Mourinho wstawił się za Nicolą Zalewskim. Portugalczyk chce, aby 21-latek został w Romie

Nicola Zalewski najprawdopodobniej zostanie w AS Romie. Według włoskich mediów za reprezentantem Polski miał osobiście wstawić się Jose Mourinho.

W ostatnim czasie nad Zalewskim zebrało się sporo niewiadomych. 21-latek był łączony z przenosinami do Premier League w związku z problemami finansowymi Romy.

Osobista interwencja

Zalewski miał być jednym z piłkarzy, którzy latem odejdą z Rzymu, aby klub zmieścił się w wymogach Finansowego Fair Play. Zainteresowanie nim wykazywać miało między innymi Bournemouth, West Ham czy Nottingham Forest. Na razie do takiego transferu jednak raczej nie dojdzie.

„Corriere dello Sport” podaje, że Jose Mourinho miał osobiście wstawić się za Polakiem i stwierdzić, że wciąż chce z nim pracować. Zalewski rozpocznie więc letni okres przygotowawczy z resztą drużyny, ale będzie musiał utwierdzić Portugalczyka w przekonaniu, że mu się przyda.

W minionym sezonie wielokrotnie pokazał swoją przydatność. Mourinho w sumie postawił na młodego Polaka w 47 meczach. Ten odwzajemnił mu się dwoma golami i jedną asystą.

Wielki talent może zastąpić Michała Skórasia. Lech chce ściągnąć młodą gwiazdę Euro U21

Rumuńskie media wskazują potencjalnego następcę Michała Skórasia w Lechu Poznań. Piszą o piłkarzu z tamtejszej ligi. 

Polskie kluby powoli zbroją się przed nowym sezonem. Na razie z transferami zwleka jednak „Kolejorz”, który nie sprowadził żadnego nowego piłkarza. To może się wkrótce zmienić.

Nowe skrzydło

Lech potrzebuje wszak następcy Michała Skórasia. Młody reprezentant Polski opuścił Poznań i przeniósł się do belgijskiego Club Brugge. To właśnie jego zastępca jest na razie najbardziej poszukiwany.

Media w Polsce wskazywały już kilku kandydatów. „TVP Sport” podawało między innymi nazwisko Rafikiego Saida. Meczyki.pl natomiast informowało z kolei o zainteresowaniu Elayisem Tavsanem.

Teraz nowe wieści przekazuje rumuński portal „Prosport”. Lech miał wziąć na celownik piłkarza Cluj, Claudiu Petrile. Młody Rumun dobrze pokazał się na trwających mistrzostwach Europy U21. Z „Kolejorzem” rywalizować ma o niego także portugalska Vitoria Guimaraes, a także Cadiz, które uchodzi za faworyta w kwestii tego transferu.

– Pensja zawodnika nie stanowi problemu. Kluby muszą po prostu dojść do porozumienia. Byłoby dobrze, gdyby zrobił kolejny krok tego lata – przekazał dla „Prosport” agent młodego piłkarza.

Zbigniew Boniek wrócił do kompromitacji z Mołdawią. Wskazał przyczyny wstydliwej porażki

Nie milkną echa ostatniej, kompromitującej porażki reprezentacji Polski. Ponownie do meczu z Mołdawią wrócił Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN wskazał przyczyny klęski w Kiszyniowie. 

„Biało-Czerwoni” znacząco skomplikowali sobie sytuację w grupie eliminacyjnej Euro 2024. Podczas czerwcowego zgrupowania przegrali z Mołdawią i mają tylko trzy punkty po trzech spotkaniach. Oprócz kompromitującej porażki z Mołdawią, przegrali jeszcze z Czechami. Wygrali jedynie z Albanią.

Rozkojarzenie?

Zbigniew Boniek postanowił po kilku dniach wrócić do feralnego meczu w Kiszyniowie. Były prezes PZPN na łamach „Przeglądu Sportowego Onet” wskazał przyczyny beznadziejnej drugiej połowy w wykonaniu reprezentacji Polski. Za głównego winowajcę uważa ich rozkojarzenie.

