Zaskakujące słowa trenera Lincoln o Legii. „To mistrzowie Polski”

Mistrz Gibraltaru stoi przed największą szansą w swojej europejskiej historii. Przed ostatnią kolejką Ligi Konferencji Lincoln Red Imps wypowiedział się jednak z wyraźną nieścisłością. Szkoleniowiec mistrza Gibraltaru nazwał Legię mistrzami Polski, mimo że ostatni tytuł zdobyła ona w 2021 roku.

Niezbyt trafne stwierdzenie

Lincoln Red Imps zajmuje 24. miejsce w fazie ligowej Ligi Konferencji z dorobkiem siedmiu punktów, czyli ostatnie dające awans do 1/16 finału. Przed starciem z Legią Warszawa trener Juan Jose Bezares jasno stawia cel.

– Mamy jeden cel – awans, a Legia wyjdzie na boisko bez żadnego celu. Motywacja musi być ogromna – powiedział.

W tej samej wypowiedzi Bezares odniósł się do rywala z dużym szacunkiem. Użył określenia, które jednak rozmija się z aktualnym stanem faktycznym.

– Legia? Mamy dużo szacunku, dużo pokory. W końcu to mistrzowie Polski – stwierdził.

Problem w tym, że w 2025 roku Legia nie jest już aktualnym mistrzem kraju. Ostatni tytuł Wojskowi zdobyli w 2021 roku, co pokazuje, że szkoleniowiec Lincolnu najwyraźniej operuje nieaktualną wiedzą.

Nie zmienia to jednak faktu, że dla zespołu z Gibraltaru mecz w Warszawie ma historyczne znaczenie. Wszystko dlatego, że punkt może dać mu awans do fazy pucharowej europejskich rozgrywek.

Źródło: marca.com, Stolica Sportu

Marek Szkolnikowski chciał pozwać innego dziennikarza. Wycofał się po medialnej burzy

Wystarczył jeden wpis, by w środowisku sportowych mediów zawrzało. Dawid Dobrasz z Meczyków ujawnił, że Marek Szkolnikowski postraszył go pozwem. Reakcje były natychmiastowe i na tyle mocne, że były szef TVP Sport już następnego dnia zdecydował się wycofać.

Spór, który wymknął się spod kontroli

8 grudnia wybuchła dyskusja, która szybko wyrosła ponad standardowe spory w mediach społecznościowych. Dziennikarz Meczyków, Dawid Dobrasz, poinformował, że otrzymał pozew od Marka Szkolnikowskiego. Były szef TVP Sport powołał się na artykuł 212 Kodeksu karnego z okresu stanu wojennego.

Tłem konfliktu była wymiana zdań z sierpnia podczas meczu Lecha z Genk. Dobrasz relacjonował, że został zaczepiony, a odpowiedział komentarzem dotyczącym kariery Szkolnikowskiego. Podkreślił, że podobne polemiki są codziennością mediów społecznościowych, również z udziałem samego Szkolnikowskiego. Kiedy jednak tym razem padły mocniejsze słowa, były dyrektor TVP Sport poczuł się urażony i wysłał prywatną wiadomość z groźbą pozwu.

Dobrasz przyznał, że w pierwszym odruchu rozważał usunięcie wpisu. Emocje meczowe bywają przecież intensywne. Kiedy jednak otrzymał kolejne żądanie, sprawa nabrała innego charakteru.

Szkolnikowski miał zażądać publicznego wpisu, w którym dziennikarz przyzna, że przesadził i… pochwali dawne czasy TVP Sport. To przeważyło szalę. Dobrasz ogłosił, że nie zamierza dać się zastraszyć i jest gotów na spotkanie w sądzie.

Reakcje środowiska pojawiły się błyskawicznie. Krzysztof Stanowski nazwał sprawę jednym z najdziwniejszych pozwów, jakie widział. Mateusz Borek apelował, aby niezależnie od sporu zachować rzetelność w ocenianiu ludzi futbolu. Paweł Wołosik kpił z całej sytuacji i zachęcał Dobrasza, by robił swoje.

