Karol Świderski wraca do Europy! Wiadomo, w którym klubie będzie grać

Karol Świderski wraca do Grecji! Według informacji Tomasza Włodarczyka, reprezentant Polski ma zostać zawodnikiem Panathinaikosu Ateny. Transfer ma zostać dopięty pod koniec bieżącego tygodnia.




Od stycznia 2022 roku Świderski był zawodnikiem amerykańskiego Charlotte. Po dwóch latach zdecydował się na przenosiny do Hellasu Verona, ale jego włoska przygoda okazała się kompletną klapą. Obecnie dalej występuje w MLS, choć taki stan rzeczy długo się raczej nie utrzyma.

Powrót do Grecji

Napastnik nie ukrywał, że chciałby wrócić do Europy na stałe. Charlotte także było otwarte na sprzedaż swojego piłkarza. Do klubu trafił już zresztą jego zastępca – Wilfried Zaha.

Zapowiada się, że Świderski wkrótce powróci więc do Europy, a dokładnie do Grecji, w której grał dawniej dla PAOKu. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl podał, że Polak zostanie piłkarzem Panathinaikosu. W czwartek przyleci do klubu, aby dopiąć transakcję.




Jak udało się ustalić dziennikarzowi, Charlotte ma otrzymać 2 miliony euro. Na mocy kontraktu, obowiązującego do czerwca 2027 roku Świderski ma zarabiać 900 tys. euro rocznie.

Szczęsny o zderzeniu z Balde: „Timing był dobry. Po prostu nie usłyszał”

Wojciech Szczęsny miał różne momenty w meczu z Benficą. Przy dwóch sytuacjach zachował się jednak fatalnie. Po ostatnim gwizdku odniósł się do swojego występu przed kamerami „Canal+ Sport”.




Szczególnie pierwsza połowa meczu była w wykonaniu Szczęsnego bardzo słaba. Polak zaliczył fatalne wyjście z bramki, które skończyło się zderzeniem z Alejandro Balde i stratą gola na 1-2. Chwilę później sprokurował rzut karny, którego nie obronił.

„Nie usłyszał, to się zdarza”

Po spotkaniu bramkarz stanął przed kamerami „Canal+ Sport”. Zapytany został między innymi właśnie o wspomniane wyżej momenty. W kontekście rzutu karnego nie miał żadnych wątpliwości i w pełni wziął winę na siebie.

– Na boisku wydawało mi się, że nie było kontaktu, ale potem widziałem powtórkę, więc… Rzut karny – przyznał.




Inaczej natomiast Szczęsny widzi sytuację ze zderzeniem z Balde. Polak podkreślił, że timing jego wyjścia był dobry. Nieporozumienie nastąpiła jednak po stronie obrońcy, który nie usłyszał, że 34-latek wychodzi do piłki.

@superbetpl

Barcelona wygrywa SZALONY mecz w Lizbonie! Dramatyczny występ Szczęsnego i dwa gole Lewego! @Mateusz Swiecicki #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

– Timing wyjścia był dobry, tylko Balde po prostu nie usłyszał, to się zdarza. Szkoda, że nam się dzisiaj tak stało. Na szczęście jedna konsekwencja to stracona bramka, ale nie stracone punkty. Takie nieporozumienie, nieprzyjemne, bo nieprzyjemne, ale ma prawo się zdarzyć, bo obaj tak naprawdę zdążyliśmy do piłki i po prostu się nie usłyszeliśmy. Ja krzyczałem, on nie słyszał, zareagował tak jakbym ja nie wychodził i wyszło to troszkę komicznie, ale trzy punkty jadą do Barcelony – podsumował.

Po meczu Barcelony doszło do wielkiej bójki. Piłkarzy musiała rozdzielać policja

Wtorkowy wieczór w Lidze Mistrzów kipiał od emocji. FC Barcelona w ostatniej akcji meczu, sensacyjnie wygrała z Benficą 5-4. Jak podają media, po spotkaniu doszło do bójki, którą musiała przerwać interwencja policji.




