Podolski wyznał, ile chce grać w Górniku Zabrze. „Zobaczymy, co będzie później”

Lucas Podolski skomentował plotki odnośnie swojej przyszłości. Mistrz świata z 2014 roku przyznał, że chce dokończyć kontrakt z Górnikiem Zabrze.

„Górnicy” przygotowują się do nowego sezonu. Jak na razie sparingi nie idą jednak po myśli ekipy Jana Urbana. Zabrzanie nie wygrali żadnego z trzech meczów towarzyskich, które do tej pory rozegrali.

Co z Podolskim?

Kilka dni temu Górnik przegrał z Schalke, które aż pięciokrotnie umieszczało piłkę w siatce. Po sromotnej porażce głos zabrał Lucas Podolski, którego zapytano o przyszłość pod kątem dalszej gry w Ekstraklasie. Niemiec przyznał półsłówkami, że dokończy kontrakt z zabrzanami, który obowiązuje do 2025 roku. Nie wie jednak, co będzie po jego zakończeniu.

– Mój kontrakt obowiązuje jeszcze przez dwa lata. Zobaczymy, co będzie później – cytował „Poldiego” portal dziennik.pl.

Jednocześnie Podolski ocenił możliwości Górnika na nadchodzący sezon. 38-latek nie ma złudzeń odnośnie swojej drużyny, która ostatnią kampanię zakończyła na 6. miejscu.

– Będziemy walczyć o podobną lokatę. Wszystko powyżej jest nierealistyczne. Dystans do najlepszych ekip jest zbyt duży – przyznał.

Polak wśród najlepszych bramkarzy w Anglii! Niesamowite statystyki, 5. w historii

Bartosz Białkowski od wielu lat występuje w klubach z Anglii. Polak należy do grona najlepszych bramkarzy, który kiedykolwiek grali w Championship. Nic dziwnego, że zyskał wysokie miejsce w rankingu czystych kont. 

36-latek trafił na Wyspy w 2006 roku. Wówczas odszedł z Górnika Zabrze i rozpoczął karierę w Ipswich Town. W kolejnych latach grał dla kolejnych angielskich klubów, jak Southampton, Barnsley, Notts County czy obecnie w Millwall. W sumie może się pochwalić aż 333 występami na poziomie angielskiej 2. ligi.

Wysoka pozycja

Białkowski zdążył sobie przez tyle lat wyrobić uznaną markę na Wyspach. Mało tego, wyliczenia portalu „playmakerstat” wskazują na to, że jest jednym z najlepszych bramkarzy, którzy kiedykolwiek występowali w Championship. Z ich statystyk wynika, że Polak zachował aż 97 czystych kont. Dzięki temu w rankingu najlepszych golkiperów zajmuje wysokie, 5. miejsce.

Poza 36-latek na próżno szukać w rankingu innych zawodników spoza Wielkiej Brytanii. Na 1. miejscu uplasował się Lee Camp, który nie wpuścił gola w aż 140 meczach. Przed Białkowskim znajdują się jeszcze: David Marshall (131), Paddy Kenny (103) oraz Kieren Woods (102).

Głośna wymiana między europejskimi gigantami? Hitowy transfer coraz bliżej

Bayern Monachium pracuje nad sprowadzeniem Kyle’a Walkera z Manchesteru City. Zdaniem „Bilda” mistrzowie Niemiec chcieliby dokonać z Anglikami wymiany prawych obrońców. 

Skład Manchesteru City w przyszłym sezonie może się sporo różnić względem tego, który wygrał ostatnio Ligę Mistrzów. Wkrótce klub może opuścić kilku ważnych zawodników. Jednym z nich jest Kyle Walker.

Wymiana

Anglik jest bohaterem plotek o odejściu od dłuższego czasu. Media przebąkują, że prawym obrońcą zainteresowany jest Bayern Monachium. Bawarczycy chcieliby dogadać się z „Obywatelami” w kwestii wymiany. Do Manchesteru miałby bowiem powędrować Benjamin Pavard, o którego transferze również mówi się dość często.

