Saudyjskie kluby kusiły Arkadiusza Milika. Polak otrzymał dwie oferty z Bliskiego Wschodu

Arkadiusz Milik mógł odejść z Juventusu na rzecz ligi saudyjskiej. Z Arabii otrzymał dwie oferty, jednak zdecydował się je odrzucić. Sytuacja miała mieć miejsce w ostatnich miesiącach. 

Polak pełni obecnie rolę rezerwowego w Juve. Taką pozycję „zawdzięcza” swojej dość kiepskiej skuteczności. Milik w 23 meczach „Starej Damy” we wszystkich rozgrywkach uzbierał zaledwie pięć goli. Co ciekawe, aż trzy z nich zdobył w meczu Pucharu Włoch na początku stycznia, kiedy ustrzelił hat-tricka Frosinone.

Odrzucił Arabię

Teraz okazuje się, że Milik mógł odejść z Włoch zimą. Nicolo Schira, renomowany włoski dziennikarz zdradził, że 29-latek otrzymał w ciągu ostatnich miesięcy dwie oferty z Bliskiego Wschodu. Nie zdradzono jednak, jakie kluby konkretnie miały zabiegać o jego usługi. Milik zdecydował się odrzucić otrzymane propozycje i kontynuować walkę o skład w Turynie.

Napastnik nie jest jedynym Polakiem, o którego zabiegają kluby z Arabii Saudyjskiej. W mediach regularnie przewija się temat transferu do Saudi Pro League Roberta Lewandowskiego. Do niedawna huczało również o Piotrze Zielińskim, który nie mógł dogadać się z Napoli i finalnie ma trafić do Interu Mediolan.

Zamieszanie z transferem Rafała Gikiewicza do Widzewa. Brat bramkarza zabrał głos

Rafał Gikiewicz znajduje się obecnie na testach przed transferem do Widzewa Łódź. Okazuje się jednak, że nadal nie wiadomo, czy doświadczony bramkarz zostanie zawodnikiem łodzian. Jego brat, Łukasz, poddał w wątpliwość medialne doniesienia, sugerując, że negocjacje ciągle trwają.

W poniedziałkowy poranek media społecznościowe obiegł wpis Widzewa Łódź z dołączonym zdjęciem Rafała Gikiewicza. Klub dodał do postu opis: „Rafał Gikiewicz przechodzi testy medyczne przed dołączeniem do Widzewa Łódź”, który dość jasno sugerował, że wkrótce oficjalne zostanie ogłoszony powrót Polaka do Ekstraklasy.

„Negocjacje trwają”

Dość niespodziewanie pojawiło się jednak zamieszanie. Samuel Szczygielski z portalu meczyki.pl napisał na Twitterze, że transfer Gikiewicza do Widzewa jest już dopięty. Odpowiedział mu z kolei brat piłkarza, Łukasz. Wpis okrasił wymownym opisem: „Chyba czegoś nie wiem”. 

Następnie 36-latek wdał się w dyskusję z internautami pod wpisem. Wynikło z niej przede wszystkim to, że choć Widzew wrzucił na swoje social media zdjęcie z badań „Gikiego”, to… jego transfer nie został jeszcze dopięty w klubie.

– To według ciebie najpierw robi się badania medyczne A później sobie pogadają czy w ogóle podpisze? – pytał jeden z użytkowników.

– Widocznie tak Widzew robi bo nie jest nic podpisane + rozmowy trwają – odpowiedział napastnik.

Sir Alex Ferguson dostał pytanie o Tottenham. Bezlitosna odpowiedź legendarnego trenera [WIDEO]

Sir Alex Ferguson był obecny podczas gonitwy Betfair Denman Chase w Newbury. Legendarnego szkoleniowca Manchesteru United „przyłapali” dziennikarze „Sky Sports”. Szkoleniowiec otrzymał dość nietypowe pytanie o… Tottenham. 




82-latek prowadził „Czerwone Diabły” w latach 1986-2014. Od zakończenia swojej przygody z fachem trenerskim wciąż aktywnie uczestniczył w życiu ekipy z Old Trafford. Pracował wówczas w strukturach klubu. Regularnie pojawiał się również na trybunach stadionu, wspierając ukochaną drużynę.

