Polskie kluby walczą o europejskie puchary! Śledź bramki na bieżąco [WIDEO]

Polskie kluby walczą o awans do fazy ligowej europejskich pucharów. W czwartkowy wieczór aż 4 polskie zespoły będą rozgrywać swoje mecze niemal jednocześnie.

Przed nami ostatnia runda eliminacji europejskich pucharów. W IV rundzie eliminacji Ligi Europy Lech Poznań zmierzy się z belgijskim KRC Genk. Z kolei w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji udział wezmą aż 3 polskie kluby – Jagiellonia Białystok zagra z albańskim Dinamo Tirana, Raków Częstochowa zmierzy się z bułgarskim Arda Kyrdżali, a Legia Warszawa stawi czoła szkockiemu Hibernian.

W czwartkowy wieczór pierwsi na plac gry wyjdą piłkarze Jagiellonii Białystok, którzy rozpoczną rywalizację o 20:15. Lech Poznań swoje spotkanie rozpocznie o godzinie 20:30. Legia i Raków rozpoczną swoje mecze o 21:00. Zatem przez pewien okres wszystkie 4 zespoły będą rywalizować jednocześnie. W związku z tym poniżej znajdziecie bramki ze wszystkich meczów polskich drużyn rozgrywanych 21 sierpnia. Polecamy na bieżąco odświeżać stronę.




Lech Poznań vs KRC Genk (1:5) – koniec meczu

Gol na 0-1:

Gol na 1-1:

Gol na 1-2:

Gol na 1-3:

Gol na 1-4:

Gol na 1-5:

Jagiellonia Białystok vs Dinamo Tirana (3:0) – koniec meczu

Gol na 1-0:

Gol na 2-0:

Gol na 3-0:

Hibernian vs Legia Warszawa (1:2) – koniec meczu

Gol na 0-1:

Gol na 0-2:

Gol na 1-2:

Raków Częstochowa vs Arda Kyrdżali (1:0) – koniec meczu

Gol na 1-0:

Od Ligue 1 do upadłości. Francuski klub walczy o przetrwanie dzięki kibicom

AC Ajaccio znalazło się w najtrudniejszym momencie swojej historii. Klub, który jeszcze niedawno rywalizował w Ligue 1, został wyrzucony z profesjonalnych rozgrywek we Francji i stoi na skraju bankructwa. Ostatnią deską ratunku pozostają kibice.

Od Ligue 1 do widma likwidacji

Jeszcze w sezonie 2022/2023 Ajaccio grało w elicie francuskiej piłki. Po spadku drużyna nie zdołała powrócić do Ligue 1, a kolejne kampanie na zapleczu kończyły się niepowodzeniem. Prawdziwy cios nadszedł jednak tego lata, francuski związek zdegradował zespół do Championnat National, czyli trzeciej ligi. Powodem były gigantyczne problemy finansowe.

Zadłużenie sięgnęło aż 13 milionów euro i wciąż rosło. Klub odwołał się od decyzji, ale federacja była bezlitosna. Uznała, że Ajaccio nie ma środków nawet na grę na trzecim poziomie rozgrywkowym. Ostatecznie drużynę wykluczono z krajowych lig.

Klub w ruinie

Po tym werdykcie władze Ajaccio złożyły wniosek o upadłość, co oznacza realne ryzyko całkowitego zniknięcia zasłużonego klubu z piłkarskiej mapy Francji. Próby znalezienia inwestora zakończyły się fiaskiem, podobnie jak rozmowy dotyczące restrukturyzacji zadłużenia.

Skutki decyzji są dramatyczne. Z pracą pożegnało się ponad 100 osób, zamknięto również ośrodek treningowy. To symboliczny koniec pewnej epoki na Korsyce, choć lokalne stowarzyszenie kibiców i działaczy wciąż wierzy, że uda się odbudować drużynę na piątym poziomie rozgrywek.

