Skandal po triumfie Majchrzaka. Kibic wyrwał czapkę przeznaczoną dla dziecka [WIDEO]

Kamil Majchrzak przeżył jeden z największych momentów w swojej karierze. Po pięciosetowej batalii pokonał dziewiątego tenisistę świata, Karena Chaczanowa, i awansował do trzeciej rundy US Open. Radość szybko jednak przyćmił niesmaczny incydent z udziałem jednego z kibiców.

Historyczne zwycięstwo Polaka

Mecz Majchrzaka z Chaczanowem trwał aż 4 godziny i 35 minut. Polak zwyciężył w emocjonującym super tie-breaku 10:5, odnosząc największy sukces w karierze. Po raz pierwszy ograł rywala z czołowej dziesiątki rankingu ATP.

Po spotkaniu 28-latek, wdzięczny za doping, podszedł do fanów, aby rozdawać autografy i pozować do zdjęć. W geście sympatii zdjął czapkę i podał ją młodemu kibicowi stojącemu przy barierkach. Chłopiec ledwie zdążył ją złapać, gdy nagle obok stojący mężczyzna wyrwał mu ją z rąk i schował do torby.

Kolekcjoner zamiast kibica

Zachowanie mężczyzny wywołało powszechne oburzenie. Ten sam człowiek wcześniej poprosił Majchrzaka o podpis na piłce, a później próbował jeszcze wręczyć mu bidon do autografu. Wiele wskazuje na to, że nie był to zwykły fan, lecz tzw. „łowca pamiątek”. Całe zajście zostało nagrane i szybko obiegło media społecznościowe, gdzie spotkało się z falą krytyki.

Fala komentarzy i reakcja firmy

Okazało się, że mężczyzna jest znanym przedsiębiorcą z Polski. Internauci błyskawicznie zalali profil jego firmy negatywnymi komentarzami. W odpowiedzi przedsiębiorstwo wystosowało oficjalne ostrzeżenie prawne, domagając się usunięcia krytycznych wpisów.

W komunikacie, podpisanym przez pełnomocnika prawnego, znalazły się zapowiedzi kierowania sprawy do sądu oraz możliwość żądania odszkodowań sięgających nawet 100 tysięcy złotych za każdy negatywny komentarz. Taka reakcja wywołała jeszcze większe emocje i dyskusje w sieci.

Wyjaśnienie prawnika

Wobec narastających komentarzy dotyczących incydentu z czapką podczas meczu Kamila Majchrzaka na US Open 2025, prawnik reprezentujący przedsiębiorcę przedstawił zupełnie inne spojrzenie na sprawę. Podkreślił, że działania pana Szczerka nie miały charakteru bezprawnego ani nagannego, a wręcz można je odczytać jako gest wychowawczy wobec młodego kibica.

W opinii prawnika czapka była przedmiotem codziennego użytku, nie przedstawiała dużej wartości, a finalnie i tak trafiła do dziecka. Samo chwilowe odebranie miało służyć jako forma nauki szacunku dla podarowanych rzeczy i uświadomienie, że nawet drobne pamiątki mogą mieć znaczenie. Całą sytuację przedstawiono więc nie jako zabranie, lecz jako lekcję odpowiedzialności i wdzięczności.

Według pełnomocnika takie ujęcie zdarzenia nadaje mu charakter symbolicznego wychowania poprzez doświadczenie, a ukazywanie go w negatywnym świetle jest jego zdaniem krzywdzące i niezgodne z rzeczywistością.

Kolejny mecz Majchrzaka

Choć incydent przykrył sportowe święto, sam Majchrzak skupia się już na kolejnym rywalu. W trzeciej rundzie US Open zmierzy się z Leandro Riedim. Spotkanie zaplanowano na sobotę 30 sierpnia o godzinie 17:00.

Źródło: Gowork, Eurosport

Rooney broni Amorima. „Kto chciałby dziś prowadzić Manchester United?”

Po kompromitującej porażce Manchesteru United w Pucharze Ligi Angielskiej pojawiły się spekulacje na temat przyszłości Rúbena Amorima. Portugalczyk w ostrych słowach skrytykował swoich zawodników, co tylko dolało oliwy do ognia. W obronie menedżera stanął Wayne Rooney.