Jednak się wycofał

Skala krytyki zaskoczyła chyba samego Szkolnikowskiego. Już we wtorek opublikował wpis, w którym poinformował o wycofaniu pozwu. Przyznał, że podjął zbyt emocjonalną decyzję.

– To była zła, zbyt emocjonalna decyzja. Dlatego wycofałem pozew z art. 212 kk. przeciw Dawidowi Dobraszowi. Przepraszam – jego i wszystkich, których to słusznie oburzyło. Jako osoba funkcjonująca w przestrzeni publicznej muszę brać takie słowa na klatę – oświadczył.

Źródło: X

Grosicki nie przebierał w słowach. Kapitan Pogoni o kryzysie zespołu i nowej umowie

Pogoń Szczecin kończy rok w nastroju dalekim od świątecznego. Remis 2:2 z Radomiakiem tylko pogłębił frustrację, a kapitan zespołu nie ukrywa, że sytuacja staje się coraz trudniejsza.

Problemy na boisku i niepewność wokół kontraktu

Rok 2025 Pogoń zamknęła spotkaniem, które miało być okazją do odbicia, jednak zakończyło się kolejnym rozczarowaniem. Drużyna prowadziła 2:0, ale mimo to pozwoliła rywalowi wrócić do gry. Remis wywołał irytację kibiców, ale uderzył także w piłkarzy. Kamil Grosicki, który zagrał pełne 90 minut, od dawna traktowany jest jako głos szatni. Tym razem mówił otwarcie i chwilami bardzo ostro.

Skrzydłowy odniósł się do doniesień o jego przyszłości, ponieważ kilka dni wcześniej właściciel klubu zapewniał, że umowa zostanie przedłużona. Grosicki studzi jednak emocje. Wspomniał, że odbyła się tylko jedna rozmowa z zarządem, dlatego wciąż czeka na konkret. Podkreślił też, że sezon był wyjątkowo wyczerpujący. Zwrócił uwagę, że choć przeżył kilka dobrych momentów, to jesień okazała się słaba dla niego i całej drużyny.

– Była tylko jedna rozmowa z prezesami i czekam na feedback. Teraz chcę wyjechać, odpocząć od tego. Był to ciężki rok – powiedział po meczu.

Co nie gra w Pogoni?

Kapitan próbował również wskazać, co psuje grę zespołu. Jego zdaniem piłkarze nie są skupieni wyłącznie na futbolu, ponieważ w klubie dzieje się za dużo poza boiskiem. Taka atmosfera wpływa na wyniki. Dodał, że jego własna sytuacja także nie jest klarowna, ponieważ rozmowy sprzed dwóch tygodni wyglądały zupełnie inaczej.

Nie wykluczył, że to on może być elementem, który niektórym blokuje rozwój. Rozważał to głośno, choć podkreślił, że od zawsze wspierał wszystkich w szatni, dlatego oczekuje podobnego podejścia ze strony klubu.

Grosicki zaznaczył, że lata mijają, a kariera dobiega końca. Jako wychowanek Pogoni marzy o trofeum, które klub próbuje zdobyć od 77 lat. Zwrócił jednak uwagę, że nie może odpowiadać za każdy nieudany mecz. Potrzebuje drużyny, która będzie go wspierać, ponieważ wtedy jest w stanie dać jej więcej.

– Potrzebuję, żeby drużyna mnie niosła, a ja jej pomogę. W ostatnich meczach to nie szło.

Kapitan liczy na poprawę sytuacji, ponieważ w klubie pojawił się nowy zarząd, kilku nowych graczy oraz trener. Zauważył, że każdy taki proces wymaga czasu, dlatego drużyna powinna zachować czujność, bo tabela nie wygląda dobrze. Pogoń jest dopiero dziesiąta.

Strata do podium nie jest duża, ale Jagiellonia ma trzy zaległe mecze. Oznacza to, że różnica może szybko się powiększyć. Pogoń wróci do rywalizacji 30 stycznia 2026 roku meczem w Lublinie.

