Klimczak wskazał cel Lecha Poznań w tym sezonie. Nie jest to mistrzostwo Polski

Lech w najbliższym czasie pozostanie liderem Ekstraklasy. „Kolejorz” wyrobił sobie przewagę nad resztą stawki. Mimo to, Karol Klimczak jest spokojny, jeśli chodzi o przewidywania na koniec sezonu.




Poznaniacy mają obecnie dwa punkty przewagi nad Rakowem Częstochowa i cztery nad Jagiellonią Białystok. Lech pozostanie zatem liderem Ekstraklasy podczas najbliższej przerwy reprezentacyjnej. I to nawet mimo ostatniej sensacyjnej porażki 1-2 z Motorem Lublin.

TOP3?

Pomijając ostatnią wpadkę, Lech znajduje się w świetnej formie i gra prawdopodobnie najlepszą piłkę w Ekstraklasie. Karol Klimczak, prezes klubu jest jednak ostrożny w przewidywaniach na koniec sezonu. Ku zawodzie kibiców w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że zadowalające dla „Kolejorza” będzie nie mistrzostwo, ale miejsce w topowej trójce.

– Miejsce w TOP3 jest absolutnym minimum. Wydaliśmy na transfery do klubu ponad 10 milionów złotych, chociaż poprzedni sezon zakończyliśmy ze stratą 18 milionów złotych – powiedział dla „TVP Sport”. 




Co ciekawe, jeszcze niedawno nieco inaczej wypowiadał się na łamach „Interii”. Wówczas mówił, że celem głównym jest mistrzostwo Polski oraz powrót do gry na arenie europejskiej.

– Excel nie świecił się w Lechu na zielono, a mimo to wyłożyliśmy teraz duże kwoty na wzmocnienia. Bo chcemy zdobyć mistrzostwo Polski i wrócić do gry w Europie. Tam jest miejsce Lecha Poznań – mówił Klimczak. 

Kolejna rewolucja w Legii? Goncalo Feio w trudnej sytuacji. Nie tylko on jest zagrożony

Legia Warszawa sprawiła ostatnio sporą niespodziankę i pokonała Betis w pierwszej kolejce Ligi Konferencji. Mimo to w Ekstraklasie spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Media od jakiegoś czasu spekulują, że posadą za wyniki może odpowiedzieć Goncalo Feio. „Przegląd Sportowy Onet” twierdzi jednak, że rewolucja może być dużo większa.




Ostatnie tygodnie nie są udane dla Legii. „Wojskowi” nie mogą wygrać w Ekstraklasie od ostatnich trzech meczów. Po dwóch porażkach (z Rakowem i Pogonią) oraz remisie (z Górnikiem Zabrze), zajmują dopiero 7. miejsce w tabeli. Do liderującego Lecha Poznań tracą już tym samym 10 punktów, co stawia ich w trudnym położeniu w dalszej walce o mistrzostwo Polski.

Kolejna rewolucja?

Coraz częściej słychać, że za słabe wyniki zapłacić może Goncalo Feio. Portugalczyk nie jest jednak jedyny, którego może to spotkać. „Przegląd Sportowy Onet” twierdzi, że na włosku wisi również przyszłość Jacka Zielińskiego. Obecny dyrektor sportowy Legii był odpowiedzialny za zwolnienie Kosty Runjaicia i zatrudnienie w jego miejsce obecnego trenera.




– Ta wygrana z Betisem na ten moment troszkę zamiotła pod dywan problemy, która miała Legia, ale strata w lidze jest już naprawdę ogromna. Kibice Legii chcą mistrzostwa Polski. Czekają już na to przez cztery lata – mówi Filip Surma, były piłkarz Legii. 

– Pamiętamy, co działo się, kiedy trenerem Legii był Czesław Michniewicz. Legia dobrze radziła sobie w Lidze Europy, a w lidze zrobił się taki bałagan, że później Aleksandar Vuković musiał bronić drużynę przed spadkiem – zauważa.

– Dlatego też, kiedy „Wojskowi” stracą szanse na mistrzostwo, a w tabeli pomału robi się naprawdę źle, to już będzie koniec dla Goncalo Feio, a być może też dla Jacka Zielińskiego – podsumował. 

Kolejny Polak trafi do FC Barcelony?! Marcin Bułka na liście życzeń

Kolejny Polak pojawi się w FC Barcelonie? Niewykluczone, że taki scenariusz za jakiś czas się ziści, a przynajmniej to sugeruje kataloński „Sport”. Według informacji hiszpańskich dziennikarzy, Blaugrana ma mieć na swojej liście życzeń nazwisko Marcina Bułki. 




