Mocne słowa pod adresem Fernando Santosa. „Obleśny, stary dziad. Miał problemy z higieną osobistą”

Przez długo czas tematem numer jeden w mediach będzie awans reprezentacji Polski na Euro 2024. Dzisiaj na kanale Weszło w serwisie YouTube pojawiła się transmisja na żywo programu „Stan Kadry”. W nim Marek Szkolnikowski przytoczył mało „smaczną” anegdotę o Fernando Santosie. 




Reprezentacja Polski we wtorek wyeliminowała Walię z baraży Euro 2024 i zapewniła sobie awans na turniej w Niemczech. „Biało-Czerwoni” trafili tym samym do grupy śmierci, gdzie zagrają z Holandią, Austrią i Francją.

„Obleśny stary dziad”

Obecnie w mediach nie brakuje programów, które podsumowują długą i wyboistą drogę Polaków na Euro. „Biało-Czerwoni” kompletnie zawiedli w eliminacjach, jeszcze kiedy prowadził ich Fernando Santos. Portugalczyk został zwolniony po porażce z Albanią, która niemal całkowicie zaważyła na szansach na awans bezpośrednich.

W programie „Stan Kadry” na kanale Weszło na YouTube gorzkich słów mimo awansu nie szczędził Marek Szkolnikowski. Przede wszystkim krytykował on PZPN, za nieudolne poszukiwania selekcjonera.

Brakowało nam chyba dobrego researchu. Najpierw zatrudniamy Sousę, który zmienia kluby jak rękawiczki. Potem zatrudniamy Santosa, którego odejście z Portugalii odebrano tam z ulgą. To taki polski minimalizm – jak już się decydujemy na zagranicznego trenera, to bierzemy gościa ze średniej półki. Polski Związek Piłki Nożnej ma dużo pieniędzy, stać nas na kozaka albo chociaż młodego faceta, co chce coś udowodnić – mówił.




A tak przyjechał do Polski Santos – przepraszam, że tak mówię – obleśny stary dziad. Rozmawiałem z nim w cztery oczy i było to… dość nieprzyjemne. Nie dość że walił fajami, to jeszcze miał problemy z higieną osobistą. Może nie wprost, ale mówili też o tym zawodnicy z naszej kadry. I jeszcze te jego miny – dodał Szkolnikowski. 

Warto zaznaczyć, że Santos otrzyma od PZPN bonus za awans na Euro. Premia była wpisana w kontrakt Portugalczyka i obowiązywała nawet, mimo jego zwolnienia. Więcej o tym pisaliśmy jednak TUTAJ.

Wojciech Szczęsny nie chce zmieniać planów. Podtrzymuje decyzję o zakończeniu kariery

Wojciech Szczęsny po meczu z Walią udzielił wywiadu przed kamerami TVP Sport. Mimo świetnego występu bramkarz nie zamierza zmieniać swojej decyzji. Wciąż podtrzymuje, że Euro 2024 będzie jego pożegnaniem z reprezentacją Polski. 




„Biało-Czerwoni” okazali się lepsi od Wali dopiero po serii rzutów karnych i awansowali na Euro 2024. Bohaterem ponownie okazał się Wojciech Szczęsny, który obronił ostatni strzał „Smoków”.

„Może być ciężko mnie namówić”

Po awansie Szczęsny stanął przed kamerami TVP Sport i odpowiedział na pytania dziennikarzy. Skomentował między innymi swoją spokojną postawę po obronieniu decydującej „jedenastki”.

– Ja zawsze jestem spokojny. Emocje związane z piłką przeżywam dosyć łagodnie. Cieszę się, ale nie podniecam się. Ten awans był naszym obowiązkiem – powiedział Szczęsny.

– Po dogrywce poszedłem do szatni, żeby analizować zawodników, chociaż nie miało to znaczenia. Każdy uderzał w środek, chociaż miał tam nie uderzać. Byłem spokojny przed ostatnim karnym – dodał.




Szczęsny już dłuższy czas temu zapowiedział, że mistrzostwa Europy w Niemczech będą jego ostatnim wielkim turniejem w reprezentacji Polski. Gdyby wczoraj nie udało się na nie awansować, to zapewne podjąłby decyzję o zakończeniu kariery w kadrze. 33-latek został zapytany, czy jego plany zmieniły się względem kolejnego bohaterskiego epizodu, tym razem w Cardiff. Odpowiedź była niestety wymowna.