Zdaniem „Bilda” taka wymiana negocjowana była już kilka dni temu. Bayern postawił jednak dodatkowe warunki Manchesterowi i żąda jeszcze 15 milionów euro dopłaty. Jak się okazuje Pep Guardiola odbył już nawet pierwszą rozmowę z Francuzem. Spotkali się po ćwierćfinale Ligi Mistrzów.

PZPN oskarżone o kłamstwo. Kulesza miał sam zaprosić Stasiaka do samolotu

Nowa afera wokół reprezentacji Polski nabiera tempa. Marek Wawrzynowski z „Przeglądu Sportowego Onet” przedstawił nowe fakty w sprawie obecności Mirosława Stasiaka na meczu z Mołdawią. Decyzję podjął sam Cezary Kulesza?

Kilka dni temu Szymon Jadczak opublikował artykuł, w którym wyjawił, że na pokładzie samolotu PZPN lecącego do Mołdawii znalazł się Mirosław Stasiak. Jest to biznesmen, który został skazany w aferze korupcyjnej. Tekst dziennikarza „WP” wywołał wielkie kontrowersje, zaś na organizację wylała się fala krytyki.

PZPN nie udzielał komentarza przez kilka dni, aż wydał oświadczenie. Czytamy w nim, że:

– W nawiązaniu do publikacji na temat uczestników wyjazdu do Kiszyniowa na mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, informujemy, że za każdym razem przekazujemy naszym partnerom biznesowym określoną pulę miejsc. Mirosław Stasiak był uczestnikiem wyjazdu na zaproszenie jednego z partnerów (ze względu na zasady poufności, nie możemy informować, którego z nich).

Oświadczenie PZPN-u zirytowało Rafała Brzoskę, a więc właściciela firmy InPost, który jest przecież sponsorem reprezentacji. Padły nawet słowa o potencjalnym zakończeniu współpracy z kadrą. Więcej o tej sprawie przeczytacie w linku poniżej.

Prezes InPostu wściekły na PZPN. Grozi zakończeniem finansowania polskiej piłki – Piłkarskie memy, wideo i newsy | EkstraklasaTrolls.pl

Kłamstwa?

Teraz nowe fakty przedstawił Marek Wawrzynowski z „Przeglądu Sportowego Onet”. Dziennikarz twierdzi, że decyzję o zabraniu Stasiaka do Mołdawii miał podjąć sam Cezary Kulesza po wcześniejszej rozmowie z Tomaszem Hajto.

– Według naszych informacji — potwierdzonych w trzech niezależnych źródłach — decyzję o tym, żeby zabrać Stasiaka do Mołdawii, podjął osobiście Cezary Kulesza. Stasiak, biznesmen związany z branżą węglową, to dobry znajomy wielokrotnego reprezentanta Polski, Tomasza Hajty, który z kolei jest blisko Kuleszy. I to po tej linii miało dojść do kontaktu biznesmena z prezesem PZPN – czytamy w tekście Wawrzynowskiego. 

Dodatkowo czytamy, że nikt w PZPN nie pomyślał o potencjalnym konsekwencjach zaproszenia Stasiaka. Biznesmen skazany za aferę korupcyjną chciał bowiem odkupić swoje winy.

– Według naszych informacji — potwierdzonych w trzech niezależnych źródłach — decyzję o tym, żeby zabrać Stasiaka do Mołdawii, podjął osobiście Cezary Kulesza. Stasiak, biznesmen związany z branżą węglową, to dobry znajomy wielokrotnego reprezentanta Polski, Tomasza Hajty, który z kolei jest blisko Kuleszy. I to po tej linii miało dojść do kontaktu biznesmena z prezesem PZPN – podsumował dziennikarz.

Zwrot akcji w sprawie Piotra Zielińskiego! Polak obniży pensję i zostanie w Napoli?

W ostatnich dniach wiele mówi się o przyszłości Piotra Zielińskiego. Polak miał być kuszony przez kluby z Arabii Saudyjskiej. Według najnowszych informacji zdecydował się jednak obniżyć wymagania finansowe i zostać w Neapolu. 