Amorim pod ostrzałem

Manchester United w letnim oknie transferowym sięgnął po głośne wzmocnienia. Sprowadzono Bryana Mbeumo, Benjamina Šeško i Matheusa Cunhę. Cała trójka znalazła się w wyjściowej jedenastce na mecz z czwartoligowym Grimsby Town, ale nawet to nie uchroniło Czerwonych Diabłów przed blamażem.

Po remisie 2:2 i dramatycznej serii rzutów karnych drużyna Amorima odpadła już w drugiej rundzie rozgrywek. Po meczu portugalski szkoleniowiec stwierdził, że jego zespół przypomina raczej grupę indywidualności niż prawdziwą drużynę. Angielskie media natychmiast zaczęły spekulować, że dni 40-latka na Old Trafford są policzone.

Rooney o presji i realiach United

Wayne Rooney postanowił odnieść się do całej sytuacji. Były napastnik United, który w barwach klubu zdobył 253 bramki i zanotował 142 asysty, nie tylko częściowo usprawiedliwił menedżera, ale także zwrócił uwagę na trudną rzeczywistość pracy na Old Trafford.

– Jego słowa były druzgocące dla zawodników. Jeśli menedżer mówi takie słowa, to coś nie działa. Zapominamy jednak, że Amorim ma dopiero 40 lat. Jest młodym menedżerem. Manchester United jest innym klubem, niż te, w których pracował do tej pory – zauważył Rooney.

– W Manchesterze United jest presja, której nie czuł nigdzie wcześniej. Kiedy nie wygrywasz meczów, to może cię to dotknąć i wyglądało to tak, jakby był u kresu sił – dodał.

Zdaniem Rooneya prawdziwy problem United to nie tylko wyniki, ale i to, że dziś praca na Old Trafford wcale nie jest aż tak kusząca.

– Problem, który mamy, jest taki, że kto chciałby podjąć się tutaj pracy? To szaleństwo mówić takie rzeczy, bo to jeden z największych klubów na świecie. Inny trener może siedzieć i myśleć sobie… nie w tym momencie. Wszystko zmieniło się bardzo szybko – podkreślił były kapitan United.

Źródło: BBC Sport

Atak na autokary Jagiellonii w Tiranie. Groźny incydent po meczu z Dinamem

Powrót Jagiellonii Białystok z meczu w Albanii zakończył się niebezpiecznym incydentem. Autokary wiozące piłkarzy i kibiców polskiego klubu zostały obrzucone racami przez chuliganów Dinama Tirana.

Spokojny mecz i niespokojny wyjazd

W rewanżowym starciu eliminacji Ligi Konferencji Jagiellonia zremisowała z Dinamem 1:1, co wystarczyło do awansu po wcześniejszym zwycięstwie 3:0 w Białymstoku. Choć na boisku nic nie wskazywało na problemy, te pojawiły się już po końcowym gwizdku.

Podczas powrotu na drużynę i fanów z Podlasia czekała grupa miejscowych chuliganów. W stronę przejeżdżających autokarów poleciały odpalone race. Wszystko uwieczniono na nagraniach, które trafiły do mediów społecznościowych.

Potwierdzenie klubu

— Na pewno taka sytuacja miała miejsce. Na pewno te autokary zostały zaatakowane – przekazał w rozmowie z WP SportoweFakty rzecznik Jagiellonii, Kamil Świrydowicz.

Na razie nie ma informacji o osobach poszkodowanych.

Źródło: WP Sportowe Fakty, X

Polskie kluby walczą o europejskie puchary! Relacja bramkowa ze wszystkich spotkań [WIDEO]

Dziś wyjaśni się, ile polskich klubów zagra w fazie ligowej europejskich pucharów. W poniższym tekście będziemy na bieżąco relacjonować wydarzenia z każdego z czterech spotkań polskich zespołów.

W ubiegłym tygodniu rozegrano pierwsze mecze IV rundy eliminacji europejskich pucharów. Dziś zostaną rozegrane mecze rewanżowe Ligi Europy i Ligi Konferencji, po których poznamy komplet drużyn w fazie ligowej tych rozgrywek. O awans powalczą Lech Poznań (Liga Europy) oraz Legia Warszawa, Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok (Liga Konferencji).