„Czy Tottenham wygra Premier League? Nie”

Prywatnie Ferguson jest również zapalonym fanem wyścigów konnych. Ostatnio był obecny w Newbury, gdzie z poziomu trybun śledził gonitwę Betfair Denman Chase. Przy okazji spotkał się z Mattem Chapmanem, redaktorem „Sky Sports”, który zadał Szkotowi kilka pytań. Jedno z nich dotyczyło Tottenhamu, a konkretnie tego, czy ekipa z Londynu sięgnie po mistrzostwo Anglii. Legendarny szkoleniowiec nie miał żadnych wątpliwości i natychmiastowo, z uśmiechem na ustach, odparł, że nigdy to nie nastąpi.




– Konkurencja ze strony Manchesteru City i Liverpoolu jest zbyt duża – rozwinął Ferguson. 




Chapman się jednak nie poddał i próbował dalej. Zadał kolejne pytanie, tym razem o to, czy Tottenham jest bliższy wygrania Premier League od Manchesteru United. Szkoleniowiec ponownie nie zostawił żadnych wątpliwości „Kogutom”.

Marek Papszun nie oszczędził Cezarego Kuleszy. „To nie jest prywatny klub, tylko dobro narodowe”

Marek Papszun w rozmowie z portalem „Piłka Nożna” nie szczędził ostrych słów pod adresem decyzji Cezarego Kuleszy jako prezesa PZPN. Były trener Rakowa Częstochowa skupił się między innymi na ostatnich decyzjach działacza. Oberwało mu się także za wybór selekcjonera. 




Pod koniec 2023 roku Michał Probierz zastąpił na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski Fernando Santosa. Wśród faworytów na to stanowisko wymieniano również Marka Papszuna. Przed podjęciem ostatecznej decyzji Kulesza miał się nawet spotkać z byłym szkoleniowcem Rakowa, ale jego wybór padł na obecnego opiekuna kadry.

Był bez szans?

Teraz w rozmowie z portalem „Piłka Nożna” postanowił wrócić do wyboru selekcjonera. Jego zdaniem mimo spotkania z Kuleszą i tak nie miał żadnych szans na objęcie reprezentacji Polski. Prezes PZPN miał dokonać wyboru jeszcze wcześniej i niezależnie od rozmowy chciał postawić na Probierza.




– Z mojej perspektywy, nie miałem żadnych szans, to nie była rywalizacja. Brałem udział w czymś, co de facto nie istniało, dlatego nie czuję się przegrany. Prezes podjął decyzję już przed spotkaniem ze mną, że selekcjonerem zostanie Michał Probierz, absolutnie takie było jego prawo – stwierdził Papszun. 




W tej samej rozmowie szkoleniowiec nie oszczędził Kuleszy. 49-latek zauważył, że wybory podjęte przez prezesa nie przełożyły się na wyniki „Biało-Czerwonych”. Papszun nie szczędził ostrych, stanowczych słów.

– Wybierał trenera najważniejszej drużyny w Polsce, więc naturalnie za tę decyzję ponosi odpowiedzialność. Zwłaszcza że nie pierwszy raz wybierał selekcjonera drużyny narodowej, a do jakich wyników te wybory doprowadziły, widzimy. Nie wyszliśmy ze słabiutkiej grupy i tylko dzięki przedziwnemu regulaminowi mamy szansę na awans – zaznaczył.  




– To nie jest prywatny klub, tylko dobro narodowe i jako kibice oczekujemy wykorzystania potencjału naszych piłkarzy. Temat dla mnie zamknięty – podkreślił, podsumowując. 

Już 21 marca reprezentacja Polski zagra z Estonią w barażach o mistrzostwa Europy w Niemczech. Jeśli uda się przejść tego rywala, to kadra Probierza zagra z wygranym pary Finlandia – Walia.