Miniony sezon był bardzo udany dla Napoli. „Azzurrii” po wielu latach zdobyli upragnione Scudetto i wygrali Serie A. Ważną postacią w całej tej historii był Piotr Zieliński, który utrzymywał dobry poziom na przestrzeni całego sezonu.

Fortuna w Arabii

Po zakończeniu kampanii 2022/23 pojawiać się zaczęły jednak plotki o możliwym transferze Zielińskiego. Wszystko przez fiasko negocjacji z Napoli w kwestii przedłużenia kontraktu. Problemy między zawodnikiem a klubem chciało wykorzystać między innymi Lazio, lecz temat tego transferu ostatnio ucichł.

Na prowadzenie w wyścigu po Polaka miało się wysunąć z kolei saudyjskie Al-Ahli. Szejkowie kusili Zielińskiego gigantycznymi zarobkami. Według tamtejszych dziennikarzy kadrowicz Fernando Santosa faktycznie miał dogadać się z nowym pracodawcą, ustalając nawet warunki umowy. W Arabii miałby zarabiać aż 13,5 mln euro za sezon.

W sumie szejkowie oferowali mu prawie 40 mln euro za trzyletni kontrakt. Według najnowszych informacji, które podał portal „Calcio Totale” Zieliński miał jednak odrzucić ofertę szejków i zgodzić się na obniżkę pensji, byle pozostać w Napoli.

Problemy reprezentanta Polski. Klub chce się go pozbyć. Znaleźli już zastępstwo

Reprezentanci Polski regularnie pojawiają się w letnich plotkach transferowych. Wiele wskazuje, że niebawem będziemy świadkami zwieńczenia kolejnej transakcji z udziałem naszego zawodnika. Tym razem mowa o Karolu Linettym, którego sprzedać chce Torino. 

Polak występuje w Turynie od 2020 roku, kiedy trafił tam z Sampdorii. Nigdy nie został jednak szczególnie ważnym piłkarzem, nie licząc wyłącznie epizodów, kiedy faktycznie wchodził w buty lidera. Jego obecna umowa z Torino kończy się w przyszłym roku i wiele wskazuje na to, że klub spróbuje jeszcze na nim zarobić.

Zmiana?

W tym celu działacze ekipy z Piemontu chcieliby sprzedać Linetty’ego jeszcze tego lata. Choć obecnie Polak jest oferowany innym klubom Serie A, to transfer może być trudniejszy do zrealizowania, niż może się wydawać. Wszystko przez pensję pomocnika, która oscyluje w okolicach 1,5 mln euro. Z tego powodu słabsze drużyny ligi włoskiej mogą być niechętne do sprowadzenia 28-latka.

Mimo skomplikowanej sytuacji Linetty’ego Torino miało już wyznaczyć jego następcę. Celem transferowym „Byków” ma być Adrien Tameze z Hellasu Verona. Władzom zależy jednak na tym, aby najpierw sprzedać Polaka, a dopiero wtedy wykupić Kameruńczyka.

Nowy faworyt do ściągnięcia Piotra Zielińskiego. Polak blisko opuszczenia Napoli

Lazio jest coraz większym faworytem do pozyskania tego lata Piotra Zielińskiego. Nowe informacje w tej sprawie przekazali dziennikarze „Il Mattino”.

Obecny kontrakt Zielińskiego z Napoli obowiązuje tylko do czerwca 2024 roku. Zarówno pomocnik, jak i sam klub chcieliby przedłużyć umowę, jednak na zmienionych zasadach. Działaczom „Azzurrich” zależy bowiem na obniżeniu pensji, na co z kolei nie chce zgodzić się Polak.

Rzymski transfer?

Z powodu rozbieżnych oczekiwań w ostatnich tygodniach znacząco zmalały szanse na odnowienia umowy Zielińskiego. Napoli nie chciałoby jednak, aby 28-latek odszedł z klubu za darmo, stąd pojawiają się plotki o jego letnim transferze.

