Tyle ma zarobić Rzeźniczak za walkę z Najmanem. Chore pieniądze dla kontrowersyjnego piłkarza

Jakub Rzeźniczak wkrótce ma spróbować swoich sił w zupełnie innej dyscyplinie. Według informacji z mediów, które podawano już jakiś czas temu, były reprezentant Polski wejdzie do klatki federacji Clout MMA. Kwota, jaką ma zarobić za swoją pierwszą walkę, zwala z nóg. 




Kilka miesięcy temu Rzeźniczak rozstał się w kontrowersyjnych okolicznościach z Kotwicą Kołobrzeg. Od tamtej pory nie znalazł sobie nowego klubu i póki co nie zapowiada się, aby miało się to zmienić. Zamiast tego ma spróbować sił w sportach walki, o czym pisze się coraz częściej.

Wielka kasa

Pierwsze informacje o walce Rzeźniczaka pojawiły się na portalu meczyki.pl. Dziennikarze ustalili, że piłkarz prowadzi rozmowy z jedną z federacji freakowych – Clout MMA. Co ciekawe, jego pierwszym rywalem ma być Marcin Najman. Rewelacje „Meczyków” zostały teraz potwierdzone także przez „Jastrząb Post”.

Strona poszła jednak o krok dalej i ujawniła kwotę, jaką za swoją pierwszą walkę ma zarobić Rzeźniczak. Mowa tu o gigantycznych pieniądzach. Zarobek piłkarza ma wynieść aż 1,2 miliona złotych.




– Piłkarz ma otrzymać te pieniądze niezależnie od tego, czy wygra walkę, czy nie, a nawet niezależnie od tego, ile czasu spędzi w klatce – dodaje „Jastrząb Post”.

Jeśli Rzeźniczak faktycznie dołączy do federacji Clout MMA, zostanie kolejnym sportowcem w jej szeregach. Swoje walki zaliczyli już na poprzednich walkach piłkarze, jak Tomasz Hajto, Błażej Augustyn czy Jakub Wawrzyniak, ale też siatkarz – Zbigniew Bartman czy Wojciech Sobierajski, znany z bicia niewiarygodnych rekordów.

Włosi zachwyceni Piotrem Zielińskim. Były reprezentant pogratulował Interowi transferu

Piotr Zieliński notuje ostatnio bardzo dobre występy w Napoli. Po sezonie odejdzie jednak z klubu i będzie występować w Interze Mediolan. Riccardo Montolivo, były reprezentant Włoch już pogratulował świetnego zakupu „Nerazurrim”.




Kontrakt Piotra Zielińskiego z Napoli obowiązuje tylko do końca bieżącego sezonu. Po jego wygaśnięciu Polak opuści Stadio Diego Armando Maradona i trafi do Interu Mediolan.

Gratulacje

„Zielu” po niedogadaniu się z obecnym pracodawcą zaliczył spory spadek formy, połączony z odesłaniem na ławkę rezerwowych. Obecnie przeżywa jednak lepsze momenty, czego dowodem był ostatni mecz z Monzą (4-2). Polak wpisał się w nim na listę strzelców i był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku.

Pochwał nie szczędziły mu włoskie media, a także Riccardo Montolivo, były reprezentant Włoch. W rozmowie z „DAZN” pogratulował on Interu świetnego transferu. Ocenił także przydatność pomocnika w klubie z Mediolanu.

– Działacze Interu, ściągając Zielińskiego i Taremiego, wzmocnili już dwie pozycje. Polak to świetny zawodnik, który z pewnością będzie grał w wyjściowym składzie – przyznał Montolivo. 




– Na miejscu Simone Inzaghiego prosiłbym zarząd, aby nikogo nie sprzedawał, by zachować trzon składu na przyszły sezon – dodał. 

Inter prawdopodobnie zostanie w tym sezonie mistrzem Włoch. W poniedziałek, dopiero w 95. minucie, pokonali Udinese (2-1) i tym samym utrzymali przewagę nad drugim w tabeli AC Milanem. Obecnie różnica punktowa między obiema mediolańskimi drużynami wynosi aż 14 „oczek”.

Były selekcjoner nie ma żadnych wątpliwości. Już wkrótce pojawi się „Nowy Lewandowski”?