Źródło: Sport.pl, pogonsportnet.pl

Tak źle dawno nie było. Analityk wyliczył szanse Legii na spadek

Kryzys Legii Warszawa pogłębia się z tygodnia na tydzień, dlatego rosną obawy przed pierwszą od dekad degradacją. Najnowsze wyliczenia wskazują, że prawdopodobieństwo upadku stołecznego klubu jest już zaskakująco wysokie.

Katastrofalna seria i dramatyczne prognozy

Legia przegrała w sobotę z Piastem Gliwice 0:2. Bramki zdobyli Michał Chrapek oraz Jorge Felix, a porażka tylko uwypukliła problemy drużyny prowadzonej przez Inakiego Astiza. Hiszpan wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo, dlatego presja narasta z każdej strony.

Zespół spadł na 16. miejsce w tabeli. Za Legią są tylko Piast oraz Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Warszawianie zagrają wkrótce zaległy mecz z drużyną Daniela Myśliwca. Jeżeli przegrają, to zimę spędzą w strefie spadkowej.

Piotr Klimek, analityk specjalizujący się w wyliczeniach matematycznych w piłce nożnej, ocenił szanse Legii na degradację. Wynoszą około 10%, dlatego są najwyższe od trzech lat. Klimek przypomniał, że niewiele brakuje do rekordu.

– Jeszcze rekordu nie ma, bo trzy lata temu po remisie w Niecieczy był o 1pp więcej, ale Legia na wyciągnięcie ręki od rekordu – napisał.

W kontekście walki o utrzymanie sytuacja kilku innych klubów wygląda jeszcze poważniej. Termalica ma około 82% ryzyka spadku. Za nią w rankingach zagrożonych są Arka Gdynia z wynikiem 43%, Widzew Łódź z 42% oraz Motor Lublin, którego szanse na degradację wynoszą około 31%.

Źródło: Piotr Klimek (X)

Były piłkarz Jagi uderza w Kuleszę. Padły mocne słowa

Ensara Arifovic wrócił pamięcią do sezonu spędzonego w Jagiellonii. Wspomnienia okazały się bolesne, ponieważ padły mocne słowa pod adresem Cezarego Kuleszy. Z drugiej strony nie zabrakło uznania dla Michała Probierza.

Kontrowersyjna przeszłość i zaskakująco mocne słowa

Ensar Arifović to postać dobrze znana tym, którzy śledzili Ekstraklasę z przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Przez niemal dziesięć lat występował na polskich boiskach. Notował gole w Polonii Warszawa, ŁKS-ie Łódź czy Jagiellonii Białystok, a na zapleczu elity grał dla Górnika Zabrze, Floty Świnoujście oraz Arki Gdynia. W krajowych ligach uzbierał 223 oficjalne mecze, choć jego wspomnienia z Białegostoku są zdecydowanie najmniej przyjemne.

W rozmowie z TVP Sport 45-latek wrócił do sezonu 2008/2009, kiedy miał okazję współpracować z Cezarym Kuleszą. Arifović stwierdził, że nie potrafi zrozumieć, jak Kulesza mógł zostać prezesem federacji. Dodał, że tamte doświadczenia były dla niego upokarzające, ponieważ nie grał mimo obowiązującego dwuletniego kontraktu. Twierdził również, że zamiast negocjacji pojawiła się presja. Wspominał, że po mieście krążyli ludzie z rzekomymi groźbami, aby rozwiązał umowę. Podsumował to krótko i bez ogródek.

– Większego wieśniaka od Kuleszy nie widziałem – ocenił bez wahania.

Zupełnie inaczej Bośniak ocenia Michała Probierza. Jego zdaniem już wtedy było widać, że szkoleniowiec potrafi pracować z zespołem oraz rozwijać piłkarzy. Arifović przyznał, że spodziewał się spektakularnej kariery Probierza. Podkreślił, że sądził, iż ten zajdzie nawet dalej niż prowadzenie reprezentacji Polski.

Dziś były napastnik mieszka w Sarajewie, gdzie prowadzi bar. Nie odciął się jednak od piłki, ponieważ pracuje jako agent. W jego grupie znajduje się między innymi Ajdin Hasić, który reprezentuje Cracovię.

