Genialne słowa o Lewandowskim. „Jest współczesnym van Bastenem”

Robert Lewandowski i Erling Haaland prowadzą zaciekłą rywalizację o koronę króla strzelców Bundesligi. Jan Aage Fjortof w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” zdradził, jak Polak pomaga młodemu Norwegowi.

Na tę chwilę w klasyfikacji strzelców tego sezonu ligi niemieckiej przewodzi Lewandowski. Polak ma na koncie 26 trafień. Drugi w tabeli Andre Silva (19) traci do snajpera Bayernu siedmiu goli. Z koli Haalandowi (17) brakuje już dziewięciu bramek.

Współczesny van Basten

Piotr Koźmiński z „WP Sportowe Fakty” przeprowadził wywiad z legendą norweskiej piłki, Janem Aage Fjortofem. Były napastnik między innymi Rapidu Wiedeń czy Eintrachtu Frankfurt przyznaje, że w Lewandowskim upatruje jednego z najlepszych napastników w historii.

– Zdecydowanie. Czasem mówi się, żeby w danej sytuacji nie używać wielkich słów. No nie! Ja uważam dokładnie odwrotnie. O wielkich piłkarzach powinniśmy mówić wielkimi słowami – zaznaczył Norweg.

– Najlepszym napastnikiem numer „9” w przeszłości był dla mnie Marco van Basten. I mówię z pełnym przekonaniem: Robert Lewandowski jest „współczesnym” Marco van Bastenem. Jest nie tylko obecnie najlepszą „9” świata – jest jedną z najlepszych „9” w historii piłki – podsumował.

Inspiracja

Fjortof opowiedział także nieco o spojrzeniu Haalanda na starszego rywala z boiska. Z relacji byłego piłkarza jasno wynika, że 20-latek czerpie z gry Lewandowskiego ile się da. Polak stanowi dla niego inspirację.

– Robiłem ostatnio wywiad z Erlingiem i Haaaland przyznał, że ogląda wszystkie mecze Lewandowskiego, bo wzoruje się na nim, bo Robert go inspiruje. To były fantastyczne słowa – wspominał Norweg.

Były napastnik wrócił również do początków Lewandowskiego w Bundeslidze. Przypomniał o sytuacji, kiedy nasz snajper nie mógł strzelić bramki w barwach Borussii Dortmund. Wówczas jednak Fjortof widział w nim olbrzymi potencjał.

– Dobrze wspominam początki mojej współpracy z telewizją Sky Germany, dla której komentowałem Bundesligę. Proszę sobie wyobrazić, że to było wtedy, gdy Robert nie mógł długo strzelić gola w barwach Borussii Dortmund. Teraz to trudne do uwierzenia, ale tak było. Patrząc jednak wtedy na jego szybkość, ustawianie się, walkę na ziemi i w powietrzu, na to, co już potrafił, powiedziałem publicznie: gdy ten chłopak zacznie strzelać, to już nie przestanie. Zobaczycie, że będzie jednym z najlepszych strzelców Bundesligi. No i się nie pomyliłem – podsumował Fjortof.

Kylian Mbappe wystosował prośbę do Realu Madryt i PSG. Od tego zależy jego przyszłość

Przyszłość Kyliana Mbappe wciąż stoi pod znakiem zapytania. Francuskiego gwiazdora łączy się z przenosinami do Realu Madryt. „AS” poinformował, że „Królewscy” będą musieli zgodzić się na warunek postanowiony przez 22-latka, jeśli nadal będą chcieli go kupić. 

Plotki odnośnie odejścia Mbappe z Francji nasilają się z dnia na dzień. Od kilku miesięcy piłkarz łączony jest z przenosinami do Realu Madryt, który uchodzi za faworyta do kupienia 22-latka. Kontrakt skrzydłowego z PSG wygasa w czerwcu 2022 roku. Przed Francuzem bardzo ważna decyzja w sprawie własnej przyszłości – zostać w Paryżu, czy jednak przeprowadzić się do Madrytu.

Jest warunek

Jak informuje „AS”, Mbappe przedstawił działaczom hiszpańskiego klubu swoją wizję. Gwiazdor przedstawił sprawę jasno – jeśli do transferu ma dojść, on chce grać wyłącznie na lewym skrzydle. Nie interesuje go ani przeciwległa strona boiska, ani środek ataku.