Robert Lewandowski jest zdecydowanie bliżej, niż dalej końca kariery. Jerzy Engel jest jednak dobrej myśli, jeśli chodzi o przyszłość polskiej piłki. Były selekcjoner naszej reprezentacji uważa, że na gracza podobnego kalibru nie będziemy musieli długo czekać. 




W sierpniu bieżącego roku Robert Lewandowski skończy 36 lat. Pytania o to, jak długo kapitan reprezentacji Polski zamierza jeszcze grać w piłkę pojawiają się coraz częściej. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo wymijająco odpowiada zazwyczaj sam zainteresowany. Można się jednak domyślać, że to kwestii najwyżej kilku lat.

Nowy Lewandowski?

Przy okazji tematu o odwieszeniu przez Lewandowskiego butów na kołek pojawiają się również pytania o przyszłość polskiej piłki. 35-latek jest zdecydowanie jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym, piłkarzy w naszej historii. Raczej ciężko się spodziewać, żeby w najbliższych latach ktoś był w stanie osiągnąć taki poziom, jak on.

Innej myśli jest natomiast Jerzy Engel. Były selekcjoner reprezentacji Polski stwierdził w „Kanale Sportowym”, że na „nowego Lewandowskiego” nie będziemy musieli długo czekać. Trener na przyszłość polskiej piłki patrzy z dużym optymizmem.

– Jako junior Robert Lewandowski się zupełnie nie wyróżniał. Widzę, jak trenerzy pracują w akademiach i jestem przekonany, że na kolejnego Lewandowskiego długo nie będziemy czekać – zaskoczył Engel. 




Engel uważa, że Polska ma bardzo dużo utalentowanych młodzieżowców. Wskazał jednak jeden warunek, który musi zostać spełniony, aby mogli rozwinąć swój potencjał.

– Mamy bardzo wielu utalentowanych zawodników. Obserwuję pracę akademii i widzę, ile mamy w Polsce talentów. To się w głowie nie mieści. Problem tylko w tym, żeby trafili na dobre przeprowadzenie ich kariery do momentu zawodowej kariery – ocenił były selekcjoner. 

Groźba zamachów podczas ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Hiszpanie odpowiadają

Niepokojące wieści pojawiły się w przestrzeni internetowej przed meczami ćwierćfinałowymi Ligi Mistrzów. ISIS, czyli Państwo Islamskie, zapowiedziało ataki na stadiony, na których rozgrywane będą mecze. Nowe ustalenia w tej sprawie przekazała „Marca”. 




We wtorek i w środę (9 i 10 kwietnia) odbędą się pierwsze mecze ćwierćfinałowe tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Najpierw zmierzą się ze sobą ekipy Arsenalu i Bayernu Monachium oraz Realu Madryt i Manchesteru City. Dzień później z kolei czekają nas starcia Atletico Madryt z Borussią Dortmund i PSG z FC Barceloną.

Zagrożenie życia

W poniedziałkowy wieczór, poprzedzający starcia w ćwierćfinałach, internet obiegły z kolei niepokojące zapowiedzi ataków terrorystycznych. Ich autorem było Państwo Islamskie (ISIS), które twierdzi, że zamierza zaatakować wszystkie stadiony, na których odbędą się mecze. Poza nazwami obiektów zamieszczono złowieszczy napis: „Zabijcie ich wszystkich”.

Według hiszpańskiej „Marki” zapowiedź ataków została poważnie potraktowana przez służby w Madrycie, gdzie czeka nas wtorkowe starcie Realu z Manchesterem City. Ostrzeżono również ochronę Santiago Bernabeu. Nie wiadomo jednak, jakie środki mają zostać poczynione, aby zapobiec potencjalnym atakom.




Hiszpanie podkreślają, że mecz nie jest zagrożony. Władze Madrytu mają doświadczenie w organizacji dużych wydarzeń i tak jest również w tym przypadku. Służby będą musiały mieć jednak oczy szeroko otwarte dookoła głowy.

Kolejna sensacja w Legii Warszawa! Goncalo Feio zastąpi Kostę Runjaicia. Totalny hit

Istne trzęsienie ziemi w Legii Warszawa! Ledwo co „Przegląd Sportowy” podał, że Kosta Runjaić został zwolniony, a portal meczyki.pl już pisze o następcy Niemca. Nowym szkoleniowcem stołecznego klubu ma zostać Goncalo Feio. 




