Erling Haaland wskazał obrońcę, który sprawił mu największe problemy. „Był naprawdę dobry”

Pomimo młodego wieku Erling Haaland w swojej karierze miał już okazję zmierzyć się z najlepszym obrońcami na świecie. Utalentowany Norweg wskazał defensora, przeciwko któremu grało mu się najciężej.

Gwiazdor Borussii Dortmund rozgrywa kolejny świetny sezon. Pomimo kontuzji, która wykluczyła go z rywalizacji na ponad miesiąc zajmuje trzecie miejsce w tabeli strzelców Bundesligi, ustępując jedynie Patrikowi Schickowi oraz Robertowi Lewandowskiemu. Aktualnie 21-latek zmaga się z ponownym urazem mięśniowym.

Najtrudniejsi przeciwnicy

Haaland w rozmowie z „ESPN” poruszył temat rywali, którzy sprawili mu największe trudności w dotychczasowej karierze. W Niemczech jest jeden zespół „prześladujący” 15-krotnego reprezentanta Norwegii.

– Nigdy nie wygrałem z Bayernem Monachium, więc chyba muszę powiedzieć, że to najtrudniejszy rywal. Grałem z nimi sześć czy siedem razy. Przegrałem każde z tych spotkań – powiedział 21-latek. 

Jeśli chodzi natomiast o obrońcę drużyny przeciwnej, to jego wybór padł na Virgila van Dijka. Panowie mierzyli się ze sobą już kilkukrotnie. Najpierw w Lidze Mistrzów, kiedy Haaland grał jeszcze dla RB Salzburg, a następnie w eliminacjach mundialu w Katarze. Co ciekawe, 21-latek strzelił dwie bramki przeciwko drużynom, których defensywie dowodził Holender.

– Grałem przeciwko wielu dobrym obrońcom. Ważne jest również to, jak gra cała drużyna, czy będę znajdował się w odpowiednich sytuacjach. Ale Virgil van Dijk był naprawdę dobry – stwierdził napastnik BVB.

– Wiadomo, jak jest wysoki, a przy tym silny i szybki. Jego wyczucie czasu jest po prostu szalone. Nie sądzę, abym wygrał z nim choćby jeden pojedynek – zakończył.

Kolejny Polak będzie występował w Serie A. Mateusz Praszelik jest bliski zmiany klubu

W ostatnich dniach zimowego okienka transferowego możemy spodziewać się kolejnych przenosin Polaka do włoskiej Serie A. Mateusz Praszelik najprawdopodobniej zostanie zawodnikiem Hellasu Werona.

Spekulacje na temat ewentualnego odejścia Praszelika ze Śląska Wrocław trwają już od kilku tygodni. 21-latek miał znaleźć się w orbicie zainteresowań m.in. Sparty Praga oraz Club Brugge. Do żadnego z tych klubów jednak ostatecznie nie trafi.

Wszystko wskazuje na to, że młodzieżowy reprezentant Polski jeszcze w styczniu zostanie piłkarzem Hellasu Werona. Negocjacje w tej sprawie zostały potwierdzone przez agenta zawodnika „Wojskowych”.

– Śląsk otrzymał ofertę, którą jest w stanie zaakceptować. Czy ją zaakceptuje? Jeszcze nie wiem. Klauzula wynosiła 2 mln euro i taka będzie też kwota transferu. Mateusz uznał, że to jest coś, co go bardzo zainteresowało. Jest to wyzwanie, które chce podjąć. Nie jest to może spełnienie marzeń, ale na pewno coś, co dla każdego piłkarza grającego w piłkę – oferty z takiego klubu, z takiej ligi – to jest na pewno coś, co jak przychodzi, to się bierze. Mogę zdradzić, że negocjacje trwały od 3-4 dni – powiedział Tomasz Suwary.

Według Tomasza Włodarczyka z portalu „Meczyki.pl” transfer Praszelika do Włoch jest już niemal przesądzony. Pomocnik Śląska Wrocław podpisze z Hellasem 4,5 letni kontrakt. Polski klub otrzyma nadmienione wcześniej 2 miliony euro oraz 10% z kolejnego transferu swojej gwiazdy.