Co to właściwie oznacza dla Realu? Tak sztywnie postawiony przez Mbappe warunek może postawić krzyżyk na przygodzie Edena Hazarda z Półwyspem Iberyjskim. Po przyjściu 22-latka na Santiago Bernabeu, były piłkarz Chelsea najpewniej opuściłby stolicę Hiszpanii.

Dodatkowo Mbappe miał podobną prośbę przedstawić także Mauricio Pochettino. O takim obrocie spraw poinformowała z kolei „Marca”.

Powrót Neymara a warunki Mbappe

Fakt faktem, argentyński szkoleniowiec w ostatnim czasie rzeczywiście wydawał się stosować do zaleceń Francuza. 22-latek grał po lewej stronie boiska, jednak związane to było z kontuzją Neymara. Powrót Brazylijczyka może rychło zburzyć sen młodego zawodnika.

Dziennikarze przekonują, że pozycja na murawie ma mieć ogromny wpływ na Mbappe. To właśnie od niej piłkarz ma uzależniać swoją finalną decyzję.

Niedopuszczalne zachowanie Suareza w meczu z Chelsea. Kamery wszystko nagrały [WIDEO]

Wtorkowe spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów między Atletico Madryt a Chelsea zakończyło się wygraną przyjezdnych z Londynu. W trakcie spotkania doszło do niedopuszczalnej sytuacji z udziałem Luisa Suareza. Urugwajczyk po raz kolejny przekroczył pewną granicę.

„The Blues” poradzili sobie dosyć łatwo z hiszpańskim rywalem. „Rojiblancos” właściwie w żaden sposób nie zagrozili ekipie Thomasa Tuchela. Finalnie z Rumunii, gdzie odbył się mecz, Chelsea wywiozła jednak skromny wynik. Anglicy wygrali bowiem raptem 1-0, za to po kapitalnym trafieniu przewrotką Oliviera Giroud.

Niepotrzebna prowokacja

Kamery umieszczone na stadionie w Bukareszcie w pewnym momencie uchwyciły zaskakującą sytuację. Na nagraniu widać, jak Luis Suarez próbował sprowokować Antoniego Rudigera. Urugwajczyk najpierw walczył ze stoperem o piłkę, po czym… uszczypnął go w udo.

Początkowo napastnikowi udało się dopiąć swego. Niemiec wściekł się na zachowanie snajpera, przez co między zawodnikami doszło nawet do przepychanki. Wszystko rozwiązało się jednak na tyle szybko i dyskretnie, że sędzia nie zwrócił na nich nawet uwagi.

„Chciałem go uderzyć”

Suchej nitki na Suarezie po obejrzeniu tej sytuacji nie zostawił Ally McCoist. Były reprezentant Szkocji mocno skrytykował piłkarza za takie zachowanie. Aktualnie ekspert „talkSport” w ostrych słowach skomentował całą akcję.

– Chciałem go uderzyć po tym, jak to zobaczyłem. Naprawdę mnie to zirytowało. Suarez przeszedł od gryzienia do szczypania. W ostatnim roku jego kariery dojdziemy do etapu, gdzie będziemy go oklaskiwać za to, że komuś stanął na nodze, bo tak wiele osiągnął – podsumował Szkot.

Gennaro Gattuso ma pretensje do piłkarzy Granady. „Przy każdej okazji kradli czas”

Napoli zaliczyło potężną wpadkę już w 1/16 finału Ligi Europy. Podopieczni Gennaro Gattuso nie poradzili sobie z Granadą, która wyrzuciła włoską drużynę z rozgrywek. Po spotkaniu trener Napoli nie krył pretensji do rywali z Hiszpanii.

Choć to gospodarze wygrali rewanż 2-1 z dwumeczu zwycięsko wyszła drużyna Diego Martineza. Goście przed tygodniem wygrali na własnym boisku 2-0. Łączny wynik z obu spotkań wskazywał zatem 3-2 dla Granady.

Dla nas jedynym pozytywnym akcentem z drugiego starcia obu ekip był gol Piotra Zielińskiego. Polak strzelił bramkę już w trzeciej minucie meczu, jednak to nie wystarczyło, aby Napoli przeszło do kolejnej rundy.

Pretensje

Gattuso po ostatnim gwizdku sędziego miał spory żal, ale nie do swoich zawodników. Swoje pretensje kierował głównie w stronę rywali z Granady. Jego zdaniem piłkarze Martineza zachowywali się niesportowo.