We wtorkowy poranek gruchnęła sensacyjna informacja. „Przegląd Sportowy” poinformował, że z Legią Warszawa pożegna się Kosta Runjaić. Klub jeszcze nie odniósł się do tych rewelacji. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.

Sensacja goni sensację

Na tym jednak zaskakujące informacje z obozu Legii się nie kończą. Po nagłym zwolnieniu Runjaicia Legia miała już wytypować jego następcę. Według portalu meczyki.pl nowym trenerem „Wojskowych” ma zostać Goncalo Feio, który do niedawna prowadził Motor Lublin.

Portugalczyk był ulubieńcem kibiców swojego byłego klubu. To między innymi dzięki jego pracy i zaangażowaniu w życie drużyny, Motor wywalczył awans do 1. Ligi. Mimo bycia beniaminkiem do tej pory utrzymuje się w czołówce tabeli.




Dla 33-latka objęcie sterów nad pierwszą drużyna Legii to ogromna szansa na rozwój. Wcześniej pracował już w Warszawie jako analityk.

Kosta Runjaić o braku Bartosza Slisza: „Ciężko zastąpić go piłkarzem z takiego poziomu”

Legia Warszawa jedynie zremisowała z Jagiellonią Białystok (1-1) mecz 27. kolejki Ekstraklasy. Po ostatnim gwizdku kilku wypowiedzi na antenie „Canal +” udzielił Kosta Runjaić. Niemiec zwrócił między innymi uwagę na brak Bartosza Slisza, który zimą odszedł do Atlanty United. 




Legia nie weszła najlepiej w rundę wiosenną. Choć zaczęło się dobrze, bo od zwycięstwa z Ruchem Chorzów (1-0), to dalej było tylko gorzej. Stołeczni najpierw przegrali pierwszy mecz z Molde w Lidze Konferencji (2-3), a później zremisowali z Puszczą Niepołomice (1-1). Następnie kolejny raz skarcili ich Norwegowie (0-3), a Legia na kolejne zwycięstwo w Ekstraklasie czekała aż do 17 marca (3-1 z Piastem Gliwice).

„Ciężko zastąpić go piłkarzem jak Qendrim Zyba”

Na kiepską formę Legii wpływ mogło mieć w dużej mierze odejście z klubu Bartosza Slisza, który był filarem drużyny. W miniony weekend „Wojskowi” zremisowali co prawda z liderującą Jagiellonią Białystok (1-1), ale apetyty były mimo wszystko dużo większe. Kosta Runjaić, który stanął po meczu przed kamerami „Canal+ Sport” przyznał, że trudno zastąpić kogoś takiego, jak Slisz. Zwrócił uwagę na Qendrima Zybę, który teoretycznie miał wejść w buty reprezentanta Polski.




– Bartosz Slisz zagrał kapitalny mecz w reprezentacji Polski z Walią. Jeśli tracisz kogoś takiego, to ciężko zastąpić go piłkarzem z takiego poziomu – mówił szkoleniowiec. 

Słowa Runjaicia nie spodobały się opinii publicznej. Sugerowano, że trenerowi nie wypada mówić takich rzeczy pod adresem swojego piłkarza. Należy jednak nadmienić, że Niemcowi nie chodziło o stricte poziom piłkarski, jaki prezentuje Kosowianin, a o przeskok poziomu ligowego z kosowskiej do polskiej.

Lukas Podolski w środku afery kebabowej. Niemiec odpowiada na zarzuty. „Powinien być droższy”

W Niemczech szerokim echem odbiły się ceny kebabów Lukasa Podolskiego. Obecnie są one tematem dyskusji w tamtejszych mediach. Piłkarz Górnika Zabrze wypowiedział się w tym temacie i wyjaśnił, czemu tyle kosztują jego potrawy.




Lukas Podolski nadal bryluje na boiskach Ekstraklasy w barwach Górnika Zabrze. Niemiec nie zakończył jeszcze co prawda kariery, ale już skupia się na swoich pozasportowych biznesach. Jednym z nich jest branża gastronomiczna.

