Nowe fakty w sprawie Kamil Grosickiego. „Już latem uchodził za zbędnego”

Kamil Grosicki przyszłości w West Bromwich Albion nie ma. Polak jest zbędnym elementem w układance Sama Allardyce’a i niebawem czkawką może odbić mu się pozostanie na Wyspach. O marginalnej roli skrzydłowego w klubie przekonuje także brytyjski dziennikarz, Joe Chapman.

Zarówno aktualny szkoleniowiec WBA, jak i wcześniej Slven Bilić miejsca dla „Grosika” nie widzieli. Mało tego piłkarz nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych. Regularnie jego nazwiska brakuje choćby w kadrze meczowej.

Już latem był zbędny

W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” o tragicznej sytuacji Grosickiego w Anglii opowiedział Joe Chapman. Dziennikarz przekonuje, że Polak już latem był niepotrzebny i Allardyce nie widział dla niego miejsca w składzie.

– Nie jest tajemnicą, że już latem Grosicki uchodził za zbędnego zawodnika. Prawie dołączył do Nottingham Forrest, ale koniec końców nie doszło do tego transferu – twierdzi redaktor „Birmingham Live”.

– Od samego początku losy Grosickiego układały się w niejasny sposób. Po przyjściu wchodził regularnie z ławki, a po awansie do Premier League poszedł w odstawkę na kilka dobrych tygodni – dodał Chapman.

Wiadomo, które kluby chciały Grosickiego. Piłkarz odrzucił wszystkie oferty

Nadzieja na odejście

Dziennikarz nadal widzi wyjście z tej trudnej sytuacji. Jego zdaniem „Grosik” wciąż ma szanse na opuszczenie West Browmich. Na szali waha się bowiem występ na mistrzostwach Europy. W powrocie do gry może mu pomóc Legia Warszawa.

– Wszystko wskazuje na to, że Grosicki chce grać i być kluczowym zawodnikiem reprezentacji Polski. Dlatego osobiście uważam, że nie można wykluczyć, iż do końca lutego opuści West Brom. Dużo zależy od tego, co Legia lub inny klub będą w stanie zaoferować – stwierdził Chapman.

Co dalej z polskim duetem w Brighton? Karbownik ma lepszą pozycję od Modera

Jakub Moder i Michał Karbownik w tym samym momencie zostali piłkarzami Brighton. Niestety w dalszym ciągu obaj Polacy nie mieli okazji do zadebiutowania w barwach nowego klubu. Jak się okazuje, hierarchia między zawodnikami również uległa pewnemu zniekształceniu.

Przypomnijmy, że zarówno Moder jak i Karbownik zostali kupieni przez Brighton latem, a następnie wypożyczeni do swoich ówczesnych zespołów. Tym samym ten pierwszy dalej reprezentował barwy „Kolejorza”, a drugi – mistrza Polski.

Pierwotnie obaj miel zostać w Ekstraklasie do końca tego sezonu. „Mewy” finalnie zdecydowały się jednak na skrócenie wypożyczenia.

Debiut się oddala

TVP Sport przeprowadziło rozmowę z angielskim dziennikarzem, Brianem Owenem. Redaktor „The Argus” uważa, że perspektywa debiutu polskiego duetu na boiskach Premier League oddala się wraz z coraz lepszą formą „Mew”.

– Brighton w ostatnich meczach grał znacznie lepiej, niż na początku sezonu. Jeśli drużyna utrzyma taką formę, a wszyscy gracze z pierwszej jedenastki będą zdrowi, to ani Karbownik, ani Moder, nie zbliżą się nawet do podstawowego składu na mecze ligowe – uważa Owen.

Dziennikarz nie wyklucza jednak, że wkrótce chłopcy będą mieli swoją chwilę na pokazanie się. Szansy upatruje dla nich w Pucharze Anglii.

– Mecz FA Cup z Leicester wydaje się być więc idealną okazją do tego, by choć jeden z nich zadebiutował w barwach Brighton & Hove Albion. Obaj ciężko pracują na treningach. To, że nie grają, nie znaczy, że się nie rozwijają. Potter od początku narzuca zawodnikom wysoką intensywność, do której ci muszą się dostosować – przekonywał w rozmowie z TVP Sport.

Odwrócona hierarchia

Niedługo po ogłoszeniu transferu Modera i Karbownika wydawało się, że to ten pierwszy ma większe szanse na szybkie wejście do nowego zespołu. Pomocnik znajdował się wówczas w lepszej formie od kolegi z Warszawy. Był także na fali wznoszącej przez dobre występy w Lidze Europy i reprezentacji Polski.