Źródło: TVP Sport

Nie chcieli nas w swojej grupie. Gigant kręci nosem na Polskę

Mundial w 2026 roku wciąż pozostaje na horyzoncie, ale już teraz wiadomo, że ewentualna obecność Polski w grupie F wywołuje na Zachodzie wyraźny niepokój. Holendrzy, którzy mogą trafić na Biało-Czerwonych po raz kolejny, nie ukrywają, że woleliby uniknąć takiego scenariusza.

Holandia kręci nosem na Polskę

Awans reprezentacji Polski na mistrzostwa świata 2026 wciąż zależy od marcowych baraży. Zespół zmierzy się najpierw z Albanią, a w potencjalnym finale zagra z lepszym z pary Ukraina, Szwecja. Stawka jest ogromna, ponieważ ewentualny sukces oznaczałby udział w turnieju finałowym i trafienie do grupy F z Holandią, Japonią oraz Tunezją.

Właśnie wizja takiego układu wzbudziła w Holandii wyraźny dyskomfort. Stan Wagtman z portalu nu.nl, cytowany po losowaniu przez Przegląd Sportowy Onet, przyznał bez wahania, że Oranje wcale nie potrzebują kolejnego starcia z Polską. Jak twierdzi, ostatnie spotkania obu drużyn pozostawiły w jego kraju więcej pytań niż odpowiedzi.

Wagtman podkreślił, że Koeman był w Warszawie wyraźnie sfrustrowany, ponieważ jego kadra miała wtedy poważne problemy. Dodał, że selekcjoner nie będzie specjalnie zadowolony, jeśli Polska wywalczy przepustkę na mundial.

Nie chcieli takiej grupy

Warto zaznaczyć, że holenderski publicysta nie ukrywa również obaw dotyczących samej grupy. Jego zdaniem losowanie nie było dla Oranje korzystne. Japonia ma silny skład, dlatego to właśnie ten rywal jawi się jako największe zagrożenie. Tunezji Holendrzy nie lekceważą, ale liczą na kontrolę przebiegu meczu.

Problemem pozostaje natomiast drużyna z czwartego koszyka, która wyłoni się z baraży. Wagtman przyznał, że w Holandii liczono na dużo słabszą Nową Zelandię. Zespół Polski, Szwecji czy Ukrainy postrzegany jest jako znacznie trudniejsze wyzwanie, choć Albanię Holendrzy oceniają jako rywala w zasięgu.

Nie bez znaczenia pozostaje również ocena polskich zawodników. Największą uwagę od lat przyciąga Robert Lewandowski. Wagtman zwrócił uwagę, że choć nie strzelił on Holendrom gola, to asysta w Warszawie przypomniała kibicom, jak realnym pozostaje zagrożeniem. Holendrzy zastanawiali się nawet, czy jego wpływ na reprezentację nie bywa zbyt dominujący.

Wskazał też na Piotra Zielińskiego, który uchodzi za kluczowego partnera Lewandowskiego. Wspomniany został również Jakub Moder, dobrze znany w Rotterdamie z okresu w Feyenoordzie. Wagtman liczy na to, że do czasu mundialu piłkarz zdąży uporać się z problemami zdrowotnymi.

Turniej w USA, Meksyku i Kanadzie rozpocznie się dopiero 11 czerwca 2026 roku.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Które potęgi chcą trafić na Polskę? Zaskakujące deklaracje przed mundialowym losowaniem

Polska szykuje się do baraży, lecz już teraz budzi skrajne emocje wśród uczestników przyszłorocznego mundialu. Przegląd Sportowy z tej okazji postanowił przepytać zagranicznych dziennikarzy. Jedni liczą na rewanż, inni wolą unikać Biało-Czerwonych za wszelką cenę.

Polska przed losowaniem w Waszyngtonie

Reprezentacja Polski zbliża się do kluczowego momentu eliminacji, ponieważ w marcu przyszłego roku zagra w barażach o awans na mistrzostwa świata w USA, Kanadzie i Meksyku. Droga jest wymagająca, lecz wciąż otwarta.

