Co dzieje się z Maciejem Rybusem? Agent piłkarza ujawnia

Agent Macieja Rybusa zdradził, jak wygląda obecnie sytuacja jego zawodnika. Polak nie może liczyć na regularną grę w klubie. 




Gdy wybuchła wojna na Ukrainie, wielu zawodników grających na rosyjskich boiskach zdecydowało się zmienić kluby. Były jednak przypadki, kiedy piłkarz wolał zostać, mimo konfliktu. Taką decyzję podjął właśnie Maciej Rybus, który z tego powodu przestał również otrzymywać powołania do reprezentacji Polski.

Nie jest najlepiej

Latem bieżącego roku Rybus postanowił nawet zmienić klub na Rubin Kazań, tym samym przechodząc do swojego czwartego klubu w Rosji. Nie wygląda to jednak dla niego zbyt dobrze. Ostatni raz na boisku pojawił się 8 sierpnia przy okazji meczu z Lokomotiwem Moskwa – byłym zespołem piłkarza. Teraz głos w jego sprawie zabrał agent – Roman Oreszczuk. Wyjaśnił on przyczyny długiej absencji Rybusa.




– Maciej pracuje z resztą grupy i będzie gotowy do gry w drugiej części sezonu. To decyzja sztabu szkoleniowego. Umowa wygaśnie latem, ale o jakich negocjacjach możemy mówić, jeśli Maciej nie gra? Jest za wcześnie, musi dojść do siebie. Ten chłopak chce jeszcze trochę pograć. Ma urazy mechaniczne, na które nikt nie jest odporny – cytował portal soccer.ru.




Rybus ma w swoim CV także Olympique Lyon, w którym spędził rok. Wcześniej grał w Legii Warszawa. W reprezentacji Polski rozegrał 66 meczów, uczestniczył w Euro 2012 i 2016 oraz był obecny na mundialu w 2018 roku.

Kibic Wisły Kraków pozwany przez… Wisłę Kraków. Klub domaga się 20 tysięcy złotych rekompensaty

Do zaskakującej sytuacji doszło z udziałem Wisły Kraków. „Biała Gwiazda” pozwała swojego kibica za… post na Twitterze. 




Pod Wawelem ambicja jest prosta – powrót do Ekstraklasy i odbudowa dawnej siły. Wiślacy jednak prezentują rozczarowującą formę i raczej nie zanosi się na wywalczenie awansu w trwających rozgrywkach.

Pozwany za post

Na Twitterze kibice często dawali upust emocjom i pokazywali swoje niezadowolenie względem formy „Białej Gwiazdy”. Jeden z nich oskarżył nawet klub o opłacanie lokalnych dziennikarzy: Bartosza Karcza z „Gazety Krakowskiej” oraz Marcina Ryszkę z „Goal.pl”. Spotkało się to z błyskawiczną i ostrą reakcją Jarosława Królewskiego.




Kibic został pozwany przez Wisłę, a klub domaga się w zadośćuczynienia w wysokości ponad 20 tysięcy złotych. Głos w tej sprawie zabrał już pozwany kibic oraz sam Królewski, który wytłumaczył decyzję.

– Dostałem pozew od Wisły Kraków o naruszenie dóbr osobistych w znanej Wam sprawie Bartosza Karcza na 20 tysięcy złotych! Zleciłem więc sprawę adwokatowi Robertowi Tomczykowi, który specjalizuje się także i w tego typu zagadnieniach – napisał kibic. 




– Pomówił Pan klub oraz dziennikarzy Karcza oraz Marcina Ryszkę, że klub ich opłaca, więc będzie Pan mógł udowodnić, że tak jest. Po co ten stres. Poprosiliśmy uprzejmie Pana Jarosława o skasowanie wpisów i przeprosiny – miał to gdzieś, więc w kolejnych trybach otrzymał pozew. Proste – wyjaśnił z kolei Królewski. 

