Definitywny koniec Mariusza Rumaka w Lechu? Nowe informacje w sprawie szkoleniowca

Pod koniec ubiegłego roku Lech Poznań niespodziewanie zatrudnił na stanowisko pierwszego trenera Mariusza Rumaka. Decyzja okazała się kompletnie nie trafiona i szkoleniowiec został zwolniony. Obecnie pracuje jednak w akademii „Kolejorza”, choć… prawdopodobnie i to ulegnie zmianie.




Rumak przejął zespół po zwolnieniu Johna van den Broma. Dla kibiców decyzja była ogromną niespodzianką i spotkała się z chłodnym odbiorem. Finalnie 47-latek przetrwał tylko do czerwca i zaliczył zaledwie pięć zwycięstwa w szesnastu meczach. W jego miejsce zatrudniono Nielsa Frederiksena.

Definitywny koniec

Po zwolnieniu ze stanowiska trenera pierwszej drużyny, Rumak powrócił do klubowej akademii. Prawdopodobnie jednak i stamtąd wkrótce zostanie zwolniony.




– Z tego co rozmawiałem z kilkoma pracownikami, też nikt o tym nie wiedział. Mariusz Rumak ma jeszcze rok kontraktu. O jego przyszłości w Lechu zadecyduje dyrektor akademii Marcin Wróbel. Z tego co słyszę, ten kontrakt nie zostanie przedłużony. Piotr Rutkowski spełnił dżentelmeńską umowę, że Mariusz Rumak po swojej misji bycia pierwszym trenerem wróci do akademii. Po roku pewnie klub się z nim rozstanie – przekazał Dawid Dobrasz w programie „Poznań vs Warszawa” na antenie „Meczyków”.

Nicola Zalewski może zostać bohaterem wymiany między klubami Serie A. Pojawiła się ciekawa opcja dla Polaka

Choć sytuacja Nicoli Zalewskiego w AS Romie ostatnio się uspokoiła, to wciąż nie jest do końca pewna. Według „La Gazzetty dello Sport” pojawił się już chętny na Polaka. 22-latek może stać się bohaterem wymiany wewnątrz Serie A.




Latem Zalewski mógł odejść z Romy do Galatasaray. Odrzucił jednak możliwość transferu do Turcji, co nie spodobało się jego obecnym pracodawcom. Polak na krótki czas został wykreślony z kadry, ale szybko do niej powrócił. Nie zmienia to natomiast faktu, że jego kontrakt obowiązuje tylko do czerwca przyszłego roku.

Głośna wymiana

Na razie nie wiadomo, czy strony dogadają się w sprawie przedłużenia umowy. „La Gazzetta dello Sport” podaje z kolei, że w Serie A pojawił się chętny na ściągnięcie do siebie 22-latka. Mowa o Fiorentinie, która byłaby gotowa przeprowadzić wymianę z Romą. Do Rzymu miałby powędrować Fabiano Parisi.




Czy Zalewskiemu spodoba się taki pomysł? Nie można tego wykluczyć. Obecnie jednak ma przed sobą sporą szansę do wykorzystania. Niedawno kontuzji doznał Stephan El Shaarawy, co znacząco zwiększa notowania Polaka w klubie.

Radosław Majecki wrócił do gry w Monaco po kontuzji! Francuskie media zgodne, co do oceny

Radosław Majecki w piątek powrócił do gry w AS Monaco. Polak miał kilkumiesięczną przerwę, którą spowodowała kontuzja. W meczu z Lille (0-0) zebrał dobre recenzje.




Monaco znakomicie weszło w bieżący sezon. Jak na razie klub z Księstwa zajmuje 1. miejsce w Ligue 1 z przewagą trzech punktów nad PSG (paryżanie mają jeden zaległy mecz). Od początku rozgrywek znakomicie spisywał się w bramce Philipp Koehn, który zastępował kontuzjowanego Majeckiego. Polak powrócił jednak do gry w piątek.