Wygórowane ceny?

Podolski jest właścicielem sieci kebabowni – Mangal Doner, której w Niemczech powstało już ponad 30 lokali. Ostatnio piłkarz potwierdził, że zamierza wejść z biznesem do Polski, a pierwszy punkt w naszym kraju otworzył w Zabrzu.

Niedawno 38-latke gościł w podcaście niemieckich youtuberów – Saschy Hellingera i Montany Blacka. W trakcie programu pytania zawodnikowi mogli zadać również internauci. Jeden z nich postanowił zapytać o jego kebaby, a konkretnie o ich ceny. Widz zwrócił uwagę, że jedzenie serwowane przez Podolskiego jest po prostu drogie.

Najbardziej klasyczne danie w lokalu Podolskiego ma kosztować 7,90 euro. Tymczasem w innych barach szybkiej obsługi za podobną pozycję zapłacimy nawet sześć euro. Niemiec postanowił zdecydowanie odpowiedzieć.




– No dobra, ale ile kosztuje margherita, kiedy idziesz do pizzerii? Prawie 10 euro, a przynajmniej te 7,90. A co dostajesz? Ciasto, sos pomidorowy i trochę sera – argumentował.

– Z moim kebabem jest inaczej. Składa się z bułki, mięsa, sałatki i sosu. To pełnowartościowy posiłek. Myślę, że i tak jest zdecydowanie za tani. Powinien być droższy. Ceny wzrosły wszędzie – rozwinął Podolski. 

Wypowiedź „Poldiego” spotkała się z kontrą ze strony serwisu tz.de. Jak ustalili – Niemiec już wcześniej podniósł ceny swoich dań, a konkretnie w ciągu ostatnich dwóch lat. Całkiem niedawno w lokalu można było zjeść za mniej niż siedem euro.

Radosław Majecki bohaterem francuskich mediów. Polak z kolejnym kapitalnym występem!

Radosław Majecki na stałe zagościł w pierwszym składzie AS Monaco i nie zapowiada się, aby miał je oddać. Polski bramkarz zaliczył kolejny świetny występ w ekipie z Księstwa i znalazł się na ustach całej Francji. Media wprost rozpływają się nad jego grą. 




Jeszcze kilka tygodni temu Majecki mógł jedynie marzyć o regularnej grze w Monaco. Od kiedy w 2020 roku trafił do Ligue 1 z Legii Warszawa, głównie siedział na ławce rezerwowych. Przebywał także na wypożyczeniach. Nie było jednak mowy o wskoczeniu na stałe między słupki pierwszej drużyny i wygryzieniu Philippa Kohna.

Bohater

Wszystko zaczęło się zmieniać pod koniec lutego, kiedy Majecki wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Lens. Od tamtej pory nie oddał miejsca w składzie i posadził Kohna na ławce. W niedzielę 24-latek zachował trzecie czyste konto w tym sezonie ligi francuskiej, nie wpuszczając gola w meczu z Rennes (1-0).

Francuskie media zachwyciły się występem Polaka. Majecki dostał jedne z najwyższych not w swojej drużynie, a dziennikarze podkreślają jego wielki wkład w zwycięstwo Monaco. Udzielają się również kibice.

– Bramkarz Monako po raz kolejny spisał się na najwyższym poziomie. Z siedmioma obronami był jednym z głównych architektów sukcesu Monaco. Zatrzymał wszystkich napastników z Rennes, chociaż nie skąpili swoich prób – pisze portal lefigaro.fr, który przyznał bramkarzowi notę „8,8”. 




– Ściana. Po prostu droga nieprzejezdna. Bramkarz AS Monaco zniesmaczył wszystkich zawodników Rennes, a w najważniejszych momentach spisywał się świetnie” – dodaje maxifoot.fr, według którego Majecki najlepszym zawodnikiem całego meczu. 24-latek otrzymał notę 8,5. „Myślę, że wielu zgodzi się ze mną, że bohaterem meczu z Rennes był Majecki – pisał z kolei jeden z kibiców.