Najpierw czeka półfinał z Albanią, a później ewentualne starcie z Ukrainą lub Szwecją. Do Waszyngtonu leci szeroka delegacja, w której znaleźli się Jan Urban, Cezary Kulesza, Emil Kopański i Łukasz Gawrjołek.

Polska trafiła do czwartego koszyka, dlatego musi być gotowa na konfrontację z absolutnymi gigantami. W pierwszym koszyku widnieją m.in. Hiszpania, Niemcy oraz Argentyna. W drugim znajdują się Kolumbia, Austria oraz Maroko. Trzeci koszyk zamykają zespoły pokroju Norwegii, Arabii Saudyjskiej i Panamy.

Wśród trzynastu przepytanych zagranicznych dziennikarzy wiele głosów wskazuje na to, że Biało-Czerwoni są postrzegani jako rywal atrakcyjny sportowo. Zainteresowane konfrontacją są Belgia, Portugalia, Anglia, Senegal oraz Meksyk. Belgijski żurnalista Yves Taildeman nie ukrywa sportowej motywacji.

– Tak, dajcie nam Polskę. Będzie w końcu okazja zrewanżować się za porażkę 0:3 na mundialu w 1982 r. Polska nie ma dla nas tajemnic – podkreśla przedstawiciel La Derniere Heure w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Z kolei z perspektywy Meksyku starcie z Polską byłoby testem równorzędnych sił, choć obie reprezentacje funkcjonują w innych realiach.

– Polska i Meksyk to reprezentacje na podobnym poziomie, nie aspirują do wygrania mundialu. Meksyk ma zespół zdolny konkurować o wysokie cele, co pokazał na poprzednich mistrzostwach świata. Myślę, że byłby to ciekawszy mecz niż starcie na ostatnim mundialu – ocenia komentator TNT Pepe del Bosque.

Nie tylko entuzjazm pojawia się w opiniach zagranicznych ekspertów. Kraje takie jak Argentyna, Francja, Norwegia czy Egipt mają wobec Polski mieszane odczucia, ponieważ widzą w niej drużynę nieprzewidywalną i zdolną do mocnego uderzenia, jeśli przejdzie baraże.

Brazylia, Holandia, Chorwacja i Hiszpania także wolą uniknąć drużyny, która choć przechodzi trudniejszy okres, wciąż jest niebezpieczna. Hiszpański dziennikarz Jorge Garcia tłumaczy to obawą przed przebudzeniem Biało-Czerwonych.

– Polska nie przeżywa teraz najlepszego momentu, ale się obudzi. By jednak awansować na mundial, musi przejść przez trudne baraże. Czuję, że Polska się obudzi i jeśli przejdzie baraże, będzie rywalem, który nie ma nic do przegrania, a dużo do wygrania na tym mundialu – zauważa przedstawiciel dziennika AS.

Losowanie grup mundialu odbędzie się w piątek o godz. 18.00 czasu polskiego.

Źródło: Przegląd Sportowy

Bednarek i Kiwior są niezastąpieni. Porto nie radzi sobie bez Polaków

FC Porto skompromitowało się w ćwierćfinale Pucharu Ligi, przegrywając u siebie 1:3 z Vitorią SC. CNN Portugal nie ma wątpliwości: brak Jana Bednarka i Jakuba Kiwiora był kluczowym powodem porażki.

Rotacja Fariolego zakończyła się katastrofą

W obecnym sezonie Bednarek i Kiwior tworzą dla Porto duet stoperów, na którym opiera się gra defensywna lidera ligi portugalskiej. Mecz z Vitorią był wyjątkiem. Francesco Farioli zdecydował się na szeroką rotację, sadzając obu Polaków na ławce i wystawiając w ich miejsce Dominika Prpicia oraz Pablo Rosario.

Rosario zdobył co prawda jedyną bramkę dla gospodarzy, lecz sprokurował również rzut karny. Drugi został podyktowany za faul Eustaquio. Porto straciło trzy gole, nie potrafiło reagować na przewagę rywala i pożegnało się z rozgrywkami.

