radia „RAC1”. Z opublikowanych informacji wynika, że w 2019 roku władze FC Barcelony miały zapłacić Atletico Madryt 15 milionów euro, by zyskać możliwość pierwokupu Jose Gimeneza. Jeśli transfer doszedłby do skutku, wówczas wspomniane 15 milionów zostałoby odjętych od końcowej sumy transakcji.
Transfer nie doszedł do skutku
Urugwajczyk miał stanowić alternatywę dla Matthijsa de Ligta. Jak jednak dobrze wiemy, żaden z tych transferów nigdy nie doszedł do skutku. W 2020 roku wybuchła pandemia, która odcisnęła piętno na finanse niemalże każdego klubu piłkarskiego. Poza tym Atletico oczekiwało za swojego obrońcę kwotę w granicach 80 milionów euro. Z kolei w przypadku Holendra ogromnej klauzuli w wysokości 20 milionów euro oczekiwał sam agent piłkarza, Mino Raiola.
Umorzenie
Suma 15 milionów euro miała zostać rozłożona na 3 lata po 5 milionów. Ostatecznie Barça zapłaciła nie 15, a 10 milionów euro. Pozostałe 5 milionów zostało umorzone przy okazji transferu Luisa Suareza w 2020 roku.
Medialna teoria
W medialnych dyskusjach pojawiła się także pewna teoria, która jednak nie została potwierdzona. Mówi się, że umowa ws. zapłacenia 15 milionów euro za gwarancję pierwokupu Gimeneza ma drugie dno. Wspomniana suma miała być ugodą między Atletico a Barçą za pewne niedogodności przy transferze Griezmanna z Madrytu do Barcelony. Władze Rojiblancos mieli oskarżać Bartomeu i spółkę, że ci nielegalnie kontaktowali się z Griezmannem, który miał wówczas ważny kontrakt.
fot. FC Barcelona
źródło: fcbarca.com