Obecnie w Barcelonie trzeci sezon rozgrywa Robert Lewandowski. Do napastnika dołączył niedawno kolejny Polak – Wojciech Szczęsny, który wrócił z emerytury na do końca sezonu, aby zastąpić Marca-Andre Ter Stegena. Niewykluczone, że w przyszłości w Dumie Katalonii zobaczymy jednak naszego trzeciego rodaka.

Lista życzeń

Kataloński „Sport” podaje, że Barcelona ma się przyglądać uważnie karierze Marcina Bułki. Z informacji dziennikarzy wynika, że Polak już teraz znajduje się na liście życzeń klubu. Biorąc pod uwagę, że Blaugrana wkrótce będzie musiała zmienić bramkarza na dłuższy okres, potencjalne zakontraktowanie Polaka nie wydaje się scenariuszem z serii sci-fi.




Bułka od kilku miesięcy prezentuje regularną formę w Nicei. Już latem miał mieć masę propozycji do opuszczenia klubu, ale zdecydował się zostać na kolejny sezon. Jak na razie 25-latek wciąż zachwyca swoimi występami. Do tej pory zachował dwa czyste konta w czterech rozegranych spotkaniach Ligue 1.

Wielka chwila dla Paula Pogby! Francuz może niedługo wrócić do gry po aferze dopingowej

Paul Pogba może odtrąbić spory sukces. Według „Daily Mail” i Fabrizio Romano, Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu z siedzibą w Lozannie (CAS), skrócił zawieszenie Francuza do 18 miesięcy. To oznacza, że pomocnik może wrócić do gry w drugiej połowie sezonu. Zmniejszono także grzywnę, którą na niego nałożono. 




Pod koniec 2023 roku Pogba został oskarżony o zażywanie dopingu. W lutym bieżącego roku usłyszał wyrok – zawieszenie na cztery lata oraz karę finansową. Francuz miał możliwość odwołania się od wyroku i z takiej opcji skorzystał. Teraz doczekał się decyzji.

Zbawienie

CAS zdecydowało o znacznym skróceniu zawieszenia Pogby. Mowa tutaj o zmniejszeniu go na okres 18 miesięcy. To oznacza, że pomocnik będzie mógł od stycznia wrócić do treningów w Juventusie, a od marca – do pełnowymiarowego grania. „Daily Mail” dodaje także, że zniesiono karę finansową, którą początkowo nałożono na zawodnika.

Obecny kontrakt Pogby z Juventusem nie został rozwiązany po przyklepaniu pierwszego wyroku. Umowa Francuza jest ważna w sumie do 30 czerwca 2026 roku. Czas jednak pokaże, czy Thiago Motta będzie chciał skorzystać z usług 31-latka.

Kulesza odpowiedział Papszunowi w kwestii wyboru selekcjonera! Trener oskarżony o kłamstwo

Cezary Kulesza odniósł się do głośnych słów Marka Papszuna na temat wyborów na selekcjonera reprezentacji Polski. Szkoleniowiec Rakowa zarzucił kilka miesięcy temu, że od początku był na przegranej pozycji. Z takim stwierdzeniem nie zgadza się prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. 




Po zwolnieniu Fernando Santosa długo czekaliśmy na ogłoszenie nowego selekcjonera. Pewne było jednak, że w grze są dwaj trenerzy – Michał Probierz i Marek Papszun. Ostatecznie Cezary Kulesza postawił na tego pierwszego, co spotkało się z niezadowoleniem drugiego.

Nieuczciwa rywalizacja?

Szkoleniowiec Rakowa w lutym udzielił głośnego wywiadu portalowi „Piłka Nożna”. W rozmowie dość odważnie stwierdził, że rywalizacji, w której brał udział z Michałem Probierzem, od początku nie była uczciwa. Zarzucił wówczas Kuleszy, że decyzję o tym, kto zostanie selekcjonerem, podjął dużo wcześniej.

– Z mojej perspektywy, nie miałem żadnych szans, to nie była rywalizacja. Brałem udział w czymś, co de facto nie istniało, dlatego nie czuję się przegrany. Prezes podjął decyzję już przed spotkaniem ze mną, że selekcjonerem zostanie Michał Probierz, absolutnie takie było jego prawo – mówił Papszun. 

Po kilku miesiącach od tej wypowiedzi, odnieść postanowił się do niej Cezary Kulesza. Prezes PZPN zdementował słowa Papszuna. Przedstawił swoją perspektywę, na całą sytuację.