Benfica prowadziła z Barceloną już od 2. minuty. Właściwie gospodarze wygrywali aż do drugiej połowy. Kiedy czas do końca meczu wynosił około 15 minut, wynik wskazywał 4-2 dla „Orłów”.

@superbetpl

Barcelona wygrywa SZALONY mecz w Lizbonie! Dramatyczny występ Szczęsnego i dwa gole Lewego! @Mateusz Swiecicki #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

Bójka i policja

Blaugrana nie złożyła jednak broni i sensacyjnych okolicznościach wyszła spod topora. Podopieczni Hansiego Flicka najpierw doprowadzili do remisu, a następnie Raphinha, w ostatniej akcji meczu samotnym rajdem dał swojej drużynie zwycięstwo.

Nim piłka trafiła jednak do Brazylijczyka, zagotowało się w polu karnym Barcelony. Piłkarze gospodarzy byli przekonani, że należała im się „jedenastka”. Po jej nie odgwizdaniu i uznaniu gola gości, zawodnicy byli wściekli.




Według „Movistar” w tunelu prowadzącym do szatni miało dojść do ogromnej bójki między obiema drużynami. Sytuacja miała być na tyle zaogniona, że konieczna była interwencja policji. Szczególnie rozjuszony miał być Raphinha, którego służby musiały odciągać od zawodników Benfiki.

Brazylijczyk dla „Movistar” podkreślił, że cała sytuacja była niewłaściwa. Zaznaczył jednak, że zagoniły ją obelgi, jakie słyszał w swoim kierunku.

– Szanuję każdego. Kiedy schodziłem z boiska, byli ludzie, którzy mnie obrażali więc odpowiadałem obelgami, wiedząc, że nie powinienem tego robić. Wszyscy się zagotowali. Jeśli oni szanują mnie, ja szanuję ich – mówił Raphinha.

Jakub Polkowski opowiedział o odejściu z TVP. „Miałbym problemy spojrzeć w lustro”

Jakub Polkowski pierwszy raz wypowiedział się szerzej o swoim rozstaniu z „TVP Sport”. W ramach programu Q&A na kanale „Foot Truck” potwierdził, że powodem odejścia była afera z Przemysławem Babiarzem.




Latem w Paryżu odbiły się Igrzyska Olimpijskie. Ceremonię otwarcia komentował Przemysław Babiarz, który określił piosenkę Johna Lennona „Imagine” mianem „wizji komunizmu”. Spowodowało to odsunięcie go od komentowania dalszej części imprezy. Finalnie jednak został przywrócony. Miało to miejsce dopiero po ogromie krytyki, jaki spadł na „TVP Sport” i Jakuba Kwiatkowskiego.

„List nie trafił na poziom dyrekcji”

W tamtym okresie wielu dziennikarzy Telewizji Polskiej podpisało się pod listem wspierającym zawieszonego kolegę. Zbiegło się to także ze zwolnieniem Jakub Polkowskiego, który niewiele wcześniej został zastępcą Kwiatkowskiego.

Jak się okazuje, Polkowski wrócił teraz do „Foot Trucka”, z którym rozstał się na rzecz pracy w TVP. W ostatnim odcinku Q&A na kanale opowiedział, jak sytuacja wygląda z jego strony.




– Oczywiście obowiązują mnie trzy lata zakazu wypowiadania się. To nie jest żadną tajemnicą, że każdy potrafi połączyć sobie kropki i wie, w jakich okolicznościach odchodziłem i czym to było spowodowane – rozpoczął.

– Odszedłem ze względu na aferę z Przemysławem Babiarzem, tutaj nie ma tajemnicy. Była to trudna decyzja dla mnie, bo wiedziałem od razu, jakie konsekwencje mnie czekają, ale gdzieś kręgosłup moralny nie pozwalał się zachować inaczej. Mogłem siedzieć cicho i sobie tam spokojnie pracować, ale miałbym pewnie problem spojrzeć w lustro, ale też rozumiem decyzję moich przełożonych, którzy zdecydowali, że w związku z moim oświadczeniem, że nie są w stanie kontynuować współpracy i to uszanowałem, więc nie mam też do nich jakichś pretensji – podkreślił.