Legia zarobiła wielką kasę w Lidze Konferencji. Wiadomo, ile wpłynie do klubu

Legia Warszawa zagra wiosną w 1/16 Ligi Konferencji Europy. Wicemistrzowie Polski wygrali w czwartek z AZ Alkmaar (2-0) ostatni mecz fazy grupowej. Tym samym wyszli ze swojej grupy z drugiego miejsca. Wiadomo, ile dzięki temu sukcesowi wypłynie do kasy „Wojskowych”. 




Legia nie miała prostego zadania przed ostatnim meczem w grupie. Aby zapewnić sobie awans wystarczył im co prawda remis z AZ, ale Holendrzy zapowiadali się na ciężkiego przeciwnika. Ostatecznie ekipa Kosty Runjaicia wykonała swoje zadanie w 100 procentach i wygrała 2-0.

Wysokie bonusy

Tym samym Legia zakończyła fazę grupową z czterema zwycięstwami na koncie. To się przełożyło na 2 mln euro (500 tys. za każdą wygraną). Dodatkowo zgarnęli 325 tysięcy za zajęcie 2. miejsca w grupie (Aston Villa za wygranie grupy otrzymała 650 tys.).




Przed „Wojskowymi” czekają również kolejne bonusy. Już za sam udział w 1/16 przypada im 300 tysięcy euro. W meczu z AZ Legia łącznie zagrała zatem o 1,125 mln euro. Łącznie natomiast w tej edycji zgarnęła ponad 7 mln euro, na co składa się awans do fazy grupowej i gra w eliminacjach.




Już w najbliższy poniedziałek odbędzie się losowanie 1/16 finału LKE. Legia może trafić między innymi na Ajax czy Sturm Graz. Rywala pozna o godzinie 14:00.

Gwiazda Legii blisko odejścia z klubu! Konkretne oferty na stole. Znane dwa kierunki transferu

Coraz więcej wskazuje na zimowy transfer Bartosza Slisza. Według portalu meczyki.pl w przypadku 24-latka pod uwagę brane są dwa kierunki. Nie brakuje ofert z topowych lig.




Slisz w bieżącym sezonie jest dla Legii wprost nieodzowny. Rozegrał już 31 meczów, a dzięki dobrej formie dostał powołanie do reprezentacji Polski od Michała Probierza. Zagrał w niej w trzech meczach o punkty – z Wyspami Owczymi, Mołdawią i Czechami.

Pora wyjechać?

24-latek rozgrywa już swój czwarty sezon w stolicy Polski. Do Legii trafił w połowie kampanii 2019/20 z Zagłębia Lubin za bagatela półtora miliona euro. Zbliża się jednak moment, kiedy Slisz musi podjąć decyzję o odejściu z Warszawy i wyjechaniu do zagranicznego klubu. Tym bardziej, że jego kontrakt wygasa pod koniec grudnia przyszłego roku. Zima może być więc ostatnią okazją do zarobienia na jego transferze.




Według portalu meczyki.pl zainteresowanych pomocnikiem nie brakuje. Oferty do Legii mają spływać z Włoch, Hiszpanii, Niemiec czy USA. Tomasz Włodarczyk twierdzi natomiast, że to właśnie te dwa ostatnie kierunki są najbardziej atrakcyjne dla samego zawodnika. Co więcej, na trybunach mieli się już pojawiać wysłannicy z konkretnych klubów.




Dziennikarz „Meczyków” poruszył również temat kwoty, jaką Legia może za Slisza zarobić. Mowa o blisko dwóch milionach euro.

– Ile może na tej transakcji zarobić Legia? W okolicach dwóch milionów euro – zważywszy na długość kontraktu piłkarza. Więcej w tym temacie powinno być wiadomo po dzisiejszym meczu z AZ Alkmaar. Awans lub jego brak zdefiniuje pozycję Legii na wiosnę – również potrzeby finansowe klubu – czytamy w tekście Włodarczyka. 