Ostatnia nadzieja

Szansą na przetrwanie Ajaccio jest jedynie wsparcie fanów. Aby utrzymać działalność, klub musi zebrać kilkaset tysięcy euro. W tym celu uruchomiono internetową zbiórkę, jednak dotąd udało się zgromadzić jedynie część potrzebnej kwoty.

Jeśli pomoc nie nadejdzie w porę, AC Ajaccio, czyli klub o blisko stuletniej historii może zniknąć z futbolowej mapy na zawsze.

Źródło: L’Equipe, Meczyki.pl

Flick traci cierpliwość. Rejestracja Szczęsnego wciąż się opóźnia

Wojciech Szczęsny od ponad miesiąca ponownie jest piłkarzem FC Barcelony, ale wciąż nie został zgłoszony do rozgrywek La Ligi. Hansi Flick naciska na władze klubu, bo chce jak najszybciej korzystać z usług reprezentanta Polski.

Rejestracja pod presją czasu

Na początku lipca Szczęsny podpisał z Dumą Katalonii kontrakt obowiązujący do czerwca 2027 roku. Mimo to, w inauguracyjnym meczu ligowym z Mallorcą (3:0) między słupkami stanął Joan Garcia, a na ławce rezerwowych usiadł Inaki Pena. Polak oglądał spotkanie z trybun, ponieważ wciąż nie ma uprawnień do gry.

Barcelona zdążyła już zarejestrować Garcię i Marcusa Rashforda, natomiast obok Szczęsnego na liście oczekujących pozostają Gerard Martin i Marc Bernal. Według katalońskiego „Sportu” Flick zaczyna się niecierpliwić i domaga się przyspieszenia formalności.

– Hansi Flick jasno dał do zrozumienia w zeszłym tygodniu, że rozumie sytuację klubu, ale wcale nie jest zadowolony z problemu z rejestracją – czytamy w hiszpańskim dzienniku.

Szkoleniowiec mistrzów Hiszpanii miał już odbyć rozmowę z dyrektorem sportowym Deco, by zrozumieć, na czym polega opóźnienie i jak można je rozwiązać. Niemiec obawia się jednak, że sprawa przeciągnie się aż do ostatnich dni letniego okna transferowego.

„Sport” podkreśla, że Flickowi szczególnie nie spodobało się, iż w meczu z Mallorcą musiał powołać Inakiego Penę, którego nie widzi w swojej koncepcji zespołu. Kluczowym warunkiem rejestracji Szczęsnego ma być odejście właśnie tego bramkarza. Problem w tym, że Hiszpan nie zamierza spieszyć się z decyzją i czeka na odpowiednie oferty.

– Dla Flicka rola Szczęsnego jest bardzo ważna w zespole i nie podoba mu się jego pauza w rozgrywkach – zaznaczono w katalońskim dzienniku.

Wyścig z czasem przed starciem z Levante

Negocjacje w sprawie odejścia Peny są zaawansowane, ale na razie nie przyniosły efektów. Kilka klubów wyraża zainteresowanie, lecz same muszą najpierw zwolnić zawodników, zanim podpiszą kontrakt z Hiszpanem. To sprawia, że cała operacja może się przeciągnąć jeszcze o kilka dni.

Barcelona ma dziesięć dni, aby domknąć wszystkie formalności związane z rejestracją nowych graczy. Tymczasem w sobotę 23 sierpnia o godzinie 21:30 mistrzowie Hiszpanii zmierzą się na wyjeździe z Levante.

Źródło: Sport.es, Sport.pl

„W wieku pięciu lat Pan Bóg przedstawił mi plan”. Puchacz szuka klubu

Tymoteusz Puchacz od kilku tygodni pozostaje bez drużyny. Reprezentant Polski zdradził kulisy swojej sytuacji i przyznał, że znalezienie nowego klubu nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać.