Pochwały

W spotkaniu przeciwko Lille (0-0) golkiper zachował czyste konto. Nie przeszkodziło mu w tym nawet granie w osłabieniu. Monaco ostatnie pół godziny musiało radzić sobie w „dziesiątkę”. Francuskie media podkreślają, że Polak nie miał za wiele do roboty, ale wieszczą mu szybki powrót do regularnej gry.

– Wracając po kontuzji podczas tego meczu, polski bramkarz nie miał dziś wieczorem niemal żadnych okazji do interwencji. Nawet pomimo przewagi liczebnej Lille przez ostatnie pół godziny. W swoim pierwszym spotkaniu od kilku tygodni zachował czyste konto, co doda mu pewności siebie – zaznacza portal hommedumatch.fr.

Majecki od wspomnianego portalu otrzymał „piątkę” w dziesięciostopniowej skali. Podobnie ocenili go zresztą dziennikarze madeindogues.ouest-france.fr. „Szóstkę” dali mu z kolei redaktorzy maxifoot.fr, którzy zwrócili uwagę na jedną interwencję Polaka.




– Polski bramkarz powrócił do wyjściowej jedenastki po kilku miesiącach nieobecności. Miał tylko jedną obronę strzału Davida i zrobił to. Jego interwencje były uspokajające – podkreślono.

Rafał Gikiewicz brutalnie ocenił realia polskiej piłki. „Wypadasz na rok i przelewa ci pieniądze. To jest chore”

Rafał Gikiewicz w programie „Czas Decyzji” porównał realia w piłce polskiej i niemieckiej. Bramkarz Widzewa wskazał duży problem na „naszym podwórku”. Chodzi o kwestie zarobków.




Gikiewicz od lutego bieżącego roku jest zawodnikiem Widzewa Łódź. Polak w swoim CV ma jednak wiele innych polskich, ale i zagranicznych klubów. W kraju grał między innymi w Sokole Ostróda, Jagiellonii Białystok, Stomilu Olsztyn czy Śląsku Wrocław. Po wyjeździe za granicę reprezentował z kolei barwy Eintrachtu Brunszwik, Freiburga, Augsburga oraz Ankaragucu.

„To jest chore”

Biorąc pod uwagę ogromne doświadczenie 36-latka, wiadomo, że widział on w swojej karierze bardzo wiele. W programie „Czas Decyzji” na antenie meczyki.pl podzielił się swoimi przemyśleniami odnośnie pensji w polskich klubach. Gikiewicz stwierdził, że są one za duże.

– Rozmawiałem o tym w szatni Widzewa, ale również z prezesami klubu. W polskiej piłce są za duże pensje, a za małe premie. Nie ważne, co robisz, to ci się to należy. Gdy masz kontuzję, to w Niemczech po sześciu tygodniach ci nie płacą. Musisz wykupić ubezpieczenie. W Polsce wypadasz z gry na rok, a klub co miesiąc ci przelewa pieniądze. Dla mnie to jest chore – ocenił.

– W Polsce nie ma dużych gratyfikacji za wynik. W Niemczech z kolei masz bardzo godziwą pensję, ale otrzymujesz od 4 do 10 tys. euro za punkt. Jeśli wygrasz, to możesz dostać 12 tys. lub nawet 30 tys. – w zależności od tego, jak wysokie masz bonusy. Przez taki system na treningu jest większa rywalizacja, nie ma „sytych kotów”, nikt ci nie zarzuca, że ci się nie chce – dodał.

– Gdy przegrywamy, to wszyscy tracimy ogromne pieniądze, które leżały na boisku. Ale jak wygrywamy, to klub pnie się w tabeli i ma za każde miejsce większe pieniądze. To jest dobre dla obu stron. W Polsce piłkarze nie są przepłacani, ale źle opłacani. Gdyby Widzew Łódź wprowadził taki system, to pewnie nie każdy by chciał do niego pójść, ale gdyby zobaczył, że dzięki wygranym atmosfera i zarobki są lepsze, to inne kluby za tym by poszły – podkreślił.