– Przecież Jakub Kamiński z Sebastianem Szymańskim mieli akcję na 3:1. Ja nie wiem, jak Sebastian tego nie strzelił. Widzę kilka przyczyn porażki: samozadowolenie po wygranym meczu towarzyskim z Niemcami, pełna dominacja nad Mołdawią w pierwszej połowie, wysokie i – wydawało się – bezpieczne prowadzenie do przerwy. To spowodowało, że w szatni ci chłopcy byli już myślami na egzotycznych wakacjach. Jeszcze 45 minut i wolne – myśleli – stwierdził Boniek.

– Widać, że brakuje kogoś z charyzmą, która mogłaby oddziaływać na cały zespół, kiedy coś się nie układa. Ta porażka może mieć szalone konsekwencje dla dalszej sytuacji w grupie. Niebywałe. Ciężko mi było zebrać myśli – zaznaczył.

Boniek wrócił także do kompromitacji, która miała miejsce za czasów jego kadencji. Wówczas Polacy niespodziewanie przegrali 0-1 z Łotwą. Działacz uważa jednak, że klęski z Mołdawią nie da się porównać z jego wpadką.

– Łotwa pojechała wtedy na turniej, wygrywając baraż z Turcją, a w finałach zremisowała z Niemcami. To nie ta skala – Łotwa miała wówczas kilku niezłych piłkarzy. Jeśli już coś mi to przypomina, to raczej przegraną 0:1 z Armenią w Erywaniu za czasów Leo Beenhakkera. Ale wtedy awansowaliśmy do EURO 2008. Generalnie jednak tego, co wydarzyło się w Kiszyniowie, nie da się zestawić z niczym. Przecież my prowadziliśmy 2:0! W pełni dominowaliśmy i nagle wszystko pękło, rozsypało się. Popełniliśmy trzy błędy indywidualne – Piotr Zieliński, Tomasz Kędziora i Wojciech Szczęsny, które wykorzystali rywale. Czasem w piłce dzieją się rzeczy, które trudno racjonalnie wytłumaczyć. Czegoś takiego nie widziałem i nie pamiętam, żebyśmy przegrali z tak nisko notowanym zespołem, prowadząc 2:0 – przyznał.

– Sami skomplikowaliśmy sobie sytuację, ale w tej chwili to już nie jest mój problem. Oceniam jako osoba będąca z boku, która na wszystko patrzy ze spokojem. Brak mi słów do rozluźnienia i nonszalancji, które zobaczyłem w Mołdawii – podsumował.

Jakub Kiwior opowiedział o początkach w Arsenalu. „Byłem zaskoczony wszystkim”

Jakub Kiwior spędził ostatnie miesiące w Arsenalu, gdzie zyskiwał coraz większe zaufanie Mikela Artety. Na antenie meczyki.pl obrońca reprezentacji Polski wyznał, co najbardziej zaskoczyło go po transferze do Londynu. 

W styczniu 2023 roku Kiwior zdecydował się na opuszczenie Spezii. Polaka z Włoch wykupił Arsenal, w którym początkowo trudno było mu przebić się do składu i zbierać minuty na poziomie Premier League. Pod koniec sezonu Arteta zaufał jednak 23-latkowi, a ten odpłacił mu się kilkoma niezłymi występami. Łącznie uzbierał osiem meczów, w którym strzelił nawet debiutanckiego gola.

Był zaskoczony

Po pół roku spędzonym w Londynie Kiwior postanowił przybliżyć kibicom, jak wyglądało jego wdrażanie do drużyny. W rozmowie z portalem meczyki.pl nie ukrywał, że Arteta zaskoczył go swoimi pomysłami.

– Byłem zaskoczony wszystkim. Nie mówię już o treningach, ale też podejściem trenera Artety. Próbuje przygotować nas przed meczem nie gadaniem, a pomysłem. Zawsze nas czymś zaskoczy. Często przychodzimy do szatni i zastanawiamy się: ciekawe co teraz? – opowiedział Kiwior. 