Roque dostał pytanie o rady od Roberta Lewandowskiego. Zdecydowana odpowiedź Brazylijczyka

Vitor Roque oficjalnie trafił do FC Barcelony zimą. W klubie wiążą z 18-latkiem wielkie nadzieje. Ostatnio młody napastnik udzielił krótkiej rozmowy „Mundo Deportivo”. Wypowiedział się w niej między innymi o Robercie Lewandowskim. 




Roque ma już na swoim koncie pierwsze trafienia w nowych barwach. Choć nie udało mu się nic strzelić w pierwszych meczach, to w ostatnich trzech zdobył dwie bramki. Przy okazji ostatniego meczu z Deportivo Alaves wyleciał dodatkowo z boiska z druga żółtą kartką, choć nie brakowało wokół tej sytuacji kontrowersji.

„Staram się podążać jego śladami”

Tak czy inaczej Brazylijczyk pozostaje wielką nadzieją dla kibiców Barcelony. Ostatnio 18-latek udzielił wywiadu „Mundo Deportivo”, w którym opowiedział o swoich pierwszych tygodniach w nowym klubie. Dziennikarze zapytali go także o jego relacje z Robertem Lewandowskim, z którym konkuruje o miejsce w składzie.




– To niesamowity zawodnik, jak wszyscy w szatni Barcelony. To piłkarz, który stworzył historię futbolu. Staram się uczyć od niego jak najwięcej, zawsze ma chęć do pracy. Po skończonych treningach idę z nim i staram się podążać jego śladami, aby nauczyć się jak najwięcej – stwierdził Roque.




Napastnik zdradził również rady, jakie otrzymywał od starszego kolegi.

– Mi mówi, że jestem jeszcze bardzo młody, więc mogę być spokojny, bo mam przed sobą świetlaną przyszłość – odparł Brazylijczyk.  

Popularny influencer na testach w Rakowie?! Niedawno walczył na gali Fame MMA

Zaskakujące informacje przekazuje portal czestosportowa.pl. Możemy na nim przeczytać, że w meczu rezerw Rakowa pojawił się znany YouTuber. Jego tożsamość nie została, póki co potwierdzona. 

Kilka dni temu rezerwy Rakowa Częstochowa przegrały 2-3 Garbarni Kraków. Dwa gole dla „Medalików” strzelił zawodnik testowany, którego tożsamość pozostała tajemnicą. Klub nie chciał zdradzić żadnych szczegółów dotyczących swojego potencjalnego nowego piłkarza.

YouTuber w Rakowie?

Te informacje postarał się jednak zgłębić Filip Dzięcioł. Jak dowiedział się dziennikarz portalu czestosportowa.pl tajemniczym zawodnikiem miał być Daniel Ostaszewski, czyli twórca internetowy, posługujący się pseudonimem „Ostry”.  W serwisie „Transfermarkt” możemy znaleźć informacje, że w przeszłości 23-latek miał trenować w Polonii Warszawa, Hutniku Warszawa, KS Łomianki, Pieście Piastów czy Ożarowii Ożarów Mazowiecki. Dzięcioł dodaje, że ostatnio Ostaszewski grał w A-klasowym KS Hetman 22 Katowice. W 9 występach strzelił w nim 15 goli.

Ostaszewskiego można z łatwością kojarzyć z internetu, ze względu na jego znajomość i gościnne wystąpienia u popularnego twórcy „Czajnika”, którego kanał ma aż dwa miliony subskrybentów. Sam „Ostry” może się natomiast pochwalić 250 tysiącami „followersów” na Instagramie. We wrześniu pojawił się również na gali Fame Friday Arena 2. Przegrał wówczas starcie z Kacprem Błońskim przez TKO w walce bokserskiej bez limitu czasowego.

Co ciekawe 23-latek ma ambitne plany. Jakiś czas temu otwarcie mówił, że zamierza skupić się na piłce, aby w 2024 roku trafić do Ekstraklasy. Później chciałby też zostać jej królem strzelców (w rozmowie z Betclic wskazał to jako cel na 2025 rok).