– Sytuacja była trudna, uważam, że ta decyzja była zła i źle wpłynęła na redakcję, ale cóż, byłem świadom, na co się piszę i konsekwencje musiałem ponieść, dlatego teraz finalnie jestem w Foot Trucku. Dużo osób mi zarzucało, czemu nie podpisywałem tego listu z całą redakcją dla poparcia Babiarza. Ten list nie trafił na poziom dyrekcji. Kiedy został opublikowany, byłem w samolocie do Paryża – podsumował Polkowski.

Jakub Moder z deszczu pod rynnę? Są wątpliwości, co do transferu do Feyenoordu

Jakub Moderski jest już oficjalnie piłkarzem Feyenoordu Rotterdam. Dobrych prognoz nie ma dla niego jednak Robert Maaskant. Były trener Wisły Kraków uważa, że Polak będzie w Holandii jedynie rezerwowym.




O transferze Modera mówiło się już od dawna. Po powrocie po kontuzji 25-latek stanowił jedynie głębokie rezerwy w Brighton. Żeby mógł się dalej rozwijać, musiał poszukać sobie nowego klubu.

Z deszczu pod rynnę?

Polak zdecydował się finalnie na przenosiny do Feyenoordu. Holendrzy wydali na niego 1,5 miliona euro. Niestety, Robert Maaskant uważa, że niewiele to pomoże w sytuacji zawodnika. Zdaniem byłego trenera Wisły Kraków, Moder w Rotterdamie będzie jedynie rezerwowym.

– Jeśli Timber i Hwang będą zdrowi, to myślę, że Moder będzie zmiennikiem. Może grać dopóki Koreańczyk jest kontuzjowany. W przyszłości zwolni się miejsce, gdy Timber zostanie sprzedany. Na pozycji Modera gra jeszcze Ramiz Zerrouki, ale on też ma odejść, bo nie jest wystarczająco dobry na Feyenoord – ocenił dla tvpsport.pl.




– Uważam, że Moder jest bardzo utalentowany, ale to opinia na podstawie jego poziomu gry przed kontuzją, gdy był w stu procentach gotowy fizycznie. Tak trafił kiedyś do Brightonu. Czas rozstrzygnie, ale Feyenoord to fantastyczny klub i przed Moderem wielka szansa, żeby chociaż spróbować odbudować swoją karierę. Gra dla Feyenoordu jest czymś wyjątkowym – na tym stadionie i przed tymi kibicami. Uważam, że to dla Modera dobry ruch – dodał.

Hansi Flick posłał lurkę Wojciechowi Szczęsnemu. „Jeden z najlepszych transferów”

Hansi Flick zabrał głos w sprawie Wojciecha Szczęsnego. Niemiec przed meczem z Benficą podkreślił wpływ, jaki doświadczony bramkarz wywiera na resztę drużyny. Nie szczędził pochwał pod adresem Polaka.




FC Barcelona w najbliższy wtorek zmierzy się z Benficą w Lidze Mistrzów. Blaugrana przystępuje do tego spotkania z pozycji zdecydowanego faworyta. Katalończycy zajmują 2. miejsce w tabeli ligowej LM, tracąc trzy punkty do Liverpoolu.

„Jeden z najlepszych transferów”

W ostatnim czasie w hiszpańskich mediach zaczęła dominować narracja, że w Lidze Mistrzów do bramki FC Barcelony ma wskoczyć Wojciech Szczęsny. Inaki Pena natomiast bronić ma na co dzień w La Lidze. Dla Niemca miałby to być złoty środek w kontekście rywalizacji obu bramkarzy.




Na poniedziałkowej konferencji przed meczem z Benficą dziennikarze poprosili szkoleniowca o potwierdzenie tych informacji. Flick nie chciał tego jednak zrobić. Zamiast tego posłał laurkę w stronę Szczęsnego.

– Myślę, że to jeden z najlepszych transferów, jakich dokonaliśmy. Nie tylko ze względu na jego sposób gry, ale także ze względu na jego wsparcie dla zawodników – rozpływał się Flick.