– Straciliśmy absurdalnego gola. W polu karnym było trzech na jednego. Poza tym Granada nie miała innych szans. Musimy być dumni z tego, co pokazaliśmy – powiedział po spotkaniu Włoch.

– Gdyby włoska drużyna zagrała w takim meczu tak jak Granada, to zostałaby zmasakrowana we wszystkich możliwych gazetach. Przy każdej okazji kradli czas. Jestem zły nie dlatego, że odpadliśmy, ale dlatego, że było tak mało grania – wypalił.

– W pierwszej połowie realny czas gry wyniósł 16-17 minut. Po przerwie było jeszcze gorzej – dodał 43-latek.

Napoli w ostatnim czasie przechodzi spory kryzys, a włoskie media wieszczą zwolnienie Gattuso. Sytuację zaognia fakt, że piłkarze spod Wezuwiusza odpadli z Ligi Europy już w 1/16 finału rozgrywek.

Szkoleniowiec wierzy jednak, że jego podopiecznym uda się awansować do kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Klub zajmuje obecnie 7. lokatę w tabeli Serie A. Do miejsca premiowanego awansem Napoli traci tylko cztery punkty.

– Jeśli nie wpadniemy w dołek, to mamy szanse. Pozostało jeszcze siedemnaście punktów, jest do zdobycia wiele punktów. Musimy stać się zespołem, który wie, czego chce i co musi zrobić – zakończył Włoch.

Ani Messi, ani Cristiano Ronaldo. Ibrahimović wybrał najlepszego piłkarza w historii

Kibice od kilku lat debatują nad tym, kto zasłużył na miano największej legendy piłki nożnej. Spór rozgrywa się najczęściej pomiędzy Cristiano Ronaldo a Leo Messim. Zlatan Ibrahimović ma jednak inne zdanie. Szwedzki napastnik wskazał, kto według niego jest najlepszym piłkarzem w historii.

Dawniej spierano się między Pele a Diego Maradoną. To ta dwójka nie schodziła z ust największej ilości kibiców. Od dawna jednak to wspomniany portugalsko-argentyński duet wiedzie prym w futbolu, mimo że koniec ich ery jest coraz bliżej. Panowie zdominowali ten sport na najbliższe dekady, a rekordy, które ustanowili najpewniej nie zostaną pobite przez kilka kolejnych lat.

Kto jest najlepszy? Ani ten, ani ten

Kto zatem faktycznie jest najlepszym piłkarzem w historii futbolu? O przedstawienie swojego stanowiska poproszono Zlatan Ibrahimovicia. Szwed nie wyróżnił natomiast ani Messiego, ani Ronaldo. Chociaż, Ronaldo może i wyróżnił, ale niekoniecznie tego portugalskiego.

– Nie muszę go opisywać. Zawsze mówię, że są zawodnicy, którzy grają w piłkę, i tacy, którzy są futbolem. Dla mnie Ronaldo jest futbolem. Każdy chciał grać tak, jak on – powiedział Ibrahimović.

Napastnik Milanu miał na myśli oczywiście Luisa Nazario de Limę. „Ibra” nie szczędził komplementów pod adresem brazylijskiej legendy i zaznaczył najważniejsze aspekty z jego gry. Wyjaśnił w ten sposób, dlaczego był najlepszy.

– Sposób, w jaki się poruszał, w jaki wykonywał kroki, w jaki dryblował… Dla mnie bez wątpienia jest najlepszym graczem w historii – podsumował 39-latek.

Podczas swojej kariery Ronaldo przywdziewał barwy między innymi PSV, FC Barcelony, Interu Mediolan, Realu Madryt i Milanu. Z reprezentacją Brazylii dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo świata.

Piękne zachowanie Morelosa! Przerwał akcję z powodu kontuzji rywala [WIDEO]

Rangersi wraz z zespołem Royal Antwerp zapewnili nam nie lada emocje w 1/16 finału Ligi Europy. Podopieczni Stevena Gerrarda rozbili rywali 5-2, finalnie wygrywając 9-5 w dwumeczu. Pod koniec pierwszej połowy rewanżowego starcia otrzymaliśmy pokaz definicji fair play w wykonaniu Alfredo Morelosa.