Wiadomo, kto pokaże Ligę Mistrzów w następnych sezonach? Borek nie ma żadnych wątpliwości

Mateusz Borek nie ma wątpliwości, do kogo trafią prawa na transmitowanie Ligi Mistrzów w kolejnych latach. Zdaniem współwłaściciela „Kanału Sportowego” tylko jeden dostawca może przejąć kontrakt. 




Od sezonu 2024/25 Liga Mistrzów będzie mieć zupełnie inny format. Zniknie podział na grupy, a rozgrywki przejdą na system szwajcarski. Wraz z końcem bieżącego sezonu zakończy się również kontrakt Polsatu Sport na transmitowanie LM.

„Nie ma innego”

Mateusz Borek w najnowszym programie poruszył właśnie ten temat. Przyznał tam, że nie ma żadnych wątpliwości, do kogo zawędrują prawa na transmitowanie Ligi Mistrzów.




– Wydaje mi się, że dziś nie ma innego faworyta do wygrania praw do Champions League niż telewizja Polsat – stwierdził dziennikarz.




Przetarg ma mieć miejsce w okolicach lutego lub marca przyszłego roku. Borek dodaje, że poza Ligą Mistrzów, Polsat ma mieć zapędy na zgarnięcie również Ligi Europy i Ligi Konferencji. Te obecnie należą do „Viaplay”, które jednak niebawem zniknie z polskiego rynku.

– Potem Polsat będzie ewentualnie szukał nabywcy na sublicencję – podsumował.

Młodzieżowy reprezentant Polski wyjawił kulisy afery alkoholowej. „Poszliśmy… przestaliśmy myśleć”

Na niedawnych mistrzostwach świata U17 doszło do skandalu w reprezentacji Polski. Czterech kadrowiczów wróciło do kraju ze względu na aferę alkoholową. Teraz o kulisach sprawy postanowił opowiedzieć Jan Łabędzki. 




W Indonezji doszło do wielkiego skandalu. Czterej młodzieżowi reprezentanci Polski zostali przyłapani na piciu alkoholu. Finalnie „Biało-Czerwoni” odpadli z turnieju po trzech meczach grupowych.

„Przestaliśmy myśleć”

Teraz o całej sprawie postanowił opowiedzieć Jan Łabędzki. Piłkarz ŁKS-u na łamach tygodnika „Piłka Nożna” wyjawił kulisy afery i przyznał, że bardzo żałuje wydarzeń z Azji.

– Trudno powiedzieć by cała sytuacja miała jednego prowodyra. Naprawdę trudno mi zrozumieć, jak taka głupota mogła nam przyjść do głowy, żeby wychodzić z pokoju hotelowego. Przecież na początku mieliśmy obejrzeć tylko film, odpocząć po towarzyskim meczu z USA. I nawet nie jestem w stanie powiedzieć, od kogo padło „idziemy”. No i poszliśmy… Przestaliśmy myśleć – wyjawił Łabędzki. 




– Jeszcze w taksówce przepraszałem za nasz występek, nie było jednak żadnej rozmowy. W hotelu podszedł do nas kierownik drużyny, lekarz i fizjoterapeuta, opowiedziałem, co się wydarzyło i poszliśmy spać. W ogóle nie dopuszczałem do siebie, że za ten występek zostaniemy wyrzuceni z mistrzostw. Trudno mi było sobie wyobrazić, że cała czwórka zostanie wykluczona z turnieju, który odbywa się na drugim końcu świata. Dopiero rano dowiedzieliśmy się, że wracamy do Polski i nie ma odwrotu od tej decyzji. Wróciliśmy do pokoju i płacz. Tylko tyle nam zostało – dodał.




W mediach pisano również o ciężkich warunkach, w jakich wykluczeni zawodnicy musieli wracać do Polski. Łabędzki potwierdził, że nie było łatwo, a podróż powrotna trwała ponad dobę.