Kolejność miała się jednak ostatnio odwrócić. Owen uważa, że aktualnie bliżej debiutu w barwach „Mew” znajduje się Michał Karbownik.

– Tydzień temu powiedziałbym, że jako pierwszy zadebiutuje Moder. Dziś sytuacja zmieniła się jednak na tyle, że bliżej występu jest Karbownik. Pozycja Karbownika wydaje się być jednak lepsza. Podstawowy lewy wahadłowy – Solly March – doznał urazu i jedynym konkurentem do gry na tej pozycji jest Dan Burn – podsumował dziennikarz.

Nie ma transferu, ale przynajmniej są koszulki. Legia odszyfrowała tajemniczy wpis

Jakiś czas temu na social mediach Legii Warszawa pojawił się tajemniczy wpis. W sobotę zagadka rozwiązała się sama. Okazało się, że to nowe, limitowane koszulki.

Wpis, o którym pisaliśmy wyżej przedstawiał jedynie zaciemniona sylwetkę jednego z zawodników Legii. Poza tym napisano na nim również datę „6 lutego 2021”, a także godzinę „10:00”. Kibice myśleli początkowo, że być może niebawem ogłoszony zostanie nowy transfer, jednak nic z tych rzeczy.

Limitowana edycja koszulek

Transferu nie ma, ale koszulki są. Legia wypuszcza limitowaną ilość nowego projektu do swojego sklepu. Czerwone koszulki zostały stworzone w nakładzie liczącym 1000 sztuk. Od soboty znajdziecie je na stronie sklepu Legii lub w FanStorze klubu.

Co więcej, klub pod wpisem poinformował, że dostępne internetowo są także koszulki z podpisami piłkarzy mistrza Polski. Ich z kolei otrzymamy już zdecydowanie mniej. Legia poinformowała o nakładzie w wysokości stu sztuk.

Pique twierdzi, że sędziowie kibicują Realowi. Grozi mu nawet 12 meczów zawieszenia

Gerard Pique słynie ze swojego ciętego języka, tym bardziej jeśli mówi o Realu Madryt lub sędziach. Hiszpan udzielił ostatnio głośnego wywiadu, przez który może czekać go długa pauza od gry. Grozi mu nawet do 12 meczów zawieszenia.

Kontrowersje z udziałem 34-letniego stopera nie są niczym zaskakującym. Pique regularnie lubi powiedzieć coś, przez co nie schodzi z hiszpańskich gazet. Ostatnio miał na to nawet więcej czasu, ponieważ leczył uraz.

Szpilka w Real i sędziów

W jednym z ostatnio udzielonych wywiadów Hiszpan odniósł się do pogłosek dotyczących preferencji kibicowskich wśród sędziów. Tym samym uznał, że skoro większość z nich opowiada się za Realem Madryt, to muszą sędziować na ich korzyść.

– Któregoś dnia były sędzia powiedział, że 85 procent sędziów kibicuje Realowi. Jak więc mają nie gwizdać na ich korzyść? Nawet nieświadomie, wszystko co robią, jest z korzyścią dla Realu – uznał Pique.

Chwilę później stoper próbował lekko naprostować swoją wypowiedź, jednak finalnie zachował jej pierwotne znaczenie. Według niego w kontrowersyjnych, stykowych sytuacjach sędziowie zawsze będą stawać za „Królewskimi”.

– Szanuję profesjonalizm sędziów i wiem, że starają się jak najlepiej wykonywać swoją pracę, ale kiedy przychodzi chwila zwątpienia, oni gwiżdżą na korzyść Madrytu – podsumował.

Surowa kara

Hiszpańskie media podają, że Pique grożą spore konsekwencje za jego słowa. Ich zdaniem 34-latek może zostać zawieszony nawet na 12 meczów. Jeśli tak się stanie, to ma także otrzymać karę finansową. Nałożona grzywna wyniesie od 600 do nawet 3000 euro.

Piłkarze Bayernu musieli spać w samolocie. Szef Bayernu: „Nie wiedzą, co zrobiły naszej drużynie”

Sytuacja Bayernu Monachium w związku z Klubowymi Mistrzostwami Świata zrobiła się bardzo napięta. Bawarczycy tuż po meczu z Herthą mieli wylecieć do Kataru. W poniedziałek czekał ich tam mecz półfinałowy turnieju, jednak wszystko mocno się skomplikowało. Piłkarze mistrza Niemiec musieli czekać aż dziewięć godzin na odlot, przez złe warunki atmosferyczne.