Już pierwsze spotkanie obu ekip przed tygodniem przyniosło wiele emocji. Wówczas goście wywieźli z Belgii korzystny wynik, jednak sprawa awansu pozostawała otwarta. Rangeri wygrali bowiem 4-3, więc nic nie było jeszcze przesądzone.

W rewanżu wciąż oba zespoły szły ze sobą łeb w łeb. Po pierwszej połowie mieliśmy wynik remisowy, jednak w drugiej połowie Szkoci nie pozostawili wątpliwości i wygrali spotkanie aż 5-2. Przy każdej akcji bramkowej brał udział Alfredo Morelos.

Definicja fair play

Kolumbijczyk najpierw otworzył wynik meczu na Ibrox Stadium, a następnie zanotował dwie asysty przy trafieniach kolegów. Mało tego, wywalczył także rzut karny, który wykorzystał Borna Barisic.

Pod koniec pierwszych 45 minut Morelos pokazał również coś innego. Napastnik Rangersów sunął z kolejną akcją, kiedy obrońca rywali poczuł ból. Rywal padł na ziemię, a co zrobił Kolumbijczyk? Przerwał akcję. Snajper wolał zadbać w pierwszej kolejności o zdrowie zawodnika Antwerp. Oto definicja fair play.

Wideo z tej sytuacji:

Dlatego Thierry Henry odszedł z Montreal Impact. Słowa Francuza chwytają za serce

Thierry Henry nie będzie już dłużej trenerem Montreal Impact. Francuska legenda podała się do dymisji z powodów rodzinnych. – To było dla mnie zbyt duże obciążenie – przyznał 43-latek.

Były piłkarz między innymi Arsenalu czy FC Barcelony z kanadyjskim klubem związał się w listopadzie 2019 roku. W zeszłorocznych rozgrywkach jego drużyna zajęła 9. miejsce w Konferencji Wschodniej MLS. Kolejny sezon zaczną jednak z nowym trenerem na ławce.

Tęsknota za dziećmi

Henry zdecydował się na dymisję ze względów rodzinnych. Francuz nie ukrywa, że rzadkie widzenie się ze swoją rodziną mocno mu doskwierało. Szkoleniowiec podjął decyzję z bólem serca.

– Przez ostatni rok nie widywałem się ze swoimi dziećmi przez pandemię koronawirusa. To było dla mnie duże obciążenie. Z ciężkim sercem postanowiłem odejść z klubu i wrócić do Londynu – wyjaśnił 43-latek.

Na razie nie wiadomo, jak dalej potoczy się trenerska kariera Henry’ego. W ostatnim czasie Francuz był łączony z przejęciem AFC Bournemouth. Finalnie jednak „Wisienki” objął Jonathan Woodgate.

Przypomnijmy, że początkowe doświadczenie szkoleniowe były piłkarz zbierał w Arsenalu, gdzie święcił sukcesy jako zawodnik. Pełnił także funkcję asystenta Roberto Martineza w reprezentacji Belgii. W swoim CV ma również krótki epizod jako trener AS Monaco.

Robert Lewandowski po Bayernie wyleci do USA? „MLS chce być coraz silniejszą ligą”

Robert Lewandowski z roku na rok, zamiast wyglądać starzej, staje się coraz lepszy. Polak zdaje się rozwijać z każdym kolejnym sezonem, jednak prędzej czy później przyjdzie czas na podjęcie pewnych decyzji. Snajper nie wyklucza możliwości przejścia do MLS.

Choć „Lewy” w tym sezonie strzelił już 32 gole w 31 meczach należy pamiętać, że jego kontrakt nie trwa wiecznie. Obecna umowa kapitana reprezentacji Polski z Bayernem wygasa w 2023 roku. Gdzie przeniósłby się napastnik po ewentualnym braku porozumienia przy jej odnawianiu?

MLS wśród opcji

Lewandowski wyznał jakiś czas temu, że chciałby grać do 2028 roku. Piłkarz nie wyklucza, że na ostatnie lata swojej kariery przeniesie się do Stanów Zjednoczonych. O taką możliwość zapytał go dziennikarz „CBS Sports”.

– Czy chciałbym grać w USA? Nie wiem za bardzo, co to dla mnie oznacza. Nie wiem, kiedy też mogłoby do tego dojść. Wiem, że MLS chce być coraz silniejszą ligą. Dużo wiem o tej lidze, gra tam kilku niemieckich i polskich zawodników. Rozmawiamy z nimi o życiu w Stanach, ale także o tamtejszych rozgrywkach – przyznał 32-latek.