Cytowany fragment od [25:01]:

Wojciech Szczęsny gotowy! Wtedy Polak ma zadebiutować w FC Barcelonie

Wspaniałe wieści napływają z Hiszpanii w sprawie Wojciecha Szczęsnego. Według informacji podanych przez „RAC1”, Polak ma być gotowy do debiutu w Barcelonie. Dziennikarze twierdzą, że zobaczymy go w najbliższy weekend w meczu z Sevillą.




Szczęsny powrócił ze swojej króciutkiej emerytury, aby zastąpić w Barcelonie Marca-Andre Ter Stegena. Niemiec doznał kilka tygodni temu kontuzji, która wyklucza go z gry do końca sezonu. Jak na razie zastępował go Inaki Pena, ale w klubie obawiają się, że prędzej czy później wychowankowi Blaugrany przydarzą się szkolne błędy, jak miało to miejsce w przeszłości.

Kiedy debiut?

Właśnie dlatego zgłoszono się do Szczęsnego. Polak, dzięki swojemu doświadczeniu, ma zapewnić w bramce Barcelony stabilność i spokój, którego mogłoby brakować przy postawieniu na Penę.

Szczęsny jest już oficjalnie zarejestrowany do gry w La Lidze, ale do tej pory nie było pewne, kiedy zadebiutuje w Barcelonie. Dziennikarze podawali wcześniej, że może to nastąpić w meczu z Sevillą w najbliższy weekend. „RAC1” potwierdza teraz te wieści, co podał dalej kataloński „Sport”.

– Według RAC1 bramkarz jest w stanie rozpocząć niedzielny mecz z Sevillą w 10. dniu La Liga. W pełni wykorzystał przerwę, aby nadrobić stracony czas, chociaż prawdą jest, że nie był w stu procentach wyłączony, a od czasu kontuzji Ter Stegena zaczął już pracować indywidualnie – pisze „Sport”.




Mecz z Sevillą zaplanowano na 20 października (niedziela). Pierwszy gwizdek rozbrzmi o 21:00.

Zbigniew Boniek oczekuje odpowiedzi od Michała Probierza. Ma pięć zarzutów do selekcjonera

Zbigniew Boniek ma zastrzeżenia do dotychczasowej pracy Michała Probierza. Na kanale „Prawda Futbolu” zadał selekcjonerowi w sumie pięć pytań. Każde z nich dotyczy problemów, jakie nawarstwiły się w ostatnim czasie w reprezentacji.




„Biało-Czerwoni” w tegorocznej edycji Ligi Narodów wygrali tylko jeden mecz – ze Szkocją we wrześniu. Podczas październikowego zgrupowania przegrali z Portugalią (1-3) i zremisowali z Chorwacją (3-3).

Kilka pytań

Wokół kadry pojawiło się parę kontrowersji, dotyczących głównie wyborów Michała Probierza. Na kanale „Prawda Futbolu” postanowił poruszyć je Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN chciałby, aby selekcjoner wyjaśnił w najbliższych miesiącach następujące niejasności:

  • Kto jest pierwszym bramkarzem w reprezentacji?
  • Kto jest nominalną „szóstką”?
  • Dlaczego nie ma powołań dla Tarasa Romanczuka i Bartosza Slisza?
  • Dlaczego na siłę Probierz próbuje odmładzać kadrę?
  • Dlaczego w ciągu ostatniego roku powoływani byli piłkarze, którzy nie mieli nawet stałego miejsca w kadrze U21.




Mateusz Borek broni Pawła Dawidowicza. „Nie byłoby awansu na mistrzostwa, gdyby nie on”

Paweł Dawidowicz nie ma za sobą łatwych dni. W meczu z Chorwacją zaliczył katastrofalny występ, za co spadła na niego ogromna krytyka. Do obrony kadrowicza postanowił jednak stanąć Mateusz Borek.




Mecz z Chorwacją Polacy rozpoczęli fantastycznie. Od początku przycisnęli rywali i zdobyli gola już w 5. minucie. Niestety, od 20. do 26. minuty stracili aż trzy, a w każdą akcję bramkową zamieszany był Paweł Dawidowicz. Obrońca Hellasu Verona szczególnie nie popisał się przy ostatniej, kiedy podał wprost pod nogi rywala. Chwilę później został zmieniony przez Kamila Piątkowskiego, jeszcze przed końcem pierwszej połowy.

