Piłkarze Pogoni zbojkotowali kolejny trening. „Część na siłowni, część do domu”

Piłkarze Pogoni Szczecin kontynuują swój protest. Po opóźnieniu sobotniego treningu, część zawodników rozjechała się do domów. Wiadomo już dokładnie, co spowodowało bojkot.

W sobotni wieczór polskie media obiegła informacja o niepokojących wieściach ze Szczecina. Piłkarze Pogoni najpierw przez 1,5 godziny nie wychodzili na trening z szatni, a gdy już pojawili się na murawie – spędzili na niej minutę.

Protest kontynuowany

Sytuacja miała podłoże związane z ostatnimi wydarzeniami w klubie. Pogoń zmaga się z poważnymi problemami finansowymi. Przed końcem 2024 roku „Portowców” miał wykupić Alex Haditaghi, ale negocjacje zakończyły się fiaskiem.

Zawodnicy widząc coraz gorszą sytuację klubu, postanowili zaprotestować. Według portalu wszczecinie.pl, Pogoń zalega swoim piłkarzom z płatnościami.

Kolejny bojkot nastąpił także w niedzielę. „Portowcy” mieli zaplanowany trening na godzinę 11. Część z nich została w tym czasie na siłowni, a inni – wrócili do domów.

Protest w Pogoni Szczecin! Piłkarze opóźnili trening o 1,5 godziny. Pojawili się na boisku na… minutę

Pogoń Szczecin miała rozegrać 4 stycznia swój pierwszy trening w 2025 roku. Piłkarze najpierw przez półtorej godziny nie chcieli wyjść z szatni, a następnie zeszli z boiska po ledwie minucie. To pokłosie ostatnich wydarzeń w klubie.




Końcówka 2024 roku minęła w Szczecinie pod znakiem negocjacji z niedoszłym kupcem Pogoni. „Portowcy” mieli zostać sprzedani Alexowi Haditaghiemu. Finalnie jednak nie doszło do porozumienia z biznesmenem.

Protest

Na tym nie kończą się natomiast problemy Pogoni. W sobotę „Portowcy” mieli wznowić treningi po przerwie świątecznej. Zajęcia zaplanowano na godzinę 16:00, ale piłkarze się na nim nie stawili.

Jak przekazał Dominik Markiewicz – zawodnicy przez półtorej godziny siedzieli w szatni. Na boisko jednak wyszli, ale tylko na chwilę. Zrobili jedno kółko na murawie, po czym skierowali się z powrotem do szatni.




Czy wpływ na protest piłkarzy miały ostatnie wydarzenia? Nie można tego wykluczyć. Żaden z zawodników jednak tego nie potwierdził. Według Roberta Juszczyka drużyna nie chciała rozmawiać o powodach swojego zachowania.

Sebastian Szymański pożegnany w Turcji. Zimowy transfer do TOP5 na horyzoncie!

Coraz głośniej mówi się o zimowym transferze Sebastiana Szymańskiego. Turecki portal m.star.com.tr pożegnał już Polaka. Dziennikarze wieszczą rychły transfer do Fiorentiny.




Szymański nie może zaliczyć bieżącego sezonu do szczególnie udanego. Do tej pory rozegrał 26 meczów, w których strzelił 2 gole i zanotował 5 asyst. Dla porównania, poprzednie rozgrywki zakończył z 55 występami, 13 bramkami i aż 19 asystami.

Wreszcie TOP5?

Mimo nieco słabszej dyspozycji Szymańskiego, Fenerbahce nie mogło narzekać na brak ofert. Tureckie media co i rusz informowały, że do klubu zgłosił się kolejny chętny na transfer pomocnika.

Portal m.star.com.tr twierdzi, że Polak może opuścić Stambuł jeszcze w styczniu. W kontakcie z Fenerbahce ma być Fiorentina. Transfer ma być ponoć dogadany, ale wszystko zależy od ściągnięcia Andersona Talisci z Al-Nassr.




Jeśli Brazylijczyk trafi do drużyny Jose Mourinho, to Szymański powinien szybko odejść do Florencji. „Viola” miałaby zapłacić na niego 20 milionów euro. Niemniej, wspomniany portal w artykule wprost „pożegnał” 25-latka, dziękując za ponad 2 sezony spędzone w Fenerbahce.

Zaskakujące zainteresowanie Piotrem Zielińskim. Niespodziewana oferta dla Interu?

