Koniec złudzeń, koniec marzeń. Dyrektor Złotej Piłki zdecydowanie o nagrodzie dla Roberta Lewandowskiego

Od kilku dni głośno zrobiło się o możliwym przyznaniu Robertowi Lewandowskiemu Złotej Piłki za 2020 rok. Było to pokłosie wywiadu Polaka dla „Bilda”, gdzie przyznał, że nie miałby nic przeciwko temu i zasugerował, że coś w tej kwestii jest na rzeczy. Niestety, Nico Manissier, czyli dyrektor plebiscytu Złotej Piłki zapewnia, że nie podniesiono tego tematu.




W 2020 roku Robert Lewandowski wygrał z Bayernem Monachium wszystko. Mało tego, był królem strzelców Bundesligi, Pucharu Niemiec oraz Ligi Mistrzów. Z miejsca stał się tym samym faworytem do wygrania Złotej Piłki i pewnie by ją wygrał. Wszystko przekreśliła jednak szalejąca wówczas pandemia koronawirusa, przez którą „France Football” odwołał galę, a zaległej nagrody nigdy nie wręczono.

Koniec złudzeń?

Od tamtej pory minęło już kilka lat i większość raczej pogodziła się z tym, że Lewandowski nie otrzyma statuetki. W głębi serca jednak spora grupa osób z pewnością wciąż miała ku temu cichą nadzieję. Wyjątkiem nie był sam zainteresowany, który w niedawnej rozmowie z „Bildem” otwarcie to przyznał. Podkreślał również, że nie miałby nic przeciwko, gdyby „France Football” zmieniło zdanie i przyznało mu Złotą Piłkę po latach.

Przez kilka ostatnich dni temat ponownie odżył, a w mediach pojawiały się nawet doniesienia o rzekomych rozmowach w tej sprawie. Ze złudzeń odarł nas jednak dyrektor plebiscytu Złotej Piłki, Nico Manissier na łamach „Que T’hi Jugues”.




Ta sprawa nie została u nas podniesiona. Złota Piłka to instytucja, która ma swoje zasady. My o nich decydujemy. Na tę chwilę nie rozmawialiśmy o tej sprawie, więc to, co pojawia się w mediach społecznościowych, to wymysł – podkreślił Manissier. 

Netflix kontynuuje sportową ekspansję. Gigant potwierdził nabycie praw do transmisji meczów

Netflix prowadzi coraz większą ofensywę na rynek sportowy. Gigant potwierdził nawiązanie kolejnej współpracy z tej gałęzi. Na platformie będziemy mogli obejrzeć mecze NFL.




Netflix to znany streamingowy portal. W swojej ofercie ma wiele seriali oraz filmów z różnych gatunków. Nie brakuje także treści dla fanów sportu. Coś dla siebie znajdą zarówno fani piłki nożnej, tenisa, koszyków, futbolu amerykańskiego czy Formuły 1.

Transmisje

Na tym jednak ekspansja Netflixa się nie kończy. Gigant ogłosił oficjalne nabycie praw do transmisji kilku meczów NFL. Mowa o spotkaniach, które będą rozgrywane w tegoroczne Święta Bożego Narodzenia, aczkolwiek umowa ma trwać też w latach 2025-26.




Ile jednak dokładnie meczów będziemy mogli obejrzeć za pośrednictwem platformy? Trudno powiedzieć. Netflix nie podał dokładnej liczby, natomiast stwierdził, że będzie to „co najmniej jeden”.

Dramatyczna sytuacja byłego reprezentanta Polski. „Ledwo się porusza”. Zbiórka na leczenie trwa

Ryszard Staniek, były reprezentant Polski, autor bramki w finale Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Sprawę nagłaśnia redakcja „WP Sportowe Fakty”. Głos zabrał już prezes PZPN, Cezary Kulesza. 




53-latek boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi, po udarze mózgu, którego niedawno doznał. Jego stan zdrowia jest na tyle ciężki, że żona byłego kadrowicza, Julita, zorganizowała zrzutkę na jego leczenie oraz rehabilitację.

Jeszcze nie wózek

O sprawie poinformował portal „WP Sportowe Fakty”, który rozmawiał z panią Julitą. Kobieta przyznała, że stan jej męża jest ciężki i nie chodzi w żadnym wypadku o rozgłos. Celem jest przystosowanie domu, kupno samochodu i opłacenie leczenia oraz rehabilitacji.