– Byliśmy przekonani, że wrócimy z jednym z dwóch obecnych tam kierowników drużyny. Wracaliśmy sami, choć wtedy nikt o tym nie myślał. Zaczęło się na dobre, kiedy w Polsce wyszła ta sprawa. Mnóstwo telefonów, wiadomości. Rodzice, najbliżsi, nie wierzyli w to, co się stało. Bo dlaczego mieliby wierzyć, skoro w Polsce nigdy nie robiłem takich rzeczy – zaznaczył. 




– Wylądowaliśmy w środę o 6 rano. Po 25 godzinach podróży. Przede wszystkim byliśmy wystraszeni, że na lotnisku będą czekać na nas dziennikarze. Byłem w kontakcie z mamą, ale mówiła, że nikogo nie ma. Wie pan, jak wyglądaliśmy? Jak bohaterowie filmu „Kac Vegas”. I nie mówię tego, żeby żartować z naszego incydentu. Jeden w kąpielówkach, drugi w koszulce na lewą stronę, bo nie mieliśmy odzieży na zmianę, wszystkie reprezentacyjne stroje musieliśmy zostawić w Indonezji. Trzeci z klapkami w ręku. Podczas przesiadek ludzie zwracali nam uwagę, żebyśmy przerzucili koszulkę na właściwą stronę, a ona była po prostu brudna – podsumował.

„Persona non grata w kebabowniach” – duńskie media oceniły występ Grabary przeciwko Galatasaray

FC Kopenhaga wygrała wczoraj z Galatasaray (1-0) i zapewniła sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Spora w tym zasługa Kamila Grabary, który zaliczył kolejne czyste konto i dobry występ. Teraz duńskie media wychwalają Polaka. 




Grabara najpóźniej latem przyszłego roku odejdzie z Kopenhagi do Wolfsburga. Na razie pozostaje jednak zawodnikiem mistrzów Danii, z którymi udało mu się awansować do fazy pucharowej LM.

„Persona non grata”

W meczu z Galatasaray Polak zachował kolejne czyste konto w tym sezonie, choć pracy w końcówce mu nie brakowało. Dziennikarze „Tipsbladet” nie ukrywają swoich zachwytów nad grą 24-latka. Za występ przeciwko tureckiej drużynie ocenili go na „czwórkę” w sześciostopniowej skali.




– Polski bramkarz stał się prawdopodobnie persona non grata we wszystkich kopenhaskich kebabowniach, po tym, jak dwa miesiące temu ostro skrytykował stadion Galatasaray i tureckich kibiców – napisali dziennikarze. 




– Po wtorkowym występie nic się nie zmieniło. W najbliższej przyszłości nie będzie mógł spokojnie zamówić shoarmy z dodatkowym chili – żartowali.




– Choć długo czekał na swoją pierwszą interwencję, to finalnie zanotował ich kilka. Kluczowe były zwłaszcza te w końcówce meczu. Dzięki nim zachował kolejne czyste konto – podsumowali. 

Chaos w Barcelonie. Xavi został przymuszony do zmiany kadry na mecz Ligi Mistrzów

FC Barcelona podjęła dziwne decyzje przed meczem z Royal Antwerp w Lidze Mistrzów. Blaugrana opublikowała kadrę meczową na to spotkanie, po czym ją zmieniła. „RAC1” przedstawia teraz nowe fakty w całym tym zamieszaniu. 




Ostatnio Barca przegrała 2-4 z Gironą i jeszcze bardziej zagęściła wokół siebie atmosferę. Już teraz pojawiają się informacje o kolejnych tarciach, jakie mają miejsce w drużynie. Co więcej, słychać również o możliwym zwolnieniu Xaviego i zastąpieniu go innym trenerem.

Laporta się wtrącił?

Na razie jednak to Hiszpan pozostaje na stanowisku szkoleniowca i w środę poprowadzi Barcelonę w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów. Blaugrana ma już pewny awans z grupy, więc w spotkaniu z Royal Antwerp szansę na odpoczynek mieli dostać podstawowi zawodnicy. W pierwotnie opublikowanej kadrze meczowej zabrakło Roberta Lewandowskiego czy Ronalda Araujo i Ilkaya Gundogana.