Udana runda

Praszelik ma za sobą bardzo dobrą jesień w PKO BP Ekstraklasie. W 15 spotkaniach strzelił 4 gole i zaliczył 3 asysty. Był to jego najlepszy okres podczas półtorarocznej przygody z wrocławskim klubem. Portal Transfermarkt wycenia go na 1.5 miliona euro. Następcą wychowanka Odry Wodzisław w stolicy Dolnego Śląska ma zostać Pirulo, pomocnik ŁKS-u.

Poznaliśmy dokładną datę ogłoszenia nazwiska nowego selekcjonera. Wiadomo już, kto nim zostanie

Za pośrednictwem Twittera Polski Związek Piłki Nożnej podał dokładną datę zaprezentowania następcy Paulo Sousy. „Przegląd Sportowy” natomiast przekonuje, że zostanie nim Adam Nawałka.

Jakiś czas temu Cezary Kulesza przeniósł datę prezentacji nowego selekcjonera na 31 stycznia. W piątek popołudniu na twitterowym koncie „Łączy nas piłka” opublikowano następujący komunikat:

– W poniedziałek o 13:30 zapraszamy na transmisję z konferencji prasowej, na której zostanie ogłoszony nowy selekcjoner reprezentacji Polski! – można przeczytać.

Transmisja zostanie przeprowadzona na Facebooku oraz kanale YouTube wspomnianego wcześniej profilu.

Selekcjoner już wybrany!

Jak poinformował „Przegląd Sportowy” w obliczu fiaska negocjacji z Andrijem Szewczenką trenerem naszej kadry zostanie Adam Nawałka. Powracający na stanowisko selekcjoner ma podpisać kontrakt do końca 2022 roku, a za przedwczesne zwolnienie 64-latka PZPN będzie musiał zapłacić.

W reprezentacji Polski Nawałka będzie mógł liczyć na zarobki rzędu 200 tysięcy złotych miesięcznie. Dodatkowo otrzyma on wysoką premię, jeśli biało-czerwonym uda się przejść przez nadchodzące baraże i awansować na mistrzostwa świata w Katarze.

Jakub Błaszczykowski broni Cezarego Kuleszy. „PZPN nie jest w dobrej pozycji negocjacyjnej”

Już w najbliższy poniedziałek powinniśmy poznać nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Wybory trwają już bardzo długo, jednak Jakub Błaszczykowski nie wini Cezarego Kuleszy o taki stan rzeczy.

Jeżeli Cezary Kulesza tym razem wywiąże się ze swoich słów, to już 31 stycznia na Stadionie Narodowym odbędzie się prezentacja następcy Paulo Sousy. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej ma nie lada problem do rozwiązania, bowiem okazało się, że Andrij Szewczenko nie doszedł do porozumienia z Genoą w sprawie rozwiązania kontraktu i najprawdopodobniej nie obejmie naszej kadry.

Według Macieja Wąsowskiego z „Weszło” w walce o posadę selekcjonera pozostało już tylko trzech kandydatów. Są to Adam Nawałka, Jan Urban oraz Czesław Michniewicz. Opcja zagraniczna została już całkowicie porzucona. W ostatnich dniach zainteresowanie objęciem biało-czerwonych wykazywał Caludio Ranieri, jednak zgłosił on swoje chęci zbyt późno.

Legenda broni Kuleszy

Kibice oraz dziennikarze są niezadowoleni, ponieważ reprezentacja Polski nie ma trenera od ponad miesiąca, a do meczu barażowego przeciwko Rosji pozostaje coraz mniej czasu. Jakub Błaszczykowski twierdzi jednak, że w tej sytuacji nie wolno się śpieszyć.

Znalezienie nowego selekcjonera to ważna decyzja. W kontekście ewentualnego awansu na mundial to decyzja wręcz kluczowa. Pewnie są dwie opcje – trener na baraże i ewentualne MŚ i druga dłuższa, z Ligą Narodów i walką o wyjazd na ME. Dlatego ja bym dał czas ludziom, którzy są za to odpowiedzialni, bo oni na pewno nie znaleźli się w komfortowej sytuacji – powiedział 36-latek dla portalu Interia.