Żyleta zapłonęła na meczu z Jagiellonią. Marciniak musiał przerwać grę. Kibice Legii dali popis [WIDEO]

Hit 27. kolejki Ekstraklasy, czyli starcie Legii z Jagiellonią, zakończyło się remisem (1-1). Już na starcie jednak wiele się działo. Kibice przy Łazienkowskiej zaczęli ostro i na samym początku… przerwano spotkanie. 

„Duma Podlasia” przyjechała do Warszawy w świetnym nastroju. Jagiellonia prezentuje się widowiskowo w tym sezonie i lideruje w tabeli. Legia z kolei miewa swoje problemy w rundzie wiosennej. Mimo to w niedzielę udało się powstrzymać Jagę, która do ostatnich minut musiała zresztą gonić wynik. Finalnie spotkanie na szczycie zakończyło się remisem (1-1).

Racowisko

Od dawna było wiadomo, że przy Łazienkowskiej na mecz z Jagiellonią trybuny zapełnią się do końca. Od samego początku było gorąco. Legioniści odśpiewali „Sen o Warszawie” i wywiesili swoją oprawę. Kartoniadzie z napisem „Warriors” towarzyszyły czerwone i zielone barwy oraz race, które już w 8. minucie zmusiły sędziego Marciniaka do przerwania gry. Dym szybko rozniósł się po stadionie i przysłaniał widok na murawę.

Szokujące informacje o Marku Papszunie. Trener może wrócić do Rakowa Częstochowa

Szokujące informacje w kontekście przyszłości Marka Papszuna przekazał Janusz Basałaj na antenie meczyki.pl. Jego zdaniem szkoleniowiec może wrócić do Rakowa Częstochowa!




„Medaliki” pod wodzą Dawida Szwargi spisują się dużo poniżej oczekiwań. Regres jest widoczny w licznych potknięciach na ligowym poletku. Raków zajmuje co prawda 3. miejsce w tabeli, ale do lidera traci już 6 punktów. W ostatniej kolejce przegrali niespodziewanie z Radomiakiem 1-2.

Sensacyjny powrót

Problemy w Ekstraklasie, odpadnięcie z Pucharu Polski, odpadnięcie w słabym stylu z Ligi Europy – to wszystko sprawiło, że coraz głośniej mówi się o potencjalnym zwolnieniu Dawida Szwargi. Opcja ta ma być poważnie brana pod uwagę w Częstochowie, a oliwy do ognia dolał Janusz Basałaj. Dziennikarz na kanale meczyki.pl przekazał, że niewykluczony jest powrót do Rakowa… Marka Papszuna.

– Rozmawiałem z osobą, która jest bardzo dobrze poinformowana w polskiej piłce, że Marek Papszun być może wróci do Rakowa. Taka opcja jest możliwa. Wróciłby na stare śmieci. Klub zna dobrze, właściciela i piłkarzy tak samo. Same plusy – powiedział Basałaj.  




Od odejścia z Rakowa Papszun nie podjął się prowadzenia żadnego innego klubu, choć łączono go z wieloma drużynami. Szkoleniowiec między innymi miał rywalizować z Michałem Probierzem o poprowadzenie reprezentacji Polski. Tę rywalizację jednak przegrał i nadal pozostaje obecnie bezrobotny.

Gdzie zniknął Szczęsny przez rzutami karnymi z Walią? „Usiadłem z dymkiem i analizowałem”

Wojciech Szczęsny był gościem na kanale „Foot Truck”. W rozmowie zdradził, gdzie zniknął przed konkursem rzutów karnych z Walią. Okazało się, że musiał pomyśleć „z dymkiem”. 




Reprezentacja Polski awansowała na Euro 2024 dopiero po dwóch meczach barażowych. W pierwszym pokonali Estonię (5-1), zaś w drugim wyeliminowali Walię dopiero po rzutach karnych (5-4). Awans dał nam Wojciech Szczęsny, który obronił ostatnią „jedenastkę” wykonywaną przez Daniela Jamesa.

„Z dymkiem”

Na chwilę przez rozpoczęciem konkursu rzutów karnych, Szczęsny zniknął jednak z murawy. Jak się okazało – zszedł do szatni w celu przeanalizowania sytuacji. Szerzej opowiedział o tym na antenie kanału „Foot Truck”.

– Wojtek poszedł analizować rzuty karne – zaczął.