Finalnie wspomniani zawodnicy… i tak udali się z drużyną do Belgii. Xavi podkreśla co prawda, że mogą oni liczyć na odpoczynek, a sama zmiana wyniknęła z przedłużonego pobytu w Antwerpii.




– Zmiana na liście powołanych wystąpiła ze względu na to, że zostaniemy tutaj dzień dłużej. Wszyscy podjęliśmy taką decyzję. Jeśli chodzi o rotację, to normalną rzeczą jest to, że mając awans, szansę na grę mogą otrzymać młodzi piłkarze czy tacy, którzy w ostatnim czasie grali mniej – podkreślał na konferencji. 




Nowe informacje w tej sprawie przedstawiła rozgłośnia „RAC1”. Dziennikarze twierdzą, że to nie Xavi podjął decyzję o zabraniu Lewandowskiego, Araujo i Gundogana do Belgii. Odgórnie narzucić miał mu to Joan Laporta.

„Specjalny status” Yarka Gąsiorowskiego. Tak Valencia traktuje 18-latka, mogącego grać dla Polski

Yarek Gąsiorowski to bardzo duży talent hiszpańskiej piłki. Zawodnik Valencii posiada polskie korzenie i w przyszłości mógłby reprezentować również nasz kraj. Problemem jest jednak jego klub, który podjął decyzję ws. jego przyszłości i blokuje piłkarza. O „specjalnym statusie” Gąsiorowskiego pisze więcej portal „Relevo”. 




18-latek jest w tym sezonie beneficjentem kiepskiej formy Valencii. „Nietoperze” radzą sobie bardzo słabo w lidze, co skutkuje wieloma szansami dla młodych zawodników. Jak na razie Hiszpan, posiadający również polskie obywatelstwo, rozegrał siedem meczów (między innymi z Realem Madryt czy Gironą).

Specjalne traktowanie

Valencia bardzo ceni sobie umiejętności Gąsiorowskiego. Mimo młodego wieku piłkarz ma mieć w klubie wręcz status nietykalnego. Odnosi się to konkretnie do kwestii jego sprzedaży. W minionym sezonie „Nietoperze” odrzuciły już ofertę z RB Salzburg, opiewającą na około pięć milionów euro.




Jak podaje „Relevo”, 18-latek ma zostać w Valencii na dłużej, a w drugiej części trwających rozgrywek – pełnić jeszcze ważniejszą rolę. Portal dodaje jednak, że klub może zmienić zdanie, jeśli pojawi się atrakcyjna oferta. Na ten moment jednak Gąsiorowski ma „specjalny status” w klubie i nie zapowiada się na jego sprzedaż.




– Jeśli pojawi się ogromna oferta, to klub ją zaakceptuje, choć fakt, że w zeszłym roku odrzucił pięć mln euro z Red Bulla Salzburg pokazuje, że nie chce się go pozbywać – czytamy. 




Warto zaznaczyć, że Gąsiorowski gra obecnie w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii, ale kwestia jego przyszłości jest nadal sprawą otwartą. 18-latek posiada polski paszport, dzięki czemu wciąż może zdecydować o reprezentowaniu „Biało-Czerwonych”.

Zlatan Ibrahimović wróci do Milanu w nowej roli! Wiadomo, co z byłym piłkarzem

Jak podał Fabrizio Romano, Zlatan Ibrahimović wróci do pracy w Milanie. Rola Szweda będzie jednak inna, niż spekulowano. Dziennikarz zdradził, na czym ma polegać. 




Po zakończeniu sezonu 2022/23, również zakończył swoją przygodę z piłką Zlatan Ibrahimović. Szwedzki napastnik przez lata cieszył kibiców wielu klubów. W latach 2010-12 był jednak zawodnikiem AC Milan, do którego wrócił także w 2020 roku. Został w nim do połowy 2023 roku, po czym odwiesił buty na kołek.