– Przed wyjazdowym meczem z Manchesterem City mieliśmy odprawę w hotelu, a tam boisko rozrysowane na podłodze… tejpami. Do tego monitory. I mieliśmy się ustawiać adekwatnie do sytuacji. To mnie zaskoczyło, pierwszy raz się z czymś takim spotkałem, ale to było super. Wiedziałeś wszystko co i jak – kontynuował. 

– W drużynie panuje świetna atmosfera. Przed przyjściem nie wyobrażałem sobie aż takiej. Wszystko mnie w tym klubie zaskoczyło. Już nie mówię o szatni, ale otoczka, stadion… Jak się wychodzi na mecz, to jest coś pięknego – dodał.

– Byłem zaskoczony tym, ile kibiców jest na naszych meczach wyjazdowych. Zbierają się ci najwierniejsi. Zrobiło na mnie wrażenie to, że fani Arsenalu przekrzykują innych kibiców – podsumował.

Cała rozmowa:

Potencjalni rywale Legii, Lecha i Pogoni w eliminacjach Ligi Konferencji Europy

Tomasz Smokowski ostro po kompromitacji Polaków. „Ku*wica mnie bierze”

Tomasz Smokowski bardzo ostro podsumował kompromitację reprezentacji Polski w Kiszyniowie. Dziennikarz „Kanału Sportowego” nie bał się użyć mocnych słów. 

Reprezentacja Polski po trzech meczach eliminacji Euro 2024 zajmuje dopiero 4. miejsce. Do tej pory wygrała tylko z Albanią (1-0), ale zanotowała kompromitujące porażki z Czechami (1-3) i Mołdawią (2-3).

„Ku*wica mnie bierze”

Szczególnie kompromitująca okazała się wczorajsza porażka w Kiszyniowie. „Biało-Czerwoni” dali sobie wyrwać zwycięstwo, mimo prowadzenia 2-0. Tomasz Smokowski twierdzi, że wynik z Mołdawią będzie się jeszcze długo ciągnąć za kadrą Santosa.

– Jesteśmy świadkami jednej z największych kompromitacji sportowych w historii reprezentacji. Myślę, że to, co się stało dzisiaj, może przebić mecz Polska – Łotwa na stadionie przy Łazienkowskiej. To taka porażka, która się przykleiła do Zbigniewa Bońka i jest mu wypominana od kilkunastu lat – mówił na „Kanale Sportowym”.

– Francuzi mają takie powodzenie, które odnosi się do niewypełnienia obowiązków zawodowych. Jeśli taka rzecz się odbywa w klubie, to można zawodnika zwolnić. To dzisiaj… Mnie, wiem, że może nie powinienem, ale mnie straszna ku***ca bierze – grzmiał.

Dziennikarz odniósł się także do kuriozalnej sytuacji z drugiej połowy, kiedy Mołdawia strzeliła anulowanego gola. Zwrócił uwagę na  zachowania Damiana Szymańskiego.

– Ten gol… Nie było protestów, Szymański odwrócił głowę, bo wiedział, że zawalił, przegrał pozycję. Ja nie wiem, to było do puszczenia – zaznaczył.

Tak zachował się Szczęsny po kompromitacji z Mołdawią. Rzucił jedno zdanie do dziennikarzy

Wojciech Szczęsny nie chciał stanąć przed kamerami po fatalnym występie w meczu z Mołdawią. Zamiast tego rzucił w kierunku dziennikarzy jedno zdanie. 

Dramatycznie zakończył się trzeci mecz reprezentacji Polski w Kiszyniowie. Mimo prowadzenia 2-0 po pierwszej połowie Mołdawia zdołała po zmianie stron odwrócić losy meczu i wygrała finalnie 3-2. Kadrze Fernando Santosa nie pomogła postawa Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz puścił trzy gole, przy których mógł zachować się zdecydowanie lepiej.

„Nic do powiedzenia”

Po kompromitacji tylko Piotr Zieliński i Jan Bednarek mieli odwagę stanąć przed dziennikarzami „TVP”. Pozostali piłkarze starali się przemknąć niezauważenie do szatni. W korytarzu redaktorom innych stacji udało się nawiązać krótkie rozmowy z Jakubem Kamiński, Jakubem Kiwiorem i Robertem Lewandowskim.