Chaos organizacyjny przed hitowym meczem Ekstraklasy. Legia wydała komunikat

Już dziś powraca Ekstraklasa. Od razu otrzymamy świetną dawkę kapitalnych emocji – starcie Ruchu Chorzów z Legią Warszawa na Stadionie Śląskim. Niestety, na kilka godzin przed spotkaniem ukazała się przykra informacja na temat jednego z kibiców „Wojskowych”. Dodatkowo towarzyszy temu chaos organizacyjny. 




Do Chorzowa z Warszawy ma przyjechać około 4,5 tysiąca kibiców. Już teraz jednak wiadomo, że pojawiają się spore problemy organizacyjne, spowodowane decyzjami władz miasta. Kibicom Legii nie zapewniono transportu z dworca na Stadion Śląski, wobec czego czeka ich pięciokilometrowy marsz oraz paraliż ulic. Legia postanowiła wydać w tej kwestii oświadczenie.




– Przed nami wielkie święto polskiej piłki, mecz Ruch Chorzów – Legia Warszawa na Stadionie Śląskim. Od kilku tygodni służymy organizatorom swoim doświadczeniem i pełnym wsparciem, mając na uwadze wysoką frekwencję kibiców, zarówno gospodarzy jak i gości – czytamy. 




– Jesteśmy w ciągłej gotowości do dialogu i współpracy z gospodarzem meczu oraz służbami odpowiadającymi za zapewnienie bezpieczeństwa. Poprosiliśmy o organizację autobusów dla 4,5 tys. kibiców Legii z dworca na stadion. Jeśli ten postulat okaże się niemożliwy do realizacji, nasi fani będą zmuszeni iść 5 km przez miasto. W takim wypadku apelujemy o wcześniejsze otwarcie bram stadionu dla naszych kibiców, którzy przyjadą do Chorzowa pociągiem o godz. 16. Brak zgody na takie rozwiązanie spowoduje kumulację ludzi, opóźnienia i blokady dróg. Według organizatorów czas wejścia na stadion jednej osoby wyniesie 20 sekund. Naszym zdaniem to zdecydowanie zbyt mało i jest nierealne do zrealizowania, szczególnie przy tak dużej liczbie widzów i jednocześnie małej liczbie dostępnych bram – dodano.




– Jako klub robimy wszystko, by zadbać o standardy obsługi i możliwość obejrzenia meczu przez naszych kibiców. Mamy nadzieję, że organizatorzy dzisiejszego spotkania staną na wysokości zadania. Ze strony Legii Warszawa deklarujemy dalsze pełne wsparcie i gotowość do pomocy organizatorom – podsumowano w komunikacie. 

Pełną treść oświadczenia Legii Warszawa możecie przeczytać w linku poniżej:

Komunikat Legii Warszawa – Legia Warszawa

[AKTUALIZACJA] Ruch Chorzów wydał swoje oświadczenie

Teraz do kwestii niezapewnienia transportu kibicom gości odniósł się również gospodarz meczu. Ruch Chorzów wydał oświadczenie, w którym nie zgadza się z atakiem w ich stronę. Klub przede wszystkim zaznacza, że organizację hitowego meczu z Legią planowano jeszcze w roku poprzednim, aby wszystko dopiąć na ostatni guzik.

– Przypominamy, iż – mając w DNA prokibicowską postawę – przyznaliśmy kibicom Legii 4383 bilety, czyli pulę ponad dwa razy większą niż określają to przepisy (5% dostępnej pojemności trybun na dany mecz). Ponadto – choć nie leży to w gestii organizatora meczu, zaznaczamy, że podjęliśmy rozmowy z Zarządem Transportu Metropolitalnego oraz firmami transportowymi w kwestii przewozu kibiców Legii ze stacji kolejowej około 3,5 km w kierunku Stadionu Śląskiego, lecz nie znaleźliśmy podmiotu gotowego podjąć się organizacji tego przedsięwzięcia, informując o tym fakcie przedstawicieli Legii. Nie ukrywamy, że – chcąc wyjść naprzeciw naszym kibicom – jako Klub sami mierzymy się z podobnymi realiami, ale mimo dobrej woli każdej ze stron i dostatecznie dużego taboru w zasobach ZTM, problemem pozostaje liczba kierowców niewystarczająca do obsługi zleceń wszystkich chętnych – czytamy.