W ostatnim czasie głośno było o kilku kierunkach, w które mógłby udać się Zieliński. Najgłośniej było o Juventusie, jednak finalnie „Stara Dama” miała nie być zainteresowana pomocnikiem. Według „Il Mattino” obecnie największym faworytem do ściągnięcia Polaka jest Lazio.

Wicemistrzowie Włoch potrzebują solidnych wzmocnień przez rozpoczęciem nowego sezonu, aby móc nawiązać rywalizację o Lidze Mistrzów. Zdaniem włoskich mediów Zieliński znajduje się na szczycie listy życzeń Maurizio Sarriego.

Henryk Kasperczak o swoim stanie zdrowia: „Mniej boli, ale boli. Człowiek może tylko siedzieć, albo leżeć”

Henryk Kasperczak na łamach portalu „WP Sportowe Fakty” opowiedział o swoim stanie zdrowia. Wyznał, jak wygląda jego życie po bardzo groźnym wypadku. 

Kasperczak, który jest jednym z najbardziej uznanych polskich trenerów doznał miesiąc temu poważnych obrażeń. W wyniku wypadku złamał nogę oraz żebra. Obecnie, po pomyślnej operacji, były szkoleniowiec przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie powoli dochodzi do pełni sprawności.

Minie sporo czasu zanim stanie na nogach…

76-latek udzielił wywiadu portalowi „WP Sportowe Fakty”. W rozmowie z Mateuszem Skwierawskim przyznał, że stan jego zdrowia się polepsza. Zmniejszeniu uległ, chociażby towarzyszący mu ból. Przyznaje jednak, że minie jeszcze sporo czasu nim stanie na nogach o własnych siłach.

– Przebywam w centrum rehabilitacyjnym. Mniej boli, ale boli. Z żebrami jest coraz lepiej, idzie to w dobrym kierunku. Ale nie mogę chodzić. Czekam, aż zrośnie się kość w udzie. Niestety, zanim stanę na nogi, minie trochę czasu. W tym roku będzie o to trudno – zaznaczył Kasperczak.

– Liczymy, że przełom może nastąpić po minimum trzech miesiącach. Najgorzej jest z kością udową, którą złamałem. Co gorsza – opierała się na niej proteza miednicy. Osiem lat temu wstawiłem sobie sztuczną, z tytanu, bo moja była już kompletnie zniszczona i miałem problem z chodzeniem. Gdy teraz lekarze ją wymieniali, to musieli uciąć kawałek kości z uda, by to wszystko na nowo ustawić – opowiadał 76-latek. 

Na razie nie mogę postawić lewej stopy na podłodze. Jestem w takim wieku, że na poprawę trzeba poczekać dłużej. Najgorsze, że człowiek musi tylko siedzieć albo leżeć – przyznał.

„Uważali mnie za trenera zagranicznego”

Skwierawski wykorzystał sytuację w rozmowie z Kasperczakiem i zapytał go o to, co uważa o obecnym stanie polskiej reprezentacji. 76-latek uważa, że w meczu z Mołdawią piłkarzom zabrakło odpowiedniej mentalności. Nie ukrywa także, że nigdy nie został selekcjonerem „Biało-Czerwonych” przez… swój wizerunek.

– Prowadzili 2:0 i wystraszyli się rywala po ich kilku akcjach. Powinni Mołdawię dobić. Mówiłem, że trener ma drużynie pomagać, ale jak ma to zrobić, skoro drużyna nie istnieje? – pytał retorycznie.

– My zawsze żyjemy okresami. Była generacja zawodników lat 70. i 80. i się zakończyła. Później powiało nadzieją za czasów Adama Nawałki. A teraz? Nie wiem, może zawodnicy się wypalili? Nie chcę ich do końca skreślać, bo eliminacje mogą być trudne, a później nagle „odpali”. W tej chwili nasi piłkarze nie pokazują jednak tego, co jest konieczne w zawodowej piłce: walki, determinacji i umiejętności wygrywania – dodał.

– Mnie uważano w kraju za trenera zagranicznego. Polskie piekiełko… jak się nie jest przy korycie, to nie biorą człowieka pod uwagę – przyznał.