Zarząd Bayernu od początku dbał o jak najkorzystniejsze warunki i godzinę przelotu do Kataru. W tym celu poproszono władze ligi o rozpoczęcie meczu z Herthą pół godziny wcześniej. Szybsze zakończenie spotkania miało ułatwić Bawarczykom podróż, ale nie wszystko poszło po ich myśli.

Ze względu na śnieg i lód start odlot został przełożony. Finalnie odroczono go o dziewięć godzin. W ten sposób Lewandowski i spółka byli zmuszeni do… spania na pokładzie samolotu, który stał na pasie startowym.

30 sekund za późno

W Berlinie, z którego drużyna Bawarczyków miała wylecieć do Kataru, panuje zakaz lotów od północy. Wszystko mogłoby się udać, jednak samolot był gotowy do startu o 30 sekund za późno. Następne półtorej godziny piłkarze czekali jeszcze na ostateczną decyzję. Zgody jednak nie otrzymano.

– Czujemy się całkowicie oszukani przez odpowiedzialne władze polityczne w Brandenburgii. Te osoby nie wiedzą nawet, co zrobiły naszej drużynie – skomentował Karl-Heinz Rummenigge na łamach „Bilda”.

Finalnie piłkarze „Die Roten” wylecieli ze stolicy przed siódmą. Kierunkiem nie był jednak jeszcze Katar, a… Monachium. Stamtąd odlot odbył się o 9:15. Lądowanie w Dausze przewidywane jest na godzinę 16:00.

Drągowski bohaterem we Florencji. Włosi porównują go z Supermanem

Bartłomiej Drągowski znowu zaliczył kapitalny występ. Pomimo porażki Fiorentiny Polak zebrał świetne recenzje po meczu z Interem Mediolan. Bramkarza porównuje się z Supermanem i wróży mu się transfer do lepszego klubu.

„Viola” podczas piątkowego starcia była bezradna. W 31. minucie wynik otworzył Nicolo Barella, a w drugiej połowie gospodarzy dobił Ivan Perisić. Inter mógł odnieść o wiele bardziej przekonujące zwycięstwo, jednak na drodze podopiecznych Antonio Conte stanął Bartłomiej Drągowski.

„Wybawca”

Polski bramkarz od każdego włoskiego serwisu zebrał znakomite noty. CalcioMercato.com oceniło 23-latka na „7” w dziesięciostopniowej skali. Portal ogłosił go bohaterem Fiorentiny.

– ACF Fiorentina przegrała jedynie 0:2 tylko dzięki swojemu bramkarzowi – jedynemu wybawcy klubu. Zanotował co najmniej cztery znakomite interwencje. To ostatni prawdziwy bastion Cesare Prandelliego (trener Fiorentiny – przyp. red.) – napisano w uzasadnieniu.

Występ Drągowskiego doceniła także „La Gazzetta dello Sport”. Największy serwis sportowy we Włoszech porównał go z Supermanem i wieszczy Polakowi transfer latem.

– Drągowski czynił cuda. Interweniował w stylu Supermana po strzale Barelliego, później rozciągnął się jak sprężyna, broniąc uderzenie Perisicia i wreszcie przeciwstawił się świetnej główce Gagliardiniego. Najlepszy w swojej drużynie i to nie pierwszy raz w tym sezonie. Już teraz ma wielu zalotników przed letnim okienkiem transferowym – czytamy w podsumowaniu gazety.

– Fiorentina nie została pogrzebana tylko dzięki jego interwencjom – napisano z kolei w „Corriere dello Sport”, które również oceniło Polaka na „7”.

Także „lokalny” portal upatruje w 23-latku bohatera. Według ViolaNews.com tylko doskonała postawa Drągowskiego uratowała Fiorentinę od sromotnej porażki. Co więcej, podkreślono, że nie miał nic do powiedzenia przy obydwu golach Interu.

Mourinho wkurzony po pytaniu o Bale’a. „Nie zasługujesz na odpowiedź” [WIDEO]

W czwartek Tottenham uległ na własnym boisku Chelsea 0-1. Po przegranym hicie Premier League, Jose Mourinho podszedł do pomeczowego wywiadu. Dziennikarz zapytał Portugalczyka o Garetha Bale’a, jednak szkoleniowiec dał do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać.