– Wspaniale jest go widzieć i wspaniały jest sposób, w jaki przekazuje swoje doświadczenie młodym piłkarzom – dodał.

Rywale Polski już wiedzą, co ze Stadionem Narodowym. PZPN podjął decyzję

Zdaje się, że końca dobiega saga związana z domowym stadionem reprezentacji Polski. Według sport.pl, najbliżsi rywale „Biało-Czerwonych” poznali miejsce marcowych rywalizacji.




Już od kilku dobrych dni toczy się dyskusja na temat nowego stadionu reprezentacji Polski. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl poinformował jako pierwszy, że PZPN nie dogadał się z PGE Narodowym. Efektem miało być wyniesienie się kadry z Warszawy.

Wstępnie mówiło się o przyklepaniu umowy ze Stadionem Śląskim. To właśnie w Chorzowie „Biało-Czerwoni” mieli rozgrywać mecze domowe w ramach eliminacji mistrzostw świata.

Rywale poinformowani

Sytuacja jest jednak dynamiczna. Relatywnie niedawno pojawiły się kolejne informacje, które sugerowały odnalezienie złotego środka i dogadanie się PZPNu ze Stadionem Narodowym. Sport.pl natomiast ustalił, że sprawa została znacznie przyspieszona.

W marcu reprezentacji Polski zmierzy się z Litwą (21.03) i Maltą (24.03). I to właśnie obaj nasi najbliższy przeciwnicy mieli się już dowiedzieć, gdzie zostaną rozegrane spotkania.




– Wygląda na to, że wszystko jasne było już pod koniec zeszłego tygodnia. Nawet jeśli umowa nie została podpisana, to strony — czyli PZPN i zarządca PGE Narodowego — podały sobie ręce – przekonuje portal.

– W niedzielę potwierdzono nam informację o lokalizacji meczu w Warszawie – zapewnia przedstawiciel litewskiej federacji, cytowany przez sport.pl.

Przypomnijmy, że poza Litwą i Maltą, reprezentacja Polski zmierzy się w eliminacjach z Finlandią i przegranym meczu Hiszpania – Holandia. Wiadomo, że czerwcowy mecz Finami na pewno nie odbędzie się na Stadionie Narodowym, ze względu na planowaną w tym okresie inną imprezę.

Piłkarz FC Porto opuścił mecz i grał w CS’a. Kibice są na niego wściekli

Dość niecodzienna afera pojawiła się w Portugalii. Napastnik FC Porto, Pepe, opuścił ostatni mecz, bo wolał grać w Counter Strike’a. Pod adresem 27-latka pojawiła się masa krytyki.




FC Porto sensacyjnie przegrało niedzielne spotkanie z Gil Vicente 1-3. Kolejna kompromitacja doprowadziła do trzęsienia w klubie. Andre Villas-Boas zdecydował się na drastyczne środki i o 3 w nocy zwolnił dotychczasowego szkoleniowca – Vitora Bruno.

CS > praca

Obecnie w Porto dzieje się zdecydowanie nie najlepiej. Dodatkowo w mediach społecznościowych wybuchła afera, związana z napastnikiem „Smoków” – Pepe. 27-latka zabrakło w meczu z Gil Vicente.

Choć nie wiadomo dokładnie, czym podyktowana była nieobecność zawodnika, kibice ustalili, co robił w czasie meczu. Jak się okazało – grał w Counter Strike’a. W historii meczów FACEIT widać, że jedna z rozgrywek zakończyła się o 22:37. Rozpoczął ją zatem dużo wcześniej, a Porto swój mecz rozpoczynało o 21:30.

Żeby jednak było jeszcze zabawniej – Pepe postanowił szybko odnieść się do krytyki. Zamieścił w swoich mediach społecznościowych, że to nie on grał. Szybko tego pożałował, bo kibice zaczęli zgłaszać go za udostępnianie swojego konta. Piłkarz błyskawicznie usunął wpis.




Kilka godzin po porażce w Porto nastąpiło trzęsienie ziemi. Zwolniono trenera, w związku z czym zawodnicy zostali wezwani do klubu około 1 w nocy. Kibice ponownie przyłapali 27-latka na graniu. Czekał wtedy w kolejce do „Inferno” [jedna z map w grze – przyp. red.].