– Może być mnie ciężko namówić, żeby zostać – odparł Szczęsny. 

„Trenowali wczoraj i przedwczoraj”. Zalewski zdradził przygotowania do meczu z Walią

Reprezentacja Polski pojedzie na Euro 2024 po wyeliminowaniu Walii w rzutach karnych. Nicola Zalewski w pomeczowym wywiadzie dla „TVP Sport” zdradził, jak drużyna przygotowywała się do takiej ewentualności. 




„Biało-Czerwoni” przez pełne 120 minut walczyła z Walią na murawie stadionu w Cardiff. Ani regulaminowy czas, ani dogrywka nie przyniosły trafienia dla żadnej z drużyn. Do rozstrzygnięcia potrzebny był konkurs rzutów karnych, w którym bezbłędna okazała się nasza reprezentacja, na czele z Wojciechem Szczęsnym, który obronił ostatni strzał „Smoków”.

„Trenowaliśmy wczoraj i przedwczoraj”

Szczęsnemu nikt nie będzie zabierać bycia bohaterem wczorajszego meczu, ale trzeba zaznaczyć, że w rzutach karnych nasi kadrowicze byli świetni. Oddawali mocne, celne strzały, poza zasięgiem walijskiego golkipera. Nie było to dziełem przypadku. Nicola Zalewski przyznał, że Michał Probierz kładł na ten element duży nacisk.

– Trenowaliśmy wczoraj i przedwczoraj „jedenastki”. Trener powiedział, żebyśmy podchodzili do karnego spokojnie i poszło dobrze – zaznaczył Zalewski. 




Reprezentacja Polski w grupie na Euro zmierzy się z Holandią, Austrią i Francją. Pierwsze spotkanie zagramy z „Oranje” w Hamburgu 16 czerwca.

Robert Karaś przerywa milczenie! Sportowiec odpowiedział na hejt. „Wyzwiska, groźby”

Ostatnio internet obiegła wiadomość o ponownej wpadce z dopingiem Roberta Karasia. Na sportowca spłynęła fala negatywnych komentarzy. Co prawa opublikował on już swoje oświadczenie na samym początku zamieszania, ale we wtorek zamieścił dodatkową odpowiedź na swoim Insta Stories. 




Robert Karaś w zeszłym roku został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych substancji, kiedy pobił rekord dziesięciokrotnego Ironmana w Brazylii. Od tamtej pory sportowiec był zawieszony w federacji. Niedawno wziął jednak udział w zawodach organizacji, która zezwoliła na jego udział. Wygrał wówczas ultratriathlon na Florydzie, bijąc kolejny rekord.

Niestety, w jego organizmie ponownie wykryto niedozwolone substancje. Sportowiec przekonywał, że są to pozostałości po wspomnianej aferze z zeszłego roku. To jednak nie przekonało opinii publicznej, która zdecydowanie go potępiła i zaczęła się od niego odwracać.

„Udowodnię, że mówię prawdę”

We wtorek Karaś postanowił ponownie odnieść się do sprawy i odpowiedzieć krytycznym komentarzom. Na swoim Insta Stories zdradził, że dostaje obecnie wiele wyzwisk, a nawet gróźb. Zaapelował do internautów o opanowanie i przemyślenie kilka razy tego, co zamierzają napisać.

– Wiem, że sobie z tym wszystkim poradzę. Pomyślcie, jakby trafiło na kogoś innego. Myślę, że już takiej osoby, by z nami nie było. To, co wielu z Was robi, ta agresja, wyzwiska, groźby są nieadekwatne do tego, co się wydarzyło. Pomyślcie, zanim napiszecie durny komentarz – napisał Karaś.  




Dodatkowo sportowiec zapewnił, że jest niewinny. Zamierza zrobić wszystko, aby udowodnić to również kibicom, którzy jeszcze do niedawna go podziwiali i szanowali za wszystkie niesamowite wyniki.

– A ja dalej robię swoje. Udowodnię, że mówię prawdę – podsumował.