CNN Portugal uznało, że takie rozmiary porażki obnażyły największy problem drużyny: głębia kadrowa w defensywie nie istnieje na poziomie zbliżonym do tego, który oferuje polski duet.

Dziennikarze zauważyli, że Farioli wystawił w wyjściowym składzie jedynie trzech podstawowych zawodników. Skutki były natychmiastowe. Według CNN polska para stoperów to jeden z filarów przewagi Porto nad ligą.

Bez nich drużyna „traci impet”, a jakość gry obronnej spada niepokojąco. Podkreślono również dysproporcję pomiędzy bramkarzami: Diogo Costa znacząco przewyższa Claudio Ramosa podobnie jak Bednarek i Kiwior przewyższają swoich zmienników.

To właśnie te różnice doprowadziły do tego, że Porto „nie było w stanie grać tak, jak potrafi najlepiej”, oddając kontrolę lepiej zorganizowanej Vitorii.

Powrót Polaków ma być koniecznością

W niedzielę Porto zagra na wyjeździe z Tondelą i ponownie będzie broniło pozycji lidera. W Portugalii nikt nie ma wątpliwości, że Bednarek i Kiwior wrócą do podstawowego składu.

CNN stwierdziło wprost, iż różnicę między zestawieniem z Vitorią a standardową parą stoperów można podsumować jednym zdaniem. „Bednarek i Kiwior są lepsi od Rosario i Prpicia”.

Źródło: Sport.pl, CNN Portugal

Gonçalo Feio zabrał głos w sprawie zatrzymania Ibrahimy C. Trener Radomiaka z apelem

Przed meczem z Pogonią Szczecin trener Radomiaka Radom odniósł się do głośnej sprawy Ibrahimy C.. Został on tymczasowo aresztowany pod zarzutem przestępstwa na tle seksualnym. Gonçalo Feio podkreślił, że klub musi działać w granicach prawa i z zachowaniem pełnego szacunku dla trwającego postępowania.

Prawo musi być nadrzędne

W poniedziałek Radomiak poinformował o zawieszeniu Ibrahimy C. w prawach zawodnika. Ośmiokrotny reprezentant Gwinei został zatrzymany w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa na tle seksualnym i trafił do aresztu na trzy miesiące. Adwokat piłkarza przekazał, że zawodnik nie przyznaje się do winy.

Na konferencji prasowej przed starciem z Pogonią Szczecin Feio został poproszony o komentarz w tej sprawie. Trener podkreślił, że klub nie zamierza wykraczać poza ramy, które wyznacza prawo.

– Prawo musi być wartością nadrzędną. Trwa śledztwo w tej sprawie, klub chce pokazać poszanowanie procedur, żeby prawda została ustalona. Ibrahima jako część drużyny jest profesjonalistą, jego wkład sportowy jest przez nas wysoko oceniany. Rozumiem, że ten temat przynosi wiele trudnych pytań, ale proszę was, żebyście zrozumieli, że istnieją wyraźne granice tego, co mogę i chcę powiedzieć – podkreślił szkoleniowiec.

Feio zaznaczył również, że obowiązuje zasada domniemania niewinności. Jednocześnie wyraźnie wskazał, że proces musi odbyć się bez presji ze strony opinii publicznej.

– Żyjemy w państwie prawa, co oznacza, że istnieje domniemanie niewinności do czasu udowodnienia winy. Jest prawo do obrony i prawo do sprawiedliwości dla ofiary. Istnieje procedura, która musi się odbyć bez żadnej kwestii z zewnątrz. Z szacunku do wszystkich nie będę już poruszał tego tematu. Piłka nożna jest najważniejsza z najmniej ważnych rzeczy, jako zespół musimy się skupić na najbliższym meczu – dodał.

Ibrahima C. wystąpił w tym sezonie w 14 meczach Radomiaka i zanotował jedną asystę. Jego brak wpływa na kadrę zespołu, jednak sytuacja prawna zawodnika wyraźnie dominuje dziś nad aspektami sportowymi.

Źródło: Weszło

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.