Zbigniew Boniek wieszczy koniec kariery Roberta Lewandowskiego. „W ogóle bym się nie czuł zaskoczony”

Robert Lewandowski w ostatnich tygodniach nie ma łatwego życia. Nad głową kapitana reprezentacji Polski zebrało się sporo krytyki. Zbigniew Boniek twierdzi, że wkrótce 34-latek może ogłosić zakończenie kariery w kadrze. 

Lewandowski był jednym z najbardziej krytykowanych piłkarzy reprezentacji po kompromitującej porażce z Mołdawią (2-3). Mimo dobrego występu indywidualnego (gol i asysta), zebrał sporo słów krytyki za brak jakiegokolwiek komentarza dla mediów. Dodatkowo oberwało mu się za działania „jego ludzi”, którzy wnosili o sprostowania w sprawie… memów.

Schyłek?

Nad sytuacją kapitana reprezentacji Polski pochylił się Zbigniew Boniek. Zauważa, że cała sytuacja, jaka wytworzyła się wokół Lewandowskiego za sprawą jego otoczenia była niepotrzebna. Były prezes PZPN wprost twierdzi, że niektóre ruchy były błędami.

– Nie chcę wsadzać Robertowi na głowę aureoli i mówić, że jest święty, bo nie jest. Natomiast największym błędem jest to, że niektórzy na siłę starają się z niego zrobić świętego. Te komunikaty, sprostowania… – przyznał Boniek w „Prawdzie Futbolu”.

– Stworzyła się postać Roberta Lewandowskiego, która jest w rzeczywistości zupełnie inna. Jak każdy człowiek ma swoje plusy, ma minusy, ma słabsze momenty. Jest absolutnie normalnym człowiekiem – dodał.

Boniek poszedł nawet o krok dalej i zasugerował, że już niedługo możemy być świadkami pożegnania Lewandowskiego z kadrą. Sprawiał nawet wrażenie przekonanego w tej kwestii.

– My przede wszystkim dzięki Robertowi Lewandowskiemu pojechaliśmy ostatnio na wszystkie najważniejsze imprezy, licząc od EURO 2016. Wiadomo, że Robert robi się coraz starszy i też trzeba na to patrzeć – stwierdzi.

– Uważam, że Robert Lewandowski po mistrzostwach Europy zatrzyma się w reprezentacji. Oczywiście, jeżeli na nie pojedziemy. Jestem o tym przekonany. Będzie miał 36 lat. Wiadomo, że gra w ataku jest inna niż gra w obronie. W ogóle bym się nie czuł zaskoczony, jeżeli powie: „dziękuję, do widzenia, muszę troszeczkę wypocząć” – podkreślił.

Spięcie Peszko i Gikiewicza. „Wiem, nadal czekasz na kadrę”. Padła propozycja walki

Wczoraj na Instagramie pod postem federacji „Clout MMA” doszło do spięcia między Sławomirem Peszko a Rafałem Gikiewiczem. W jej finale były reprezentant Polski zaprosił piłkarza Augsburga do walki w oktagonie. 

„Clout MMA” to nowa federacja freak-fightowa na rynku. Jej twarzami oraz głównymi ambasadorami zostali Sławomir Peszko oraz Lexy Chaplin, zaś pierwszą galę zaplanowano już na 5 sierpnia. Na niej odbędzie się również walka Marcina Najmana z Andrzejem Fonfarą.

Spina

Wspominaną walkę ogłoszono oficjalnie wczoraj na Instagramie „Clout MMA”. Post federacji udostępnił u siebie także Andrzej Fonfara. Rafał Gikiewicz, bramkarz Augbsurga w sekcji komentarzy dość jednoznacznie wskazał swojego faworyta.

– Walka gołej d**y z pasem” – napisał wprost.

W odpowiedzi Sławomir Peszko postanowił zaproponować Gikiewiczowi walkę. Zapytał go więc, czy „nie chce pokazać się w oktagonie”, okraszając wypowiedź emotkami. Bramkarz Augsburga odparł jeszcze, że na ten moment wciąż ma się czym zajmować, po czym otrzymał mocną ripostę Peszki:

– Wiem, wiem, nadal czekasz na kadrę. W razie czego dzwoń.

