Dariusz Mioduski straci posadę w PZPN?! Wszystko przez… Legię Warszawa

Szymon Jadczak z „Wirtualnej Polski” ustalił, że Dariusz Mioduski może stracić posadę wiceprezesa PZPN. Problemem ma być łącznie tej funkcji z byciem właścicielem i prezesem Legii Warszawa.




30 czerwca odbyło się walne zgromadzenie PZPN. Cezary Kulesza został na nim wybrany na prezesa na drugą kadencję, a poza nim, wybrano także wiceprezesów. Za sprawy zagraniczne związku ma odpowiadać Dariusz Mioduski.

Komplikacje

Już wtedy zaczęły się jednak pojawiać wątpliwości. Dotyczyły one łączenia tej funkcji z prezesurą oraz byciem właścicielem Legii Warszawa. Do tej pory sprawa ucichła, ale zdążyła już powrócić za sprawą Szymona Jadczaka.

Dziennikarz „Wirtualnej Polski” ustalił, że Mioduski może niebawem pożegnać się z posadą wiceprezesa. Do PZPN miał trafić list z wydziału gospodarczego Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy.

– Z pisma wynika, że brak odpowiedzi może oznaczać niewpisanie nowych władz do KRS. Do pisma dołączone były listy trzech zaniepokojonych obywateli, którzy wskazywali, że Dariusz Mioduski nie spełnia wymogów ustawy o sporcie, więc nie powinien być zarejestrowany jako członek władz PZPN – pisze Jadczak.




Według artykułu, opublikowanego na WP, Mioduski miał 30 dni na pozbycie się udziałów w Legii. Nie wywiązał się z tego obowiązku. Nie podpisał również, jako jedyny, oświadczenia, w którym nowi członkowie PZPN potwierdzają, że zrozumieli przepisy dotyczące konfliktu interesów.

– PZPN na nasze pytania dotyczące sytuacji Dariusza Mioduskiego odpowiedział, że „respektuje i stosuje postanowienia ustawy o sporcie, w tym oczywiście także zapisy art. 9, który został wprost zaimplementowany do treści statutu związku”. I zgodnie z ustawą o KRS związek zgłosił zmiany osobowe w składzie Zarządu i Komisji Rewizyjnej do rejestru sądowego – napisano.

Źródło: Wirtualna Polska / Szymon Jadczak

Zaskakujący transfer Legii Warszawa! Lider odchodzi do Anglii

Niepokojące informacje dla kibiców Legii przekazał Łukasz Olkowicz z „Przeglądu Sportowego”. Ryoya Morishita przebywa obecnie w Anglii, gdzie wkrótce sfinalizuje transfer. Japończyk ma trafić do Blackburn Rovers.




Legia Warszawa w miniony czwartek wygrała pierwszy IV rundy eliminacji Ligi Konferencji z Hibernian. W przyszłym tygodniu czeka ich rewanż na własnym stadionie. Drużyna Edwarda Iordanescu będzie jednak osłabiona.

Niespodziewany transfer

„Wojskowi” zmierzą się ponownie z Hibernian raczej bez Ryoyi Morishity. Japończyk ma obecnie przebywać w Anglii, gdzie podpisze kontrakt z Blackburn Rovers. Taką informację przekazał przynajmniej Łukasz Olkowicz z „Przeglądu Sportowego”.




– Ryoya Morishita odchodzi z Legii do Blackburn Rovers. Pożegnał się już z kolegami, jest w Anglii – napisał na X Olkowicz.

28-latek trafił do Legii z Nagoya Grampus rok temu. Do tej pory rozegrał 78 meczów. Strzelił w nich 15 goli i zanotował tyle samo asyst.

Saudyjczycy znowu odpaleni na rynku. Oferują aż 75 milionów za 18-latka!

Saudyjczycy ostrzą sobie zęby na kolejny sensacyjny transfer. Al-Ittihad złożyło ponoć olbrzymią ofertę FC Porto za portugalski talent. Mowa o kwocie rzędu 75 milionów euro.




W ubiegłym roku do pierwszego składu Porto przebił się zaledwie 18-letni Rodrigo Mora. Do tej pory rozegrał 36 meczów w dorosłej drużynie. Strzelił w nich 11 goli oraz zdążył zadebiutować w reprezentacji U21.