Wyniki pierwszych meczów

Lech Poznań jako jedyny walczy jeszcze o coś więcej, niż Liga Konferencji. W pierwszym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy doznał jednak bolesnej porażki z belgijskim Genk aż 1:5. Natomiast wszystkie 3 polskie zespoły walczące o Ligę Konferencji wygrały swoje mecze. Jagiellonia pokonała Dinamo Tirana 3:0, Legia wygrała z Hibernian 2:1, a Raków odniósł zwycięstwo nad Ardą Kyrdżali 1:0.

Rewanże

Lech i Raków swoje mecze rozpoczną o godzinie 20:00. Jako kolejna na plac boju wkroczy Jagiellonia, która zacznie swoją rywalizację o 20:45. Z kolei Legia przystąpi do rywalizacji o 21:00. To oznacza, że przez pewien czas wszystkie cztery polskie kluby będą grać jednocześnie. Tym samym postaramy się poniżej relacjonować wydarzenia ze wszystkich tych spotkań. Polecamy regularnie odświeżać stronę (F5).

KRC Genk 1:2 Lech Poznań (dwumecz 6:3) – mecz zakończony!

Gol na 1-0:

Gol na 1-1:

Gol na 1-2:

Arda Kyrdżali 1:2 Raków Częstochowa (dwumecz 1:3) – mecz zakończony!

Gol na 0-1:

Gol na 1-1:

Gol na 1-2:

Dinamo Tirana 1:1 Jagiellonia Białystok (dwumecz 1:4) – mecz zakończony!

Gol na 1-0:

Gol na 1-1:

Legia Warszawa 3:3 Hibernian (dwumecz 5:4) – mecz zakończony!

Gol na 1-0:

Gol na 1-1:

Gol na 1-2:

Gol na 1-3:

Gol na 2-3:

Gol na 3-3:


Foto: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa

Były talent Benfiki blisko Wisły Płock. Lider Ekstraklasy szykuje transferowy hit

Wisła Płock nie zwalnia tempa na rynku transferowym. Według portalu Weszło.com, do zespołu Mariusza Misiury może dołączyć Tomas Tavares. To były zawodnik Benfiki Lizbona i uczestnik Ligi Mistrzów.

Tavares na celowniku Nafciarzy

Benfica od lat słynie z akademii, która regularnie wypuszcza piłkarzy na najwyższy europejski poziom. Jednym z jej wychowanków jest Tomas Tavares, prawy obrońca, który w pierwszej drużynie Orłów rozegrał 26 spotkań.

Dziś 24-latek pozostaje bez klubu, co otworzyło drogę do jego potencjalnego transferu do Polski. Według najnowszych doniesień Tavares ma wkrótce zasilić Wisłę Płock, a dla Nafciarzy byłby to wolny transfer.

Od Ligi Mistrzów do poszukiwania nowego startu

Portugalczyk ma za sobą ciekawą, choć nieco wyboistą karierę. W sezonie 2019/20 regularnie występował w Lidze Mistrzów, rozgrywając pięć z sześciu meczów fazy grupowej w pełnym wymiarze czasowym. Benfica zajęła wówczas trzecie miejsce i trafiła do Ligi Europy, gdzie także stawiano na Tavaresa.

Później losy obrońcy potoczyły się różnie. Trafił m.in. do Zenita Sankt Petersburg, który w styczniu 2023 roku zapłacił za niego dwa miliony euro, a także do FC Basel. Ostatni sezon spędził jednak w portugalskim Avs FS, gdzie zanotował jedenaście występów i jedną asystę. Latem 2025 roku rozstał się z klubem i od tamtej pory pozostaje wolnym zawodnikiem.

Portal Transfermarkt wycenia go obecnie na 800 tysięcy euro. Dla Wisły Płock sprowadzenie Tavaresa oznaczałoby już ósmy transfer w tym okienku. Drużyna Mariusza Misiury jest prawdziwą rewelacją sezonu i sensacyjnie przewodzi tabeli Ekstraklasy.

Źródło: Weszło

Niepokojące informacje ws. transmisji Ligi Mistrzów. Kibice nie będą zadowoleni

Telewizja Polska prawdopodobnie nie pokaże w tym sezonie meczów Ligi Mistrzów. Jak przyznał w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet dyrektor TVP Sport Jakub Kwiatkowski, publicznego nadawcy zwyczajnie nie stać na zakup sublicencji.

Koniec współpracy z Canal+?

W minionym sezonie widzowie mogli oglądać jedno spotkanie w każdej kolejce Champions League na antenie TVP. Było to możliwe dzięki sublicencji wykupionej od Canal+. Umowa obowiązywała jednak tylko przez rok, a jej przedłużenie w obecnych warunkach wydaje się nierealne.