Grał pod fałszywym nazwiskiem i zadebiutował w kadrze USA. Szokująca przeszłość 23-letniego piłkarza

Matko Miljevic zadebiutował w sobotę w reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Występ był dla niego całkiem udany, zanotował asystę i strzelił bramkę, jednak uwagę zwrócił na siebie czymś innym. 23-latek ma za sobą dość burzliwą przeszłość.




USA pokonał w sobotę Wenezuelę 3-1 w meczu towarzyskim. Mauricio Pochettino zmierzył się z drugim argentyńskim selekcjonerem – Fernando Batistą. Bohaterem spotkania okazał się dość nieoczekiwanie debiutant, Matko Miljevic.

Burzliwa przeszłość

23-latek ma pochodzenie chorwackie, choć urodził się w Miami w USA. Jego rodzina mieszkała w Argentynie, z której przeniosła się do Stanów w 2001 roku. Od zawsze bliżej było mu jednak do Ameryki Południowej, gdzie zresztą zaczął stawiać swoje pierwsze piłkarskie kroki.

Miljevic rozpoczął grę w małym klubie 12 de Cubre. Finalnie udało mu się trafić do młodzieżówki Boca Juniors. Talent młodego napastnika zauważył wtedy Batista, który prowadził Argentinos Juniors w bezpośrednim meczu obu ekip. Miljevic został przez niego zaproszony do drużyny.




Kolejne lata zaprowadziły ostatecznie zawodnika do MLS. Dołączył do kanadyjskiego Montreal FC, z którym rozstał się w… dziwnych okolicznościach. Okazało się, że Miljevic grał w tym samym czasie pod fałszywym nazwiskiem amatorskiej lidze indoor soccer w Quebecu. Cały przekręt wyszedł na jaw po uderzeniu jednego z rywali w twarz.

Drugie życie

Miljevic znalazł nowy klub w lutym ubiegłego roku. Związał się wówczas z Newell’s Old Boys. Tam także nie zagrzał miejsca zbyt długo, bo po niespełna roku odszedł do Huracan.

W międzyczasie był regularnie powoływany do młodzieżowych reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Mauricio Pochettino postanowił dać szansę 23-latkowi w ostatnim meczu towarzyskim przeciwko Wenezueli.




Miljevic spędził na murawie 65 minut, przy czym już w 3. zmarnował rzut karny. Później udało mu się jednak zaliczyć całkiem niezły występ, okraszony asystą oraz golem.

Pytanie, czy mamy do czynienia ze zwrotem w życiu i karierze Miljevicia, czy jest to tylko jednorazowa poprawa sytuacji. Jedno jest pewne – Pochettino wyciągnał rękę do 23-letniego zawodnika. To, czy wykorzysta otrzymaną szansę zależy już tylko od niego.

Lech Poznań zarobi na transferze Modera do Feyenoordu. Wiadomo, o jakiej kwocie mowa

Jakub Moder ma zostać lada moment piłkarzem Feyenoordu. Na transferze swojego wychowanka zarobi także Lech Poznań. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl podał, na jaką kwotę może liczyć „Kolejorz”.




Od kilku dni ciągnie się saga związana z przyszłością Modera. Wiele wskazuje na to, że pomocnik definitywnie pożegna się z Birghton. Wybór Polaka miał paść na Feyenoord. W weekend ma udać się do Holandii, aby dopiąć formalności związane z transferem.

Kasa dla Lecha

25-latek ma kosztować Feyenoord 1,5 mln euro. Z tej kwoty część przypadnie Lechowi, z którego Moder powędrował do Anglii. „Kolejorz” zapewnia sobie 10 proc. od kolejnych transferów swoich piłkarzy. W przypadku pomocnika mówimy więc o 150 tysiącach euro.




W związku z „solidarity payment”, 5 proc. od transferu zyskają również drużyny, w których Moder grał między 12. a 23. rokiem życia. Kwota 75 tys. euro zostanie rozdzielona między: Lecha, Wartę i Fortunę Wieleń.