– Nie wiem, co to oznaczałoby dla mnie personalnie. Obecnie jestem szczęśliwy w Bayernie. Nie myślę o tak odległej przyszłości – zaznaczył.

Messi opuści Barcelonę i wyleci z Europy? „Może zobaczymy go tu w niedługim czasie”

Wciąż niejasna jest przyszłość Leo Messiego. Nie wiadomo, czy Argentyńczyk zdecyduje się na zostanie w FC Barcelonie, czy jednak poszuka szczęścia gdzieś indziej. Były kolega piłkarza z szatni uważa, że finalnie lider Blaugrany wyląduje w MLS.

Kontrakt Messiego z Barceloną wygasa w czerwcu. Nadal nie mamy oficjalnych informacji odnośnie dalszych planów 33-latka. Wiele źródeł informuje na przemian o zakusach zostawianych na gwiazdora przez PSG, a także  Manchester City. Okazuje się jednak, że skrzydłowy wcale nie musi zostać w Europie.

Za ocean

Jonathan dos Santos, wychowanek FC Barcelony wierzy, że Messi mógłby opuścić Stary Kontynent. 30-letni zawodnik chciałby zobaczyć byłego kolegę w Major League Soccer. Według niego mogłoby do tego dojść nawet za dwa lata.

– Minęło dużo czasu, odkąd ostatnio oglądałem mecz Barcelony. Po tej przerwie widziałem spotkanie z PSG. Nie wiem, co dzieje się z Messim – stwierdził w rozmowie z „ESPN”.

– Oczywiście, nie jest już tym samym piłkarzem, co pięć czy sześć lat temu. Mam nadzieję, że dojdzie do siebie. Przeżywa bardzo trudny okres – zdradził swoje spostrzeżenia Meksykanin.

– Byłoby niesamowicie mieć Messiego w MLS. Myślę, że może tutaj przejść na emeryturę. Na pewno zobaczymy go tu w niedługim czasie, za dwa albo trzy lata. Mam nadzieję, że dołączy do LA Galaxy – podsumował wychowanek Barcelony.

Rio Ferdinand miażdży Atletico po wygranej Chelsea. „Widać, jak słaba jest La Liga”

Chelsea w drugim wtorkowym meczu Ligi Mistrzów pokonała Atletico Madryt 1-0. Angielscy eksperci nie kryli swojego zaskoczenia kiepską grą „Rojiblancos” w tym spotkaniu. -Widać, jak słaba jest teraz La Liga- mówił Rio Ferdinand.

Podopieczni Thomasa Tuchela wygrali na Wanda Metropolitano skromnie, bo tylko 1-0. Niemniej jednak dokonali tego, po bajecznym trafieniu Oliviera Giroud. Francuz strzelił kapitalnego gola przewrotką w 68. minucie spotkania.

Głosy krytyki

Angielscy eksperci po ostatnim gwizdku sędziego nie kryli zaskoczenia słabą grą Atletico. Ich zdaniem Chelsea kontrolowała przebieg meczu od samego początku, aż do samego końca.

– Widać, jak słaba jest teraz La Liga. Atletico tak naprawdę nie zagrażało Chelsea – wypalił Rio Ferdinand.

– Kiedy wygrywasz na wyjeździe w pucharach 1:0, to wracasz do domu z uśmiechem. Tuchel w rewanżu będzie mógł sobie pozwolić na zmiany. Jeśli piłkarze są profesjonalistami, to awansują do ćwierćfinału. To nie jest Atletico, które widzieliśmy w przeszłości – dodał Anglik.

Swoje trzy grosze do wypowiedzi legendy Manchesteru United dodał także Joe Cole. Według byłego piłkarza Chelsea, zawodnicy „The Blues” w pełni wykonali założenia otrzymane od Thomasa Tuchela.

– Ten mecz był spokojny dla Chelsea. Zagrała dobrze taktycznie. Atletico nie miało szansy, żeby się odgryźć – zaczął 39-latek.

– Jeśli to jest najlepsza drużyna La Liga, to coś się zmienia. Ten zespół wyglądał jak swój cień. Myślałem, że Chelsea bez N’Golo Kante będzie miała trudno, ale dominowała i cały czas prowadziła grę – podsumował.