Robert Karaś odpowiada na krytykę

To dlatego Probierz zrezygnował z Modera. Jasny powód selekcjonera

Michał Probierz ogłosił w poniedziałek późnym wieczorem kadrę, jaką wytypował do rywalizacji z Walią. Zabrakło w niej Jakuba Modera, co wywołało spore zdziwienie wśród kibiców. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl przedstawił powody takiej decyzji selekcjonera. 




„Biało-Czerwoni” za kilka godzin zmierzą się z Walią w finale baraży Euro 2024. Michał Probierz przed spotkaniem odesłał na trybuny trzech piłkarzy. Na murawie nie zobaczymy zatem na pewno Pawła Bochniewicza, Pawła Wszołka oraz Jakuba Modera. Odrzucenie piłkarza Brighton spotkało się z negatywnym odzewem kibiców.

Czemu nie zagra?

Moder był przez wiele osób typowany jako pewniak do gry. Ze względu na uraz niekoniecznie ustawiano go w pierwszym składzie na Walię, ale podnoszono argument o jego znajomości wyspiarskiego futbolu. Taki zawodnik mógłby się przydać nawet w końcowej fazie meczu.

Michał Probierz stwierdził jednak inaczej i odesłał go na trybuny. Co ciekawe, powodem nie była ponoć kontuzja Modera. Z ustaleń Tomasza Włodarczyka z portalu meczyki.pl wynika, że selekcjoner podjął decyzję z przyczyn wyłącznie sportowych. W meczu ze „Smokami” bardziej mają się przydać umiejętności, choćby, Damiana Szymańskiego.




Zmiany w kadrze na mecz z Walią wskazują, że w środku pola reprezentacji Polski możemy zobaczyć te same nazwiska, które rozpoczęły spotkanie z Estonią kilka dni temu. Przypomnijmy, że na PGE Narodowym w drugiej linii Probierz postawił na Bartosza Slisza, Jakuba Piotrowskiego i Piotra Zielińskiego.

Fenerbahce wyjdzie z ligi tureckiej i trafi do TOP5? Wielkie plany tureckiego klubu po skandalu

Zaskakujące informacje docierają z tureckich mediów. Zdaniem dziennikarza, Ertema Senera Fenerbahce wciąż zastanawia się nad zbojkotowaniem rozgrywek Super Ligi… myśli nad dołączeniem do innej ligi. Taki scenariusz może się wydarzyć, choć jest trudny do zrealizowania. 




W marcu w Turcji doszło do gigantycznego skandalu. Kibole Trabzonsporu po meczu z Fenerbahce wdarli się na murawę i zaatakowali piłkarzy. Zawodnicy się bronili, wobec czego doszło do jednej wielkiej bijatyki. Klub obwieścił następnego dnia, że będzie się starać opuścić rozgrywki tureckiej Super Lig.

Wejście do innej ligi?

Jak na razie nie pojawiły się nowe informacje w kwestii postępów w sprawie wyjścia Fenerbahce z rozgrywek. Głos zabrał natomiast ceniony w Turcji dziennikarz, Ertem Sener. Reporter przekazał, że klub ma podjąć ostateczną decyzję do 2 kwietnia, po czym przekaże ją opinii publicznej.

Co jednak najciekawsze – po odejściu z Super Lig Fenerbahce musiałoby dołączyć do innej ligi. Jest to jednak proces niezwykle trudny do zrealizowania. Tak czy inaczej działacze mają potężne cele jak włoska Serie A, hiszpańska La Liga czy francuska Ligue 1. W grę mają również wchodzić ligi holenderskie i belgijskie.




Temat jest jednak niezwykle skomplikowany. Na jakiekolwiek informacje o postępach będziemy musieli jeszcze poczekać.

Nowe informacje ws. kontuzji kluczowego kadrowicza. Co z występem przeciwko Walii?

Odnośnie składu reprezentacji Polski na mecz z Walią pojawia się kilka znaków zapytania. Największym jest jednak zdrowie Przemysława Frankowskiego, który nie trenował ostatnio z resztą drużyny. Nowe wieści w sprawie piłkarza Lens przekazał „Przegląd Sportowy Onet”. 