Nowa praca

Dość szybko zaczęło się mówić o przyszłości, jaką wybierze sobie „Ibra”. Przede wszystkim typowano, że podejmie pracę w Mediolanie w nowej roli. Przymierzano go do sztabu trenerskiego „Rossonerich”, gdzie miałby zostać asystentem Stefano Pioliego.




Według Fabrizio Romano tak się jednak nie stanie. Włoski dziennikarz zdradził, że Ibrahimović ma wejść do ścisłej grupy władz klubu. W niej z kolei znajdzie się w roli członka zarządu.




– Ibrahimović będzie ściśle współpracował z właścicielem Milanu firmą RedBird i Gerrym Cardinale, by pomóc klubowi i całej grupie w nadchodzących miesiącach i latach – podał Romano.

Milan gra w bieżącym sezonie w kratkę.  W Serie A zajmuje 3. miejsce ze startą 9 punktów do liderującego Interu. Wciąż zachowuje również szanse na awans z grupy Ligi Mistrzów, mimo słabego początku rozgrywek.

Lewandowski zabrał głos po porażce z Gironą. Wskazał, co musi poprawić Barcelona

Robert Lewandowski, mimo gola przeciwko Gironie (2-4) nie może zaliczyć tego spotkania do udanych. Polak zabrał głos w sprawie porażki i wskazał, co musi poprawić jego drużyna. 




35-latek strzelił w niedzielę dopiero ósmego gola w tym sezonie La Liga. Przełamał tym samym strzelecką niemoc, jednak w ogólnym rozrachunku Barcelona na tym nie skorzystała. Girona, która jest rewelacją rozgrywek, uwypukliła wszystkie słabości rywali i wygrała 4-2.

Co trzeba poprawić?

Wynik mógł być zgoła inny, gdyby w końcówce „Lewy” wykorzystał świetną okazję i zmieścił piłkę w bramce po strzale głową. Mimo dobrego ustawienia i świetnie dogranej futbolówki… uderzył ją jednak barkiem, a po chwili to Girona cieszyła się z kolejnego trafienia. Wynik wskazywał natomiast 4-2 i nie uległ już zmianie.




Teraz po zakończeniu spotkania Lewandowski skomentował porażkę. Polak przyznał, że jego drużynie grało się niewygodnie. Wskazał również cel dla siebie i kolegów na najbliższe dni.

– Niedzielny mecz był dla nas bardzo trudny. Myślę, że Girona w niektórych aspektach była od nas lepsza. Próbowaliśmy coś zrobić, ale było nam trudno. Musimy dalej pracować i myśleć pozytywnie – zaznaczył.




– Próbujemy dawać z siebie wszystko. To nie był nasz dzień. Wiedzieliśmy, że mecz będzie trudny. Musimy przeanalizować to, co się stało, i wrócić do wygrywania – zakończył.

Gol z Gironą był dla Lewandowskiego dopiero ósmym, po czternastu kolejkach. Ostatni raz do siatki w lidze trafił wcześniej przeciwko Deportivo (2-1), miesiąc temu.

Hiszpańskie media o Lewandowskim po porażce Barcelony: „Zawiódł, gdy zespół go potrzebował”

Hiszpańskie media nie oszczędzają Roberta Lewandowskiego po porażce FC Barcelony. Choć polski napastnik strzelił bramkę, to i tak został zrugany przez dziennikarzy. Podkreślają, że „zawiódł, gdy zespół najbardziej go potrzebował”.




Robert Lewandowski znowu się przełamał i strzelił ósmego gola w tym sezonie. Finalnie niewiele dało to jednak Barcelonie, która przegrała w derbach z Gironą aż 2-4. Mistrzowie Hiszpanii zajmują dopiero 4. miejsce w lidze, podczas gdy rewelacja rozgrywek zasiada na fotelu lidera.

Gorycz

W Hiszpańskich mediach nie brakuje ocen gry Lewandowskiego. Zdecydowana większość jest jednak zgodna – Polak, mimo strzelonego gola, zawiódł. Kataloński „Sport” przyznał 35-latkowi ocenę „5”, wspominając, że mecz mógłby się potoczyć inaczej, gdyby wykorzystał świetną okazję.