Dość zaskakujące informacje przekazał portal interlive.it. Wspomniane źródło twierdzi, że Piotrem Zielińskim ma się interesować tureckie Fenerbahce. Polaka w swojej drużynie widziałby Jose Mourinho.




Latem Zieliński zmienił Napoli na Inter. W Mediolanie gra ze zmienną regularnością. Jak na razie uzbierał 19 występów, w których strzelił 2 gole i zanotował 1 asystę.

Tureckie zainteresowanie

Choć wydawało się, że sytuacja Zielińskiego jest stabilna, to dość niespodziewanie pojawiły się informacje o zainteresowaniu ze strony… Fenerbahce. Jak podaje portal interlive.it, Jose Mourinho mocno zabiega o ściągnięcie pomocnika. Portugalczyk chciał go także w Romie, gdy jeszcze tam pracował.




Nie można wykluczyć, że Fener złoży oficjalną propozycję Interowi. Ta miałaby opiewać na 15 milionów euro, wliczając bonusy. Wątpliwe jednak, aby taka kwota mogłaby przekonać Włochów do pozbycia się Zielińskiego.

Fuzja klubów na Ukrainie? We Lwowie może dojść do szokującej zmiany

Wkrótce na Ukrainie może dojść do sensacyjnej fuzji. Według mediów, znane kluby są bliskie połączenia w jeden projekt.




Liga ukraińska jest obecnie wstrzymana ze względu na przerwę zimową. Na rundę wiosenną piłkarze wrócą dopiero pod koniec lutego.

Zaskakująca fuzja?

Przerwa nie oznacza jednak, że nic ciekawego się w tamtejszej lidze nie dzieje. Media obiegła informacja o możliwym połączniu dwóch znanych klubów. Mowa konkretnie o lwowskich Karpatach oraz Ruchu.

Oba zespoły są największe w swoim mieście. Jeśli dojdzie do fuzji, to Lwów będzie mieć jeden, ale zdecydowanie bardzo mocny zespół.




– To bardzo szokująca decyzja, bo Ruch miał pieniądze i genialną infrastrukturę (najlepszą we wschodniej i środkowej Europie), a Karpaty pieniądze i historię – pisze na Twitterze użytkownik BuckarooBanzai.

Oliver Kahn przejmie klub? Niemiec rozważa zakup niedawnego bankruta

Oliver Kahn nie zamierza długo przeciągać swojego rozbratu z piłką nożną. Według medialnych informacji, legendarny bramkarz chce pomóc upadłemu klubowi. Niemiec rozważa wykupienie Girondins Bordeaux.




Kahn niezbyt dobrze spisał się w roli prezesa Bayernu Monachium. Legenda „Die Roten” odeszła z klubu w słabych relacjach z resztą działaczy.

Na ratunek?

Jak podaje „Sud Ouest”, Kahn długo nie pozostanie bez pracy. 55-latek rozważa zakup Girdoins Bordeaux. „Żyrondyści” zostali niedawno zdegradowani do IV ligi francuskiej, gdzie zajmują obecnie 4. miejsce.




Wspomniane źródło twierdzi, że Niemiec byłby głównym inwestorem. O pomoc miał się natomiast zwrócić do Jacquesa-Henriego Eyrauda, byłego prezesa Olympique Marsylii. Ten z kolei miał u obecnego prezesa Bordeaux, Gerarda Lopeza, jakie są warunki sprzedaży klubu.

Dziennikarz Interii złapany na gorącym uczynku. Kradł teksty byłym kolegom

2025 rok rozpoczął się od mocnej akcji w dziennikarskim świecie. Szymon Janczyk z „Weszło” złapał na gorącym uczynku swojego byłego kolegę z redakcji. Jak się okazało, Jan Mazurek kradł tematy na artykuły, bo wciąż posiadał dostęp do ich panelu.




Mazurek w latach 2019-2024 pracował w „Weszło”. Niedawno zdecydował się na zmianę i związał się z „Interią”. Za jego pośrednictwem ukazało się wiele „mocnych” artykułów. Ostatnim takim był news o rozmowach Radomiaka z Jose Peseiro.