Raków odrzucił blisko 2 miliony euro za swojego piłkarza. To wciąż za mało

Raków Częstochowa przygotowuje się do startu rundy wiosennej w Ekstraklasie. Podczas przerwy zimowej, „Medaliki” miały odrzucić atrakcyjną ofertę za swojego piłkarza. Szwedzkie media podają, że klub mógł zainkasować 1,7 miliona euro.




Raków ma za sobą udaną rundę jesienną. Częstochowianie zajmują 2. miejsce w tabeli ze stratą dwóch punktów do liderującej Jagiellonii Białystok.

Chcą więcej

Podczas przygotowań do wznowienia zmagań w Ekstraklasie, szwedzkie media informują, że Raków odrzucił atrakcyjną ofertę za swojego piłkarza. Mowa konkretnie o Ericku Otieno. 28-latek trafił do Częstochowy w styczniu ubiegłego roku, odchodząc z AIKu.

Kenijczyk szybko odnalazł się w Ekstraklasie i przekonał do siebie kibiców. Dla Rakowa rozegrał w sumie 30 meczów, w których strzelił gola i zanotował trzy asysty.




Jak podaje szwedzki portal fotbolldirekt.se, Otieno zainteresowała się Astana. Kazachowie mieli złożyć nawet Rakowowi ofertę, opiewającą na 1,7 mln euro. Ta została jednak odrzucona.

Ogromna afera po meczu Polski na MŚ w piłce ręcznej. Niesłusznie uznano gola rywali [WIDEO]

Reprezentacja Polski w piłce ręcznej rozegrała wczoraj swój drugi mecz na mistrzostwach świata. Podopieczni Marcina Lijewskiego zremisowali 19:19 z Czechami. Sporo kontrowersji wywołała decyzja sędziego, która mogła zaważyć na wyniku meczu.




Zmagania na mistrzostwach świata w Chorwacji, Danii i Norwegii, reprezentacja Polski rozpoczęła od porażki z Niemcami 28:35. „Biało-Czerwoni” w piątek mieli okazję do pierwszego zwycięstwa.

Kontrowersyjna decyzja

Polacy podejmowali Czechów, z którym od początku mecz był bardzo wyrównany. Po pierwszej połowie nasi reprezentanci przegrywali 9:12. W drugiej odsłonie odrobili jednak straty i na 20 sekund przed końcem prowadzili 19:18.

Czechom udało się jeszcze doprowadzić do wyrównania. Marcela Jastrzębskiego pokonał Vit Reichl. Choć sędziowie uznali gola rywali, to decyzja wywołała sporo kontrowersji.




Reichl złamał przepisy przy swoim trafieniu. Oddał tzw. „rzut podparty”, czyli przed rzuceniem piłki do bramki, postawił nogę w polu karnym.

Takich pieniędzy oczekuje Kallman. Gdzie trafi najlepszy strzelec Ekstraklasy?

Benjamin Kallman prawdopodobnie odejdzie z Cracovii po zakończeniu bieżącego sezonu. Fin liczy na zdecydowaną podwyżkę, względem swoich obecnych zarobków. Piotr Koźmiński zdradził, ile dokładnie chciałby zarabiać napastnik.




Kallman prezentuje bardzo wysoką formę. W bieżącym sezonie wystąpił w 18 meczach, w których strzelił 11 goli i zanotował 7 asyst. Przewodzi tym samym w klasyfikacji strzelców Ekstraklasy.

Duża podwyżka

Wysoka forma w połączniu z kontraktem, obowiązującym tylko do 30 czerwca powoduje, że Kallman stanowi łakomy kąsek na rynku transferowym. Fin znajduje się na listach Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa. Według medialnych doniesień, najwcześniej do transferu miałoby jednak dojść latem.

26-late podpisując umowę jako wolny zawodnik, będzie mieć bardzo mocną pozycję negocjacyjną. W związku z tym, będzie mógł narzucić swoje warunki przyszłemu pracodawcy.




Według Piotra Koźmińskiego, Kallman chce zarabiać 40 tysięcy euro miesięcznie. Dodatkowo oczekiwać ma 200-300 tysięcy za podpis.