– Na tę chwilę mogę powiedzieć, że wiele wskazuje na to, że niestety Ligi Mistrzów w TVP nie będzie. Nie stać nas na nią. Prawa do Ligi Mistrzów należą do jednych z najdroższych na rynku. Jest to absolutny top, jeśli chodzi o koszty zakupu – wyjaśnił Kwiatkowski.

Dyrektor dodał, że Telewizja Polska otrzymuje obecnie znacznie mniejsze środki z rezerwy budżetowej niż w poprzednich latach, co praktycznie zamyka możliwość inwestycji w tak drogie prawa.

Obrona poprzedniego rozwiązania

W zeszłym sezonie TVP miała prawo do tzw. drugiego wyboru środowego meczu, co wywoływało pewne kontrowersje. Jednak Kwiatkowski bronił tej formuły, przypominając, że na antenie pokazywano starcia z udziałem największych klubów Starego Kontynentu.

– W fazie pucharowej, wliczając finał, czterokrotnie pokazywaliśmy spotkania z udziałem późniejszego triumfatora – PSG. Transmisje meczów jak RB Lipsk – Liverpool, Inter – Arsenal czy Juventus – Manchester City to absolutny top europejskiej piłki i trudno je uznać za spotkania drugiej kategorii – podkreślił.

Misja kontra finanse

Publiczny nadawca chciałby oczywiście mieć prawo do pierwszego wyboru. Ale jak zaznaczył Kwiatkowski, oznaczałoby to wydatek znacznie przewyższający możliwości finansowe TVP.

Kwiatkowski podkreślił, że priorytetem dla TVP nie było transmitowanie najgłośniejszych hitów Ligi Mistrzów z udziałem Barcelony czy Realu Madryt, lecz zapewnienie, by samo rozgrywki były dostępne w otwartym kanale.

Jak zaznaczył, dzięki temu wielki futbol mogli oglądać również ci kibice, którzy nie mają możliwości wykupienia płatnych pakietów telewizyjnych. W jego ocenie właśnie na tym polega misja publicznego nadawcy, aby docierać z najważniejszymi wydarzeniami sportowymi do jak najszerszej widowni.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Polska chce zorganizować EURO. Są oficjalne starania

We wtorek Polska złożyła swoją kandydaturę do organizacji mistrzostw Europy kobiet w 2029 roku. UEFA rozpatrzy naszą ofertę obok kilku mocnych rywali, ale eksperci wskazują, że szanse na sukces są realne.

Od młodzieżowych turniejów do wielkiej imprezy

Polska w ostatnich latach konsekwentnie buduje swoją pozycję jako organizator kobiecych imprez piłkarskich. W czerwcu gościliśmy EURO U-19, a już w przyszłym roku będziemy gospodarzami mistrzostw świata U-20. Teraz Polski Związek Piłki Nożnej postanowił pójść za ciosem i zgłosić chęć organizacji seniorskiego turnieju.

W poniedziałek delegacja PZPN poleciała do Genewy, by oficjalnie zarejestrować kandydaturę. Co ciekawe, zabrakło w niej prezesa Cezarego Kuleszy, ale nie przeszkodziło to w złożeniu pełnej dokumentacji.

Rywale i atuty Polski

O prawo do goszczenia EURO 2029 walczyć mają także Niemcy, Portugalia, a wspólną kandydaturę rozważają Dania i Szwecja. Początkowo mówiło się również o Włoszech, choć według doniesień Sport.pl ich oferta może ostatecznie nie zostać złożona.

Atutem Polski jest brak wcześniejszych doświadczeń w organizacji EURO. UEFA często stawia na nowe rynki. Nie bez znaczenia pozostaje także infrastruktura. Turniej miałby odbywać się w Warszawie (PGE Narodowy i stadion Legii), Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie (stadion Wisły), Białymstoku, Szczecinie oraz Zabrzu. Spotkanie finałowe rozegrano by w stolicy, a półfinały i ćwierćfinały – w Gdańsku i Wrocławiu.

Co może zyskać Polska?

Organizacja kobiecego EURO oznaczałaby nie tylko prestiż, ale i spore korzyści sportowe. Najważniejszą z nich byłaby automatyczna kwalifikacja biało-czerwonych do turnieju finałowego. Polki po raz drugi z rzędu wystąpiłyby więc w mistrzostwach Europy.