Linka zwinięta

Jak się okazuje, temat byłego selekcjonera reprezentacji Nigerii w Radomiu był całkowicie zmyślony. Była to część intrygi Szymona Janczyka, dziennikarza „Weszło”. Jak napisał on na swoim Twitterze – przyłapał Mazurka na logowaniu się do panelu swojej byłej redakcji, choć od dawna w niej nie pracował.




– Czyżbyśmy nie odcięli mu dostępu do panelu twórców? Poprosiłem dział IT o sprawdzenie tych podejrzeń i… trafiliśmy na długą listę logowań. Jan Mazurek od dawna logował się do panelu, mimo że u nas nie pracował. Przed porannym newsem o Baltazarze logował się trzykrotnie, wszystko macie na screenachnapisał Janczyk, dodając wspomniane screeny.

screen: X/@sz_janczyk

Jak się okazało, Mazurek przynętę połknął. Z relacji Janczyka wynika, że dziennikarz „Interii” szedł w zaparte nawet w prywatnych rozmowach, gdy już jego nieuczciwe praktyki wyszły na jaw.

– Janku, miałem cię za dobrego dziennikarza, ale przede wszystkim dobrego kolegę. Ceniłem pracę z tobą i było mi żal, że odchodzisz. Nie wiem, ile jeszcze rzeczy bezczelnie ukradłeś, co gorsze – być może pracując u nas. Krótka rozmowa po całej sprawie utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, że robisz to w pełni świadomie, z wyrachowaniem, bez mrugnięcia okiem – dodał, wyraźnie rozgoryczony.

Źródło: Weszło/Szymon JanczykCAŁY TEKST

Stanowski ujawnił przychody i koszty Kanału Zero! Tyle zarobił w 2024 roku [WIDEO]

Na „Kanale Zero” pojawił się materiał podsumowujący rok działalności Kanału Zero. Krzysztof Stanowski podzielił się w nim kilkoma ciekawymi danymi. Zdradził między innymi, jakie przychody wygenerował projekt, a także ile kosztuje jego utrzymanie.




Stanowski ze swoim nowym kanałem ruszył oficjalnie 1 lutego 2024 roku. Od samego początku widać było, jak wielkim przedsięwzięciem jest dla dziennikarza. Udowadniał to zresztą jeden z pierwszych opublikowanych filmów, którym był wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą.

Przychody

11 miesięcy od startu kanału, Stanowski postanowił odpowiedzieć na nurtujące fanów pytania, odnośnie zarobków. Z dedykowanego materiału dowiedzieliśmy się, że łączne przychody, jakie wygenerował KZ wyniosły 26 751 019 zł. 20 352 019 zł z tej kwoty pochodziło od sponsorów. Pozostałe 6 399 000, to zarobki z YouTube.

Najlepiej zarabiającym materiałem na kanale okazał się film o Caroline Derpienski. W jego przypadku mowa o 138 tys. zł. Dodatkowe 94 tys. zarobiła tzw. „dogrywka”.




Koszta

Z materiału dowiadujemy się, jaki jest koszt utrzymania działalności Kanału Zero. Bez wliczania pensji Stanowskiego oraz jego wydatków i umów barterowych, wyniósł on w 2024 roku 18 225 508 zł.

Najbardziej obciążające są wypłaty dla pracowników, których w lutym było 69, a w grudniu – 110. Jak wyliczał Stanowski, obecnie w KZ pracuje między innymi: 6 grafików, 15 operatorów czy 10 osób w dziale reklamy.

Zmiana sponsorska

„Stano” przypomniał przy okazji, że KZ startowało w styczniu z dwoma sponsorami. W grudniu było ich już 18. Głównym wciąż pozostaje rocketjobs.pl, co ma jednak ulec zmianie. Stanowski potwierdził, że w 2025 roku rolę tę przejmie firma SFD.

Źródło: Kanał Zero

Joan Laporta wypunktowany. Victor Font wykorzystuje kryzys FC Barcelony

Joan Laporta zbiera masę negatywnych opinii. Czarę goryczy przelała kuriozalna sytuacja z rejestracją Daniego Olmo i Pau Victora. Prezesa FC Barcelony w liście otwartym wypunktował jego były rywal w wyborach – Victor Font.




W 2021 roku Joan Laporta wygrał wybory na nowego prezesa FC Barcelony. Wówczas rywalizował z nim Victor Font, a więc biznesmen i przedsiębiorca.

