Tomasz Hajto opowiedział również historię związaną z prześladowaniem na tle narodowościowym w Niemczech. Polak przypomniał przykrą sytuację, która przytrafiła mu się podczas posezonowej kolacji.
Po sezonie mieliśmy spotkanie całej drużyny, z żonami, w miarę eleganckie. Wypiliśmy po kilka drinków. No i Frank (Rost, bramkarz – przyp. red.) zaczął opowiadać kawały o Polakach, nadawał, że nie ma takiej możliwości, aby Polak przyjechał do Niemiec do uczciwej pracy, z paszportem i swoim autem. Że wszystkie ładne Polki w Niemczech pracują w burdelach. Coś w tym stylu. Drwił także z naszego papieża.
Nie wytrzymałem i opowiedziałem kawał o Niemczech: „Stoi dwóch Polaków we Wrocławiu i jeden do drugiego mówi: »Ty, jak jedziesz do Niemiec, to nawet już paszportu nie musisz brać bo jesteśmy w Unii. Wystarczy wsiąść i pojechać prosto. Nie ma granicy«. »No to jak będę wiedział, że jestem już w Niemczech?« »Po minięciu Gorlic patrz w lewo i w prawo. Jak zobaczysz, że krowy są ładniejsze od kobiet, to przekroczyłeś granicę.«” Zrobiło się cicho. Wiem, że to było niesmaczne. Ale reagowałem w ten sposób na dowcipy Rosta, który też nie opowiadał ich, żeby było wesoło, ale kierował je do konkretnego adresata.
Chciał pokazać, że on jest wielki Niemiec, a ja mały Polak. „Weź spierd*laj!” – parsknął po moim wystąpieniu. Odpowiedziałem, żeby sam spierd*lał. Nie dałem sobie w kaszę dmuchać. Ale tak naprawdę była to jedyna taka sytuacja na tle narodowościowym, z którą spotkałem się w niemieckim środowisku piłkarskim. Większość Niemców była po mojej stronie i też Franka nie znosiła. Podzielił szatnię, która wcześniej dobrze funkcjonowała.
Źródło: Tomasz Hajto „Ostatnie rozdanie” (wydawnictwo SQN)