Matty Cash znalazł się w centrum uwagi po zwycięstwie Aston Villi z Tottenhamem. Reprezentant Polski popisał się kapitalnym podaniem, które rozpoczęło akcję na wagę trzech punktów. Angielski serwis The Athletic poświęcił mu osobny artykuł, pełen pochwał i… anegdot z szatni.
Z autokaru prosto na czołówki mediów
Po meczu z Tottenhamem piłkarze Aston Villi wracali do Birmingham w świetnych nastrojach. Matty Cash długo nie wychodził z autokaru, co szybko zauważył John McGinn.
– Cashy, wciąż oglądasz swoje podanie? – zażartował kapitan zespołu.
To właśnie to zagranie Polaka rozpoczęło akcję bramkową, która dała Aston Villi zwycięstwo 2:1. Takich podań nie oglądamy często, zarówno w Premier League, jak i w europejskim futbolu.
Była 77. minuta meczu Tottenham – Aston Villa, a na tablicy wyników widniało 1:1. Cash posłał z własnej połowy dalekie, mocne i idealnie wymierzone podanie do Lucasa Digne’a. Francuz od razu zagrał do Emiliano Buendíi, który trafił do siatki. Ta akcja zapewniła ekipie z Birmingham komplet punktów.
– Przykucnął nisko, pochylając głowę nad piłką i przebijając ją. Jego technika przypominała raczej półwolej niż kopnięcie w górę – opisuje The Athletic.
Krytykowali go, a teraz chwalą
Angielski serwis zwraca uwagę, że Cash nie zawsze cieszył się uznaniem wśród kibiców. Wielu sympatyków Aston Villi uważało, że klub potrzebuje prawego obrońcy o większych umiejętnościach. Jednak włodarze drużyny mają inne zdanie, ponieważ od kilku lat nie sprowadzili zawodnika na jego pozycję.
Zadowolenia z formy reprezentanta Polski nie krył też menedżer Unai Emery.
– Cash gra teraz na równym poziomie przez 90 minut. Czasami, gdy grał kilka meczów z rzędu, miał problemy fizyczne i doznawał kontuzji. Teraz utrzymuje bardzo dobrą formę i przez pełne 90 minut gra na równym poziomie. To fantastyczne – stwierdził szkoleniowiec.
Dobre wieści dla reprezentanta Polski
Według The Athletic, wkrótce Matty Cash może przedłużyć kontrakt z Aston Villą. Obecna umowa obowiązuje do czerwca 2027 roku, ale klub ma być gotowy na nowe negocjacje.
Źródło: The Athletic, Przegląd Sportowy Onet