Decyzję o wyborze gospodarza UEFA podejmie w grudniu. Mistrzostwa zaplanowano na przełom czerwca i lipca 2029 roku i potrwają 26 dni.

Źródło: Łączy Nas Piłka Kobieca, Sport.pl

Urban pomógł w transferze. Reprezenant Polski blisko RCD Mallorki

20-letni Kacper Urbański wkrótce zmieni klub. Pomocnik, który ostatnio miał problemy z regularną grą, jest bliski przenosin do RCD Mallorki. W jego transferze swój udział miał selekcjoner reprezentacji Polski, Jan Urban.

Od kadry do zastoju

Urbański wdarł się do reprezentacji Polski z przytupem i szybko zwrócił na siebie uwagę. Jego współpraca z Piotrem Zielińskim miała być nową siłą środka pola biało-czerwonych. Niestety, kariera zawodnika z Gdańska w ostatnich miesiącach mocno wyhamowała.

W Bologni stracił miejsce w składzie, a późniejsze wypożyczenie do Monzy okazało się kompletnym niepowodzeniem. Brak gry zaniepokoił także selekcjonera.

– Dzwonił do mnie jeden z trenerów. Pytał, jakim zawodnikiem jest Urbański. Czekamy. Czas ucieka, a on nie zmienia klubu. Tym się przejmuję. Jeśli zmieni klub, to mamy kolejnego piłkarza, o którym możemy myśleć. On już był w kadrze. Pokazał, że potrafi wykorzystać szansę – mówił niedawno Urban.

Transfer na Baleary

Teraz sytuacja 20-latka może ulec poprawie. Według doniesień hiszpańskiej „Marki”, Urbański jest o krok od transferu do RCD Mallorki. Kwota transakcji ma wynieść trzy miliony euro.

Hiszpański dziennik podkreśla, że Urban odegrał rolę w całej operacji. To on miał zarekomendować Polaka trenerowi Jagobie Arrasate, który od niedawna prowadzi Mallorcę.

„Urban zarekomendował trenerowi Mallorki zakontraktowanie zawodnika, który wniósłby wszechstronność i młodość do środka pola »Els Vermellencs«” – napisano w hiszpańskim dzienniku.

Źródło: Transfery.info, Marca

Lech Poznań walczy o Pululu. Pojawił się jednak inny klub z lepszą ofertą

Afimico Pululu znalazł się w centrum transferowej rywalizacji. Lech Poznań złożył za napastnika ofertę, ale mocniej po zawodnika ruszył Ferencvaros. Węgrzy kuszą piłkarza znacznie wyższymi zarobkami.

Oferta Lecha pod lupą

Według informacji Goal.pl mistrzowie Polski zaproponowali za reprezentanta DR Konga nieco ponad 1,5 miliona euro, a do transakcji włączyli także Filipa Szymczaka. Jagiellonia miałaby być zainteresowana takim rozwiązaniem, ale kwota transferu nie spełnia jej oczekiwań.

Portal Meczyki.pl poinformował, że białostoczanie oczekują minimum dwóch milionów euro. Co więcej, sam Pululu otrzymał od Lecha propozycję kontraktu, która jest znacznie słabsza od tej, którą złożył Ferencvaros.

Węgrzy kuszą pieniędzmi

Ferencvaros zaoferował za napastnika 1,5 miliona euro plus bonusy. Kluczowe może jednak być to, że Węgrzy przedstawili piłkarzowi czteroletni kontrakt opiewający na 750 tysięcy euro netto rocznie.

Dla porównania Lech proponuje 300 tysięcy euro pensji, 500 tysięcy euro za podpis oraz premie, co daje w sumie około 450 tysięcy rocznie. Różnica jest więc wyraźna. Dziennikarze więc podkreślają, że to Ferencvaros wydaje się być faworytem do pozyskania Pululu.

– Lech musi więc znacznie poprawić ofertę dla Jagiellonii i samego zawodnika – czytamy w artykule Meczyków.

Pululu to kluczowy piłkarz Adriana Siemieńca i jeden z najlepszych zawodników Ekstraklasy ostatnich miesięcy. W poprzednim sezonie rozegrał 53 mecze. Zdobył w nich 21 goli.

Źródło: Meczyki.pl, Goal.pl

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.