– Bramy Stadionu Śląskiego zgodnie z wnioskiem o organizację imprezy masowej – tak dla kibiców gospodarzy, jak i gości – standardowo zostaną otwarte na dwie godziny przed rozpoczęciem meczu, czyli o godz. 18:30. Ruch Chorzów deklaruje, iż dopełnia wszelkich starań, by kibice Legii znaleźli się na trybunach Stadionu Śląskiego w chwili rozpoczęcia dzisiejszego meczu. Ponadto pozostajemy w stałym kontakcie z przedstawicielami klubu naszych Gości oraz SLO Ruchu Chorzów i Legii Warszawa — podsumowano. 

Pełną treść oświadczenia Ruchu Chorzów możecie przeczytać w linku poniżej:

Oświadczenie Klubu – KS Ruch Chorzów

Kamil Glik skomentował domniemany konflikt z Robertem Lewandowskim. Wymowne słowa

Od zakończenia mundialu w Katarze Kamil Glik nie pojawił się już na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Piłkarz Cracovii został zapytany o swoją pozycję w kadrze oraz o… domniemany konflikt z Robertem Lewandowskim. Stoper nie zaprzeczył, a nawet jeszcze bardziej podkręcił spekulacje. 




Lewandowski dzierży opaskę kapitana reprezentacji Polski od wielu lat. Przejął ją jeszcze za kadencji Adama Nawałki od Jakuba Błaszczykowskiego. Sytuacja wzbudziła wówczas spore kontrowersje, a kibice i media doszukiwały się konfliktu między panami.

Wymowna odpowiedź

To jednak nie koniec historii. Przez długi czas utrzymywana była narracja, że mimo opaski Lewandowski nie był liderem drużyny. Tę funkcję pełnił natomiast Kamil Glik, zaś ich relacje daleko leżały od najlepszych.




Ostatni raz stoper zagrał jednak w reprezentacji jeszcze na mundialu w Katarze za kadencji Czesława Michniewicza. Później nie znalazł uznania ani u Fernando Santosa, ani u obecnego selekcjonera – Michała Probierza. Teraz w rozmowie z „Weszło” zawodnik odniósł się do swojej pozycji w kadrze. Pojawił się również wątek konfliktu z kapitanem.




– Nie wiem, przecież nie wysyłam powołań. Jeszcze rok temu byłem powoływany, pojechałem na mundial. Nie sądzę, żeby to miało jakikolwiek wpływ – zaznaczył. 

– Nic nie mówię. Komentuję tylko, dlaczego nie jestem powoływany, decyzję podejmuje selekcjoner Probierz – dodał. 




Taką odpowiedzią Glik dał pożywkę kolejnym spekulacjom. Mógł przecież zaprzeczyć, jeśli nie ma żadnego konfliktu z Lewandowskim, ale zamiast tego dał opinii publicznej furtkę do analizowania.

Molde zaprzecza plotkom nt. kibiców Legii. „Odsyłamy też do oświadczenia policji”

Już w przyszłym tygodniu dojdzie do meczu w fazie pucharowej Ligi Konferencji między Legią Warszawa a Molde. Wokół spotkania narastają negatywne emocje po tym, jak okazało się, że Norwegowie anulują noclegi kibicom z Polski, bo… są z Polski. „WP Sportowe Fakty” zapytało o to rzecznika prasowego klubu. 




Jak wiadomo – kibice Legii otrzymali zakaz wyjazdowy na pięć kolejnych meczów w europejskich pucharach. Oznacza to, że „Wojskowi” nie mogą liczyć na zorganizowany doping.




Okazuje się jednak, że trudności napotkali także indywidualni kibice. W internecie pojawiły się screeny z odmowami noclegów dla kolejnych fanów. Pojawiły się nawet plotki, że przed Polakami ostrzegała norweska policja. Burmistrz Molde w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” zdecydowanie zaprzeczył jednak tym rewelacjom.