Skory do rozmowy nie był jednak Wojciech Szczęsny. Zamiast tego rzucił w kierunku dziennikarzy jedno, bardzo wymowne zdanie.

– Nie mam nic do powiedzenia po takim meczu – cytuje bramkarza kadry portal sport.pl.

Wspomniane źródło dodaje także, że piłkarz Juventusu był jednym z ostatnich, który wsiadł do autokaru kadry. Po nim do pojazdu weszli jeszcze tylko Arkadiusz Milik oraz Fernando Santos. Portugalczyk po meczu potrzebował ponoć jeszcze wypalenia papierosa w samotności.

Po trzech meczach eliminacji mistrzostw Europy „Biało-Czerwoni” mają tylko trzy punkty i zajmują dopiero 4. miejsce przed Wyspami Owczymi. W tabeli wyprzedza nas Mołdawia, Albania i Czechy.

Tomasz Hajto nie przebierał w słowach. Ostre słowa pod adresem kadry. Oberwało się szczególnie Zielińskiemu

Tomasz Hajto nie oszczędził reprezentacji Polski po kompromitującej porażce z Mołdawią (2-3). Przejechał się po całej kadrze. W szczególności oberwało się jednak formacji obronnej oraz Piotrowi Zielińskiemu. 

Wczoraj byliśmy świadkami sensacyjnej wpadki „Biało-Czerwonych”. Polska przegrała w Kiszyniowie 2-3, choć po pierwszej połowie bez problemu prowadzili dwoma golami. Była to zdecydowanie jedna z największych kompromitacji naszej reprezentacji w XXI wieku.

„To przekracza granice”

Ostrych słów pod adresem drużyny narodowej nie szczędził Tomasz Hajto. Były piłkarz przejechał się po całej drużynie. Za skandaliczną porażkę obwinia przede wszystkim linię defensywy.

– Fatalna postawa w obronie Bednarka, Kiwiora. To spotkanie pokazało, że potrafimy się bronić przeciwko lepszym drużynom. Tym razem trzeba było pokazać więcej charakteru – zaczął Hajto. 

Największym winowajcą zdaniem byłego reprezentanta Polski jest jednak Piotr Zieliński, którego strata doprowadziła do strzelenia gola kontaktowego przez Mołdawię. To na niego Hajto zrzucił główną winę za podłączenie rywali do tlenu.

– Strata Piotra Zielińskiego i jego postawa po starcie piłki była skandaliczna. Stracił piłkę i się zatrzymał i patrzył się co się dzieje. Zabrakło mi charakteru, zaangażowania, walki i determinacji. To co wyprawiał Piotr Zieliński, to przekracza wszelkie granice. To było wręcz nieprawdopodobne – grzmiał. 

– Mołdawianie wygrali charakterem. Nie chcę słuchać, że ktoś jest zmęczony i bez formy. Oglądałem Chorwatów, którzy są po ciężkim sezonie. Jeden z Realu Madryt, jeden z Interu grał finał Ligi Mistrzów. I ten wymiotował na boisku z bólu i zmęczenia, bo walczył za swój naród. W historii polskiej piłki aż taki blamaż jeszcze się nie zdarzył – podsumował, 

Legenda reprezentacji Polski z apelem do kadrowiczów. „Mam nadzieję, że tego nie zrobią”

Reprezentacja Polski zmierzy się z Mołdawią w eliminacjach Euro 2024. Włodzimierz Lubański zaapelował do kadrowiczów przed tym spotkaniem. Ma do nich jedną prośbę. 

„Biało-Czerwoni” rozegrali podczas czerwcowego zgrupowania na razie jedno spotkanie. W piątek zmierzyli się z Niemcami w meczu towarzyskim, który wygrali 1-0 po bramce Jakuba Kiwiora. We wtorek zagrają z kolei z Mołdawią, ale tym razem spotkanie będzie o punkty w eliminacjach do mistrzostwa Europy.