– Nie zależy nam na rozgłosie. Musiałam przełamać dużą barierę, by wyjść z problemem na zewnątrz. Zależało nam na odzewie klubów, dawnych kumpli, przyjaciół. Dziękuje wszystkim zaangażowanym w sprawie – zaznaczyła kobieta. 

Do akcji przyłączyło się już wielu kolegów Stańka z boiska. W domu 53-latka odwiedził między innymi Jerzy Brzęczek, który w finale Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie asystował przy jego trafieniu.

– Na tę chwilę nie jest to jeszcze wózek inwalidzki, ale poruszanie się Rysia jest na poziomie minimalnym. Może przemieszcza się z czyjąś pomocą, bardzo powoli. Niestety nie do końca ma czucie w stopach – przyznał były selekcjoner. 




– Liczymy, że uda się zatrzymać pewne kwestie. Na lewe oko nie widzi, ale najważniejsze, by uratować prawe. Na szczęście, gdy się widzieliśmy, poznał mnie. Mieliśmy bardzo emocjonalne spotkanie. Dużo razem przeszliśmy – podkreślił. 

Głos zabrał już także Cezary Kulesza w imieniu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Prezes zapewnił, że federacja chce pomóc byłemu reprezentantowi i zaangażowała się w całą akcję.

– Dowiedziałem się o sprawie i oczywiście chcemy pomóc. Proszę o kontakt od bliskich zawodnika oraz informację, w jakim zakresie możemy ich wesprzeć i na pewno to zrobimy – zaznaczył Kulesza w rozmowie z mediami. 

Mocne słowa trenera Tottenhamu po porażce z City. Uderzył w klub. „Fundamenty są kruche”

Manchester City ograł we wtorek Tottenham 2-0. „Obywatele” zdecydowanie zbliżyli się tym samym do mistrzostwa Anglii na kolejkę przed końcem. Rozczarowany wynikiem był natomiast szkoleniowiec „Kogutów”. Ange Postecoglou na pomeczowej konferencji udzielił ostrych wypowiedzi.




Losy mistrzostwa Anglii rozstrzygną się w ostatniej kolejce Premier League. Obecnie najbliższej tytułu jest Manchester City, który po zwycięstwie z Tottenhamem (2-0) ma na koncie 88 punktów. Na kark „Obywatelom” dyszy jednak Arsenal z 86 „oczkami”.

Kruche fundamenty

Abstrahując jednak od kwestii mistrzostwa, gorąco zrobiło się w Tottenhamie. Porażka z Manchesterem przekreśliła szanse „Kogutów” na występy w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Londyńczycy nie mają już możliwości wskoczenia na 4. miejsce, które przypadnie z kolei Aston Villi i to właśnie ona zakwalifikowała się do fazy grupowej LM.

Rozgoryczony takim stanem rzeczy jest Ange Postecoglou. Szkoleniowiec Tottenhamu nie ukrywał, że to, co dzieje się obecnie w klubie bardzo mu się nie podoba. Po meczu z Manchesterem City trener nie gryzł się w język.




– Niestety, w ciągu ostatnich 48 godzin uświadomiłem sobie to, że fundamenty klubu są naprawdę kruche. Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz – stwierdził Postecoglou. 

Brak kwalifikacji do Ligi Mistrzów to cios dla Tottenhamu, tym bardziej że na początku sezonu „Koguty” prezentowały się bardzo dobrze. Z biegiem czasu jednak sukcesywnie obniżali loty, co ostatecznie odbiło się wypadnięciem poza TOP4.

Doczekał się debiutu i koniec. Polski talent na wylocie z Liverpoolu

Przykre informacje dobiegają z Liverpoolu. Wiele wskazuje na to, że po zakończeniu bieżącego sezonu z Anfield pożegna się Mateusz Musiałowski. Polak ostatnio nie grał nawet w młodzieżówce „The Reds”.




W marcu Musiałowski przeżył piękną chwilę i zadebiutował w pierwszej drużynie Liverpoolu. Zaliczył kilkanaście minut przeciwko Sparcie Praga w 1/8 finału Ligi Europy. Czekał na to od wielu lat, bo do Anglii trafił w 2020 roku i grał wyłącznie w juniorskich zespołach.