Szybki wyjazd?

Na 18-latka już teraz ostrzą sobie zęby kluby z Arabii Saudyjskiej. Sacha Tavolieri podał, że Al-Ittihad zaoferowało Porto aż 75 milionów euro za Morę. Zawodnik ma być otwarty na taki ruch.




Niebawem dojść ma do rozmów między klubami. Te mogą okazać się decydujące. Jeśli wszystko przejdzie pomyślnie, to portugalski talent bardzo szybko może zarobić olbrzymie pieniądze.

W klubie spotkałby się z wieloma gwiazdami. Dla Al-Ittihad grają już między innymi N’Golo Kante, Karim Benzema czy Fabinho.

Fot. Screen – VSPORTS – Liga Portugal

Mateusz Borek miażdży Lecha po porażce z Genkiem. „Popełniamy błędy na poziomie trampkarza”

Mateusz Borek przejechał się po Lechu Poznań. Dziennikarz „Kanału Sportowego” nie zostawił suchej nitki na mistrzach Polski.




Lech Poznań przegrał pierwszy mecz IV rundy eliminacji Ligi Europy. Genk okazał się zdecydowanie za mocny. Belgowie wygrali przy Bułgarskiej aż 5-1 i mają solidną zaliczkę przed rewanżem.

„Na poziomie trampkarza”

„Kolejorz” właściwie nie nawiązał walki z Genkiem. Choć Belgowie byli faworytami, to chyba nikt nie spodziewał się, że wywiozą z Polski aż tak wysoki wynik.

Rozczarowany grą Lecha jest Mateusz Borek. Dziennikarz „Kanału Sportowego” przejechał się po podopiecznych Nielsa Frederiksena. Zwrócił przede wszystkim uwagę na amatorskie błędy, popełniane przez piłkarzy.




Bez argumentów, bez jakości, bez nadziei – z tym, że ja nie mam już nadziei, bo beznadzieja była. Gdybyś miał wziąć jednego zawodnika z Lecha do Genku, to kogo byś wziął? Isaka? Obiektywnie wiadomo, że jest klasowym zawodnikiem i pewnie w lepszym towarzystwie też by strzelał, ale czy jest lepszy od tego dzika [Tolu Arokodare – przyp. red.], za którego Napoli chce zapłacić 25 milionów euro? Nie wiem. Jak zobaczyłem grę formacji defensywnej, to pomyślałem, że reprezentacja dziennikarzy nie grałaby gorzejmówił.

Są pewne kanony zachowań. To tak, jakby drużyna była przestraszona, jakby ktoś komuś zabrał myślenie, albo coś działo się za szybko. Miała miejsce reakcja, która nie powinna nastąpić na poziomie europejskich pucharów. Wiedzieliśmy, że Genk jest lepszy piłkarsko i ma więcej pieniędzy, ale to nie jest powód, żeby tak grać w piłkę. […] Między 19. a 40. minutą tracimy trzy gole, są dwa słupki i podwójny rzut karny. Ta sytuacja, w której Gurgul strzelił do własnej bramki… nie ma ataku na Steuckersa, jeszcze na koniec się odwraca. Jak my chcemy grać w piłkę, skoro popełniamy błędy, których nie powinieneś popełniać na poziomie trampkarzapodsumował.

Źródło: Kanał Sportowy | Fot. Screen / Kanał Sportowy

Największy problem w obronie Lecha Poznań? Rokuszewski: „Patrzysz na gościa, a on jest największym zapalnikiem”

Przed rozpoczęciem sezonu do Lecha wrócił Mateusz Skrzypczak. Obrońca na razie nie spełnił jednak pokładanych w nim oczekiwań. Mateusz Rokuszewski przejechał się po nim po porażce z Genkiem (1-5).




Skrzypczak ostatnie trzy lata spędził w Jagiellonii Białystok, do której trafił z Lecha. Latem „Kolejorz” ogłosił powrót swojego byłego zawodnika. Zakładano, że 25-latek przełoży świetną formę i z miejsca stanie się liderem defensywny.