– Żeby jednak nie było, że poszedłem na fajkę, to wybrałem się w spokoju oglądać rzuty karne, a w spokoju to usiadłem sobie z dymkiem i analizowałem – przyznał.




– Tak naprawdę teraz to, co robię to nie palenie, tylko podgrzewanie tytoniu – podsumował.

W czerwcu Szczęsny prawdopodobnie będzie pierwszym wyborem Michała Probierza do obsadzenia polskiej bramki. Golkiper po meczu z Walią potwierdził, że nie planuje grać w kadrze po Euro 2024. Turniej będzie zatem najprawdopodobniej jego pożegnaniem z biało-czerwonymi barwami.

Taka premia czeka na reprezentację Polski za awans na Euro! Bonusów może być jeszcze więcej

Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN pojawił się ostatnio na antenie kanału meczyki.pl. W programie „EURO RAPORT” zdradził, jaką kwotę z tytułu premii za awans na mistrzostwa Europy otrzymają kadrowicze. Przybliżył również dokładniej zasady premiowania. 




Reprezentacja Polski awansowała na Euro rzutem na taśmę, jako ostatnia drużyna. „Biało-Czerwoni” musieli przebrnąć przez baraże, gdzie najpierw wyeliminowali Estonię (5-1), a następnie po karnych Walię (5-4). Tym samym w czerwcu czekają kadrę spotkania z Holandią, Austrią i Francją, które mamy w grupie.

Kasa do podziału

Dzięki awansowi PZPN otrzyma od UEFY 9,25 mln euro premii, czyli blisko 40 milionów złotych. Część z tej kwoty trafi do piłkarzy. Sekretarz generalny Łukasz Wachowski przekazał, jak wygląda dzielenie tej kwoty.

– Zespół otrzymuje ok. 1/4 całej kwoty. Rada drużyny przedstawia do aprobaty dokument, z której wynika, ile dany zawodnik powinien otrzymać. To zależy m.in. od liczby rozegranych minut – przekazał na kanale meczyki.pl w serwisie YouTube. 




Kolejne bonusy można zdobyć podczas Euro. UEFA zapłaci za każde zwycięstwo w fazie grupowej 1 mln euro. Remis to z kolei 500 tysięcy, zaś wejście do fazy pucharowej – 1,5 mln. Część z tej kwoty również trafi do kadrowiczów, jeśli uda się cokolwiek wywalczyć.

– Piłkarze otrzymają 35-40% premii z tego, co wydarzy się w trakcie turnieju – podsumował Wachowski. 

Tak reprezentacja Polski będzie poruszać się podczas Euro. PZPN zaskoczył swoją decyzją

PZPN przedstawił szczegółowy plan podróży reprezentacji Polski na mecze fazy grupowej podczas Euro 2024. Jak się okazuje. postawiono na niestandardowe rozwiązanie. Kadra poruszać się będzie… pociągiem. 




„Biało-Czerwoni” trafili do grupy z Holandią, Austrią i Francją. Turniej zainaugurujemy już 16 czerwca, meczem z „Oranje” w Hamburgu. Następnie czekają nas wyjazdy do Berlina i Dortmundu. Reprezentacja stacjonować będzie w Hannoverze, gdzie wyznaczono bazę na czas turnieju.

Pociągowe Euro

Logistyka jest nieodłącznym elementem każdego wielkiego turnieju. PZPN już teraz musi ustalić plan dla kadry, który pozwoli jej dostać się na spotkania najbardziej komfortową drogą. Jak się okazuje, w przypadku Euro 2024, federacja ma postawić na poruszanie się pociągiem. Nie ma co ukrywać, że taki plan jest dość niecodzienny.

– Prawdopodobnie – taki scenariusz też jest rozważany – będziemy podróżować koleją. Sieć kolejowa w Niemczech jest bardzo dobrze rozbudowana. Mieliśmy okazję kilkukrotnie się tymi kolejami podróżować i wygląda na to, że to jest dobre rozwiązanie – ocenił Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN dla TVP Sport. 




Warto tutaj zaznaczyć, że taki typ podróży mimo swojej nietypowości, może okazać się strzałem w „10”. Zazwyczaj reprezentacje preferują loty samolotami, co wiążę się z dodatkowym czasem spędzonym na odprawie i kilku innych formalnościach. W przypadku podróży koleją nie ma dodatkowych wymagań, wobec czego sama podróż jest dużo szybsza.