Apel do piłkarzy

Mecz z Niemcami, mimo zwycięstwa, nie był pokazem finezji „Biało-Czerwonych”. Włodzimierz Lubański zauważył jednak, że dobrze prezentowaliśmy się w obronie. Odbiło się to natomiast na kondycji formacji ofensywnej.

– Zdecydowanie lepiej prezentowaliśmy się w obronie, niż w ataku. Wciąż mamy problem z tym, co zrobić z piłką po jej odzyskaniu – stwierdził w rozmowie z „TVP Sport”. 

Lubański przed meczem z Mołdawią postanowił zaapelować do reprezentantów. Przestrzega przede wszystkim przed zlekceważeniem niżej notowanych rywali.

– To zespoły, które mają dobrych zawodników, a czasami patrzymy na nie z przymrużeniem oka. Zlekceważenie Mołdawii może skończyć się źle dla naszej reprezentacji. Mam nadzieję, że piłkarze tego nie zrobią – przyznał.

– To nie będzie łatwe spotkanie, a nasi piłkarze ponownie muszą stanowić zespół. Dobry występ jednego czy dwóch zawodników nic nam nie da, jeśli inni będą zawodzić. Wszyscy muszą prezentować odpowiedni poziom – dodał.

I faktycznie, zlekceważeniem Mołdawii może się źle skończyć. W Kiszyniowie przekonali się już o tym Czesi, którzy nie zdołali przywieźć do kraju trzech punktów i jedynie bezbramkowo zremisowali.

Zbigniew Boniek wróci do pracy klubowej?! AS Roma szykuje niespodziewaną ofertę

Niespodziewane informacje w sprawie Zbigniewa Bońka. Według włoskich mediów dla byłego prezesa PZPN szykowana jest oferta… z AS Romy. 

Boniek w dawnych latach grał w barwach rzymskiego klubu i nigdy nie ukrywał swojej sympatii w jego kierunku. Do tej pory często można zauważyć go na trybunach Stadio Olimpico.

Asystent Mourinho?

Zdaniem „Corriere dello Sport” Boniek miał się w ostatnim czasie znacząco zbliżyć do właścicieli Romy. Włoskie media uważają, że może to wkrótce zaowocować ofertą pracy dla byłego prezesa PZPN. 67-latek miałby ponoć zająć stanowisko menadżera, który utrzymywałby stałe kontakty z dyrektorem generalnym.

Naturalnie oznaczałoby to także współpracę z Jose Mourihno. Boniek pomagałby Portugalczykowi między innymi w kontaktach z mediami. Co ciekawe to sam szkoleniowiec nalegał na zatrudnienie kogoś na to stanowisko. Brany pod uwagę miał być również Francesco Totti.

Krzysztof Piątek na szczycie listy. „Jest idealnym rozwiązaniem w ataku”

Krzysztof Piątek jest ponoć blisko kolejnej zmiany klubu. Reprezentant Polski latem powinien odejść z Salernitany i zasilić szeregi innego klubu z Serie A. Jest on postrzegany jako idealne rozwiązanie w ataku.

Piątek nie podbił Włoch ponownie, po tym, jak odszedł z Herthy do Salernitany. W 33 występach tylko czterokrotnie zdołał umieścić piłkę w siatce. Tym samym klub nie zdecydował się na wykupienie Polaka z Berlina (Piątek przebywał w Salernitanie na zasadzie wypożyczenia).

Zostanie we Włoszech?

Nie oznacza to jednak, że 27-latek musi rozstawać się z Półwyspem Apenińskim. Silna renoma, jaką Piątek wyrobił sobie w Serie A kilka lat temu wciąż pozwala mu przewijać się na listach transferowych klubów z dolnych rejonów tabeli.

Według „La Gazzetty dello Sport” sam zawodnik nie chce wracać do Herthy, zaś berlińczycy spadli do 2. Bundesligi i obecnie potrzebują oszczędności. Sprzedanie 27-latka wyjdzie więc na dobre obu stronom. Wspomniane źródło sugeruje, że zainteresowana wykupieniem Piątka ma być… Genoa! To właśnie w tym klubie przed laty reprezentant Polski pokazał się szerszej publiczności i zawędrował do Milanu.