Dyskusję zamknął finalnie Gikiewicz. W ostatnim komentarzu nawiązał tylko do występów Peszki w telewizji.

– Na pewno będę lepiej przygotowany niż ty w studio TVP. Trzymaj się ziomek i pilnuj kart następnym razem – podsumował.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Andrzej Fonfara (@andrzejfonfara)

Nie będzie kolejnego Polaka w Premier League? Beniaminek zmienił plany w stosunku do kadrowicza

Kamil Grabara był do niedawna łączony z transferem do Burnley, które wywalczyło awans do Premier League. Wiele wskazuje jednak na to, że z takiej transakcji nic nie wyjdzie. Na liście życzeń „The Clarets” wyżej znajdować ma się inny bramkarz. 

Burnley w przyszłym sezonie Premier League będzie jednym z beniaminków. Ekipa Vincenta Kompany’ego wywalczyła awans w Championship w niezłym stylu. Na koniec sezonu w ligowej tabeli mieli aż 10 punktów przewagi nad drugim Sheffield United.

„Nie” dla Polaka?

Niebawem czeka ich jednak dużo trudniejsze zadanie, jakim będzie utrzymanie się na najwyższym poziomie rozgrywkowym. W tym celu Burnley musi dokonać kilku wzmocnień. Jedną z pozycji, na którą szukani są nowi piłkarze jest pozycja bramkarza. Po sezonie 2022/23 z klubu odszedł bowiem Arijanet Muric, który był wypożyczony z Manchesteru City.

Jakiś czas temu w mediach pojawiły się informacje o liście życzeń, którą sporządziły władze Burnley. Na jej szczycie miał być między innymi Kamil Grabara, który świetnie radzi sobie w FC Kopenhaga i wkrótce powinien odejść do silniejszej ligi. Na ten moment jednak Polak prawdopodobnie będzie musiał obejść się smakiem.

Według Jacka Gaughana, dziennikarza z Anglii, Burnley ma niebawem ściągnąć nowego golkipera. Na dniach sfinalizowana ma zostać transakcja wykupienia Jamesa Trafforda z Manchesteru City. Miniony sezon 20-latek spędził w League One, gdzie zbierał sporo pochwał. W 45 meczach Boltonu aż 22 razy zachował czyste konto.

Zaskakujący transfer polskiego piłkarza? Trwają rozmowy z egzotycznym klubem

Według portalu meczyki.pl piłkarz Lechii Gdańsk może się wkrótce zdecydować na egzotyczny transfer. W grę ma wchodzić klub z… Indonezji. 

Lechię wkrótce czeka duża przebudowa. Gdańszczanie w zeszłym sezonie spadli z Ekstraklasy, co pociągnie za sobą kolejne konsekwencje. Z drużyny odeszli już Flavio Paixao czy Łukasz Zwoliński, ale to dopiero początek zmian.

Egzotyczny transfer

Wkrótce Gdańsk ma także opuścić Maciej Gajos, którym interesować ma się Persija Dżakarta. Informację te podały jakiś czas temu indonezyjskie media, a dziś udało się je potwierdzić portalowi meczyki.pl.

– To prawda, że trwają zaawansowane rozmowy ws. pozyskania przez Persiję Dżakartę piłkarza Lechii Gdańsk, Macieja Gajosa. Według osób w klubie szanse wynoszą więcej niż 90% – napisał na Twitterze Tomasz Włodarczyk.

Jeśli wychowanek Rakowa Częstochowa zdecyduje się na ten egzotyczny transfer, to będzie to jego pierwszy zagraniczny transfer. Dotychczasową karierę Gajos w całości spędził w Polsce. W 2012 roku trafił do Jagiellonii, a stamtąd – do Lecha Poznań. Od 2019 roku występuje w Lechii Gdańsk.