Zapalnik

Niestety póki co jedynie dostosował się poziomem do całej defensywy Lecha. W ostatnich czterech meczach mistrzowie Polski stracili aż dziesięć goli. Sam Skrzypczak prezentuje się z kolei bardzo niepewnie.




Kolejny taki występ zaliczył przeciwko Genkowi w IV rundzie eliminacji Ligi Europy. Mateusz Rokuszewski ostro podsumował grę 25-latka.

– Bardzo długo go broniłem – wydaje mi się, że nie stracił jakości, a wszystko siedzi w głowie. Natomiast to kolejny występ z kategorii, że jeżeli ktoś ma cię uratować, to patrzysz na tego gościa, a on w zasadzie jest w tym wszystkim największym zapalnikiem – ocenił.

– Piłkarz, który powinien być pewnym punktem, kompletnie nim nie jest. Gdyby robił swoją robotę, nikt nie pytałby, czemu nie gra Salamon i dlaczego nie było go w Belgradzie – podsumował dziennikarz meczyki.pl.

Źródło: YouTube / meczyki.pl

Kibice Lecha nie odwrócili się od drużyny, mimo wysokiej porażki. Tak zareagowali po meczu z Genkiem [WIDEO]

Kibice Lecha Poznań nie odwrócili się od swojej drużyny po wysokiej porażce z Genkiem (1-5). Po ostatnim gwizdku przy Bułgarskiej zostali na trybunach i wspierali podopiecznych Nielsa Frederiksena.




Lech tydzień temu odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów po dwumeczu z Crveną Zvezdą. Spadł tym samym do walki o Ligę Europy, gdzie czekał belgijski Genk. Mistrzowie Polski niestety nie dali rady z wyżej notowanym rywalem i przegrali pierwsze spotkanie aż 1-5.

„Jesteśmy z wami!”

Genk już w pierwszej połowie prowadził aż 4-1. Po zmianie stron sytuacja znacząco się nie zmieniła. Belgowie dołożyli jeszcze jedno trafienie, za sprawą samobójczego gola Michała Gurgula.

Po ostatnim gwizdku na trybunach wciąż obecni byli kibice Lecha. Nie odwrócili się oni od drużyny i starali się wesprzeć piłkarzy.




– Jesteśmy z wami, jesteśmy z wami – śpiewali kibice.

Za tydzień rozegrany zostanie rewanż tego dwumeczu. Przegrany zagra natomiast w Lidze Konferencji.

Fot. Screen – X / @MeczykiPL

Cezary Kulesza imprezował z politykami PIS. Wspólnie śpiewali „Barkę”. Opublikowano nagranie [WIDEO]

Portal goniec.pl idzie na wojnę z Cezarym Kuleszą. Redakcja opublikowała nagranie, na którym widać, jak prezes PZPN podczas imprezy z politykami PIS, śpiewa „Barkę”. To odpowiedź na wcześniejsze zaprzeczenia w tej sprawie.




„Goniec” jeszcze w lipcu opublikował głośny reportaż. „Polski Związek Wódki Nożnej” nagłaśniał sytuację, jaka panuje PZPN. Zaznaczał także, jak ważną rolę w strukturach federacji pełni alkohol. W sprawę zaangażowano wiele osób. Anonimowi informatorzy, którymi byli działacze związku, opowiedzieli o wielu zakrapianych imprezach.

Dowody

Jeszcze przed publikacją reportażu, „Goniec” zadał Kuleszy 27 pytań. Nie uzyskał jednak na nie odpowiedzi przez trzy tygodnie. Po publikacji tekstu prezes PZPN zdecydowanie zaprzeczył zarzutom.

– Rzekomo autor widział jakieś zdjęcia i nagrania. Nasuwa się pytanie, dlaczego nie przedstawiono tych zdjęć i nagrań? Odpowiedź jest prosta: takie materiały nie istnieją, ponieważ opisywane zdarzenia nigdy nie miały miejsca – twierdził Kulesza w „Przeglądzie Sportowym”.




„Goniec” nie pozostał bierny i w obliczu stanowiska Kuleszy, opublikował nagranie z jednej z imprez. Dotyczy ona konkretnie tej z końca 2021 roku. Prezes bawił się wówczas z politykami PIS. Na materiale uczestnicy trzymają się za ramiona i wspólnie śpiewają popularną „Barkę”.