– Nie, to jest nieprawda. Powiedziałem trenerowi Papszunowi, że jest dwóch kandydatów on i Michał. Że dam odpowiedź w ciągu 4-5 dni. Rozmawialiśmy z Markiem przez dwie godziny na różne tematy. Zapytałem go, jakim systemem ma grać kadra, kogo widzi w 50-osobowym zespole, kogo w 30, kogo w 20, na końcu jaką jedenastkę by wystawił. Jaki sztab, jakie wynagrodzenie, jak długi kontrakt, premie, nagrody. Trzeba to wszystko przedyskutować – powiedział dla „Weszło”.

– Wybór był trudny, cenię i Marka, i Michała, konsultowałem się z zarządem, tam 90% osób wskazało na Probierza – dodał. 

We wrześniu minął rok od kiedy Probierz objął reprezentację Polski. Do tej pory poprowadził ją w 13 meczach, z czego wygrał siedem. Przed nim październikowe zgrupowanie i mecze z Portugalią (12.10) oraz z Chorwacją (15.10).

Wraca temat transferu Jakuba Kiwiora. Polak na ratunek wielkiemu klubowi?

W ostatnim czasie sytuacja Jakuba Kiwiora uległa znacznemu uspokojeniu. Jak się okazało, nie na długo. „La Gazzetta dello Sport” odkurza temat transferu reprezentanta Polski i przymierza go do Juventusu. 

 

Latem sporo mówiło się o niepewnej pozycji Kiwiora w Arsenalu. Po przyjściu Riccardo Calafioriego wydawało się, że kwestią czasu jest zmiana klubu przez Polaka. Tak się jednak nie stało, ale Mikel Arteta ostatnio coraz częściej znajduje dla zawodnika miejsce w składzie.

Znowu Włochy

Dość niespodziewanie wróciły jednak plotki o możliwym odejściu Kiwiora z Londynu. Zainteresowanie nim ma wykazywać Juventus, który uważnie monitorował jego sytuację latem. „Stara Dama” była często wymieniana w gronie potencjalnych nowych pracodawców dla 24-latka.

„La Gazzetta dello Sport” twierdzi, że Polak byłby dobrym zastępstwem Gleisona Bremera. Brazylijczyk w ostatnim meczu z RB Lipsk (3-2) w Lidze Mistrzów doznał kontuzji i będzie musiał pauzować kilka miesięcy. Upatrywanie zastępstwa w Kiwiorze jest podyktowane także tym, że Thiago Motta zna go doskonale ze Spezii.

 

Juventus ma mieć także inne opcje. „LGdS” twierdzi, że pod uwagę brani są także Jorrel Hato z Ajaxu i Maxence Lacroix z Crystal Palace. Możliwością ma być także zakończenie wypożyczenia Tarika Muharemovicia do Sassuolo.

Przykre sceny po meczu Jagiellonii z Kopenhagą. Doszło do zamieszek. Policja zatrzymała jedną osobę

Jagiellonia sensacyjnie pokonała Kopenhagę w pierwszym meczu Ligi Konferencji Europy (2-1). Niestety, po ostatnim gwizdku doszło do zamieszek między kibicami. Duńska policja aresztowała w związku z tym jedną osobę. 




Mistrzowie Polski schodzili na przerwę przegrywają 0-1. Po zmianie stron całkowicie zaskoczyli i nie dość, że doprowadzili do wyrównania, to w samej końcówce udało im się ponownie strzelić gola i wygrać spotkanie.

Zatrzymanie

Emocje sięgały zenitu nie tylko na stadionie. Poza obszarem obiektu doszło niestety do zamieszek, na krótko po zakończeniu meczu. Według duńskiej policji, doszło do starcia między dwiema grupami kibiców. W wyniku interwencji funkcjonariuszy została zatrzymana jedna osoba. Powodem była agresja i groźby wobec służb.




Na ten moment nie wiemy, jakiej narodowości był zatrzymany. Duńskie media twierdzą jednak, że nie mówił w ich języku. Możliwe, że w najbliższych godzinach sytuacja się wyjaśni i poznamy tożsamość aresztowanego.

Goncalo Feio w przerwie meczu Legia – Górnik: „Przepiękny widok. Końcówka była niesamowita” [WIDEO]

Legia Warszawa nie ma za sobą najlepszego okresu. „Wojskowi” szykują się do rywalizacji z Realem Betis w Lidze Konferencji Europy, ale ostatnie wyniki nie napawają optymizmem. Goncalo Feio nie wydaje się być tym jednak szczególnie przejęty, co sugeruje przemowa w przerwie meczu z Górnikiem Zabrze. 