Polska w czwartek wygrała mecz z Estonią (5-1) i awansowała do finału baraży, gdzie zmierzy się z Walią. Niestety, zwycięstwo przypłacone zostało zdrowiem Matty’ego Casha oraz zdobywcy pierwszego gola – Przemysława Frankowskiego. Uraz tego drugiego nie okazał się na szczęście zbyt poważny, ale wciąż trwa walka o przywrócenie zawodnika do pełni sprawności.

Uda się?

Choć kontuzja miała być drobna, to Frankowski ani w sobotę, ani w niedzielę nie trenował z resztą drużyny. Odbył za to zajęcia indywidualne, co zaniepokoiło kibiców i dziennikarzy. Piłkarz Lens zagrał z Estonią dobre spotkanie i jest postrzegany jako faworyt do gry w wyjściowej „jedenastce”.

Szanse na jego wyleczenie są jednak dość spore. Potwierdzają to informacje podane przez „Przegląd Sportowy Onet”. Ostateczna decyzja ma jednak zapaść w poniedziałek.




– Jego szanse na wykurowanie się do wtorku określane są jako duże. Kluczowe będzie to, czy Frankowski zdoła odbyć w trening przedmeczowy z drużyną – napisano. 

Polacy wylecą do Cardiff właśnie w poniedziałek. We wtorek rozegrają z kolei spotkanie z Walią w finale baraży. Stawką będzie awans na Euro 2024 w Niemczech.

Legenda polskiej piłki blisko szokującej decyzji. „Zrzekam się obywatelstwa. Potnę nożyczkami”

Wiele wskazuje na to, że niebawem możemy być świadkami szokującej decyzji jednej z legend reprezentacji Polski. Mowa o Jacku Bąku, który zapowiada zrzeknięcie się obywatelstwa. Wszystko przez sprawę, która toczy się przeciwko niemu.  




W 2023 roku Jacek Bąk usłyszał wyrok, o który głośno zrobiło się w mediach. 51-latek został wówczas ukarany przez sądem grzywną w wysokości 100 tysięcy złotych w związku z zaległościami lokalu, który prowadziła jego była żona.

Zrzeknięcie obywatelstwa

Sprawa przybrała obecnie nieprzyjemny dla Bąka obrót. Były reprezentant Polski czeka obecnie na wyrok sądu drugiej instancji, ale już teraz zapowiada drastyczne ruchy. Przyznał, że jest gotowy do zrzeknięcia się obywatelstwa.

– Lokal jest zamknięty, prąd odłączony, nic tam nie ma. Jeśli przegram tę sprawę, to dopiero się wypowiem… Na razie muszę się hamować i ważyć słowa. Jeśli dostanę wyrok, to będziemy mogli mówić o jakimś oszustwie i złodziejstwie. Jak można w taki sposób szanować obywatela, który w dodatku zrobił coś dla tego kraju? – powiedział na łamach „WP Sportowe Fakty”. 

– Jeśli wyrok drugiej instancji będzie niekorzystny, natychmiast zrzekam się obywatelstwa, długo nie będę czekał. Mam jeszcze obywatelstwo francuskie, więc nim będę się posługiwał. Polskie potnę nożyczkami bez zawahania – grzmiał. 




Bąk reprezentował Polskę w latach 1993-2008. Długo pełnił również funkcję jej kapitana. W sumie z orzełkiem na piersi zaliczył 96 występów i strzelił 3 bramki.

Walijski trener z ostrzeżeniem dla Polski przed finałem baraży. „To mnie niepokoi”

We wtorek odbędzie się mecz Walii z Polską, który zadecyduje o awansie jednej z tych drużyn na Euro 2024. Na antenie portalu meczyki.pl głos na temat nadchodzącego starcia zabrał Piotr Koźmiński. Dziennikarz „WP Sportowe Fakty” rozmawiał niedawno z Adamem Owenem, który przez blisko 10 lat pracował w sztabie szkoleniowym naszych rywali. 




Reprezentacja Polski w miniony czwartek wygrała z Estonią (5-1) w półfinale baraży. Tym samym awansowała do finału, gdzie czeka ją dużo trudniejsze zadanie. Już w najbliższy wtorek „Biało-Czerwoni” zmierzą się w Cardiff z drużyną Walii o być, albo nie być na Euro w Niemczech.