Źródło: Goniec.pl | Fot. Screen – X / @GoniecPL

Matty Cash z zaskakującym transferem? Możliwy powrót po latach!

Matty Cash może niedługo odejść z Aston Villi. Według angielskich mediów, Polak może stać się bohaterem zaskakującego transferu. Mowa o sensacyjnym powrocie po latach.




Cash już od kilku lat reprezentuje biało-czerwone barwy. Z kolei od pięciu lat jest klubowo związany z Aston Villą, do której trafił z Nottingham Forest. Jak się okazuje, wkrótce może jednak wrócić do byłej drużyny.

Powrót po latach

Takie informacje przekazał przynajmniej „The Athletic”. Z ustaleń angielskiego medium wynika, że Nottingham poważnie rozważa sprowadzenie Casha po pięciu latach. Polak nie jest natomiast jedyną opcją do obsadzenia prawej strony defensywy.




„The Athletic” podaje, że poza Cashem, Forest interesuje się Rico Lewisem z Manchesteru City. Na razie do Aston Villi nie wpłynęła oficjalna oferta za 28-latka.

Fot. Screen – Viaplay

Arkadiusz Milik w Betisie? Rozmowy faktycznie były, ale jest jedno „ale”

Kariera Arkadiusza Milika jest naznaczona kontuzjami. Mimo to, Polak wciąż cieszy się sporym zainteresowaniem na rynku transferowym. W ostatnim czasie pytać miał o niego Betis, co potwierdził Piotr Koźmiński z goal.pl.




Milik, jak na ilość kontuzji, których doznał, może pochwalić się kapitalnym CV. Grał w Ajaxie, Napoli, Olympique Marsylii czy Juventusie. Niewielu polskich piłkarzy może mu pod tym względem dorównać.

Kolejna znana marka?

W poniedziałek pojawiły się informacje o zainteresowaniu kolejnego uznanego klubu. Tym razem chodziło o kierunek hiszpański, a konkretnie Real Betis. Zresztą pogłoski o takim ruchu, pojawiały się już jakiś czas temu.




Piotr Koźmiński z goal.pl postanowił przyjrzeć się sprawie bliżej. Z ustaleń dziennikarza wynika, że faktycznie Betis kontaktował się z Milikiem. I to nawet więcej niż raz, ale miało to miejsce już dłuższy czas temu.

– Arkadiusz Milik nie zamierza zmieniać klubu w tym okienku transferowym, teraz nie ma tematu odejścia do Betisu. Polak chce spokojnie wrócić do gry jesienią, złapać minuty w Juventusie i zmienić pracodawcę w okienku zimowym – ustalił Koźmiński.

Źródło: goal.pl / Piotr Koźmiński

Marek Papszun skomentował aferę tortową. „Temat dla gów**rzy”

Marek Papszun został zapytany o ostatnie głośne akcje wokół Jonatana Brunesa. Szkoleniowiec Rakowa najpierw poprosił o przytoczenie słynnej historii z tortem, a następnie ją wyśmiał.

Przypomnijmy, że w ostatnich dniach gorąco zrobiło się wokół Brunesa. Norweg jest łączony z odejściem z Rakowa, co potwierdzać ma jego nieobecność w ostatnich trzech meczach. W mediach pojawiła się z kolei informacja o spięciu, którą spowodowały urodziny zawodnika.




Przed meczem z Maccabi Haifa w Częstochowie (0-1), piłkarze mieli wnieść do szatni tort dla swojego kolegi. To miało się nie spodobać Papszunowi. Miało dojść do spięcia, a sam Brunes zgłosił kontuzję i nie zagrał w tym meczu.

„Temat dla gówniarzy”

Papszun był ostatnio gościem w programie „Liga+Extra” na antenie „Canal+Sport”. Tam został zapytany o „aferę tortową”, jednak stwierdził, że nie ma o niczym pojęcia. Gdy skrócono mu to, co pisze się w mediach – wyśmiał sprawę.