Koniec

Niestety, od tamtej pory wiele zmieniło się na gorsze. Musiałowski nie tylko nie powiększył już swojego dorobku w pierwszej drużynie Liverpoolu, ale przestał także grać w młodzieżówce. Według Thisisanfield.com ta historia może się zakończyć rozejściem stron. Umowa Polaka z „The Reds” jest ważna tylko do 30 czerwca.




Musiałowski prawdopodobnie nie będzie jednak narzekać na brak ofert. Już w minionym roku sporo mówiło się o zainteresowaniu ze strony klubów z Polski, w tym z Ekstraklasy. Wyraźnie interesować się miało nim także TSV Hartberg z Austrii, zaś ostatnio w mediach przewinęły się Birmingham City czy Leeds United.

Trener opuścił drużynę w trakcie meczu. Klubowy lekarz przejął stery i poprowadził zespół do zwycięstwa

Do dość zaskakującej sytuacji doszło w brazylijskiej Serie D. Trener Brasiliense w przerwie meczu opuścił swoją drużynę i wyszedł ze stadionu. Jego miejsce zajął… klubowy lekarz. 




Brasiliense po trzech meczach Serie D zajmuje 1. miejsce w grupie piątej. W niedzielę zespół pokonał 2-1 Real Brasilia.

Zmiana trenerów

Po meczu okazało się, że przy zmianie stron doszło do zaskakującej sytuacji. Gdy na tablicy widniał bezbramkowy remis, a obie ekipy zeszły na przerwę do szatni, Paulo Roberto Santos, szkoleniowiec Brasiliense, razem ze swoim sztabem, opuścił stadion. Takie zachowanie miało być podyktowane zachowaniem właściciela klubu, który skrytykował grę drużyny.




Na stadionie zostało tylko kilku pracowników Brasilense. Wśród nich był klubowy lekarz, Jorge Oliveira, który… poprowadził zespół do zwycięstwa. Mężczyzna wcielił się w trenera, a jego zawodnicy wygrali 2-1.

Nani znowu wolnym zawodnikiem! Portugalczyk jednak trafi do Ekstraklasy?

Lukas Podolski kilka dni temu potwierdził, że chciał sprowadzić do Górnika Zabrze Naniego. Niewykluczone, że ta sprawa nie została jeszcze zamknięta. Portugalczyk rozstał się właśnie ze swoim dotychczasowym klubem. 




Nani od 2023 roku występował w Adanie Demirspor. Wcześniej zaliczył również epizody w Melbourne Victory czy Venezii. Turecki klub był na razie ostatnim przystankiem Portugalczyka, który pozostaje obecnie bez zatrudnienia. Fabrizio Romano podał, że umowa 37-latka została rozwiązana ze skutkiem natychmiastowym.

Górnik spróbuje?

W Polsce sytuacja Naniego zbiegła się z udzielonym niedawno przez Lukasa Podolskiego wywiadem na antenie Kanału Sportowego. Niemiec przyznał otwarcie, że temat sprowadzenia Portugalczyka do Zabrza był prawdziwy i żałuje, że nie udało się go dopiąć. W rozmowie „Poldi” przyznał także, że: „może ten temat wróci”.




Niewykluczone więc, że Niemiec spróbuje ponownie uruchomić swoje kontakty i wspomoże Górnik w ewentualnym sprowadzeniu Naniego do Ekstraklasy. Portugalczyk, mimo wieku, dałby zapewne sporo drużynie na murawie. W Adanie wystąpił w 34 meczach, w których strzelił cztery gole i dołożył trzy asysty.

IV-ligowiec ogłosił konkurs na prawa do transmisji meczu z KTS-em. Trzeba zapłacić 30 000 złotych

W IV lidze dochodzi powoli do ostatecznych rozstrzygnięć. Do ostatniego meczu szykuje się już MKS Ząbkovia Ząbki, która zmierzy się z KTS-em Weszło. Gospodarze postanowili zorganizować z tej okazji kuriozalny konkurs na… prawo do transmitowania meczu. 