Transferowy impas i niepewna przyszłość

26-letni obrońca od dłuższego czasu trenuje indywidualnie, a jego poszukiwania nowego pracodawcy toczą się poza granicami Polski. Jak sam podkreślił, odrzucił możliwość powrotu do Lecha Poznań. Problem w tym, że większość europejskich lig już wystartowała, a rynek transferowy wkrótce się zamknie.

– Od Holstein Kiel dostałem wolną rękę w poszukiwaniu klubu, jednak kontrakt nie został rozwiązany, ponieważ pewnie chcą odzyskać choć część pieniędzy, które we mnie zainwestowali. W trakcie przygotowań klub wyjechał na tournée, dla mnie nie znalazło się miejsce w składzie. Myślałem, że szybciej znajdę nowe miejsce pracy. Kilka razy było blisko, ale finalnie wciąż jestem bez drużyny. Do końca okna transferowego nie zostało dużo czasu, wkrótce moja przyszłość się wyklaruje – powiedział Puchacz w rozmowie z portalem tvpsport.pl.

Piłkarz otwarcie przyznał, że brak wolnego statusu utrudnia sprawę.

– Nie mam swojej karty w ręku, trzeba za mnie zapłacić, więc to nie jest takie proste. Kiedy kasa wchodzi w grę, nie ma sentymentów – dodał obrońca.

Od odejścia z Lecha Poznań w 2021 roku Puchacz nie znalazł stabilizacji. Grał już w Unionie Berlin, Trabzonsporze, Panathinaikosie, Kaiserslautern, Holstein Kiel czy Plymouth. Choć lista klubów jest długa, reprezentant Polski podkreśla, że osiągnął wiele i nie ma powodów do narzekań.

– Od dzieciaka miałem zajawkę religijną. W wieku czterech czy pięciu lat Pan Bóg przedstawił mi plan na mnie. Pierwsze, czego miałem świadomość, to to, że nazywam się Tymoteusz Puchacz. A drugie, że będę piłkarzem i zagram w reprezentacji Polski. Bóg mi to pokazał, a potem poprowadził przez życie i podpowiadał, co robić, by to się stało. To nie była łatwa ścieżka. Czasem ludzie odchodzą od tego, co zaplanował dla nich Bóg. Ja się poświęciłem i wierzyłem w to, co robię. Jestem jedynakiem z małej wioski, z Sulechowa. Nikt się nie rodzi wybitny, do tego trzeba dojść ciężką pracą i pokonać lenistwo – podsumował piłkarz.

Źródło: TVP Sport

Nietypowe sceny w Splicie. Kibice Hajduka obrzucili piłkarzy racami po ligowym zwycięstwie

Hajduk Split pewnie pokonał Slaven Belupo 3:0 w chorwackiej lidze, ale zamiast wspólnej radości doszło do skandalu. Kibice wygwizdali swoich zawodników i rzucali w ich stronę odpalonymi racami.

Gniew po europejskim rozczarowaniu

Na stadionie w Splicie panowały emocje dalekie od piłkarskiego święta. Po wygranej 3:0 ze Slavenem Belupo piłkarze Hajduka podeszli pod trybuny, by podziękować fanom za wsparcie. Zamiast braw spotkały ich gwizdy, a w ich stronę poleciały race.

Frustracja kibiców narastała od momentu, gdy drużyna Gonzalo Garcii odpadła z eliminacji Ligi Konferencji Europy. Hajduk niespodziewanie przegrał w dwumeczu z Dinamem Tirana 3:4, co odebrano jako kompromitację i powód do wstydu.

Portal sportske.jutarnji.hr określił zachowanie kibiców mianem „haniebnych scen”, zwracając uwagę na skandaliczny sposób wyrażenia rozczarowania przez fanów.

Paradoksalnie w lidze Hajduk spisuje się znakomicie. Po trzech kolejkach ma komplet dziewięciu punktów, bilans bramkowy 7:1 i zajmuje drugą lokatę w tabeli za Dinamem Zagrzeb, które również zgromadziło dziewięć punktów (bramki 7:0).