„Nie byłoby awansu na mistrzostwa”

Przed laty Dawidowicz zapowiadał się na naprawdę solidnego stopera. Mateusz Borek wysnuł nawet tezę, że może stać się „polskim Hummelsem”. Ostatecznie taki scenariusz się nie sprawdził, ale dziennikarz wciąż wierzy w defensora Hellasu.

– Dostałem w łeb od internetu, ale ja patrzę na pewne sprawy kompleksowo. Twierdzę, że nie byłoby awansu na mistrzostwa Europy, gdyby nie Paweł Dawidowicz – ocenił Borek.

– Był dla mnie topowym zawodnikiem meczu w Cardiff z Walią. Wszyscy po tym meczu mówili: „Nie no, Dawidowicz? Profesor” – podkreślał.

– I miał szybkość w rozegraniu, i miał szybkość interwencji, i pojedynki w powietrzu, i pojedynki z Walijczykami – dodał.

Jednocześnie Borek zaznacza, że ma świadomość słabego meczu Dawidowicza z Chorwacją. Podkreśla jednak, że dużym problemem kadrowicza jest zdrowie. Częste urazy, których doznaje czy to w klubie, czy to w reprezentacji, przeszkadzają mu w dojściu do optymalnej formy.




– A potem przychodzi taki mecz jak z Chorwacją. Do czego zmierzam? Nie da się zrobić dużej kariery we współczesnej piłce, jak nie masz zdrowia. Jak co trzeci, czwarty mikrocykl jest zachwiany. Jak więcej czasu spędzasz u fizjoterapeuty i na rehabilitacji niż na normalnym treningu, to później to wychodzi – podsumował.

Pech kolegi szansą dla Zalewskiego? Polak może skorzystać na nieszczęściu innego zawodnika

Przyszłość Nicoli Zalewskiego w AS Romie była w ostatnim czasie niepewna. Los uśmiechnął się jednak do Polaka. Niewykluczone, że 22-latek skorzysta na nieszczęściu swojego rywala w walce o skład.




Letnie okno transferowe minęło nam pod znakiem sagi z Nicolą Zalewskim. Przez długi czas Polak był łączony z Galatasaray, na co naciskać miała sama Roma. Zawodnik zdecydował się jednak zostać w Rzymie i walczyć o skład, co nie spodobało się „Giallorossim”.

Zalewski został wypisany z kadry i nie mógł nawet trenować z drużyną. Taki stan rzeczy trwał jednak tylko przez połowę września i obecnie znów został wpisany do kadry.

Pech jednego, szczęściem drugiego?

Na razie nie wiadomo jednak, czy Zalewski przedłuży kontrakt z Romą. Ten jest ważny jeszcze do czerwca przyszłego roku. Sytuacja może się wkrótce diametralnie zmienić.

Wszystko przez kontuzję Stephana El Shaarawy’ego. Włoch doznał niedawno kontuzji łydki i nie zagra w hitowym starciu z Interem Mediolan, o czym poinformował portal pazzidifanta.com.




– Nieobecność El Shaarawy’ego dodatkowo komplikuje plany trenera, który będzie musiał poradzić sobie bez jednego ze swoich najbardziej dynamicznych zawodników w kluczowym starciuzdradził portal.

Co ważne, Zalewski wrócił do gry w Romie meczem z Monzą (1-1), zmieniając właśnie El Shaarawy’ego. Włoskie media przewidują, że po kolejnych udanych występach Polaka w drużynie narodowej, tym razem wybiegnie on w podstawowym składzie. Niektóre z nich typują jednak do gry Angelino.

Lukas Podolski krytykowany za swój pożegnalny mecz. „Piłka nożna nie może być na sprzedaż!”

Lukas Podolski niedawno organizował swój pożegnalny mecz w Niemczech. Pod adresem mistrza świata z 2014 pojawiły się jednak pewne zarzuty. Wystosował je Georg Koch.