„Koguty” niemal przez cały mecz musiały gonić wynik. Już w 24. minucie po faulu Diera w polu karnym „jedenastkę” na gola zamienił Jorginho. W drugiej połowie meczu zamiast Bale’a na murawie pojawili się Lucas Moura czy Erik Lamela.

„Nie zasługujesz na odpowiedź”

Przypomnijmy, że kiedy Walijczyk wracał latem do Tottenhamu wśród kibiców panowały bardzo dobre nastroje. Skrzydłowy miał odżyć w barwach swojej dawnej drużyny, jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te nadzieje.  Mimo że Bale nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań jego nieobecność w takim meczu szokuje.

Po zakończeniu derbów Londynu dziennikarze postanowili zapytać Mourinho, czemu nie zdecydował się na wpuszczenie 31-latka. Portugalczyk odpowiedział tylko: – To dobre pytanie, ale uważam, że nie zasługujesz na odpowiedź.

Ostatni dobry sezon Lewandowskiego? Niemiecka legenda przewiduje zmierzch Polaka

Robert Lewandowski prawdopodobnie rozgrywa sezon życia. Napastnik Bayernu imponuje skutecznością i bije kolejne strzeleckie rekordy ligi. Polak ma realną szansę na pobicie wyczynu Gerda Mullera, który w sezonie 1973/74 strzelił aż 40 bramek w Bundeslidze. Klaus Fischer, inny legendarny napastnik ostrzega jednak, że niebawem forma „Lewego” może zacząć pikować.

Robert Lewandowski pędzi w klasyfikacji strzelców Bundesligi wszechczasów. Na jego drodze stoją już tylko Gerd Muller (365 bramek) oraz właśnie Klaus Fisher (268). Polak traci do drugiego miejsca raptem ośmiu trafień i bardzo możliwe, że przebije i tę barierę w tym sezonie.

Uznanie

Fischer nie zamierza deprecjonować umiejętności Lewandowskiego. 71-latek przyznaje, że jest fanem naszego rodaka. Imponują mu jego wszechstronność i zmysł strzelecki.

– Naprawdę podziwiam Lewandowskiego. Za wszechstronność. Może strzelać lewą nogą, prawą, głową, wykonuje rzuty karne, wolne, coraz częściej też ma udane dryblingi. I jest przede wszystkim niezwykle skuteczny, jak już ma okazję, to jej nie marnuje – przekonuje Fischer w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Były piłkarz wierzy w pobicie przez „Lewego” rekordu Gerda Mullera. Niemiec zauważa jednak, że musiałby dokonać tego w tym sezonie. Jego zdaniem z każdym kolejnym rokiem Polak będzie coraz mniej skuteczny.

– Szanse na to są duże, patrząc na to, w jakiej jest dyspozycji oraz jakich ma partnerów w ofensywie Bayernu. Ale to jednak jeszcze sporo bramek, musi w dalszym ciągu utrzymać średnią ponad gola na spotkanie. Do tego potrzebne jest również szczęście, żeby uniknąć kontuzji. Ale tak, myślę, że w tym sezonie Lewandowski zaatakuje 40 goli. Bo też zdaje sobie sprawę, że to być może ostatnia szansa – podkreśla.

– Młodszy już nie będzie, przecież w pewnym momencie musi zacząć strzelać mniej. Nie chce mi się wierzyć, że miałby z każdym kolejnym sezonem grać jeszcze lepiej. Bo przecież u każdego przychodzi taki moment, gdy osiąga się punkt szczytowy i potem już wszystko jest inaczej. Każdy piłkarz o tym się przekonuje, każdy sportowiec – zauważa 71-latek.

Niedościgniony

Fischer zwraca także uwagę na fakt, iż Lewandowskiego w klasyfikacji strzelców Bundesligi nie przegoni nikt przez bardzo długi czas. Zdaniem Niemca wynika to przede wszystkim z tego, jak wygląda dzisiejszy futbol.

– Myślę, że tego nie doczeka, że do końca swojego życia nie będzie już musiał się o to martwić. Nie sądzę, żeby w Bundeslidze pojawił się znowu tak skuteczny napastnik w najbliższych dekadach. Bo to nie tylko musi być genialny atakujący, ale również musi chcieć spędzić całą karierę w Niemczech, do tego muszą go omijać kontuzje, musi grać w odpowiednim zespole. Lewandowskiemu wszystko ułożyło się idealnie, jako młody zawodnik trafił do Borussii Dortmund i Juergena Kloppa, a potem przeszedł do Bayernu, z którym seryjnie zdobywa mistrzostwo Niemiec i ma wokół siebie genialnych skrzydłowych – zakończył.