Hansi Flick ma ogromny dylemat. „Występ Szczęsnego zmienił wszystko”

Po ostatnich meczach pucharowych, Hansi Flick ma mieć spory dylemat w kwestii obsady bramki. FC Barcelona niebawem zmierzy się z Getafe. Niemiec na razie ma nie mieć sprecyzowanego wyboru w kwestii podstawowego bramkarza.




Wojciech Szczęsny miał niedawno kilka okazji do zaprezentowania Flickowi swoich umiejętności. Najpierw wskoczył do bramki w meczu z UD Barbastro w Pucharze Króla (4-0).

W następnym spotkaniu – z Athletikiem Bilbao (2-0) w półfinale Superpucharu Hiszpanii – miał już bronić Pena. Hiszpan spóźnił się jednak na odprawę przedmeczową, co wykorzystał Szczęsny, wskakując do bramki.




Polak utrzymał miejsce w składzie, rozpoczynając finał przeciwko Realowi Madryt (5-2). Spotkania jednak nie dokończył. Około 60. minuty otrzymał czerwoną kartkę. W ostatnim starciu z Betisem (5-1) do bramki wrócił już Pena.

Dylemat

Początkowo wydawało się, że mimo dobrych występów Szczęsnego, wszystko wróci teraz do normy. Na opinię o Polaku miała także rzutować wspomniana czerwona karta. Tymczasem hiszpańskie media sugerują, że sprawa nie jest taka oczywista.




Kataloński „Sport” zaznacza, że Flick miał być zadowolony z gry Szczęsnego w ostatnich meczach. Niemiec ma mieć w związku z tym spory dylemat przed ligowym starciem z Getafe. Jak na razie nie podjął jeszcze decyzji w sprawie tego, kto rozpocznie najbliższe spotkanie między słupkami.

– Występ Szczęsnego w Superpucharze zmienił wszystko – pisze „Sport”.

Mimo wszystko dziennikarze dają większe szanse na grę Peni. Chociaż decyzja jeszcze nie zapadła, to podkreślono jedno – ten, który wybiegnie w podstawowym składzie na mecz z Getafe, grać będzie do końca sezonu.

Feio przed drzwiami do europejskiej piłki? Portugalczyk może współpracować z Pinim Zahavim

Kariera Goncalo Feio zdaje się nabierać coraz większego rozpędu. Według informacji „Weszło”, Portugalczykiem interesuje się agencja menadżerska, prowadzona przez Piniego Zahaviego. Nawiązanie współpracy może otworzyć mu bramy do europejskiej piłki.




Goncalo Feio przygotowuje się do rundy wiosennej Ekstraklasy. Legia Warszawa pod jego wodzą zakończyła poprzednią rundę na 4. miejscu w tabeli. Co więcej, „Wojskowi” będą także rywalizować w 1/8 Ligi Konferencji Europy.

Brama do Europy

Feio buduje sobie w Polsce nazwisko. Już teraz należy do czołowych trenerów w naszym kraju. Dobre wyniki w Ekstraklasie, ale przede wszystkim na arenie międzynarodowej, budują tylko jego renomę.




Jak podaje „Weszło”, Portugalczykiem interesuje się agencja „Gol International”. Jest to agencja, której szefem jest dobrze znany polskim kibicom Pini Zahavi. Z Izraelczykiem współpracuje z kolei Jerzy Kopiec, który odpowiada za rynek w naszym kraju.

Informacje, które przekazuje portal są jednak sprzeczne. Od jednego źródła słychać, że rozmowy między stronami trwają. Z drugiej strony natomiast, Feio ma zapewniać, że nie planuje takiej współpracy.

– Dwa źródła twierdzą, że rozmowy między stronami trwają. Sam Feio zarzeka się jednak, że nie planuje współpracy z Kopcem oraz Zahavim – czytamy na „Weszło”.

– Czyżby to agenci bardziej interesowali się trenerem, niż trener nimi? Nie byłoby to nic dziwnego, bo przed Goncalo Feio temat przedłużenia kontrakt z Legią Warszawa – dodano.