Był kapitan polskiej kadry uważa również, że Kulesza nie jest odpowiedzialny za problem, w obliczu którego stoi w tym momencie piłka nożna w naszym kraju.

Tego problemu nie rozwiąże się w przeciągu kilku dni. Musimy wiedzieć, że PZPN nie jest w dobrej pozycji negocjacyjnej. Dlatego dajmy czas prezesowi Kuleszy. On podejmie decyzję. Pamiętajmy, że tego problemu nie stworzył sobie prezes Kulesza, tylko dostał go w spadku – stwierdził Błaszczykowski.

Trzeba wysłuchać każdego, jego argumentów, planu na grę. Nam jest łatwo mówić, siedzimy przy kawce, nie ponosimy za nic odpowiedzialności. Często jestem też z tej drugiej strony i wiem, że to nie są proste rzeczy. Powodują tylko niepotrzebną presją i spekulacje – dodał.

Sensacyjne wieści z ukraińskich mediów. „Szewczenko nie będzie selekcjonerem reprezentacji Polski”

Sagi związanej z wyborem selekcjonera reprezentacji Polski ciąg dalszy. Według ukraińskiego dziennikarza Igora Cyganika, Andrij Szewczenko nie dogadał się z Genoą w sprawie rozwiązania kontraktu.

To miał być kandydat ostateczny. Miał być, ale najprawdopodobniej nie będzie. Od kilku dni media wymieniały Szewczenkę w roli murowanego faworyta do zastąpienia Paulo Sousy. Jedyną przeszkodę stanowiła umowa łącząca legendarnego napastnika z Genoą. I okazało się, że jest to przeszkoda nie do przejścia.

45-latek w połowie stycznia został odsunięty od pełnienia funkcji pierwszego trenera włoskiej drużyny, jednak jego kontrakt z „Rossoblu” obowiązuje do końca sezonu 2023/2024. Na jego mocy Szewczenko zarabia 2,5 miliona euro rocznie.

Sprawa polska

Zdobywca Złotej Piłki z 2004 roku zażądał od Polskiego Związku Piłki Nożnej pensji w wysokości około 2,5 miliona euro za rok pracy. Federacja miałaby problem z zagwarantowaniem mu takich zarobków, jednak na horyzoncie pojawiła się alternatywna opcja.

Aby Szewczenko mógł zostać selekcjonerem reprezentacji Polski Genoa musiałaby wypłacić mu za zerwanie umowy około 3 miliony euro, czyli połowę pieniędzy, jakie Ukrainiec dostanie w przypadku wypełnienia kontraktu. Wtedy „Szewa” zmniejszyłby swoje wymagania co do PZPN-u.

Jak poinformował ukraiński dziennikarz Igor Cyganik negocjacje nie powiodły się i Szewczenko najprawdopodobniej nie obejmie biało-czerwonych. W tym momencie w gronie faworytów do przejęcia naszej kadry wymienia się Adama Nawałkę, Jana Urbana i Michała Probierza. Jedną z ostatnich opcji zagranicznych jest Claudio Ranieri, który wysłał Cezaremu Kuleszy swoje CV.

Real Madryt negocjuje pierwszy letni transfer. To pomocnik wyceniany na 40 milionów euro

Real Madryt od dłuższego czasu planuje swój pierwszy transfer po zakończeniu aktualnego sezonu. Przedstawiciel „Królewskich” zjawił się w Księstwie Monako, by osobiście porozmawiać z otoczeniem Auréliena Tchouaméniego.

Jak poinformował wiarygodny dziennikarz Miguel Queipo de Llano z portalu SoyMadridista Real Madryt wytypował już zawodnika, który będzie pierwszym wzmocnieniem kadry Carlo Ancelottiego w nadchodzącym sezonie. Wybór padł na pomocnika AS Monaco, Auréliena Tchouaméniego.