I pan, jako poważny dziennikarz, sądzi, że to może być prawdziwe? Poważny dziennikarz nie porusza takich tematów, bo to jest bardziej dla już nie powiem jakich portali i gówniarzy, którzy jakimi rzeczami się zajmują. Poważni ludzie nie powinni o takich tematach rozmawiać, bo to jest żenująceprzyznał Papszun.

Powiedziałem, że nie mam konfliktu z tym piłkarzem. To nie jest konflikt piłkarz-trener. Tu nie ma takiego podłożadodał.

Źródło: Liga+Extra

Tymoteusz Puchacz mógł wrócić do Lecha Poznań, ale… odrzucił ofertę. „Wszystko zawierzam Bogu”

Tymoteusz Puchacz oficjalnie potwierdził, że miał możliwość powrotu do Lecha Poznań tego lata. Zdecydował się jednak kontynuować zagraniczną karierę.




Ostatnio Puchacz był wypożyczony do angielskiego Plymouth Argyle. Mimo regularnej gry, nie podbił klubu i obecnie pozostaje zawodnikiem Holstein Kiel. W Niemczech nie wiążą z nim jednak żadnych planów, wobec czego Polak musi szukać nowego zatrudnienia.

Mógł wrócić

Na razie nie wiadomo, gdzie Puchacz będzie kontynuować swoją karierę. W rozmowie z „Radiem ZET” przyznał natomiast, że miał możliwość powrotu do Lecha Poznań. „Kolejorz” złożył mu ofertę, ale ten zdecydował się ją ostatecznie odrzucić.




– Miałem przed sezonem ofertę z Lecha Poznań. Serce chciało, ale skupiam się na grze zagranicą. Czy żałuję? Nie wiem. Wszystko zawierzam Bogu. Tylko On wie, co jest mi pisane. Trenuję mocno i czekam na nowy klub. Nie wiem, gdzie zagram – podsumował.

Lech rzeczywiście szukał latem lewego obrońcy. Wzmocnieniem na tej stronie defensywy miał być Arkadiusz Reca, ale jego transfer także upadł. Na Bułgarską trafił finalnie Joao Moutinho z Jagiellonii Białystok.

Fot. Screen – YouTube | Źródło: Radio ZET

Nicola Zalewski bohaterem kolejnego transferu? Inny klub z Serie A chce Polaka

Nicola Zalewski jest łączony z odejściem z Interu Mediolan. Polakiem ma się interesować inny klub z Serie A. Mateo Moretto podaje, że chodzi o Atalantę.




Zalewski od początku 2025 roku reprezentuje barwy Interu. Do Mediolanu trafił z AS Romu na wypożyczenie, a po zakończeniu sezonu został wykupiony. Polak kosztował około sześć milionów euro.

Kolejna zmiana?

Do tej pory Zalewski wystąpił w 17 meczach i możliwe, że więcej do swojego dorobku nie dołoży. Mateo Moretto podaje, że Polakiem interesuje się Atalanta Bergamo. Przedstawiciele klubu mieli się już kontaktować z 23-latkiem.




Inter na razie miał nie otrzymać oficjalnej oferty za swojego zawodnika. Ta ma jednak wpłynąć do Mediolanu w ciągu najbliższych dni. Nie wiadomo natomiast, jaka transakcja ma interesować Atalantę. Chodzić może zatem zarówno o wypożyczenie, jak i o transfer definitywny.

Sławomir Peszko namawiał ekstraklasowicza na transfer do Wieczystej. „Kilka razy dzwonił”

Sławomir Peszko jest zaangażowany w budowanie siły Wieczystej Kraków. Korzystając ze swoich kontaktów, próbuje znaleźć wzmocnienia dla beniaminka 1. Ligi. Próbował namówić do transferu między innymi Jakuba Sypka z Zagłębia Lubin.




Wieczysta Kraków walczy w bieżącym sezonie o awans do Ekstraklasy. W dynamiczny rozwój klubu nieustannie zaangażowany jest Sławomir Peszko. 40-latek po zwolnieniu z roli trenera został wiceprezesem do spraw sportowych.

„Kilka razy dzwonił”

Na tej posadzie zdecydowanie przydają mu się kontakty, które wyrobił przez lata kariery. Wcześniej maczał zresztą palce przy kilku ciekawych transferach. Odegrał między innymi istotną rolę przy transferze Karola Fili, z którym grał dawniej w Lechii Gdańsk.