Wiadomo, które kluby chciały Grosickiego. Piłkarz odrzucił wszystkie oferty

W ostatnich dniach Kamil Grosicki znalazł się na ustach kibiców. Wiązało się to z końcem okna transferowego, czyli ulubionym okresem piłkarza. Sebastian Staszewski z „Interii” ujawnił, że reprezentant Polski był na celowniku kilku tureckich, angielskich i niemieckich klubów.

O ewentualnym transferze „Grosika” mówiło się od dawna. Polak nie łapie się nawet do kadry meczowej West Bromwich Albion, co sugerowało, że będzie walczyć o znalezienie nowego pracodawcy. Finalnie Grosicki został w klubie, jednak na brak ofert nie mógł narzekać.

Trzy kierunki

Jak poinformował Sebastian Staszewski, skrzydłowy miał sporo opcji podczas zimowej karuzeli. Z przedstawicielami zawodnika kontaktował się między innymi Alanyaspor,  Fatih Karagumruk, a także Trabzonspor i Schalke 04. Piłkarz odrzucił jednak ich oferty. Pojawił się także temat Nottingham Forest, ale i w tym przypadku rozmowy zakończyły się fiaskiem.

Pod sam koniec okienka wieszczono również powrót „Grosika” do Ligue 1. Tamtejsze Dijon miało być zainteresowane zakontraktowaniem skrzydłowego, ale z tego także nic nie wyszło.

Temat Legii nadal istnieje

W ostatnich dniach Jerzy Kopiec, współpracownik Piniego Zahaviego, agenta Grosickiego podsycił plotki odnośnie ewentualnego powrotu piłkarza do ojczyzny. Na Instagramie zamieścił on zdjęcie spod stadionu Legii Warszawa. Ten scenariusz wydaje się tym bardziej prawdopodobny, bo okienko transferowe w większości krajów zostało już zamknięte.

Aby jednak doszło do porozumienia między mistrzem Polski a piłkarzem WBA musi zostać spełniony jeden warunek. Mianowicie Grosicki musiałby zmniejszyć swoje wymagania finansowe. Na tę chwilę największy kontrakt w Ekstraklasie posiada Artur Jędrzejczyk, który zarabia 820 tysięcy euro brutto rocznie.

Co ciekawe jest to już trzecia próba ściągnięcia reprezentanta Polski na Łazienkowską. Wcześniej takie starania podjęto w 2016 roku, kiedy współwłaścicielem Legii był Bogusław Leśnodorski. Wówczas jednak Rennes odrzuciło zarówno propozycję wypożyczenia, jak i transferu definitywnego w wysokości 1,5 mln euro. W styczniu 2017 roku Grosicki odszedł z Francji do Hull City za 9 milionów.

Stołeczny klub spróbował drugi raz w 2020 roku. Wszystko zależało natomiast od awansu WBA do Premier League. W wyniku otrzymania promocji do gry na najwyższym szczeblu w Anglii temat upadł.

Kulisy negocjacji Buksy z Wisłą Kraków. „Co miesiąc przyznawałem zawodnikowi bonus”

Nie milkną echa ostatnich wydarzeń na linii Aleksander Buksa – Wisła Kraków. Piotr Obiedziński w rozmowie ze „Sport.pl” wyjawił kulisy rozmów piłkarza z klubem. Przybliżył nieco negocjacje z czasów, kiedy sam pełnił funkcję prezesa „Białej Gwiazdy”.

Latem Wisła Kraków ogłosiła, że Buksa zostanie przy Reymonta i podpisze kontrakt do 2023 roku. Niezmiernie ucieszyło to tak włodarzy, jak i kibiców. 18-latek jest uważany za wielki talent i w przyszłości miał zostać sprzedany za duże pieniądze.

Niestety dla krakowian rzeczywistość okazała się brutalna. Porozumienie, które klub osiągnął z piłkarzem kilka miesięcy temu było jedynie w formie ustnej. Piłkarz miał po wkroczeniu w pełnoletność podpisać potrzebne dokumenty i związać się z Wisłą na kolejne dwa lata. Kiedy doszło do rozmów Buksa postanowił odmówić.

Przeciągające się rozmowy

Piotr Obiedziński w rozmowie z portalem „Sport.pl” przybliżył, jak wyglądały negocjacje z Buksą i jego ojcem w 2019 roku. Wówczas działacz pełnił funkcję prezesa Wisły Kraków i sam nadzorował sytuację nastolatka.