Andres Iniesta chce mieć swój klub! Hiszpan blisko sensacyjnego zakupu

Portal „Tipsbladet” przekazał zaskakujące informacje o Andresie Inieście. Hiszpan ma być blisko zakupu klubu. Mowa konkretnie o FC Helsingor, który gra obecnie w 1. lidze duńskiej (drugi poziom rozgrywkowy). 




Iniesta w 2018 roku zdecydował się odejść z FC Barcelony. Od tamtej pory grał w japoński Vissel Kobe, z którym z kolei pożegnał się w połowie minionego roku. Teraz jest piłkarzem Emirates Club ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W bieżącym sezonie rozegrał 14 meczów, strzelił 3 gole i zaliczył jedną asystę.

Odbuduje klub?

Hiszpan prędzej czy później będzie musiał odwiesić buty na kołku, ale nie zapowiada się, żeby chciał całkowicie odejść z piłki nożnej. Portal „Tipsbladet” twierdzi, że Iniesta chce za pośrednictwem swojej firmy „Never Say Never” zakupić 85% udziałów w FC Helsingor. Inwestycja miałaby wynieść około 15 milionów koron.

Duński klub gra obecnie w 1. lidze (2. poziom rozgrywkowy). To projekt, który nadaje się do gruntownej odbudowy. Na tę chwilę zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, traci dziewięć punktów do bezpiecznej strefy i mało tego, zmaga się z poważnymi problemami finansowymi.




Informacje „Tipbladet” potwierdza także hiszpański „AS”. Dodatkowo pojawiają się informacje, że w transakcję ma być zaangażowany Bojan Krkić, były piłkarz FC Barcelony serbskiego pochodzenia. Według dziennika porozumienie w tej sprawie ma być już blisko.

Mariusz Rumak ponownie nie wytrzymał. Trener odpowiada na zarzuty. „Może mnie podać do sądu”

Wrze w Lechu Poznań. Mariusz Rumak odniósł się do pojawiających się w prasie doniesień o pojawiających się niesnaskach między zawodnikami. Szkoleniowiec twierdzi, że to wyłącznie kłamstwa. 




„Kolejorz” odpadł w tym sezonie w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. Miał się tym samym skupić na krajowym podwórku i ponownie zawalczyć o tytuł mistrzowski oraz Puchar Polski. Lech zalicza jednak mnóstwo wpadek i odpadł już dłuższy czas temu z pucharu, zaś w ostatniej kolejce Ekstraklasy zremisował bezbramkowo ze Stalą Mielec.

„Może podać mnie do sądu”

W związku z kiepską formą Lecha w mediach coraz częściej pojawiają się artykuły, sugerujące konflikty w drużynie. Wojciech Wybranowski niedawno uderzył w podobne tony. Powołując się na poufne źródła stwierdził, że powrót Mariusza Rumaka znacząco wpłynął na atmosferę w klubie. Szkoleniowiec postanowił w ostrych słowach odpowiedzieć na oskarżenia.

– To jest tak, że jak zespół nie wygrywa, to zawsze szuka się czegoś, żeby zaczepić. Jeżeli ktoś nie rozumie piłki, najczęściej uderza do dwóch rzeczy: przygotowanie fizyczne lub niesnaski w szatni. O to drugie proszę zapytać piłkarzy, bo to jest śmieszne, co się pojawia w mediach – zaczął Rumak. 




– Uważam, że jest to kłamliwe. Ta osoba, która wydaje takie publikacje, może podać mnie do sądu i wtedy się sprawdzimy. Ja nie widzę żadnych niesnasek. Poza tym, że presja jest zdecydowanie większa, to atmosfera jest taka sama jak podczas okresu przygotowawczego – dodał. 

– Być może ja czegoś nie widzę, ale nie zauważyłem, żeby coś było innego, a szczególnie, jeśli ktoś wrzuca w moje słowa niecenzuralne słowa w usta. Nawet nie wiem, jak jest „Baran” po angielsku, a co dopiero jak obrazić piłkarzy. To jest bzdura – podsumował.