Florentino Perez w środę wysłał do Księstwa Juniego Calafata, szefa klubowego departamentu ds. skautingu. Negocjacje najprawdopodobniej dopiero się rozpoczynają, ale prezes „Los Blancos” chce przekazać Francuzowi wyraźny sygnał, że jest on obiektem pożądania klubu z Estadio Santiago Bernabeu.

Dać oddech Casemiro

Tchouaméni miałby stać się zastępcą Casemiro. Już na początku tego roku Ancelotti przekazał mediom informację, że w najbliższym czasie Real Madryt będzie szukał piłkarzy, który odciąży Brazylijczyka. Wcześniej na tej pozycji testowany był rodak Tchouaméniego, Edouardo Camavinga, jednak w stolicy Hiszpanii wolą postawić na defensywnego pomocnika z krwi i kości.

„Królewscy” planowali transfer zawodnika AS Monaco już podczas letniego okienka transferowego, sytuacja związana z Kylianem Mbappe zmusiła ich jednak do przełożenia tych działań o kilka miesięcy w przyszłość.

W walce o Tchouaméniego pozostaje także kilka innych drużyn, jednak to Real Madryt w tym momencie znajduje się na „pole position”.

Źródło: Realmadryt.pl

Znany trener wysłał Cezaremu Kuleszy swoje CV. Kilka lat temu wygrał Premier League

Na stole Cezarego Kuleszy pojawiła się kolejna kandydatura. Jak poinformował portal „WP Sportowe Fakty”, Claudio Ranieri ma być zainteresowany objęciem reprezentacji Polski. 

Włoch w poniedziałek został zwolniony z Watfordu. Doświadczony trener pracował z „Szerszeniami” zaledwie od października i poprowadził tę drużynę w tylko 14 meczach. Początkowo media na Wyspach Brytyjskich twierdziły, że 70-latek będzie chciał odpocząć od ławki, jednak teraz pojawiły się nowe informacje.

Według Piotra Koźmińskiego Ranieri zmienił zdanie i jest bardzo mocno zainteresowany objęciem reprezentacji Polski. Były szkoleniowiec m.in. Leicester City miał już nawet wysłać swoje CV do prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Po raz kolejny więc pojawia się zamieszanie przy okazji wyboru nowego selekcjonera. Kandydatura Włocha najprawdopodobniej nie zostanie jednak uwzględniona, bowiem Cezary Kulesza prowadzi już zaawansowane rozmowy z Andrijem Szewczenką.

Polska federacja od dłuższego czasu usilnie stara się rozwiązać sytuację związaną z Ukraińcem, więc wątpliwe jest, że Kulesza nagle porzuci wcześniejsze plany i zajmie się zatrudnianiem mistrza Premier League z 2016 roku.

Następca Paulo Sousy ma zostać ogłoszony najpóźniej 31 stycznia. Na ten moment wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że zostanie nim Andrij Szewczenko. W tym momencie toczą się negocjacje z Genoą na temat pensji 45-latka.

Karol Świderski został zawodnikiem Charlotte FC. Poza testami medycznymi musiał przejść te „na inteligencję”

W środę wieczorem Charlotte FC oficjalnie potwierdziło zakup Karola Świderskiego. 25-latek przeszedł już testy medyczne, ale to nie koniec jego badań przed grą w MLS.

Za transfer Świderskiego Amerykanie zapłacili PAOK-owi Saloniki około 5 milionów euro. 14-krotny reprezentant Polski podpisał umowę do 2025 roku z opcją przedłużenia jej o kolejny sezon. Wcześniej media spekulowały na temat ewentualnych przenosin napastnika do Serie A, jednak ostatecznie wybrał on wyjazd za ocean.

W bardzo ciepłych słowach na temat Świderskiego wypowiedział się dyrektor sportowy Charlotte FC, Zoran Krneta. W „The Queen City” liczą na to, że Polak będzie prawdziwą gwiazdą.