– W 2019 roku prowadziłem negocjacje i one się przeciągały. Wydawało mi się, że to taki model krakowski, że to wszystko wymaga czasu i musi okrzepnąć. Tak mi zresztą doradzano, żeby prowadzić negocjacje w „oldschoolowym” stylu. Z drugiej strony nie współgrało mi to z wiedzą biznesową, którą miałem o ojcu Buksy i jego doświadczeniem – opowiadał.

– Z początku miałem pełne zaufanie i prowadziłem długie rozmowy. Jednak w którymś momencie doszedłem do ściany, bo czas uciekał, a nie posuwaliśmy się do przodu. Co miesiąc przyznawałem zawodnikowi indywidualny bonus, jako gest dobrej woli. Oczywiście nie wpisywałem tego w kontrakt. Nie chciałem się na to zgodzić. A kontrakt przedłużyliśmy jednostronnie, żeby zachować pozycję negocjacyjną – kontynuował Obiedziński.

Strzał w kolano?

Według byłego prezesa „Białej Gwiazdy” Buksa mocno skomplikował swoją przyszłość. Ze względu na jego dosyć odważny ruch jego dalsza kariera przy Reymonta może okazać się wyłącznie stratą czasu. Biorąc pod uwagę konflikt z władzami piłkarz prawdopodobnie nie będzie dostawać zbyt wielu szans do pokazania się na boiskach Ekstraklasy.

– Buksa podjął bardzo ryzykowną decyzję. Bezpieczniej zarówno dla niego, jak i dla klubu, było nie czekać do osiemnastki, podpisać latem nowy kontrakt do czerwca 2023 roku, a z punktu widzenia zawodnika zagwarantować sobie minuty. Wisła by się zgodziła, gdyby to była rozsądna liczba. Można to było uwarunkować, że te minuty są w przypadku kiedy Wisła nie jest w strefie spadkowej, albo minimum cztery punkty nad nią – stwierdził Obiedziński.

Tajemniczy wpis Legii Warszawa. Kibice zastanawiają się, o co chodzi

Legia Warszawa umieściła w mediach społecznościowych tajemniczy wpis. Nie do końca wiadomo, czego on dotyczy, jednak kibice od razu zaczęli snuć domysły. Być może niebawem ogłoszony zostanie nowy transfer.

W ostatnim czasie głośno było o kontaktach Kamila Grosickiego z Legią. Jerzy Kopiec, współpracownik agenta 32-latka dodał na Instagram relację spod stadionu „Wojskowych”, co wywołało lawinę spekulacji. Do tej pory nie otrzymaliśmy jednak więcej informacji.

Zagadka

Na twitterowym profilu mistrza Polski pojawił się tajemniczy wpis. Widnieje na nim jedynie zaciemniona sylwetka oraz data „06\02\2021”, a także „godz. 10:00”. Co dokładnie zostanie wtedy ogłoszone?

Kibice zaczęli początkowo myśleć o potwierdzeniu finalizacji negocjacji z Grosickim. Przyglądając się jednak nieco dłużej w sylwetkę przedstawioną w poście, można odnieść wrażenie, że należy ona do Bartka Kapustki. Inną teorią internautów jest przedstawienie nowej kolekcji ubrań lub przedłużenie kontraktu z byłym piłkarzem Leicester.

Francuski piłkarz chce grać dla Polski. Pokazał, że umie liczyć do dziesięciu

Adrien Hunou, piłkarz Stade Rennes przyznał, że chciałby zagrać w reprezentacji Polski. 27-latek opowiedział o tym na łamach „Przeglądu Sportowego”. Co ciekawe, o takiej możliwości dowiedział się od Ludovica Obraniaka.

Hunou od pcozątku kariery związany jest z Rennes. Napastnik ma polskie korzenie ze względu na pochodzenie swojej babci, która urodziła się w naszym kraju.

Umie liczyć

„Przegląd Sportowy” przeprowadził rozmowę z 27-latkiem, w której został zapytany o swoje plany. Piłkarz nie ukrywa, że gra dla „Biało-Czerwonych” to jego marzenie. Hunou pochwalił się nawet swoją znajomością języka, jednak jak sam przyznaje – nie jest ona wybitna.

– Moja babcia była Polką. Urodziła się w Polsce, ale wyjechała na studia do Francji. Tam poznała dziadka i wyszła za mąż. Dopóki żyła, to bywałem w waszym kraju. Po polsku potrafię powiedzieć: Dziękuję bardzo, jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, dzień dobry – wyznał Hunou.