W kolejnej serii spotkań zespół ze Splitu zmierzy się na wyjeździe z NK Osijek.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet, sportske.jutarnji.hr

Przyjechał z rodziną ma mecz Legii. Został pobity za koszulkę innego klubu

49-letni mężczyzna został pobity w sklepie klubowym Legii Warszawa, donosi TVN 24. Powodem miała być koszulka Wisły Kraków.

Relacja świadka zdarzenia

Redakcja TVN 24 poinformowała o nieprzyjemnej sytuacji, do jakiej miało dojść ostatnio w klubowym sklepie Legii Warszawa. Z opublikowanej relacji dowiadujemy się, że do klubowego lokalu wszedł 49-latek w czerwonej koszulce innego klubu niż Legia. Poszkodowany wyjaśnił później dla TVN 24, że przyszedł wówczas w koszulce Wisły Kraków. To zauważyli sympatycy warszawskiego klubu, którzy skierowali do niego słowa: „w jakiej koszulce tu wszedłeś?!”. 49-latek miał odrzec, że przyszedł tylko po to, aby nabyć koszulkę Legii. Niestety, tak to się nie skończyło.

Kibice Legii mieli dopaść 49-latka przy kasie klubowego sklepu. Powalili go na ziemię, skopali, rozbili twarz aż do krwi. Zerwali z niego czerwoną koszulkę i zabronili kupować mu koszulkę Legii. Z relacji świadka zdarzenia wynika, że ani ochrona ani obsługa sklepu nie zareagowała. Po chwili w sklepie miało zjawić się 2 policjantów, jednak agresorzy zdążyli już wówczas zbiec.

– Mężczyzna odpowiedział że zaraz kupi koszulkę Legii, bo po to tu przyszedł. Poszedł do kasy z koszulką Legii, gdzie kilku kiboli dopadło go, powaliło na ziemię, skopało i rozbiło twarz prawdopodobnie kastetem. Zerwali z niego czerwoną koszulkę, zabronili mu kupić koszulkę Legii i wyszli. Mężczyzna został w sklepie cały zakrwawiony na twarzy, bez koszulki – relacjonował świadek cytowany przez TVN 24.

– Najbardziej nas zdziwiło to, że sytuacja eskalowała przez kilka minut, jak za tym mężczyzną w sklepie chodziła grupka kiboli i kazała mu zdejmować koszulkę. Ochrona mogła to zatrzymać, ale tego nie zrobiła i doszło do brutalnego ataku – dodał.

Relacja poszkodowanego

Poszkodowany wyjaśnił sprawę ze swojej perspektywy. Dowiadujemy się, że przyjechał on na stadion Legii wraz z rodziną, by obejrzeć mecz z AEK Larnaka. W drodze na sektor rodzinny miał zostać zaatakowany słownie przez kibiców Legii. Postanowił udać się do klubowego sklepu zakładając, że tam będzie bezpiecznie. Nadmienił, że jeden ze sprzedawców w sklepie zareagował na bijatykę.

– Mając na uwadze powagę zdarzenia, poinformowałem, że przyjechałem dziś kibicować Legii, a na co dzień kibicuję każdej drużynie. Biorąc pod uwagę nasilającą się agresję, wyrwałem się i podbiegłem do sklepu, w którym pomyślałem że będzie bezpiecznie. W sklepie udałem się w kierunku stoiska z koszulkami z myślą, że coś dla siebie kupię i założę przed wyjściem. Wówczas podbiegło do mnie dwóch pseudokibiców i rozpoczęła się szarpanina – wyjaśnił poszkodowany.

– Jeden z nich uderzył mnie w głowę od tyłu, co skutkowało utratą równowagi, po czym kontynuowali swój napad, bijąc mnie po głowie, jednocześnie zrywając koszulkę Wisły Kraków. Uciekli ze sklepu. Działo się to wszystko bardzo szybko – wyjaśnił.