„Nie mogą kupować biletów”

W podobnym tonie wypowiedział się również rzecznik prasowy klubu, do którego odezwała się redakcja. Zdementował on plotki o wystosowanie prośby do hoteli, w myśl których miałyby one odrzucać rezerwacje dla polskich kibiców.




– Molde FK życzyłoby sobie powitać fanów Legii na meczu 15 lutego o 18:45, ale restrykcje UEFA sprawiły, że fani Legii nie mogą kupować biletów na to spotkanie – napisał Per Lianes w oświadczeniu dla „WP Sportowe Fakty”.




– Natomiast możemy zdementować plotki, że hotele w mieście zostały poproszone o powstrzymanie się od rezerwowania noclegów polskim kibicom. Takie pogłoski dotarły do naszego klubu, ale Molde FK nie kontaktował się z hotelami, aby takie ograniczenia zastosować. W tej sprawie odsyłamy też do oświadczenia policji w Molde, która podkreśla, że z jej strony nie było działań, aby takie ograniczenia zostały zastosowane – czytamy dalej.




– Molde FK ma tylko dobre doświadczenia z Legią Warszawa z 2013 roku, mamy wielu polskich obywateli jako kibiców na naszych meczach. Chcielibyśmy powitać kibiców przyjezdnej drużyny również na tym spotkaniu, ale musimy się stosować do ograniczeń nałożonych w tym przypadku przez UEFA – podsumował rzecznik. 

Michał Probierz szykuje zaskakujące powołania na baraże? Selekcjoner przyznał to otwarcie

Michał Probierz zaskoczy powołaniami na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski? Na to może wskazywać ostatnia wypowiedź selekcjonera. Otwarcie przyznał, że obserwowany jest zawodnik, którego kibice się nie spodziewają.




W marcu reprezentację Polski czeka walka w barażach o awans na Euro 2024. Pierwszy mecz „Biało-Czerwoni” rozegrają z Estonią na Stadionie Narodowym. Jeśli uda się przejść tego rywala, to kolejne spotkanie rozegramy ze zwycięzcą pary Walia – Finlandia.

Zaskakujące powołanie?

Po pierwszych meczach Probierza jako selekcjoner reprezentacji wydaje się, że wybrał on już kręgosłup swojej drużyny. Okazuje się jednak, że nic nie zostało jeszcze przesądzone. Szkoleniowiec ma wciąż obserwować zawodników, którzy mogą otrzymać powołanie i mocno zaskoczyć kibiców czy dziennikarzy.




– Liczymy na to, że Moder będzie grał więcej. Niedługo rusza liga. Na pewno będziemy obserwować w niej zawodników – zaznaczył Probierz. 




– Nie szykujemy wielkich zmian. Trudno, żebyśmy teraz zmieniali wszystko, co zrobiliśmy. Na pewno są 2-3 nowe nazwiska, które obserwujemy. Jedno może być bardzo dużym zaskoczeniem – dodał.




Probierz pokazał już, że nie boi się stawiać na swoich, nawet jeśli jego wybory na pierwszy rzut oka nie podobają się opinii publicznej. To on wprowadził przecież do kadry Patryka Pedę, choć ten grał w Serie C (3. liga włoska). Dał również szansę Jakubowi Piotrowskiemu, Patrykowi Dziczkowi czy Filipowi Marchwińskiemu.

Tak żona Mahreza zareagowała na wieść o przeprowadzce do Arabii Saudyjskiej. Pojawiły się łzy [WIDEO]

Ubiegłego lata wielu zawodników z czołowych europejskich lig zdecydowało się na przenosiny do Arabii Saudyjskiej. Taką decyzję podjął też Riyad Mahrez. Przeprowadzka nie była jednak łatwa dla jego rodziny. Do sieci trafiło nagranie, w którym żona Algierczyka opisała, jak zawodnik przedstawił jej swoją decyzję. Widać też, jaka była jej reakcja. 




Do Arabii Saudyjskiej trafiło wielu zawodników, którzy jeszcze niedawno brylowali w najlepszych ligach Europy czy Lidze Mistrzów. Obecnie na Bliskim Wschodzie gra choćby Cristiano Ronaldo, Karim Benzema, Neymar, Sadio Mane, N’Golo Kante czy Riyad Mahrez.