Ostatni raz Legia zanotowała zwycięstwo 1 września w meczu z Motorem Lublin (5-2). Od tamtej pory przegrali jednak z Rakowem (0-1) i Pogonią Szczecin (0-1), a także zremisowali z Górnikiem Zabrze (1-1).

„Przepiękny widok”

Zdaniem sporej części kibiców, w Legii najbardziej zawodzi brak intensywności na murawie. Nie inaczej było w ostatnim spotkaniu z Górnikiem, gdzie do przerwy widniał wynik 1-1. Po zejściu do szatni Goncalo Feio zorganizował krótką odprawę. Na kanale YouTube Legii Warszawa pojawił się film z serii „Legia Inside”, gdzie pokazano fragment z przerwy meczu. Portugalczyk nie był na nim jednak zły na postawę swoich zawodników.

– O taką intensywność mi chodzi, o taką piłkę nam chodziło. Przepiękny widok. Jestem z was dumny – zaczął Feio. 




– Dobrze się bawicie, grajcie sprytnie i agresywnie. (…) Sprawiacie, że wszyscy jesteśmy z was niesłychanie dumni. Mecz trwa 90 minut. Na tę chwilę mamy dobry pressing, wychodzą pojedynki, mamy posiadanie. Końcówka pierwszej połowy była niesamowita. I lecimy dalej, sięgajcie po więcej – zagrzewał Portugalczyk. 

Byli piłkarze Legii przyłapani na mieście. Wieczór zakończył się awanturą z taksówkarzem

„Super Express” twierdzi, że trzej byli piłkarze Legii Warszawa ruszyli w miasto po ostatnim meczu „Wojskowych”. Jeden z nich miał zakończyć wieczór w niezbyt miły sposób. 




W ostatni weekend przy Łazienkowskiej Legia grała z Górnikiem Zabrze. Spotkanie zakończyło się remisem (1-1), a po ostatnim gwizdu na miasto postanowili się wybrać we trójkę jej byli piłkarze. W gronie znaleźć się mieli: Michał Żewłakow, Jakub Wawrzyniak i Piotr Mosór. O szczegółach wyjścia poinformował „Super Express”.

Nieprzyjemny koniec

Gazeta podaje, że cała trójka bawiła się z soboty na niedzielę w jednym z warszawskich klubów. Wyjście miało się kiepsko skończyć dla Mosóra. Na zdjęciach opublikowanych przez „Super Express” widać, jak były piłkarz Legii opiera się z przymrużonymi oczami o jeden z ulicznych koszy na śmieci. Żywiołowo miał reagować na to Michał Żewłakow.

Mosór na łamach „Super Expressu” wyjaśnił już przyczyny swojego stanu. Jak przekazał, powodem było spięcie z jednym z taksówkarzy. 50-latek nie ukrywał, że był wówczas pod wpływem alkoholu.

– Byłem trochę wypity, wsiadłem do taksówki, pewnie powiedziałem coś, co nie spodobało się kierowcy i dostałem mocno gazem po oczach. Co ja mogę więcej dodać? Nie będę kłamać, że mnie tam nie było, skoro wszystko jest na fotkach – przekazał „Super Expressowi”.




Żewłakow dodał, że nie wie, co zdarzyło się we wspomnianej przez Mosóra taksówce. Widząc stan kolegi postanowił jednak razem z Wawrzyniakiem zorganizować mu inny transport do domu. Tak też zrobili.

Źródło: „Super Express”

Piękne zachowanie Betisu względem Wojciecha Kowalczyka. Tak traktuje się byłych piłkarzy

W czwartkowy wieczór Legia Warszawa zmierzy się z Betisem w pierwszej kolejce Ligi Konferencji Europy. Wspólnym mianownikiem, łączącym te dwa kluby, jest Wojciech Kowalczyk. Były piłkarz w rozmowie z tvpsport.pl zdradził, że Hiszpanie zaprosili go na mecz do swojej loży. 




Wojciech Kowalczyk w 1994 roku zdecydował się na wyjazd z Legii Warszawa. Jego kolejnym klubem został właśnie Betis, w którym „Kowal” spędził kolejne 3,5 sezonu. W sumie dla ekipy z Andaluzji rozegrał 64 mecze, w których strzelił 16 goli.