„To mnie niepokoi”

Spotkanie z Walią zapowiada się na bardzo trudne, biorąc pod uwagę okoliczności. Co prawda „Biało-Czerwoni” wygrali wysoko z Estonią, podnosząc swoje morale, ale Walijczycy również odnieśli przekonywujące zwycięstwo.

W półfinale „Smoki” pokonały Finlandię 4-1. Piotr Koźmiński w programie meczyki.pl na YouTube zdradził, jak ocenił ten mecz Adam Owen, który przez lata był członkiem sztabu szkoleniowego Walii.




– Zapytałem go, jak ocenia mecz Walii z Finlandią. Użył trzech słów: agresywność, dominacja, ambicja. To mnie niepokoi. Mówił, że Walijczycy go mocno zaskoczyli i dodał, że jeśli zagrają na podobnym poziomie we wtorek, to Polska będzie miała ogromne problemy – opowiedział dziennikarz WP Sportowe Fakty.

Kamil Grosicki wygłosił płomienną przemowę przed meczem z Estonią. „Stadion ma płonąć!” [WIDEO]

Portal Łączy nas Piłka opublikował na kanale YouTube kulisy wygranego meczu z Estonią (5-1). Widać na nim między innymi odprawę przedmeczową czy nastroje po spotkaniu. Uwieczniono również, jak Kamil Grosicki zagrzewał swoich kolegów do walki jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. 




„Biało-Czerwoni” w miniony czwartek pokonali Estonię 5-1 i awansowali do finału baraży o Euro 2024, gdzie zagrają z Walią. Spotkanie odbędzie się w Cardiff w najbliższy wtorek.

„Ten stadion ma płonąć”

Na kanale Łączy nas Piłka w serwisie YouTube pojawiło się nagranie odsłaniające kulisty spotkania z Estończykami. Na nagraniu zawarto między innymi wzajemne motywowanie się reprezentantów przed meczem w szatni. W głównej roli wystąpił wówczas Kamil Grosicki, który wygłosił płomienną przemowę.

– Ten stadion ma płonąć od pierwszej minuty. Od pierwszej minuty, jedna rodzina. Tylko tak możemy coś osiągnąć. Jeden za drugiego. Mamy jeden cel, jechać na mistrzostwa Europy – krzyczał piłkarz Pogoni. 




– Dzisiaj mega ważny będzie ten doskok, te drugie piłki zbierajmy, żeby oni nie poczuli, że mogą tu drugie piłki zbierać – wtórował Robert Lewandowski. 

Wspomniany fragment od 15:27:

 

Robert Karaś przyłapany na dopingu i… kłamstwie. Szef POLADA wskazał, co wykryto w jego organizmie

W piątek Robert Karaś został ponownie przyłapany na dopingu. Sportowiec zdążył się już wytłumaczyć ze swojego występu, ale nowe światło na sprawę rzucił szef POLADA, Michał Rynkowski. Twierdzi on, że Karaś kłamie. 




Przypomnijmy, że w maju ubiegłego roku okazało się, że sportowiec został po raz pierwszy przyłapany na zażywaniu zakazanych substancji. Miało to miejsce podczas dziesięciokrotnego ironmana w Brazylii, którego zresztą Karaś wygrał, bijąc dodatkowo rekord. Nie nacieszył się tym jednak długo, bo prędko na jaw wyszła wspomniana afera, a jego wynik unieważniono.

Sportowca wówczas zawieszono na dwa lata. Ostatnio wziął jednak udział w ultratriathlonie innej organizacji, w której nie miał wprowadzonego zakazu. Sytuację szerzej opisaliśmy TUTAJ.

Kłamstwa…

Karaś po wyjściu na jaw kolejnej afery opublikował wyjaśnienia na swoich social mediach. Przekonywał w nich, że wykryte w jego organizmie substancje pochodzą jeszcze z zawodów w Brazylii. Szef POLADA, twierdzi jednak, że sportowiec kłamie.




Michał Rynkowski w rozmowie z Radiem ZET wprost określił, jakie substancje wykryto u Karasia. Jedna z nich ma się utrzymywać maksymalnie miesiąc, wobec czego niemożliwym jest znalezienie jej w ostatnich testach.