12 października w Kolonii zmierzyły się drużyny Górnika Zabrze i FC Koeln. Po obu stronach zagrał natomiast Lukas Podolski, dla którego było to pożegnalne spotkanie. Na mecz przyleciało wielu kibiców, w tym także z Polski.

„Nie mam żadnego zrozumienia”

Po kilku dniach od tego wydarzenia na Podolskiego niespodziewanie spadła krytyka. Wystosował ją George Koch, były piłkarz, który cierpi na nieuleczalną chorobę. Poszło o kwotę za bilet na pożegnanie „Poldiego”.




– Mój znajomy był na pożegnalnym meczu „Poldiego” i zapłacił 175 euro za bilet! Nie mam na to żadnego zrozumienia – stwierdził Koch, rozmawiając z „Bildem”.

– Piłka nożna musi być dostępna dla wszystkich i nie może być na sprzedaż. Na swój mecz chciałem wpuścić wszystkich za darmo, ale nie było to możliwe, ponieważ klub musi być chroniony przez ubezpieczenie. Musiałem uiścić opłatę za wstęp w wysokości jedno eurododał.

Pożegnalny mecz George Kocha odbędzie się w najbliższą sobotę. Spotkanie rozegra się w mieście Much. Dochód z całego wydarzenia ma trafić na rzecz fundacji im. świętego Augustyna, zajmującej się walką z rakiem wśród dzieci.

Świetne zachowanie Łukasza Skorupskiego w przerwie meczu z Chorwacją [WIDEO]

Łukasz Skorupski i Marcin Bułka rywalizują między sobą o miano pierwszego bramkarza reprezentacji Polski. Mimo to mają ze sobą dobre relacje. Dobitnie pokazuje to sytuacja, z ostatniego meczu, którą zdradził Mateusz Borek.




Michał Probierz zdecydował się na rotowanie bramkarzami. Przeciwko Portugalii (1-3) bronił Łukasz Skorupski, a w meczu z Chorwacją (3-3) – Marcin Bułka.

Słowa wsparcia

Obaj zebrali niezłe recenzje za swoje występy, choć bramkarz Nicei miał ciężką pierwszą połowę. Chorwaci w ekspresowym tempie strzelili aż trzy gole. Przy dwóch pierwszych dwóch Bułka nie miał nic do powiedzenia, ale przy trzecim – przepuścił piłkę między nogami.

Gdy kadrowicze schodzili do szatni w przerwie meczu, widać było przybicie na twarzy golkipera. Mateusz Borek przekazał, że obojętny wobec tego nie pozostał Łukasz Skorupski. Bramkarz Bolognii postanowił wesprzeć kolegę.




@superbetpl

Zachowanie Łukasza Skorupskiego w przerwie meczu z Chorwacją 🫡

♬ Stargazing – Official Sound Studio

– Fantastyczne zachowanie Łukasza Skorupskiego. On jako bramkarz rozumiał tę sytuację, miał świadomość i wiedział, jak niekomfortowa jest ta sytuacja dla drugiego bramkarza. Dał Bułce słowa wsparciawyznał Borek.

Zaledwie 4% szans. Fatalne wieści dla reprezentacji Polski po meczu z Chorwacją

Remis Polski z Chorwacją znacząco zmniejszył jej szanse na losowanie z pierwszego koszyku w eliminacjach mistrzostw świata. Obecnie mają ku temu tylko iluzoryczne szanse. Najpewniej jednak „Biało-Czerwoni” spotkają się w nich z jedną potęg.




Reprezentacja Polski we wtorkowy wieczór zremisowała z Chorwacją (3-3) swój drugi mecz podczas październikowego zgrupowania. Ekipa Michała Probierza zajmuje trzecie miejsce w grupie, ze stratą trzech punktów do Chorwatów. Najpewniej weźmie więc udział w barażach o utrzymanie w dywizji A.

4% szans

Wyniki w Lidze Narodów będą miały spore znaczenie w nadchodzących eliminacjach Mistrzostw świata. W turnieju, który za dwa lata odbędzie się w USA, Kanadzie i Meksyku, weźmie udział w sumie 48 drużyn, w tym 16 z Europy. Wcześniej odbędą się eliminacje, w których Polacy znajdą się najpewniej w drugim koszyku.