– Genoa ma jasną koncepcję: potrzebuje składu zdolnego do spokojnego utrzymania, ale mieszącego się w określonych ramach finansowych. Piątek spełnia te warunki. Jest uważany za idealne rozwiązanie do ataku – czytamy na „LGdS”.

W Genoi Piątek spędził zaledwie kilka miesięcy. W ich trakcie strzelił 19 goli w zaledwie 21 występach. Po tym czasie przeniósł się do Mediolanu, skąd wykupiła go Hertha.

Tak zagramy z Niemcami? Fernando Santos może postawić na debiutanta

Już za kilka godzin na PGE Narodowym reprezentacja Polski zagra z Niemcami mecz towarzyski. Będzie to okazja na pożegnanie Kuby Błaszczykowskiego, który na pewno zamelduje się od pierwszej minuty na murawie. Na kogo jeszcze postawi Fernando Santos?

Błaszczykowski ma pojawić się na boisku w opasce kapitana. Będzie to jego ostatnie spotkanie w narodowych barwach, w których ostatni raz zagrał 3 lata temu. Tym spotkaniem przypieczętuje swoją historię w kadrze i ją zakończy.

Kto dalej?

Nie wiadomo jednak, jak długo skrzydłowy na murawie będzie przebywać. Spekulowano, że spędzi na niej 16 minut, w celu uczczenia numeru, z jakim występował w reprezentacji. Fernando Santos podkreślił jednak, że długość występu będzie zależeć od kondycji i samopoczucia samego zawodnika.

Tak czy inaczej Błaszczykowski jest zdecydowanym i prawdopodobnie jedynym pewniakiem do wyjściowego składu na Niemcy. Sebastian Staszewski z „Interii” twierdzi, że w bramce może również dojść do zmiany, ze względu na drobne problemy zdrowotne Wojciecha Szczęsnego. Na ten moment to jednak bramkarz Juve jest przewidywany do gry.

na portalu meczyki.pl możemy z kolei przeczytać, że w defensywie Santos postawi raczej na Bartosza Bereszyńskiego, Jakuba Kiwiora, Przemysława Wiśniewskiego oraz Przemysława Frankowskiego. Dla piłkarza Spezii byłby to debiut w kadrze narodowej.

W środku mieliby się znaleźć Piotr Zieliński, Damian Szymański i Karol Linetty. Przed nimi na skrzydłach, poza Błaszczykowskim, zobaczymy prawdopodobnie Nicolę Zalewskiego. Na szpicy bez zaskoczenia zagra z kolei Robert Lewandowski.

Przewidywany skład reprezentacji Polski na mecz z Niemcami wg. meczyki.pl:

Szczęsny – Bereszyński, Kiwior, Wiśniewski, Frankowski – Szymański, Zieliński, Linetty – Błaszczykowski, Lewandowski, Zalewski

Polski piłkarz bohaterem dużego transferu? Mateusz Borek zdradził kwotę

Mateusz Borek nie ma żadnych wątpliwości w sprawie przyszłości Kamila Grabary. Wkrótce polski bramkarz może zostać bohaterem głośnego transferu. Dziennikarz uważa, że potencjalna kwota, jaką będzie trzeba za niego zapłacić, zakręci się wokół 10 mln euro. 

Już za trzy dni reprezentacja Polski zmierzy się w meczu towarzyskim z Niemcami w Warszawie. Poza sparingiem kadra Fernando Santosa rozegra także mecz w eliminacjach mistrzostw Europy z Mołdawią.

Duży transfer

W poniedziałek rozpoczęło się zgrupowanie, na którym stawili się powołani przez Portugalczyka piłkarze. Co ciekawe, zabrakło na nim Kamila Grabary, który ma za sobą bardzo dobry sezon w duńskiej Kopenhadze. Takiej decyzji selekcjonera dziwi się Mateusz Borek, który podkreśla również, że młody bramkarz niebawem może zostać bohaterem dużego transferu.

– Wśród bramkarzy znowu nie ma Kamila Grabary, który robi furorę, sięga znowu po mistrzostwo kraju i puchar, grał w Champions League, jest młody… – powiedział Borek na kanale „Kanału Sportowego”.