Ibrahimović nienawidził tego piłkarza. Były kolega Szweda zdradził, z kim miał najbardziej na pieńku

Zlatan Ibrahimović nie należał do najbardziej potulnych piłkarzy. W trakcie swojej kariery nie zawsze dogadywał się więc ze swoimi klubowymi kolegami. Michael Ciani, z którym Szwed dzielił szatnię w LA Galaxy zdradził, z którym zawodnikiem miał szczególnie na pieńku. 

„Ibra” niedawno skończył swoją bogatą piłkarską karierę. Były napastnik przez wiele lat przygody z piłką miał okazję grać dla rozmaitych klubów. W CV ma między innymi FC Barcelonę, AC Milan, Inter Mediolan, Juventus, PSG czy LA Galaxy.

„Kompletnie się nie dogadywali”

To właśnie były zawodnik tego ostatniego klubu zdradził ciekawostkę na temat Szweda. Michael Ciani, bo o nim mowa, wskazał piłkarza, z którym Ibrahimović miał najbardziej nie po drodze.

– Zlatan w trakcie kariery nienawidził trzech lub czterech osób i jedną z nich był Cavani. Kompletnie się z nim nie dogadywał. Jeśli miałeś dobre relacje z Cavanim, to Ibra tego nie lubił. Albo jesteś z nim, albo przeciwko niemu – przyznał w rozmowie z „RMC Sport”. 

Ibrahimović i Cavani grali razem w PSG w latach 2013-2016. Pierwszy w klubie zjawił się Szwed, który rozstał się z nim właśnie w 2016 roku. Cavani zjawił się rok po „Ibrze” i został w nim aż do 2020 roku.

Choć żaden z nich nie poprowadził paryżan do triumfu w Lidze Mistrzów, to obaj zapisali się w historii PSG na dobre. Ibrahimović strzelił dla niego 156 goli i zanotował 61 asyst w 180 występach. Cavani rozegrał natomiast 310 meczów, w których strzelił 200 goli i dołożył 43 ostatnie podania.

Gundogan zdradził powody transferu do Barcelony. Mówił między innymi o Lewandowskim

FC Barcelona potwierdziła transfer Ilkaya Gundogana. Niemiec przyznał w mediach, dlaczego zdecydował się akurat na transfer do Blaugrany. 

Gundogan w ostatnim sezonie był ważnym zawodnikiem Manchesteru City, z którym sięgnął po potrójną koronę. Przez długi czas nie wiadome było, czy zdecyduje się na zmianę klubu. Finalnie postanowił odejść do FC Barcelony, choć o jego pozostanie zabiegał między innymi sam Pep Guardiola.

Czemu akurat Katalonia?

Gundogana łączono z wieloma kierunkami. Media spekulowały, choćby o Arsenalu czy klubach z Arabii Saudyjskiej. Sam piłkarz przyznał jednak, że nie myślał o żadnej innej drużynie, kiedy dostał ofertę od Barcelony. W rozmowie z „The Players’ Tribune” zdradził dokładne powody swojej decyzji.

– Jeśli miałem odejść, to jest tylko jeden klub na świecie, przy którym ma to sens. Była to FC Barcelona albo nic. Odkąd byłem małym dzieckiem, marzyłem o tym, aby któregoś dnia założyć tę koszulkę. Jestem przekonany, że zostało mi jeszcze kilka lat na najwyższym poziomie i chcę pomóc Barcelonie w powrocie tam, gdzie zasługuje – mówił Niemiec.

– To będzie ponowne spotkanie z moim starym przyjacielem, Robertem Lewandowskim. Jestem podekscytowany możliwością gry pod okiem innego trenera, którego podziwiam od dawna. Kiedy Xavi i ja rozmawialiśmy o projekcie, wydawało się to takie naturalne. Widzę wiele podobieństw między nami i tym, jak postrzegamy grę – dodał.

– Wiem, że w Barcelonie będzie duża presja. Ale ja kocham presję. Uwielbiam wychodzić ze swojej strefy komfortu. Nie szukałem łatwego lądowania, szukałem nowego wyzwania. O tym będzie następny rozdział. Nie mogę się doczekać gry w koszulce Barcelony – podsumował.