Obecnie o awans do III ligi w grupie mazowieckiej walczą przede wszystkim trzy zespoły. Są to: liderujące rezerwy Wisły Płock (67 punktów), Ząbkovia Ząbki (66 pkt) oraz KTS Weszło (61 pkt). Nic więc dziwnego, że olbrzymim zainteresowaniem w Ząbkach cieszy się nadchodzące starcie wicelidera z zespołem Krzysztofa Stanowskiego, zajmującym trzecie miejsce w tabeli.

Konkurs

Sytuację Ząbkovia chciałaby wykorzystać w celach zarobkowych. Wobec tego ogłoszony został konkurs na Facebooku, w którym można wygrać prawo do transmisji meczu. Co ciekawe, obecnie post widnieje w zedytowanej formie. W pierwotnie zamieszonym wpisie mogliśmy przeczytać, że: „Kwota początkowa do wzięcia udziału w konkursie to 30.000 zł”. Obecnie usunięto ten fragment.

 

Krzychu Velde wściekły po zmianie z Legią. Poleciały wulgaryzmy [WIDEO]

Kristoffer Velde wybuchł po zejściu z boiska w meczu z Legią Warszawa (1-2). Norweg spisał się bardzo słabo, po czym zwrócił się do kamery i wybuchł z nerwów. 




Lech Poznań ponownie zawiódł kibiców. „Kolejorz” przegrał w niedzielę hitowe starcie z Legią Warszawa 1-2. Gospodarze spisali się tragicznie szczególnie w defensywie. Jedyne gole dla „Wojskowych” padły po samobójczych trafieniach Blazicia i Salamona.

„Spie***laj”

Nie popisał się także Kristoffer Velde, którego przy Bułgarskiej powoli mają coraz bardziej dość. Norweg chciał odejść z Lecha zimą, ale z jego transferu finalnie nic nie wyszło i w rundzie wiosennej spisuje się bardzo słabo. Na koncie ma zaledwie tylko dwa gole i jedną asystę, co znacząco różni się od jesiennego dorobku (7 bramek i 4 asysty).

Velde stracił nawet w ostatnich tygodniach miejsce w składzie Lecha, ale Mariusz Rumak postawił na niego od początku hitu z Legią. Skrzydłowy ponownie zawiódł jednak oczekiwania i został zmieniony w 67. minucie. Decyzja trenera nie przypadła do gustu zawodnikowi.




Najpierw zawodnik dał upust złości i nie zbił „piątki” z Rumakiem po zejściu do ławki rezerwowych. Następnie jednak wyżył się również na filmującym go operatorze. Velde zwrócił się do niego i kazał mu „spie***lać”.

Nasser Al-Khelaifi pogratulował Wiśle zdobycia Pucharu Polski! Prezes PSG wysłał list do Królewskiego

Jarosław Królewski pochwalił się w piątek listem od niebyle jakiej persony. Do właściciela Wisły Kraków napisał sam Nasser Al-Khelaifi, właściciel PSG. Katarczyk pogratulował „Białej Gwieździe” zdobycie Pucharu Polski. 




Nieco ponad tydzień temu byliśmy świadkami prawdziwej sensacji. W dramatycznych okolicznościach Wisła Kraków ograła Pogoń Szczecin w finale Pucharu Polski. Najpierw rzutem na taśmę „Biała Gwiazda” wyrównała stan meczu, czym doprowadziła do dogrywki. Zaraz po rozpoczęciu dodatkowych 30 minut gry udało się jej z kolei wyjść na prowadzenie i utrzymać stan do końca spotkania.

Tym samym Wiśle udało się zdobyć trofeum, które z kolei pozwoli jej zagrać w eliminacjach Ligi Europy. To o tyle ciekawa sytuacja, że krakowski klub nie jest jeszcze pewny awansu do Ekstraklasy. Na ten moment zajmuje 6. miejsce w tabeli 1. Ligi, premiowane grą w barażach. Konkurencja jest jednak duża i wciąż nie wiadomo, na jakiej pozycji skończy Wisła.

Gratulacje

Po wygranej w Pucharze Polski do Krakowa spływać zaczęły gratulacje. Zachwyceni byli dziennikarze, kibice, ale nie tylko. W piątek, Jarosław Królewski pochwalił się na Twitterze, że otrzymał również gratulacje od Nassera Al-Khelaifiego. Właściciel PSG jest również szefem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, w związku z czym wysłał specjalne pismo na Reymonta.