Przeszkodą na drodze piłkarza do polskiej kadry jest brak paszportu. 27-latek zaznaczył, że sytuacja może się niebawem zmienić, jednak najpierw chce wiedzieć, czy miałby miejsce w drużynie Paulo Sousy.

– Chcę grać dla Polski. Nie skompletowałem dossier, aby być Polakiem, ale zrobiłbym to z przyjemnością. Słyszałem od Obraniaka o możliwości gry dla Polski i pomyślałem dlaczego nie? Pochodzę z polskiej rodziny, więc czemu z tego nie skorzystać – twierdzi piłkarz i dodaje – Rozmawiałem z moim agentem. On doradził mi, abym najpierw sprawdził, czy selekcjoner w ogóle widzi mnie w drużynie. Tym wywiadem chciałbym zwrócić uwagę, że jestem zainteresowany grą w reprezentacji Polski.

Piłkarz nie ukrywa, że rywalizacja nie jest mu straszna. Jest świadom rywalizacji na pozycji napastnika w naszej reprezentacji, jednak twierdzi, że przede wszystkim zależy mu na byciu częścią grupy.

– Obawa to za duże słowo, ale to świetni piłkarze. Zwłaszcza Lewandowski, ale Milik także. Ja jednak chcę robić postęp, być częścią grupy, znaleźć automatyzm z drużyną – zakończył napastnik.

Rennes, czyli klub macierzysty

Hunou aktualnie związany jest z Stade Rennes. W tym klubie stawiał swoje pierwsze kroki w piłkarskiej karierze. Zaliczył także epizody w Clermont Foot, gdzie przebywał na wypożyczeniach (2014/15, 2015/16).

Łącznie w barwach „Czerwono-Czarnych” wystąpił 154 razy. Dla Rennes strzelił 36 goli i dołożył sześć asyst. W tym sezonie na koncie ma 15 występów oraz cztery trafienia.

Wielka szansa Bartłomieja Drągowskiego! Niemiecki gigant chce Polaka

Kariera Bartłomieja Drągowskiego nabiera rozpędu. Polski bramkarz notuje kapitalne występy we Fiorentinie, co przełożyło się na zainteresowanie silniejszych klubów. Wśród nich znalazła się Borussia Dortmund!

Na Półwyspie Apenińskim każdy doskonale zna nazwisko Drągowski. 23-latek w tym sezonie rozegrał 20 meczów w barwach „Violi”. Pięć razy udało mu się także zanotować czyste konto. Włoscy dziennikarze niejednokrotnie zachwycali się interwencjami Polaka. „Drążek” wyrósł w Serie A na jednego z najlepszych polskich bramkarzy.

Zmiana warty w Dortmundzie

Z Fiorentiną Drągowski ma podpisany kontrakt do czerwca 2023 roku. Jak się jednak okazuje, może go nie wypełnić do końca. Wszystko przez Borussię Dortmund, która poszukuje nowego bramkarza.

„Żółto-Czarni” mają problemy z obsadzeniem bramki. Zarówno Roman Burki, jak i Marwin Hitz nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań. Na domiar złego ten pierwszy zmaga się z problemami zdrowotnymi, co ma tym bardziej popychać BVB w stronę kupienia innego goalkeepera.

Działacze z Signal Iduna Park chcą latem pozyskać piłkarza, który będzie stanowić najwyższą jakość między słupkami. „Fussballtransfers.com” informuje, że to właśnie Drągowski ma być wyborem Borussii.

Miał być inny Polak

Plotki o zainteresowaniu BVB 23-latkiem pojawiły się równocześnie z… plotkami o zainteresowaniu Wojciechem Szczęsny. Włoskie media przekonywały, że taka transakcja mogłaby dojść do skutku, gdyby Juventus zakontraktował Gianluigiego Donnarummę.

Drągowski ma być jednak tańszym rozwiązaniem od bramkarza „Starej Damy”. Co więcej, klub miał już nawiązać kontakt z piłkarzem.

Kamil Grosicki nie zgadza się na warunki Legii. Polak żąda dwukrotnie większych pieniędzy

Kamil Grosicki twardo negocjuje z Legią Warszawa. Polski skrzydłowy jest coraz bliżej transferu, jednak stawia swoje warunki. Jakie?

Sytuacja „Grosika” w jego obecnym klubie nie jest godna pozazdroszczenia. Polak jest regularnie pomijany podczas wybierania kadry meczowej, co w końcu musiało go skłonić do poszukania alternatywy. Zdaje się, że finalnie 32-latek wybrał powrót do ojczyzny.