Jak podaje „Football Meets Data”, przed meczem z Chorwacją szanse „Biało-Czerwonych” na losowanie z pierwszego koszyka wynosiły 12 proc. Taki scenariusz pozwoliłby na uniknięcie najsilniejszych reprezentacji.




W związku z remisem szanse te jednak drastycznie spadły. Obecnie wspomniany portal wylicza, że Polacy mają zaledwie 4 proc. szans na znalezienie się w pierwszym koszyku. Aby tak się stało, „Biało-Czerwoni” musieliby wygrać najbliższe mecze ze Szkocją i Portugalią, a także liczyć, że Chorwacja nie wygra żadnego swojego spotkania. Wówczas awansowaliby do ćwierćfinału Ligi Narodów.

Pierwszy koszyk eliminacji mają na razie zapewniony: Hiszpanie, Francuzi, Anglicy, Belgowie, Holendrzy, Portugalczycy, Włosi, Niemcy, Chorwaci, Duńczycy oraz Szwajcarzy. Najbliżej do zapewnienie sobie kolejnego miejsca jest z kolei Austria.

Chorwaci wściekli po meczu z Polską. Nie mogą pogodzić się z czerwoną kartką Livakovicia

Reprezentacja Chorwacji, mimo dwubramkowej przewagi, nie zdołała wywieźć z Warszawy trzech punktów. Spotkanie w Lidze Narodów zakończyło się remisem (3-3), a „Ogniści” kończyli je w osłabieniu po czerwonej kartce dla Dominika Livakovicia. Tamtejsze media nie mogą pogodzić się z decyzją sędziego.




Wtorkowe widowisko na PGE Narodowym było świetne dla postronnych kibiców. Reprezentacja Polski wyszła na prowadzenie już w 5. minucie za sprawą akcji Urbańskiego i Zielińskiego. Niestety, od 20. do 26. minuty Chorwaci zdołali aż trzykrotnie pokonać Marcina Bułkę i prowadzi 3-1. Jeszcze przed przerwą gola kontaktowego zdobył Nicola Zalewski.

„Sportowe Samobójstwo”

Po wznowieniu rywalizacji Chorwaci wydawali się dużo pewniejsi i śmiało podchodzili pod bramkę „Biało-Czerwonych”. Na szczęście dużo lepiej dysponowany był Bułka, który bronił jak natchniony. W okolicy 60. minuty Michał Probierz wpuścił na boisko Michaela Ameyawa, Maximiliana Oyedele i Roberta Lewandowskiego.




Wejście doświadczonego napastnika okazało się nieocenione. „Lewy” najpierw zaliczył asystę przy bramce Sebastiana Szymańskiego na wagę remisu, a następnie wywarł presję na Dominiku Livakoviciu. Bramkarz Chorwatów wybiegł przed pole karne i sfaulował 36-latka za co zobaczył czerwoną kartkę. Z karą nie mogą pogodzić się chorwackie media.

– Dominik Livaković dopadł do piłki daleko przed polem karnym, ale nie był już w stanie się zatrzymać i zderzył się z Robertem Lewandowskim. Nasz bramkarz dostał bezpośrednią czerwoną kartkę i wszyscy na stadionie byli zaskoczeni. Najbardziej niesamowite w tej sytuacji jest jednak to, że w ogóle nie zareagował VAR – pisze tportal.hr.

– System VAR w ogóle nie włączył się do tej akcji. Wygląda na to, że sędziowie popełnili sportowe samobójstwo. Nikt tak naprawdę nie był pewien na stadionie, dlaczego Livaković otrzymał czerwoną kartkę. Dobiegł do piłki pierwszy i dopiero wtedy wpadł na niego Lewandowski i doszło do niefortunnego zderzenia – dodaje gol.hr.

Reprezentacja Polski zajmuje w tabeli Ligi narodów 3. miejsce, wyprzedzając jedynie Szkocję. W listopadzie zmierzy się właśnie z tą reprezentacją, a także z Portugalczykami w Porto.