W imieniu Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, które reprezentuje ponad 620 europejskich klubów, chciałbym pogratulować Panu i Wiśle Kraków zdobycia Pucharu Polski. Zostanie pierwszym klubem od 30 lat, który wygrał trofeum nie grając w Ekstraklasie jest wielkim osiągnięciem. To świadectwo ciężkiej pracy i pasji każdej osoby w klubie. Gratuluję ponownie i życzę Wiśle Kraków powodzenia w przygotowaniach do rozgrywek Ligi Europy w przyszłym sezonie – napisał Al-Khelaifi. 

Rafał Collins po 4 miesiącach odchodzi z Zagłębia. Wyjawił całą prawdę o funkcjonowaniu klubu

Bieżący sezon jest tragiczny dla Zagłębia Sosnowiec. Klub nie ma już żadnych szans na utrzymanie w 1. lidze, wobec czego czeka go spadek na niższy szczebel. To jednak dopiero początek wielu zmian w pionie sportowym i organizacyjnym. Swoje oświadczenie wystosował już Rafał Collins.




Zimą doszło do istotnej zmiany w Zagłębiu Sosnowiec. Kontrolę w klubie przejął wówczas Rafał Collins, mimo posiadania ledwie 0,7 proc. udziałów. Po dojściu do władzy biznesmen zatrudnił na miejsce trenera Aleksandra Chackiewicza, co skończyło się katastrofą i skandalem. Drużyna spadła z 1. ligi, zaś kilka miesięcy temu doszło do pobicia Białorusina.

Szybko poszło…

Obecnie Zagłębie czeka spora przebudowa. Spadek do II ligi oznacza cięcie kosztów i zmiany w kwestiach sportowych oraz organizacyjnych. Te nie ominą także kadry kierowniczej, gdyż z klubu odejdzie… Rafał Collins. Obecny szef klubu wystosował długie oświadczenie, w którym wyjaśnił swoją decyzję oraz zdradził kilka zakulisowych informacji o funkcjonowaniu zespołu.

Poniżej kilka najciekawszych fragmentów oświadczenia Collinsa:

– Na początku rundy wiosennej, po podpisaniu umowy z Urzędem Miasta Sosnowiec, poprosiłem o przejęcie odpowiedzialności za zespół trenera związanego z Zagłębiem Lubin, który przyjechał ze swoim sztabem do Sosnowca. Kandydatem na nowego dyrektora sportowego był były prezes Zagłębia Lubin. W wyniku rozbieżności co do warunków umowy nie doszło do porozumienia, po czym wszystkie strony rozstały się w poczuciu wzajemnego szacunku – zaczął Collins. 




– Kolejnym kandydatem, który był bardzo blisko przejęcia zespołu, był Marek Saganowski. Ze względu na brak pewnego rodzaju elastyczności nie doszło do porozumienia. Tu nie chodziło o elastyczność moją, czy trenera Saganowskiego. Trzecim wyborem był trener Chackiewicz. 30 minut po podpisaniu umowy przez trenera Chackiewicza, do mediów została przekazana informacja o tym, że Rafał Collins ma plan na sprowadzenie Ukraińców z Pro Star. Był to pierwszy „wyciek”, a tak naprawdę pierwszy z wielu elementów układanki mający na celu podważenie wiarygodności projektu – czytamy dalej.

– Podczas konferencji prasowej przedstawiłem się kibicom oraz zarysowałem projekt, który miałem nadzieję zrealizować. Dzień później w klubie pojawił się komornik, zajmując kwotę 500 tysięcy złotych z całkowitego długu, który wynosił ok. 2 mln złotych. Zajęcie dotyczyło pożyczki, której warunki w mojej opinii były niekorzystne dla klubu. Po krótkim okresie konto zostało odblokowane, ale na tym etapie każda doinwestowana złotówka podlegała już zajęciu, co całkowicie związało nam ręce. Przez to okienko transferowe dla nas de facto się zakończyło i byliśmy zmuszeni polegać na wolnych zawodnikach, których wybierali nowy dyrektor sportowy oraz trener Chackiewicz – dodał. 