List otwarty

Ostatecznie postulaty, o których mówił Font, nie przekonały opinii publicznej. Hiszpan chciał postawić na akademię, zmodernizować klub i wrócić do tradycji Blaugrany. Joan Laporta okazał się jednak skuteczniejszy i zatriumfował w wyborach.

Ostatnio nie dzieje się u niego jednak najlepiej. Barcelona pod jego rządami nie dała rady zarejestrować do gry w La Lidze Daniego Olmo i Pau Victora. Ten pierwszy przyszedł do klubu latem z RB Lipsk za 55 mln euro i otrzymał kontrakt do 2030 roku.




Ta sytuacja wydaje się przelewać już czarę goryczy. Problemy swojego byłego rywala postanowił wykorzystać Font, który w liście otwartym zadaje Laporcie wiele pytań.

– Sytuacja z rejestracją Daniego Olmo i Pau Víctora jest bardzo poważna i maluje zły obraz najlepszego klubu na świecie. Podobnie jak wszyscy fani Barcelony, jesteśmy bardzo zaniepokojeni konsekwencjami sportowymi, finansowymi i instytucjonalnymi. Może to nawet skutkować utratą zawodnika, którego zakontraktowaliśmy dopiero cztery miesiące temu za 55 milionów euro z powodu złego planowania i nieprofesjonalnego zarządzania.

Mamy nadziej, że klub rozwiąże sytuację obu zawodników, ale nie możemy zaakceptować sposobu, w jaki prezydent Barçy, Joan Laporta, poradził sobie z tą kwestią. Żądamy, aby zarząd i prezydent szczegółowo wyjaśnili swoje działania i konsekwencje, w tym:

  • Dlaczego zakontraktowaliśmy tak drogiego zawodnika, skoro już przekroczyliśmy limit Fair Play i nie mieliśmy jasnego planu, jak to poprawić?
  • Dlaczego podjęliśmy kroki prawne, skoro wiedzieliśmy, że to nie zadziała, jak pokazały orzeczenia sądowe?
  • Co klub robi teraz, żeby mieć pewność, że nie stracimy Olmo i Pau Víctora?
  • Jaka jest prawda o sprzedaży miejsc VIP w Camp Nou? Czy zostały sprzedane? Którym inwestorom i na jakich warunkach?

Nie chcemy stracić zawodnika zaledwie kilka miesięcy po wydaniu na niego 55 milionów euro.

Dajemy prezydentowi odpowiednią ilość czasu na wyjaśnienie wszystkiego i pokazanie natychmiastowych działań klubu, ale będziemy czujni. Nie będziemy siedzieć bezczynnie, gdy zasoby i reputacja klubu są marnowane, co przekłada się na boisko. Barça i jej kibice zasługują na coś lepszego. Musimy zakończyć te złe praktyki i znów poczuć dumę z naszego klubu, ponieważ Barça to coś więcej niż klub – napisał Font.

La Liga działa błyskawicznie. Jest reakcja na brak rejestracji Daniego Olmo i Pau Victora

Dani Olmo i Pau Victor nie zostali zarejestrowani przez FC Barcelonę do gry w lidze. Władze La Liga nie zwlekały z ogłoszeniem oficjalnego statusu zawodników. Obaj zostali wykreśleni ze strony internetowej.

Ostatnie dni grudnia minęły w Barcelonie pod znakiem walki o zarejestrowanie Daniego Olmo i Pau Victora. Blaugrana walkę tę przegrała. Nie otrzymując zgody na rejestrację piłkarzy, wraz z 1 stycznia stali się oni wolnymi zawodnikami.

Usunięci

Ani Olmo, ani Victor nie mogą tym samym grać w Barcelonie w rozgrywkach La Ligi. Władze hiszpańskiej ekstraklasy nie zwlekały ze zmianą ich statusu. Obaj zostali błyskawicznie usunięci z oficjalnej strony internetowej.

Barcelona nadal liczy na przełom w sprawie zawodników. Według katalońskich mediów, coś może wydarzyć się 3 stycznia. Nie wiadomo jednak, co dokładnie.

Zalewski bohaterem hitowego transferu? Zimą może trafić do wielkiego klubu

Wciąż niepewna jest przyszłość Nicoli Zalewskiego. Sporo mówi się o potencjalnym odejściu Polaka z Romy tej zimy. Nowe informacje przekazał w tej sprawie Matteo Moretto.