Przykład ostatniego z wymienionych jest o tyle zaskakujący, że wygrał on w poprzednim sezonie potrójną koronę z Manchesterem City, notując bardzo udany występy. Mimo wszystko przyjął ofertę Al-Ahli, co wywołało spore poruszenie i zdziwienie. Okazuje się, że decyzja nie była łatwa dla jego rodziny.

„To przecież część gry”

23 lutego opublikowany zostanie odcinek reality show „Married To The Game”, w którym wystąpiła partnerka Mahreza, Taylor Ward. Obecnie po internecie krąży krótki urywek, który przedstawia, jak piłkarz poinformował swoją żonę o transferze do Arabii Saudyjskiej. Zrobił to… przez telefon, najprawdopodobniej nie rozmawiając z nią o tym wcześniej. Kobieta zdawała się być poruszona całą sytuacją.




– Riyad zadzwonił do mnie i po prostu powiedział mi, że przeprowadzamy się do Arabii – opisała Ward, a na jej policzkach pojawiły się łzy. 




Kobieta próbowała przedstawić Mahrezowi swoje obawy związane ze zmianą miejsca zamieszkania. Piłkarz zdawał się je jednak bagatelizować.

– Będę siedziała sama w domu – mówiła Ward. 




– To przecież część gry – miał podsumować temat Mahrez. 

Co ciekawe, nagranie zaprzecza temu, co Ward mówiła na temat przeprowadzki wcześniej. Kiedy ogłoszono transfer Mahreza do Al-Ahli kobieta wstawiła na Instagrama wpis, w którym nie ukrywała swojego podekscytowania. Pisała faktycznie, że opuszczenie Manchesteru będzie trudne, ale nie zdawała się jednak sprawiać wrażenie pozytywnie poddenerwowanej.




– Dom to nie miejsce, tylko ludzie… Tak więc jestem podekscytowana naszą kolejną wspólną przygodą. Nie mogę uwierzyć, że opuszczamy Manchester. Ostatnie lata były jednymi z najlepszych w moim życiu i zapamiętam je na zawsze. Następny przystanek… Arabia Saudyjska – napisała w poście z 30 lipca minionego roku. 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez TAYLOR WARD (@taylorwardx)

Jak na razie Mahrez wystąpił w nowych barwach w 20 meczach. Strzelił w nich 9 goli i zanotował 7 asyst.

Piłkarze występowali na PNA zarażeni malarią. Na co dzień grają w Premier League i Ligue 1

Eric Chelle, selekcjoner reprezentacji Mali zdradził szokujące informacje o swoich dwóch zawodnikach. Szkoleniowiec wyznał, że Yves Bissouma i Moussa Diarra grali na Pucharze Narodów Afryki… zarażeni malarią. 




Trwający właśnie turniej o mistrzostwo Afryki zbliża się do końca. W najbliższych dniach czekają nas półfinały, które wyłonią, kto zagra o końcowe zwycięstwo. W grze na razie zostały już tylko Nigeria i RPA oraz Demokratyczna Republika Konga i Wybrzeże Kości Słoniowej, które jest gospodarzem PNA.

Piłkarze zarażeni malarią

Wspomniany właśnie WKS w ćwierćfinale mierzył się z reprezentacją Mali, którą pokonali 2-1 po dogrywce. „Słonie” zameldowały się więc w półfinale. Z kolei selekcjoner pokonanego Mali zdradził, że zmagał się na turnieju z dużymi problemami. Jego podopieczni mieli poważne kłopoty zdrowotne.




– Wiesz, że Yves Bissouma i Moussa Diarra grali zarażeni malarią. To nie było aż tak poważne, ponieważ ktoś urodzony w Afryce Zachodniej jest przystosowany do radzenia sobie z objawami malarii. Yves mógł grać, ale w przypadku Moussy było inaczej – oznajmił Eric Chelle. 