Włosi znaleźli nowe określenie dla Lewandowskiego. Zachwyty nad Polakiem

Nie milkną echa ostatnie meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Lazio a Bayernem. Włoska prasa rozpisuje się pod adresem Roberta Lewandowskiego w samych superlatywach. Tamtejsi dziennikarze nazywają Polaka „drapieżnikiem”.

Bayern łatwo poradził sobie z gospodarzami we wtorkowym starciu w Lidze Mistrzów. Mistrzowie Niemiec rozbili Lazio aż 4-1 w Rzymie, a pierwszego gola w meczu zdobył Roberta Lewandowski. Polak kapitalnie wykorzystał błąd defensywy rywali i rozpoczął strzelanie. Tym samym napastnik został 3. najlepszym strzelcem w historii Champions League. 

Zachwyty w prasie

Włoskie media po spotkaniu rozpisywały się o rażących błędach obrony Lazio. „La Gazzetta dello Sport” pisze wprost, że klub z Serie A będzie potrzebować cudu, na wywiezienie z Monachium rezultatu dającego awans.

– Bayern był przerażający. Lazio rozdało im gole, a teraz potrzebuje więcej niż cudu – czytamy w gazecie.

W 9. minucie Lewandowski wykorzystał nieuwagę Musacchio. Polak otrzymał prezent od stopera rywali, któłry bezlitośnie wykorzystał. Tym samym otworzył worek z bramkami w Rzymie.

– Wszyscy czekali na pojedynek Immobile z Lewandowskim, ale Włoch za wiele nie zdziałał, był niewidoczny, a Polak zdobył 32. bramkę w tym sezonie! Nieuwagę Musacchio wykorzystał jak prawdziwy drapieżnik – napisali dziennikarze „LGdS”.

„Lewy” otrzymał od włoskiej gazety ocenę „7” w dziesięciostopniowej skali. Jedynym piłkarzem z wyższą notą był Joshua Kimmich. Uniwersalny pomocnik został oceniony na „7,5”.

Snajper Bayernu oprócz zachwytów ze strony prasy został także okrzyknięty najlepszym piłkarzem meczu. Po spotkaniu odebrał statuetkę.

Jak potoczy się kariera Kloppa? „Bild” jest pewny, że trafi do reprezentacji Niemiec

Plotki o ewentualnym odejściu Kloppa z Liverpoolu po sezonie nie mają końca. „Bild” przymierza niemieckiego szkoleniowca do zostania następcą Joachmia Loewa. Dziennik postanowił przybliżyć możliwy scenariusz dalszej kariery 53-latka.

Media rozpisywały się jakiś czas temu o możliwości porzucenia „The Reds” przez ich opiekuna. Wszystko za sprawą kryzysu, w jaki wpadł mistrz Anglii. W niemieckiej prasie można było nawet doczytać się informacji, że Klopp mógłby zostać następcą Flicka w Bayernie. Szkoleniowiec Bawarczyków jest bowiem także przymierzany do pracy z narodową reprezentacją. Teraz jednak role się odwróciły.

Klarowna przyszłość

„Bild” przekonuje, że gdyby po tym sezonie doszło do zmiany trenera w Liverpoolu, przyszłość Kloppa wydaje się jasna. Dziennik sądzi, że Niemiec nie wypełni obowiązującego do 2024 roku kontraktu. Anfield opuściłby na dwa lata przed końcem umowy.

Gdyby taki scenariusz się spełnił, czekałyby go kilkumiesięczne wakacje. Po zakończeniu mundialu w Katarze zostałby nowym selekcjonerem reprezentacji. Sporo zależy od tego, czy do czasu mistrzostw świata Joachim Loew utrzyma się na stanowisku.

Debiut na swoim podwórku

Niemieckie media przekonują, że jest to jak najbardziej prawdopodobny scenariusz. Gdyby się ziścił, pierwszą dużą imprezą Kloppa w roli selekcjonera byłyby mistrzostwa Europy w 2024 roku. Turniej będzie odbywać się w Niemczech.

Oczywiście „Bild” nie wyklucza, że szkoleniowiec wypełni kontrakt z Liverpoolem. Przemawia za tym fakt, że zarówno on, jak i jego żona doskonale czują się w Anglii. Dlatego też mało prawdopodobne wydaje się zakończenie współpracy już po tym sezonie. Dziennik twierdzi, że szanse na to są równe jednemu procentowi.