źródło: TVN 24

Uszkodzony sektor gości przed meczem Znicza z Wisłą. Kibice protestują przeciwko Białej Gwieździe

Wisła Kraków jako niepokonany lider 1. Ligi przyjeżdża dziś do Pruszkowa, by zmierzyć się ze Zniczem. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem spotkanie obrosło w kontrowersje związane z kibicami i zniszczeniami na obiekcie gospodarzy.

Gospodarze protestują

We wtorkowy wieczór (o godz. 20:30 – przyp. red.) Wisła Kraków zmierzy się na wyjeździe ze Zniczem Pruszków. Spotkanie zapowiada się ciekawie, bo podopieczni Mariusza Jopa w obecnym sezonie idą jak burza i wciąż pozostają niepokonani. Jednak jeszcze przed pierwszym gwizdkiem uwagę przyciągają wydarzenia poza boiskiem.

Kibice Wisły po długiej przerwie ponownie mogą zorganizowaną grupą wspierać swoją drużynę na stadionach. Po interwencjach PZPN wiele klubów zrezygnowało z prób blokowania ich obecności, obawiając się dotkliwych kar. Dlatego sektor gości w Pruszkowie zostanie otwarty.

Decyzja władz Znicza wywołała jednak sprzeciw wśród miejscowych fanów. Najzagorzalsi sympatycy gospodarzy wydali oświadczenie, w którym zapowiedzieli bojkot meczu.

– Informujemy, iż podjęta przez Zarząd Klubu MKS Znicz Pruszków decyzja o wpuszczeniu kibiców gości jest dla nas nie do zaakceptowania z wiadomych względów w świecie kibicowskim. Oświadczamy, że tego dnia nie będzie prowadzony doping na stadionie, a sektor A pozostanie pusty – przekazali w mediach społecznościowych.

Na tym problemy się nie skończyły. W dniu meczu organizatorzy poinformowali o zniszczeniach na obiekcie.

– Uwijamy się od rana. Po nocnym incydencie sektor gości naprawiony i czeka na kibiców Wisły Kraków. Chcemy, by dzisiejszy mecz odbył się bez przeszkód – fair play – przekazał Znicz Pruszków na platformie X.

– Serio kibice robią pod górkę własnemu klubowi, który do tego jest w tak ciężkiej sytuacji sportowo? – komentował jeden z internautów.

W bardziej żartobliwym tonie odniósł się do sprawy prezes Wisły, Jarosław Królewski.

– Jak trzeba wyślemy spawaczy z Krakowa – napisał.

Źródło: Znicz Pruszków (X), Interia Sport

Kolejny transparent izraelskich kibiców. Zaatakowali UEFĘ

Izraelscy kibice po raz kolejny wywiesili skandaliczny transparent. Tym razem uderzyli w UEFA.




W ostatnich dniach było niezwykle głośno o izraelskich kibicach z powodu transparentu wywieszonego przez sympatyków Maccabi Haifa w trakcie meczu z Rakowem Częstochowa. Widniał na nim napis: „Mordercy od 1939 roku”. Całą sprawę opisywaliśmy szerzej TUTAJ. Na to wydarzenie zareagowali polscy politycy.

Po kilku dniach izraelscy kibice ponownie dali o sobie znać. Tym razem mowa nie o Maccabi Haifa a Hapoelu Beer Szewa. W trakcie sobotniego meczu Pucharu Izraela wywiesili transparent z napisem: „Dwie rzeczy, które muszą zostać zniszczone: UEFA i Hamas”.




Roma nadal chce Jana Ziółkowskiego. Legia z prośbą do Włochów

Nicolo Schira informuje, że Jan Ziółkowski uzgodnił warunki kontraktu z Romą. Problemem pozostaje jednak porozumienie z Legią Warszawa, która nie przyjęła jeszcze propozycji włoskiego klubu.