– Potwierdzam, Robert Karaś znów został przyłapany na dopingu. W jego organizmie wykryto drostanolon i klomifen. Można wątpić w jego wyjaśnienia, dla przykładu ta pierwsza zakazana substancja utrzymuje się w organizmie do 30 dni – mówił Rynkowski. 

Robert Karaś znowu przyłapany na dopingu. Sportowiec zaliczył kolejną wpadkę

W zeszłym roku Robert Karaś został przyłapany na dopingu po zawodach ultratiathlonu w Brazylii. Teraz Polskę obiegła informacja o kolejnej wpadce sportowca. Zdążył już opublikować swoje oświadczenie w mediach społecznościowych. 

Maj minionego roku był początkowo bardzo udany dla Karasia, który pobił z dużym zapasem rekord świata w dziesięciokrotnym Ironmanie. Wynik Polaka został jednak szybko unieważniony. Wszystko przez pozytywny wynik testów antydopingowych. Sportowiec został ukarany dwuletnią dyskwalifikacją i do 2025 roku nie może brać udziału w zawodach International Ultra Triathlon Association.




Kolejna wpadka…

Karaś wziął jednak niedawno udział w zawodach innej organizacji, konkretnie World Ultra Triathlon Association. W niej wspomniana dyskwalifikacja nie obowiązywała, więc nie było żadnych przeciwwskazać do startu Polaka. Prawdopodobnie wkrótce natomiast będzie.

W piątek okazało się, że Karaś ponownie został nakryty na stosowaniu niedozwolonych substancji. On sam zapewnił jednak, że to wyłącznie pozostałości po wpadce z Brazylii, o czym napisał w relacji na Instagramie.

– Otrzymałem informację z USADA, że w moim organizmie nadal znajdują się pozostałości substancji, które wykryto u mnie po zawodach w Brazylii. Nie miałem możliwości przeprowadzenia badań antydopingowych przed ostatnim startem w USA. To niedozwolone – napisał.

– Niestety, nadal mam w sobie pozostałości po tych substancjach. Nie wiem jeszcze, jakie konsekwencje formalne mnie czekają, ale nie to jest najważniejsze – dodał sportowiec.




– Niech moja historia będzie przestrogą dla każdego sportowca, zwłaszcza dla ludzi młodych. Nie szukam wytłumaczeń, muszę ponieść konsekwencje swojej głupoty i nieostrożności. Błąd popełniony 1,5 roku temu zostanie ze mną już na zawsze – podsumował Karaś. 

Piękne obrazki na trybunach Stadionu Narodowego. Kibic przyćmił wysokie zwycięstwo kadry [WIDEO]

Reprezentacja Polski urządziła w czwartkowy wieczór fajerwerki na murawie PGE Narodowego i wygrali z Estonią aż 5-1. Emocji nie brakowało jednak również na trybunach. Jeden z kibiców w trakcie meczu postanowił oświadczyć się swojej wybrance. 




To był przyjemny wieczór dla polskich kibiców. „Biało-Czerwoni” bez większych problemów pokonali reprezentację Estonii 5-1 i pewnie awansowali do finału baraży o Euro 2024, gdzie zagramy z Walią. Na twarzach kibiców, którzy zgromadzili się na trybunach PGE Narodowego, widać było mnóstwo uśmiechów i pozytywnych myśli po festiwalu strzeleckim ekipy Michała Probierza.

Piękne obrazki

Działo się zatem na murawie, ale nie tylko. Kibice świętowali każdego gola Polaków, a jeden z nich postanowił się… oświadczyć! Internet szybko obiegło nagranie, na którym widać jak mężczyzna wykorzystał radość z jednego z trafień i poprosił swoją partnerkę o rękę. Po reakcji można wnioskować, że kobieta powiedziała „tak”.

Będziemy mieli polskie Kings League! W projekcie ma wziąć udział legenda włoskiej piłki

Jakiś czas temu Gerard Pique stworzył Kings League, które okazało się strzałem w „dziesiątkę”. Okazuje się, że wkrótce podobne przedsięwzięcie ma powstać również w Polsce. Nieco szczegółów zdradził Łukasz Gikiewicz w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.