Oficjalnie. Jamal Musiala potwierdził, w której reprezentacji zamierza grać

O Jamalu Musiale już od dłuższego czasu jest głośno w piłkarskim światku. 17-letni piłkarz Bayernu błysnął podczas wtorkowego meczu Ligi Mistrzów z Lazio. Wówczas na nowo odżyły spekulacje odnośnie reprezentacyjnej kariery młodego zawodnika. Jak się okazało w środę, pomocnik podjął decyzję.

Bayern rozbił Lazio w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. „Die Roten” wygrali w Rzymie aż 4-1 i zapewnili sobie solidną zaliczkę przed rewanżem. Autorem jednego z goli był Jamal Musiala, który w piątek będzie obchodzić osiemnaste urodziny.

Zaledwie 17-letni piłkarz ma zarówno angielskie, jak i niemieckie korzenie. Obie reprezentacje zaciekle walczyły o piłkarza Bawarczyków już od dłuższego czasu. Musiala w końcu dokonał wyboru i oficjalnie potwierdził, w jakich barwach zamierza występować.

Pora na decyzje

Młody zawodnik na łamach „The Athletic” wyjawił, że ostatecznie zdecydował się na grę dla reprezentacji Niemiec. „Bild” od siebie dodał także, że w piątek, czyli w dzień osiągnięcia przez piłkarza pełnoletności, podpisze on profesjonalny kontrakt z Bayernem. Na mocy umowy, która obowiązywać będzie do 2026 roku ma otrzymywać około pięciu milionów euro rocznie.

– Jamal to młody, ale już teraz fenomenalny piłkarz. Ciągle ma jeszcze sporo do poprawy. Ale talent Musiali jest kolosalny – komplementował 17-latka Michael Ballack.

Posłuchał kolegów

Musiala nie ukrywa, że lepiej posługuje się językiem angielskim. W przeszłości pomocnik grał zarówno w młodzieżówkach niemieckich, jak i „Synów Albionu”. Spory wpływ na decyzję zawodnika mieli mieć jednak jego koledzy z Bayernu.

Do zdecydowania się za reprezentacją Niemiec namawiali go ponoć Serge Gnabry, Joshua Kimmich oraz sam Joachim Loew. Selekcjoner kadry pojawił się w styczniu w Monachium, aby osobiście przekonać Musialę. Także wspomniany Ballack miał z nim o tym rozmawiać.

– To nie była dla mnie łatwa decyzja, ale wybrałem grę dla kraju, w którym się urodziłem. W sercu mam miejsce i dla Anglii, i dla Niemiec. Nic się w tej kwestii nie zmieni. Anglia ma dla mnie kolosalne znaczenie, mam z nią związanych wiele pozytywnych wspomnień – komentował swoją decyzję zawodnik.

– Długo myślałem, co będzie najlepsze dla mojej przyszłości? Gdzie będę miał większe szanse na grę? Od dłuższego czasu skłaniałem się ku grze dla Niemiec i na to się zdecydowałem – skwitował.

Już bije rekordy

Musiala swoje 18. urodziny będzie obchodzić już w piątek. We wtorek pobił natomiast rekord Bayernu Monachium. Dzięki swojej bramce przeciwko Lazio został najmłodszym strzelcem bramki w Lidze Mistrzów w historii Bawarczyków. Dokonał tego mając raptem 17 lat i 363 dni. Wcześniej rekord należał do Samuela Kuffoura, który pierwszego gola w LM zanotował w wieku 18 lat i 60 dni.

Patryk Dziczek będzie zmuszony zakończyć karierę? Mateusz Borek nie ma wątpliwości

Patryk Dziczek podczas ostatniego meczu Salernitany stracił przytomność. Młodego piłkarza przewieziono do szpitala, jednak to nie koniec tej historii. Jego problemy mogą okazać się o wiele poważniejsze. Mateusz Borek uważa nawet, że zawodnika czeka zakończenie kariery.

W trakcie spotkania Serie B rozgrywanego pomiędzy Ascoli a Salernitaną były piłkarz Piasta Gliwice nagle padł na murawę. Jak się okazało, Dziczek stracił przytomność. Zawodnika przetransportowano do szpitala, gdzie przeprowadzono szczegółowe badania.