6 milionów euro i spór o procent z przyszłej sprzedaży

Saga transferowa z udziałem Jana Ziółkowskiego wciąż trwa. 20-letni obrońca Legii Warszawa znalazł się na celowniku Romy, która od kilku tygodni sondowała możliwość sprowadzenia Polaka.

Jak przekazał włoski dziennikarz Nicolo Schira, zawodnik doszedł już do porozumienia z rzymskim klubem w sprawie indywidualnego kontraktu. Na drodze stoi jednak brak akceptacji ze strony Legii.

– Środkowy obrońca porozumiał się z Romą co do kontraktu, ale polski klub jeszcze nie dał zielonego światła – twierdzi Schira.

Według jego informacji Giallorossi są gotowi zapłacić za transfer 6 milionów euro plus bonusy. Kością niezgody ma być natomiast zapis dotyczący procentu od przyszłej sprzedaży zawodnika, którego warszawski klub chciałby sobie zagwarantować.

Kilka dni temu dyrektor sportowy Legii, Michał Żewłakow, dementował pogłoski o finalizacji negocjacji.

– Chciałbym sprostować: wczoraj dostaliśmy ofertę z AS Roma, która dzisiaj została odrzucona. Więc to nie jest rzecz, która zbliża się do końca, a jeszcze na dobre się nie rozpoczęła – mówił działacz.

Ziółkowski, który ma na koncie 37 występów w pierwszym zespole Legii (w tym sześć w obecnym sezonie), uchodzi za jednego z najbardziej perspektywicznych obrońców w Ekstraklasie. Nic dziwnego, że stołeczny klub twardo negocjuje warunki ewentualnej transakcji.

Źródło: Nicolo Schira, Weszło

fot. Mateusz Kostrzewa Legia.com

Lech Poznań szuka skrzydłowego. Chce powtórzyć manewr z Patrikiem Wålemarkiem

Problemy kadrowe w ofensywie zmuszają Lecha Poznań do wzmocnień. Według Sebastiana Staszewskiego klub rozważa sprowadzenie nowego skrzydłowego na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu, podobnie jak w przypadku Patrika Wålemarka.

Sprawdzony scenariusz transferowy

Lech Poznań w obecnym oknie transferowym intensywnie rozgląda się za nowym skrzydłowym. Drużyna prowadzona przez Nielsa Frederiksena boryka się z poważnymi brakami w ofensywie. Kontuzje wykluczyły bowiem Daniela Håkansa, Alego Gholizadeha oraz Patrika Wålemarka.

Jak poinformował Sebastian Staszewski w programie Okno Transferowe na antenie Meczyków, klub chce wykorzystać schemat, który przyniósł już wymierne efekty w przypadku Szweda.

– Z tego, co usłyszałem, Lech bardzo poważnie rozważa powtórzenie scenariusza z Wålemarkiem. Klub szuka skrzydłowego z niezłego klubu, z niezłym życiorysem, który z różnych powodów może mieć problemy z regularną grą w swojej drużynie. Lech chciałby wypożyczyć takiego zawodnika i wpisać kwotę odstępnego – powiedział dziennikarz.

Wålemark dołączył do Lecha w zeszłym roku z Feyenoordu Rotterdam, który wcześniej wypożyczał go do sc Heerenveen. Transfer do Ekstraklasy okazał się strzałem w dziesiątkę. W 23 spotkaniach skrzydłowy zdobył osiem bramek i zanotował cztery asysty, znacząco przyczyniając się do zdobycia mistrzostwa Polski. To przekonało władze „Kolejorza” do jego definitywnego wykupu za 1,8 mln euro.

Obecnie 23-latek nie może jednak pomóc drużynie. Po zabiegu operacyjnym wróci do gry dopiero w zimowym okresie przygotowawczym. Dlatego Lech chce jak najszybciej znaleźć tymczasowe wzmocnienie, które pozwoli drużynie utrzymać odpowiednią siłę rażenia w ofensywie.

Źródło: Sebastian Staszewski, meczyki.pl

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.