– Jego zakontraktowanie jest wspaniałym osiągnięciem Charlotte FC. Jesteśmy przekonani, że będzie jednym z najtrudniejszych do upilnowania napastników w lidze. Ponadto wniesie do szatni cechy przywódcze i waleczny charakter – mówił Serb po zakontraktowaniu „Świdra”.

Testy na głowę

Świderski jest już po testach medycznych. Jak sam przyznał, poza tymi standardowymi badaniami, sprawdzającymi stan fizyczny, musiał przejść jeszcze inne, sprawdzające jego głowę.

– Najpierw miałem tradycyjne drobiazgowe testy medyczne, a później właśnie bardzo różne te „na głowę”. Testujący wymienia na przykład dziesięć słów, każe je powtórzyć, a po kwadransie wraca do nich, sprawdzając, ile z nich zapamiętałem – wyznał reprezentant Polski w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

– Ponoć w razie ewentualnego urazu głowy lekarze sprawdzają czy piłkarz nie mówi czegoś „od czapy” i to, co opowiada, pokrywa się z tym, o czym mówił podczas testów. Nie odesłali mnie do domu, więc chyba źle nie nie wypadłem – dodał Świderski.

Artur Boruc może zostać w Legii na kolejny sezon. Jest jednak jeden warunek

W ostatnich miesiącach wiele wskazywało na to, że Artur Boruc po zakończeniu sezonu pożegna się z Legią Warszawa. Po zgrupowaniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich sprawy nabrały jednak innego obrotu.

Boruc wrócił na Łazienkowską latem 2020 roku i od tamtej pory jest ważnym ogniwem „Wojskowych”. Na placu gry pojawił się łącznie 50 razy, znacznie przyczyniając się do mistrzostwa Polski oraz awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Kibice Legii wybrali go najlepszym piłkarzem minionej rundy oraz całego roku.

Jego sytuacja znacząco zmieniła się we wrześniu. 41-latek doznał kontuzji pleców, która wykluczyła go z gry na 2 miesiące. W klubie uważano wtedy, że jego przyszłość jest już przesądzona i latem zakończy karierę.

Powrót króla

Bez Boruca między słupkami Legia miała gigantyczne problemy ze zdobyciem jakichkolwiek punktów w Ekstraklasie. Doświadczony golkiper z powodu urazu opuścił 7 spotkań, a jego koledzy przegrali wszystkie z nich. Po jego powrocie „Legioniści” co prawda nie zaczęli triumfować co kolejkę, ale udało im się przerwać zatrważającą serię bez ligowego zwycięstwa.

Pozytywne sygnały płyną także ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie mistrzowie Polski przygotowywali się do rundy wiosennej. Boruc podczas zgrupowania prezentował się bardzo dobrze, co podkreślił trener Legii, Aleksandar Vuković.

– Artur wrócił do dobrego treningu i tym samym do dobrej dyspozycji. Jego doświadczenie jest nieocenione, to coś czego nie da się kupić. Jestem pozytywnie zaskoczony jego zaangażowaniem i podejściem do treningów, tym jak dobrze sportowo wygląda. Oby tak dalej, oby zdrowie mu dopisywało. Wydawało mi się, że trudno będzie oczekiwać od niego pełnego treningu i takiej dyspozycji, a widzę gościa, który jest gotów raz jeszcze podjąć rękawice. Nie widzę zawodnika, który miałby kończyć karierę – chwalił Serb pod koniec zgrupowania.

Istnieje więc spora szansa na to, że Boruc przedłuży wygasający w czerwcu kontrakt o kolejny rok. Wszystko zależy jednak od jego stanu zdrowia. Jeśli 41-latek zostanie w Legii na dłużej, to jego rola ulegnie zmianie. Legenda „Wojskowych” ma ustąpić miejsca w pierwszym składzie młodszym bramkarzom, jednocześnie będąc ich mentorem. Zwolennikami takiego ruchu są zarówno zawodnik jak i klub.

Źródło: Legia.Net

Leo Beenhakker ocenił sytuację w reprezentacji Polski. „Zatrudnienie obcokrajowca byłoby błędem”

Na początku przyszłego tygodnia Cezary Kulesza ma ogłosić nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Leo Beenhakker podzielił się kilkoma przemyśleniami w tej kwestii.