Przypomnijmy na początku, czym w ogóle wspomniane Kings League jest. To projekt piłkarski stworzony przez Gerarda Pique oraz streamera – Ibaia Llanosa. W jej ramach rozgrywane są dynamiczne, 20-minutowe mecze, które urozmaicają różne aktywności, jak supermoce. Za ich pomocą można np. usunąć zawodnika rywali na dwie minuty z boiska czy strzelić gola liczonego razy dwa. W meczach Kings League udział biorą celebryci i influencerzy, ale również byli piłkarze.

Polski odpowiednik

Co ciekawe, wkrótce w naszym kraju ma powstać podobny projekt. Tak przynajmniej twierdzi Łukasz Gikiewicz, który gościł niedawno na kanale Tomasza Ćwiąkały. 36-latek zdradził również, że jest zaangażowany w temat.

– Może niedługo to ruszy. Liga takich gwiazd, zawodnicy z zagranicy. Jestem w to trochę zaangażowany. To będzie coś podobnego do Kings League – przyznał. 

– Jak wracasz po pracy i musisz obejrzeć mecz Warty z Radomiakiem, to w 60. minucie wyłączasz. Powiesz, że nie chcesz tego dziadostwa oglądać. Wydaje mi się, że jak dwa razy piętnaście czy dwadzieścia minut, gdzie zobaczysz byłych reprezentantów, zagraniczne gwiazdy plus ludzi, których dodamy, to będzie ciekawsze. Myślę, że to się przyjmie w Polsce – dodał. 




Gikiewicz stwierdził też, że projekt zdaje się być blisko finalnej realizacji. Wskazał również legendarnego piłkarza, który ma wziąć w nim udział.

– Chcieliśmy ruszyć w kwietniu, ale telewizja zdecyduje. Mecze będą rozgrywane w hali, najprawdopodobniej w Warszawie. Będzie terminarz. Będziesz wiedział, że bierzesz córkę, syna i przyjeżdżasz oglądać Del Piero. Telewizja wyraziła zainteresowanie. Mamy dwóch głównych sponsorów. Myślę, że jest bliżej niż dalej – zdradził. 

TOP 10 najdroższych piłkarzy Ekstraklasy! Lech i Raków podbili ranking

Grupa CIES Football Observatory opublikowała najnowsze wyceny najdroższych zawodników Ekstraklasy. TOP10 zdecydowanie okupują zawodnicy Lecha i Rakowa, który zajęli po 3 pozycje. W rankingu znajdują się jednak również inne drużyny. 




W ostatnich latach do Ekstraklasy wpływały spore pieniądze ze względu na transfery wychodzące zawodników. Najświeższym tego przykładem jest Ernest Muci, który opuścił Legię Warszawa za 10 mln euro. Przed Albańczykiem można wyliczyć też Jakuba Modera, Kacpra Kozłowskiego czy Jakuba Kamińskiego.

Najwartościowszy w Polsce

Każdy tego typu transfer rzutuje na opinię o naszej lidze na światowym podwórku. Widać to choćby w najnowszym rankingu grupy CIES Football Observatory, w którym wyselekcjonowano dziesięciu najwartościowszych piłkarzy grających obecnie w Ekstraklasie.

Najwięcej miejsc przypadło Lechowi Poznań i Rakowowi Częstochowa (po 3). Dwie pozycji okupują piłkarze Legii Warszawa, a po jednej otrzymała Jagiellonia Białystok i Górnik Zabrze.




Zestawienie CIES Football Observatory:

  1. Kristoffer Velde (Lech Poznań) – 6,5 miliona euro
  2. Filip Marchwiński (Lech Poznań) – 5 milionów
  3. Ante Crnac (Raków Częstochowa) – 4,8
  4. Kacper Tobiasz (Legia Warszawa) – 4,6
  5. Dawid Drachal (Raków Częstochowa) – 3,3
  6. Adrián Kaprálik (Górnik Zabrze) – 3,2
  7. Filip Szymczak (Lech Poznań) – 3,1
  8. Juergen Elitim (Legia Warszawa) – 3
  9. Bartłomiej Wdowik (Jagiellonia Białystok) – 2,8
  10. Bogdan Racovițan (Raków Częstochowa) – 2,7