– Nie zamierzam firmować swoją twarzą oraz nazwiskiem wielu rzeczy, które zastałem na orbicie Zagłębia Sosnowiec. Być może są osoby, które przyjdą i „wtopią się” w pewne okoliczności, być może nie wszyscy mają podobny kręgosłup moralny i pewnego rodzaju działania są dla nich akceptowalne – dla mnie nie. Od czasu mojego przyjścia do klubu działy się rzeczy bardzo dziwne, jedni chcieli się podkleić, składali dziwne propozycje, inni podkładali nogi, kłamali i manipulowali i podrzucali do dziennikarzy tematy mające na celu zdyskredytowane mojego działania wokół klubu – podkreślał działacz. 




Collins zamierza niebawem odsprzedać swoje udziały w Zagłębiu. Wykupić ma je od niego Stowarzyszenie Kibiców. Formalnie nastąpić to ma 25 maja.

Były kadrowicz ocenił szansę Polski na Euro 2024. „To jest nasz sufit”

Reprezentacja Polski w czerwcu zagra na Euro 2024. Awans przyszedł jednak „Biało-Czerwonym” w mękach. Udało się go wywalczyć dopiero po barażach. Nie napawa to optymizmem przed zbliżającym się turniejem. Marcin Żewłakow nie ukrywa, że nie ma większych oczekiwań. 




Od mundialu w Katarze reprezentacja Polski nie zaliczyła dobrego okresu. Zatrudnienie Fernando Santosa okazało się tragicznym pomysłem. Dopiero za kadencji Michała Probierza drużyna zdaje się odzyskała radość z gry i powoli wraca do optymalnej dyspozycji.

Na Euro bez oczekiwań?

Teoretycznym dowodem zmiany na lepsze jest wywalczony niedawno awans na Euro 2024. „Biało-Czerwonym” nie przyszło to jednak łatwo. Po fatalnym meczach grupowych w barażach udało się nam pokonać Estonię i Walię. Na samym turnieju będzie natomiast dużo ciężej.

W grupie Polacy zmierzą się z Holandią, Austrią oraz Francją. Pesymistycznie na nadchodzące spotkania patrzy Marcin Żewłakow. Były kadrowicz nie ukrywa, że nie wierzy w drużynę Probierza. Otwarcie powiedział o tym w „Kanale Sportowym”.




– Czekają nas trzy finały. Niestety za dużo optymizmu nie mam. Zszedłem z oczekiwań – powiedział Żewłakow. 

– Mam wrażenie, że nasza reprezentacja jest w stanie zakwalifikować się na turniej, ale to nasz sufit. Czy jesteśmy w stanie coś z tego wyrwać? Obawiam się, że nie – podsumował. 

Na Twitterze znaleziono stare nagranie Marciniaka z herbem Realu Madryt. Kontrowersje wokół Polaka [WIDEO]

Po meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium w półfinale Ligi Mistrzów zgęstniała atmosfera wokół Szymona Marciniaka. Polak został wzięty na celownik po kontrowersyjnej decyzji, którą podjął w końcówce spotkania. Wprost mówi się, że arbiter „pomógł” Realowi awansować do finału. Internet obiegło teraz nagranie, które miałoby sugerować, że jest on kibicem „Królewskich”. 




W finale tegorocznej edycji Ligi Mistrzów zobaczymy starcie Borussii Dortmund z Realem Madryt. Awans pierwszej z ekip był niemałym zaskoczeniem. „Królewscy” jednak również nie dotarli do niego bez niespodzianek.

Kibic?

Najwięcej wydarzyło się oczywiście w dopiero co zakończonej rywalizacji z Bayernem Monachium. Decydujący mecz obu drużyn na Santiago Bernabeu sędziował Szymon Marciniak. Arbiter podjął w końcówce kontrowersyjną decyzję, za co w mediach do tej pory jest ostro krytykowany. Kibice wyciągają teraz przeciwko Polakowi różne materiały.




Jednym z nich, sugerującym, że Marciniakowi zależało na awansie Realu do finału, ma być nagranie sprzed roku. Widać na nim arbitra wraz ze swoimi asystentami, a w tle pojawia się kosmetyczka Realu Madryt. Zdaniem części internautów to oczywisty dowód na to, że Marciniak kibicuje „Królewskim” i mógł celowo podjąć decyzję na ich korzyść.