Bissouma mimo zarażenia chorobą rozegrał wszystkie mecze w fazie grupowej. W pucharowej natomiast opuścił mecz z Burkina Faso, a z WKS spędził na murawie 30 minut. Diarra z kolei rozegrał tylko 67 minut w całym PNA.




Warto zaznaczyć, że obaj zawodnicy grają na co dzień w topowych ligach, do których niebawem wrócą. Bissouma jest piłkarzem Tottenhamu, zaś Diarra – Toulouse.

Flamini zyskał fortunę, dzięki swojej firmie. Teraz apeluje do piłkarzy o… przejście na weganizm

Mathieu Flamini, były piłkarz Arsenalu, może pochwalić się ogromną firmą, która przyniosła mu fortunę. Francuz działa na rzecz poprawy klimatu, a obecnie apeluje też do zawodników o dawanie przykładu kibicom. Mogliby to robić między innymi przechodząc na dietę wegańską. 




Większość kibiców kojarzy Flaminiego właśnie z Arsenalu, do którego trafił w 2004 roku ze swojego macierzystego klubu – Olympique Marsylii. W sumie miał dwie przygody w Londynie. Pierwsza zakończyła się w 2008 roku, a druga trwała w latach 2013-2016. Dla „Kanonierów” rozegrał niemal 250 meczów i wygrał dwa Puchary Anglii oraz dwie Tarcze Wspólnoty. Zagrał też w finale Ligi Mistrzów (przegranym z FC Barceloną).




W trakcie swojej kariery grał również w Milanie, Crystal Palace czy Getafe, jednak piłka nożna nie była jego jedynym zajęciem. Jeszcze przed odwieszeniem butów na kołek Flamini zainwestował pieniądze w firmę GP Biochemicals, która pozwoliła mu zostać miliarderem. Firma zasłynęła przede wszystkim z tworzenia kwasu lewulinowego na masową skalę. Używa się go między innymi w przemyśle farmaceutycznym czy przy tworzywach sztucznych.

Apel do piłkarzy

Flamini dzięki swojej inwestycji może się obecnie pochwalić ogromnym majątkiem, wycenianym na 13 miliardów euro. Na tym jednak nie poprzestaje. Były zawodnik regularnie walczy o przyszłość naszej planety. Szerzej o swoich planach opowiedział na łamach „Guardian”. Wystosował również apel do piłkarzy w kwestii wykorzystywania zasięgów i dotarcia do kibiców.




– Ile wody trzeba zużyć do zrobienia jednego burgera? Podkreślam: jednego. Dwa tys. litrów. Przecież to szaleństwo. Klimat i dobre zdrowie są ze sobą powiązane. Musimy o to bardzo mocno walczyć. Bo kwestia klimatu jest ignorowana. W takich krajach jak Chiny czy Indie nie można już ćwiczyć na świeżym powietrzu. Czy chcemy tego samego? – rozpoczął Flamini.




– Zmiany klimatyczne i kryzys, jaki mamy, to wielki i przerażający temat. Kiedy słyszysz, że musisz ratować świat, czujesz się bezradny i bezużyteczny. Chodzi o to, by działać jako społeczeństwo. Każdy może poprawić swoje zachowanie i opowiadać o tym, jak zanieczyszczenia wpływają na naszą przyszłość. Jeżeli pomnożymy to przez miliardy ludzi, możemy wywrzeć duże zmiany – stwierdził. 




– Piłka nożna i ogólnie sport to rzeczy, które docierają do mas. Do ludzi biednych i bogatych z całego świata. Dzięki nim społeczeństwa mogą się jednoczyć i działać wspólnie. Ludzie futbolu też powinni szukać zmian. Jakich? Przede wszystkim zminimalizować zużycie dwutlenku węgla. To absolutne minimum – kontynuował.




– Piłkarze mogą robić wiele innych rzeczy. Mogą zostać weganami lub budować świadomość kibiców i fanów poprzez konta w mediach społecznościowych. Z czasem może przerzucą się nawet na samochody elektryczne. Opcji jest mnóstwo. Walka o dobry klimat to długa podróż. Wystarczy tylko chcieć – zakończył były piłkarz.