Nie zawsze udało mu się jednak pomyślnie przeprowadzić każdą transakcję. Jakub Sypka z Zagłębia Lubin przyznał, że Peszko namawiał go na transfer do Wieczystej. Miało to miejsce, gdy był wolnym zawodnikiem, jednak nic z tego nie wyszło.




– Kilka razy dzwonił do mnie Sławek Peszko, natomiast byliśmy dogadani z Zagłębiem. Jak rozmawialiśmy, miałem już ustawione testy medyczne. Wiadomo, że w piłce można pewne rzeczy odwołać, ale po rozmowach z menadżerami i dyrektorem Ulatowskim czułem, że Zagłębie bardzo mnie chce. To zadecydowało. Pieniądze to jedna sprawa, ale jest jeszcze Ekstraklasa, która bardziej działa na wyobraźnię. Wiadomo, że Wieczysta zaraz może tutaj awansować, jednak uznałem, że dla mojego rozwoju lepsze będzie Zagłębie – wyznał 24-latek w rozmowie z „Weszło”.

Źródło: Weszło.com | Fot. Wieczysta Kraków

Izraelskie media komentują skandal podczas meczu Maccabi z Rakowem. Odpowiedź na… prowokację?

Izraelskie media nie zamierzają przepraszać za zachowanie kibiców Maccabi Haifa podczas rewanżu z Rakowem. Wręcz przeciwnie. Tamtejsza prasa stara się tłumaczyć, o co chodziło z wywieszeniem skandalicznego transparentu.




Raków przegrał pierwszy mecz z Maccabi Haifa w III rundzie eliminacji Ligi Konferencji (0-1). W rewanżu na Węgrzech pokonali jednak rywali 2-0, dzięki czemu awansowali dalej. Sukces „Medalików” został jednak przyćmiony przez polityczny skandal.

Odpowiedź na… prowokację?

Na trybunach wywieszono transparent, oskarżający Polaków o Holocaust. Sprawa poniosła się szerokim echem. W tym momencie przeszła zresztą do postaci politycznego skandalu.




W izraelskich mediach nie widać jednak przeprosin za zachowanie kibiców. Wręcz przeciwnie. Dziennikarze starają się tłumaczyć skandaliczny transparent. Sugerują, że była to jedynie odpowiedź na propalestyńskie prowokacje kibiców Rakowa.

– Incydent dyplomatyczny? Kibice Maccabi odpowiedzili na propalestyński gest kibiców Rakowa, nawiązując do Holokaustu. W Polsce zareagowali gniewnie: tylko Niemcy są za to odpowiedzialni. To stanowiło śmiałą aluzję do roli narodu polskiego w Holokauście. Jak wiadomo, podczas II wojny światowej Polska była w rzeczywistości głównym ośrodkiem nazistowskiego przemysłu zagłady, a na jej terytorium działało sześć obozów założonych przez nazistów – pisze portal sports.walla.co.il.

– Kibice Maccabi wywołali poruszenie w Polsce. Napis „mordercy od 1939” to temat szczególnie drażliwy w kraju, co wywołało gniew Polaków. Podaliśmy kontrargument. Burza między Maccabi a Rakowem zaczęła się wcześniej, niż się spodziewaliście. Dwumecz miał być głównie oparty o sport, ale ostatecznie otoczyły go wydarzenia mniej związane z piłką nożną. To była reakcja kibiców Maccabi na baner, który pojawił się podczas meczu w Polsce – dodaje serwis sport5.co.il.

– Baner nawiązywał do roli ludności polskiej w Holokauście europejskich Żydów. Przesłanie to jest uważane za szczególnie drażliwe w Polsce, gdzie temat II wojny światowej jest otwartą raną historyczną. Na jej terenie działały wszystkie nazistowskie obozy zagłady, a także udokumentowane przypadki lokalnej kolaboracji. Ta sprawa szybko nie ucichnie – tłumaczy z kolei one.co.il.

Do skandalu odnieśli się już polscy politycy, na czele z prezydentem Karolem Nawrockim. Ambasada Izraela w Polsce również zdecydowanie potępiła zachowanie kibiców Maccabi.

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.