– W kolejnym trudnym meczu przynajmniej udało mu się strzelić gola. Miał dogodną sytuacją na doprowadzenie do remisu w końcówce, ale nie zdołał skierować piłki do bramki – czytamy.

Do tej samej sytuacji odnosi się także „Mundo Deportivo”. Wypominają mu wspomnianą sytuację, która mogła doprowadzić do remisu 3-3 i ustalić wynik.

Robert Lewandowski miał piłkę na wagę remisu… nie trafił [WIDEO]




– Po raz kolejny był to zwykły mecz, w którym dziewiątka była mniej poszukiwana niż pożądana. W pierwszej połowie miał tylko jedną naprawdę dobrą szansę i była ona celna. Jednak pod koniec Lamine Yamal wyłożył mu idealną piłkę na 3:3, a polski napastnik, już zdesperowany, wykończył ją… barkiem – podsumowali. 

Dziennikarz „MD”, Ferran Martinez zauważył natomiast, że „Lewy” zaprezentował na murawie dwa różne oblicza. Kiedy Barcelona dominowała – doprowadził do wyrównania. Kiedy jednak drużyna go potrzebowała – zniknął.




– Polski napastnik doprowadził do remisu, gdy Barcelona najbardziej dominowała. Zawiódł, gdy jego zespół najbardziej go potrzebował – podkreślił. 

Mocne doniesienia z PZPN. „Mają dość tej kadencji. Kulesza traci poparcie”

Tomasz Włodarczyk przedstawił zaskakujące informacje pochodzące z wnętrza Polskiego Związku Piłki Nożnej. Według informacji dziennikarza w części zarządu pojawiły się pierwsze głosy niezadowolenia z kadencji Cezarego Kuleszy. Obecny prezes ma powoli tracić poparcie. 




Cezary Kulesza w 2021 roku został wybrany na nowego prezesa PZPN, pokonując w głosowaniu Marka Koźmińskiego. Początek kadencji był dla niego całkiem udany. Reprezentacja Polski wywalczyła w barażach awans na mistrzostwa świata, a decyzje podejmowane przez Kuleszę cieszyły się poparciem opinii publicznej.




Niestety od mundialu w Katarze było tylko gorzej. Począwszy od feralnych premii, reprezentację i całą federację zaczęły trawić różnego rodzaju afery. Dodatkowo wyniki sportowe nie pozwalały przykryć wyciekających brudów.

„Mają dość”

Wszystko odbija się obecnie na związku, który zbiera negatywne żniwo. Odbijać się to także zaczyna na Kuleszy. Według informacji Tomasza Włodarczyka z portalu meczyki.pl, prezes ma tracić powoli poparcie wśród baronów oraz innych ważnych osób, w tym związanych z ligą.

– Część zarządu, ludzi w PZPN i w polskiej piłce ma już dość tej kadencji. Nie wystarczy chwalenie się budżetem. Można usłyszeć, że Cezary Kulesza traci poparcie wśród baronów i ligi – powiedział Włodarczyk w programie „Meczyków” na YouTube. 




Sytuacji nie poprawia również sytuacja z wyborem nowego selekcjonera. W grze mieli być tylko dwa szkoleniowcy – Marek Papszun i Michał Probierz, z czego wygrał ten drugi. Dla byłego trenera Rakowa całe wybory były „farsą”, w związku z czym nie chce on mieć do czynienia z obecnymi władzami PZPN-u. Dlatego też nie przyjął zaproszenia do Szkoły Trenerów.




– Marek Papszun nie chciał przyjąć zaproszenia do Szkoły Trenerów PZPN, bo nie chce mieć nic wspólnego z obecnymi władzami po tym, jak wyglądała rekrutacja na posadę selekcjonera. Czuł, że to od początku była farsa i przedstawienie – dodał „Włodar”.