Klasa

Podczas tej kilkuletniej przygody, Kowalczyk miał okazję zagrać z wieloma piłkarzami, z którymi ma kontakt do dziś. Jednym z nich jest nawet obecny prezes Betisu, Rafaelem Gordillo. Jak zdradził „Kowal”, właśnie od Hiszpana otrzymał specjalne zaproszenie na mecz z Legią.

– W środę będę u nich w hotelu, w czwartek obejrzę mecz z ich loży. Powiem szczerze, że nie mam wielkich wymagań, nie chodzę na mecze na stadiony. Ale przylatuje człowiek, z którym jeszcze grałem w piłkę w Betisie. Powiedział mi, że chętnie spróbuje polskiej wódki, tylko obawia się, że jeśli zrobi to w czwartek, to może nie dotrzeć na mecz. No, ale sam zaproponował i tego chce, więc spróbuje – powiedział Kowalczyk dla tvpsport.pl.




Były piłkarz nigdy nie ukrywał swojego przywiązania i ogromnego sentymentu do Betisu. W rozmowie padło jednak pytanie o to, komu będzie kibicować. Nie miał w tej kwestii żadnych wątpliwości i bez wahania wskazał na Legię.

– Zawsze Legii i to się nigdy nie zmieni. W czwartkowym meczu będę kibicował drużynie z Warszawy. To przecież dzięki Legii w 1994 roku trafiłem do Betisu. Nie miałbym szans wyjechać do Hiszpanii, grając w Polonezie, gdzie zaczynałem karierę czy w Polonii Warszawa. Dziennikarzom z Sewilli mówię to samo. I powtarzam, że Betis ma tak łatwych rywali w Lidze Konferencji, że nic by się nie stało, jeśli w Warszawie by przegrał – podsumował. 

Legia zmierzy się z Betisem w czwartek o 18:45. Dla obu ekip będzie to pierwsze spotkanie w ramach fazy ligowej Ligi Konferencji Europy.

Karol Klimczak zdradził, ile Lech może wydać na jednego piłkarza. „Będzie to możliwe”

Karol Klimczak wyjaśnił politykę transferową Lecha Poznań. Prezes „Kolejorza” rozwiał wątpliwości w sprawie zbyt oszczędnych zakupów klubu. 




Lech należy do grona najbogatszych polskich klubów. W ostatnim raporcie finansowym poznaniacy zajęli drugie miejsce w kwestii przychodów. Wyniosły one ponad 123 miliony złotych. Lepsza była tylko Legia, której przychody wyniosły około 260 mln.

„Moglibyśmy”

Dobre wyniki finansowe Lecha przekładają się na możliwości transferowe. „Kolejorz” stara się jednak oszczędzać na piłkarzach i nie wydaje na nich wielkich pieniędzy. Skąd wzięła się taka polityka? Wyjaśnił ją Karol Klimczak.

– Moglibyśmy kupić piłkarza za cztery miliony euro. Ale wtedy nie zrobilibyśmy już dwóch innych transferów i nie byłoby nas stać na jakiś inny projekt rozwojowy: choćby naszej akademii, której utrzymanie kosztuje już w tej chwili 19 milionów złotych rocznie. Najwięcej w Ekstraklasie – powiedział prezes Lecha w rozmowie z „Interią”.

– Żeby walczyć o trofea, bić się w Europie, musisz mieć silną drużynę, jakościową kadrę. Jeden piłkarz, nawet za taką kwotę to za mało. W przyszłości oczywiście będzie to możliwe, ale dopiero kiedy Lech znajdzie się na kolejnym poziomie rozwoju finansowego: osiągnie jeszcze wyższe przychody o charakterze powtarzalnym – wyjaśnił.




– Wydaliśmy ponad 10 milionów złotych na transfery. I to pomimo tego że odnotowaliśmy stratę za poprzedni sezon w wysokości 18 milionów złotych. Był to więc wysiłek finansowy, a także podjęte ogromne ryzyko. Było to możliwe także, dlatego że w poprzednich latach mądrze budowaliśmy klub i mogliśmy sobie na taki ruch pozwolić – podsumował. 

Latem do Lecha trafiło sporo nowych zawodników. Obecnie przy Bułgarskiej grają między innymi takie nazwiska, jak: Patrik Walemark, Alex Douglas czy Filip Jagiełło. Transfery przełożyły się na wyniki sportowe. „Kolejorz” zajmuje obecnie pierwsze miejsce w Ekstraklasie z przewagą czterech punków nad drugą Jagiellonią Białystok i pięciu nad trzecim Rakowem.

Źródło: Interia.pl