Adam Nawałka miał wiele ofert pracy. Żadnej nie wykorzystał. Trener miał ważne powody

Adam Nawałka od rozstaniem z Lechem Poznań w 2019 roku nie objął żadnej innej drużyny. Jak podaje portal meczyki.pl szkoleniowiec nie mógł jednak narzekać na brak zainteresowania. Spływać miały do niego oferty z egzotycznych kierunków. 

66-latek zaliczył świetną kadencję w reprezentacji Polski, z którą wyjechał na Euro 2016 i mistrzostwa świata 2018. Ta pierwsza impreza była szczególnie udana dla „Biało-Czerwonych”, który zaliczyli historyczny awans z grupy i dotarli do ćwierćfinału.




Nawałka postanowił odejść z kadry w 2018 roku po bardzo słabym mundialu w Rosji. Długo bezrobotny jednak nie został, bo już po kilku miesiącach objął Lecha Poznań. Z „Kolejorzem” nie zawojował jednak Ekstraklasy. Ta przygoda potrwała bardzo krótko, bo Nawałka poprowadził poznaniaków tylko w 11 meczach.

Egzotyczne oferty

Od tamtej pory Nawałka nie zdecydował się na objęcie jakiekolwiek drużyny. Okazuje się jednak, że na zainteresowanie nie mógł narzekać. W ciągu pięciu lat od zwolnienia z Lecha, 66-latek miał otrzymać sporo ofert z egzotycznych kierunków. Portal meczyki.pl podaje, że do Polaka odzywały się kadry Cypry i Armenii, które chciały zatrudnić go jako selekcjonera.

Ponadto nie brakowało również ofert klubowych. Zainteresowanie miały wykazywać ekipy z Chin, Indii czy Arabii Saudyjskiej. Nawałka nie skorzystał natomiast z żadnej z tych opcji i wątpliwe, aby w najbliższym czasie miał jeszcze wrócić do pracy. Tym bardziej, że trenerowi ma ponoć nie dopisywać zdrowie.




-W tej chwili wydaje się jednak, że Nawałka raczej nie wróci już na ławkę. Jest jeden powód, dla którego to mało prawdopodobne. W ostatnim czasie 66-latka hamuje zdrowie. Odzywają się stare kontuzje, co nie pozwalałoby mu w pełni zaangażować się w projekt – czytamy na portalu meczyki.pl.

Maciej Rybus ponownie rozwścieczył Polaków. Piłkarz wziął udział w rosyjskim święcie [WIDEO]

W internecie zawrzało po pojawieniu się zdjęć z obchodów rosyjskiego Dnia Zwycięstwa. Na materiałach widać, że w uroczystości wziął udział Maciej Rybus. Polak ponownie znalazł się pod ostrzałem mediów, a w szczególności kibiców. 




Rybus od 2017 roku gra w Rosji. Wtedy został piłkarzem Lokomotivu Moskwa, do którego trafił z Olympique Lyon. Później grał również dla Spartaka Moskwa, a obecnie jest zawodnikiem Rubina Kazań.




34-latek bardzo naraził się polskim kibicom po wybuchu wojny na Ukrainie. W związku z rosyjską agresją, piłkarze, którzy występowali w klubach z tego kraju, mogli zmienić barwy poza oknem transferowym. Z tego zapisu skorzystało kilku Polaków, ale nie Rybus. Wraz z rodziną postanowił zostać w Rosji, czym rozpalił prawdziwą burzę.

Dzień Zwycięstwa

Rybus nie poprawia swojej sytuacji z biegiem czasu. Niedawno udzielił wywiadu, po którym internet ponownie zapłonął. W czwartek stało się podobnie, jednak nie za sprawą żadnej wypowiedzi. Poszło o udział Polaka w rosyjskim Dniu Zwycięstwa. Rubin Kazań udostępnił materiały z uroczystości w mediach społecznościowych. Na części z nich widać Rybusa.

Na krążących po internecie zdjęciach widać, że do kurtki piłkarza została przypięta wstążka św. Jerzego. Ma ona na celu upamiętnienie żołnierzy, który podczas II Wojny Światowej walczyli za Rosję. Na jednym ze zdjęć widać również, jak Rybus składa kwiaty pod pomnikiem, który powstał z tej samej intencji.