„Wieszczę koniec kariery”

Mateusz Borek przyznał, że nie widzi szczęśliwego zakończenia dla 22-latka. Zdaniem dziennikarza finalnie młody zawodnik będzie zmuszony zakończenie kariery. Tym bardziej że nie była to pierwsza tego typu sytuacja. Wcześniej Dziczek zasłabł podczas jednego z treningów Salernitany.

– Jestem rozbity tą sytuacją. Znamy tego chłopaka z występów z polskiej młodzieżówce. Dziczek to chłopak skoncentrowany na piłce. Każdego dnia chciał być lepszy – stwierdził w „Misji Futbol” Borek.

– Ja wieszczę koniec kariery. Sytuacja ma miejsce drugi raz. Umówmy się, że gdyby chciał wrócić na boisko, to zaczyna się igranie ze śmiercią – nawet jeśli lekarze będą uspokajać. Już wiadomo, że na tym poziomie zawodowego sportu pewne procesy w organizmie powodują, że on tak reaguje – dodał dziennikarz.

– Pewnie ja sam jako zawodnik bałbym się iść do limitów własnego organizmu. Nie ma tu mądrego, nie jestem lekarzem, nie wiem, co będzie w głowie tego chłopaka. Nie wiem, co sobie będzie myślał jego trener – kontynuował.

– Sytuacja jest dramatyczna. Wygląda na to, że chłopak, który poświęcił wiele lat swojego życia na to, co kocha, nie będzie mógł grać – podsumował.

Moder opowiedział o pobycie w Brighton. „Czasem nie mam pojęcia, o czym mówią”

Jakub Moder i Michał Karbownik od dłuższego czasu oczekują na debiut w Premier League. Ten pierwszy udzielił wywiadu tygodnikowi „Piłka Nożna”, w którym zdradził, jak aktualnie radzi sobie z aklimatyzacją w angielskim otoczeniu.

Polski duet trafił do Brighton w styczniu. Od tamtej pory zarówno Moder, jak i Karbownik zagrali tylko w meczu Pucharu Anglii z Leicester City. W Premier League nadal ani jeden, ani drugi nie miał okazji zadebiutować.

„Jestem gotowy”

Jakub Moder w rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna” twierdzi, że czuje się gotowy do wejścia na poziom Premier League. Jednocześnie Polak ma świadomość, że rywalizacja na jego pozycji jest bardzo duża. W składzie „Mew” znajduje się wielu dobrych zawodników, a on nie jest na tyle wysoko w hierarchii, żeby wygryźć któregoś z rywali.

– Uważam, że jestem gotowy do gry w Premier League. Wiadomo jednak, muszę cały czas pracować nad pewnym aspektami. Jedną z tych rzeczy jest praca na siłowni. Wiem, że tutaj mam duże możliwości i mogę się tu bardzo rozwinąć – zaznaczył w wywiadzie dla „Piłka Nożna”.

– Na pozycję sześć i osiem jest pięciu-siedmiu zawodników do gry. I to bardzo dobrych – dodał były piłkarz Lecha.

Czasami ciężko zrozumieć, co mówią koledzy

Oprócz aspektów boiskowych Moder ma świadomość, że musi szlifować swój język. Lekcje zaczął jeszcze w Polsce, a teraz nadal doskonali swoje umiejętności komunikacyjne.

– Zacząłem już w Poznaniu, teraz również regularnie mam lekcje. Jeszcze nie mówię perfekcyjnie, ale to kwestia czasu — w otoczeniu języka nauka nabierze tempa – uspokaja obawy kibiców.

Pomocnik nie zamierza jednak kłamać, że idzie mu doskonale. Jak sam przyznaje, kiedy koledzy z szatni zaczynają mówić między sobą o wiele szybciej, czasami ciężko mu nadążyć.

– Może nie jest tak, że któryś ze starszych piłkarzy wziął mnie pod skrzydła, ale zapytać możemy o wszystko. Na dzień dobry komunikatywna znajomość języka angielskiego jest więc podstawą – opowiada Moder.

– Ja niby wszystko rozumiem, potrafię się też dogadać, natomiast gdy chłopaki z Anglii w szatni zaczynają rozmawiać ze sobą szybko, z akcentem, ucinają końcówki słów, czasem nie mam pojęcia, o czym mówią. W kontakcie z nami dbają jednak o wymowę, żebyśmy mogli ich zrozumieć. Mają do nas dużo szacunku – zakończył.