Pod koniec ubiegłego roku prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej zadeklarował, że nazwisko następcy Paulo Sousy zostanie przekazane opinii publicznej 19 stycznia. Kulesza nie wywiązał się jednak z tego terminu i na oficjalne informacje musimy jeszcze poczekać. Ostateczna decyzja ma zostać podjęta najpóźniej 31 stycznia.

Były selekcjoner komentuje

Głos w temacie wyboru nowego selekcjonera zabrał Leo Beenhakker, który sprawował tę funkcję w latach 2006-2009. Według Holendra kolejnym trenerem biało-czerwonych powinien być Polak, znający realia tej szatni.

– W sytuacji, kiedy liczy się marcowy mecz z Rosją i miejmy nadzieję drugi baraż pięć dni później, zatrudnienie obcokrajowca byłoby błędem. Nie ma czasu. W marcowych meczach kadrę powinien prowadzić Adam Nawałka. A jeżeli z jakichś powodów jest to niemożliwe, równie dobrym kandydatem jest Jan Urban – powiedział były szkoleniowiec w rozmowie z Janem De Zeeuwem.

Mimo wszystko Beenhakker nie przekreśla pomysłu zatrudnienia Andrija Szewczenki. Uważa jednak, że byłby to bardzo ryzykowny ruch, ponieważ jego sukcesy z pracy z reprezentacją Ukrainy wcale nie musiałyby przełożyć się na polską kadrę.

– Szewczenko? Był świetnym piłkarzem, podobnie jak kiedyś mój rodak Marco van Basten, który też był selekcjonerem narodowej drużyny swojego kraju. Ale to nie znaczy, że poradziłby sobie jako trener innej reprezentacji, szczególnie w tak trudnym momencie, kiedy zupełnie brakuje czasu i nie ma żadnej wiedzy o specyfice zespołu. Każdy zagraniczny trener w takim momencie to ogromne ryzyko, które staje się jeszcze większe, jeżeli ten trener nie ma specjalnie dużego doświadczenia. Takie decyzje można ewentualnie po barażach, kiedy nowy selekcjoner miałby więcej czasu – twierdzi 79-latek.

Barcelona chciała odkupić Neymara od PSG. Jego były agent zdradził, czemu nie doszło do transferu

W 2019 roku FC Barcelona oferowała PSG gigantyczne pieniądze za Neymara. Były agent Brazylijczyka wyznał, dlaczego transfer ostatecznie nie doszedł do skutku.

We wtorek w serwisie Netflix pojawił się serial dokumentalny pt. „Neymar: Perfekcyjny Chaos”. Można w nim zobaczyć nieujawniane wcześniej nagrania oraz rozmowy z ludźmi z bliskiego otoczenia gwiazdy PSG. Szczególnie interesująco wypadła wypowiedź Wagnera Ribeiro, który w przeszłości był agentem 29-latka.

Nieugięci Szejkowie

W 2019 roku FC Barcelona miała obsesję na punkcie Neymara, co tylko potwierdziły zeznania Ribeiro. Stwierdził on, że hiszpański klub był w stanie zapłacić za niego kwotę większą od tej, jaką dwa lata wcześniej zapłaciło PSG, wykupując go z „Blaugrany”. Nasser Al-Khelaifi nie miał jednak zamiaru negocjować.

– Neymar nie wrócił do Barcelony, ponieważ w Katarze nie chcieli go sprzedać za żadną kwotę. Barcelona złożyła wyższą ofertę w 2019 roku niż sprzedała go do PSG w 2017 roku – powiedział Ribeiro.

Jeśli wierzyć jego słowom, to ówczesny prezydent „Dumy Katalonii”, Josep Maria Bartomeu, był skłonny zapłacić za brazylijskiego skrzydłowego ponad 222 miliony euro. Ostatecznie zamiast Neymara na Camp Nou trafili wtedy m.in. Antoine Griezmann oraz Frenkie de Jong.