– Muszę wam tutaj powiedzieć, że za chwilę będzie bohaterem jednak transferu do topowej ligi. Mówi się o kwocie 10 mln euro – przyznał.

Bartosz Bereszyński podsumował pobyt w Napoli. „Zrobiłem sobie prezent”

Bartosz Bereszyński spędził ostatnie pół roku w Napoli. Nie ukrywa, że mimo roli rezerwowego, cieszy się ze swojej decyzji. Była to dla niego świetna przygoda. 

W poniedziałek rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski. „Biało-Czerwoni” już 16 czerwca zmierzą się towarzysko z Niemcami. Kilka dni później zagrają natomiast o punkty w eliminacjach do Euro 2024 z Mołdawią w Koszycach.

Piękny czas

Na zgrupowaniu w Warszawie pojawił się między innymi Bartosz Bereszyński. 30-latek spędził ostatnie miesiące w Napoli, gdzie jednak musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Na konferencji prasowej uniwersalny obrońca został zapytany o całokształt swojej przygody z mistrzami Włoch.

– Dla mnie miesiące w Neapolu były bardzo ciężkie i jednocześnie bardzo piękne. Można powiedzieć, że zrobiłem sobie prezent na „trzydziestkę”. To, co tam przeżyłem, będzie mi towarzyszyć do końca życia – przyznał „Bereś”.

– Kibice Napoli traktują wszystkich wyjątkowo – zwłaszcza po zdobyciu scudetto. Myślę, że jak wrócę tam na pizzę za 10 lat, to oni będą to pamiętać i nigdy tego nie zapomną. Sądzę, że na darmową pizzę w Neapolu mogę liczyć do końca życia – dodał.

Bereszyński trafił do Napoli zimą na zasadzie wypożyczenia. Media twierdzą, że ma wrócić do Sampdorii, gdzie ma jeszcze ważny kontrakt. On sam zaznacza jednak, że chciałby poszukać sobie nowych wyzwań.

– Przyszłość? Nie wiem. Dostałem wiadomość od Napoli, że na razie zajmują się tym, żeby podpisać umowę z nowym trenerem. Potem będą podejmować decyzje. Sampdoria? Kontrakt mam jeszcze przez kilka lat, ale będę szukał dla siebie najlepszego rozwiązania – podkreślił Bereszyński.

Wielka oferta dla Jose Mourinho. Odejdzie z Romy dla gigantycznych pieniędzy?

Wiele wskazuje na to, że Jose Mourinho nie popracuje jeszcze długo w AS Romie. Według włoskich mediów Portugalczyk jest kuszony bardzo atrakcyjnymi ofertami. 

Mourinho poprowadził dwa sezony temu Romę do zwycięstwa w Lidze Konferencji. W zakończonych dopiero rozgrywkach był bliski sięgnięcia po kolejne trofeum – tym razem w Lidze Europy. Lepsza okazała się jednak Sevilla, która dołożyła do gabloty kolejne tego typu trofeum.

Kuszony ofertami

Mimo to zdaje się, że „The Special One” ma spore zaufanie w Rzymie od swoich pracodawców. Jego obecna umowa jest jednak ważna tylko do przyszłego roku. Niewykluczone, że nie wypełni obowiązującej umowy i przejmie inny klub. O doświadczonego szkoleniowca mają zabiegać szejkowie z Arabii Saudyjskiej.

Konkretnie chodzi o przedstawicieli Al-Hilal. Według „Foot Mercato” Saudyjczycy mają być wściekli na fiasko negocjacji z Leo Messim, który wybrał Inter Miami. W odpowiedzi zamierzają ściągnąć inne światowe gwiazdy oraz trenera z prawdziwego topu.

60-latek to główny kandydat Al-Hilal. Szejkowie mają go kusić pieniędzmi, których nie zarobi w żadnym innym europejskich klubie. Co więcej, Mourinho ma otrzymać pełną kontrolę nad transferami klubu. Kluczowe rozmowy między stronami mają odbyć się jeszcze w tym tygodniu.