Za tym faktem przemawia dzisiejsza relacja Jerzego Kopca na Instagramie. Współpracownik Piniego Zahaviego, agenta reprezentanta Polski wskazuje, że negocjuje on kontrakt z Legią Warszawa.

Twitter wrze

Nie same story od Kopca sugeruje rozmowy między Grosickim a działaczami stołecznej drużyny. Na Twitterze pojawiła się masa doniesień odnośnie przyszłości Polaka oraz ewentualnych kontaktach na linii klub – zawodnik.

O możliwym powrocie 32-latka do ojczyzny jako pierwszy podał Tomasz Włodarczyk. Dziennikarz „meczyki.pl” poinformował po południu, że negocjacje ruszyły. Jak się okazuje teraz – Legia przeszła do konkretów.

Finanse kością niezgody

„Wojskowi” zaproponowali piłkarzowi roczny kontrakt. Na jego mocy miałby zainkasować 500 tysięcy euro. Grosicki chciałby jednak nieco innych warunków. 32-latek wolałby wydłużenia umowy o rok, a także zarobków na poziomie miliona euro rocznie.

Ekstraklasa zaprezentowała nową piłkę! Wejdzie do użytku w najbliższej kolejce

Już za kilka dni po boiskach Ekstraklasy piłkarze będą kopać nową piłkę. Oficjalna strona naszej ligi zaprezentowała futbolówkę na czas rundy rewanżowej. Oprócz najbliższych spotkań zostanie z nami także do końca bieżącego roku.

Od najbliższej kolejki zadebiutuje nowa piłka powstała ze współpracy Ekstraklasy z Adidasem. Context 21 Ekstraklasa PRO do użytku wejdzie od startu 16. kolejki. Debiut przypada na 5 lutego. Wówczas o godzinie 18:30 zmierzą się ze sobą Lechia Gdańsk i Warta Poznań.

Ósmy model

Współpraca marki z Ekstraklasą trwa od 2014 roku. Kibice mogli już widzieć siedem specjalnych modeli dedykowanych dla polskiej ligi. W ich skład wchodziły między innymi Brazuca, Errejota, Krasava, Telstar czy Uniforia. Najnowszym będzie właśnie Context 21 Ekstraklasa PRO.

– Adidas to nasz sprawdzony i wieloletni partner. Piłki, które nam dostarcza, są na najwyższym światowym poziomie i nie inaczej jest tym razem. Ekstraklasa PRO zarówno wizualnie, jak i technicznie, całkowicie spełnia nasze oczekiwania i mamy nadzieję, że będzie ona niezmiennie cieszyć wszystkich kibiców i miłośników piłki nożnej – mówił Marcin Mikucki, Dyrektor Departamentu Komunikacji, Marketingu i Sprzedaży Ekstraklasy S.A.

Nowa futbolówka składa się z sześciu paneli układających się we wzór nawiązujący do jedności sześciu kontynentalnych federacji piłki nożnej. Posiada także znak jakości FIFA Quality Pro oraz bezszwową konstrukcję. Wszystko w celu zapewnienia odpowiedniej dynamiki i komfortu gry.

Debiut niebawem

Na pierwsze mecze z udziałem nowego tworu dla Ekstraklasy nie będziemy długo czekać. Debiut piłki przypadnie na najbliższą kolejkę, zaś dalej będzie używana we wszystkich kolejnych spotkaniach w 2021 roku. Co ciekawe, jest to ten sam model, którym gra się podczas Klubowych Mistrzostw Świata FIFA.

– Najnowszy topowy produkt marki adidas trafia do wszystkich klubów najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej. Jestem przekonany, że zrobią z niej dobry użytek, a kibice zobaczą wiele bramek i pięknych akcji. Jesteśmy dumni, bo współpraca z Ekstraklasą jest dla marki adidas jednym z kluczowych partnerstw – dodał Krzysztof Łuczakowski, Director Sports Marketing Europe East w adidas.

– Nowa piłka jest dostępna w trzech wariantach: profesjonalna piłka meczowa Ekstraklasa PRO, piłka treningowa Ekstraklasa TRN oraz kolekcjonerska piłka mini Ekstraklasa MIN – również dla najmłodszych fanów. Wszystkie są dostępne w wybranych sklepach sportowych w całej Polsce – czytamy na oficjalnej stronie Ekstraklasy.