Kontrakt Zalewskiego z Romą obowiązuje zaledwie do czerwca 2025 roku. Oznacza to, że już tej zimy Polak będzie do wyciągnięcia z klubu za darmo. Żadną tajemnicą jest fakt, że wahadłowy jest wypychany z drużyny.

Do Marsylii?

Roma była zadecydowana na sprzedanie Polaka latem do Galatasaray. Okoniem stanął jednak sam piłkarz, który zdecydował się walczyć o miejsce w składzie. Nie skończyło się to dobrze, bo na jakiś czas Zalewski został całkowicie odsunięty od drużyny.

Finalnie udało mu się wrócić do gry, ale miał problemy z regularnością. Kiedy z kolei otrzymywał swoje szanse – raczej ich nie wykorzystywał.




Wiele wskazuje na to, że dni Zalewskiego w Romie są zatem policzone. Możliwe, że z Wiecznego Miasta odejdzie jeszcze tej zimy. Według Matteo Moretto z „Relevo”, Polakiem interesować ma się intensywnie Olympique Marsylia.

Francuzi mieli już nawet poprosić Romę o dokładnego szczegóły na temat zawodnika. Strony optują za przeprowadzeniem transferu podczas najbliższego okna transferowego.

Otoczenie Lewandowskiego dementuje plotki o konflikcie z Probierzem. Zdecydowane stanowisko

Marek Koźmiński w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” poinformował o domniemanym konflikcie Roberta Lewandowskiego z Michałem Probierzem. Obóz kapitana reprezentacji Polski błyskawicznie odpowiedział na te rewelacje. Tomasz Zawiślak błyskawicznie odpowiedział dziennikarzowi.




Robert Lewandowski nie pojawił się na ostatnim zgrupowaniu kadry w 2024 roku. W nieobecności napastnika drugiego dna dopatrywał się Marek Koźmiński. Dziennikarz w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” stwierdził, że kontuzja pleców była jedynie wymówką.

– Tak, słyszałem, że zgłosił kontuzję pleców. Z tym że grał wtedy w klubowej drużynie zarówno bezpośrednio przed przerwą na kadrę, jak i tuż po niej. Ciekawe, prawda? Dla mnie to jest ewidentne, że jest konflikt Probierza z Lewandowskim. To widać – stwierdził Koźmiński.

Błyskawiczna odpowiedź

Obóz Lewandowskiego bardzo szybko odniósł się do tych doniesień. Portal meczyki.pl skontaktował się z Tomaszem Zawiślakiem, a więc przyjacielem i współpracownikiem 36-latka. Ten stwierdził, że słowa Koźmińskiego nie mają nic wspólnego z prawdą.




– Jedyny komentarz, jaki przychodzi mi do głowy, czytając te słowa, to bzdura. Robert ma bardzo dobre relacje z Michałem Probierzem i kiedy jest zdrowy, zawsze jest do dyspozycji selekcjonera – podkreślił Zawiślak.

– Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie dużo wspaniałych chwil polskiej reprezentacji i nie będziemy musieli zajmować wyssanymi z palcami konfliktami – podsumował współpracownik „Lewego”.

Olbrzymi dramat w Irlandii Północnej. 27-letni piłkarz zmarł w dzień swoich urodzin

Do ogromnej tragedii doszło w Irlandii Północnej. W dniu swoich 27. urodzin zmarł piłkarz Cliftonville, Michael Newberry. Dzisiejsze spotkanie z udziałem klubu z Belfastu zostało przełożone.




30 grudnia Newberry kończył 27 lat. Niestety, nie miał okazji do świętowania tego dnia z najbliższymi. Świat obiegła przykra informacja o nagłej i niespodziewanej śmierci młodego piłkarza.

Irlandia Północna w żałobie

O śmierci Newberry’ego poinformował jego klub – Cliftonville. Drużyna miała dziś rozegrać mecz z Dungannon Swifts. W związku z dramatem został on jednak przełożony. Podobnie postąpiono w przypadku spotkania Linfield, gdzie do niedawna występował 27-latek.

– Nasze kondolencje kierujemy do rodziny i przyjaciół Michaela, a także do wielu kolegów z drużyny, z którymi grał podczas swojej kariery oraz fanów, którzy będą wstrząśnięci i zasmuceni tą łamiącą serce wiadomością – pisze Cliftonville, dodając, że klub jest zdruzgotany tą informacją.